x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Akademia nijakości.
Takoż samo walki w Rakudai nie odbiegają zbyt wiele od tych przedstawionych w Asterisk. Tam bohater zmiata co popadnie, bo przecież jest koksem. A to, że do tej pory służył raczej za ścierę do podłogi, to się wytnie – teraz jest niepokonany! Zresztą bohaterka nie lepsza, co fajnie wyglądało przy walkach z radą – kij, że przeciwnik się wysila i póki co jego skille były uznawane, że dobre – z bohaterką nie ma szans, nawet jeśli ona głównie stoi…
Ogólnie nie uważam by którykolwiek tytuł był lepszy w tym zestawieniu, bo tu naprawdę wielkich różnić nie ma. Owszem, któryś się może bardziej podobać, ale bez przesady z takim pisaniem, że Asterisk się nie umywa do Rakudai, bo trąci to jak dla mnie takich hejtem na siłę -.-
Re: mogło być lepiej
Jakich „wszystkich”? Zabił przecież tylko króla, kierując się przy tym (jeśli wierzyć jego słowom) m.in. rządzą zemsty o.O Teraz chce panować mądrze i przywrócić świetność swemu państwu, nie widzę więc tu żadnej niekonsekwencji w prowadzeniu tej postaci… Psychopatą to on z pewnością nie jest i nigdy nie był.
Re: Wielki zawód
xxxHolic jak najbardziej ma powiązanie z serią Tsubasa Chronicle, tyle że w pierwszych seriach są to tylko lekkie smaczki, fabuła obu tytułów splata się ze sobą dopiero w Shunmuki (a jest to naprawdę ważne połączenie). Niestety faktycznie znaczenie temu splotowi zostaje nadane dopiero w późniejszych, nie zekranizowanych dotychczas wydarzeniach z mangi.
Cóż… mnie xxxHolic zauroczył, tak samo jak Tsubasa – miał klimat typowy dla historii CLAMPa, a do tego postać Yuuko (nie zgadzam się, że to jest postać tylko dobra, bez jej charyzmy seria byłaby o wiele gorsza, to ona nadawała wszystkiemu odpowiedni ton – tu mam wrażenie, że przekładasz zawód nad całą serią na jej postać, a ona prezentuje się dokładnie tak samo jak w TRC, tylko jest jej znacznie więcej). Faktycznie początkowo kreska trochę mnie odrzucała, na szczęście w późniejszych seriach widać już znaczącą poprawę tych nieszczęsnych proporcji (dalej to CLAMPowy styl, ale jakiś taki foremny już^^)
Przeładowane informacjami na temat kultury japońskiej żarty były naprawdę genialne. Żałuję przy tym, że nie wszystkie w pełni zrozumiałam, zwłaszcza, że przy niektórych nie miałam nawet jakiegoś punktu zaczepienia, od którego mogłabym zacząć poszukiwanie informacji. Dowiedziałam się jednak przy okazji wielu nowych, ciekawych rzeczy, co uznaję za wielki plus tegoż tytułu – zdecydowanie nie była to bowiem pierwsza lepsza, odmóżdżająca komedyjka, mimo iż tak wyglądało moje pierwsze wrażenie o niej.
Niezwykle dobrze dobrano do takiego tytułu bohaterki, gdyż każda wniosła tu coś innego, każda prezentowała jakiś popularny schemat, jednocześnie nie zamykając się w nim całkowicie. Najmniej z nich polubiłam Gankyou, bo bywały momenty, w których mnie denerwowała, acz nie uznaję tego za minus – ot, po prostu nie spodobał mi się jej charakter i tyle.
Graficznie było dobrze – niby standardowo ale charakterystycznie. Dynamiczne sceny miały świetną animację, tła utrzymywały naprawdę fantastyczny poziom szczegółowości, przy jednoczesnym zachowaniu prostoty (czasami w tle można było zobaczyć dość interesujące rzeczy i nieraz nie wiedziałam na czym się skupić – na tłach, czy toczącej się dyskusji i musiałam przewijać, by ją w pełni zrozumieć^^'). Moją uwagę zwróciły też zróżnicowane stroje bohaterek, dobrane nadzwyczaj starannie.
Muzycznie seria jest przyzwoita. Kilka ciekawych nutek z tła wyłapałam, nieźle się one komponowały z konkretnymi scenami. Opening wpadł mi w ucho, ale moje serce skradł oczywiście totalnie abstrakcyjny i energiczny ending.
