Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    Kysz 15.10.2016 23:45
    Komentarz do recenzji "WWW.Working!!"
    A mnie się akurat WWW podoba bardziej niż „poprzedni” Working, mimo iż strasznie lubiłam tamtą ekipę. Brak Inami tu dużo zmienia, do tego główny bohater prezentuje charakter, który do mnie jakoś mocniej trafia. Żarty są naprawdę na takim samym poziomie, więc odsuwając na bok sentymenty, czy też osobiste preferencje względem schematów postaci, naprawdę nie widzę na jakim polu WWW miałoby ustępować poprzedniczce. Co nie znaczy, że nie rozumiem jeśli ktoś ocenia tę serię niżej, tak jak ty, bo pewną powtarzalność (zwł. pod względem stylu) łatwo tu odczuć. Dla mnie to wszakże ulepszona, nie zaś zepsuta wersja tamtego Workinga (przynajmniej na razie).
  • Avatar
    A
    Kysz 14.10.2016 09:55
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Fune o Amu"
    Nie powiem, by mnie ten pierwszy odcinek zachwycił. Jednakże nie czuję też rozczarowania. Dostaliśmy solidny wstęp, zawierający z jednej strony bardzo „codzienny” klimat, czyli nic nadzwyczajnego, z drugiej – pewne sceny, które wyszły trochę tak udziwnione. Przykładowo sam sposób mówienia Mitsuyi jest dziwny, z tą jego analizą poszczególnych zwrotów czy słów. Obawiam się, że na wrażenia z seansu w znacznej mierze będzie wpływał fakt, że nie znam zbytnio japońskiego, więc te najważniejsze niuanse, na których zbudowano całość, mi po prostu uciekną. Choć nie wydaje się to serią szczególnie skomplikowaną dla tłumacza (np. tak, jak cykl Monogatari), to jednak mam wrażenie, że dobre przetłumaczenie tego nie będzie zbyt łatwe. Chyba, że w dalszej części porzucą tak drobiazgowe skupianie się na słówkach, ale w to wątpię, zważywszy na tematykę.
    Obyczajówka z dorosłymi bohaterami to tak wielka rzadkość, że samo to można już postawić po stronie zalet tego tytułu. Zwłaszcza że już pokazano, że będą oni się zachowywać właśnie jak dorośli, a nie podstarzałe pod względem fizycznym dzieci, a przy tym nie będą nudni, jaką to cechę niektórzy chcieliby przypisać takim bohaterom (liczę w tym względzie na coś w stylu Uchuu Kyoudai).
    Kompletnie nie podoba mi się natomiast opening, zupełnie mi nie pasuje do klimatu tego anime. Za to w endingu zakochałam się już przy zapowiedziach. Wizualnie jest dobrze – projekty postaci, kolorystyka i ogólnie rzecz biorąc cała stylistyka, zostały dopasowane idealnie. Jeśli chodzi natomiast o animację, to czasami miałam wrażenie, że ruchy postaci są nieco toporne, ale nie na tyle, by mi to przeszkadzało w seansie.
    Nie ukrywam, że jest to anime, na które chyba najbardziej liczę w tym sezonie, głównie dlatego, że jest raczej skierowane do dojrzalszych widzów. Na pewno nie będzie to żaden hit, chociażby dlatego, że potencjalne grono odbiorców jest stosunkowo niewielkie, ale w swojej kategorii ma to szansę na bycie jedną z ciekawszych serii.
  • Avatar
    Kysz 11.10.2016 22:55
    Komentarz do recenzji "Girlish Number"
    Z tego, co kojarzę to nie jest na podstawie light novel, a po prostu stanowi część większego projektu w skład którego wchodzą właśnie light novel wraz z mangą i anime. :)
  • Avatar
    A
    Kysz 11.10.2016 12:14
    Po 2 epkach
    Komentarz do recenzji "Stella no Mahou"
    Hahahaha… no muszę przyznać, że anime „chwyciło” jeśli chodzi o mnie. Po prostu jest to tak naturalnie słodziutkie i urocze, z niezwykle sympatycznymi postaciami. Podoba mi się, że chociaż są one generalnie miłe i zwyczajnie moe, to jednak zachowują jakiś kontakt z rzeczywistością poprzez różne dziwactwa, w które każda została po części zaopatrzona.
    Również prezentowany tu humor trafił w moje gusta i często śmiałam się przed ekranem z tego, czy innego gagu. I znowuż – chociaż opierają się one na wyolbrzymianiu pewnych kwestii, to tematycznie dobrze zostały zakotwiczone w sytuacjach, które spokojnie można by odtworzyć w realnym świecie. W sensie – mają podstawy realności, dostosowane do konwencji moe okruszków, a jeszcze inaczej rzecz ujmując, są po prostu naturalnie zabawne.
    Ładna jest również oprawa graficzna. Choć pozbawiona fajerwerków, potrafi cieszyć oko i zwyczajnie pasuje do tej serii. Bardzo lubię taki sposób rysowanie teł, jaki tutaj mamy, a pastelowe barwy idealnie się z tym komponują.
