x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
W pierwszym odcinku główny bohater też zapowiadał się obiecująco, w końcu liczyłam na totalnie narcystycznego, zadufanego w sobie cwaniaka, który innych ma w głębokim poważaniu. A potem wszystko się posypało. Yuu stał się potulnym sługusem, bezwolnie pałętającym się po ekranie. Jego cały potencjalny charakter gdzieś się rozpłynął, a niestety żadna z pozostałych postaci tego nie nadrobiła. Nao była bezpłciowa, nie wykazywała jakiegokolwiek charakteru i miała wszystko gdzieś. W sensie – gdyby taka postać istniała naprawdę, naprawdę ciężko byłoby coś o niej powiedzieć: co lubi, czego nie, do czego ma słabość, jakie ma wady, jakie zalety itp. Ot, Nao po prostu tam była, okazując co prawda zainteresowanie łowieniem kolejnym dzieciaków z supermocami, ale to zainteresowanie wyglądało jak wymuszone i zwyczajnie sztuczne. Ayumi wyszła jako głupiutka i wiecznie wesoła siostrzyczka, bardzo kochająca swego braciszka, Yusa wypadła jeszcze bardziej tępo jako słodka idiot… znaczy idolka, Joujirou sprowadzono tylko do zachwytów nad nią, a Misę to bycia agresywną i wybuchową chłopczycą. Jakiekolwiek ślady oryginalności czy rozwoju? Nie, zdecydowanie nie…
Niestety fabuła to również stek idiotyzmów, oblany toną dramy i udekorowany kiepskimi, bo wyświechtanymi, gagami z dodatkiem jeszcze większej dramy. To było po prostu tanie i nie tak całkiem od czapy wydaje się twierdzenie, iż pan Maeda po prostu zrobił byle co ze swoich najbardziej chwytliwych motywów, wiedząc, że masy i tak to kupią. :/
Ostatnie odcinki to totalna porażka – kliknij: ukryte wyznanie miłosne z tyłka wzięte i pełnia dramaturgi, kiedy Yuu ot tak lata po całym świecie (!) odbierając innym moce i popadając powoli w szaleństwo (nie, no na serio – zdecydowanie najłatwiej byłoby gdyby wtedy skorzystał z opcji regeneracji i cofnął się w czasie, no ale po co, lepiej pójść z dramą na całego) W sumie uśmiałam się setnie, a im bardziej coś miało wzruszać, tym bardziej mnie to śmieszyło kliknij: ukryte (sposób śmierci tego z długimi kudłami był rozwalający… i ten okrzyk rozpaczy na koniec – padłam wtedy xd)
Poziom trzyma oczywiście oprawa graficzna i muzyczna – aż żal się robi, że tak dobrze zrobiono tak kiepską rzecz. Op w wykonaniu Lii jak zwykle mistrzowski^^
Cóż rzec na koniec – było to tandetne, ale niestety z tym się liczyłam. Zdecydowanie jest to najsłabsza rzecz od pana Maedy, powielająca tylko schematy i nie wnosząca nic nowego poza kompletnym absurdem i chaosem. Zapewne będą to ludzie, którzy to kupią, ale ja na szczęście do tego grona już nie należę – gdyby to była jedna z moich pierwszych serii, na pewno spodobałaby mi się bardziej. Obecnie mogę wystawić temu zaledwie 3/10 i mieć nadzieję, że podobnych potworków więcej nie powstanie.
Dla mnie Working jest jedną z ciekawszych propozycji komediowych. Owszem, oglądałam już co prawda lepsze komedie, ale w przypadku tej serii twórcom udało się utrzymać w miarę stały poziom przez trzy serie, co nie jest łatwym zadaniem. Za każdy kolejny odcinek zabierałam się z bardzo pozytywnym nastawieniem i nigdy nie musiałam ich w siebie wmuszać, seria więc sprawdziła się znakomicie właśnie w takiej roli, do jakiej od początku pretendowała – jako miły i przyjemny „umilacz czasowy”. 8/10
Re: ...
