Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

kapplakk

  • Avatar
    kapplakk 8.04.2014 08:34
    Re: ja odpadam
    Komentarz do recenzji "Log Horizon"
    hdrn, to Ty samych debili chyba na ulicy spotykasz:) W tych pierszych odcinkach to pół czasu antenowego poświęcony jest tłumaczeniom każdego ruchu, ogląda sie to jak jakąś strategię turową.
  • Avatar
    kapplakk 7.04.2014 17:13
    Re: ja odpadam
    Komentarz do recenzji "Log Horizon"
    ok, w takim razie sprawdzę co będzie dalej w wolnej chwili
  • Avatar
    A
    kapplakk 7.04.2014 09:54
    ja odpadam
    Komentarz do recenzji "Log Horizon"
    Nie wiem, co ludzie widzą w tym anime, dla mnie zbyt „lajtowe”.
    Dziecinni bohaterowie i humor (to napieprzanie z kolanka Akatsugi vs Naotsugu to miałoby być smieszne? sztampa i dziecinada), słaba muza, cienki klimat, fabuła póki co mało interesująca. Właściwie jedyna zaleta to… fantasy.
    Jestem dopiero po kilku odcinkach, ale z tegp co widzę po komentarzach chyba charakter serii nie zmieni się wraz z jej postępem, więc chyba sobie odpuszczę…..??
  • Avatar
    A
    kapplakk 24.03.2014 22:17
    Komentarz do recenzji "Uchouten Kazoku"
    Zakończenie do bani, ale warto obejrzeć.
    Seria inna niż wszystkie, nietypowa, o niecodziennym klimacie.
  • Avatar
    kapplakk 23.03.2014 19:07
    Re: Mind Game
    Komentarz do recenzji "Mind Game"
    Cóż Wam mogę, drodzy panowie, powiedzieć – takie filmy jak Mind Game, Tekkonkinkreet itd. to produkcje, których poziom artystycznej psychodelii jest nie do ogarnięcia przez większość animemaniakowych umysłów i po prostu to była dla Was zbyt mocna jazda.
    Sam film natomiast jest wspaniały i na pewno do niego wrócę niebawem – to jest ten moment, kiedy nie pamiętam już zbyt wiele i kolejny seans będzie bardzo przyjemnym odkrywaniem produkcji na nowo.
    Mind Game na pewno jest godzień polecenia osobom ceniącym w anime niesztampowość, bezkompromisowość i generalnie tytuły wyróżniające się na tle wszechobecnego komercjalnego syfu.
  • Avatar
    R
    kapplakk 18.12.2013 10:53
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Przez szacunek napisłabym z dużej litery słowo 'Czytelnik' w ostatnim akapicie

    Ocena skrajnie różna w porównaniu z poprzednią recenzją, może jednak sprawdzę toto.
  • Avatar
    kapplakk 25.11.2013 12:23
    Re: 3 część
    Komentarz do recenzji "Tamayura ~More Aggressive~"
    Kysz, (jak to fajnie ktoś kiedyś powiedział) bez urazy and obviously don't take it personal, ale czepiasz się:) Poza tym, co innego obejrzeć kolejne serie w odstępach półrocznych czy rocznych, a co innego nadrabiać wszystko na raz i oglądać razem z more aggressive jednym ciągiem. Cała refleksyjność dotyczy wydarzeń, które nie mają nic wspólnego z hitotose (vide poszukiwanie swoich drzewek wiśni), a jeśli już, to i tak jest to wszystko wyjaśnione od początku.
    Ja mam swoje zdanie, Ty masz swoje, szanuję je (dzięki za opinię), ale czego Ty właściwie ode mnie oczekujesz czepiając się tych drobiazgów? Jeśli myślisz, że zmienię swoje poglądy lub tekst recenzji, bo nie spodobał Ci się ostatni akapit – odpowiedź brzmi: nie. Wszystko jest wyłożone precyzyjnie w recenzji, Twoje argumenty mnie nie przekonują, a na Twój komentarz odpowiedziałem tylko dlatego, że sformułowałaś personalny zarzut, iż jestem niepoważny pisząc to czy tamto – bez przesady. Każdy czytelnik zna na tyle siebie i swoje preferencje, że sam podejmie decyzję, czy chce oglądać całość cyklu, czy też skoczyć do ostatniej części. Ja nie napisałem, że proponowany przeze mnie wariant jest jedynie słuszny i że poprzednie części nie są warte obejrzenia, ale nic nie szkodzi, jeśli ktoś obejrzy tylko ostatnią – ponieważ połapie się w fabule i nic takiego wielkiego nie ucieka. Arię też można oglądać od końca, a jak komuś się spodoba, może nawet oglądać prequele po sequelach i nic się nie dzieje. To nie jest Code Geass, wyluzuj.
  • Avatar
    kapplakk 25.11.2013 09:41
    Re: 3 część
    Komentarz do recenzji "Tamayura ~More Aggressive~"
    Ja jednak mam na ten temat inne zdanie i podtrzymuję słowa z recenzji. W 3. części jest najwięcej „mięska” – tu prawie każdy odcinek może mieć swoje przesłanie, w poprzedniej części jednak myślało się pod tym względem raczej o całości, a było dużo odcinków, w których nie mieliśmy wiele treści poza jedzeniem, gotowaniem, zajęciami w szkole itd. Dlatego uważam 3 część za najlepszą, ale to już jest kwestia gustu, może Tobie podobało się co innego, a może po prostu jesteś już znudzona tą serią. Tamayura akurat należy do tych bezpretensjonalnych anime, którymi nie ma obowiązku się zachwycać.