    Jeśli chodzi o samą tematykę, czyli tworzenie gier, podejrzewam, że zostaniemy poczęstowani czymś w stylu New Game. Ot, od czasu do czasu przemycone zostaną jakieś ciekawości, bohaterki będą oczywiście ciągle pracować, ale od nawału informacji głowa nam na pewno nie pęknie. Plusem jest zdecydowanie to, że mamy do czynienia z grą amatorską, tworzoną przez ledwie kilka nastolatek, zatem nie trzeba, a wręcz nie należy, wymagać od nich pełnego profesjonalizmu. To zaś znacznie ułatwia spojrzenie na to pod kątem realizmu (odpowiednio polukrowanego oczywiście).
    Z dwóch serii typowo cgdct w sezonie jesiennym (ping­‑ponga na razie wykluczam ponieważ najpewniej sport odegra tam grubszą rolę jednak), ta wypada jak na razie zdecydowanie lepiej. Long Riders zaprezentował się ciut nijako, natomiast Stella no Mahou zdaje się doskonale wiedzieć co chce pokazać i komu konkretnie będzie to prezentować… i na razie bardzo dobrze jej to wychodzi.
  • Avatar
    Kysz 9.10.2016 21:40
    Re: po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Watashi ga Motete Dousunda"
    No wiesz… ja tam akurat lubię mangi Junko (ach… Konbini­‑kun <3), więc mnie tam wystarczy, że są słodkie i urocze.^^ A znowuż Saiunkoku jest dla mnie ciut przereklamowane (zwł. że główna bohaterka jest irytująca…grrrr!). Zatem wolę wybrać coś, co ma prostą fabułę, ale jest urocze i mnie niczym nie drażni, niż coś, co udaje głębszy tytuł, ale ma kilka aspektów irytujących.
    Ogólnie jednak to nie tyle chodziło mi o przyrównywanie tych tytułów do siebie pod takim względem (no i inna sprawa, że nie wierzę, byśmy się kiedykolwiek doczekali drugiego Ourana – reverse haremy poszły obecnie w złym kierunku i na to nie ma niestety miejsca), ile pod względem ich „strawności” dla osób nie będących wielkimi fanami gatunku. W sensie – większość obecnie wychodzących męskich haremów jest na podstawie gier otome i to widać bardzo wyraźnie, bo posiadają mnóstwo charakterystycznych schematów (które mnie na przykład niemiłosiernie wkurzają). Mangowy pierwowzór w przypadku tego tytułu daje nadzieję, że historia będzie bardziej poukładana, a przede wszystkim doczeka się jakiegoś finału, bo nie trzeba się martwić, że fanki pozostałych biszów się sfochają. xd I ten pierwszy odcinek właśnie tak dla mnie wyglądał – nie odczułam awersji do żadnej postaci (w tym do bohaterki, co z reguły bywa normą) i zwyczajnie widzę w tym potencjał na przyjemną historyjkę.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 9.10.2016 19:13
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Watashi ga Motete Dousunda"
    W sumie to może być jeden z niewielu strawnych reverse haremów. Ten pierwszy odcinek wypadł nieźle, choć oczywiście nie obyło się bez kilku głupot. Po pierwsze, wolałabym, żeby bohaterka nie wyglądała tak paskudnie w swojej „grubej” wersji. W sensie wiem, że jest fujoshi i nie dba o siebie, ale wcale nie musieli aż tak przesadzić z jej tłuszczykiem. No i ten jej głos… No qrcze, niby to jasne, że głos się jej może trochę zmienić, ale nie aż tak. Na dodatek za „grubych” czasów brzmiała wręcz absurdalnie! Bardzo lubię Yuu Kobayashi, ale tu się nie popisała.
    Generalnie rzecz biorą nie widzę problemu z głównymi założeniami fabularnymi, a wręcz znajduję je jako dość naturalne (nie licząc takich „szczegółów” jak szybkość chudnięcia i ogólna poprawa wizerunku w stylu włosy się nagle ładnie układają, usta błyszczą, a oczy jakieś takie wielkie się zrobiły (no i gdzie jej zniknęły okulary ja się pytam?!). Jakby nie patrzeć faceci lecą w pierwszej kolejności na wygląd, charakter zaczyna się liczyć potem, więc to, że polecieli na nią nagle, kiedy zrobiła się ładniejsza, wcale nie jest takie dziwne (zresztą u kobiet też to działa podobnie, choć może w nieco mniejszym stopniu).
    Cieszy mnie, że bohaterka nie jest kolejną pustą lalą, pozbawioną charakteru, która się prawie nie odzywa, ale jest miła dla wszystkich, więc wszyscy ją kochają. Bohaterka fujoshi to zresztą wcale nie aż tak popularny motyw, a przynajmniej nie kiedy mowa o głównej roli, a nie postaci drugoplanowej. Jej reakcje na zachowania panów są zresztą boskie.^^
    Nie wiem co z tego wyjdzie, ale może jest nadzieja, że będzie to w stanie trafić na półkę z Ouranem, Yoną i Saiunkoku Monogatari, czyli reverse haremami strawnymi nie tylko dla wielkich fanek biszów. xd
  • Avatar
    A
    Kysz 7.10.2016 21:17
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "All Out!!"
