Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Grisznak

  • Avatar
    A
    Grisznak 8.07.2015 09:13
    Komentarz do recenzji "Monster Musume no Iru Nichijou"
    Bardzo dobry przykład dobrej adaptacji. Zachowano wszystkie zalety mangi, nic jej nie ujmując. Szerzej się rozpisałem na tanukowym blogu.
  • Avatar
    Grisznak 19.05.2015 20:11
    Re: herezja
    Komentarz do recenzji "Death Note: The Movie"
    Ależ to żadna herezja, ja też bawiłem się lepiej na filmie niż podczas oglądania serialu.
  • Avatar
    Grisznak 23.04.2015 13:38
    Komentarz do recenzji "Strawberry Panic!"
    A na czym polega różnica? Otóż w shoujo­‑ai mamy przedstawioną jakąś historię miłosną, mamy fabułę. W yuri natomiast akcja skupia się bardziej na obmacywaniu się przez bohaterki.

    Nie.
    Podział na shoujo­‑ai/yuri wymyślono na zachodzie, w Japonii na dobrą sprawę nie funkcjonował. To po pierwsze. Po drugie, jeśli już go stosować, to raczej należy przyjąć, że w mangach stricte yuri mamy wyoutowane lesbijki, a w shoujo­‑ai niewinne panienki, które skrycie kradną sobie pocałunki między lekcjami. Natomiast absolutnie nie można uznać, że yuri=lesbian porn. Bo za porn trudno uznać mangi w rodzaju Love my Life, Gunjo, Free Soul, Between the Sheets, Indigo Blue i inne – a wszystkie są niezaprzeczalnie pozycjami z gatunku yuri.
  • Avatar
    Grisznak 14.04.2015 10:56
    Komentarz do recenzji "Triage X"
    No dobrze ale gdzie jest krew, ja się pytam?

    Będzie pewnie w wydaniu Blue Ray, jak i cycki.

    Niebawem doczekamy pewnie czasów, kiedy w wersji tv nie będzie nawet seiyuu, tylko napisy…
  • Avatar
    A
    Grisznak 13.04.2015 11:48
    Komentarz do recenzji "Saint Seiya: Soul of Gold"
    Stare, dobre (?) Saint Seiya, ze wszystkimi jego wadami i zaletami. Czyli te same schematy co kiedyś, oldschoolowa kreska i bardzo przyjemna muzyka. Przynajmniej pierwszy odcinek nie zapowiada jakiejkolwiek rewolucji. I chyba dobrze.
  • Avatar
    A
    Grisznak 12.04.2015 13:11
    Odcinek 1
    Komentarz do recenzji "Mikagura Gakuen Kumikyoku"
    Suddenly, a yuri appears!
    A to niespodzianka. Zapowiada się tak głupie, że aż zabawne anime z wątkami yuri, choć pytanie, na ile traktowanymi wyłącznie jako element komiczny – bo te pomykające w tle bizony są jakieś takie podejrzane.
    Szkoda, że seria wyraźnie oszczędnościowa.
  • Avatar
    A
    Grisznak 7.03.2015 10:26
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Tymczasem możemy podziwiać jeszcze bardziej misiową wersje openingu.
  • Avatar
    Grisznak 26.02.2015 23:45
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Ten „facet” to chyba nawiązanie do klasy S bądź starszego gatunku yuri, gdzie występował podział na butch i femme.