    Dla Ciebie to zlizywanie lukru z ciastka, a dla mnie wyjadanie nadzienia z pączka. Spokojnie można zacząć oglądanie od ostatniej części – sama mówisz, że 3. część zaczęła Cię nudzić i jesteś przesycona, po co więc widz ma się zanudzać maratonem skoro może od razu przejść do sedna – trochę tu jesteś niekonsekwentna. Każdy może podjąć decyzję sam, w zależności od zasobów czasowych i pokładów cierpliwości do tego typu serii. Odnośnie wchodzenia w środek historii –sorry, ale jeśli twierdzisz, że ktoś nie da rady wejść w trzecią część bez znajomości drugiej to uwłaczasz jego inteligencji, zwłaszcza, ze na początku 1. odcinka mamy krótkie wprowadzenie, które zupełnie nieźle wyjaśnia o co chodzi, a sama fabuła całego cyklu nie jest, delikatnie mówiąc, skomplikowana i nie widzę tu żadnego dyskomfortu w pomijaniu poprzednich serii. Jun'ichi Satou pokazuje jak robić rzeczy proste, ale ze smakiem. I ostatnia kwestia – postaci drugoplanowe w 2. części są przedstawione tak skromnie, że oglądanie tylko dla nich poprzedniej odsłony to lekki bezsens. W more aggressive są one kompletnie olane, ale w hitotose tylko pobieżnie przedstawione. Dlatego jeśli ktoś nie ma ochoty na dwa sezony + OAV, może spokojnie obejrzeć ostatnią część i nie widzę w tym nic niepoważnego.
    Jak sobie pomyślę, że ktoś nie dotrwa do more aggressive, bo utknie na poprzednich częściach, to wolę, żeby obejrzał właśnie ostatnią część, o ile ceni sobie refleksyjność ponad „codzienne życie”:)
  • Avatar
    kapplakk 19.11.2013 10:01
    Re: Kolejna spartolona końcówka – niech ktoś mi wytłumaczy bo nie wytrzymam…
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
    Saki akurat jak dla mnie była bardzo głupia, ale w sumie w tej konkretnej serii nie przeszkadzało mi to tak dotkliwie jak w innych. Odnośnie argumentów Budynia, żaden z nich mnie nie przekonał, zwłaszcza pierwszy.
     kliknij: ukryte 
     kliknij: ukryte 