    Obawiam się, że to skończy mniej więcej na takim samym poziomie jak Days, czyli niezbyt dobrze. Co prawda nie ma tu Tsukushiego, ale Iwashimizu też nie wygląda zbyt ciekawie (no mniejszy blob z niego jest, ale i tak to taka ciapa). Gion za to jest sztampowym głównym bohaterem pełnym energii, który dużo krzyczy, dużo robi i w ogóle wszędzie go pełno. W przeciwieństwie jednak do Days, które przedstawia moją ulubioną dyscyplinę sportową, All Out jest o czymś, na czym kompletnie się nie znam. Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek widziałam chociaż fragment meczu rugby, zasad oczywiście nie znam, nie wspominając już o takich subtelnościach jak pozycje, ruchy, taktyki itp. Z tego też powodu nie mogę ocenić z jakim stopniem realizmu będziemy mieli do czynienia. Super moce zapewne rozpoznam, ale zwyczajne naginanie rzeczywistości może być ciężkie. Już mi się wydaje, że to jak sobą miotają na prawo i lewo jest trochę nie teges, ale czy faktycznie? A może da się takie coś rzeczywiście wytrenować? Ano zwyczajnie nie mam pojęcia. Natomiast jedno od razu rzuca się w oczy – seria będzie mieć typowo „chłopięcy” klimat, tj. na pewno nie jest to fanserwiśny „cukierek” dla pań. Owszem, patrząc na to jak wyglądają figurki, to grono odbiorców też zostało wkalkulowane w tę franczyzę. No ale kto by zrezygnował z tak ogromnych zysków, jakie da się teraz czerpać z fujoshi, które odkryły własne uroki sportówek? Mimo wszystko zarówno typ humoru, jak i charaktery bohaterów przywodzą na myśl raczej starsze sportówki, które jeszcze na fujoshi nie były nastawione, a targetem byli głównie nastolatkowie. Dużo tu zapewne będzie rozwiązywanie problemów maści wszelakiej za pomocą pięści, czy kij wie jakich braterskich kuksańców, co akurat nie jest jakimś moim ulubionym motywem, ale chyba przeżyję.
    Seria została przewidziana jako dwusezonowiec, co z jednej strony jest plusem, bo daje nadzieje na solidne rozwinięcie historii. Z drugiej strony – jeśli to będzie słabe, albo po prostu przeciętne, to nie wiem czy aż tyle z tym wytrzymam. xd Bo na cudo to to się zdecydowanie nie zapowiada.
  • Avatar
    A
    Kysz 7.10.2016 20:00
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Flip Flappers: Fantazja vs. świat"
    Wow… no po prostu wow. Bardzo liczyłam na tę serię, ale okazało się, że pierwszy odcinek przerósł moje oczekiwania totalnie. Jeśli to utrzymają, to seria ma wielgachne szanse na dostanie się do mojej sezonowej topki (a sezon obfituje w serie wyjątkowe, typu Natsume, Hibike, czy Yuri, patrząc tylko po tych, które już wyszły). Oczywiście kluczowe jest tu słowo „jeśli”, bo takie Rolling Girls też zaczęło z grubej rury, ale nie twórcy nie potrafili utrzymać tego tempa do końca. Aczkolwiek pierwszy odcinek Flip Flappers zaprezentował się nam o niebo lepiej. Widać w tym jakąś wizję, widać pomysł na coś grubszego, a przede wszystkim widać serce włożone w ten projekt. Ten pierwszy odcinek skojarzył mi się z Princess Tutu, co samo w sobie powinno jasno pokazać jak wielkie mam względem niego wymagania… a także jak wspaniale wyszedł ten początek. Był magiczny, niemal baśniowy klimat, przedstawiony niesamowicie spójnie i z wyczuciem, w którym wszakże nie wszystko jest tak kolorowe, jakby się mogło wydawać. Czuć niepewność, ale też i energię. Zresztą… grafika to cukierek dla oka, niechże tylko utrzymają ten poziom, to wyjdzie jedna z najlepszych graficznie serii w tym roku. Animacja, projekty postaci, kolorystyka, tła… no wszystko dobrano perfekcyjnie i nie zauważyłam ani jednego bubla, ani nawet pół „ale”, które mogłabym względem tego zgłosić. Najzwyczajniej w świecie chłonęłam ten obraz całą sobą.
