Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    Kysz 13.10.2015 19:20
    Komentarz do recenzji "One-Punch Man"
    Gdybym może widziała jakiś punkt zaczepienia, który by sprawił, że coś by mnie zatrzymało przy tej serii, to może i bym przetrwała początek. Ale skoro już widzę, że to nie jest mój ulubiony typ humoru, a nic sensownego nie pokazali, to nie mam ochoty dawać temu szansy.
  • Avatar
    Kysz 13.10.2015 19:07
    Komentarz do recenzji "One-Punch Man"
    Nie jestem może jakąś mega wielką fanką, ale obejrzało mi się kilka czy to shounenowych anime, czy filmów o superbohaterach. Parodię widać jak na dłoni i wciąż mało mnie ona rusza – no chyba, że tam jest coś bardzo głęboko ukrytego, czego po prostu nie widzę xd
  • Avatar
    A
    Kysz 13.10.2015 17:18
    Komentarz do recenzji "One-Punch Man"
    A ja się w sumie odetnę od zachwytów, bo mnie ta seria nie ruszyła ani przez sekundę. Dobra, podchodziłam do tego z wysokimi wymaganiami z powodu euforii fanów mangi. Również trailer wyglądał zachęcająco. A potem… wynudziłam się przez pierwszy odcinek, a drugim już było lepiej, lecz to wciąż nie to. Najprawdopodobniej prezentowany tu humor do mnie nie trafia. Okay, fajnie, główny bohater ubija wszystkich jednym ciosem. No po prostu szał, haha hihi i te sprawy. Do tego jest łysy jak kolano, no ja cię kręcę, faktycznie gagi roku -.-
    Tak szczerze powiedziawszy nie jest to złe, ale nie widzę w tym wychwalanego przez niektórych geniuszu – ot, taka odmóżdżająca seria nieco powyżej przeciętnej. Na dodatek jakieś kawałki flaków czy kij wie czego rozwleczone co chwila po ekranie mnie zwyczajnie nie kręcą – gdybym była nastoletnim chłopcem, to może, ale tylko może, by mnie to jarało.
    Oczywiście animacja jest genialna i seria prezentuje się wizualnie świetnie. Opening wpadł mi do ucha od początku i nie chce wylecieć. Gdyby tylko dołożyć do tego jakieś inne anime…

    Ogólnie to nie mam zamiaru tego kontynuować, bo najzwyczajniej w świecie nie potrafię sobie wyobrazić niczego, co mogłoby ten tytuł uratować w moich oczach. Przez dwa odcinki było nudno, czyli w stylu takiej shounenowej „epickości” z ledwie kilkoma ciekawszymi momentami. Już wolę sobie wybrać jakiś inny rozrywkowy tytuł z sezonu, który mnie tak nie zmęczy.
  • Avatar
    Kysz 12.10.2015 17:04
    Komentarz do recenzji "Gakusen Toshi Asterisk"
    O właśnie, zapomniałam o porannym joggingu, a też mi się od razu skojarzyło^^

    blob napisał(a):
    Naprawdę, czy to jest jakiś rodzaj zakładu? O to kto zrobi „lepszą” haremówkę o takich samych danych wejściowych?

    Właściwie… coś w tym może być. Myśleli pewnie, że taki przeciętny widz, który ogląda tego typu serie się nie zorientuje xd
  • Avatar
    A
    Kysz 11.10.2015 19:53
    Komentarz do recenzji "Concrete Revolutio: Choujin Gensou"
    Podstawowe pytanie brzmi – czy ten chaos nas do czegoś zaprowadzi? Konstrukcja odcinków, w których mamy do czynienia ze swobodnymi przeskokami czasowymi właściwie mi się podoba – ciekawy zabieg, nawet jeśli okaże się być zastosowanym dla samego faktu istnienia/oryginalności. Jeśli jednak nie złożą tego do kupy, wyjdzie z tego tylko taka kolorowa ciekawostka w najlepszym wypadku.

