Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Kaname-chan

  • Avatar
    Kaname-chan 1.03.2012 21:54
    Re: Kilka mądrych tekstów 4/10
    Komentarz do recenzji "Ostatni strażnik magii"
    Oprócz tego, że uśmiałam się czytając ten komentarz to w dodatku w pełni się z nim zgadzam. Nie umiałabym tak dobrze jak autor powyższego komentarza oddać rozczarowania, jakie spotkało mnie po obejrzeniu anime. Oczywiście doceniam jego aspekty wizualne i pewne elementy fabuły, ale to zdecydowanie za mało, by się zachwycić całością. Pewnie dla tych, którzy mieli styczność z mangą obejrzenie nie będzie stratą czasu, ale reszta odbiorców może poczuć się lekko zdezorientowana.
  • Avatar
    A
    Kaname-chan 25.02.2012 16:27
    Bardzo miłe
    Komentarz do recenzji "Rushuna - wystrzałowa wojowniczka"
    Sympatyczna, ciepła i zabawna seria przy której można odpocząć i nabrać optymizmu. Bohaterowie potrafią w pewnej części wyłamać się schematom, pokojowe przesłanie oraz występująca tu i ówdzie golizna nie są nachalne, i tak jak w przypadku recenzenta nie obraziłabym się na kontynuację Rushuny.
  • Avatar
    A
    Kaname-chan 3.01.2012 21:20
    Wszystko co kocham
    Komentarz do recenzji "Stalowy alchemik: misja braci"
    Ten tytuł sytuuje się na pierwszym miejscu mojej listy anime. Genialna historia, genialne projekty postaci, muzyka i oprawa graficzna bez zarzutu. Żałuję, że historia musiała się już zakończyć, a z drugiej strony cieszę się, że mogłam spędzić przy niej tak długi czas. Gorąco polecam Stalowego Alchemika wszystkim tym, którzy jeszcze nie mieli z nim nic do czynienia.
  • Avatar
    A
    Kaname-chan 20.04.2011 15:43
    Komentarz do recenzji "Air"
    Cudowna kreska, wyraziste kolory i letni klimat, za którym bardzo tęsknię. Jedyna rzecz, która w pewnym momencie wzbudziła we mnie lekką irytację to fakt, że główny bohater niefortunnie natrafiał na same problematyczne osoby, które nijak nie mogły z kolei zaradzić jego problemowi. A tak, urzekło mnie wszystko włącznie z muzyką. Byle do lata.
  • Avatar
    A
    Kaname-chan 25.06.2010 21:32
    Że co i że jak?
    Komentarz do recenzji "Allison to Lillia"
    Lekko i przyjemnie? Tak, ale tylko czytając recenzję. Litania mojego niezadowolenia prawdopodobnie przekroczyłaby dozwolony zakres komentarza, dlatego ograniczę się do tylko istotnych kwestii. Bohaterowie – papierowi, sztuczni, przewidujący, potraktowani po macoszemu (nie wspominając o szybko pojawiających się jak i tak samo szybko znikających wrogach). Fabuła – rany boskie, ta lekkość owego „dzieła” przejawiająca się w mało logicznych (jak słusznie już wspomniał o tym kolega pode mną) i nierzadko niewytłumaczalnych sytuacjach powodowała u mnie znudzenie, czasem zdumienie, raz wybuch niekontrolowanego śmiechu. I tak, zgadzam się całkowicie z Altramertesem w poruszonym przez niego ciążowym zdarzeniu, które kompletnie rozłożyło mnie na łopatki. Rozumiem, że każdy ma prawo do własnej drogi życiowej, ale zatajenie ciąży przed drugą osobą jest wielce nie fair, bo wygląda na to, że spodziewanie się swojego dziecka jest przeszkodzą w drodze do szczęścia. A zdaje się, że nikt w tym przypadku nie był w pełni szczęśliwy – Wil, bo nie wiedział o córce, bo nie mógł jej potem wyznać, że jest jej ojcem; LiL, bo uważała, że ojciec nie żyje, bo żal było jej samotnej matki, która wzdycha do jakiegoś majora; Allison, bo musiała długi czas ukrywać całą prawdę, a przez to cały czas się kontrolować… Jeśli chodzi o sam koniec – nigdy nie byłam tak szczęśliwa, że mam jakąkolwiek serię za sobą. I to tyle. Rzeczywiście anime jest mało wymagające, ale nie mam pojęcia komu miałabym je polecić, bo lepiej zaoszczędzić czas na inne rzeczy.
  • Avatar
    A
    Kaname-chan 6.04.2010 19:39
    Tosiek ponad wszystko
    Komentarz do recenzji "Bleach: DiamondDust Rebellion The Movie 2"
    Szału nie ma. Gdyby nie mój ulubiony Tosiek, możliwe, że zmieniłabym kanał. Pomijam niewyobrażalną i początkowo nieco nierealną siłę wewnętrzną, zewnętrzną Tosieńka, lecz to akurat najmniej mi przeszkadzało. To, co nieustannie drażniło moje oko to Ichigo i jego moralizatorskie zapędy. Może gdyby jego pouczenia przybrały odrobinę subtelniejszy wyraz, może wtedy nie zwróciłabym na to uwagi. A tak nawet puściły mi nerwy, że jednak mimo całej ferajny Seireitei tylko pomarańczowy mógł zadać ostateczny cios dziwnej kreaturze wziętej z innej bajki. Ok, rozumiem, główny bohater, niech będzie, ale i tak mnie się to nie podoba. Ubolewam też nad tragiczną kreską Matsumoto.

