Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    Kysz 22.09.2018 22:58
    Re: Miły przeciętniak
    Komentarz do recenzji "Harukana Receive"
    Przecież tu nawet wodę potraktowali komputerem. Piłka w locie zresztą też zawsze była tak animowana. Niby detale, ale że paskudne, to też i psuły wszystko.
    No tak, wole pokaz slajdów, niż więcej dennego CGI, ale najbardziej to bym chciała jednak porządną animację, przynajmniej w kluczowych momentach.
  • Avatar
    Kysz 22.09.2018 22:55
    Re: Miły przeciętniak
    Komentarz do recenzji "Harukana Receive"
    Akawashi napisał(a):
    W której sportówce nastolatkowie prezentują realny poziom? :D Przynajmniej nie ma żadnego „nakama power”, czy „500+ do skilla za każdą traumę”, ani żadnych geniuszy.

    Hm… no chociażby w takim Baby Steps, żeby przytoczyć najlepszy przykład, ale po części też właściwie w Shakunetsu no Takkyu Musume czy Ookiku Furikabutte. W sensie w każdej z tych serii widać jednak wyraźną różnicę poziomów między (bardziej) profesjonalnymi zawodnikami, czy tymi grającymi dłużej. Inaczej rzecz biorąc – idą takim tempem poziomu, żeby zostało miejsce na wyższe rozgrywki. Ale generalnie to fakt – w szkolnych sportówkach bohaterowie raczej nie prezentują poziomu odpowiedniego do ich wieku. Po prostu tu mi to aż za bardzo nie pasowało, bo one robiły rzeczy, które nawet na profesjonalnym poziomie częstokroć wyglądają gorzej.

    Akawashi napisał(a):
    Rozumiem, że trafiło na twój sport, ale dość krytycznie podeszłaś do, bądź co bądź, lekko komediowej sportówki opartej na fanserwisie.

    Możliwe, że za bardzo skupiłam się na krytyce pewnych rzeczy i przez to wyszło tak, jakby nic mi się tu nie podobało.^^' Nie miałam znowuż aż tak wielkich wymagań co do tej serii, bo spodziewałam się właśnie bardziej fanserwiśniego tytułu. Ale przez to, że faktycznie zrobiono z tego sportówkę pełną gębą (tj. większość czasu poświęcono na aspekty sportowe), postanowiłam ją jako taką potraktować. A przy takim ujęciu sprawy zabrakło mi większej dawki realizmu w przedstawianiu meczy. Paradoksalnie, gdyby tu było może mniej sportu a więcej okruszków, oceniłabym to lepiej.
  • Avatar
    Kysz 21.09.2018 21:35
    Re: Miły przeciętniak
    Komentarz do recenzji "Harukana Receive"
    Też, ale przy okularach postanowiłam udawać, że to specjalne okulary sportowe. A na bransoletkę nie znalazłam wytłumaczenia, więc u mnie przebija jednak te okulary. xd
  • Avatar
    A
    Kysz 21.09.2018 20:28
    Miły przeciętniak
    Komentarz do recenzji "Harukana Receive"
    Miło się to oglądało, ale zarówno jako sportówka, jak i anime słodkodziewczynkowe jest to seria całkowicie przeciętna. W tej pierwszej kategorii jest zbyt nieprawdopodobne, zaś w drugiej po prostu zbyt mało jest scen typowych dla tego gatunku.

    Jeśli chodzi o część „moe”, to muszę przyznać, że tutaj bardzo fajnie wypadają po prostu same bohaterki. Nie są to skomplikowane kreacje, ale nie ma tu postaci typowo irytującej. Poza tym każda ma jakiś tam swój specyficzny charakter, dzięki czemu nie jest mdło. Podobała mi się zwłaszcza główna bohaterka – wesoła, energiczna, ale właściwie to całkiem zwyczajna dziewczyna (a nie kolejny chodzący wulkan energii, który wtrąca się nawet w to, w co nie trzeba). Fajnie też, że Haruka od początku była osobą wysportowaną, nie ma więc tutaj klasycznego schematu „od zera (ciamajdy) do super zawodniczki”, acz tak po prawdzie to niewiele brakuje, bo przeskok jej umiejętności i tak jest spory. Spośród pozostałych postaci szczególnie do gustu przypadła mi Claire, ale to dlatego, że ja lubię takie zadziorne, trochę pyskate bohaterki.

    Poza tym wszakże anime skupia się praktycznie tylko na samym aspekcie sportowym. Treningi oraz mecze wypełniają większość czasu antenowego, zatem zdecydowanie należy na to patrzeć głównie jako na sportówkę. I tutaj zaczynają się schody.

    Od razu może przyznam, że w plażówkę grywam sporo (acz w żadnym razie nie profesjonalnie), więc wiem ile wysiłku trzeba w to włożyć i jak ciężko przychodzą pewne rzeczy. Sęk w tym, że w serii bohaterki grają niemalże na profesjonalnym poziomie. To, co banda nastolatek w wieku licealnym wyczynia na boisku po prostu przechodzi wszelkie pojęcie. Serwis z wyskoku, krycie niemal każdego skrawka boiska, bloki do każdego ataku, nie ważne z którego miejsca trzeba dobiec, podkręcone piłki, poke shoty (przy których baaardzo często zdarzają się nieczyste odbicia, a tych tu ani razu nikt nie gwiżdże). A skaczą, że hohoho – powinni im chyba siatkę podnieść, bo to aż się nie godzi. Choć swoją drogą, że wygląda to różnie w zależności od ujęcia – czasami przy zagrywce widać, że bohaterka tylko lekko wyskakuje nad ziemię, by innym razem latać praktycznie metr nad ziemią (btw. ciekawe czemu Haruka przy serwie rozkłada tak szeroko nogi o.O). W tym wszystkim dziwi mnie tylko, że żadna z postaci nie pomyślała o zagraniu piąstką zaraz za siatkę (o co się aż prosiło w meczu, w którym Kanata zagrywała tyle poke shotów. Ja rozumiem, że to miała być długofalowa strategia, ale myślę, że więcej by zyskały, gdyby ona jednak miała bardziej różnorodne zagrania, skoro ich przeciwniczki niemal z automatu biegły na drugi koniec boiska). Przy tym wszystkim noszenie bransoletki z koralików podczas meczu, to już jest klasyczna wisienka na torcie głupoty (bądź truskawka, żeby się dostosować klimatem do sportowych komentatorów, nawet jeśli z innej dyscypliny xd).