    Ale ending jest genialny, po prostu się w nim zakochałam – psychodelia na całego^^
  • Avatar
    Kysz 11.10.2015 13:56
    Komentarz do recenzji "Gakusen Toshi Asterisk"
    Hahaha, no coś w tym jest. A potem się dziwić, że ludzie nie zapamiętują imion bohaterów, jeśli nieraz nawet poszczególne sceny mieszają się w głowie. Tyle chociaż, że w 35 plutonie bohaterka ma pomarańczowe włosy i nikt nie mówił, że jest księżniczką xd

    Jeśli miałabym wybrać które postaci przypadły mi bardziej do gustu, to postawiłabym na razie na Asterisk, ale tylko dlatego, że tu relacje rodzinne pozbawiono otoczki niezdrowego zafascynowania rodzeństwem. Wszelkim kompleksom braciszka/siostrzyczki to ja podziękuję…

    Co do samych scen walk, to wielkiej różnicy nie zauważyłam, ale faktycznie chyba tak ciut, ciut lepiej wyszły one w Asterisk. A jeszcze lepiej by wyszły, gdyby tam w tle nie migały mi te potworki co to za tłum miały robić, bo to strasznie rozpraszało -.-
  • Avatar
    A
    Kysz 11.10.2015 12:59
    Komentarz do recenzji "Gakusen Toshi Asterisk"
    Jako iż oglądam Rakudai Kishi, postanowiłam też sprawdzić Asteriska, skoro to niby takie podobne. I faktycznie – porównania nasuwają się same, bo w obu seriach mamy:
    - szkołę, w której podstawą są walki magiczne
    - różowowłosą główną bohaterkę o skłonnościach tsundere, w dodatku prawdziwą księżniczkę i jakby tego było mało – której elementem bitewnym jest ogień (aż się człowiek zastanawia, czy twórcy czasem nie sięgnęli do „Wielkiej bazy gotowych szablonów” i przez przypadek nie wybrali tego samego xd)
    - pierwsze spotkanie głównej pary rozpoczynające się od przypadkowego podglądnięcia przebierającej się bohaterki i zakończone pojedynkiem pomiędzy nimi (i w obu przypadkach wyraźną dominacją bohatera w nich – choć w Asterisk pojedynku nie dokończono, jasno pokazano kto by w nim wygrał)

    Serio… jak ktoś jeszcze się łudzi, że „oryginalność” jakkolwiek można podpiąć do haremówek, to te dwie serie powinny mu wręcz wtłuc do głowy, że nie – to zawsze będzie kalka kalki xd To jest aż śmieszne jak bardzo mogą być do siebie podobne dwa różne tytuły xd

    Wizualnie jest także podobnie – projekty postaci są w obu przypadkach równie plastikowe, zaś animacja przeciętna. Choć (co pewnie dla niektórych będzie najważniejsze) w Rakudai Kishi cycki wypadają gorzej, to mnie o wiele bardziej odrzuciły kiepsko animowane komputerowo ohydne postaci tła w Asterisk (każdy wygląda jakby dopiero co zszedł z konia xd)

    Schematy postaci póki co chyba ciut lepiej prezentują się w Asterisk. Przede wszystkim nie ma tu zboczonej siostrzyczki z kompleksem braciszka, a to samo w sobie stanowi spory plus. Dla równowagi mamy loli kuudere, ale póki co nie zirytowała mnie jeszcze sobą. Zboczona przewodnicząca być może wyjdzie na manipulantkę, co jej dobrze wróży. Również dodatkowy męski bohater prezentuje się w Asterisk lepiej niż w Rakudai – tam było jakieś wyraźnie zniewieściałe coś, tutaj można odnieść wrażenie, że ten jak­‑mu­‑tam­‑było jest niezłym krętaczem.
    Co do głównej pary natomiast póki co nie widzę wielkich różnic. Protagoniści w obu przypadkach są mili, z pewnością potężni (choć w Rakudai chłopak gra rolę tego najsłabszego) i obaj rumienią się na widok damskich wdzięków. Nieco ciekawiej wypadła reakcja bohatera Rakudai na zobaczenie bohaterki w bieliźnie, ale tu też jakoś to uszło. Za to bohaterki są wojowniczo nastawione i obie uważają, że śmierć jest właściwą karą za podglądanie. Tu plus należy się tej z Rakudai, bo to nie ona zaproponowała pojedynek, ale znowuż ona jest bardziej uległa (kiedy nie bije), więc właściwie wychodzą na równi ;p