    Cóż, siódemka. Naciągana.
  • Avatar
    A
    Kaname-chan 10.03.2010 20:49
    Lovely Risa
    Komentarz do recenzji "Lovely Complex"
    Do obejrzenia zachęciły mnie pierwsze linijki tekstu, tam na samiutkiej górze pod głównym obrazkiem serii. Wysoka ponad miarę dziewczyna… Hm, musiałam sprawdzić cóż to za gigantyczne monstrum. Choć sama mam prawie 170 cm wzrostu, a Risa niewiele ponad, moja miłość do głównej bohaterki spadła jak grom z jasnego nieba i pozostała do samego końca. To porozumienie jakie nawiązało się między nami od pierwszego odcinka nie pozwala mi obiektywnie spojrzeć na całość i wcale tego nie żałuję. Rozumiałam Risę, że znaleźć osobnika płci przeciwnej minimum równego wzrostem, który mógłby w dodatku zostać potencjalnym narzeczonym jest niezwykle trudno i graniczy to z cudem. W moim przypadku, otoczeniu, losie, fatum, przeznaczeniu tak właśnie jest. Ale wracając do anime, jedyne, co było mnie w stanie wyprowadzać z równowagi to beznadziejne, naiwne i niedomyślne zachowania Otaniego, któremu szczerze życzyłam przez wszystkie odcinki, aby żył sobie dalej w tej błogiej nieświadomości, bo Risa zasługuje na kogoś lepszego. O ile można było na początku grać tępego i nierozumnego chłopca, to w kolejnych odcinkach miałam ochotę wziąć monitor i wyrzucić za okno. Bo tak długo rozciągniętej w czasie niedomyślności jeszcze nie miałam okazji obserwować. I jeszcze to późniejsze czajenie się… Czy ja to skądś znam…? Ech, podła autopsja. Płaczliwość Risy nie uważam jako element wadliwy serii, jak wiadomo miłość nie wybiera, miłość to bardzo silny bodziec emocjonalny… Dziewczynę uczucie wciągało coraz bardziej z każdym kolejnym dniem, więc nie dziwiłam się częstszym kaskadom łez, potknięciom na chodniku, padaniu w ramiona swoich przyjaciółek i wysłuchiwaniu ich cennych porad na temat relacji damsko­‑męskich. LoveCom to lekka, przyjemna pozycja, którą polecam po cięższych seriach, by odzyskać utracony optymizm lub by go po prostu jeszcze bardziej pogłębić.
  • Avatar
    A
    Kaname-chan 26.02.2010 17:38
    Cel - pal!
    Komentarz do recenzji "Full Metal Panic!"
    Obejrzałam jednym tchem (jeśli w ogóle istnieje takie porównanie) i jestem zdecydowanie na tak. Mimo, że nie należę do fanek mechowych anime to ta pozycja całkowicie zrównoważyła moją niechęć do metalowych kukieł. Wcale, a wcale nie przeszkadzały mi strzały i bitwy za rogiem, bo wszystko to wkomponowane w historię bohaterów stanowiło nieodłączny i nieprzeciągający się w czasie element. Anime godne polecenia.
  • Avatar
    A
    Kaname-chan 25.02.2010 20:36
    Na razie wampirów mam dość...
    Komentarz do recenzji "Vampire Knight Guilty"
    Po pierwszym sezonie miałam mieszane uczucia, ale byłam raczej na tak. Po drugim sezonie cisnęło mi się na usta – wtf?! Co prawda miałam długą przerwę od oglądania animców i tym sposobem padłam ofiarą nieopanowanej nadwrażliwości, bo w pewnych momentach nie mogłam się powstrzymać od wybuchu płaczu. Raz z żalu nad bohaterami, śmiercią jednego z nich, raz ze śmiechu, gdy w nieoczekiwany sposób ujawniają się koligacje rodzinne między głównymi bohaterami. Jednakże gdy opadły emocje, stwierdzam, że niepotrzebnie dałam się im ponieść. Pod koniec główna bohaterka zaczęła mnie zwyczajnie w świecie denerwować. Lata tam i z powrotem, zawsze musi wrzeszczeć i zostać ratowaną, nikomu nie chce przysparzać zmartwień, ale goni nadal i pakuje się w kłopoty zamiast siedzieć na tyłku jak jej przykazano i oddać kamerę na inne postacie, które mają więcej do powiedzenia, a co najważniejsze – do zrobienia. Kaname – jego poważny i smutny wizerunek przemówił do mnie. Zero – aż jego żal, że musiał spędzać tyle czasu z Yuuki ps. „niewyparzona buzia”. Przygarnęłabym tego biedaka po przejściach z wielką chęcią.