    Ogólnie ok, ale niepotrzebnie aż tak przesadzono z poziomem, który prezentują dziewczyny. To teraz, skoro przeszły kwalifikacje i zmierzą się z najsilniejszymi drużynami z całego kraju, jak pokazać, że poziom rozgrywek jest wyższy? Będą całkiem latać po boisku? Dziurawić linię siłą ataku? Bo trudno teraz wejść na level wyżej, zostając jeszcze w miarę na realistycznym poziomie. Szkoda, bo przecież siatkówka plażowa to sport sam w sobie bardzo widowiskowy, którego wcale nie trzeba specjalnie ulepszać, żeby się na to dobrze patrzyło.

    Graficznie jest kiepsko, przede wszystkim przez paskudną animację. Jeśli nie korzysta się akurat z komputera, to mamy pokaz slajdów przy bardziej dynamicznych ujęciach. A niestety, ale CGI w tym krzyczy o dobicie, bo prezentuje jeden z najgorszych poziomów w anime pod tym względem (ta „idolkowa” scena z początku jednego z odcinków będzie mi się chyba śniła po nocach, taki to był koszmar). Muzycznie za to bez szału, ale poprawnie. Aczkolwiek Kana Yuuki jako Haruka wypadła nadzwyczaj ciekawie, chętnie jej w czymś jeszcze posłucham.

    Krótko mówiąc – miłe, lekkie patrzydło z sympatycznymi bohaterkami do wypełnienia czasu i szybkiego zapomnienia. Ode mnie 6/10, ale gdyby nie wybór tak bliskiej mi dyscypliny, to mogłoby być wręcz oczko niżej, bo w sumie niczego specjalnego w tym nie znalazłam.
  • Avatar
    A
    Kysz 24.07.2018 21:06
    Po 3 epkach
    Komentarz do recenzji "Kyoto Teramachi Sanjou no Holmes"
    Naprawdę szkoda, że to jest takie paskudne graficznie. Jeszcze pierwszy epek był raczej na przeciętnym poziomie, ale już dwa kolejne mocno bolą. Żeby tak chociaż pierwszy plan pozostał w miarę ogarnięty, to by się wybaczyło te karykatury ludzi w tle, brzydkie CGI, nijakie tła i toporną animację. Ale tu nawet główni bohaterowie na zbliżeniach potrafią być wykrzywieni do granic możliwości! W niektórych miejscach wyglądają wręcz na zupełnie inne osoby. o.O

    A szkoda tym bardziej, że jakby to trochę dopracować, wyszłaby z tego naprawdę fajna historia. Zresztą nie tylko o grafikę chodzi. Również fabularnie mamy do czynienia z przeplataniem dobrych wątków z kiepskimi rozwiązaniami w niektórych miejscach. Na przykład historia z drugiego odcinka była zbyt oczywista jak na zagadkę, ale znowuż motywy związane z japońskim folklorem wypadły jak najbardziej na plus.

    Potencjał widać też w samych bohaterach, którzy wyjątkowo są obdarzeni w miarę konkretnymi charakterami i naturalnym bagażem doświadczeń. Miło w końcu widzieć, że zarówno bohater, jak i bohatera, nie byli do tej pory oderwanymi od społeczności wyrzutkami. Oboje mieli wcześniej przynajmniej jednego partnera/partnerkę, co jak najbardziej normalną koleją rzeczy. Swoją drogą – naprawdę liczę, że tu jakiś przyjemny romans się wykluje, bo chemię widać z daleka i można by dobrze to wykorzystać.

    Cóż… nie jestem z tych, którzy odrzucają anime przez kiepską grafikę (no chyba, że mówimy o nadmiarze CGI), więc zacisnę zęby i będę udawała, że jest lepiej, niż faktycznie. Chociaż Wagakki Band w endingu mi to trochę wynagrodzi. A seria mimo swoich wad wydaje się przyjemna i na razie miło mi się ją ogląda.
  • Avatar
    A
    Kysz 17.07.2018 19:45
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Yuragi-sou no Yuuna-san"
    Gdyby nie zalew tandety w sezonie letnim, pewnie nawet bym na to nie spojrzała. A tak to postanowiłam dać szansę, zwłaszcza, że dawno nie oglądałam żadnej haremówki ecchi, bo większość odrzuca mnie już na starcie. W tym przypadku akurat wyglądało, jakby seria miała być raczej w klimacie starszych tytułów z tego gatunku, niż nowych pseudo­‑hentajców pokroju DxD i podobnych Testamentów. I faktycznie – pierwszy odcinek nadal to wrażenie podtrzymuje.

    Oczywiście, idąc tym tropem nie da się nie zauważyć, że jest to tytuł mocno szablonowy. Najwyraźniej widać to w postaci pozostałych haremetek. W zestawie mamy:
    - chłopczycowatą tsundere, która jest pierwsza do uszkadzania bohatera
    - biuściastą okularnicę ze skłonnością do alkoholu
    - dziecinną opiekunkę całego przybytku, która miewa matczyne skłonności (znaczy będzie się bohaterem opiekować)
    - małomówną, wycofaną loli (znając życie będzie ona jeszcze obżartuchem)
    Tu akurat szkoda, że autor nie zdecydował się na bardziej rozbudowane kreacje a przynajmniej mniej wyświechtane schematy.