    Cóż, nadal jestem zdania, że anime to ma zbyt wiele usterek aby określać je mianem już nawet nie wybitnego, ale choćby bardzo dobrego.
  • Avatar
    A
    kapplakk 18.11.2013 10:20
    Kolejna spartolona końcówka – niech ktoś mi wytłumaczy bo nie wytrzymam…
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
    Świetne anime, ale… no właśnie, znowu jakieś poważne ale. Który to już raz? Kolejne anime, które będzie dla mnie swoistym fenomenem. Spojrzałem w Internet, wysokie oceny, same ochy i achy. Co jest ze mną nie tak? Czy ja jestem za bardzo wymagający czy po prostu inni ludzie są tacy wyrozumiali? Coś tu jest nie tak…. I to nie tylko ze mną, bo z moją drugą połówką chyba też…
    Chodzi mi oczywiście o część końcową. W zasadzie anime przestało mi się podobać w momencie,  kliknij: ukryte  Ale to nie ważne. Ważne jest to, że oglądanie ostatnich 5­‑6 EPów to był dla mnie czysty masochizm. Motywy standardowe: jak już dobrnąłem do tego miejsca, to skończę itd.
    Bezsens gonił bezsens. Pierdołami nie chce mi się zajmować, skupię się na dwóch kluczowych kwestiach:
    Po pierwsze,  kliknij: ukryte 
    Druga rzecz, której zupełnie nie pojmuję, to sens wydarzeń, które doprowadziły  kliknij: ukryte 

    Odnośnie wykreowanego świata, pomysł bardzo ciekawy, ale trudny do zrealizowania, co było widać, choć nie chcę się czepiać i zbytnio rozwodzić. Rozumiem, że wstręt do technologii „ciemnych wieków” nie pozwalał na używanie na szeroką skalę elektryczności, ale żeby nie mieli chociaż jednego roweru, tylko wszędzie chodzili na nogach… (zimą chociaż sanki odpalali, więc było lżej). Albo używają technologii, albo nie. Badają ludzkie DNA, robią na nim eksperymenty, ale szpital dla ludzi to już musi być średniowieczna szopa – trochę jak dla mnie niekonsekwentne.
    Takich wątpliwych kwestii i wątków widziałem wiele więcej, istotne jest jednak dla mnie pytanie: nad czym się tu tak zachwycać? Ostatni odcinek był super – gdyby cała seria była taka i skoncentrowano się na prawdziwych problemach zamiast serwować głupią przygodową papkę byłoby super. Ale… no właśnie, zawsze musi być jakieś ale. Świetne anime, ale… popsute anime……
  • Avatar
    A
    kapplakk 5.11.2013 08:34
    Genialny film!
    Komentarz do recenzji "Tekkonkinkreet"
    Jedno z najlepszych anime, jakie widziałem.
    Genialna grafika, genialny klimat (!), genialna muzyka Plaid (o której nie będę się ponownie rozpisywał) świetnie wkomponowana w obraz.
    Arcydzieło, ten film to prawdziwa sztuka, którą się po prostu chłonie zmysłami – fabuła pełni tu rolę trzeciorzędną.
    Moc przepysznych psychodelicznych wstawek.
    Film, do którego będę wracał wielokrotnie – pierwsze anime, mające wszelkie sznase doścignąć pod tym względem Ghost In The Schell, które widziałem już chyba z dziesięć razy.
  • Avatar
    kapplakk 5.08.2013 11:39
    Komentarz do recenzji "Cowboy Bebop"
    hmmm… nie wiem, czy jesteś teges, czy nie teges, i jakie masz poczucie humoru,
    ale nie rozumiem, jak można nie zauwazyć „wątków komediowych” w takim np. „Mushroom Samba” (?)
  • Avatar
    kapplakk 26.05.2013 13:49
    Re: Mimo wszystko... warto
    Komentarz do recenzji "Sasami-san@Ganbaranai"
    Dziękuję Ci Mistrzu drogi,
    Tak z twórczością SHAFT obeznany,
    Za Twe cenne wskazówki – wszak prócz Sasami­‑San,
    Nie jeden tytuł SHAFT był w TV grany.


    ->Nie bierz tego do siebie, ale nie mogłem się powstrzymać<-
    No­‑bo­‑sorry, jakimś wyznawcą SHAFTA nie jestem, ale to i owo widziałem i Twój powyższy wykładzik, w dodatku kopia wniosków z recenzji, był zbędny:) (again – don't take it personal-:) )
    Tak, Sasami­‑San można nazwać rzemiosłem, gdyby było inaczej nie byłoby tych słabszych momentów? I dlatego, jak napisałem powyżej, trudno ocenić serię pozytywnie? heh.

