Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

jolekp

  • Avatar
    A
    jolekp 25.08.2014 11:19
    Ach, ta cnotliwa Futaba :)
    Komentarz do recenzji "Ao Haru Ride"
    Bo 4 odcinku i przekraczającej wszelkie granice durnoty akcji pt. „stanął przede mną bez koszulki, więc na pewno dybie na moją cnotę”, stwierdzam, że Futaba albo jest kretynką albo rodzice trzymali ją w piwnicy, żeby jej niewinny umysł nie został skażony widokiem mężczyzny. Albo może ja jestem jakaś patologiczna, skoro widok nagiego męskiego torsu mnie nie peszy. Mam nadzieję, że nie będzie odcinka plażowego, bo co wtedy zrobi biedna Futaba w otoczeniu tych wszystkich bezwstydnych zboków xD
  • Avatar
    A
    jolekp 22.08.2014 17:58
    Usa to twardy chłop, a recenzent przesadza jak rasowy ogrodnik :P
    Komentarz do recenzji "Bokura wa Minna Kawaisou"
    Zacznę od czepiania się pierdół ^^. Usa albo jest największym twardzielem jakiego nosiła ziemia albo ma łapy z azbestu. Nie da się ze stoickim spokojem przyjąć oblania wrzątkiem. Wiem, że to jest zupełnie nieistotny szczegół, ale bardzo mnie to uderzyło, bo wiem jak to bardzo boli. Tego nie da się przyjąć na zasadzie: „Właśnie oblano mnie litrem wrzątku. Nic to. Przykleję plaster i jutro nie będzie po tym śladu.” Uwierzcie mi na słowo – ja to sprawdziłam, żebyście wy już nie musieli ^^
    A co do oceny samego anime. Bo o ile ocenę liczbową uważam za zbyt niską o co najmniej 3 oczka, to już z końcowym akapitem recenzenta (a przynajmniej z jego większością) trudno mi się nie zgodzić:
    Piotrek napisał(a):
    Mamy do czynienia z komedią romantyczną, która nie jest ani śmieszna, ani romantyczna. Niewiele lepiej ocenić mogę elementy okruchów życia, które mimo kilku niezłych scen były po prostu nierealne, przejaskrawione i krótko mówiąc, głupie.

    Że romantycznie nie jest to nikogo przekonywać raczej nie trzeba, sfera uczuciowa nie jest w tym anime specjalnie rozbudowana.  kliknij: ukryte  To, że elementy okruchów życia są nierealne i przejaskrawione też jest raczej oczywiste. I tu dochodzimy do kwestii poczucia humoru, które jest już wybitnie subiektywną sprawą. Nie można autorytatywnie stwierdzić, że coś jest śmieszne lub nie. Nie jestem żadnym ekspertem, ale wydaje mi się, że pisząc o komedii powinno się unikać takich określeń, a raczej próbować opisać jaki typ humoru dominuje, żeby czytelnik miał jakąś szansę przewidzieć czy akurat ta komedia jest dla niego. Zdanie „ta komedia nie jest śmieszna” nie jest specjalnie pomocne, ale już „komedia opiera się na gagach sytuacyjnych z podtekstami seksualnymi” daje jakieś pojęcie o tym czy dany tytuł ma szanse trafiać w mój gust komediowy. Akurat w tej serii od początku wiadomo, że dominującym gatunkiem będzie komedia, a ten romans i okruchy życia to takie dodatki, jak szczypta soli do zupy. Czyli wszystko rozbija się o to, czy taki humor będzie kogoś bawił.
    Mnie Bokura… bawiła średnio, ale jednak bawiła, aczkolwiek przyznaję, że nie jest to ten typ humoru, przy którym bym się zaśmiewała do łez. Podsumowując – dla mnie było średnio, ani nie był to jakiś szczególny syf (w końcu dałam radę obejrzeć całość ;)), ani żadne arcydzieło. Nie jest to też tytuł, który bym jakoś szczególnie polecała. Co nie zmienia faktu, że recenzja jest zdecydowanie zbyt ostra, a recenzent zbyt chętnie wypowiada własne opinie jako prawdę obiektywną (np. że widz (w domyśle każdy) życzy bohaterom wszystkiego najgorszego – wystarczy tylko jedna osoba przeciwnego zdania, by obalać tezy tego typu).
