x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Przeciętny Film O Wróżkach I Ciastkach
Sama historia nie jest szczególnie wciągająca. Raz jeszcze Zła Królowa (która to już z kolei?) za pomocą ludzkiej energii (choć tym razem tylko tej, należącej do dzieci) będzie próbowała przejąć władzę nad światem z pomocą czterech wróżek płci męskiej. Jednym z braci jest Pearle, który zaprzyjaźnia się z Chibi‑Usą. Bo, jakże inaczej, film powiązany z serią SuperS MUSI skupiać się na niej. Sielanka i pieczenie ciastek nie trwa długo, bo Senshi muszą udać się do Siedziby Zła, pokonać Złą Królową i tak dalej, i tak dalej… Wiadomo jak to się skończy. Swoją drogą najmniejsza czarodziejka ma rozpęd! kliknij: ukryte Dopiero co odnalazła przeznaczonego jej Elios'a, a tu już się za następnego chłopca zabiera! W sumie po niej wszystkiego można się było spodziewać.
Chociaż strona techniczna tego filmu nie pozostawia wiele do życzenia, jest ładnie, kolorki są żywe, muzyka rytmiczna… Tak zabolał mnie projekt postaci Vadiane i Pearle. Pierwsza przypomina mi… kliknij: ukryte Chaos w ciele Galaxii, z serii Sailor Stars. Chłopiec to natomiast absolutna kopia Elios'a, tyle że zamiast złotego rogu ma skrzydełka. I jest shotą. Końcowa piosenka jak zwykle trzyma poziom, tym razem jest to urocze w swoim leniwym tempie „Morning Moon de Aimashou”.
Ogólnie rzecz biorąc, jest to najsłabszy film o Sailor Senshi. Nie dlatego, że ma dużo więcej minusów niż pozostałe dwa, ale dlatego, że właściwie niczym się nie wyróżnia. Ot, urocza opowieść w ładnej oprawie. Nie pokazuje niczego nowego, nie rozwija żadnego z bohaterów, dlatego moja ocena to 6/10. Mimo to, jako wypełniacz czasu sprawdza się całkiem nieźle, więc gdy ma się już tę godzinkę wolną, można obejrzeć. Bardziej jednak, opłaca się zerknąć na poprzednie filmy (zwłaszcza pierwszy), po prostu dlatego, że są lepsze.
Fabuła jest prosta i typowo schematyczna dla serii Sailor Moon – zabawny i słodki początek, aż do pojawienia się wroga. Ciekawostką jest natomiast cios Ami – Mercury Aqua Mirage. Coś zupełnie nowego, nieużytego we wcześniejszych, a nawet w późniejszych odcinkach. Szkoda! Co jak co, ale animacja tego ataku była prześliczna.
Krótki odcinek który warto obejrzeć, zwłaszcza, żeby zobaczyć jak Sailor Moon wyglądałoby z inną protagonistką. 7/10.
Całkiem Porządny Odcinek Specjalny
Obejrzenie tego special'a nie będzie stratą czasu, na tle przeciętnej serii SuperS wypada całkiem nieźle. Fani Sailor Moon powinni się nieźle bawić, bo odcinek, zarówno pod względem technicznym, jak i fabularnym, nie odbiega mocno od innych. Największym plusem jest pojawienie się Michiru i Haruki, za które dam 7/10.
"Migoczący Krzyk" O Lepszą Serię
Wrogowie są całkiem nieźle zaprojektowani. Spodobał mi się sam zamysł zrobienia siedziby zła w cyrku. Kto w dzieciństwie nie bał się clownów ;) ? Stara Zirconia, Amazońskie Trio i Amazoński Kwartet – nawet ich polubiłam, zwłaszcza te ostatnie. Z pozoru słodkie, niewinne dziewczynki z piłeczkami, potrafiły pokazać się od mroczniejszej, wręcz okrutnej strony. No i kolejna, świetna antagonistka – Nehellenia. Projekt postaci jest fantastyczny – ten chłodny wzrok może się śnić po nocach! Nową, ważną postacią jest Elios – pegaz ukrywający się w marzeniach naszej (nie)kochanej różowej bohaterki. Całkiem fajny chłopak kliknij: ukryte zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę jego ludzką formę... Szkoda tylko, że miał (zbyt) bliskie relacje z Chibi‑Usą. Tak, działało mi to na nerwy! Gdyby ukrył się u jakiegoś… INNEGO dzieciaka, na pewno wyszłoby to serii na dobre.