    Mnie Sasami­‑San dostarczyło innych wrażeń niż inne serie SHAFT, które widziałem, a także wszystkie inne serie innych studiów. Dlatego dla mnie mimo wszystko było warto. To było inne dziwactwo niż poprzednie shaftowanie, przynajmniej dla mnie. A że wykorzystanie genialnego potencjału kiepskie – cóz, więkse potworki się zdazały.
  • Avatar
    kapplakk 26.05.2013 13:42
    Komentarz do recenzji "Asura"
    Cienki, cienki.
    Ale nie powiem – początek był klimatyczny i nawet­‑nawet.
    Kicz końcówki mnie przerósł.
  • Avatar
    A
    kapplakk 25.05.2013 14:20
    Mimo wszystko... warto
    Komentarz do recenzji "Sasami-san@Ganbaranai"
    Niskie oceny tej serii (sam mimo pozytywnych odczuć dałem ledwie 6 oczek) nie zachęcają specjalnie do oglądania. Cóż, wady anime nie pozwalają sklasyfikować tej produkcji wysoko, bo obiektywnie po prostu nie da się tej serii wystawić bardzo dobrej noty. A jednak – mimo wszystko warto przecierpieć słabsze momenty dla tych lepszych. Przednio bawiłem się oglądając to dziwactwo. Warto więc przynajmniej spróbować.
  • Avatar
    A
    kapplakk 22.05.2013 18:06
    raczej skrajne uczucia
    Komentarz do recenzji "Kidou Senshi Z Gundam"
    Dobra recenzja. Zgadzam się z wieloma kwestiami.

    Alejandro napisał(a):
    Zeta dostarczyła mi mnóstwa różnorakich wrażeń: od początkowej ekscytacji poprzez częściowe rozczarowanie, aż do końcowej satysfakcji.

    Moje odczucia są bardzo podobne, choć na końcowej satysfakcji ciążą jednak liczne wady tej – trzeba przyznać – bardzo dobrej serii.

    Zeta faktycznie zasługuje na uznanie, jeśli chodzi o następujące aspekty:
    1. Bohaterowie oraz ich motywacje działań. Mamy tu konsekwentnych i wiernych ideałom herosów, ale także postaci bardzo dynamiczne – zwłaszcza te młodsze wiekiem, choć nie tylko. Ich problemy są prawdziwe i prawdziwe. Problematyka wojenna w kontekście uczuć i działań bohaterów została tu przedstawiona w naprawdę ciekawy i niebanalny, jak na tak starą serię, sposób. Świetny Char, świetny Kamille, dobry Scirocco.
    2. Ciekawy scenariusz, wprowadzenie trzeciej strony konfliktu, pierwsze odcinki mogą zauroczyć fanów poprzedniej serii. Uwielbiam klimat UC.
    3. Poważne rozwinięcie elementów przedstawionych w pierwszym Gundamie. Od początku widać sporą różnicę pomiędzy oryginalną serią a kontynuującą ją Zetą.
    4. Mroczny, niebanalny klimat całości.