    Niektóre sceny po prostu powaliły mnie nieskończonością powtórzonych zagrań z poprzednich odcinków, a szybkie przeskoki między dramatem a komedią całkowicie szargały moje emocjonalne zaplecze. Nie zdążyłam osuszyć ostatnich łez, kiedy na ekran nagle wyskakuje Aido i Niektóre sceny po prostu powaliły mnie nieskończonością powtórzonych zagrań z poprzednich odcinków, a szybkie przeskoki między dramatem a komedią całkowicie szargały moje emocjonalne zaplecze. Nie zdążyłam osuszyć ostatnich łez, kiedy na ekran nagle wyskakuje Aido i wygina moje usta w odwróconą podkówkę.

    Cudowna muzyka. Nie mogę się uwolnić od wpasowanych piosenek przy rozpoczęciu i zakończeniu, jak i pięknego podkładu w czasie odcinków, który chyba w największym stopniu przyczynił się do mojego płaczu niż te pełne dramaturgi wystąpienia postaci.

    Koniec niesatysfakcjonujący. Gdyby jakimś cudem powstał trzeci sezon, chcę zobaczyć jak Zero pakuje kulkę z pistoletu w pannę Yuuki, a póki co trzymam w ręku I tomik mangi. Mam nadzieję, że zawarta w jej ciągu dalszym historia, wcale nie aż taka banalna, zyska więcej w moich oczach niż to, co dane mi było zobaczyć.