Strona techniczna nie różni się od poprzednich sezonów – może tylko jest bardziej kolorowo, a muzyka jest jeszcze spokojniejsza.
Co mogę jeszcze napisać w podsumowaniu SuperS… Zawiodłam się. Po świetnym poprzedniku, oczekiwałam czegoś bardziej epickiego, zapadającego w pamięć. To co dostałam, przypomina wiele nowych anime z gatunku mahou shoujo. Słodko, schematycznie i… Nudno. Odcinki skupiające się na reszcie Senshi, kochana kotka Diana, fajne lemury (i reszta przeciwników), postać Eliosa, dużo humoru i dwa nowe, bardzo dobre endingi („Watashitachi ni Naritakute” i „Rashiku Ikimashou” ) – oto największe plusy tego sezonu. Obejrzenie nie będzie raczej stratą czasu, warto się przemęczyć zwłaszcza dla ostatniego, moim zdaniem najlepszego, sezonu z tego uniwersum – Sailor Stars. 6/10 i wreszcie można pożegnać się z różową smarkulą na dobre.
Księżniczka Kaguya Mieszka Na Księżycu
Większość kinówki skupia się na uczuciach, jest bardzo słodka i romantyczna. Chociaż sam motyw kotki, zakochującej się w mężczyźnie, faktycznie wydaje się być… Mocno naiwny, nie przeszkadzało mi to w oglądaniu. Scena, w której kliknij: ukryte Luna zmienia się w śliczną nastolatkę i zabiera Kakeru w podróż po kosmosie, a potem całuje go na tle wielkiego księżyca jest cudowna!
Tak jak już pisałam, drugim wątkiem tego filmu jest walka z nowym wrogiem, który przybył z kosmosu – Śnieżną Księżniczką Kaguyą. Nie jest to najtrudniejsza przeciwniczka, kliknij: ukryte na końcu Senshi przekazują swoją moc Sailor Moon, która skupia całą energię w jednym ataku. I w sumie tyle.
Jedyne co mnie bolało w tym filmie, to samotny, porzucony Artemis. Jednak na końcu i do niego szczęście się uśmiecha, więc nie mam dużo powodów do narzekania ;)
Pod względem technicznym film stoi na całkiem wysokim poziomie. Piosenka z endingu jest świetna (jak zwykle) – słodka i romantyczna. Idealnie wkomponowuje się w klimat całości.
Podsumowując – ten film jest dobry. Nie wybitny, nie zmusza do głębszych refleksji nad życiem, ale na pewno warto go obejrzeć. Trochę różni się od serii S, jest dużo lżejszy i łatwiejszy do „przełknięcia”. Zasługuje na ocenę 7/10. Dla fanów (nieco magicznych) romansów.
Uran, Neptun I Saturn
Zdecydowanie jednak, najmocniejszym punktem tej serii jest wprowadzenie trzech nowych dziewczyn. Przypominająca chłopaka Haruka (moja ulubienica, zaraz po Usagi i Minako), elegancka Michiru i tajemnicza Hotaru. Dzięki tym postaciom, trzecia seria wiele zyskuje. Dwie pierwsze, choć zaledwie rok starsze od podstawowej piątki bohaterek, reprezentują dorosłość: chodzą do ekskluzywnego liceum, rozwijają swoje umiejętności, rzetelnie wykonują swój „obowiązek” jako Senshi. Także ich relacje budzą wiele wątpliwości. Nic nie jest powiedziane wprost, ale widać, że zatarły granicę pomiędzy miłością a przyjaźnią. Kilka, pozornie nic nieznaczących gestów, spojrzeń, a my już się zastanawiamy, o co chodzi ;) Hotaru, choć też jest dzieckiem, stanowi zupełne przeciwieństwo Chibi‑Usy. Trudno jej nie lubić! Nieco mroczna, ale uśmiechnięta. Jej chorowitość i anemiczny wygląd podkreśla blada cera i ubieranie się w staromodne, ciemne sukienki.
Fabuła skupia się na poszukiwaniu przez Sailor Uranus i Neptune talizmanów, zanim zrobią to ich wrogowie, Bractwo Śmierci w skład którego wchodzi m.in. Witches 5, czyli pięć potężnych wiedźm. Ich zadaniem jest, oczywiście, uprzykrzanie życia Wojowniczkom. Nadal uwielbiam ich design, zwłaszcza „szklane” oczy i śliczne stroje.
