x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Z jednej strony interesującą antyutopię, z odniesieniami do problemów dzisiejszego świata, rozważaniami nad istotą tolerancji, jej zaletami oraz zagrożeniami, które za sobą niesie. Te fragmenty ogląda się najciekawiej, zwłaszcza, gdy lepiej pozna się już świat i zrozumie, co z czego tu wynikło. Fajnie, że nie bawiono się tu w uproszenia i pokazano różne spektrum reakcji ras na taki model świata – od akceptacji ze strony większości poprzez ostrożność ze strony niektórych, po niechęć i odrzucenie innych. Problemem jest pewna chaotyczność i niekonsekwencja w podejściu do tematu, rozrzucanie go kawałkami po serii. Ale to chyba wina reżysera.
Zasadnicza tematyka, czyli monstergirlsowe okruchy życia wypada nierówno. Od odcinków faktycznie udanych i budzących sympatię po fragmenty nudne czy wręcz przegadane. Czasami trudno się oprzeć wrażeniu, ze autor zwyczajnie rozciąga niektóre fragmenty ponad miarę. Humor też nie zawsze daje radę, w paru miejscach wpędził mnie zwyczajnie w konfuzję (vide określenie Hime loliconem przez ciotkę).
Relacje między postaciami to słabsza strona serii – tu w zasadzie przez całą serię nie ma żadnych zmian, wszystko kończy się na tym etapie, na jakim się zaczęło, nie ma mowy o dynamice czy zmianach w układach międzyludzkich. Acz sama obsada wypada całkiem nieźle, większość postaci naprawdę daje się lubić.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że reżyser nie podołał zadaniu, że dostał niezły materiał wyjściowy, ale nie potrafił zrobić z niego atrakcyjnej serii. Dlatego anime jest jakie jest. A szkoda.
A niezależnie od wszystkiego, ending jest przepiękny.
Re: !!
Mam tylko nadzieję, że anime nie będzie wyłącznie dłuższą zajawką mangi, ale doczeka się kolejnych sezonów.
Potwierdziło się więc to, o czym mówiono wcześniej, mianowicie przydarzył się temu światu nazizm w jego klasycznej postaci z obozami koncentracyjnymi i rasizmem oraz ludobójstwem. To po części wyjaśnia ten reżim tolerancjonizmu, tak jak zresztą spodziewałem się. Ciekawe, że linie podziału nie szły tu wzdłuż gatunków, bo np. dostajemy centaury – ss manów i centaury – Żydów.
Za to wątek z żaboludami był z zupełnie innej bajki, choć zgrabnie połączono go z historią świata. Dobrze wiedzieć, że jednak nie panuje tam taka idealna idylla, choć ewidentnie widać, że żaboludzie to rasa na straconej pozycji, coś jak Indianie w USA.
Re: Odcinek 9
Wrażenie gejowatości pogłębia dodatkowo silnie zmaskulinizowana obsada i fakt, że gdy pojawia się w niej kobieta, to zaraz zostaje zabita.
A co jest najzabawniejsze? Że kilka ładnych lat temu Japończycy zrobili swoją wersję aktorską Death Note. Też nie była idealnie wierna oryginałowi – a, jak na ironię, w niczym mu praktycznie nie ustępowała.
No i Hime dostała wreszcie pairing :)
Taką sytuację mamy też w tym anime. Bohaterki nie boją się, bo wiedzą, że nic im nie grozi – ostrzeżenia pojawiają się mimochodem, gdy któraś zbliża się do naruszenia praw powszechnej tolerancji. Ale nie ma tu sytuacji rodem z państwa komunistycznego, że nagle bohaterka wraca do domu, a okazuje się, że rodziców aresztowano i wywieziono, a nawet oni sam nie wiedzą, za co. Reżim w „Centaur no Nayami” jest pod tym względem o wiele bliższy faszyzmowi niż komunizmowi.