    Niestety seria ma również poważne wady, które przez długi czas biorą górę nad zaletami i po skończeniu całości trudno o nich zapomnieć. Nie będę wspominał tu o naiwności pewnych rozwiązań i innych przywarach wynikających z wieku serii, takie rzeczy po prostu bierze się w ciemno sięgając po tego typu produkcję i trzeba być na nie przygotowanym, zwłaszcza mając w pamięci pierwszą serię i inne jej podobne. Pewne kwestie są jednak szczególnie rażące:
    1. Bohaterowie. Pośród morza świetnych kreacji kilka całkowicie bezsensownych np. wprowadzenie na statek AEUG małych dzieci, których działania prowadzą do poważnych komplikacji wojennych, słaba i denerwująca Beltorchika, niby działająca konkretnie a tak na prawdę wepchnięta chyba na siłę  kliknij: ukryte  itp. Postaci te wprowadzają masę niepotrzebnych zdarzeń, które nie powinny mieć miejsca w wojskowych czy pseudowojskowych organizacjach. AEUG to bardziej zbieranina partyzantów, a nie regularna armia, ale na litość – Bright powinien trzymać rygor na swoim statku, nie dopuszczać dzieci do hangaru z mechami, a pilotom nie pozwalać wylatywać w przestrzeń kosmiczną w ogień walki pod byle kaprysem. Taka sytuacja może się zdarzyć raz czy dwa, ale seryjne samowolki zbudowały obraz niekompetentnego kapitana Brighta, który za każdym razem kiedy ktoś za jego plecami odpala mecha robi głupią minę niczym tępy ojciec, który poraz kolejny w świeżo wypranej koszuli został obrzucony jagodami przez swojerozkapryszone dzieciaki.
    2. Ciekawy scenariusz,pomimo swoich wielu zalet nie jest poprowadzony jak należy. Seria mocno skupia się na bohaterach, którym poświęca się sporo uwagi, zwłaszcza po stronie AEUG. I tu pojawia się problem – żaden z nich nie może zginąć. Przez to mamy niezliczoną ilość walk, które są całkowicie bezcelowe i bez jakichkolwiek rozstrzygnięć. Scenariusz okazuje się zatrważająco sztuczny, kiedy przez 46­‑47 odcinków straty po stronie AEUG są niemal symboliczne, po czym  kliknij: ukryte  Gdyby skuteczność Tytanów była tak duża w pierwszych odcinkach, AEUG nie zdążyłoby choćby zacząć swoich działań, nie mówiąc o jakimkolwiek rozwinięciu skrzydeł. Dziwne jest też, ze Tytani zamiast tłamsić ważne ośrodki wsparcia (Karaba), odpuszczają kiedy tylko nie ma w pobliżu Kamille’a czy Chara.
    3. Poważne rozwinięcie elementów przedstawionych w pierwszym Gundamie niestety nie okazało się regułą i powielono sporo błędów – wspominałem już o walkach, z których nic nie wynika (przerywanych przez nagły odwrót jednej ze stron). W każdym odcinku jest jakieś starcie zbrojne. Podobnie jak w pierwszym Gundamie Char uganiał się za Amuro nieskończoną ilość razy, tak tutaj  kliknij: ukryte  W pierwszym Gundamie mieliśmy White Base w ciągłej ucieczce przed masą wojsk Zeonu, tutaj praktycznie dwa statki klasy Argama przez całą serię stanowią wielki problem dla całej floty Tytanów. Pod tym względem wypadło to nawet gorzej niż w pierwszej serii, bo tam statek White Base był tylko tłem dla całej armii Federacji, a w Zecie okręty Brighta i Henkena to właściwy trzon całej armii.