    Ogólnie to… jeśli ktoś liczy na klasyczne mahou shoujo, to pierwszy odcinek powinien wywrócić tę wizję do góry nogami, bo wyglądało to na podejście do tej konwencji właśnie w stylu Tutu. Nie sądzę, by to był hit sezonu pod względem popularności, ale jeśli ktoś szuka bardziej oryginalnych tytułów (i jest wybredny), zdecydowanie powinien rzucić na to okiem. Moje oczekiwania właśnie podskoczyły o 100%. ;p
  • Avatar
    A
    Kysz 7.10.2016 18:47
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Bernard Jou Iwaku"
    Pierwszy odcinek to był typowy wstęp zapoznający nas z głównymi bohaterami (trójką, bo czwarta osoba ledwie przemknęła przez chwilę w tle). Nie wiem dlaczego, ale wyobrażałam sobie, że tytułowa bohaterka jakoś ukrywa fakt, że książek, o których mówi, tak naprawdę nie czytała. Okazało się jednak, że się do tego dość bezproblemowo przyznaje. Moje pierwsze wrażenie jest dosyć letnie, acz to też po części wynika z tego, że nie znałam ani jednego tytułu, o którym rozmawiali (choć też i liczę na to, że poznam jakiś fajny, nowy dla mnie tytuł). Jeszcze się w to nie wkręciłam, ale mam nadzieję, że wyjdzie z tej serii przyjemna komedyjka z garścią literackich ciekawostek.
  • Avatar
    Kysz 7.10.2016 15:27
    Re: Szkoda
    Komentarz do recenzji "Amanchu!"
    Dziękuję, miło to słyszeć. :)
  • Avatar
    A
    Kysz 5.10.2016 19:13
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Kiitarou Shounen no Youkai Enikki"
    Cóż… przynajmniej sobie pooglądałam różne rodzaje youkai. I właściwie to tyle dobrego z tego odcinka miałam. Drugie Natsume to to nie jest, ale jak na krótką formę może się sprawdzi. Chociaż dobrze by było, gdyby jednak podnieśli poziom humoru w późniejszych epkach, bo tutaj to jednak takie raczej w stronę „meh” było.
  • Avatar
    A
    Kysz 5.10.2016 18:28
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Soushin Shoujo Matoi"
    No muszę przyznać, że jestem bardzo mile zaskoczona tym pierwszym odcinkiem. Spodziewałam się raczej czegoś przeciętnego, choć miłego. A tu wyszło nad wyraz dobrze. Jakaś akcja, jakaś tajemnica i to wszystko się ze sobą wyjątkowo zgrabnie splata we wstępie. Sceny akcji wyszły na dodatek ciekawie i… ładnie. Dynamika była odpowiednia, żadnych dłużyzn, ale efektowności nie brakło.
    Pewne obiekcje zgłosiłabym do głównej bohaterki i jej przyjaciółki, które tak trochę tam… nie pasowały. W sensie – jak sobie wyobraziłam coś podobnego tylko, że bez nich, albo z nieco starszymi wersjami, to mam wrażenie, że byłaby z tego bomba. Nadal może oczywiście być, bo też i nie jest tak, że te dwie dziewczyny są całkowicie oderwane od reszty klimatu, po prostu moja wyobraźnia i chęć na anime ze starszymi bohaterami wzięły górę.

    Właściwie to jedna rzecz mi się nie podobała – czemu ta Fatima i jej pomocnik mówili po japońsku? Jak już poszaleli z angielskim, to mogli też wrzucić włoski, skoro przybyli niby z Watykanu. Nawet jeśli mają coś wspólnego z Japonią (bo np. z niej pochodzą, kto ich tam wie), to jak mniemam większość życia musieli spędzić w Watykanie, skoro tam pracują (a przynajmniej ostatnie kilka lat), więc i język włoski byłby tu bardziej na miejscu. Inna sprawa, że „Bloody Hell” mnie rozwaliło. ;p
  • Avatar
    A
    Kysz 5.10.2016 17:31
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Natsume Yuujinchou Go"
    No co ja poradzę, że Natsume jest po prostu boskie! Ten 1 odcinek serii Go również mnie kupił. Być może faktycznie ta seria skupi się bardziej na postaci Reiko i odkryciu choćby kilku tajemnic z nią związanych. Jakby nie było, ja już szaleję z zachwytu nad nią.^^
    Co do oprawy graficznej, zwłaszcza w związku ze zmianą studia – było dobrze i mam nadzieję, że Shuka tego nie zepsuje później, jak to niestety ma w zwyczaju. Jeśli chodzi o muzykę, to w środku odcinka usłyszeć możemy znane już melodie, co właściwie uważam już za mus (no bo jakby to było zmienić podkład teraz? o.O). Opening nie przypadł mi zbytnio do gustu, ale za to ending może mi się spodobać, kiedy bardziej się z nim osłucham (daleko mu do ideału, ale nie ma co wspominać endingu z 1, 2 czy 3 części i przez ich pryzmat oceniać, choć w pewnym sensie nie potrafię inaczej^^').

    Krótko mówiąc: tak, chcę więcej!