    Lepiej za to (zwłaszcza na tle reszty) wypadają główny bohater i bohaterka. Ten pierwszy nie jest ani zboczeńcem, ani totalną ciapą, a na pewno nie idiotą. Owszem, rumieni się na widok nagiego damskiego ciała, ale większość chłopców w jego wieku pewnie reagowałabym podobnie. A chociaż nie tryska mu z nosa krew na taki widok. Również bohatera jest całkiem sympatyczna. Owszem, reaguje emocjonalnie, kiedy bohater przyłapie ją nago, ale znowuż – która nastolatka zareagowałaby inaczej? Jednakże nie obraża się za to na niego i nie wypomina mu tego wieki. Jakby to ując – fakt, że mamy takie a nie inne sceny (czyli bohater wylatujący w powietrze itp.) wygląda na mocno wymuszony, bo autor nie miał pomysłu na żarty, nie zaś dlatego, że postaci są tak kiepskie.

    Ogólnie to… nawet miło mi się to oglądało. Mimo iż było powtarzalne, to przynajmniej nie zawierało żadnych mocno niesmacznych scen. Wizualnie jest średnio, ale do przeżycia. Nie ma fajerwerków graficznych i dobrze, bo twórcy by na tym polegli (patrząc na to, że i obecnie ta grafika dokładnym wykonaniem nie grzeszy). Standardowo biusty są ciut za duże, ale jeszcze nie na tyle, by bardzo brzydziły (no może okularnica balansuje na granicy). Cenzura jest a i owszem, ale że scen typowo ecchi, które trzeba zasłonić nie ma aż tak dużo (poza tym większość dzieje się w łaźni, gdzie zawsze można cenzurę wytłumaczyć parą), to nie boli.

    W sumie myślę, że mogę przy tym miło spędzić czas. Schematyczność traktuję w tym bardziej jak powrót do starych dobrych czasów, gdy „anime były lepsze i żyło się łatwiej”, niż faktyczną wadę. Jak tylko zrobią coś ciekawego w oparciu o te schematy, to będę usatysfakcjonowana.
  • Avatar
    A
    Kysz 14.07.2018 21:57
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Happy Sugar Life"
    Psychopatyczna lesbijka, do tego ze skłonnością do pedofilii i mnóstwo mhroooooku – ach, czegóż chcieć więcej?

    Ale w sumie serio – to nie było takie złe. Owszem, porąbane, zresztą pewnie mnóstwo świrów tu będzie, ale jakieś takie… wyjątkowo strawne. Naprawdę fajnie mi się oglądało, jak bohaterka dała lekcję pani menadżer. Inna sprawa, że motyw z  kliknij: ukryte , to nie jest coś, co się często w anime spotyka. Ogólnie mało tu chyba będzie ugrzecznionych, niewinnych postaci. Samo to, że bohaterka do tej pory umawiała się z wieloma chłopakami, jest dość odświeżające.

    Nie ma co traktować tego na poważnie oczywiście, ale w kategoriach thrillera, to ma szansę się dobrze pokazać. W końcu – co również ważne – nie próbowano widzów przyciągnąć krwawą sieczką. Dano tylko do zrozumienia, jakie sceny się działy za kulisami, ale nie musieliśmy przez pół epka oglądać tryskającej hektolitrami krwi (co niektórzy twórcy anime uznają za szczyt wyrafinowania w tym gatunku). Poza tym graficznie jest przyzwoite, co też swoje robi.

    Szczerze? Ja to kupuję. Nie wiem dlaczego, ale spodobało mi się to. Nie będzie z tego żaden ósmy cud animowanego świata, ale może tym razem dostaniemy psychopatów w miarę strawnej odsłonie.
  • Avatar
    A
    Kysz 14.07.2018 21:26
    Po 1 epku - drop
    Komentarz do recenzji "Grand Blue"
    Zdecydowanie nie mój typ humoru (choć np. taka Gintama, która prezentuje podobny styl, już do mnie trafia). Proste (żeby nie rzec – prostackie), mało wyszukane żarty związane z paradowaniem nago i piciem dużej ilości alkoholu. W sumie to niewiele więcej się w tym odcinku działo. Ah, i jeszcze potem bohater umierał na uczelni, siedząc na sali w samych slipkach, bo tak się jakoś złożyło, że praktycznie prosto z popijawy tam trafił. Miałoby to potencjał, zwłaszcza, że bohaterowie nie są już w wieku licealnym, ale jednak przez te gagi mnie odrzuca. Drop po pierwszym epku.
  • Avatar
    A
    Kysz 8.07.2018 15:02
    Wyraźnie słabsze od poprzedniego sezonu, ale wciąż całkiem przyjemne.
    Komentarz do recenzji "Amanchu! ~Advance~"
    Pierwszy sezon Amanchu co prawda nie wzbudził we mnie wielkich emocji, ale przyjemnie mi się go oglądało. Ot, była to świetna seria relaksacyjna, z powolnym tempem akcji i klimatycznymi ujęciami (czasami niestety burzonymi przez sceny komediowe nie najwyższych lotów). Dlatego też byłam dobrej myśli przed seansem kontynuacji a jednak dość męczyłam się podczas jej oglądania.

    Właściwie nie wiem co zawiodło najbardziej. Czy to, że nie poprawiono żadnych elementów, które zaniżały poziom już wcześniej? Czy to, że prawie w ogóle nie rozwinięto tematu nurkowania a nowe postaci nie wprowadziły do anime niczego ciekawego? W każdym razie drugi sezon uważam za ciut mniej udany, niż poprzedni. Po raz kolejny braciszek służył tylko jako komediowe wypełnienie (tj. worek treningowy dla siostrzyczki), zaś momenty SD nie zawsze wprowadzano z odpowiednim wyczuciem. Do tego wszystkiego w połowie serii wprowadzono jakieś elementy nadprzyrodzone, które same w sobie byłyby może naprawdę interesujące, gdyby nie to, że kompletnie nie pasowały do ogólnego klimatu serii. Wyglądały jak wrzucone tu kompletnie od czapy i o ile jeszcze te marzycielskie zapędy Teko mogłam zrozumieć, tak cały wątek z Peterem był kompletnie niepotrzebny.