Naprawdę bardzo chętnie obejrzałabym więcej odcinków, o ile dalej utrzymano by taki sam poziom. Bo pomimo iż całość skupia się tylko na dialogach, na nudę nie mogłam narzekać. Szkoda, że jednocześnie był to tytuł tak hermetyczny, wymagający od widza dość sporej wiedzy na temat Japonii, bez której sens konkretnych gagów umyka, pozostawiając nas w przeświadczeniu, że oglądamy tylko absurdalną komedyjkę. Przez to zapewne Joshiraku zostało tak niedocenione, ja się jednak cieszę, że w końcu się przełamałam i obejrzałam to do końca, bo zdecydowanie było warto^^
Re: Po 6 epku
Tak czy siak uważam, że jeśli robi się sequel jakiejś serii to wypadałoby go zrobić w odniesieniu do niej, a nie nagle wracać do tego jak to dokładnie wygląda w pierwowzorze. W pewnym sensie jest to brak szacunku dla widzów, którzy pierwowzoru nie znają – można pisać, że to reklama gry, czyli to pewien chwyt mający dodatkowo zachęcić widzów do zapoznania się z nią, ale cały czas stoję na stanowisku, że anime powinno się bronić samo, jako odrębna historia. I dla mnie to jest wada tej serii, nie pierwszej, zwłaszcza, że przy pierwszej nie było nawet mowy o drugiej grze, a co dopiero o kontynuacji anime. Tam zrobili konkretną, poukładaną historię z jasnym paringiem, tu próbują nagle wcisnąć rzeczy typowo pasujące do samej gry, a to jest irytujące…
Po 6 epku
Sama Sakurako jest jak na razie najjaśniejszym punktem tej serii. Denerwujące jest to, że wszystko potrafi rozwiązać, ale widać, że jest stylizowana na takiego nowego, damskiego Holmesa i w tej roli właściwie się sprawdza. Jest ekscentryczna, ale nie tandetna, a to się ceni (bo znając Japończyków mogło wyjść naprawdę różnie). Shoutarou to jej Watson i modlę się jedynie, by się czasem nie zakochał w swoim Holmesie – zauroczenie dorosłą kobietą może być (to nawet naturalne w pewnym sensie, zwłaszcza iż Sakurako jest naprawdę bardzo atrakcyjna), wszelkie głębsze uczucia skreślą go całkowicie. Cóż… czekam na więcej i liczę na jakieś konkrety w końcu :)
Ha! A ja wręcz przeciwnie – żałuję, że nie zajęło się tym studio, które zrobiłoby to porządnie. Porządnie, w sensie bez pójścia na łatwiznę z animacją komputerową. Jak tylko zobaczyłam te sztuczne ruchy, to nawet pomimo tego, że seria wydawała się być sympatyczna, nie mogłam tego dłużej znieść -.- Może gdyby to nie chodziło o taniec, ale jednak jak już mam sobie popatrzeć na animowane wygibasy, to preferuję, by one ładnie wyglądały. Zresztą cała reszta (w tym dość kiczowate projekty postaci) też nie wyglądała specjalnie zachęcająco…
Cóż, nie rozumiem tak wysokiej noty przyznanej grafice, choć nie wiem dlaczego, ale jej się spodziewałam (mimo wszystko jednak – 9? Nieeee, za bardzo plastikowe to było). No ale ja jestem z tych, co CGI uważają za najgorsze dziadostwo i ledwie toleruję taką animację jako tło…
Po 5 epkach
Właściwie to… nie jest to tragiczne. Słodkie dziewczątka tym razem wreszcie przydają się do czegoś więcej, niż bycia chodzącym cukrem i próbują nas ruszyć sprzed ekranu na parę ćwiczeń. W pewnym sensie szkoda, że ma to 4 minutową formułę, gdyż jest to zbyt mało. Z jednej strony pełnowymiarowe odcinki mogłyby odrzucić kogoś takiego, jak ja, kto zwyczajnie lubi moe i szuka tu tylko kolejnego słodkiego wypełniacza na rozluźnienie. Z drugiej – jeśli faktycznie są ludzie, którzy przy tym ćwiczą, powiedzmy 15‑20 minut byłoby o niebo lepsze jeśli chodzi o sam „plan treningowy” – 4 nic nam nie dadzą.
Animacyjnie jest nawet spoko jak na taki format. Szkoda, że w odcinku o tańcu zdecydowali się na użycie CGI, no ale dobra – nie było ono jakoś mega brzydkie, a pewnie muszą oszczędzać na funduszach, więc jakoś to przeboleję (w końcu mogli nam nawet zaserwować koszmarek w stylu JK Meshi, trzeba więc docenić, że tego nie zrobili ;p).