  • Avatar
    A
    Kysz 4.10.2016 16:47
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Trickster -Edogawa Ranpo "Shounen Tanteidan" yori-"
    Hm… o tym to nie bardzo wiem, co sądzić. Pierwszy ep to rzut oka na bohaterów, pościgi, wybuchy i taka tam akcja. Bez żadnych wyjaśnień, tylko robimy swoje. Niby jest to logiczne, no bo po co nagle bohaterowie mieliby nam tłumaczyć coś, czym się zajmują najprawdopodobniej od dłuższego czasu? Ale jednak… czułam się tym delikatnie przytłoczona, bo to wyglądało trochę jak „dużo się dzieje, ale mało ma to sensu”. Na pewno wszakże wyszło to lepiej, niż w Ranpo Kitan, więc zawsze to jakiś plus (nawet jeśli niewielki, bo tamta seria była fatalna xd). Najbardziej z tego wszystkiego to szkoda mi psa – takich scen nie lubię…
  • Avatar
    A
    Kysz 4.10.2016 16:20
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Shakunetsu no Takkyuu Musume"
    Miło zobaczyć bardziej hm… normalne anime o ping­‑pongu, czy też może raczej – po prostu anime o ping­‑pongu. Oprawa ze słodkich dziewczynek dodaje serii uroku oczywiście, ale mam wrażenie, że nie dostaniemy tu ping­‑pongowej wersji K­‑ona, bo już w pierwszym odcinku było wyjątkowo dużo sportu. Co prawda na tenisie stołowym znam się tyle, że od czasu do czasu się gdzieś pykało (w tym na zwykłej ławie w domu z przymocowaną odpowiednio siatką), ale nigdy nie śledziłam żadnych rozgrywek, choć nie stronię od obejrzenia sobie filmików z ciekawymi zagraniami. Tutaj mam wrażenie, że wyglądało to bardzo naturalnie, a do tego faktycznie na poziomie szkolnym. Jakiegoś wielkiego wydziwiania przy stole nie widziałam (może poza tą jedną piłką niespodziewanie odbitą przez Koyori przy małej rozgrzewce z Agari), choć kilka dynamicznych zagrań nam pokazali. Z drugiej strony – nie oglądaliśmy jeszcze faktycznie żadnego zażartego meczu między dwiema liczącymi się bohaterkami, w którym musiałyby one odkryć swoje super zagrania (niby był ten mecz turniejowy na początku, ale tam walka była jednostronna, więc się nie liczy). W każdym razie po pierwszym odcinku moje oczekiwania względem tego ciut urosły i gdzieś tam tli się nadzieja, że to jednak nie będą tylko moe okruszki w sportowej oprawie. Dodatkowo narcystyczne bohaterki, które jednocześnie nie są nadęte i chamskie. Dziewczyna lubi być podziwiania, jest dobra w tym co robi, ale przy okazji wyolbrzymia trochę swoje możliwości, no bo któż by się tej możliwości oparł, zwłaszcza jeśli w pobliżu nie było dotąd sensownej rywalki. Niestety gorzej jest z Koyori. Liczyłam, że to będzie kolejna wesoła i energiczna dziewuszka, ale okazało się, że to raczej typ nieśmiałej pannicy, która nabiera wigoru jedynie trzymając rakietkę w dłoni. Ale może nie będzie z nią tak źle… oby. ;p
    Grafika nie rzuciła mnie na kolana, choć animacyjnie nie było źle. Na pewno zaprezentowało się lepiej, niż się spodziewałam. Nie podobają mi się zbytnio projekty postaci i do nich będę jeszcze musiała się przyzwyczaić. Najlepiej wygląda ta dziewczyna z wiecznie zamkniętymi oczami, bo właśnie wielgachne oczy na pół twarzy jakoś mi nie leżą w tutaj.
    Cóż… no liczę na przyjemną serię i jak przez jakichś czas się zastanawiałam, czy się w ogóle za to brać, tak pierwszy odcinek mnie do tego przekonał. Zobaczymy co z tym zrobią dalej.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 3.10.2016 21:06
    Komentarz do recenzji "Gakuen Handsome"
    No i mamy nasze anime sezonu xd Nie powiem, nawet czekałam na to, no bo qrcze… to jest tak shitowo absurdalnie bajeranckie, że ja nie mogę. xd I wszystko z tego pierwszego odcinka krzyczało do mnie, że to się musi udać. xd Swoją drogą miło, że kiedyś wyszło anime w pełni zaopatrzone w schematy, które tu mają zamiar parodiować i nawet je widziałam (a także lubię tak swoją drogą). Zresztą jakby się tak pokusić o jakąś nadinterpretację, to nawet bym nieśmiało zauważyła, że nie dość, że setting podobny, to jeszcze skrót ten sam, więc kto wie czy komuś z ekipy się właśnie o tym nie pomyślało?^^ No… w każdym razie to będzie boskie, czekam na więcej seme „przystojaniaków” i niech się do woli kleją do „słodkiego” uke xd
  • Avatar
    Kysz 2.10.2016 19:31
    Komentarz do recenzji "WWW.Working!!"
    Tak naprawdę nie zostało nigdzie powiedziane, że poruszamy się w obrębie jednego świata przedstawionego. Owszem, może tak być, że mamy do czynienia z inną restauracją tej samej sieci, ale równie dobrze może to być po prostu „inna” restauracja o tej samej nazwie, czyli niejako alternatywny świat, z nowymi bohaterami oczywiście. W mandze ta postać się oczywiście nie pojawia, więc jest to ukłon w stronę fanów bardziej popularnego Workinga zrobiony wyłącznie w anime, więc zapewne scementuje to w jaki sposób mamy patrzeć na powiązanie między tymi dwoma tytułami.