    Tak mniej więcej wyglądają moje najpoważniejsze zastrzeżenia, które – pomimo wysokiej oceny jaką wystawiłem serii – popsuły mi jednak w znacznym stopniu zabawę. Bo paradoksalnie największym problemem tej serii jest dla mnie… jej dobra opinia. Zeta jest generalnie bardzo chwalona (Lubisz Gundama? Sięgnij po Zetę! Pierwszy Gundam? Warto obejrzeć – ale po to, aby sięgnąć po Zetę!). Faktem jest, że Zeta jest nieporównywalnie lepsza od prequela – ale z drugiej strony, jest bardzo do niego podobna w kluczowych kwestiach. Dlatego obiecywałem sobie po niej więcej, niż realnie dostałem, niestety. Dla mnie różnica jakościowa pomiędzy poszczególnymi częściami trylogii: Gundam, Gundam Zeta i (potencjalnie, bo jeszcze nie widziałem, podobno dużo gorsze od Zety) Gundam ZZ jest sztucznie wyolbrzymiona. Podchodziłem do tej serii dwa razy – za pierwszym nie przebrnąłem nudnego środka. Prawdziwe „mięcho” to wprowadzenie i finał – a w środku seria rozczarowuje. Dlatego nie odpalam póki co ZZ, bo spodziewam się tam generalnie tego samego przez kolejne 50 odcinków – choć jestem szalenie ciekaw dalszego ciągu.
    Pomimo wszystkich wad pod pewnymi względami Zeta niewątpliwie była serią przełomową i wciąż jest warta polecenia jako jeden z ważniejszych przedstawicieli gatunku, przewyższający w niektórych elementach najnowsze produkcje.
  • Avatar
    kapplakk 4.04.2013 17:26
    Re: Po co czołgi? Nie lepsze taczki?
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    harpagon – wiem, że to anime jest słabe, ale bez przesady – udiądź spokojnie, pomyśl, napisz jeden sensowny komentarz, umieść w nim wszystkie swoje spostrzeżenia, a jak Ci się coś przypomni, to nie dodawaj kolejnego komentarza, tylko odpowiedz na starym.
    Ja wiem, że Slova ma tu xxxkomentarzy (i ciągle rośnie! – jak konto na gmailu:p), ale i tak mu nie dorównasz, on tu komentuje od miesięcy, a Ty chcesz w jeden dzień zaśmiecić całą miejscówę
  • Avatar
    A
    kapplakk 2.04.2013 17:52
    ode mnie 5/10 i krótkie uzasadnienie
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Generalnie zgadzam się z wieloma zarzutami Samiela, które można przeczytać w jednym z poniższych komentów. Ponieważ mam jeszcze inne obiekcje, postanowiłem dodać oddzielny komentarz, coby nie robić bałaganu. Zaliczam się do osób, które zainteresowały się GuP, głównie za sprawą zachwytów, które pojawiły się na Tanuku (żeby była jasność – głównie za sprawą zachwytów Slovy, który chyba pobił rekord tego portalu w zawalaniu komentarzami tytułu, który w dodatku zarezerwował sobie do zrecenzowania:D:P). Do tego wszystkiego zachwyt nad komercyjnym sukcesem serii w Japonii i kwestia World of Tanks – wiadomo, że anime nie może być lepsze tylko dlatego, że jest ekranizacją gry czy jej luźną adaptacją, ukłon w stronę WoT nie może więc stanowić wyjątku. Anime musi bronić się samo. A wg. mnie się nie broni. Chodzi o tzw. akcję:
    Anime jest… nudne. Oglądanie dzieci w czołgach – powiedzmy, że OK. Oglądanie dzieci bez czołgów – WTF? Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, jakoby akcji w tym anime była wystarczająca ilość. Duża, ale niewystarczająca. Odcinek 7 to brak jakichkolwiek walk czołgów, czyli nudziarstwo na maksa – pogawędki, „życie szkolne”, kąpiel w basenie, pultanie się bez sensu. A potem… trzeba czekać jeszcze pół ósmego odcinka na jakąś akcję. Słabiutkie Natsu­‑iro Kiseki to przy tej serii prawdziwe arcydzieło, być może głupsze, ale za to mniej nudne – chodzi oczywiście o wątki „obyczajowe”. Są takie odcinki, gdzie jest tylko akcja (wyjątki), takie, w których nie dzieje się nic (też wyjątki), a większość, z tego co pamiętam, to takie pół­‑na­‑pół. Dla mnie za mało tej akcji…

    Niestety sama akcja również pozostawia sporo do życzenia. Powiedzmy, że do przeżycia są niedociągnięcia, o których pisał Slova w recenzji (brak realizmu, drifty czołgami itd.) – OK, konwencja, koncepcja, whatever. Ale nie mogłem przeżyć już takich kwiatków, jak np. „emocjonująca” wymiana ognia czołgów z odległości, z której dorzuciłbym do celu dziesięciokilowym arbuzem. Jeśli to są emocjonujące bitwy pancerne, to nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się szczęściem ludzi oglądających te wszystkie spektakularne sceny z wypiekami na twarzy.
    Jeśli więc esencja serii, czyli pojedynki czołgów, okazuje się militarną dziecinadą, to nie zostało tam dla mnie nic. Oglądanie bandy uczennic szkoły podstawowej, które nie robią nic ciekawego (nie ma to jak obejrzeć sobie odwiedziny chorej babci w szpitalu, rewelka), nie okazało się dla mnie rozrywką na najwyższym poziomie, a prostackie momentami pojedynki czołgów nie ratują sytuacji.

    Grafika niezła, ale te komputerowe czołgi jednak mnie nie przekonały – wyglądają trochę zbyt biednie i topornie jak na 2012r. i momentami niezbyt dobrze komponują się z otoczeniem, co widać na niektórych ujęciach. Ale nie jest źle i mogło być gorzej.

