x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Ha, to byłby niezły zwrot akcji, ale mam nadzieję, że tak się jednak nie okaże, bo ty było już jawne podkopywanie zasad świata przedstawionego. W końcu nie po to ileśtam razy wpajano, kliknij: ukryte że sędzia nie może być człowiekiem, żeby teraz to tak bezczelnie przekreślić. Że już pominę tą kwestię z odcinka 10 – kliknij: ukryte gdyby Decim był człowiekiem, to po takim czasie powinien się już rozsypać.
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Może i faktycznie to prawda, ale nie zmienia to faktu, że próby samobójcze czy rzucanie się na innych z ostrymi narzędziami w imię uczestnictwa w stowarzyszeniu wydaje mi się jakimś strasznie ponurym żartem (a przynajmniej chciałabym, żeby nim było). Tak czy siak wydaje się to strasznie przesadzone.
Otóż to. Wszystkie jej zachowania wskazywały na ten rodzaj traumy i kiedy pojawiło się wyjaśnienie, to przyznam szczerze, że byłam trochę „rozczarowana”, że tylko o to chodziło.
Zgadzam się z każdziutkim twoim zdaniem o bohaterach (czemuż ja nie umiem tak trafnie przelewać własnych myśli na słowa? :()
Ogólnie wszystko w tym anime wydaje mi się strasznie przesadzone – poczynając na pseudonimach bohaterek, poprzez ich traumy, a na ich reakcjach na wydarzenia kończąc. Dla mnie to było strasznie męczące. Dałam się trochę złapać na haczyk dojrzałej historii dla wyrobionego widza, a w zasadzie nie dostrzegłam w niej wiele więcej poza opowieścią o egzaltowanych, rozhisteryzowanych panienkach z upodobaniem sprawiającym ból sobie i wszystkim naokoło. Dla mnie nawrzucanie do historii wszelkiej maści tragedii samo w sobie nie czyni jeszcze fabuły głęboką. To mogłoby jeszcze robić wrażenie, gdyby z bohaterkami dało się złapać jakąś nić sympatii, ale z takimi niestabilnymi emocjonalnie dziwadłami ciężko jest się utożsamiać i zwyczajnie je polubić, więc nie za bardzo daje się też przejąć ich losem. kliknij: ukryte Np. śmierć Saint‑Juste w ogóle mnie ruszyła, a wręcz parsknęłam śmiechem, bo to naprawdę był wyjątkowo kretyński pomysł na zgon.
PS. Co to jest tygryso‑koń, bo chyba czegoś nie załapałam :)
A to nie było tak, kliknij: ukryte że to Decim tworzył te manekiny już po osądach, żeby w pewien sposób upamiętnić odsyłane dusze? Ja przynajmniej tak to zrozumiałam, ale możliwe, że błędnie.
Odcinek z twisterem faktycznie przedni był ;)
A on miał kliknij: ukryte z czego się wykrwawić? Jakoś mi zupełnie umknęło to, żeby był w jakiś sposób ranny. Moja spostrzegawczość jest naprawdę mistrzowska momentami.
Widzę, że nad drugim sezonem pracuje inne studio i w zasadzie w projektach wszystkich postaci widać różnice względem poprzednika, ale w przypadku Izayi to się najbardziej rzuca w oczy. Chyba się nie przyzwyczaję D:
To w sumie było całkiem wprost powiedziane. kliknij: ukryte Bo zrozumiała, że żeby być sobą nie potrzebuje głowy :)
Re: nie najgorszy
Ale chyba się jeszcze nie rodzą z zielonymi? ;)
Re: Lulu
Akurat w Code Geassie happy end dostał praktycznie cały świat :D
O ewentualnej kontynuacji nie ma na razie żadnych przecieków, z tego co się orientuję. Ale nie trać nadziei, doświadczenie pokazuje, że anime może się doczekać kolejnego sezonu nawet po 10 latach. Czyli, jakkolwiek mało optymistycznie to zabrzmiało, szansa zawsze istnieje :)
I w sumie zastanawia mnie, co jest aż takiego oryginalnego w tym całym gender‑bender, które przewija się w co drugim anime. Przyznaję, że nie jestem specjalną fanką tego typu motywów, ale wyjaśnienie tego wątku miało szansę być interesujące. Szkoda, że nikt się nie pokusił tego jakoś bardziej rozwinąć.
PS. kliknij: ukryte Marzenie bohatera o piersiach w rozmiarze F jako atrybutach kobiecości ubawiło mnie prawie do łez. Och, Sasaki, gdybyś tylko wiedział… ;)
Ma coś w sobie, ale...