  • Avatar
    A
    Kysz 2.10.2016 17:17
    Komentarz do recenzji "WWW.Working!!"
    Oooo tak, tego mi było trzeba – nowa ekipa, stary, dobry klimat. Naprawdę podobał mi się „pierwszy” Working, więc i na tę serię mocno liczę. Póki co ciężko o porównania bohaterów, bo jednak jak tu zestawić ze sobą 3 sezony z zaledwie jednym odcinkiem? Mimo wszystko cieszy mnie przede wszystkim brak Inami, która w tamtym Workingu mnie niesamowicie irytowała. Niby mamy tutaj w zamian Hanę, która również nie stroni od kopniaków i bicia, ale póki co robiła to rzadziej, raczej będzie się potrafiła powstrzymać, a do tego nie rumieni się przy tym jak nieśmiała idiotka. Co do reszty… póki co największe szanse na zostanie moimi faworytami mają Daisuke oraz Sayuri. Podejrzewam, że będzie mnie za to denerwowała chora relacja między Shiho i Yuutą (choć tutaj mamy materiał na parę w sensie romantycznym, ale to są raczej widoki z dalekiej przyszłości, jeśli takową dane nam będzie zobaczyć w anime).

    Tak btw. czy tylko mnie postać w okularach z pierwszej sceny skojarzyła się z Takanashim? Patrząc na to zbliżenie, to chyba właśnie tak miało być, bo inaczej po co by się na nim skupiali?^^'
  • Avatar
    A
    Kysz 2.10.2016 11:08
    Key jak zawsze jest sobą.
    Komentarz do recenzji "Rewrite"
    Zabierając się za to doskonale wiedziałam w co się pakuję. W końcu to Key, więc dostaniemy cierpiące słodkie dziewoje i coś fabułopodobnego w tle (to się nie liczy, ważne że jest drama, tona dramy!!). Muszę jednak przyznać, że początek mnie mile zaskoczył. Nie żebyśmy dostali tam jakieś cuda, ale cały arc o szkolnej zabawie w klub okultystyczny, nie wypadł nawet tak żałośnie. Haremetki zaprezentowały w miarę ciekawe szablony, a nie były tylko zbiorowiskiem upośledzonych umysłowo dziewoi o mentalności 9 latek (ruszyłam teraz po raz drugi Kanon i tam to wręcz boli). Sam bohater też coś sobą prezentował i nawet ten zakład z macaniem cycków mogę policzyć po stronie zalet (czy raczej – „nie­‑wad”). Zresztą sam humor był nawet nie najgorszych lotów. Bez szału oczywiście, ale pewien poziom udało się utrzymać.
    Gdyby nie starano się do tego dorobić dalszej części z ratowaniem świata i dwoma zwalczającymi siebie nawzajem organizacjami, a po prostu dołożono lekką otoczkę nadnaturalności, to może udało by się wycisnąć z tego coś lepszego. No ale po co! Hej, przecież ratowanie świata jest takie super! Zwłaszcza jeśli robią to moe dziewoje  kliknij: ukryte , a kluczem do wszystkiego jest  kliknij: ukryte . Oczywiście każda z nich obowiązkowo musi mieć tragiczną przeszłość.  kliknij: ukryte  jest zresztą najbardziej smutna, więc nada się idealnie dla większości.
    No dobra, muszę przyznać, że jest tu się z czego nabijać, ale jak tak się zastanowić, nie jest to nawet w połowie tak głupie jak Charlotte (przynajmniej nie ma sosu do pizzy) i samo zakończenie, choć oczywiście totalnie z tyłka wyjęte, daje radę bardziej, niż to, co dostaliśmy w Szarlotce. Gdyby nie to, że dostaniemy 2 sezon, naprawdę doceniłabym to, że  kliknij: ukryte  Przynajmniej było by to coś świeżego. Niestety zdaję sobie sprawę, że jest to rozwiązanie mało Key'owe, więc pewnie w drugim sezonie dostaniemy  kliknij: ukryte 
    Ogólnie rzecz biorą jest to tytuł z rodzaju tych tak głupich, że aż śmiesznych, ale właśnie na to liczyłam przed seansem. Zresztą adaptacje gier Keya sprawdzają się do tego wyśmienicie.;p Ode mnie ma aż 4/10, głównie za niezłą pierwszą połowę. Nie jestem pewna czy znajdę czas na 2 serię, ale jeśli tak, to chętnie po nią sięgnę, by dowiedzieć się czy to może być jeszcze głupsze (a podejrzewam, że jak najbardziej może ;p).
