Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    A
    Kysz 8.04.2016 19:20
    Pierwsze wrażenie
    Komentarz do recenzji "Onigiri"
    Właściwie mogłabym się podpisać pod komentarzem niżej, bo mam podobne zdanie. Te dwa gagi również mnie rozśmieszyły i podobało mi się, że potwory nie odrzucają beznadziejnością wynikającą z zastosowania najgorszej możliwej grafiki komputerowej. Najbardziej jednak w tym odcinku moją uwagę zwróciła pani od rzodkiewek, a konkretnie co ona właściwie wyprawiała w tle, kiedy bohaterki rzuciły się w stronę wrogów. Dziwne to było. xd
    Do Bikini Warriors trochę brakuje, ale może i tutaj zostaniemy zaskoczeni i nie wyjdzie z tego totalny syf, na jaki się teoretycznie zapowiada. Trzy minuty na ep mnie nie zbawią, daję więc temu szansę.
  • Avatar
    A
    Kysz 8.04.2016 19:15
    CGDCT czyli Yaaaaay3
    Komentarz do recenzji "Unhappy"
    I jest i trzecia seria spod znaku CGDCT w sezonie, tym razem w odsłonie bardziej komediowej. Graficznie jest ślicznie, po prostu idealnie dobrano wszystko do stylu anime i całość aż ocieka słodyczą. Co do zawartości… no cóż… było okay. Zdecydowanie wolę słodkie dziewczątka w wersji bardziej okruszkowej, niż komediowej, temu też pewnie nie jestem tym aż tak podjarana. I obawiam się tego czegoś, co pojawia się w odcinku po endingu. Czy to będzie aż tak tendetne, jak się zapowiada? Oby nie.
    W każdym razie serię obejrzę na pewno do końca – „bo słodkie dziewczynki” i liczę, że nie skończą im się pomysły na gagi i wszystko, nawet jeśli będzie opierało się wciąż na tym samym (czyli pechu), będzie miało jako taki polot.
  • Avatar
    A
    Kysz 8.04.2016 19:07
    Pierwsze wrażenie
    Komentarz do recenzji "Netoge no Yome wa Onnanoko ja Nai to Omotta?"
    Ten pierwszy odcinek był właściwie okay. Nie spodziewam się po tym cudów, ale jeśli wyjdzie z tego chociaż przyjemna w odbiorze komedyjka, to będę ukontentowana. Tu dostaliśmy klasyczne zawiązanie akcji (w sensie bohater z dnia na dzień dorabia się trzech pięknych koleżanek; do tego jedna wyraźnie na niego leci), ale wkomponowanie w to aspektu związanego z grami mmo i pierwszym spotkaniem offline sprawiło, że nie poczułam się tym schematem zniechęcona. Humor jest prosty i póki co utrzymany na odpowiednim poziomie. Same postaci wyglądają na typowe szablony, co samo w sobie mnie nie odrzuca – wszystko zależy co zrobią z tym dalej. W ogóle tak po zapowiedziach myślałam, że Ako będzie bardziej chuuni w realu, czyli że dostaniemy coś w stylu drugiej Rikki z zachowania, a tu zonk – taka niepozorna, zahukana dziewuszka, faktycznie w typie książkowego mola, jak to sama określiła. Trochę razi mnie więc jej zachowanie względem Yuuty w realu, bo jest jednak ciut za swobodne. Nawet jeśli w grze się tak zachowuje, to ciężko mi sobie wyobrazić, by postać z jej charakterem, tak łatwo się do bohatera kleiła.
    Graficznie było okay, zwłaszcza projekty postaci są bardzo słodziutkie. Rozwaliło mnie, że bohaterowie grają w grę z tak kiepską grafiką. Z reguły jak już w coś grali w anime, to starano się, by to wyglądało super ekstra. A to faktycznie przypomina mi trochę styl RO (i ten potwór z endingu – to jakaś nowy, wypaśnięty MVP na bazie poringa? Octoring? ;p)
    Ogólnie pierwszy ep raczej na plus – jeśli utrzymają taki poziom, to będzie dobrze. Niczego więcej nie wymagam.
  • Avatar
    Kysz 5.04.2016 16:58
    Re: CGDCT czyli Yaaaaay2
    Komentarz do recenzji "Bakuon!!"
    To znaczy, jeśli motor faktycznie do niej gadał, to też uważam, że tylko ona to słyszała (jest na tyle głupia, że może jeździć na motorze, więc pewnie jest też odpowiednio głupia by słyszeć jego myśli – taki wyższy poziom głupoty xd). Ale jakoś pasowałoby mi to do postaci np. nauczycielki, zwłaszcza z tymi tekstami o mężczyznach (niewyżyte seksualnie stare panny w roli nauczycielek to już dość oklepany motyw w anime, temu mi tu pasuje^^')
    I nawet jeśli skończy jako jednorazowy gag, to – tak jak w przypadku rowerzysty – uważam to za chwyt z rodzaju tych zbędnych. Bez nich jak dla mnie seria tylko by zyskała.
  • Avatar
    A
    Kysz 5.04.2016 14:00
    CGDCT czyli Yaaaaay2
    Komentarz do recenzji "Bakuon!!"
    A oto i druga w tym sezonie seria o słodkich dziewczątkach robiących słodkie rzeczy. OVA wzbudziła we mnie mieszane odczucia… i pierwszy odcinek tylko je pogłębił. Ale i tak było fajnie xd
    Zacznę od tego, co nie podobało mi się już w One Off, to jest przedstawienia jazdy na rowerze jako czegoś lamerskiego. Ja wiem, że ona mają być miłośniczkami motorów, ale nigdy się nie zgodzę na takie przedstawienie wysiłku fizycznego i czegokolwiek związanego ze zdrowym trybem życia. Ale to tak w ramach obowiązkowej porcji narzekań.