    Generalnie jak na razie żadna z tych serii nie wychodzi zwycięsko z wzajemnego pojedynku, prezentują się bowiem na podobnym poziomie. Właściwie śledzeniu ich może być nawet zabawne właśnie przez wzgląd na możliwość porównań – aż nie mogę się tego doczekać^^
  • Avatar
    A
    Kysz 9.10.2015 16:42
    Komentarz do recenzji "Kindaichi Shounen no Jikenbo Returns [2015]"
    Ten pierwszy odcinek był okropny – sama zagadka nie miała nawet możliwości mnie wciągnąć, bo w każdym jej elemencie czuć było pośpiech i chaos. W nowej odsłonie zresztą Lalkarz z Piekła wypada tandetnie i nie przepadam za odcinkami z nim.
    A do tego ten opening… Normalnie jakbym słuchała muzyczki do pierwszej lepszej głupawej seryjki o biszach, w której śpiewają sami seiyuu. Brrr… jak można wcisnąć coś takiego tutaj, gdzie to nawet nie tyle nie pasuje, co wręcz się gryzie z klimatem serii -.-
  • Avatar
    A
    Kysz 9.10.2015 16:08
    Komentarz do recenzji "Tantei Team KZ: Jiken Note"
    To może być nawet przyjemne. W pierwszym epku co prawda skupili się tylko na przedstawieniu postaci, więc nie wiadomo jak chcą przedstawić same zagadki, ale jeśli z tym nie przesadzą w żadną stronę, tj. nie będą one ani zbyt naiwne, ani zbyt poważne, może wyjść z tego sympatyczna seryjka. 10 minut na odcinek wydaje się wystarczające, szkoda jedynie tej kiepskiej animacji, ale da się to jeszcze przeżyć. Na razie największym plusem była dla mnie postać głównej bohaterki, bo choć jest ona z tych cichych i nieśmiałych, to nie brak jej charakteru^^
  • Avatar
    A
    Kysz 9.10.2015 15:49
    Komentarz do recenzji "Subete ga F ni Naru: The Perfect Insider"
    Bardzo wiele oczekuję po tej serii i pierwszy ep tylko to spotęgował. Niby nic takiego w nim nie było, całość opierała się tylko na rozmowach pomiędzy bohaterami, a jednak nie mogłam się od tego oderwać i z zaskoczeniem powitałam ending. Zdecydowanie na plus idą także świetna oprawa graficzna z naprawdę dobrymi projektami postaci, utrzymana w stonowanej kolorystyce oraz wspaniała, choć oszczędna oprawa muzyczna i wpadające w ucho piosenki z op i ed. Tak, z pewnością chcę więcej.
  • Avatar
    A
    Kysz 7.10.2015 11:40
    Komentarz do recenzji "Osomatsu-san"
    Taaaa… zdecydowanie zainteresowali mnie tym pierwszym odcinkiem. To było porąbane i uśmiałam się setnie, zresztą w kilku momentach niemal spadłam z krzesła ze śmiechu xd Z pewnością będę śledzić kolejne epki i zobaczymy co z tego wyjdzie.