  • Avatar
    A
    Kysz 1.10.2016 23:01
    1 odcinek
    Komentarz do recenzji "Mahou Shoujo Ikusei Keikaku"
    Generalnie rzecz biorąc nie jestem specjalną fanką mieszania słodyczy z „mrokiem”, temu też do tej serii podchodzę dosyć ostrożnie. W pierwszym odcinku właściwie niewiele się wydarzyło, ale to, co pokazali po endingu jasno wskazuje, że chcą od razu przejść do konkretów. Nie podobała mi się natomiast scena na początku. Nie lubię czegoś takiego, choć po części rozumiem, że chcą w ten sposób przyciągnąć uwagę tych, którzy żadnych zapowiedzi nie czytają/oglądają i mogliby się zrazić na widok „kolejnej słodkiej serii mahou shoujo”. Osobiście wolę jednak, kiedy próbuje nas się zaskoczyć, tak jak to wyglądało np. przy Madoce czy niedawno emitowanym Gakkou Gurashi. O wiele ciekawiej ogląda się wtedy odcinek, zwłaszcza wracając do niego po raz drugi, zaopatrzonym w dodatkową wiedzę na temat wydarzeń pokazywanych na ekranie.
    Wizualnie ten pierwszy epek zaprezentował się ładne. Zwłaszcza projekty postaci przykuwają uwagę, zresztą już wcześniej patrząc po obsadzie widać było, że postarano się tutaj jak najbardziej urozmaicić projekty poszczególnych magicznych dziewczynek. Zobaczymy wszakże, czy dane nam będzie poznać jakieś bohaterki spoza grona „głównej” ekipy, bo to na nich najlepiej byłoby widać jak bardzo twórcy się do tych projektów przyłożyli. xd Na plus zaliczyć też mogę tła. Zawsze zwracam na nie uwagę i cieszy mnie, że nie zdecydowano się postawić na nijakie plamy kolorów, ledwie przypominające konkretne obiekty (czy też inaczej rzecz biorąc – standard). Było kilka ujęć, które oglądało mi się z prawdziwą przyjemnością.
    Cóż… no nie ukrywam, że z niecierpliwością wyczekuję momentu, w którym bohaterki  kliknij: ukryte  xd Byle to nie wyglądało tak, jak w Akuma no Riddle i naprawdę powinno mi wystarczyć to do polubienia tego tytułu. Aczkolwiek miło by było dostać podobny zestaw charakterów, jaki był w tamtej serii, a przynajmniej kilka ze schematów stamtąd. ;p
  • Avatar
    Kysz 25.09.2016 22:57
    Komentarz do recenzji "New Game!"
    ostatnio tak naciąłem się na Gakkou Gurashi! – dziwne, że tam nikt nie zwrócił mi uwagi na czepianie się o konwencję

    To raczej kwestia tego, że Gakkou Gurashi od początku mogło być właściwie wszystkim, czyli że niekoniecznie musiało tam dominować cgdct. New Game zaś nigdy nie zapowiadało się na nic innego, temu też dziwne jest, że ktoś się na tym naciął (ja przynajmniej myślałam, że od czasu K­‑ona wszyscy się już nauczyli, że słodkie dziewczęta robią tylko słodkie rzeczy, a nie coś, co niby widnieje w opisie fabuły xd).
  • Avatar
    Kysz 25.09.2016 22:53
    Komentarz do recenzji "New Game!"
    Progeusz napisał(a):
    Proszę… Bazy danych nie mają żadnej wartości jako źródło, bo są robione przez zwykłych fanów, którzy mieli trochę więcej zacięcia i kasy na serwery. Tagi są BARDZO często mylnie ustalane i nie rozumiem dlaczego tylu fanów traktuje takie stronki jako jakąś świętość i wyrocznię.

    A to nie chodzi czasem o to, że skoro się tam pojawiają, to znaczy, że jednak coś takiego funkcjonuje? Błędnie, czy nie, ale jakby nie patrzeć – się przyjęło.
  • Avatar
    A
    Kysz 25.09.2016 21:27
    Komentarz do recenzji "Binan Koukou Chikyuu Bouei Bu Love! Love!"
    Jednak trochę gorsze, niż pierwsza część. Przez większość odcinków nie mogłam się w to wciągnąć, miałam straszne wrażenie powtarzalności i tego, że humor się tu chyba wypalił. Na szczęście ostatnie epki na powrót były rozwalające (mój ulubiony to ten świąteczny, z potworem­‑reniferem)
    Bliźniaki w sumie mogą być, zresztą mam słabość do bliźniaków od czasu Ourana, temu też ci dwaj szybko wkradli się w me łaski. ;p Choć do samego końca ich nie rozróżniałam, zresztą nawet się specjalnie nie starałam – i tak tworzyli jedność. Co jeszcze… rumieniący się Kusatsu to jednak nie dla mnie – strasznie stracił na jakości w tym sezonie. Dobrze, że ich wybili już na wstępie. xd Za mało było Ryuu i Io, a ja bardzo lubię ten pair… znaczy duet. No i szkoda, że to był sezon Yumoto, akurat jego lubiłam najmniej.
    Ostatecznie to wyszło to dla mnie tak na 7/10 – było gorzej, niż w pierwszej części, ale to i tak fajna parodia mahou shoujo. I jednak udało się im tu stworzyć fajną historię, czego się strasznie bałam kiedy odkryli wszystkie karty w zakończeniu pierwszego sezonu. Mogę nawet chcieć więcej ;p
  • Avatar
    A
    Kysz 25.09.2016 20:03
    Miłe, ale to w sumie tyle.