  • Avatar
    jolekp 21.08.2014 12:13
    Komentarz do recenzji "Zankyou no Terror"
    No tak. Zwłaszcza jak się dostaje limit czasowy do wybuchu, to jest ta chwila czasu, żeby znaleźć odpowiednią wersję mitu, przeczytać ją sobie, znaleźć analogię do obecnej sytuacji i jeszcze zdążyć zareagować. Dla mnie w tym momencie granica przesady w kreacji tej postaci została przekroczona. Ale ja zwyczajnie mam alergię na przesadzonych geniuszy, jeśli ktoś to lubi, to nie będzie mu to przeszkadzało.
    Dla mnie detektyw powinien być inteligentny i mieć zdolności analityczne, czyli umieć szybko pokojarzyć fakty, powiązać je ze sobą i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Ale nie musi przy tym być omnibusem i posiadać wszelkiej wiedzy dostępnej ludzkości. I tak – nawet w anime można znaleźć przykłady takich detektywów, którzy po prostu kojarzą, a niekoniecznie wiedzą wszystko.
  • Avatar
    jolekp 21.08.2014 08:45
    Re: Prawdopodobnie najbardziej niedoceniona seria roku 2014
    Komentarz do recenzji "Nobunaga Concerto"
    A np. tak, że wszędzie jest cicho na temat tego anime i jedyne komentarze jakie można znaleźć to „Boże, znowu Nobunaga”.
  • Avatar
    jolekp 20.08.2014 21:58
    Komentarz do recenzji "Zankyou no Terror"
    Wybacz, ale to, że ty coś znasz nie czyni jeszcze z niczego powszechnej wiedzy. Mit w ogólnym zarysie znam i ja (o szyfrze w życiu nie słyszałam), ale tam rzecz się rozbiegała o szczegóły i odwołania do kilku różnych wersji tego mitu. Gdyby to było takie zwyczajne, to wpadłby na to każdy podrzędny policjant, a nie tylko wielki pan detektyw. Moim zdaniem jest to co najmniej naciągane. Tutaj sprawa nie dotyczy tylko inteligencji i umiejętności łączenia faktów, ale wymaga konkretnej wiedzy na dany temat. Inna sprawa skąd ci cali „terroryści” mieli pewność, że policja to rozgryzie, bo w końcu chyba chcieli zostać znalezieni (a przynajmniej tak zrozumiałam), ale to akurat luka, która ma szanse się wyjaśnić.
  • Avatar
    jolekp 20.08.2014 19:40
    Komentarz do recenzji "Zankyou no Terror"
    Albo policjant,  kliknij: ukryte  i aż się boję pomyśleć co jeszcze. Wszak to z pewnością podchodzi pod standardowe wyszkolenie policjanta.
    Aczkolwiek mimo wszystko ogląda się to całkiem przednio, choć przyznam, że od momentu pojawienia się tej  kliknij: ukryte  podoba mi się jakby mniej.
  • Avatar
    A
    jolekp 20.08.2014 10:33
    Prawdopodobnie najbardziej niedoceniona seria roku 2014
    Komentarz do recenzji "Nobunaga Concerto"
    Taka niepozorna seria, a takie zaskoczenie.
    Przyznam szczerze, że z historią jest mi nie po drodze, a z historią krajów innych niż ojczysty tym bardziej, dlatego wstyd się przyznać, ale zanim poznałam anime, nazwisko Oda Nobunaga było mi zupełnie obce. Nie będę się zatem wypowiadać na temat tego ile wspólnego ma ta adaptacja z prawdą historyczną. Ale mogę powiedzieć jedno – to jest dobre. Po 5 odcinkach czuję się naprawdę zaciekawiona, co jest dla mnie zaskakujące tym bardziej, że raczej nie gustuję w takich gatunkach.
    Główny bohater bywa irytujący i wymaga sporo cierpliwości od widza  kliknij: ukryte , ale już po kilku odcinkach wyrabia się na tyle, że można go polubić, a fabuła daje mu duży potencjał do dalszego rozwoju.