    Ogólnie to miło mi się oglądało ten odcinek, zwłaszcza że dziewczęta zaprezentowano wyjątkowo ciekawie. Nie mają one może jakichś głębokich profili psychologicznych, ale wszystkie poza Hane wydają się czymś wybijać. Hane to akurat standardowa energiczna dziewuszka z gąbką zamiast mózgu, którą trzeba będzie zwyczajnie przeboleć.
    Fajnie, że nie są one w klubie motocyklowym by jeść ciastka i pić herbatę. Już w pierwszym odcinku o samych motorach było wystarczająco dużo, by usatysfakcjonować tych, którzy przyszli tu oglądać nie tylko słodkie dziewczynki. Na pewno więc pod tym względem będzie lepiej, niż w One Off, co mnie bardzo cieszy.
    Trochę szkoda, że postawiono na balansowanie na granicy realizmu przy scenkach komediowych – jakoś tak wolę, jeśli nie ma scen typu tornado wyrzucające rowerzystę w powietrze. Nie wiem co myśleć o gadaniu do motoru, bo mam wrażenie, że to jednak nie motor jej odpowiada, a ona sama jest po prostu tak głupia, że tego nie zauważa. A jeśli tak nie jest, to szkoda – w tej wersji byłoby lepiej. xd
    Z innych kwestii dodam jeszcze, że podobają mi się projekty postaci. Zwłaszcza Onsa wygląda dość oryginalnie z tą swoją czarną czupryną.^^
    Dla mnie to jeden z dwóch faworytów spośród CGDCT tej wiosny (obok Sansha Sanyou) i cieszę się, że pierwszy odcinek tego nie pogrążył. Chcę więcej! Brum brum bruuuum!
  • Avatar
    A
    Kysz 4.04.2016 19:13
    Komentarz do recenzji "Kumamiko: Girl Meets Bear"
    Kurczę, wchodzę i widzę wielce zniesmaczone komentarze odnośnie wiadomego żartu i jakoś… jakoś tego nie rozumiem. No bo w końcu… wiecie… mieliśmy do czynienia z legendą i wystarczy pooglądać sobie trochę uikyo­‑e by wiedzieć, że nie jest to tylko jakiś wielce kontrowersyjny, świeży motyw, a ma to faktycznie podłoże kulturowe. W późniejszej części gagu po prostu do tego nawiązali i to w taki sposób, żeby nie było wątpliwości, iż nie mamy do czynienia z zoofilią. Szczerze powiedziawszy, mnie to ni w ząb nie ruszyło – zbyt trąciło nierealnością, żeby to traktować na poważnie. I myślałam, że co jak co, ale w fandomie obeznanym z japońską kulturą też tak to zostanie potraktowane, a potem wchodzę i widzę jak wielkie oburzenie to wywołało. A ja się po prostu śmiałam przy tym. ;p
  • Avatar
    A
    Kysz 4.04.2016 11:19
    Pierwsze wrażenie
    Komentarz do recenzji "Re: Zero Kara Hajimeru Isekai Seikatsu"
    Ten pierwszy odcinek był nad wyraz interesujący. Nie spodziewałam się po tym niczego specjalnego. W końcu przeniesienie zwykłego nastolatka do świata fantasy mieliśmy już tyle razy, że ileż można w kółko o tym samym. Z drugiej strony, ponieważ informacje na temat tej serii były dość ubogie, łącznie z samym trailerem, nie rzuciło mi się w oczy nic, co by mnie od tego odpychało. I z takim dość neutralnym nastawieniem załączyłam pierwszy odcinek, który… spodobał mi się. Nie rzucił może na kolana, ale zainteresował mnie dalszą częścią tej historii.
    Z jednej strony fajnie, że nie bano się tu wrzucić mocniejszych motywów, ale w wersji jak na razie nie przesadzonej. Chodzi mi o to, że nie było całkowicie cukierkowo, w końcu główny bohater  kliknij: ukryte  na ekranie, natomiast nie oznaczało to równocześnie tony flaków w każdym kącie. Było niepokojąca i brutalnie, lecz dość stonowanie (jak na coś takiego ofc).
    Jednocześnie jednak mam wrażenie, że ten początek przebiegł zbyt lekko. W sensie – główny bohater niemal automatycznie się tam zaaklimatyzował i jego zapoznanie z Satellą tak naprawdę przyszło szybko, ona mu właściwie raz dwa całkowicie zaufała. Trochę to zbyt cacy jak na to, że wylądował w obcym świecie nie wiedząc o nim nic – jeśli już mamy ten start od zera, to nie miałabym nic przeciwko większym przeciwnościom losu. Sama kwestia  kliknij: ukryte  może wyjść różnie. Trochę się tego obawiam, bo szczerze powiedziawszy nie przepadam za motywem resetu dotychczasowych wydarzeń. Liczę jednak, że to odpowiednio wytłumaczą (choć patrząc, że to adaptacja LN, pewnie skończy jako zwykła reklama, w której nie doczekamy się żadnych wyjaśnień dotyczących mechaniki świata).
    Wizualnie było okay, trochę mnie CGI zakuło w oczy, ale jeśli nie wyjdzie to poza ruch w tle, nie będę narzekała. Projekty postaci to taki standard, nic specjalnego w nich nie zauważyłam, lecz wyszły ładnie.
    Raczej na pewno mam zamiar kontynuować przygodę z tym tytułem, bo a nuż wyjdzie z tego chociaż przyzwoita seria fantasy z dobrą dawką ciekawej akcji i interesującą intrygą. Nie liczę na ósmy cud świata, więc może się nie zawiodę.
  • Avatar
    Kysz 3.04.2016 21:38
    Komentarz do recenzji "Gyakuten Saiban ~Sono "Shinjitsu", Igi Ari!~"
    Akurat ja się go nie czepiam często, jest to pierwszy raz od dawna.