    Wizualnie jest ładnie, ale wciąż czegoś w tym brakuje. Niektóre sceny z wykorzystaniem komputera sprawiały, że aż bolały mnie oczy, poza tym podwodny świat wydawał mi się jakiś taki… nijaki. Niby bohaterowie zachwycali się nim, lecz obraz w ogóle tego nie podkreślał. Ba, znaczniej ładniej prezentowały się tła na lądzie, olśniewające drobiazgowością i jakąś taką lekko artystyczną manierą. Do tego znowuż trzeba doliczyć paskudne SD. Już nawet nie chodzi o to, kiedy się pojawiało, ale że samo w sobie było po prostu brzydkie. A przecież projekty postaci były przepiękne! Jakżeż można to tak zmarnować…

    Swoją drogą, w pełni podzielam zdanie autorki recenzji na temat szkolnych mundurków. Od początku uważałam je za tragicznie dobrane, bo chociaż na postaciach z serii wyglądają ładnie, to nie mogłam przestać myśleć na tym, że w rzeczywistości taki krój pasowałby zaledwie garstce najchudszych dziewczyn, pozbawionych zarówno biustu, jak i bioder. Poza tym takie kiecki musiały być kompletnie niepraktyczne na co dzień… O wiele lepiej prezentowały się mundurki ze szkolnych czasów Mato­‑chan­‑sensei, które widzimy w kilku epkach.

    Za to muzyka… Tutaj pełen zachwyt. OP i ED kupiły mnie całkowicie. Są melodyjne i nastrojowe, idealnie komponują się z klimatem serii. Zaś muzyka w tle świetnie podkreśla wydźwięk danej sceny.

    Ogólnie jest to seria miła i przyjemna, którą się nawet nieźle ogląda, ale tylko jeśli jesteśmy w odpowiednim nastroju i mamy akurat ochotę na porcję czegoś baaaardzo spokojnego i rozleniwiającego. Inaczej może nas to wręcz zmęczyć, ciężko się to też ogląda w większych porcjach. Takie 6/10 jak dla mnie.
  • Avatar
    Kysz 6.07.2018 20:58
    Komentarz do recenzji "Harukana Receive"
    Lina napisał(a):
    zwłaszcza graficznie wyglądał co najmniej przyzwoicie.


    Hm… chyba oglądałyśmy coś innego, bo akurat graficznie, to to było raczej paskudne. Mnóstwo tragicznego CGI (ci ludzie na lotnisku, ta dziwnie lecąca piłka… brrr…), koślawe ruchy, mało wyraziste tła. Jedynie projekty postaci były ok, choć też bez szału.

    A tak poza tym to ok. Piłka wisi co prawda w powietrzu tak długo, aż bohaterka zdąży pomyśleć gdzie właściwie powinna stanąć i powoli się ustawi. ;p Ja wiem, że to charakterystyczne dla sportówek, ale tutaj to jakoś wybitnie zaakcentowano w kilku scenach i trochę to burzy realizm (zwłaszcza jeśli potem daje się akcję, w której bohaterka nie jest w stanie ani trochę zareagować na atak).

    Skaczących cycków było, o dziwo, mniej niż w Hanebado, więc luz. Ja tam liczę na przyjemną serię.
  • Avatar
    A
    Kysz 3.07.2018 20:00
    Szykuje się przedramatyzowany syf, czyli... wchodzę w to!
    Komentarz do recenzji "Island"
    Dziwna wyspa, trzy słodkie dziewczęta z jakąś mroczną przeszłością i zapewne też przyszłością, bohater z amnezją, który na dodatek przybywa z przyszłości i „mhroczna” tajemnica. Brzmi jak przepis na kolejną tandetną adaptację VN i po pierwszym odcinku nic nie zapowiada, by miało być inaczej.

    Chociaż… nie jest aż tak źle. Na plus mogę zaliczyć postaci, głównie dlatego, że nie ma wśród nich żadnej z introwertyczną osobowością. Obawiałam się, że dokładnie taka będzie Rinne, ale na szczęście nie jest. Coś tam tej iskry w niej jest. Sam bohater też jakoś się broni, choć chyba za bardzo chciano zrobić z niego takiego lekkoducha, bo dosłownie niczym się nie przejmuje i trochę za łatwo godzi z sytuacją.
    Nawet ładne są tła i nieźle dobrano też kolorystykę. Poza tym miło, że nie wrzucili tony fanserwisu, choć to się akurat może łatwo zmienić. W każdym razie pierwszy odcinek tym nie odrzucił.

    Na minus… cóż – cała reszta. Już z łatwością można zobaczyć, że w jakimś stopniu będą chcieli pogodzić trzy ścieżki z gry, czy też raczej dać fanom każdej panienki przysłowiowe pięć minut na sceny z bohaterem. Poza tym ta cała otoczka tajemnicy… no to się nie może dobrze skończyć. Do tego wszystkiego animacja jest tragiczna (ten bieg burmistrza (czy kim on tam jest) za Karen… brrr…), więc tak generalnie nie ma na czym oka zawiesić. Nawet projekty postaci są trochę nijakie a to przecież powinien być główny punkt programu!

    Ale myślę, że nawet mimo tego, a może właśnie dlatego, będzie mi się to fajnie oglądało. W końcu odkrywanie kolejnych idiotyzmów, jakimi chcą nas uraczyć twórcy, też może być ciekawe.^^ A poza tym dawno nie oglądałam żadnej haremówki, bo jak już jakaś wychodzi, to jest pełna idiotycznego fanserwisu bądź przepakowanych, isekaiowych bohaterów z całym morzem haremetek wokół. A tu proszę – uczciwy, prosty harem z tylko 3 dziewczynami. To się chwali jednak. :D
  • Avatar
    A
    Kysz 28.06.2018 19:30
    Durne założenia, ale niezłe wykonanie.
    Komentarz do recenzji "Tada-kun wa Koi o Shinai"
    Najczęściej w anime jest tak: wyjściowy pomysł jest obiecujący, ale jego realizacja pozostawia wiele do życzenia. W Tada­‑kun wa Koi wo Shinai mamy za to sytuację odwrotną – najgorszy w tym wszystkim jest motyw główny, czylicałe to księżniczkowanie Teresy, ale poza tym twórcy mają pomysł na tę serię i ich pasję tu czuć. Nie każde gagi są udane, owszem, z pewnymi rzeczami też przesadzono (jak chociażby relacje między Kaoru a Alec, czy sekret Hinako), ale poza tym jest to naprawdę sympatyczna seria o grupce przyjaciół z miłosnym tłem.