Wydaje mi się, że mylisz pojęcia i w sumie cię rozumiem, bo jeszcze do niedawna sama też tak to odbierałam. Sęk w tym, że recenzja nie może być obiektywna, bo już z samej swojej natury jest tworem czysto subiektywnym. Powinna być za to rzetelna i tu się zgodzę, że na pewno nie każdy tekst jest taki, bo czasami można odnieść wrażenie, że recenzent nawet nie spróbował odnaleźć w danym anime pozytywnych, czy negatywnych aspektów. Nie chodzi mi tu o szukanie zalet i wad na siłę, ale nierzadko dobrze spojrzeć na dany tytuł z boku, poczytać sobie opinie o nim i zastanowić się np. jak my się do tego odnosimy i czy faktycznie czegoś nie pominęliśmy, może źle coś zinterpretowaliśmy itp.
Inna sprawa, że wystawienie złej oceny niekoniecznie świadczy o tym, że anime nie jest w naszym guście. W sensie – można uwielbiam komedie romantyczne a i tak ocenić np. Itazura na Kiss bardzo nisko (i podejrzewam, że w 9 na 10 przypadków powodem będą relacje pomiędzy bohaterami xd). Owszem, gdyby ktoś miał awersję do tego gatunku i zabierał się za recenzowanie reprezentującego go anime, to też uważam, że coś byłoby nie tak (ja przykładowo raczej nigdy nie napiszę tekstu do anime o mechach, czy moe military, bowiem zwyczajnie uważam ich ideę za kiepską samą w sobie, ciężko więc byłoby mi odnieść się do ich realizacji).
Ale czemu twoja negatywna recenzja nie byłaby nic warta? Nie pomyślałaś o tym, że byłaby wartościowa dla osób o guście podobnym do twojego? W końcu nie każdy musi się tym zachwycać, a skupiając się na innych jej aspektach, niż te zawarte w pierwszej recenzji, bądź zwyczajnie inaczej je ujmując, dałabyś potencjalnemu czytelnikowi szerszy przegląd pola. W końcu jeśli w bazie widnieje tylko jedna, bardzo pozytywna recenzja, mnóstwo osób może się zawieść jeśli akurat im coś nie podejdzie (a sama jesteś przykładem na to, że tak może się zdarzyć).
Wracając do Itazury – sama przez długi czas unikałam tej serii właśnie przez wzgląd na negatywną recenzję. Zresztą rozpoczynając swoją przygodę z anime chciałam oglądać tylko te „dobre” tytuły i robiąc sobie selekcję na tanuki, niemal nie brałam po uwagę niczego, co miałoby ocenę poniżej 7 xd Potem się przełamałam, zwłaszcza, że już wiele tytułów miałam na koncie, w tym niemal wszystkie z tych dobrze ocenionych, więc nie zostawało mi nic innego jak kopać głębiej^^ Po obejrzeniu mogę z czystym sercem powiedzieć, że nie oceniam tej serii tak źle, ale z pewnymi argumentami zawartymi w pierwszej recenzji się zgadzam – tyle, że po prostu te wady aż tak bardzo mi nie przeszkadzały jak recenzentce. Ot, proste i podejrzewam, że osób takich jak ja znajdzie się więcej, ale patrząc na słupek ocen widać, że jest też mnóstwo użytkowników, którzy podzielają zdanie recenzentki na temat beznadziejności tej serii^^'
Co prawda faktycznie w anime unikają rozwodzenia się na tematy mechaniki gry/świata, ale jakoś do tej serii by mi nie pasowało, gdyby nagle bohater zaczął nam tłumaczyć na czym polega dana umiejętność czy zaklęcie. Fajnie jak ktoś to opisze gdzieś w komentarzu, ale oglądając nie mam na szczęście wrażenia, że coś mi mocno umyka.
W tego typu seriach zasada jest jedna – oni wszyscy są homo chyba, że akurat reprezentują płeć piękną xd
Re: ...