    Co do grafiki. No cóż, trzeba przyznać, że postaci poruszają się… dziwnie, ale to urok animacji rotoskopowej. Mnie osobiście dużo bardziej przeszkadzają totalnie martwe twarze bohaterów i redukcja mimiki do zupełnego minimum. Aczkolwiek nie można powiedzieć o grafice, że jest brzydka. Tła są naprawdę bardzo ładne, a kilka momentów wręcz mnie zachwyciło.
    Szkoda, że jest takie małe zainteresowanie tą serią, pewnie większość osób odrzuciło ją jako „kolejne anime o Nobunadze, zieeew”. Dla mnie osobiście jest to, jak dotąd, największe odkrycie tego roku.
  • Avatar
    jolekp 18.08.2014 22:41
    Re: Love Love Stage
    Komentarz do recenzji "Love Stage!!"
    No teraz toś przegięła. Gdzież ty w tym nieszczęsnym Haikyuu gejostwo dostrzegła? :D
  • Avatar
    jolekp 1.08.2014 16:43
    Komentarz do recenzji "Love Stage!!"
    Fakt, to mi się nie zdarzyło xD. Prawdopodobnie tam chodziło o podkreślenie wyjątkowej urody oczu Izumiego w przegiętym kolorze, które były jedynym wyróżniającym się elementem jego wyglądu – poprzez zdjęcie okularów odsłaniały się w pełnej krasie i porażały Ryoumę miażdżącą mocą swego piękna ^^. Jest to w sumie dość debilne wytłumaczenie, bo w końcu przez okulary też widać oczy, ale nie widzę innego sensu tej sceny.
    Trochę przykry jest fakt, że to anime (w sumie nie tylko to) promuje takie powierzchowne patrzenie na drugiego człowieka – tylko piękni zasługują na uczucie. Po trzykroć gromkie hurra! na cześć brzydali! :)
  • Avatar
    jolekp 31.07.2014 21:43
    Komentarz do recenzji "Love Stage!!"
    Ryoumy też nie lubię, ale nawet nie umiem sprecyzować czemu, jakoś tak ogólnie za całokształt. A tak już btw, to mnie osobiście własna matka nie poznaje jak zdejmę okulary, więc chyba coś w tym jest xD
  • Avatar
    jolekp 20.07.2014 14:51
    Re: Bardzo ciekawie się zapowiada
    Komentarz do recenzji "Love Stage!!"
    Mnie tam chyba i tak najbardziej dobił fakt,  kliknij: ukryte  xD
  • Avatar
    jolekp 20.07.2014 14:13
    Re: Bardzo ciekawie się zapowiada
    Komentarz do recenzji "Love Stage!!"
    Ja też nie wytrzymałam i zapoznałam się z mangą i w sumie teraz trochę żałuję, czuję, że znacznie lepiej by mi się oglądało bez porównania z pierwowzorem. Już drugi odcinek mniej mi się podobał (napchali tam dużo rzeczy, których w mandze nie było, ale to pewnie przez to, że chcieli skończyć odcinek w tym konkretnym momencie). Szczerze mówiąc, ciekawi mnie gdzie mają zamiar zakończyć anime :).
    Oczywiście, że tamakara miała w wielu kwestiach rację, jednak to co zobaczyłam w mandze nie zniechęciło mnie na tyle, by porzucić oglądanie. Gorszy syf się już czytało ;). A tak poważnie, to ja nie czytam/oglądam yaoi dla jakiejś rozbudowanej, oryginalnej fabuły. Wystarczają mi sympatyczni bohaterowie, trochę fajnego humoru i brak poczucia, że oglądam/czytam gej­‑porno ;). To wszystko (w mniejszym lub większym stopniu) dostałam, więc czuję się usatysfakcjonowana.
    PS.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    jolekp 19.07.2014 13:15
    Re: Tst...
    Komentarz do recenzji "Glasslip"
    Jak dla mnie to to całe  kliknij: ukryte  jest jedynym interesującym elementem w tym anime. Gdyby to miały być zwykłe okruchy życia z tym koszmarnym wielokątem romantycznym (który nie wiedzieć czemu ostatnio wciskany jest wszędzie, gdzie się da), to na pewno nie wytrwałabym. Aczkolwiek, na nic genialnego się nie nastawiam, bo da się tam zepsuć jeszcze tak wiele, że może z tego wyjść spektakularna kupa, ale mam cichą nadzieję na kawałek fajnego dramatu.