    Gdyby to okroić z tych durnych motywów, które w teorii miały ten tytuł chyba wyróżniać na tle przeciętnej komedii romantycznej z nastolatkami w roli głównej, to mogłaby być jedna z najlepszych serii tego sezonu. Ba, nawet pewnie i jedna z najlepszych komedii romantycznych w ogóle. W końcu główny bohater jest wreszcie całkiem rozsądną osobą, do tego relacje w grupie przyjaciół są nakreślone w bardzo naturalny sposób. I jest jeszcze Nyanko Big (odcinek z nim w roli narratora był chyba najlepszym w tej serii). Minusuje Teresa, która jest trochę zbyt pusta (ot, taka miła, ale nieco głupiutka, wiecznie uśmiechnięta panienka z dziwną wizją japońskiej kultury) a i reszta postaci ma zanadto „przesadzone” charaktery (poza dziadkiem i siostrzyczką).

    Podobało mi się natomiast to, że nie przesadzono z dramatem, choć i takie wątki się tu znalazły. Plus też za zakończenie – naciągane, ale przynajmniej  kliknij: ukryte 

    Myślałam nawet, czyby nie dać takiego naciąganego 7/10, ale ostatecznie stanęło tylko na 6/10. Mimo wszystko polecam fanom komedii romantycznych. Ale takich w miarę normalnych, lekkich, bez żadnego mocnego fanserwisu, tony dramatu czy udziwnionych trójkątów romantycznych. Reszta raczej nie znajdzie tu nic dla siebie, bo mimo wszystko anime to do szczególnie oryginalnych nie należy i popełnia kilka błędów charakterystycznych dla tego gatunku.
  • Avatar
    A
    Kysz 24.06.2018 14:15
    Komentarz do recenzji "Mahou Shoujo Site"
    Cudownie durne anime do pośmiania się. Ach te psychopatyczne miny, to cierpienie, ta rozbryzgująca się wszędzie krew, te próby poświęcenia się dla innych. A jeszcze upchnęli w to wszystko yuri motywy i nawet się miejsce na kapkę yaoi znalazło. To jest tak tandetne, że niczego więcej mi nie trzeba.

    Zastanawiam się tylko, czy ktoś naprawdę sądził, że ta historia może być potraktowana poważnie? Że robiąc coś takiego, wyjdzie z tego faktycznie ciekawy i mocny thriller? Cóż, Mahou Shoujo Ikusei Keikaku pokazało co prawda, że da się stworzyć na podobnych założeniach coś naprawdę niezłego i trzymającego w napięciu, ale Mahou Shoujo Site postanowiło pójść inną drogą. I choć było tu kilka fajnych motywów (ot, choćby sama idea tej stronki, czy też pomysły na różne różdżki), to unurzanie ich w morzu do granic możliwości wyolbrzymionego bólu i cierpienia zdecydowanie nie pomogło tej serii. Zwyczajnie wskoczyło to na poziom, na którym to już nie jest mroczne, tylko śmieszne. I prawdopodobnie dobrze, bo dzięki temu dostaliśmy porcję niezłej rozrywki.^^

    Szkoda tylko, że  kliknij: ukryte  Przecież to o to w takich tytułach chodzi, no!.
  • Avatar
    Kysz 22.06.2018 20:06
    Komentarz do recenzji "Violet Evergarden"
    Ja postawiłam temu 5/10 i porzuciłam zanim się bardziej zniechęciłam, także całkowicie rozumiem recenzenta. Do tego ten hajp jeszcze przed wypuszczeniem 1 epka zrobił naprawdę wiele złego tej serii. OK, jeśli ktoś uważa, że oprawa wizualna jest bardzo ważną składową anime, pewnie podniesie za nią jakieś oczko w górę. Mnie ona znowuż aż tak nie ruszyła, bo była dość typowa jak na KyoAni, a stylistycznie raczej kiepska (te udziwnione ubrania „ważnych” bohaterek i tak strasznie nijakie tła). Detale – cudo, animacja – spoko, ale generalnie – bez szału. Choć to też trochę kwestia tego, że obraz nie zawsze dobrze współgrał z zawartością. Po prostu te sceny, które tak celebrowano wizualnie, same w sobie nie były szczególnie ekscytujące, stąd i odbiór grafiki na tym tracił.

    Zauważyłem, też że violet jest tak krytykowane głównie przez recenzentów w Polsce, za granicą oceny są dobre.


    Hm… nope. Zarówno w polskim jak i zagranicznym fandomie zdania są mocno podzielone.
  • Avatar
    Kysz 22.06.2018 19:03
    Komentarz do recenzji "Violet Evergarden"
    Problem w tym, że ta seria poza oprawą audiowizualną nie posiada niczego dobrego. Z ciekawej historii robi nudny i naciągany dramacik, w którym wszystko przychodzi gładko, nieważne jak trudne by się początkowo nie wydawało. Jak mówię – Violetka jest strasznie pusta w środku. Nawet te okazjonalnie ciekawe motywy, zostają zaprzepaszczone sposobem, w jaki je rozwiązano.
  • Avatar
    Kysz 22.06.2018 17:47
    Komentarz do recenzji "Violet Evergarden"
    ...a tymczasem pech chciał, że recenzję robił człowiek jedyny w swoim rodzaju, którego opinia kompletnie nie oddaje jakości anime

    Tak się tylko zastanawiam – a czyja opinia oddaje faktyczną jakość tego anime? Osób, które z zachwytu nad grafiką wystawiają jej z miejsca ocenę 8+?