Oglądam to od ponad czterech miesięcy i obecnie jestem na odcinku z numerem 60, podczas gdy pierwszą trzydziestkę wchłonęłam w niewiele ponad tydzień. Chyba po drodze zadziało się coś złego.
Cóż, moim zdaniem ta seria jest za długa. A może nawet nie tyle za długa, co zbyt wolna. W tym momencie powinnam zaznaczyć, że bardzo lubię okruchy życia i jeszcze nie zdarzyło mi się chyba, żeby jakaś seria z tego gatunku aż tak mi się dłużyła. Największym problemem tego anime jest to, że wszystko jest tak niesamowicie przeciągnięte. Każde wydarzenie zajmuje minimum 4 odcinki, w których oprócz samej akcji zawierane są jeszcze ze dwie retrospekcje i przypominki z poprzednich odcinków (nawet niekoniecznie bardzo odległych). Jaki jest standardowy pomysł na cliffhanger notorycznie stosowany przez scenarzystów tego anime? Otóż, w najbardziej emocjonującym momencie przerywamy i raczymy widza retrospekcją o jakiejś postaci drugoplanowej, która go w tym momencie w ogóle nie obchodzi. Przyznam, że kilkukrotnie nie wytrzymałam i były momenty, które przewijałam, a to chyba nie powinno mieć miejsca. Retrospekcje w tym anime są naprawdę fenomenalne, jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. Każda, dosłownie KAŻDA postać drugoplanowa otrzymuje przynajmniej jeden odcinek ze wspominkami na jej temat. Ja rozumiem, że chodzi o rozwój postaci i takie tam różne. Ale serio, każda postać potrzebuje aż takiego pogłębiania? Często też te odcinki nie wnoszą absolutnie nic nowego do kreacji postaci. Tak było np. z odcinkiem poświęconym Serice, jedyną nową informacją w nim zawartą było to, że kiedyś uczyła się tańca. Ale, serio, dałoby się przeżyć bez tej wiedzy. Drugą irytującą sprawą są przypominki. Niektóre sceny powtarzane są po kilkanaście razy, naprawdę aż do znudzenia. Z powodzeniem można oglądanie większości odcinków zaczynać od około 5 minuty.
No i, jeśli pomiędzy wydarzeniami ma minąć tydzień, to naprawdę minie tydzień i będziemy to obserwować, nawet jeśli nic przełomowego się nie wydarzy.
Nie mogę powiedzieć, że to anime jest nudne samo w sobie, pokazane w nim wydarzenia są naprawdę interesujące i podczas oglądania się nie nudzę (tylko dlatego jeszcze go nie porzuciłam). Po prostu, sposób prowadzenia tej historii wyprał mnie z jakiegokolwiek entuzjazmu do tej serii i zwyczajnie nie mam szczególnej ochoty na włączanie kolejnych odcinków, jak tak dalej pójdzie, to zapowiada się jeszcze parę miesięcy oglądania. Szkoda, bo pierwsze 30 odcinków było naprawdę świetnie i dynamicznie zrealizowane.
No to skoro już się wyżaliłam, to przejdę teraz do pozytywów. Nie ma co ukrywać, że najmocniejszym punktem tego anime są bohaterowie. Są po prostu przewspaniali, wszyscy bez wyjątku (no dobra, może z wyjątkiem Pico, którego flejowatość miała być chyba zabawna, a była tylko obleśna). Zawsze to miła odmiana widzieć jako bohaterów anime dorosłych ludzi, którzy zachowują się jak dorośli ludzie. Na początku poczułam więź duchową z Muttą, kiedy powiedział, że jest urodzony w dzień porażki. Ale przeszło mi, kiedy się okazało, że tak naprawdę jest debeściakiem i wszystko mu się udaje. Cóż, Mutta, zawiodłeś mnie ;). Za to jestem absolutną psychofanką jego rodziców. Zwłaszcza mamy. Swoją drogą, to ciekawe, że w anime o nastolatkach rodzice są najczęściej tylko w domyśle (o ile w ogóle istnieją), a tu w przypadku historii o dorosłych ludziach, odgrywają wcale niemałą rolę.
Czyli wychodzi, że tak długie okruchy życia mnie jednak przerastają. Zdecydowanie brak mi na to cierpliwości. Ale wciąż nie tracę nadziei, że ta seria mnie jeszcze zaskoczy. Choć pewnie jeszcze trochę to potrwa ;).
PS. I zaś, same pozytywne komentarze, tylko ja jedna marudzę jak rasowy malkontent. Nie robię tego specjalnie, serio ;).
Re: Umarłam i gniję
Z każdym odcinkiem gniję coraz bardziej, to jest po prostu za dobre!
Nadinterpreatacja zawsze w cenie.