Najgorsze, że ending zaczyna mi chodzić po głowie -.-
Szkoda, że każdy odcinek nie będzie poświęcony innemu schematowi postaci – znacząco by to podniosło walory samej serii jak dla mnie, zwłaszcza, że kilku typów mi tu wyraźnie brakuje (no wyobraźcie sobie – ćwiczenia z yandere xd). A tak, to została nam jeszcze dziewczyna z szarymi włosami, która wygląda na typ nieśmiałej, może nawet zakompleksionej okularnicy, czyli nic ciekawego xd
Po 6 epku
Po 6 epku
kliknij: ukryte O ile w grze Kuon jako córka Hakuoro i Yuzuhy mogło mieć jakiś sens, to liczyłam, że w anime lepiej to zrobią. W końcu w pierwszej części Utawarerumono, z tego co pamiętam jedynym wątkiem romantycznym jaki rozwijali, była miłość Hakuoro i Eruruu. Nie bardzo mi tu pasuje dziecko jego i innej kobiety, tym bardziej Yuzuhy. Zresztą w końcowej scenie pierwszej serii dostaliśmy wskazówkę jakoby Hakuoro powrócił i spotkał się z Eruruu – ciekawe jak to wyjaśnią. W sensie, rozumiem, że może w grze to się układa w logiczną całość, ale tworząc anime wypadałoby to jakoś poukładać względem pierwszej części i liczę, że nie pozostawią nas z tymi nieścisłościami tylko dlatego, że „w grze tak było”.
Zastanawiam się też co tu się szykuje z tym całym podobieństwem Haku do Hakuoro i mam nadzieję, że nie będzie to nic, co mi się nie spodoba (czyli jakieś reinkarnacje tudzież podobne pierdoły)
Inna sprawa, nie wiem, czy coś przeoczyłam/zapomniałam, ale razi mnie trochę, że ani Karura, ani Touka się ani trochę nie postarzały przez tyle lat.
Po 5 epku
Póki co bardzo miło mi się to ogląda, zwłaszcza że postaci są całkiem sympatyczne i nie drażnią. Po cichu liczę na wyklarowanie jakiegoś romansiku, ale to póki co są tylko takie moje marzenia, bo raczej nic grubszego się tu nie kroi na razie.
Re: po 5 epku
Ogólnie i Asterisk i Rakudai ogląda mi się dobrze. Z jednej strony w Rakudai widać większy potencjał na rozwój, bo nie wciskają aż tak idiotycznych scenek, z drugiej – zawiera on pewne bardzo drażniące motywy (w tym ten główny – „słaby, ale silny”), a przede wszystkim bardzo kiepskie postaci drugoplanowe. Właściwie nie wiem jak to dokładnie określić, ale Asterisk na poziomie ogólnym wydaje mi się lepszy niż Rakudai, tu jednak wiele szczegółów wydatnie podnosi poziom serii. Liczyłam niestety, że będzie to jednak lepsze i być może przez to tak marudzę^^'
Meh, to jest głupie, jeśli tego jakoś fajnie nie rozwiną, a tu tego niestety nie robią, w związku z czym ona zwyczajnie irytuje :/
To akurat było bardzo słabe i zupełnie niepotrzebne jak dla mnie.
Co do Ikkiego, to fakt, przesadziłam z tym brakiem jakiejkolwiek inicjatywy, ale wciąż uważam, że zbyt blisko mu to klasycznego, mdłego i nijakiego protagonisty bez krzty charyzmy. W sensie – chętniej bym zobaczyła jakąś konkretniejszą męską postać tutaj po prostu.