    Też rozważałem, czy to nie jakaś Haruka, ale ludzie piszą, że wyraźnie mówił po japońsku o sobie w rodzaju męskim, Yuriika takoż o nim mówiła w tej formie, więc można przyjąć, że facet. Ikuhara zresztą w swoich produkcjach nie przejmował się w końcu konwenansami i stereotypami odnośnie płci i strojów.
    Zaś co do butów to optowałbym za Ozem. Że zacytuję: „Więc zamknij oczy, uderz trzy razy obcasami i pomyśl w duchu. „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.” Zwłaszcza, że były one także czerwone.
  • Avatar
    A
    Grisznak 26.02.2015 20:48
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Czyli spełniły się moje podejrzenia odnośnie tego, że konflikt na linii trójkąta Reia­‑Yuriika­‑Ginko był przyczyną śmierci tej pierwszej. Choć można i współczuć Yuriice – fabuła jej bowiem nie oszczędza.
    A co do odcinka – druga postać męska, co prawda nosząca się lekko kobieco i stukająca obcasami w charakterystyczny dla Dorotki z „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”. No i wszystko układa się bardzo „Utenowo”, od samego tytułu odcinka po machinacje Yuriiki, która konsekwentnie robi z Kurehy kogoś w rodzaju Anthy, która również godziła się na zamknięcie w zamian za złudzenie bezpieczeństwa. Tam granice jej świata wyznaczały mury Othori, tutaj – mur oddzielający oba światy.
    Swoją drogą, muzyka! Sekwencja w ostatnich fragmentach reminiscencji jak żywo przypominała najbardziej dramatyczne fragmenty tego piękna, które ozdabiało Noir. Fortepianowa partia w urywkach szczęśliwych wspomnień – cudeńko. A ten śpiew w finale – kolejna perełka.
    I pozostaje teraz gdybać co padło w tych niesłyszanych słowach i co zostało napisane w liście, który przeczytała Lulu. Zauważyć warto, że pojawienie się tej ostatniej Yuriika powitała z uśmiechem, co wskazuje dość wyraźnie na to, iż taki był jej plan. Co za tym idzie, można założyć, iż w liście tym Yurika zrzuciła na Ginko winę za śmierć Sumiki.
    I ech, ten cliffnager w finale – co za wredne zagranie. This wasn't sexy at all! Gau gau! Niemniej, był to na pewno jeden z najlepszych odcinków – mocny, poruszający i bardzo emocjonalny. Dajcie mi już kolejny odcinek!
  • Avatar
    Grisznak 24.02.2015 23:32
    Komentarz do recenzji "Photo Kano"
    Bo to adaptacja gry. I twórcy zamiast wziąć jeden wątek z niej i zrobić z niego historię, gdzieś tam doprawianą elementami z innych (jak zwykle robi się w adaptacjach visual novel) poszli w inną stronę i pokazali w skrócie każdy z wątków. Można zatem przyjąć że każdorazowo fabuła startowała od nowa.
  • Avatar
    Grisznak 17.02.2015 21:16
    Re: Odcinek 7
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    I to nie do końca związane z serią, ale po obejrzeniu odcinka i napisaniu tego tekstu naszło mnie na słuchanie „Memory” w wykonaniu Barbry Streisand – [link]
  • Avatar
    A
    Grisznak 17.02.2015 19:55
    Odcinek 7
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Kuma shock tym razem uderzył już na początku – muszę przyznać, nie spodziewałem się, chociaż było to na swój sposób logiczne, jeśli przyjmujemy że misiolesbijką, której twarzy nie pokazano, jest Yuriika (a to wydaje się niemal pewne). Ale i w ostatnich sekundach dostaliśmy drugi kuma shock, tym razem z cliffhangerem niestety. Czyżby wiadomość związana ze śmiercią Sumiki? A może coś odnośnie śmierci matki Kurehy? W każdym razie, widać, że Yuriika ma świadomość, iż Ginko jest dla niej zagrożeniem. Ech, znowu kolejny tydzień niecierpliwego czekania…
    Trollem byłoby natomiast, gdyby okazało się, że iż łóżkową zabójczynią jest Sumika, która z jakichś powodów odmieniła swoje zdanie o Kuresze (vide list z tekstem „Ta dziewczyna jest twoją nową przyjaciółką”). Ale to chyba zbyt zwariowana teoria. Niemniej, czy w przypadku tego anime można mówić o czymś za mało zwariowanym?