    Swoją drogą – wystarczy spojrzeć na listę zatrudnionych seiyuu, by wiedzieć, że coś w tym musi być^^
  • Avatar
    A
    Kysz 6.10.2015 23:08
    Po pierwszym epku
    Komentarz do recenzji "JK Meshi!"
    Było to brzydkie jak nie wiem co (ach to skakanie postaci podczas mówienia) i podane w płytki sposób („oh, oliwa tak naprawdę wcale nie jest tucząca w małych ilościach i jest wręcz zdrowa dla ciała” – nie no serio? no kto by pomyślał -.-), ale jest szansa, że z ciekawości obejrzę to do końca. Zdecydowanie nie liczę tu na drugie Wakako­‑zake, ale każda porcja ciekawostek o japońskiej kuchni jest u mnie mile widziana^^
  • Avatar
    A
    Kysz 6.10.2015 10:03
    Komentarz do recenzji "Komori-san wa Kotowarenai!"
    Abstrahując już do poziomu samej treści (a właściwie jej braku) to muszę przyznać, że te szkaradne projekty postaci w moich oczach biją na głowę nawet te z Lance N' Masques. Co jedna, to brzydsza tam xd
  • Avatar
    A
    Kysz 6.10.2015 09:06
    Komentarz do recenzji "Ameiro Cocoa: Rainy Color e Youkoso"
    Ooo taaak – latające drzwi i rumieniący się Kei w pierwszym epku. Znaczy wszystko zmierza w dobrym, shoune­‑aiowym kierunku xd Szkoda, że z tych nowych bohaterów takie shoty, może chociaż ten fotograf, czy kto to tam jest w op, okaże się interesujący^^
  • Avatar
    Kysz 5.10.2015 23:21
    Re: Słabizna
    Komentarz do recenzji "Shigatsu wa Kimi no Uso"
    Prox napisał(a):
    Jako facet, którego uwiódł Clannad, AnoHana czy niegdyś, dawno temu Air…

    Fatycznie, bo te trzy tytuły są tak oryginalne, naturalne i wcale nie przedramatyzowane xd
  • Avatar
    A
    Kysz 4.10.2015 18:03
    Komentarz do recenzji "Onsen Yousei Hakone-chan"
    Nic specjalnego w tym pierwszym epku nie było, ale obejrzę to raczej do końca jako taki wypełniacz i zobaczymy co z tego będzie.
    Swoją drogą spodobał mi się głos seiyuu Hakone^^
  • Avatar
    Kysz 4.10.2015 17:34
    Re: Zamaskowany rycerz
    Komentarz do recenzji "Lance N' Masques"
    Meh, ale Wakako­‑zake nie było nastawione na słodycz i podziwianie bohaterki. Tutaj to coś chyba w założeniu miało być jednak urocze ;p
  • Avatar
    Kysz 4.10.2015 13:06
    Komentarz do recenzji "Rakudai Kishi no Cavalry"
    No zobaczymy co z tego wyjdzie – póki co stadko dziewczyn wokół głównego bohatera wskazuje na haremówkę, ale wcale się nie obrażę jeśli nią nie będzie ;p
  • Avatar
    Kysz 4.10.2015 12:35
    Komentarz do recenzji "Rakudai Kishi no Cavalry"
    Domi-kun napisał(a):
    Czyli jakiego dokładnie?