- czas na rozmowę pomiędzy bohaterami w trakcie walki, bo przecież musi być wzruszająco i romantycznie, a przeciwnik poczeka
- wszystko to, co związane było z późniejszym pościgiem za sprawcą – uśmiałam się setnie nad idiotyzmem jakże mrocznej sceny na koniec (uwielbiam jak w takie serie próbują wpychać niby „poważne” rozmowy i inne „poważne” pierdoły)
- rozwiązanie tego kto faktycznie był sprawcą zamachów na Julis – normalnie padłam jak pokazali, że to ten (przepraszam za wyrażenie) kliknij: ukryte przydupas z grzywką zasłaniającą oczy, któremu teraz doprawili szaleńczy uśmiech potwornie złego przeciwnika. O tak, najważniejsze to zaskoczyć widza xd
- bardzo wredny dorosły facet, który pomiata biedną dziewczynką z supermocami, bo przecież ona ma wielką odporność blablabla… + bohater jako rycerz na białym koniu przybywa na ratunek i tak dalej, i tak dalej… ech… nawet mi się nie chce tego komentować…
Co natomiast uważam za plus, to fakt, że walki mają być przeprowadzane w parach, dzięki czemu jest szansa na coś ciekawszego. Niech no tylko wreszcie przejdą do konkretów…
Również stosunki między poszczególnymi szkołami mają potencjał na coś bardziej interesującego. Pewnie i tak to spartolą, patrząc po spotkaniu przewodniczących, ale zawsze to przynajmniej próba upchania jakiegoś fajnego tła ;p
Właściwie nie jestem w stanie w tej chwili wybrać mojego faworyta pomiędzy Asterisk a Rakudai Kishi. Póki co obie te serie mają swoje wady i jakieś pojedyncze plusy. Rakudai jest chyba nieco mniej wypakowane idiotycznymi scenkami, ale na poziomie „ogólnym” (bez wchodzenia w szczegóły różnych przedstawianych motywów) chyba lepiej prezentuje się dla mnie Asterisk (tło fabularne jest tu dla mnie bardziej interesujące), no i Julis>Stella, Ikki=Ayato (niektóre reakcje tego pierwszego są nawet niezłe, ale ten drugi wydaje się mniej przekombinowany).
Zdecydowanie oglądanie tych serii „na raz” jest najlepszym możliwym rozwiązaniem xd
po 5 epku
Stella za bardzo wzdycha na okrągło „Ikki… Ikki…”, rumieniąc się na samą myśl o swoim wybranku i wściekając z zazdrości jak tylko jakaś dziewczyna do niego zagada. W pierwszym odcinku zaprezentowała się nawet nieźle, ale czym dalej, tym gorzej. Wciąż więc lepszą bohaterką jak dla mnie jest Julis z Asteriska (nie licząc jej absurdalnie głupich motywów dla których chce wygrywać).
Sam Ikki zaś… cóż, po jego reakcji na przebierającą się Stellę sądziłam, że może coś z niego będzie, ale jednak nie… to kolejny miły chłopiec, który zbyt jest nieśmiały w kontaktach z płcią przeciwną, by przejąć jakąkolwiek inicjatywę…
Mimo wszystko wciąż liczę, że w dalszej części wątki romantyczne zostaną jakoś lepiej poprowadzone i faktycznie czymś się to wyróżni. Bo tak to cała reszta jest okay, ale bez szału. Walki turniejowe póki co słabo przedstawione – ta z tym „łowcą” na przykład była kiepska (nie wnikam w tym momencie w kwestie techniczne, tylko sam jej przebieg i ogólny zamysł). Reszta bohaterów to nie warte uwagi tło, niestety z irytującą siostrzyczką i „kobietą w ciele mężczyzny” w bardziej wyeksponowanych rolach. Loli w kimono to już w ogóle załamka, mam nadzieję, że jej będzie bardzo mało. Szkoda, bo przydałaby się tu bardziej charyzmatyczna postać w roli kogoś na kształt katalizatora, która ożywiałaby wszelkie interakcje między bohaterami. Niestety ani w op, ani nigdzie indziej, nie widzę nikogo, kto by do tej roli pasował :/
Po 4 epku