    Kolejne mrugnięcie okiem, czyli scenka z pocałunkiem do góry nogami rodem z artów z Uteny. Do tego „Full metal Jacket”, czyli „Born to eat”. Poza tym „Wolność wiodąca lud na barykady”, bez żadnych misiowych aluzji, o ile dobrze zauważyłem.
    Epizod dość spokojny, bez żadnych mindfucków, za to dopowiadający co niego o przeszłości Ginko. Ale i tu nie zabrakło symboliki – warto zwrócić uwagę na kapitalną scenkę, w której Ginko tłucze swoich prześladowców, ogłasza swój triumf, po czym ci nagle wstają i jakby nigdy nic wracają do domu, a Ginko nadal cierpi. „Jednostka zerem, jednostka bzdurą”, jak u Majakowskiego? Co zresztą potem znajduje potwierdzenie na polu bitwy.
    Nadal jednak trudno nie zadać pytania – co sprawiło, że mama Kurehy zgodziła się, aby jej córka przyjaźniła się z misiem? I coś mi mówi, że kwestia Kumalii nie jest tu bez znaczenia…
    I co ciekawe, to chyba pierwszy odcinek bez składu sędziowskiego? To nie było sexy! Shaba­‑da­‑do…
  • Avatar
    Grisznak 11.02.2015 16:48
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Ta seria pełna jest różnych nawiązań i odniesień, a to po prostu jedno z nich, jako że traktuje ona o niedźwiedziach. Ot, mrugnięcie okiem w stronę znawców tematu.
  • Avatar
    A
    Grisznak 10.02.2015 18:42
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    A odnośnie polskich akcentów w anime – taka ciekawostka.
  • Avatar
    Grisznak 10.02.2015 17:58
    Re: Odcinek 5
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    A któż lubi, kiedy mu się wytyka wady? Reakcja w Polsce na choćby „Pokłosie” jest tu charakterystyczna.
  • Avatar
    Grisznak 9.02.2015 21:49
    Re: Odcinek 6
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Rozważałem to, bo pokazali scenę z nią krótko po tamtej, zaś to co mówiła, brzmiało podejrzanie. Wyjdzie na to, że mamusia Kurehy, ona i Ginko mogły być jakoś uwikłane uczuciowo we trójkę – a kto wie, czy to nie ona naprawdę stoi za śmiercią matki Kurehy?
  • Avatar
    A
    Grisznak 9.02.2015 20:17
    Odcinek 6
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Prosiłem o Sumikę – dostałem Sumikę. Na początku byłem nawet lekko skonfudowany, bo czekałem na ten odcinek, aby jak najszybciej dowiedzieć się, co się stanie dalej, a tu dostajemy na starcie serię flashbacków i kolejną bajkę. Ale ta muzyka w jej tle, absolutnie prześliczna. Nie mówię już nawet z kim mi się wygląd skrzydlatej bogini z misiowymi uszkami a'la odango kojarzył. Co by nie mówić, Ikuhara pięknie opowiada bajki, a i graficznie ten fragment robił spore wrażenie.
    Wracając do Sumiki – trochę się wyjaśniło, a jako bonus dostajemy bliżej nieznanego knuja. Acz cały czas mam wrażenie, że Sumika jeszcze jakąś rolę w tej historii odegra.
    Swoją drogą, po raz pierwszy państwo sędziowie wyszli z sądu (nie licząc odcinka, w którym opowiadali pierwszą bajkę), co jest pewną niespodzianką, bo nie sądziłem, iż powierzy im się jakiś bardziej aktywny udział w fabule.
    Finał zdecydowanie nadrobił brak dramatyzmu na początku i zagęścił atmosferę. Cieszę się, że całość powiedziała już definitywnie „do widzenia” schematowi znanemu z początku serii i idzie w stronę… No właśnie, w którą? Konfrontacji czy ucieczki? To się dopiero wyjaśni.
  • Avatar
    Grisznak 7.02.2015 19:51
    Re: O.o
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    W zajawkach na tanukowym blogu jest nieco wyjaśnione. A interpretacja zależy od widza, nie ma co sobie narzucać ograniczeń.
  • Avatar
    Grisznak 6.02.2015 17:55
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Nie rozumiem cię. Wolisz jak yuri jest na dziesiątym planie gdzieś za metaforami, niedźwiedziami i dziwną grafiką?