    Natomiast jeśli chodzi o bohaterów, to całkowicie się z tobą zgadzam :).
  • Avatar
    jolekp 12.07.2014 14:05
    Re: Bardzo ciekawie się zapowiada
    Komentarz do recenzji "Love Stage!!"
    Miałam ostatnio prawie miesięczny maraton z (w większości) nędznej jakości gejowskimi mangami, więc jestem bardzo uodporniona i na prawdę niewiele rzeczy mnie już odstręcza. Co ciekawe, w yaoi nie przeszkadzają mi rzeczy, które dyskwalifikowałyby w moich oczach klasyczne shoujo. Taki ze mnie hipokryta :)
  • Avatar
    jolekp 12.07.2014 10:30
    Re: Bardzo ciekawie się zapowiada
    Komentarz do recenzji "Love Stage!!"
    Mnie również bardzo spodobał się początek i jeśli taka tendencja się utrzyma to zapowiada się bardzo sympatyczny i zabawny seans. Tak że, wbrew ostrzeżeniom tamakary jestem raczej optymistycznie nastawiona. Poza tym pełnosezonowych (o ile można tak powiedzieć, skoro ponoć ma być tylko 10 odcinków) anime yaoi nie ma znowu aż tak dużo, żeby można było wybrzydzać. Mam nadzieję, że przy takiej długości nie da się dużo zepsuć ;).
    Z kolei kreska niezbyt przypadła mi do gustu, ale do każdej da się przyzwyczaić. Za to główny bohater jest zdecydowanie zbyt uroczy :).
    Nie wiem jak inni, ale ja już nie mogę się doczekać następnego odcinka.
  • Avatar
    A
    jolekp 1.06.2014 22:59
    Łyżka dziegciu
    Komentarz do recenzji "Ima, Sokoni Iru Boku"
    Chyba będę bardzo odosobniona w tej opinie, ale jest to chyba największe rozczarowanie jakie mnie spotkało w moim doświadczeniu z japońskimi animacjami.
    Jeszcze chyba nigdy w życiu się tak nie wynudziłam. Prawdopodobnie jest to po części moja wina, bo podeszłam do tego anime z naprawdę dużymi oczekiwaniami. Lubię dramaty, lubię wojenną tematykę, od czasu do czasu lubię się psychicznie sponiewierać. I po zapoznaniu się z recenzją i komentarzami, tego się właśnie spodziewałam. Liczyłam na jakiś wstrząs, na to, że to anime postawi mi jakieś pytania, zmusi do jakichś refleksji. No i niestety, skończyłam to anime z uczuciem, że nic się nie zmieniło i że w sumie były lepsze sposoby na zagospodarowanie tych pięciu godzin, ale do samego końca miałam nadzieję, że coś się jeszcze odmieni i okaże się, że jednak było warto. Moim zdaniem nie było.
    Cała historia w ogóle mnie nie porwała. Moim zdaniem, główny problem leży w postaciach. Jeśli oglądam dramat, to żeby się na nim wzruszać, los bohaterów MUSI mnie chociaż trochę obchodzić. A tu główna para mnie irytowała, a cała reszta była mi obojętna. Zatem trudno mi się było przejąć sytuacją, skoro zupełnie mi zwisało, co się stanie z bohaterami. Tyle.
  • Avatar
    A
    jolekp 23.05.2014 12:40
    Komentarz do recenzji "Bakuman"
    Jakoś ostatnio mam fazę na powroty do dawno wstrzymanych serii. Tym razem padło na Bakumana. Nie żałuję. Anime to z pewnością nie jest idealne, ma swoje wady, ale mimo wszystko wciągnęło mnie bez reszty i oceniam je dość wysoko.
    Głównym powodem, dla którego wcześniej zaniechałam seansu była absurdalność wyjściowego pomysłu. Całe to „ja umiem wymyślać historie, ty ładnie rysujesz, olejmy szkołę, zróbmy mangę, bądźmy sławni i bogaci” mnie zupełnie nie przekonało i wydawało mi się przerażająco naiwne. Inna sprawa, że dosyć szybko przestało mi to przeszkadzać :).