    Czyli haremówka.
  • Avatar
    A
    Kysz 4.10.2015 10:36
    Komentarz do recenzji "Rakudai Kishi no Cavalry"
    Gdzieś wyczytałam opinię, że to będzie inne niż standardowe haremówki z supermocami, więc skusiłam się na pierwszy ep. A tam… a tam nie było nic nadzwyczajnego: najsilniejsza i najsłabszy (ale tylko w teorii) + pojedynek, będący wynikiem przypadkowego zobaczenia bohaterki w bieliźnie, zakończony oczywiście wygraną  kliknij: ukryte . Um… no jakby nie patrzeć, niczego ciekawego tu nie było. Do tego te projekty postaci… jakoś tak mnie odrzuciły (cycki Stelli wyglądają okropnie xd).
    Dam temu szansę z jednego powodu (spoiler z LN) –  kliknij: ukryte  Zresztą w kilku momentach lekko się uśmiechnęłam, nic mnie jakoś totalnie nie zirytowało (choć ta scena ze śpiącym Ikkim była denna), więc może nie będzie aż tak źle.
  • Avatar
    A
    Kysz 4.10.2015 09:26
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!! Second Season"
    Cieszyłam się jak głupia przez cały pierwszy odcinek, więc jest dobrze – poziom emocji utrzymany. Nic tylko czekać na pierwsze mecze^^
    Szkoda, że nie zrezygnowali jednak z tego wymazywania siatki przy zbliżeniach na twarze -.-
    Co do nowej dziewczyny, mam mieszane uczucia, acz faktycznie zrekrutowanie jej jest logicznym posunięciem, skoro Shimizu wkrótce będzie musiała zrezygnować. Liczę, że nie będzie irytowała, a może okaże się nawet całkiem fajna xd
  • Avatar
    A
    Kysz 3.10.2015 13:39
    Komentarz do recenzji "Kagewani"
    Uh, jednak nie jestem w stanie przebrnąć przez ten graficzny koszmarek zwłaszcza, że w pierwszym epku i tak nic ciekawego nie pokazali. Szybki drop.
  • Avatar
    A
    Kysz 3.10.2015 11:15
    Komentarz do recenzji "Lance N' Masques"
    Ten pierwszy ep był taki… schematyczny, naiwny i cukierkowy. Właściwie jedynym znacznym plusem był w nim głos Ishidy Akiry, ale podejrzewam, że jego może nie być zbyt dużo w tej serii xd A no tak… i jeszcze zgnieciona trawa – to też pewna zaleta, bo mimo iż stylistycznie grafika nie wygląda najciekawiej, to zawsze dobrze widzieć pewną dbałość o szczegóły ;p
    W najlepszym wypadku obstawiam, że będzie to przeciętny umilacz czasowy z mnóstwem schematów. Póki co nic mnie nie zdążyło zirytować, więc źle nie było. Pewnie jeśli nie będę miała zbyt wiele do oglądania w tym sezonie, to się na to skuszę – ot, tak w ramach wypełnienia czasu.

    Btw. muzyczka przy wejściach głównego bohatera skojarzyła mi się z tą towarzyszącą Tuxedo w Czarodziejce z Księżyca – ciekawe, czy to celowy zabieg ;p
  • Avatar
    A
    Kysz 30.09.2015 17:22
    Komentarz do recenzji "Sore ga Seiyuu!"
    Całkiem niezła seryjka – nic wybitnego, ale oglądało mi się to przyjemnie. Niestety jednocześnie uważam, że wprowadzenie do niej znanych seiyuu, to najlepsze co ma ten tytuł do zaoferowania. Nie czarowałam się, że dostaniemy tutaj drugie Shirobako w wersji na seiyuu, bowiem od początku widać było, że będzie lżej i bardzo słodziutko, liczyłam jednak na coś ciut konkretniejszego. Późniejszy rozwój fabularny nieszczególnie przypadł mi do gustu. EARPHONES uważam może nie tyle, co za krok w złym kierunku, ile w pewnym sensie zastopowanie całego potencjału, leżącego w podejmowanej tu tematyce. Sam taki motyw jest jak najbardziej na czasie, lecz troszkę za bardzo go rozbudowano i nie do końca jest to rzecz, którą chciałabym tu widzieć.

    Niestety seria ma w moim mniemaniu jeszcze jeden problem, a jest nim Futaba. Z jednej strony interesujące wydało mi się wypromowanie na główną postać osoby raczej normalnej, wyróżniającej się wśród innych osób swoją przeciętnością. Jednakże, nawet pomimo najszczerszych chęci, nie udało mi się jej polubić, ani zainteresować czymkolwiek co było z nią związane. Za dużo w niej było niepewności, ciągłego wahania się i wiecznej tremy, co z czasem zaczęło mnie trochę męczyć. Szczerze? Zupełnie nie wiem dlaczego ktoś miałby wybrać taką osobę do zespołu i nie dziwię się, że  kliknij: ukryte  Być może w poważniejszym tytule taka bohaterka by się bardziej sprawdziła, tu jednak wypadła po prostu mdło.