    I nie, recenzent nie jest w swojej opinii o tej serii odosobniony, bo w sumie większość osób, które znam na Violetce się zawiodła. KyoAni zrobiło z tego taką piękną wydmuszkę – owszem, wizualnie prezentuje się ładnie, ale pod względem treści jest paskudnie puste w środku. To, że dla większości liczy się tu głównie grafika i to przez jej pryzmat patrzą na anime, to zupełnie inna sprawa…
  • Avatar
    Kysz 16.06.2018 16:07
    Re: Cute girls doing cute things done right.
    Komentarz do recenzji "Comic Girls"
    Eee… ale właśnie chodzi o to, że Chaos w ogóle nie uczy się na błędach. Jest totalnie zakompleksiona i to nie jest zdawanie sobie sprawy ze swoich braków – to jest użalanie się na sobą i swoją beznadzieją. Choć koleżanki starają się jej pomagać, jak mogą, to ona nie wyciąga z tego żadnych wniosków, tylko dalej brnie w zaparte. To jest postać, nad którą wyżywanie się scenarzystów uczyniono jednym z głównych gagów tej serii i to właśnie słabe. Ona w ogóle się nie rozwija tylko dalej biadoli na sobą i swoim brakiem talentu. Zamiast ciężko ćwiczyć np. nad proporcjami, nadal rysuje te swoje moe bloby a potem płacze, że nie jest tak dobra w rysowaniu, jak reszta.

    Owszem, zgadzam się, że seria jest znacznie lepsza w kreacjach postaci, niż takie Hinako Note, ale to akurat trochę zbyt mało. Tamten tytuł należy akurat do jednych z gorszych w tym gatunku, więc trochę słabo do niego porównywać. Z drugiej strony skali mamy przecież takie serie, jak Yuru Camp, YoriMoi, czy z bardziej klasyczno­‑słodkich rzeczy GochiUsa, że nie wspomnę o takim NNB. Powiedziałabym, że reszta postaci Comic Girls jest gdzieś tak na poziomie New Game albo Kinmoza, tylko właśnie Chaos ciągnie to mocno w dół. Naprawdę przez pierwsze 3­‑4 odcinki mi to tak nie przeszkadzało, ale im dalej, tym robi się to coraz bardziej męczące.

    Lina napisał(a):

    Hisomaso i Hinamatsuri odrzuciły mnie na starcie założeniami, na dodatek w przypadku Hisomaso – CGDCT x Bones x Mari Okada = rzeczy, które zapowiadały, że raczej mi się nie spodoba, ale może spróbuje się jeszcze za nie zabrać. Nie lubię „szalonych” slice­‑of­‑life.

    Hm… ale przecież Hisomaso nie ma kompletnie nic z CGDCT. Ale tak… całkiem zero. Inna sprawa, że to bardziej jednak komedia niż okruszki, na dodatek naprawdę przemyślana. Naprawdę warto spróbować, no chyba, że naprawdę lubisz tylko takie zwyczajne okruszki, bez żadnych udziwnień.
  • Avatar
    Kysz 16.06.2018 15:54
    Re: Cute girls doing cute things done right.
    Komentarz do recenzji "Comic Girls"
    Bredzisz, wszyscy wiedzą, że best girl w Hinamatsuri jest Hitomi i to motywy z nią są najlepsze. A na serio – tam wszystko ze sobą świetnie współgra, więc pozbawienie serii jakiegokolwiek motywu odjęłoby jej naprawdę sporo
  • Avatar
    Kysz 16.06.2018 11:20
    Re: Cute girls doing cute things done right.
    Komentarz do recenzji "Comic Girls"
    Choć początkowo uważałam to za naprawdę dobrą odsłonę cgdct, to coraz gorzej mi się to ogląda. A wszystko z powodu Chaos, która jest chodzącą beznadzieją i uosobieniem wszystkiego, co może być najgorszego w moe dziewczynkach. Jedyną jej zaletą jest to, że sama lubi moe. xd Żarty oparte na tym, że nic jej nie wychodzi, były ok tak przez 3 odcinki, teraz są męczące. Szkoda, bo generalnie reszta postaci jest bardzo fajna i na pewno jak na standardy typowej moe seryjki – niezwykle udana (by wspomnieć całkowicie bezosobowe plastiki ze Slow Start dla porównania). Naprawdę ciekawie wychodzą gagi z nimi w roli głównej i to jest duży plus. Ogólnie to Comic Girls startowało u mnie z mocnego 7/10, teraz ma takie troszkę zaniżone, ale 6/10. Drugiego Hidamari Sketch z tego na pewno nie będzie.

    P.S. A jeśli chodzi o ten sezon, to zdecydowanie nic nie pobije Hisomaso – serii, robionej z taką pasją, z takim pomysłem dawno nie widziałam. Do tego bezpardonowe Hinamatsuri, do którego nie byłam początkowo przekonana, ale które jest genialne. Wotakoi mnie natomiast mocno zawodzi. Byłam mocno napalona na ten tytuł, początkowe odcinki wyszły spoko, ale teraz mam wrażenie, nie ma pomysłu co z tym zrobić. Trochę kręcą się w kółko, a mają przecież cudowny potencjał na topową obyczajówkę.
  • Avatar
    A
    Kysz 3.06.2018 20:04
    O czym to właściwie jest?
    Komentarz do recenzji "Last Period -Owarinaki Rasen no Monogatari-"
    Szczerze? Nie mam absurdalnie zielonego pojęcia!

    Z jednej strony dostajemy standardowe kolorowe fantasy na podstawie gry, w którym nie ma zbyt wiele fabuły a bohaterowie po prostu robią różne rzeczy. Już od pierwszego odcinka widać jednak, że dochodzi też do burzenia czwartej ściany, padają bowiem różnego rodzaju (lepsze bądź gorsze) żarty świadczące o tym, że niektórzy bohaterowie zdają sobie sprawę, że są… no… bohaterami anime. Z czasem dochodzą do tego wszelkiej maści nawiązania do innych anime i prawdopodobnie też ogólnie do japońskiej popkultury, acz tych akurat nie jestem w stanie dokładnie wyłapać, bo ich nie rozumiem (widać, kiedy mają być, ale do czego nawiązują… zabijcie mnie – nie wiem).