    W sumie głównie to chodziło mi o to, że co tu wchodzę, to co chwila widzę jakieś uszczypliwości do Kindaichiego i to zupełnie niepotrzebne. Wiem, kto je głównie stosuje i gdyby ta osoba raczyła się odezwać w komentarzu, to zwróciłabym się bezpośrednio do niej.

    Poziomu Kindaichi nie trzyma żadnego, poziom zagadek jest żałosny, a bohater antypatyczny.),

    Sęk w tym, że ja tam na przykład Kindaichiego lubię, nie może być więc postacią typowo antypatyczną. Już prędzej antypatycznym nazwałabym „wszystkowiedzącego” Conana – z tej dwójki zdecydowanie wybieram Kindaichiego, bo Conan mnie niemiłosiernie denerwuje sobą i swoją postawą. Naprawdę nie rozumiem więc czym Kindaichi niby aż tak irytuje, żeby po nim jeździć we wszelkiego rodzaju tekstach typu właśnie zajawka zupełnie niepowiązanej z tym serii (to, że w ramówce wskakuje na miejsce Kindaichiego naprawdę nie ma znaczenia), albo w zapowiedzi nowego sezonu…

    Co do kwestii zagadek – owszem, zdarzają się teraz takie na bardzo miernym poziomie, nad czym strasznie boleję, ale na szczęście nie wszystkie są tak beznadziejne. Zgadzam się, że to nie jest kryminał najwyższej klasy, ale jak na serię z nastoletnim detektywem, jak dla mnie może być.


    Poziom owego tutorialu jako zagadki spokojnie bije na głowę zarówno wewnętrzną logiką, jak i przeprowadzeniem 5 odcinkową sprawę Kindaichiego, wybraną na start nowego sezonu…

    Owszem, ale tylko jeśli chodzi o logikę i wewnętrzną spójność tej sprawy. Natomiast sposób prezentacji zagadki w tym pierwszym epku był wręcz żałosny, w żadnym epizodzie Kindaichiego takich tandetnych objawień nie uświadczysz, a przedstawianie widzom nowych dowodów/wyników śledztwa jest tam zdecydowanie sprawniej przeprowadzone.