    Na koniec słówko do Slovy:
    Muzyka – 10/10? Tylko mi nie mów, że puszczasz sobie ten OST na śniadanie, bo nie uwierzę. Nie chodzi mi tu nawet o samą ocenę, a o fakt zachwycania się tym soundtrackiem. Kwestię zgodności historycznej i koncepcyjnej trzeba docenić – i tu przyznaję Ci rację – ale bez przesady, te przeciętne utworki w większości nie zasługują na nic więcej prócz stwierdzenia faktu, że są. To po prostu użytkowe, muzyczne rzemiosło, uatrakcyjnione historycznymi smaczkami (nie wiem, czy to oryginalne kompozycje wojskowe, uwierzyłem Ci na słowo). Mało tego, muzyka jest mało wyrazista, jakieś marsze plumkają sobie w tle i już. Ani efektowności, ani artyzmu – gdzie więc ten geniusz?. Może oglądałem inne anime, ale ta muzyczka nie podkręcała mi klimatu, takie pitu­‑pitu. Oczywiście można mieć swój gust, ale nie przesadzajmy – soundtrack jakich wiele.

    Ostatni akapit – ogólnie cieszę się Twoim szczęściem. Aczkolwiek zgadzam się ze spostrzeżeniem Samiela, że Tanuki to nie blog – sorry, ale nikogo w Polsce nie obchodzi Twoja radość. A już na pewno nie jako cel czytania recenzji anime. Po przeczytaniu przydługawego tekstu, zbyt długiego jak dla mnie, dochodzę do ostatniego akapitu, z którego nie dowiaduję się nic oprócz tego, że recenzent ma wszystkich czytelników w d*** i był szczęśliwy oglądając anime. Żadnego podsumowania, określenia grupy docelowej (lub stwierdzenia, że jej nie ma) – ogólnie ani jednej sensownej informacji. Po przebrnięciu przez tak długi tekst człowiek chciałby mieć jednak wrażenie, że czyta sensowną opinię – subiektywną, ale sensowną. A tak – zacząłem się zastanawiać, jaki jest sens czytania takiej recenzji – jest tu sporo treści, ale z drugiej strony egzaltacje zauroczonych danym anime maniaków można znaleźć w Internecie na pierwszym lepszym forum. Czy ktoś tu nie pomylił Tanuka z Twitterem?
  • Avatar
    A
    kapplakk 27.05.2012 10:55
    takie sobie...
    Komentarz do recenzji "Kidou Senshi Gundam MS IGLOO: 1-nen Sensou Hiroku"
    100% CG,
    ogólny feeling bliższy raczej live action niż anime.
    Jest kilka lepszych momentów, ale całośc – biorąc pod uwagę dużą ilość akcji – jakaś taka bezpłciowa, produkcja ta nie wzbudziła we mnie większych emocji, poza momentem  kliknij: ukryte 
    Ciekawostka tylko dla fanów Universal Century.
  • Avatar
    kapplakk 16.04.2012 13:02
    Re: O głupocie ludzkiej
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Niestety, to nie pierwszy i nie ostatni przypadek. Zjawisko powszechne zwłaszcza wśród niezalogowanych użytkowników. Ale i wśród zalogowanych zdarzają się takie kwiatki jak 2+obejrzane dla Natsu­‑iro Kiseki po emisji 1 EP­‑a…
  • Avatar
    kapplakk 14.04.2012 15:44
    Re: why ?
    Komentarz do recenzji "Guilty Crown"
    Slova napisał(a):
    Sprawiedliwość i uczciwość to dwie różne cechy.


    Słownik synonimów mówi inaczej – a kontekst jasno wskazuje że słów użyto w tym samym znaczeniu. Ja natomiast spodziewałem się odpowiedzi na pytanie, a nie odwracania kota ogonem. Ale to tak na marginesie.