    Z bohaterów najbardziej polubiłam Takagiego – był dla mnie naprawdę pozytywnym zaskoczeniem. Niesamowicie sympatyczna postać, z pasją i fajnym charakterem. Taki niby zwykły chłopak, którego można by spotkać wszędzie. Takie postaci lubię najbardziej :). Gorzej sytuacja przedstawia się z Mashiro, który bywał momentami tak egoistyczny, że miałam ochotę palnąć go w łeb. Chwilami wyglądało to tak, jakby tworzenie mangi samo w sobie wcale nie było jego marzeniem, a jedynie sposobem do osiągnięcia innego celu. No i nie podobało mi się, że momentami był wobec Takagiego drastycznie niesprawiedliwy.
    Z innych postaci, miałam duży problem z przyzwyczajeniem się do Nizumy. Jego „małpie” zachowanie niesamowicie mnie irytowało. Zupełnie nie rozumiem tego, dlaczego każda postać, która jest geniuszem w jakiejś dziedzinie musi jednocześnie być jakimś skrajnie ekscentrycznym psycholem. Ale też pozytywnie zaskoczył mnie jego charakter, bo spodziewałam się że będzie jakimś zarozumiałym bufonem, a okazał się bardzo przyjacielski. Tak że koniec końców, nawet jego udało mi się polubić.
    Bardzo udaną postacią był też edytor Hattori, który idealnie spisywał się w swojej roli mentora i opiekuna.
    O wątku „romantycznym” nie będę się specjalnie rozpisywać, bo jaki on jest każdy widzi i wiele osób już o nim pisało.  kliknij: ukryte 
    Sam wątek tworzenia mangi był pokazany naprawdę ciekawie, dowiedziałam się z niego wielu rzeczy, o których nie miałam wcześniej pojęcia. Jeśli cały ten proces naprawdę tak wygląda, to należy tylko podziwiać mangaków, że dają radę :). Trzeba mieć chyba ogromną pasję, żeby wykonywać taki zawód.
    Od strony wizualnej „Bakuman” prezentuje się raczej przeciętnie, ale też nie jest to seria, która wymagała by jakichś graficznych fajerwerków. Jedyne co mnie dość drażniło to to, że postaci nienaturalnie często miały zamknięte jedno oko.
    A tak już całkiem na marginesie. Zauważyłam, że duża część serii przy których recenzenci i komentujący narzekają na nudę, niesamowicie mi się podoba i wciąga mnie bez reszty. Chyba zacznę takie stwierdzenia traktować jako rekomendację :).
    A teraz nie pozostaje mi już nic innego, jak sięgnąć po kolejny sezon :).
  • Avatar
    jolekp 19.05.2014 20:37
    Komentarz do recenzji "NANA"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    jolekp 19.05.2014 12:38
    Komentarz do recenzji "Neon Genesis Evangelion"
    Co kto lubi. Mnie np. dużo bardziej drażnią postaci takie jak Kiritsugu albo Kougami z „Psycho­‑Passa”. Bohater w stylu „powstrzymam przemoc jedynym sposobem jaki znam – więcej przemocy!” budzi we mnie dreszcze, tak samo jak te wszystkie tsundere, o których już pisałam (albo ci – bo mężczyźni z takim charakterem też się zdarzają, jak np. Kyou z „Fruits Basket” albo jeden z głównych bohaterów z „Nagi no Asukara”). Było pewnie też paru innych gorszych, ale nie chce mi się wytężać, żeby sobie ich przypomnieć :). I tak to już spory offtop :)
  • Avatar
    A
    jolekp 19.05.2014 12:32
    Komentarz do recenzji "NANA"
    Do tego anime podchodziłam już jakiś czas temu, ale wtedy zaniechałam po 6 „powtórkowym” odcinku. Teraz, po półtorarocznej przerwie, wróciłam do niego bez szczególnego entuzjazmu i zostałam, w dużej mierze, oczarowana. Ale również rozczarowana.

    Anime to w przeważającej części jest romansem, ale właściwie żaden z pokazanych tu wątków romantycznych mnie nie przekonał.
     kliknij: ukryte 
    Związek drugiej Nany przypomina za to bardziej uwielbienie fanki do idola. Jej przywiązanie do Rena jest momentami dość przerażające.