    Ogólnie to nie chodzi mi tu o jakąś obronę Kindaichiego, tylko powoli zaczęło mnie denerwować, że co chwila widzę, jak ktoś w chamski sposób tę serię obśmiewa i to porównanie do Ranpo przelało czarę goryczy. Gdyby to była jakaś konstruktywna krytyka, to co innego, ale tak to jest zwyczajny hejt na bardzo niskim poziomie i absolutnie nie widzę potrzeby ku niemu. Nie podobało się? Okay, ale takie drwiny są zbędne.
  • Avatar
    Kysz 3.04.2016 18:47
    Komentarz do recenzji "Gyakuten Saiban ~Sono "Shinjitsu", Igi Ari!~"
    Naprawdę czepiacie się tego Kindaichiego jak nie wiem co. -.- I to na siłę wszędzie, absolutnie nie wiem po co. Inna sprawa, że owszem – stara seria Kindaichiego jest zdecydowanie lepsza, niż nowa, ale w nowej poziom zaniża głównie kilka epizodów, reszta zaś utrzymuje nawet niezły poziom (daleko wyższy, niż ta głupota, którą zaserwowali w pierwszym epku tego czegoś), zaś całość jest zwyczajnie sympatyczna. Więc sorry, ale nie porównuj tego do syfów pokroju Ranpo Kitan, bo to aż niesmaczne…
    Swoją drogą, jak widzę takie teksty o Kindaichim, jak w zajawce pierwszego epka do Gyakuten Saiban, to moja opinia o ich autorze spada na łeb na szyję, bo to jest bliskie zwykłego, głupiego hejtu, wyciągniętego znikąd nie do końca wiem dlaczego – autor chciał zabrzmieć zabawnie chyba. Nie ma to jak sobie wyrobić „dobrą” markę z powodu kilku niepotrzebnych złośliwości ;p
  • Avatar
    Kysz 3.04.2016 17:36
    Komentarz do recenzji "Mayoiga"
    Ja właśnie się boję, że bliżej temu będzie do Danganronpa, niż Akuma no Riddle. Drugi styl bym zniosła, pierwszego nie przetrawię -.-
  • Avatar
    A
    Kysz 3.04.2016 17:33
    CGDCT czyli Yaaaaay1
    Komentarz do recenzji "Pan de Peace!"
    I oto jest! Pierwsza w sezonie wiosennym seria o słodkich dziewczątkach robiących słodkie rzeczy! Krótkie odcinki, dużo cukru, głupiutka bohaterka na pierwszym planie i bardzo kiepska oprawa dźwiękowa (co to miało być za irytujące brzęczenie w tle niby?!) – tak mniej więcej zaprezentował się pierwszy odcinek. Wygląda na to, że dostaniemy tu jedną z gorszych serii tego typu, bo szczerze powiedziawszy, już Wakaba Girl bardziej mnie przyciągnęło na starcie, niż to. Co nie zmienia faktu, że na pewno będę to oglądać na końca, bo po prostu lubię takie rzeczy. ;p
  • Avatar
    A
    Kysz 3.04.2016 12:40
    Komentarz do recenzji "Mayoiga"
    Seria zapowiada się tajemniczo i ciężko wyrokować, co z tego wyjdzie. Już w pierwszym odcinku pokazali, że balansują na granicy między ciekawym, nieco poważniejszym klimatem, a całkowitym bezsensem o bandzie świrów – niestety trochę za bardzo zbliżyli się do tej drugiej wersji. No nic, załączam ostrożność i będę oglądać dalej, bo jakby nie patrzeć, zapowiada się to przynajmniej na coś innego.
    Swoją drogą, podczas przedstawiania uczestników wycieczki, jak tylko doszło do Mitsumune, to od razu zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. I oczywiście, ponieważ chłopak wygląda na z pozoru normalnego i jedną z nudniejszych postaci tam, to musi być głównym bohaterem. Nie żeby reszta postaci wypadła jakoś super lepiej, ale chętnie zobaczyłabym w tej roli większego dziwaka/kogoś, kto nie byłby aż tak oczywisty w tej roli (a jakby to był jeden z tych starszych, to już w ogóle cud, miód). I jeszcze te hinty na jego wielką traumę i mroczną stronę osobowości… ech…
  • Avatar
    A
    Kysz 1.04.2016 20:59
    Może być
    Komentarz do recenzji "Dagashi Kashi"
    Lekka, przyjemna, ale strasznie monotematyczna komedyjka. Jednak nie udźwignęli ograniczenia się do tak wąskiej tematyki i czasami czułam znużenie kolejnym żartem opartym mniej więcej na tym samym, co pokazano wcześniej. Zawsze z góry było wiadomo do czego zmierza Hotaru i to po jakimś czasie zaczęło mnie lekko męczyć. Czasem jakiś gag się wybijał, ale ostatecznie nie kojarzę jakichś wybitnie dobrych odcinków, odstających poziomem od reszty. Że zaś poziom nie był zbyt wysoki od początku, to też i całą serię uważam za miłego przeciętniaka, którego łatwo się ogląda i który potrafi rozśmieszyć, ale o którym szybko pewnie zapomnę.
    Natomiast jako animowany przewodnik po japońskich słodyczach, wyszło to wyjątkowo dobrze. Kilka przysmaków mnie zainteresowało i na pewno będę je chciała spróbować, jeśli w końcu uda mi się dotrzeć do Japonii. xd Swoją drogą, natchnęło mnie to na wspominki odnośnie smaków dzieciństwa – w końcu w Polsce też mieliśmy wiele specyficznych słodyczy, takich typowo dla dzieci, tanich i małych.
    Na plus zaliczam też specyficzną kreskę – bardzo charakterystyczną i mocno wyróżniającą się ze standardowej animowanej papki. Wyjątkowo przypadły mi do gustu te projekty postaci.
    Miło się to oglądało, ale zdecydowanie nie będę do tego wracać i pewnie szybko o tej serii zapomnę. Jako sezonowy zapychacz sprawdziła się ona jednak znakomicie.
  • Avatar
    A
    Kysz 1.04.2016 20:16
    Wyjątkowo fajne
    Komentarz do recenzji "Ao no Kanata no Four Rhythm"
    Nie spodziewałam się tu cudów, podchodziłam więc do tego bez szczególnych wymagań. Ot, myślę sobie, taka pewnie standardowa haremówka z tego będzie, a w tle trochę sobie polatają. Jak się okazało, było to błędne założenie, ja zaś dostałam bardzo przyjemną serię okruszkowo­‑sportową z naprawdę nieźle zaprezentowanym fikcyjnym sportem. To… miłe, że można tak się czasem dać zaskoczyć.
    Co najważniejsze – to nawet nie jest harem. Owszem, jest stado dziewczyn na pierwszym planie i on jeden, ale w żadnej sekundzie tej serii nie rozwija się ani krztyna relacji romantycznych. Tu nawet nie ma aluzji, że któraś z bohaterek leci na bohatera, albo że on którąś szczególnie faworyzuje. Zamiast tego dostajemy ciekawe przedstawienie nadzwyczaj interesującej, wymyślonej dyscypliny sportowej. Zasady rządzące „Latającym Cyrkiem” są banalnie proste i chyba dzięki temu tak fajnie ogląda się kolejne pojedynki. A z drugiej strony nie jest to tylko latanie „kto szybciej”, bo i miejsce na taktykę się w tym znajduje.
    Również postaci są bardzo „proste” w swoich kreacjach i jednocześnie strasznie sympatyczne. Nie straszą tylko wytartymi schematami, nie irytują idiotyzmem, za to są łatwe do polubienia. Nie zachwycania się, ale zwykłej sympatii. Mają jakieś tam swoje problemy, czasem przeżywają kryzys, lecz nie ociera się to o przedramatyzowanie i wypada bardzo naturalnie. Choćby  kliknij: ukryte Spodobał mi się jej wątek, zresztą sama postać była chyba najbardziej konkretna z tej gromady. Acz muszę przyznać, że Asuka tak naprawdę nie była tylko pustym moe blobem. Po prostu taka radosna z niej dziewczynka, że wszystko ją cieszyło, a że energia ją rozpierała, to nie mogła usiedzieć w miejscu. Jasne, jest trochę głupiutka, ale do typowych, denerwujących ciepłych kluch jej daleko.
    Zdziwiło mnie, że  kliknij: ukryte 
    Szkoda natomiast, że  kliknij: ukryte 
    Cieszy mnie za to, że  kliknij: ukryte 

    Niestety do tego dołożono okropną grafikę. Mnóstwo deformacji nawet mnie kłuło po oczach, a nie jestem przewrażliwiona na tym punkcie. Wykorzystanie CGI było oczywiście fatalne, acz nie odrzuciło mnie aż tak. Nie mam tolerancji dla tego typu animacji, więc i tu mi się nie podobała, doceniam natomiast, że z nią nie przesadzono (tj. nie była aż tak nachalna).
    Pod względem muzycznym nic ciekawego nie wypatrzyłam, ale też i nic mi nie przeszkadzało, więc to taki standard.