    Czas chyba kończyć, bo się pokłócimy, a uparte brnięcie w tę dyskusję tylko pogorszy klimat bez sensownych rezultatów. To jeden z tych tematów, które trudno zakończyć konsensusem.
  • Avatar
    kapplakk 14.04.2012 14:28
    Re: why ?
    Komentarz do recenzji "Guilty Crown"
    Nie zaszkodzi jeszcze raz:) Poza tym zawsze i tak przeczyta ktoś, kto jeszcze na ten temat nie czytał…
  • Avatar
    kapplakk 14.04.2012 14:26
    Re: why ?
    Komentarz do recenzji "Guilty Crown"
    Slova napisał(a):
    Obiektywną stroną recenzji są fakty – to wystarczy.

    Zdefiniuj, co to wg. Ciebie jest fakt w recenzji anime.
    Ile jest faktów w recenzji, poza opisem fabuły z pierwszego (najczęściej) akapitu? Na podstawie tych „faktów” nie pisze się recenzji.
    Przykładowo, nawet jeśli sztampowość postaci w jakimś anime dla 90% będzie faktem, dla innych bedzie kłamstwem i niesprawiedliwym osądem – co wg. Ciebie jest OK, bo recenzent nie musi być sprawiedliwy.

    Slova napisał(a):
    Wyszukiwanie argumentów za albo przeciw na siłę to też oszukiwanie samego siebie i często utrudnia postawienie jasnego osądu

    Bzdura – nie chcę się wykłócać, ale w niektórych sytuacjach może pozwolić to na sensowną ocenę tytułu.
    Czyli: jako recenzent oceniam anime jako słabe. Ale: w swojej klasie nie jest najgorsze, fani gatunku – i tylko oni – mogą obejrzeć, a do oceny z recenzji dodać dwa oczka. To nie jest silenie się na poprawność polityczną, tylko szersze spojrzenie i wyjście poza swoje cztery kąty gustu.

    Slova napisał(a):
    recenzent (...) nie musi być sprawiedliwy, ma być subiektywny

    Slova napisał(a):
    jeżeli ktoś ma wątpliwość w to, jak ocenia recenzowany twór, to znaczy, że nie umie go ocenić i nie będzie uczciwy

    W sumie już nie rozumiem, recenzent ma być sprawiedliwy i uczciwy czy nie? Bo wcześniej napisałeś, że nie.
  • Avatar
    kapplakk 14.04.2012 13:47
    Re: why ?
    Komentarz do recenzji "Guilty Crown"
    Slova napisał(a):
    Bo każdy recenzent ma swój system wartości, swoje własne upodobania, ma (...) oceniać zgodnie z własnym osądem, a nie z góry ustalonym kryterium.

    Tu się zgodzę.


    Slova napisał(a):
    nie musi być sprawiedliwy, ma być subiektywny

    To już trochę ignoranckie podejście.
    Ja mam inne zdanie, uważam że trzeba jednak spojrzeć na dany tytuł szerzej i zachować, jak ja to określam, umiarkowany obiektywizm (całkowity obiektywizm to oczywiście utopia), przedstawić sensowne argumenty, a nie wychodzić z założenia, że ja to jestem teraz Bogiem bo piszę recenzję, mam własne zdanie i reszta mnie nie obchodzi. Trzeba jednak uczciwie jasne czy ciemne strony danego anime wskazać, a nie mieszać z błotem czy chwalić tylko dlatego, że seria mi podpasiła/nie podpasiła i wszystko inne się nie liczy – a tak w sumie zrozumiałem Twoją wypowiedź, chyba że co innego miałeś na myśli. Każdy rzecz jasna pisze jak chce, ale recenzent powinien jednak moim zdaniem zachować wobec czytelników chociaż trochę uczciwości. Od personalnych, mocno subiektywnych osądów są komentarze, nie recenzje.
  • Avatar
    A
    kapplakk 26.02.2012 19:59
    Tylko dla miłośników gatunku
    Komentarz do recenzji "Bungaku Shoujo"
    O wiele gorsze niż Bungaku Shoujo: Kyou no Oyatsu – Hatsukoi.
    W porównaniu do prequela – spłycone romansidło bez kszty oryginalności, którą stanowiła Amano i jej dziwny zwyczaj pożerania książek – tutaj twórcy porzucili ten ciekawy wątek, spychając Amano na dlaszy plan (!??) – brak pomysłów?
    Zakończenie do bani, zachowanie głównego bohatera w końcówce nielogiczne i beznadziejne.
    7/10 się należy, ale potencjał zmarnowany.