Ale tak, gdyby ta seria nie wiała tak bezczelnie gejem, to byłaby cudowną, choć oczywiście niezamierzoną parodią rzeczy w stylu „Kod Leonarda DaVinci” i tego rodzaju bredni. Mamy tu cudowny przegląd głupawych teorii (teraz mamy murzyńskich diabolistów – ciekawe, czy zaraz się okaże, że to voo doo…), ale zniewieściały ksiądz masochista śpiewający sopranem i puszczający oko do głównych bohaterów to już wyższy level.
Zdecydowanie, trainwreck sezonu.
Re: ....
Wiesz, mówimy o kraju, gdzie fetysz miko jest w erotyce całkiem popularny. A sexy zakonnic anime widziało też nie mało. Egzotyka zawsze fajnie pasuje do erotyki.
Można faktycznie odnieść takie wrażenie, acz wydaje mi się, że chodzi o coś innego – twórca pokazuje, że każda idea, nawet słuszna (a trudno inaczej określić tolerancję) może doprowadzić do wynaturzeń. Tym, co mi się w Centaurze natomiast podoba, jest fakt, że anime to pokazuje codzienność w reżimie totalitarnym, gdzie zwykli jego mieszkańcy nie odczuwają z tego powodu niedogodności. Tak jak zwykła Helga nie miała podstaw, by narzekać na Hitlera, a zwykły Antonio żył sobie spokojnie w Hiszpanii Franco, tak bohaterki żyją sobie spokojnie w swoim świecie. Co więcej, ich sytuacja jest, jak sugeruje historia świata, nawet lepsza niż kiedyś, bo fabuła daje do zrozumienia, że mieliśmy tam, całkiem niedawno, epokę prześladowań i terroru. Urodziły się już w takim świecie i jest im w nim dobrze, nie mają powodów, aby się bać czy buntować. Nawet, gdy pojawia się sytuacja, w której ubecja wkracza do akcji, to traktują to jako coś normalnego – Hime opowiada o przypadku swojego nauczyciela aresztowanego przez lokalną bezpiekę jako o czymś zwyczajnym, identycznie jak my mówilibyśmy o aresztowaniu kogoś za jazdę po pijaku.
To jedno z nielicznych anime, które pokazują reżim totalitarny od środka. W znakomitej większości anime mamy bowiem stereotypowe imperia zła i terroru, rządzone przez szalonych oprychów lub złych cwaniaków, a fabułę obserwujemy z punktu widzenia randomowych rebeliantów nie godzących się na status quo. Tu zaś ten porządek widzimy od środka, co więcej, nawet jeśli został on narzucony siłą, to trudno się oprzeć wrażeniu, że dla mieszkańców jest on już w tej chwili czymś w rodzaju umowy społecznej, akceptowanej przez gors społeczności.
Mam nadzieję, że kolejne odcinki dorzucą coś jeszcze do wizji świata, bo jest ona jedną z ciekawszych, jakie widziałem ostatnimi czasy w japońskich kreskówkach. Niestety, siódmy odcinek nie pomógł tu szczególnie.
Głównym problemem tego anime jest gadanie – wszyscy wokół o wszystkim gadają, powtarzając niektóre rzeczy po kilka razy, jakby zakładali, że widz jest idiotą (cóż, to seria kierowana do fujoshi, więc może coś jest na rzeczy…) i sam niczego nie zrozumie ani nie zapamięta.
No i problemy Nozomi z najwredniejszym przedmiotem w szkole pod każdą szerokością geograficzną – jak ja ją dobrze rozumiem.
Poza tym odcinek spokojny, bez jakichkolwiek zaburzeń, acz kilka informacji na temat świata się wymknęło.
No i wężyca jest dziewczyną – to dopiero niespodzianka.
Tutaj po trochu tak jest. Gdzieś tam mimochodem wychodzi, że bohaterowie żyją w świecie, gdzie musisz kochać demokrację i równość albo trafiasz do obozu, bajki dla dzieci i anime są wyładowane propagandą (o czym dowiadujemy się w trzecim odcinku), ale wszystko to w niczym nie przeszkadza wieść obsadzie normalnego, szczęśliwego życia – zwłaszcza, że nikt tu się przecież (jak na razie) nie angażuje w nic nadzwyczajnego. Ba, wydaje się, że stworzona przez reżim sytuacja jest dla wszystkich idealna, więc po co mieliby się buntować?