    Ogólnie uważam, że wyszło to dobrze. Żaden z tego hit, ale przynajmniej serię pozbawiono jakichś problematycznym motywów. Nie ma tu ani fanserwisu, ani romansu, ani wielkiego dramatu. Wszystko jest proste, a jednocześnie miłe w odbiorze. Temu też daję temu lekko naciągane 7/10 (trochę też dlatego, że mało obecnie podobnych serii wychodzi, doceniam więc, że postawiono na takie klimaty tutaj i nie próbowano tego na siłę uatrakcyjnić wrzuceniem motywów najbardziej „chodliwych”) – lubię obejrzeć czasem coś niezbyt wybitnego, ale nie ogłupiającego, co ma w sobie po prostu sporo uroku. :)
  • Avatar
    A
    Kysz 30.03.2016 17:51
    Co ja właściwie obejrzałam? o.O
    Komentarz do recenzji "Osomatsu-san"
    To było… epickie! Totalnie absurdalne, zakręcone, całkowicie porąbane, a przy tym wcale nie takie głupie, jakby się mogło wydawać. Do tego pierwszy odcinek jest całkowicie mylący. Wciągnął mnie na całego, ale w pewnym sensie zaprezentował to, czym Osomatsu­‑san na pewno nie jest – prostą parodię. Z tego też powodu, w okolicach trzeciego odcinka miałam chwilę zwątpienia. Wydawało mi się, jakby po pierwszym „hitowym” odcinku przyszedł czas na radosną twórczość wypalonych ludzi. Że będziemy oglądali głupiutką komedyjkę ze sprośnymi żartami z rodzaju tych najbardziej klozetowych. O ja głupia! Wtedy jeszcze nie rozumiałam olśniewającej epickości tej serii. Coś jednak sprawiło, że przebrnęłam przez 3 odcinek, przebrnęłam przez 4, 5 załączyłam już z zaciekawieniem… a potem to poleciało. Gdyby mnie ktoś zapytał, co w tym właściwie jest takiego, nie wiedziałabym jak odpowiedzieć. Jak właściwie przekonać kogoś, że to nie jest tylko kolejna idiotyczna komedyjka, która ogłupia widzów? Jasne, mogłabym spróbować opisać jak świetnie mamy tu odzwierciedloną japońską popkulturę w krzywym zwierciadle, jak szaloną kpiną jest to z wszystkiego, czym ludzie się jarają na myśl o Japonii, czy też z samej rzeczywistości japońskiej w ogóle. Ale to wszystko będzie niczym, zupełnie nie odzwierciedli emocji, jakie dostarczył mi ten tytuł i ani trochę nie ujawni tego, co można w nim samemu odkryć. To po prostu trzeba obejrzeć samemu, dać w się wczuć w ten absurd… i myśleć, bo z wyłączonym mózgiem to wcale nie jest takie fajne (choć przecież z pozoru mamy do czynienia z klasyczną bezmózgą komedią, w której myślenie nie jest czynnością pożądaną).
    Swoją drogą, dopiero kiedy nauczyłam się w pełni rozróżniać poszczególnych braci, anime zaczęło mi dostarczać tej cudownej rozrywki w czystej postaci. W pierwszych epkach miałam z tym problem. O ile taki Karamatsu, czy Juushimatsu byli łatwi do rozpoznania, to Osomatsu i Todomatsu na początku wiecznie mi się mylili, zresztą gdyby nie głos mojego ulubionego seiyuu u Choromatsu, też byłoby niedobrze. Ale gra aktorska to w ogóle osobny temat. Jasne, teoretycznie wystarczyłoby spojrzeć na nazwiska seiyuu zatrudnionych w tej produkcji, by wiedzieć o jakim poziomie mówimy. Z drugiej strony, nigdy mnie same nazwiska nie przekonywały, może poza pojedynczymi przypadkami, ale od teraz chyba zacznę na to zwracać większą uwagę. To, jak wspaniale wykreowane zostały tu postaci za sprawą samego głosu, jakim przemawiała każda z nich, stanowi naprawdę mistrzowski poziom. Qrcze, nawet taki Dayon, który… ekhm… nie jest zbyt ekspresywny, brzmiał jakoś tak żywo i charakterystycznie.
    Naprawdę i szczerze będzie mi brakowało kolejnych scen z życia tej bandy oryginałów. Niestety rzadko zdarza się w anime tak dobra i oryginalna komedia, której świeżość nie więdnie wraz z kolejnymi epkami. Będę trzymać kciuki, by powstał następny sezon, bo naprawdę jest to tego warte. Cieszę się, że przetrwałam tę chwilę zwątpienia na początku i nie dałam się zwieść pierwszemu odcinkowi.^^
  • Avatar
    Kysz 30.03.2016 15:03
    Re: Dwa pytania
    Komentarz do recenzji "Bokura wa Minna Kawaisou"
    DDT napisał(a):
    Może. Na przykład seriale takie „Hanbun no Tsuki ga Noboru Sora”. Czyli na siłę poważne, przedramatyzowane, aż krzyczące każdą swoją sceną: „patrzcie jakie my jesteśmy życiowe”!
    Z kolei nienachalne „okruchy życia” to na przykład taki „Barakamon”. Czyli pod cienkim płaszczykiem komedii kryją się zwyczajne, ludzkie problemy.