    Komentarz do recenzji "Fukigen na Mononokean"
    Lekka i przyjemna seria, którą bardzo fajnie mi się oglądało. Właściwie w żadnym odcinku nie poczułam znużenia i cała seria mi jakoś tak szybko przeleciała. Problem z nią jest jednak taki, że brakuje tu klimatu rodem z Natsume. Poszczególne epizody są trochę puste pod względem emocji – ot, pomagają jakiemuś youkai i tyle. Na koniec mamy posplatanie wszystkich wątków i jeden problem do rozwiązania… a potem zwyczajowy happy end. Klimatycznie przypominało mi to bardziej Gingitsune i powiedziałabym, że te dwie serie są na porównywalnym poziomie. Również wygląd youkai w obu tytułach wygląda trochę podobnie – są one nieco tandetne, takie trochę „plastikowe” (aczkolwiek znacznie gorzej wyglądają jednak w Gingitsune).
    Sami bohaterowie są sympatyczni, lecz i w ich przypadku szału nie ma, jeśli chodzi o kreacje. Ashiya i Abeno tworzą razem całkiem zgrany duet, zaś ta mała biała kulka dobrze wypada w roli maskotki. Bardzo polubiłam też Zenko i cieszy mnie, że zdecydowali się wprowadzić kobiecą postać, która na dodatek nie jest irytująca.
    Miło spędziłam nad tym czas, ale mogło być znacznie lepiej. Gdyby tak chociaż dołożyć do tego klimatyczną ścieżkę dźwiękową, to już by pomogło, niestety tego się nie doczekaliśmy. Fajna, lekka seria, w sam raz na jeden sezon, o której wszakże dłużej nie będę pamiętała (no chyba, że wyjdzie druga część, bo po takową chętnie sięgnę). Ocenowo to tak 6/10 ode mnie.
  • Avatar
    A
    Kysz 25.09.2016 11:56
    Słabo
    Komentarz do recenzji "Love Live! Sunshine!!"
    No niestety 8 odcinek pozostał chyba jedynym dobrym w całej tej serii. Potem postanowiono wrócić do idiotyzmów serwowanych wcześniej. Przynajmniej wiem dlaczego ta seria wypadła tak słabo. W pierwszym LL widać było, że dziewczyny ciężko pracują, by zasłużyć na sukces. Oczywiście, zostało to podlane sporą dawką lukru, ale byłam w stanie uwierzyć, że faktycznie ten sukces im się w końcu należy. Nie dość tego – choć robiły więcej, niż te z Sunshine, ich droga była znacznie bardziej wyboista. Tutaj zimny prysznic przyszedł w 8 epku, ale miałam wrażenie, że bohaterki nic sobie z niego nie zrobiły (i to nawet pomimo tego, co same mówiły), bo zupełnie nie odbiło się to na ich zachowaniu. Dostałyśmy 0 głosów? Kurczę, no strasznie to smutne, ale i tak będziemy robić dalej właściwie to samo, co przedtem, czyli w głównej mierze udawać, że faktycznie się staramy… Ich wyobrażanie o byciu idolkami sprowadzały się głównie do tego, że to takie fajne i one też chcą to robić. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że  kliknij: ukryte 
    Zresztą, skoro już jesteśmy przy pytaniach – czy ktoś byłby w stanie mi wytłumaczyć skąd się bierze popularność takich postaci, jak Hanamaru (ta od Zura), czy You (przyjaciółka głównej, ta od pływania)? Są to najbardziej popularne dziewczyny z Aquors (obok Yoshino, ale przy niej akurat wiem, co decyduje o popularności), lecz w serii wypadają chyba najbardziej nijako (ta od Zura ma chociaż to, że mówi „Zura”, ale You? Nie licząc jej odcinka, prawie w ogóle nic o niej nie było przecież…).

    Ogólnie to… klapa. Seria bzdurna, przesłodzona i sztuczna, zawierająca wszystko to, co odrzucać może od idolkowych tytułów, a nie potrafiąca zaoferować w zamian niczego więcej. Lubię oglądać stadko słodkich dziewczynek na ekranie, ale jeśli już mają robić słodkie rzeczy, to niech to będą zwyczajne słodkie rzeczy, a nie wydumane próby bycia sławnymi idolkami. Gdzieś tam pewnie kryje się przesłanie, że idolką może zostać każda, wystarczy tylko mocno tego chcieć, lecz niestety nie kupuję tego, a przynajmniej nie w takiej wersji. Dla mnie to jedna z porażek lata, bezczelnie żerująca na popularności pierwszego LL, które było znacznie lepsze. Będę się starała o tym szybko zapomnieć i gdyby nie daj boże miała kiedyś powstać kontynuacja, to raczej nie sięgnę. A jeśli chodzi o idolki, w następnej kolejności spróbuję chyba THE iDOLM@STER. To zaś dostaje ode mnie 5/10, a i to w głównej mierze za 8 epek.