Z drugiej strony, widać, że to jednak nie są do końca tacy ludzie jak my – ich otwartość w kwestiach seksualności jest miejscami wręcz ciut bulwersująca, ale znowu – bardziej dla widza, niż dla nich (bodaj Himeno jest ciut bardziej pruderyjna). Miejscami można nawet odnieść wrażenie, że tak jak w Monster Musume, część tych ras jeszcze jakiś czas temu żyła „dziko” i dopiero od niedawna gorset cywilizacji je ogranicza pod względem pewnych zachowań, które parę pokoleń temu nikogo nie bulwersowały. Acz słowa cioci do Himeno pod koniec pierwszej połowy to już lekka przesada.
Za to druga połowa była super – w sensie tak bardzo życiowa, jak tylko może być życie z młodszym rodzeństwem pod dachem (znam to z autopsji). I bardzo mi się podobało, kiedy Manami stwierdziła, że nie ma czasu na dyskusje, bo ma w domu trójkę maluchów, którymi się musi zajmować, a to jest ważniejsze, niż jakieś tam szkolne pierdoły. Sytuacja wręcz nie do powtórzenia w znakomitej większości anime, gdzie wiadomo – samorząd czy szkolny klub to sens życia.
Zapowiada się nader pyszna seria – bo wyczuwam, że autor pod płaszczykiem konwencji „cute monstergirls doing cute things” postanowił przekazać sporo więcej. Kto wie, może nawet będzie z tego największa niespodzianka sezonu?
Wydaje mi się, że kulało w tym sezonie rozłożenie akcentów. Pierwszy miał 26 odcinków i dzięki temu całość dało się sensownie rozłożyć, z momentami dramatycznymi i zwolnieniami, ale wszystko to było wypełnione po brzegi treścią. Tutaj upchnięto tyle samo w 12 odcinkach i krótkim czasie bodaj 2‑3 dni. I chyba jednak dało się to we znaki. Bo żeby w czymś tak krótkim zdarzały się nic nie wnoszące dłużyzny?
Patos, którego wszak i w pierwszym sezonie nie brakowało, tu sprawiał wrażenie jednak nieco nachalnego i wymuszonego. W efekcie zabrakło mi takich faktycznie podniosłych i udanych scen – bodaj tylko jedna (Ymir na wieży) faktycznie mnie chwyciła.
Najbardziej mnie uderzyło to ich nieskrywane kliknij: ukryte zaskoczenie, że Tytani to ludzie – ta teoria miała ręce i nogi po pierwszym zobaczeniu tytanów, dostała dodatkowy argument po przemianie Erena, kiedy można było łatwo dostrzec konotację między miejscem, w którym on siedzi a słabym punktem Tytanów, zaś po Annie i reszcie to wręcz powinna już była być oczywista oczywistość. Zresztą, sama zachowawczość tego świata, gdzie nikt poza Hanji nie prowadzi badań nad tytanami, nikt nie analizuje historii ich ataku, pojawienia się i tego, co było wcześniej (no na litość, skądś się te mury wzięły, a jest powiedziane, że to kwestia wieku, a nie millenium), może zastanawiać.
No i scenka z przeszłości Ymir - kliknij: ukryte pyk, robimy zastrzyk i tytan gotowy. Nie no, serio?
Re: tanuki xD
Re: Poprawka do recenzji
Megumi Hayashibara zeszłaby ze śmiechu, jakby to przeczytała.
Trzeci odcinek
Druga była ciut bardziej wredna, może dlatego, że facet miał po prostu swoje hobby, a w takich sytuacjach zawsze odczuwam wspólnotę dusz. Niemniej, samo hobby dość ciekawe, a biorąc pod uwagę, o co w tym anime chodzi, zakładam że w Japonii całkiem popularne.