    Drugą rysą na moim odbiorze serii jest fakt, że głównymi bohaterkami są kobiety. Nie wiem dlaczego, ale kobiece bohaterki w ogóle do mnie nie przemawiają. Aczkolwiek na początku wydawało mi się, że nie będzie tak źle i że może nawet się do nich przekonam. Hachi okazała się w całej tej swojej dziecinnej naiwności zaskakująco urocza i stanowiła całkiem niezły element komediowy (przynajmniej na początku). Natomiast potem przeszła moje najśmielsze oczekiwania, okazując się być typem kobiety, którego najbardziej nie trawię.  kliknij: ukryte Z pozostałych postaci największą sympatią darzyłam Shoujiego  kliknij: ukryte , a potem Shina. Szkoda, że tak bardzo zmarginalizowano jego postać, bo z chęcią dowiedziałabym się więcej o jego przeszłości. Bardzo lubiłam też duet przyjaciółki Nany i jej chłopaka – byli taką ostoją normalności, oddechem od tych wszystkich dysfunkcyjnych związków.

    I taka już marginalna kwestia, ale w sumie dosyć rzucająca się w oczy. Duża część fabuły dotyczy zespołu muzycznego i jego drogi do kariery, a tak naprawdę przez całe 47 odcinków słyszymy w zadadzie jedną ich piosenkę, graną w kółko do znudzenia. I kilka utworów Trapnest (które notabene podobały mi się bardziej), ale też niezbyt dużo. A ja narzekałam przy „Becku” na małą liczbę utworów… Drugą sprawą, która mi „zgrzytała” przy tym wątku była kwestia mediów.  kliknij: ukryte 
    Po przeczytaniu mojego przydługiego komentarza, można by odnieść wrażenie, że to anime mi się nie podobało. Ale o dziwo było wręcz przeciwnie. Mimo wszystko ogląda się to bardzo dobrze, historia naprawdę mnie wciągnęła i zostawała ze mną nawet po wyłączeniu odcinków, a to dla mnie dużo znaczy przy oglądaniu. Aczkolwiek, nie ukrywam, że czuję po jego obejrzeniu naprawdę spory niedosyt.
  • Avatar
    A
    jolekp 19.05.2014 11:57
    Komentarz do recenzji "Neon Genesis Evangelion"
    Oglądając Evangeliona można fajnie zaobserwować rozwój technologiczny jaki nastąpił w przeciągu tych dwudziestu lat. Zazwyczaj twórcy filmów dziejących się w przyszłości wznoszą się na wyżyny swojej kreatywności, próbując wymyślić jakieś kosmiczne technologie, które ich zdaniem będą wtedy codziennością. Tutaj natomiast ewidentnie dostajemy świat lat dziewięćdziesiątych i gdyby nie było to wyraźnie wspomniane, nikt nie domyśliłby się, że jest inaczej. Shinji słucha walkmana na kasety magnetofonowe, w szkole jest telefon na żetony, komórki wyglądają jak małe cegłówki itp. Ciekawa sprawa. Ale to tylko tak na marginesie.
    Co do samej serii, to w dużej mierze popieram zdanie Avellany zawarte w recenzji. Początek oglądało mi się rewelacyjnie, od razu się wciągnełam i szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że seria o mechach może mi się aż tak spodobać. Być może to moja nadinterpretacja, ale wydaje mi się, że twórcy Code Geassa w kilku miejscach mocno inspirowali się Evangelionem ;). Ale tak mniej więcej od 20 odcinka zaczęłam się nudzić i tak naprawdę zmusiłam się do obejrzenia do końca.
    Miałam troszkę obawy dotyczące bohaterów, bo już na długo przed rozpoczęciem oglądania spotykałam się z opiniami, że Shinji jest najgorszym bohaterem w historii anime, beksą, ciamajdą i emo do kwadratu itp. itd. A dostałam nieśmiałego czternastolatka, który zachowuje się jak… nieśmiały czternastolatek. Wszystkie jego zachowania w mojej opinii były jak najbardziej prawdopodobne, a wszelkie załamania usprawiedliwione okolicznościami i jego charakterem. Naprawdę widziałam wielu gorszych bohaterów. Za to do samego końca niezmiernie irytowała mnie Asuka, ale może to przez to, że nie lubię postaci, które mają w sobie choćby mały procent z tsundere. Taki typ bohatera zwyczajnie mnie drażni.