    Sęk w tym, że Hanbun to przede wszystkim dramat, nie zaś okruchy życia. Wszystko rozwija się wokół wątku bardzo poważnej choroby bohaterki, nie jest to więc ich codzienne życie, a sytuacja bardzo skrajna.
    Co do Barakamona… no właśnie, to jest dość dobry przykład na to, że okruchy życia z samego swojego założenia nie są nachalne. Generalnie seria jest bardziej komedią z okruszkowym tłem, niż okruszkami z komediowymi motywami (sama liczyłam bardziej na to drugie, niż pierwsze, przez co tak się na tym zawiodłam) i aspekty komediowe są… no trochę natarczywe momentami. Ale właśnie okruszki – nigdy. Ot, tam się po prostu przewija codzienne życie gdzieś w tle, taka zwyczajność w kontraście do niezwyczajności prezentowanej w przeróżnych komediowych scenkach.


    Ponieważ ta recenzja, w przeciwieństwie do poprzedniej, nie jest paszkwilancka i autor na każdym kroku sam zastrzega, że to wyłącznie jego własne zdanie i przekonanie.


    Ale czy faktycznie aż tak potrzebne podkreślanie niejako na siłę, że to jest zdanie autora? Przecież to recenzja, logiczne więc, że autor wyraża w niej tylko i wyłącznie własną opinię! Inna sprawa, że tutaj również autor stwierdza po prostu, że ta komedia jest śmieszna, że udanie przepleciono ją z romansem itp. Żeby nie było – ja się tego nie czepiam, natomiast rozwala mnie, że fala krytyki spada za coś takiego tylko i wyłącznie, jeśli ocena recenzenta rozmija się z „oceną ogółu”. Jeśli zaś te dwie noty się pokrywają, to mało kto zwraca w ogóle uwagę na jakość samego tekstu – wtedy jest cacy, nie ważne co i jak zostało napisane. ;p
  • Avatar
    Kysz 29.03.2016 18:56
    Re: Dwa pytania
    Komentarz do recenzji "Bokura wa Minna Kawaisou"
    No tak, tylko chodzi o to, że autor poza stwierdzeniem, że humor jest nieśmieszny, nie był skory do zdradzania jakichkolwiek szczegółów na ten temat. Gdybym więc sama nie widziała serii, nie miałabym bladego pojęcia dlaczego tam twierdzi, czy też konkretnie – jaki typ humoru w serii przedstawiono. I żeby było śmiesznej (^^), w recenzji alternatywnej przedstawiono nam przeciwstawną tezę, jakoby humor był tu jednak dobry, ale… i tutaj autor nie raczył wytłumaczyć co za tym przemawia i o jakim typie humoru mówimy. xd
  • Avatar
    A
    Kysz 29.03.2016 18:52
    Nic
    Komentarz do recenzji "Mahou Shoujo Nante Mou Ii Desu kara"
    Strasznie pusta ta seria. Nie było tu nic ciekawego ani pod względem komediowym, ani okruszkowym, ani magiczno­‑dziewczynkowym. Lubię tytuły z krótkimi odcinkami (w przeciwieństwie do większości – jakoś takie serie z reguły kończą niedocenione, bo mało kto ocenia je przez pryzmat ich krótkiej formy) i stawiam im inne wymagania, niż seriom w pełnometrażowej formie (nie mniejsze/większe, a po prostu inne). Ale jednak uważam, że każde takie anime powinno coś sobą prezentować, czymś się wyróżniać, w jakikolwiek sposób dokładać choćby maleńką cegiełkę do mojego animowanego doświadczenia. To w żaden sposób temu nie sprostało – nawet jako lekka rozrywkowa seria na odprężenie się nie sprawdziło, bo zwyczajnie się przy tym wynudziłam. Żeby to chociaż dostarczyło mi odpowiedniej dawki cukru… ale i tutaj poległo (zwłaszcza, że co jak co, ale w tej kategorii konkurencja jest spora, lecz niewymagająca w większości) – zupełnie nie wciągnęło mnie w moe nastrój.
    A przecież założenia fabularne wyglądały nie najgorzej. Yuzuka jako magiczna dziewczyna ma nosić strój kąpielowy, którego się wstydzi; Miton często ją molestuje, co kończy się dla niego źle; Do tego mamy grono postaci drugoplanowych z zazdrosną o względy przyjaciółki Chiyą na czele. Nie żeby to dawało nie wiadomo jakie pole do popisu, ale chyba powinno się skończyć czymś więcej, niż „jestem mahou shoujo, wstydzę się przemieniać, więc nie wiem co z tym zrobić… no to nie robię praktycznie nic”. Ech, chyba najbardziej z tego wszystkiego zapamiętam, iż w pierwszym odcinku wycięli najlepszą scenę z mangi, czego nie mogę przeboleć. ;p
  • Avatar
    A
    Kysz 29.03.2016 18:26
    Dwa pytania
    Komentarz do recenzji "Bokura wa Minna Kawaisou"
    Wszystko fajnie i w ogóle, ludzie są pewnie happy, że wreszcie jest recenzja z oceną bliższą gustowi ogółu, ale ja mam w sumie dwa pytania:

    1. Co to znaczy „nienachalne okruchy życia”? Czy też inaczej – czy może być coś takiego jak „nachalne okruchy życia”? W sensie – pokazywanie codziennego życia grupki osób może być w jakikolwiek sposób natarczywe czy uciążliwe? Jedną z cech tego gatunku jest w końcu subtelność, spokój, oderwanie od emocjonalności wielkich dramatów czy romansów, więc doprawdy… „nachalność” jest ostatnim słowem, który mi do tego pasuje.