    Szkoda mi też aż tak zwyczajnej oprawy muzycznej. Jak na serię poświęconą aktorom głosowym było to dla mnie po prostu zbyt nijakie i zanadto cukierkowe. Z trójki głównych bohaterek najlepiej słuchało mi się seiyuu Ichigo, bo uważam, że jej głos najbardziej się tu wyróżniał (o czym najlepiej świadczy fakt, że tylko ją zapamiętałam xd). W każdym razie fajnie, że zdecydowano się postawić raczej na „nowe” głosy, co w pewnym sensie nadało temu większej naturalności.

    Całościowo tytuł ten wyszedł dla mnie przeciętnie, przy czym nie żałuję, że poświęciłam mu swój czas i w razie powstania jakiejś kontynuacji, na pewno się na nią skuszę. Po cichu liczę też, że powstanie takiej serii (i to wkrótce po Shirobako) jest jakimś delikatnym sygnałem, że może wkrótce zobaczymy więcej anime poświęconych różnym kwestiom związanym z animacją (nie mówię, żeby to był od razu jakiś nowy trend, ale ucieszyłabym się, gdyby coś się w tym temacie jeszcze pojawiło^^).
  • Avatar
    A
    Kysz 29.09.2015 18:37
    Komentarz do recenzji "Jitsu wa Watashi wa"
    Właściwie to nie było to nawet takie złe. Owszem, żaden z tego cud świata, żadna rewolucja w gatunku, ale dla równowagi nie jest to również tylko kolejnym ubogim klonem standardowych haremówek wychodzących ostatnimi czasy. Sięgnęłam po to właśnie dlatego, że wydawało mi się trochę inne, bardziej w takim klasycznym stylu a la Majimoji Rurumo. I co prawda tamten tytuł oceniam o oczko wyżej, ale i przy tym bawiłam się całkiem nieźle i klimatycznie uznaje je za nieco podobne (przy tym tutaj nie ma ecchi).

    Niektóre odcinki z pewnością są lepsze od innych, a cała historia nie grzeszy oryginalnością. Ba, oglądamy wręcz klasyczny motyw, w którym główni bohaterowie coś do siebie czują, ale nieśmiałość z jednej, a nieprzyznawanie się do swych uczuć z drugiej strony skutecznie odwlekają wyznanie. Do tego dochodzą dwie rywalki do serca głównego bohatera, żeby to trochę zamieszać, kilku klasowych kolegów, jedna zboczona koleżanka (nie zainteresowana protagonistą), nauczycielka i jedna demoniczna loli xd Niby schemat na schemacie, ale zgrabne połączenie tego sprawia, że nieźle się to ogląda. Co prawda na dłużej tego nie zapamiętam, ale jako taki sezonowy wypełniacz sprawdziło się to u mnie znakomicie – pośmiałam się, odprężyłam, odświeżyłam schematy i jeszcze trochę się pośmiałam^^

    Na plus zaliczam też grafikę, a konkretnie zastosowany tu styl, który wyraźnie wyróżnia się na tle innych, z reguły bardzo podobnych do siebie seryjek. Choć początkowo grafiki promujące ten tytuł mnie odpychały, okazało się, że na ekranie, w ruchu, to wszystko wygląda o niebo lepiej.

    Tak, jak pisałam na początku, nie nastawiałam się tu na nic, licząc na zwyczajnie przyjemny seans. Dokładnie to dostałam, zatem ode mnie seria ta ma czyste 6/10 – wracać do tego nie zamierzam, ale też nie żałuję czasu spędzonego nad tym tytułem. :)