    Moim zdaniem to anime jest naprawdę świetną przygodówką i trochę szkoda, że usiłuje być czymś więcej, bo moim zdaniem jest to zupełnie niepotrzebne. Ale z drugiej strony, gdyby nie to, dziś pewnie nikt by już o nim nie pamiętał :).
  • Avatar
    jolekp 12.05.2014 23:57
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!!"
    Tylko, że oni nie są światowej klasy siatkarzami, a tylko szkolnym klubem sportowym, więc granie w okularach nie powinno być aż tak szokujące. (Nie spodziewałam się, że wywołam aż taką rozbudowaną dyskusję :P)
    To mi się właśnie w tym anime najbardziej podoba – w końcu szkolny klub sportowy gra tak jak powinien grać szkolny klub sportowy i „supermocą” jest umiejętność wykonania serwisu z wyskoku, a nie jakiś „Młot Thora” czy inny magiczny syf…
  • Avatar
    A
    jolekp 9.05.2014 21:33
    Jak sinusoida :)
    Komentarz do recenzji "Monster"
    Mam bardzo mieszane odczucia względem tego anime. Z pewnością było bardzo dobre, ale nie mogłabym z czystym sumieniem nazwać go genialnym. Było w nim wiele elementów, które bardzo mi się podobały, ale również takie, które mnie nie przekonały do końca.
    Pierwszym zarzutem jest to, że mimo wszystko nie uniknięto kilku mniej lub bardziej poważnych dziur fabularnych  kliknij: ukryte , a to moim zdaniem w kryminale nie powinno się zdarzyć.
    Kolejna rzecz. Jest w tym serialu mnóstwo niesamowicie wciągających momentów. Ma on niestety bardzo denerwującą tendencję do porzucania wątku w najbardziej emocjonującym momencie i przenoszenia się na inny, zdecydowanie mniej interesujący, zupełnie znienacka. Tak było np. z przedłużającym się w nieskończoność (zupełnie bez potrzeby, bo niczemu to nie służyło) wątkiem na Uniwersytecie Monachijskim. A już szczytem wszystkiego były umieszczone pod koniec serii odcinki o Ewie i jakimś facecie, którego imienia nawet nie pamiętam  kliknij: ukryte . Czułam wtedy niemalże agresję i miałam ochotę te odcinki zwyczajnie ominąć. Ten serial jest jak sinusoida – odcinki niesamowicie interesujące przeplatane są momentami skrajnej nudy i przestoju, co przy tak długiej serii potrafi zmęczyć.
    Ostatnią sprawą, która mi się nie podobała, to ostateczna konkluzja dotycząca Johana.  kliknij: ukryte 
    Natomiast bardzo podobał mi się koniec. Lubię takie przewrotne zakończenia.
    Ale mimo tego wszystkiego, seria mi się bardzo podobała. Miała bardzo nietypową fabułę jak na anime (w ogóle cały serial sprawia mało „japońskie” wrażenie ;)) i mimo tych paru rzeczy, które mnie nie przekonały, oglądało się go dość dobrze. Z pewnością jest to rzecz, która się wyróżnia.
    Co ciekawe, jest to chyba jedyna seria, którą widziałam, w której główny bohater przez chyba 1/3 odcinków (jak nie więcej), w ogóle nie pojawia się na ekranie ;).
  • Avatar
    A
    jolekp 7.05.2014 22:09
    Przednia zabawa :)
    Komentarz do recenzji "Kamigami no Asobi"
    Moja wypowiedź może być nieskładna, gdyż nie pozbierałam jeszcze wszystkich członków z podłogi. Nie wierzę, że oni tak na poważnie, to musi być parodia.
    Pierwszy odcinek mnie poraził. A dokładniej to zmiażdżyła mnie moc fanserwisu Apollona i jego absolutnie przecudowna transformacja rodem z „Czarodziejki z Księżyca”. Jakież to wszystko jest durne! Te wszystkie kwiaty, kwiatki, kwiatuszki i jeszcze więcej kwiatków. Ale w tym szaleństwie chyba jest metoda, bo bawiłam się przednio i jak tak dalej pójdzie, to nie będę mieć problemów z wciągnięciem całej serii. Troszkę przeraziła mnie ilość biszów na metr kwadratowy. Iluż ich tam było – dziesięciu (a wygląda na to, że to jeszcze nie wszyscy)? Trochę mi zejdzie nim ich wszystkich spamiętam. Ale za to Yui wydaje się przekraczać średni poziom IQ bohaterki haremówki, co też stanowi jakiś plus.