    Pytanie brzmi – do czego to w ogóle zmierza? Cóż… pewnie do niczego konkretnego. Dostajemy kilka zagadek m.in. dlaczego Campanella gra na dwa fronty, kim właściwie jest Choco albo skąd się właściwie biorą jeny w tym świecie itp. Może doczekamy się ich rozwiązania, może nie… nic nie wskazuje w każdym razie, by to się miało ułożyć w jakąś logiczną całość. A szkoda, bo ma to niezłe podstawy na fajną serię, tylko po prostu nie udało się poskładać do kupy wszystkich pomysłów. Wiele żartów jest nieudanych, czy też są raczej po prostu bez wyrazu a i bohaterowie są trochę zbyt nijacy. Powiedziałabym wręcz, że przy lepszej realizacji mogłaby powstać z tego druga KonoSuba, bo mniej więcej taki tor ta seria obrała.

    Mnie to się nawet nieźle ogląda, nawet pomimo tego, że jest to bzdurne. Ale jak już pisałam niżej – ja tam lubię tego typu kolorowe fantasy. No i Last Period z pewnością prezentuje się lepiej, niż wymienione przeze mnie w poprzednim komentarzu tytuły. Acz dzieje się tak dlatego, że tym razem mamy do czynienia raczej z parodystyczną odsłoną. Poziom nawiązań to zupełnie inna sprawa (ale np. takie Higurashi z 3 epka było spoko. No i czy 7 ep nie był nawiązaniem do Kemono Friends trochę?) – w niektórych przypadkach mam wrażenie, że albo ja mam zbyt małą wiedzę, albo po prostu jest to zbyt stonowane i mało wyraziste.

    No nic. Zostają 4 odcinki do końca. Tak, jak przewidywałam wcześniej, obejrzę to do końca, ale nie sądzę, by się z tego coś urodziło ciekawego.
  • Avatar
    Kysz 16.04.2018 20:22
    Re: Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Otaku ni Koi wa Muzukashii"
    Kłamanie najbliższej osobie przez rok zwykle nie prognozuje wspaniałego związku.

    Wydaje mi się to trochę zbyt mocnym słowem jak na to, czego dotyczy. Jakby nie patrzeć, nawet w związku nie musimy się przyznawać do jakiegoś hobby partnerowi, choć oczywiście z reguły to robimy, bądź z czasem samo wychodzi na jaw. Z takim „hobby”, jak bycie fujoshi, które jest przez społeczeństwo jednak traktowane negatywnie (w najlepszym przypadku trochę prześmiewczo) jest naprawdę ciężej. Na pewno jak poznała tego chłopaka, to nie była to pierwsza rzecz, jaką chciałaby mu zakomunikować. A z czasem wcale nie jest łatwiej. Inna sprawa, że chłopak, który wspomniała raczej ideałem też nie był, swoje za uszami miał, skoro ledwie po zerwaniu zaczął chodzić z inną. Owszem, nie był to zbyt przyszłościowy związek, ale jednak bycie rzuconym z powodu własnego hobby może tworzyć pewną niechęć do przyznawania się do swojej pasji w przyszłości. Rzekłabym, że jej największym grzechem było tutaj nie to, że się nie przyznała, ile że wybrała sobie na chłopaka tak płytką osobę, prawdopodobnie kierując się samym jego wyglądem.

    Nie ukrywajmy, że bohaterka w dużej mierze to kłębek wad, a większość jej stresów wynika z jej własnego działania. Czy to w pracy czy w miłości nie angażuje w pełni siebie i bardziej jest przejęta swoją personą społeczną niż samą sobą. W dodatku jej autorefleksja jest zerowa.

    Ja ją raczej odbieram jako osobę po prostu całkiem realistycznie wykreowaną, która ma wady, ale nie takie z tyłka wzięte, jakie najczęściej widzi się w anime, tylko całkowicie normalne, które właściwie może posiadać co druga osoba. Aczkolwiek owszem, autorefleksji to jej brak.
    A to, że nad wszystko przekłada swój wizerunek w społeczeństwie jest akurat bardzo japońskie. To główny bohater stanowi ewenement pod tym kątem, a nie że ona jest dziwna i kłamliwa.

    Jednak nie ukrywajmy, że to jest bardzo antypatyczna osoba.

    No właśnie ja tu nie widzę tego, że ona jest postacią mocno antypatyczną. No bo dlaczego? Bo posiada wady? Ale to naturalne u każdego. A poza tym jest w sumie raczej towarzyska, do tego pełna energii i z poczuciem humoru. Gdyby nie fakt, że się wstydzi swojego hobby i go ukrywa, pewnie ludzie by się ta nie czepiali jej, bo nic odrzucającego nie zrobiła w tym pierwszym epku.

    Ugh, fujos… Kowai

    Chyba nie załapałam o co ci tutaj chodziło. xd
  • Avatar
    Kysz 15.04.2018 21:04
    Re: Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Jikkenhin Kazoku: Creatures Family Days"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Kysz 15.04.2018 19:37
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Jikkenhin Kazoku: Creatures Family Days"
    Na miejscu głównego bohatera miałabym ochotę raczej zabić tę swoją rodzinkę a już zdecydowanie nigdzie bym się z nimi nie pokazała. Chłopak zmieniający się w psa, dziewczyna­‑pająk, dziewczyna­‑roślina i czytająca myśli – mieszanka wybuchowa, którą trudno jakoś poukładać. Bohater też skrywa w sobie jakąś tajemnicę, choć na razie wygląda, jakby był jedynym normalnym członkiem tej familii.
    Animacja kuleje, ale tego się spodziewałam przy koprodukcji japońsko­‑tajwańskiej, więc byłam przygotowana – po prostu podchodzę do tego, jak do jakiegoś starszego anime. xd
    Na razie wygląda to przeciętnie i choć miało parę irytujących momentów (głównie związanych z dziewczyną­‑pająkiem), to niczym mnie szczególnie nie odrzuciło. Pewnie szykują tutaj sporą dozę dramy, ale na razie dam temu szansę, bo jednak trochę mnie to ciekawi.
  • Avatar
    A
    Kysz 15.04.2018 18:58
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Smocza pilotka: Hisone i Masotan"
    Dość liczyłam na tę serię po zapowiedziach i na razie nie jestem zawiedziona. Całość tchnie trochę retro klimatem, zarówno pod względem grafiki, jak i chociażby humoru czy sposobu kreacji postaci. Główna bohaterka na razie wypada niezwykle interesująco. Z pozoru to cicha i nieśmiała dziewczyna, ale jak to mówią – pozory mogą mylić. Ma ona pewne zaburzenie psychiczne, która objawia się tym, że… nie potrafi trzymać języka za zębami. Dosłownie mówi, co myśli, mimo iż najczęściej wypadałoby po prostu skłamać bądź zamilknąć. Dlatego na co dzień stara się nie mówić zbyt wiele, choć czasem po prostu nie wytrzymuje i wygarnia otoczeniu różne, zwykle nieprzyjemne rzeczy.