Zawsze podobało mi się to, że Usagi w każdej serii dostaje kolejny „poziom”. kliknij: ukryte W pierwszej została Sailor Moon i Princess Serenity, w R okazało się, że jest Neo Queen Serenity w XXX wieku, a tutaj otrzymuje kolejne dwie postacie – Mesjasza Światła i Super Sailor Moon. Serio, lubię takie „overpowered” postacie, niedługo Usagi będzie mogła rozwalić galaktykę kichnięciem ;)
Ostatnie odcinki są świetne, trzymają w napięciu. kliknij: ukryte Hotaru przebudza się jako Sailor Saturn, niszcząc w ten sposób Mistress 9, po czym poświęca swoje życie, aby pokonać Pharaoh'a 90. Sailor Moon, w postaci Mesjasza, ratuje Hotaru, która „cofa się” do postaci niemowlęcej. Cieszy, że choć raz to nie tytułowa bohaterka wyzwoliła Wielką Moc, aby uratować Ziemię.
Kreska w serii S jest jeszcze ładniejsza niż w poprzednim sezonie, choć nie jest to gigantyczna poprawa. Także muzykę można dodać do listy zalet. Spodobała mi się nowa, unowocześniona wersja opening'u „Moonlight Densetsu” i słodki ending „Tuxedo Mirage”. Poza tym OST zawiera parę naprawdę fantastycznych kawałków, zwłaszcza dwa wbiły mi się w pamięć – „Seihai”, theme Sailor Saturn oraz „Sailor Uranus & Neptune”, występujący podczas przemiany i ataków Haruki i Michiru. Skrajnie się od siebie różnią, ale oba uważam za wybitne.
Tak jak już napisałam, jedno z najlepszych anime poświęconych Sailor Moon. Bez żalu wystawiam ocenę 9/10, trudno znaleźć inne, tak dobre mahou shoujo.
Różana Obietnica I Księżycowy Rewanż
Film ten przypomina nieco wydłużony odcinek Sailor Moon. kliknij: ukryte Głupiutki i zabawny początek, przedstawienie nowego wroga (oczywiście, pod wpływem Tajemniczej Złej Siły), atak na miasto, nieudana próba pokonania go, atak na Sailor Moon, Tuxedo ochraniający ją własnym ciałem, porwanie kogoś (tym razem Mamoru), Senshi przybywające na ratunek, trochę walki, Fiore wariuje, przemowa Sailor Moon, przemiana w Księżniczkę Serenity i użycie przez nią Srebrnego Kryształu, przy użyczonej mocy Księcia Endymiona i wojowniczek, zabicie źródła zła, trochę wspomnień + świetna piosenka w tle, śmierć Usagi, a parę litrów łez później, nawrócenie się Fiore i ożywienie Sailor Moon pocałunkiem Mamoru. Tak wygląda ten film w skrócie. No, między scenami przeskakuje gdzieś Chibi‑Usa, ale nie zwracałam na nią nawet uwagi.
Mam jeszcze dwie ulubione sceny. kliknij: ukryte Pierwsza to moment spotkania małego Mamoru i małej Usagi w szpitalu, gdy dała mu różę. Bardzo słodka! Drugą jest, oczywiście, atak Srebrnym Kryształem, chyba najfajniejsza scena walki spośród trzech kinówek. Swoją drogą to dość zabawne – ile razy Usagi nie miałaby zamiaru użyć Kryształu, tyle razy wszyscy mówią żeby tego nie robiła, bo umrze. I tak w końcu to zrobi, dziewczyny wyleją za nią pięć litrów łez, a ona i tak wróci :D Ach, spodobało mi się jeszcze, że pokazali pocałunek Usagi i Mamoru. Szkoda że w całym anime można je policzyć na palcach jednej ręki...
Czy warto obejrzeć? Czemu nie! Fan Sailorek, który był w stanie wytrzymać 200 podobnych fabularnie odcinków, nie powinien mieć problemu z tym jednym filmem. Bo, chociaż czas wydarzeń umiejscowiony jest po serii R, można ją spokojnie obejrzeć nawet później, jest to zamknięta historia. Akcja się płynnie i szybko rozwija, animacja stoi na wysokim poziomie, nawet Fiore da się polubić. Jeśli chodzi o muzykę, to standardowo trzyma poziom – ZWŁASZCZA wspomniana przeze mnie wyżej piosenka, „Moon Revenge”, śpiewana przez seiyuu naszych bohaterek. Wystawiam 7/10 i na pewno wrócę jeszcze do tej obsypanej kwiatami, animowanej opowieści.
Krótkie przypomnienie przed filmem
W zasadzie tyle, w odcinek wplecione są sceny z pierwszego sezonu, przedstawiające dziewczyny w różnych sytuacjach, a także ich transformacje i ataki.