    No tego tom się nie spodziewała – takie wielki nic, a tak cieszy. Aż strach się bać, co będzie dalej xD.
  • Avatar
    A
    jolekp 6.05.2014 18:39
    Od rozczarowania do szczerego zachwytu :)
    Komentarz do recenzji "Beck"
    Na początek coś z zupełnie innej beczki. Co było nie tak z tym psem? Wyglądał jak nieudany eksperyment doktora Frankensteina. W komedii można by to zaakceptować, ale jakoś pies w gaciach z dalmatyńczyka nie mieści się w moim rozumieniu serii realistycznej. Trochę mnie to rozpraszało. Ale to w sumie zupełnie nieistotne.
    Przejdźmy zatem do rzeczy (ostrzegam, że dużą część będzie stanowiło długie i nudne wylewanie żali :P).
    Początek był bardzo zachęcający. A potem nastąpiło straszne rozczarowanie. Pierwszą połowę anime (tak mniej więcej do 10 odcinka) wspominam jako drogę przez mękę. Mam wrażenie, że  kliknij: ukryte , cała fabuła się zatrzymała. Bardzo nie lubię sytuacji opartych na nieporozumieniu (to morduje fabułę tępym widelcem), a to jeszcze dodatkowo strasznie długo się ciągnęło. Moim zdaniem można było załatwić to szybciej. Tym sposobem, zamiast anime o nowo utworzonym zespole otrzymujemy kilkuodcinkową etiudę o Koyukim i jego życiu codziennym – nauce pływania, przenoszeniu kartonów z pornosami, przemykaniu na koncerty w przebraniu Eskimosa (ach, ta fantazja xD). Szkolne zawody pływackie dostały calutki odcinek! I byłoby to może do zniesienia, gdyby Koyuki był charyzmatycznym czy budzącym sympatię bohaterem, a nie ofiarą losu, która daje się gnoić wszystkim po kolei (w tym nic nieznaczącym postaciom z trzeciego planu). Ta część anime była dla mnie naprawdę dużym rozczarowaniem i bardzo męczyłam się z oglądaniem. Wytrwałam tylko dzięki niepoprawnej miłości do gitary (i gitarzystów :D). I dobrze się stało.
    Bo od momentu skompletowania zespołu anime przechodzi kompletną metamorfozę. Noż – nie można było tak od razu? ;) Zwłaszcza sceny z festiwalu były niesamowicie ekscytujące. Aż zachciało mi się iść na koncert :). Tym bardziej, że muzyka Becka jest jak najbardziej w moim guście, choć trzeba przyznać, że klimatem bliżej jej do lat 90. niż do dzisiejszych zespołów (ale w żadnym wypadku nie jest to zarzut). Szkoda, że utworów było tak mało.  kliknij: ukryte 
    Jeśli chodzi o bohaterów, to muszę przyznać, że długo nie mogłam się do nich przekonać. Ale wraz z rozwojem akcji bardzo ich polubiłam i mocno im kibicowałam. Nawet Koyukiemu udało się u mnie zapunktować,  kliknij: ukryte  Nie udało mi się zaakceptować tylko pana Saitou – był tak niesamowicie odpychający, że do samego końca wzbudzał we mnie tylko obrzydzenie.
     kliknij: ukryte  I, zupełnie dla mnie nieoczekiwanie, czuję wielki niedosyt. Chciałabym więcej, dużo więcej :).
    Co do grafiki i animacji – to nie jest aż tak różowo, jak opisał to recenzent. Widać dużą oszczędność studia – zdarza się, że gra to kilka zapętlonych w kółko ruchów. Zbyt często też w ogóle nie widać zespołu podczas gry – zamiast tego mamy przyjemność obserwować nieruchome kadry z pustą ulicą, księżycem w pełni albo światłem odbijającym się w wodzie, z podłożoną w tle piosenką.
    Tak więc, podsumowując, ogólne wrażenia mam bardzo dobre. Szkoda tylko, że początek był tak niemrawy, ale ciąg dalszy zrekompensował mi to z nawiązką :).