    Pozostali bohaterowie póki co trzymali się bardziej w tle, choć generalnie widać, że w ich kreacjach będziemy mieli do czynienia z pewnym przejaskrawieniem niektórych cech a także dodaniem akcentów humorystycznych. Humor na szczęście się sprawdza, mnie w każdym razie te sceny, które miały śmieszyć, faktycznie rozśmieszyły. A skoro już przy tym jesteśmy… Zastanawialiście się, jak właściwie bohaterowie mają pilotować smoki? Ja tak, ale faktyczny sposób przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Najbardziej interesujący z tego wszystkiego jest sposób opuszczenia „pokładu”... a zwłaszcza wyjście… ekhm… ewakuacyjne w nagłych przypadkach. xd Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo.

    Wygląda to ciekawie i jestem naprawdę dobrej myśli co do dalszej części. Show na pewno będzie nietypowe a czy udane… zobaczymy, ale mam nadzieję, że tak, bo może wyjść z tego fascynująca seria.
  • Avatar
    Kysz 15.04.2018 10:37
    Re: Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Otaku ni Koi wa Muzukashii"
    Zdecydowanie wiele nadinterpretujesz.

    Owszem, bohaterka nie przyznaje się do swojego hobby, ale zwróć uwagę co się stało, gdy jej były chłopak o nim usłyszał. Ja się jej wcale nie dziwię – sama raczej nie afiszuję się z tym, że lubię yaoi. Może nie ukrywam się jakoś szczególnie i jakby ktoś zapytał, jakie mangi czytam, to bym mu powiedziała, ale sama tego tematu nie wyciągnę. Powiedziałam to w poprzedniej pracy i ludzie naprawdę dziwnie reagowali. A nie jestem taką zatwardziałą fanką, jak ona. To jest naprawdę bardzo logiczne podejście, no a w Japonii termin „otaku” ma znacznie bardziej negatywny wydźwięk, tym bardziej nie dziwi, że ludzie na co dzień się z tym nie obnoszą.


    Innymi słowy, jej celem jest dossać się do kogoś z dobrym wyglądem i oszukać go, co do tego kim jest, po czym zbudować cały związek na kłamstwie.

    Mówisz o tym momencie, w którym stwierdza ona, że bohater nie jest w jej typie? A co w tym dziwnego? Trudno wyrokować po rysunkowej postaci, ale jak na standardy 2D główny bohater jest w sumie przystojny, więc to raczej nie tak, że ona wybiera po prostu samych przystojniaków, tylko że ma pewien typ urody, który się jej podoba. Również normalna sprawa, każdy w ten sposób dobiera sobie partnera czy partnerkę a przynajmniej wygląd gra zawsze pierwsze skrzypce, zanim poznamy czyjś charakter. Ona traktuje go jak przyjaciela i pewnie dlatego trudno jej na niego spojrzeć jak na potencjalnego partnera (to też bardzo typowe).

    Nie wspominajmy już o tym, że przy okazji spędza dość dużo czasu wywyższając się nad głównego bohatera i w sposób niegrzeczny, wręcz chamski, wytyka mu jego wady, z których większość posiada też sama.

    A tego, to już w ogóle nie zauważyłam, bo chyba nie chodzi o to przekomarzanie się przy piwie? Które zresztą wcale nie było jakieś szczególnie chamskie, bo co ona mu powiedziała takiego niby? Zważ, że bohaterowie znają się z dzieciństwa, ich relacje są znacznie bliższe, niż zwykłych kolegów z pracy, mogą sobie pozwolić na docinki. No i zauważ, że w sumie to bohaterka stwierdza również, że ceni sobie bohatera jako przyjaciela (biorąc pod uwagę przedstawione okoliczności, to tych przyjaciół raczej nie ma zbyt wiele), dodaje też, że w sumie to do tej pory zakochiwała się w samych śmieciach (czyli bohatera za śmiecia nie uznaje).

    Jak dla mnie bohaterka jest bardzo sympatyczna, właśnie dlatego, że jest taka realistyczna. Trochę głupiutka, ale to też stanowi pewną część jej uroku – na pewno nie jest tępa i daleko jej do typowego „pustaka”. Ma swój charakterek, ale nie jest na tyle przebojowa, by jawnie przyznawać się do zainteresowań, które nie są szczególnie akceptowalne społecznie. Nie wiemy też jak wyszło, że poprzedni chłopak się dowiedział – może mu powiedziała, a wcześniej zwyczajnie nie było okazji do tego, czy też nie spodziewała się, że to może stanowić aż taką przeszkodę (nie ma powiedziane od kiedy nabawiła się takiego urazu… no chyba, że coś przeoczyłam).

    W każdym razie stosujesz bardzo mocne słowa na jej określenie, kiedy mieliśmy zaledwie jeden odcinek, by ją poznać i w sumie to nie zrobiła w nim niczego szczególnie odpychającego a tym bardziej dwulicowego.

    Najbardziej można się czepiać tego, że nie chce chodzić z otaku, mimo iż sama jest fujoshi – czyli, że sama trochę stereotypowo ich traktuje, mimo iż tak samo wszyscy inni patrzą na fujoshi i nie jest to dla niej miłe. Też nie powiem, by to było aż tak dziwne i nienaturalne, bo ludzie często mają skłonności do wybielania swoich wad, a dostrzegania tych samych wad u innych. No ale to, że bohaterka ma wady, czyni ją tylko jeszcze bardziej realistyczną i ciekawą postacią.

    Mówiąc krótko – ja ją bardzo polubiłam.