    2. Gdzie właściwie w Bokura wa Minna była parodia?! Co prawda oglądałam to już dawno i tak jak przypuszczałam – szybko o tym zapomniałam, ale po przeczytaniu tego tekstu zaczęłam się zastanawiać, gdzie tam właściwie były jakiekolwiek motywy parodystyczne… i naprawdę nie mogę skojarzyć. A autor recenzji zdecydował chyba, że nie ma sensu tej myśli dalej rozwijać, więc nie mam zielonego pojęcia co i jak parodiowano w tej serii…

    Inna sprawa, że po przeczytaniu tej recenzji tak samo nie wiedziałabym, co stanowi o sile tego tytułu, jak po przeczytaniu tej poprzedniej nie rozumiałabym, co sprawia, że jest on taki niby kiepski. Dużo szumnych słów jakie to nie jest dobre, zabawne i w ogóle świetne, a tak naprawdę (poza opisem warstwy romantycznej) – zero konkretów. Co ciekawe – nikt się tego nie czepia, jak w przypadku poprzedniego tekstu. Ot, taka refleksja mnie naszła. xd
  • Avatar
    Kysz 27.03.2016 21:39
    Komentarz do recenzji "Dimension W"
    Szkoda tylko, że to nie była definicja i nigdy nią być nie miała. I zanim nie napiszesz czegoś bardziej konstruktywne poza „nie bo nie”, to mnie też nie chce się wysilać w potwierdzanie dlaczego to pasuje do cyberpunku. xd
  • Avatar
    Kysz 27.03.2016 20:00
    Komentarz do recenzji "Dimension W"
    No rzeczywiście, wcale a wcale. Futurystyczna rzeczywistość, w której kontrolę sprawuje korporacja trzymająca w ręku całą technologiczną przyszłość; wojny związane z owym rozwojem; uzależnione od technologii społeczeństwo; a nade wszystko kwestie powiązań człowieka i maszyny i związane z tym odwołania do kwestii duszy i człowieczeństwa – faktycznie, nie ma w tym grama cyberpunku ;p Nawet jeśli pewne kwestie zostały kiepsko przedstawione, nie neguje to przynależności do tego gatunku – nie tak to działa…
  • Avatar
    A
    Kysz 27.03.2016 18:14
    Komentarz do recenzji "Dimension W"
    Całkiem niezła seria akcji w cyberpunkowych klimatach z tego wyszła. Bez nastolatków z wielkimi traumami zbawiających świat, za to z sensowną dwójką głównych bohaterów. Nie jest to nie wiadomo jaki poziom z wielce głębokim przesłaniem, fabularnie nie zawsze trzyma równy poziom, ale w ogólnym rozrachunku uważam to za solidny tytuł.
    Fabuła - cały pomysł na taką a nie inną organizację świata był bardzo ciekawy, choć w ostateczności okazało się, że nie wgłębiano się w to zbytnio. Czy to źle? Jak dla mnie. Nawet pomimo kilku większych bądź mniejszych debilizmów, wyszło to sensownie, z solidnym zakończeniem, splatającym wszystkie wątki ze sobą. Nie wydaje mi się, by w założeniu miała być to niezwykle ciężka seria z „mądrym przesłaniem”, a raczej klasyczne kino akcji odwołujące się momentami do cięższych klimatów. Nie liczyłam tu na drugiego Gitsa, temu też nie jestem zawiedziona i nieźle się przy tym bawiłam, a kolejne epki mnie nie nudziły.
    Bohaterowie - największą zaletą tej serii jest osadzenie w głównej roli tak sensownej postaci, jaką jest Kyouma. Co prawda dodano mu tragiczną przeszłość, ale nie skończył on jako wiecznie jojczący wyrzutek społeczny. Nie był zbyt emocjonalny, ale też nie wyszedł całkowicie pusto i bezpłciowo – ot, odwalał swoją robotę i nie rozczulał się nad każdym przypadkowo spotkanym biedactwem. Początkowo wielką niewiadomą stanowiła za to Mira. Obawiałam, że skończy jako słodki dodatek, kompletnie nieprzydatny i tylko pałętający się pod nogami głównego bohatera. Lecz i ona wypadła nadzwyczaj dobrze – nie trzeba jej było wiecznie ratować, kiedy trzeba, była przydatna, przez co nie irytowała.
    Znacznie słabiej oceniam całą tę ekipę z Isli, bo zupełnie nie przypadło mi do gustu ich zachowanie, że nie wspomnę o motywacjach (nie licząc kwestii z Lwaiem).
    Grafika – powiedziałabym, że wyszło średnio. Ani tu szczególnie spektakularnej animacji nie widziałam, ani drobiazgowo przedstawionych teł, ani wybitnie oryginalnych projektów postaci. Z drugiej strony, całość przedstawiono poprawnie, z zachowaniem odpowiedniego klimatu (choćby poprzez zastosowanie stonowanej kolorystyki), który jednak mógłby być znacznie lepszy, gdyby wszystko nie wydało się takie… plastikowe (przy czym to kwestia takich czasów, teraz wszystko wygląda podobnie, a osobiście wolę np. kreskę znaną ze starszych serii). Co natomiast mnie drażniło, to okazjonalne jednolite plansze zamiast tła. Podejrzewam, że zastosowano je w celu oszczędności, uznając je za lepsze rozwiązanie niż standardowy spadek jakości w kolejnych odcinkach. Dla mnie jednak było to równie beznadziejne, jak graficzne wpadki, więc nie jestem w stanie przymknąć na to oka.
    Muzyka – Opening mnie nie kupił, gdyż poza dynamicznością nie miał w sobie niczego ciekawego. Za to spodobał mi się ending, chyba najlepszy z zimy. Na muzykę w tle standardowo nie zwróciłam uwagi.