Mimo braku fabuły, lubię po jakimś czasie oglądać takie recap'y, dlatego wystawię ocenę 6/10. No i nie można zapomnieć, że odcinek był stworzony głównie po to, żeby ludzie przed obejrzeniem kinowego filmu R, mogli sobie coś przypomnieć.
Poza tym, UWIELBIAM piosenkę z endingu, „I Am Sailor Moon”, śpiewaną przez seiyuu Usagi. O ile pani Mitsuishi nie wspina się w niej na wyżyny talentu wokalnego, w sumie to trochę fałszuje, ale bije od niej fantastyczna energia. No i ten sentyment!
Najbardziej irytujące dziecko na świecie
Niestety, już pierwszy odcinek, ze spadającą z nieba Chibi‑Usą mnie zniechęcił. Po obejrzeniu dwukrotnie wszystkich serii i po dwukrotnym przeczytaniu mangi mogę stwierdzić – tego dziecka NIE DA się polubić! Nie ma wielu postaci które tak by mnie irytowały, zazwyczaj staram się zrozumieć, czemu zachowują się tak, a nie inaczej, ale tutaj… W żadnym innym anime nie znalazłam tak irytującego dziecka. Sama nie wiem, co wzbudza we mnie tyle negatywnych emocji – jej różowa czupryna, wkurzający głos, czy samo zachowanie? A może wszystko naraz? Nie znoszę, gdy małolaty nie mają szacunku wobec starszych. kliknij: ukryte Nie chodzi już nawet tylko o tę serię, bo niby miała jakiś tam cel, żeby ukraść kryształ i uratować matkę, ale później, gdy już wiedziała że to Usagi jest jej przyszłą rodzicielką, zachowywała się jeszcze gorzej… Już nie mówię o tym, jak denerwujące było jej ciągłe wieszanie się na Mamoru (co uniemożliwiało rozwój miłości głównej pary, bo prawie nigdy nie mogli zostać sami!), zwyczajnie nie mogłam jej polubić. Swoją drogą, jeszcze dwie rzeczy zirytowały mnie w tym sezonie.
kliknij: ukryte 1. Mamoru zrywa z Usagi, gdy ma sny podczas których ona przez niego ginie… Rozumiem, że sny mają jakąś wielką wartość w ich świecie, ale żeby rzucać kogoś, kogo (teoretycznie) się kocha tylko z takiego powodu? Nigdy nie mogłam tego zrozumieć.
2. Nie zaanimowali jednej z moich ulubionych scen w mandze, czyli spotkania Neo Queen Serenity z Sailor Moon! Nie mogę tego ścierpieć :(
Plusami tej części są niewątpliwie czarne charaktery (nadal pamiętam śmiech i zgrabne nogi Esmeraldy), na czele z Księciem Diamandem. Kolejną sprawą jest pojawienie się Sailor Pluto, szkoda że na tak krótko! Najstarsza i najdojrzalsza z czarodziejek. Zupełne przeciwieństwo Chibi‑Usy! Aż dziw że były przyjaciółkami.
Podsumowując, jest to dobra kontynuacja, o ile jest się odpornym na irytujące główne postacie (wiadomo, kogo mam na myśli) bądź po prostu czuje się zaczarowany pierwszym sezonem, tak jak ja. Za różowego bachora, oczko niżej niż ostatnio, 7/10.
Piękna Wojowniczka W Marynarskim Mundurku
Wracając raz jeszcze do postaci – moją absolutną ulubienicą jest Usagi. Płaczliwa, niezbyt inteligentna, strachliwa. Nie brzmi jak materiał na potężną wojowniczkę (chociaż dziwnym trafem, zazwyczaj właśnie takie niezdary dysponują największą mocą… Zrządzenie losu?), jednak, na szczęście, poważnieje kiedy trzeba, z czasem staje się coraz silniejsza. W piątym sezonie mamy już do czynienia z młodą kobietą, a nie wiecznie głodną i zaspaną nastolatka.
Podsumowując – jest to jedna z ważniejszych dla mnie serii, według mnie, nieznajomość jest grzechem (zwłaszcza fanom gatunku „mahou shoujo”, których po Madoce zdaje się przybyło…). Gorąco zachęcam do zapoznania się z tym tytułem i przymknięcia oczu na nieco leciwą kreskę i sam fakt, że anime ma już na karku ponad 20 lat. Sama wystawiam ocenę 8/10, myślę że Czarodziejka z Księżyca sobie na nią zasłużyła ;)