    Wolę ciekawe, nieszablonowe i zaskakujące anime od zwyczajnego yuri.
    A teraz wyobraź sobie anime w rodzaju Aoi Hana w WERSJI Ikuhary. Gdzie mamy szczery, normalny romans i metafory oraz oprawę jak ze snu o Utenie. Tak szczerze, nie wolałbyś? Ja bym wolał, to byłoby piękne.

    Ikuhara się już tu zrealizował w kinówce „Uteny”. Wyżej już raczej nie skoczy. Powtarzanie tego byłoby wyłącznie odcinaniem kuponów, a tego chyba robić nie chciał. Jasne, z przyjemnością bym coś takiego obejrzał, ale wolę, gdy artysta idzie do przodu.
  • Avatar
    Grisznak 6.02.2015 17:09
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    A gdzie ja pisałem o zachodzie?
  • Avatar
    Grisznak 6.02.2015 13:10
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Oczywiście, z tym, że my dalej nie wiemy, co z tym anime ostatecznie będzie, dlatego wstrzymuję się z wyrokowaniem. Natomiast yuri z definicji na pierwszym miejscu powinno stawiać romans. Naturalnie, może go obudować innymi elementami (vide „Simoun”, „Sailor Moon” czy „Kannaduki no Miko”), ale niezmiennie będzie romans. Inna bajka, że Ikuhara najwyraźniej nie chce się ograniczać – pokazał to już w Utenie, która stała się pomnikiem yuri, nie będąc tak naprawdę serią yuri.
    W moim odczuciu akurat ten gatunek świetnie sobie radzi bez anime, funkcjonując w mangach lub w filmach aktorskich. A gdy trafia do anime, zwykle się to kończy takim „Sakura Trick” czy innym „Yuru Yuri”.
    Stąd też zresztą mój sceptycyzm względem wielu zawartych tu wypowiedzi, często autorstwa ludzi, którzy rzucili tę serię po 2­‑3 odcinkach, a którzy zdają się sądzić, że już wiedzą o niej wszystko.
  • Avatar
    Grisznak 6.02.2015 10:04
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Chyba w ogóle nie masz pojęcia, kto stanowi grupę docelową anime.

    Ale o co ci chodzi? Przecież większość widzów stanowią nastoletnie dzieciaki, a nie widownia 30­‑40+
    Zresztą, jak ktoś tu pisał, seria w nie cieszy się popularnością, bo japońska widownia gremialnie uznała, że jej nie rozumie.
  • Avatar
    Grisznak 6.02.2015 09:27
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Taaak, wabik na publikę już potrzebny nie jest, kto się dał złowić, ten się dał.

    Jeśli to miał być wabik na publikę, to osiągnął dokładnie odwrotny efekt, bo dzieciarnia i tak tej serii nie dałaby rady oglądać.
    Jak dla mnie na tym etapie jasne jest wystarczająco dużo, aby ocenić, że za wiele tam nie ma. Może nagle znajdzie się czwarte dno, ale bez tego mamy na razie raczej banalne morały ubrane w szatę maksymalnego udziwnienia, aby to ukryć.

    Ja tam akurat widzę całkiem sporo, choć wynika to z tego, że autor, zamiast po prostu chamsko dać kawę na ławę, rzuca tam pewne wątki, które dopiero stopniowo łączą się w jakąś całość. Stąd moja ostrożność w ocenie.
  • Avatar
    Grisznak 6.02.2015 09:24
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Sorry, raz piszesz, że wszystko rozumiesz, potem – że to seria bez treści (ergo – nic do rozumienia nie ma). Poza tym, poważnie, nie widzę tu niczego na siłę udziwnionego – bo tym określeniem można by załatwić w zasadzie każde anime, które jakoś tam wychodzi poza schematy rodem ze sztanc, jakimi co sezon jesteśmy zasypywani.
  • Avatar
    Grisznak 6.02.2015 09:07
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Bo prawdziwe yuri to byłby po prostu romans, a Ikuhara sprawia wrażenie, że na kręcenie typowego yuri romansu w stylu „Aoi Hana” go nie bawi.