Zdecydowanie była to najgorsza sprawa Kindaichiego jaką do tej pory widziałam. Do tego doliczyć należy jej fatalną realizację w anime – pośpiech i chaos przez pierwsze 2 odcinki sprawiły, że nie zdążyłam się tym nawet zainteresować. Mam ogromną nadzieję, że w dalszych odcinkach twórcy nie pójdą tą drogą. Nie wiem jakie to ma pokrycie w mangach, tych bowiem nie czytałam, ale chodzi mi też o sam styl przedstawiania wszystkiego. W porównaniu ze starszą serią tu wszystko jest szybsze, bardziej nastawione na akcję i ogólnie jakieś takie mało klimatyczne. Nie jest to ten Kindaichi, który mi się najbardziej podoba. Niestety obawiam się, że to jest wyraz obecnej mody na kryminały sensacyjne. Wystarczy spojrzeć na współczesne powieści sygnowane jako kryminały, które niemal bez wyjątku posiadają w jakimś stopniu wątki sensacyjne. Takie klasyczne powieści detektywistyczne odchodzą (czy też wręcz odeszły już) do lamusa, nad czym osobiście bardzo boleję. Liczyłam, że (przynajmniej jeśli chodzi o anime) odświeżenie tego nurtu dostanę w nowej wersji Kindaichiego, ale chyba to marzenie ściętej głowy. Pierwsza część Returns jeszcze jakoś się tam dla mnie broniła (głównie kilkoma sprawami), tu póki co zaczęli z najniższej możliwej półki i ciężko będzie to pierwsze wrażenie zatrzeć -.- A najgorsze z tego wszystkiego jest to, że ja naprawdę polubiłam całą tę gromadkę, a starą serię ciężko jest gdziekolwiek znaleźć z eng napisami :/
do 3 epka
Nie do końca wiem co tu chcą stworzyć, bo póki co wątki kryminalne były mało rozbudowane, sensacyjne dostaliśmy tylko w drugim odcinku (i to w kiepskim ujęciu), a gdzieś w tle czai się tania drama (motyw ze kliknij: ukryte zmarłym braciszkiem JUŻ mi się nie podoba, więc wolę sobie nawet nie wyobrażać co będzie, gdy go rozwiną). Do tego relacje między bohaterami też nie wydają się być zbyt ciekawe. Okoliczności ich pierwszego spotkania są na razie niejasne, więc być może jest coś, co ich trzyma razem, ale jeśli to będzie na zasadzie Shoutarou jest Sakurako zauroczony (rumieńce i patrzenie na jej piersi lekko by na to wskazywały), a Sakurako kliknij: ukryte widzi w nim zastępstwo za swego brata, to dostaniemy najgorsze możliwe rozwiązanie. Mam więc nadzieję, że twórcy wysilili się tu na coś lepszego.
Konstrukcja „jedna sprawa na odcinek” na razie sprawiła, że nic nie wyszło zbyt ciekawie, co najlepiej widać w 3 epku. kliknij: ukryte Znaleźli to ciało, potem jakby nic się nie działo i nagle do bohatera podchodzi koleżanka z klasy, bo to było ciało jej babci. Eeeee? To było tak fatalnie połączone, że przez moment nie wiedziałam o czym ona w ogóle do tego Shoutaro gada -.-
Nie jestem też przekonana do scen „wchodzenia” Sakurako do sprawy, które zalatują jakimiś mahou shoujo. W sumie nie wiem po co to jest , bo niby to coś w rodzaju deklaracji detektywa „rozwiążę tę sprawę”, ale pasuje tu jak pięść do nosa tak szczerze powiedziawszy.
Nie wiązałam z tą serią jakichś wielkich nadziei, bowiem bałam się, że stworzą tutaj kiczowatą główną bohaterkę z „oryginalnymi” zainteresowaniami, a póki co to właśnie ona wydaje się być najciekawszym elementem tej serii. Jest inteligentna i przede wszystkim – poukładana, a jej fascynacja kośćmi nie wybiega w niebezpieczne rejony (tzn. nie ma tu jakichś obłąkańczych uśmieszków i tym podobnych rzeczy). Niestety jeśli wskazywana wszędzie drama wyjdzie na wierzch, ten wizerunek może się łatwo sypnąć…
Za to na szczęście jest ładnie + mamy tu głos Ishida Akiry i zwłaszcza to drugie jest dodatkiem mogącym mnie przed ekranem przytrzymać, o ile nie zacznę się bardziej z tym tytułem męczyć. A nic na to raczej nie wskazuje, bo choć obecny poziom nie jest zbyt wysoki, to raczej stawia to serię w szeregu przeciętniaków, niż tytułów tragicznie złych.
Co ciekawe, ładnie to wszystko pokazuje, że seria zdecydowanie nie jest dla wszystkich i z pewnością nie operują takim „uniwersalnym” humorem.
I naprawdę – czy ludzie nie potrafią zrozumieć, że wypowiedź w stylu tej, którą przytoczyłeś wyżej jest ironicznym, celowym uproszczeniem?
A to wiesz może dlaczego w anime pojawia się również postać w takiej samej masce, jaką nosił Hakuoro?
Ciekawi mnie też w sumie dlaczego w takim razie widzimy niemal identyczny początek historii jak w pierwszym Utawarerumono. No chyba, że powód przebudzenia bohatera w lesie jest tutaj zupełnie inny i nie związany z tamtymi wydarzeniami, a to podobieństwo jest tylko oczkiem puszczonym w stronę fanów. Choć tu zastanawiałabym się jeszcze nad specyficznym ubiorem Haku na początku, bo to trochę by mi wyglądało jak kliknij: ukryte strój z jakiegoś laboratorium.