    Nie miałabym nic przeciwko, by co sezon wychodził podobny tytuł, na mniej więcej takim poziomie. W końcu serie typowo rozrywkowe, bez głębszych przemyśleń, też są potrzebne, a miło od czasu do czasu oderwać się od standardowej papki szkolno­‑supermocowo­‑fantastycznej. Ode mnie 7/10.
  • Avatar
    Kysz 27.03.2016 12:56
    Re: 5/10
    Komentarz do recenzji "HaruChika ~Haruta to Chika wa Seishun Suru~"
    Czytając takie słowa od kogoś, kto na jedną złośliwość rzuca serię niesubtelnych aluzji a uczciwe przyznanie się do utraty cierpliwości wykorzystuje jako okazję do zbicia argumentów w zupełnie innym miejscu… Właściwie to dopiero teraz robi mi się naprawdę przykro. Przyznaję się do sarkazmu, intencji do obśmiania na każdym kroku nie stwierdzam.
    Najprościej będzie uznać, że obie mamy niską tolerancję na zaczepki i słowa­‑klucze.

    Cóż, tak jak wspominałam moją intencją nie było nigdy urażenie ciebie, więc jeśli jakkolwiek cokolwiek odebrałaś jako „serię niesubtelnych aluzji”, to wybacz – nie miało ich tam być. Natomiast stwierdzenie to nie było odpowiedzią tylko na tamten komentarz (i nie na przyznanie się do utraty cierpliwości, tylko jego ogólna wymowę), ale na całą serię zgryźliwości w praktycznie każdej twojej wypowiedzi. Tak, te sarkastyczne uwagi właśnie tak odebrałam, miłe na pewno nie były.


    Co do lesbijek w nie yuri. No cóż. Chociażby takie psycho­‑pass? gintama?

    Gintama jest komedią, w której wszelkiego rodzaju homoseksualne nawiązania nie są traktowane poważne, jak praktycznie wszystko inne. O P­‑P nie pomyślałam w ogóle, choć tam jednak mieliśmy do czynienia z homoseksualizmem postaci całkowicie drugoplanowej, który to motyw sam w sobie był mało znaczący i tylko lekko zaakcentowany.

    Traktowanie ich inaczej, zapewne podświadome, widać z użytym przez Ciebie sformułowaniu „kwestia gejów”. Coś mi się zdaje, że nie miałaś na myśli obu płci.

    Oczywiście, że nie miałam. Piszemy o homoseksualizmie Haruty, no więc zwyczajnie nie czułam potrzeby odnoszenia się do homoseksualizmu lesbijskiego.
    No i zwyczajnie nie rozumiem co masz na myśli, pisząc to „kwestia gejów”. Ich istnienie?

    To samo, co miałabym na myśli pisząc „kwestia homoseksualna”, tylko po prostu nie chciało mi się pisać tak długiego słowa. -.- Naprawdę, trochę za bardzo czepiłaś się słówek, przez co całkowicie przeinaczyłaś treść mojej wypowiedzi. Żeby to trochę naprostować, napiszę, że zawsze drażniło mnie takie rozróżnianie gej/lesbijka z cichym przyzwoleniem na to drugie i niechęcią do tego pierwszego. Bo jak słusznie zauważyłaś:
    Społeczeństwo nie jest przyzwyczajone do geja.

    Ja jestem przyzwyczajona, ale nie zmienia to faktu, że motyw tego trójkąta romantycznego uważam za zbędny i niepotrzebny (nie tylko dla tego homoseksualizmu, ale i miłości do nauczyciela). Przy czym jak mówię – gdyby całości nadano większego realizmu pod względem psychologicznej kreacji postaci, zapewne nawet nie zwróciłabym na to uwagi. A tak, ponieważ drażniące jest wszystko, co oni robią i jak się zachowują, tak też i ten wątek wypada słabo (gdyby chodziło tu o dwóch męskich uczniów i nauczycielkę, odbierałabym to tak samo). Nie dopatrywałabym się w tym więc homofobii, czy nieprzyzwyczajenia do homoseksualizmu.
  • Avatar
    A
    Kysz 26.03.2016 17:04
    Komentarz do recenzji "Sekkou Boys"
    Kupiło mnie to. Ot, tak po prostu. Może nie na tyle, bym się tym miała zachwycać, ale próba sparodiowania idolowego przemysłu wyszła tu nad wyraz ciekawie. No i czego tu nie było – seks, sława, pieniądze, skandale, kiczowata muzyka! Ach, cudowna satyra na popkulturowe wzorce! Może nie wszystkie gagi rzuciły mnie na kolana, lecz zdarzyło się kilka, przy których prawie spadłam z krzesła. I do tego ten ending… kwintesencja boskości. xd
  • Avatar
    Kysz 26.03.2016 16:54
    Re: 5/10
    Komentarz do recenzji "HaruChika ~Haruta to Chika wa Seishun Suru~"
    Chyba trochę zbyt emocjonalnie do tego podchodzisz. Jeśli cię zdenerwowałam, to wybacz, nie było to moim celem. Inna sprawa, nie lubię, kiedy się mnie tak lekceważąco traktuje przy dyskusji i stara obśmiać na każdym kroku, byłoby więc miło gdybyś z tego zrezygnowała.