Re: meh
Heh, w sumie ze wszystkim, co funkcjonuje w fandomie trzeba się obchodzić ostrożnie, zwłaszcza że nie każdy zna znaczenie słów, których używa (idąc polskim tropem, takim ogólnym, to gdybyś chciał używać słowa „bynajmniej” tak jak używa tego wielu ludzi, stosowałbyś go błędnie).
Nie przeczę, że mogę nie mieć racji. Choć posiłkowałam się głównie tym, co widnieje na TV Tropes, a tam w sumie jasno jest wypisane, że Plot Armor pojawia się wtedy, kiedy logika świata blednie w obliczu niemożności zabicia głównego bohatera. Więc pojedyncze przypadki, uzasadnione szczęściem, czy przypadkiem to zdecydowanie nie będzie przykład zastosowania Plot Armora. No chyba, że mówimy o rzeczach bardzo niemożliwych, jak podany tam przykład złapania pocisku powieką, ale obstawiam, że jeśli coś takiego zostaje już pokazane, to to nie będzie pojedyncza taka scena w danym tytule ;p
Jak najbardziej – raczej chodziło mi tu o rozróżnienie pomiędzy takimi sytuacjami, a motywami, kiedy to bohater w żadnym razie nie powinien przeżyć, początkowo wyraźnie przegrywa, ale wróg uparcie nie chce go dobić (np. nie stosując na nim swojej najpotężniejszej umiejętności) i kończy się na tym, że bohater nagle odkrywa cudowną umiejętność zdolną pokonać wroga.
Re: meh
I owszem, można postawić przed bohaterem przeszkodzę cięższą, teoretycznie przekraczającą jego możliwości, lecz przecież taki motyw również można przejść nie uwłaczając logice świata przedstawionego, co zwyczajnie będzie świadczyło o rozwoju postaci (bohater przemyślał swoją strategię, bardzo dokładnie przygotował się do wyzwania i/lub pomógł mu ktoś, kto mógłby/chciałby/powinien to zrobić itp.)
Re: meh
Hm, a to nie jest czasem tak, że plot armor jest właśnie wtedy kiedy zasady świata są choćby naginane (a często wręcz brutalnie łamane), żeby uratować bohatera? W końcu to, że bohater nie ginie nie oznacza jeszcze, że posiada plot armor, bo jeśli wykreuje się wystarczająco silnego, sprytnego i inteligentnego bohatera i nie postawi na jego drodze przekraczających jego możliwości niebezpieczeństw, to wtedy bohater nie będzie ginął, ale jednocześnie nie będzie to kolidowało z zasadami świata (z takich najnowszych przykładów, chyba idealnie pasuje tutaj Momonga z Overlorda).
Re: ...
Osobiście również uważam ten sezon za ciut lepszy od poprzedniego, acz gdybym miała dokładnie napisać dlaczego, to pewnie by mi się to nie udało. Po prostu takie uczucie mnie ogarnęło po obejrzeniu tej serii. Początkowo co prawda czułam się nieco zawiedziona „powrotem do przeszłości”, ale potem tego w ogóle nie czułam, w końcu pokazane sytuacje są tutaj w pewnym sensie „bezczasowe” i podlegające tylko zmieniającym się porom roku. Tego, czy coś mogło się dziać rok wcześniej, albo później naprawdę nie widać, zwłaszcza iż dziewczynki są w takim wieku, gdzie rok czy dwa nie robi większej różnicy w zachowaniu.
I do tego wszystkiego te przepiękne krajobrazy sprawiające, że nawet jeśli bohaterki tylko gdzieś siedziały, albo szły, oglądało się to z wypiekami na twarzy. Całkowicie zatopiłam się w tym miejscu i chłonęłam każdy detal tła, jaki nam pokazano. Zresztą świetnie wkomponowano w to wszystko podkład muzyczny, oszczędny tam, gdzie nie był on potrzebny, zwłaszcza iż w większości przypadków same odgłosy natury wystarczająco uzupełniały daną scenę.
Zdecydowanie jest to jedna z ciekawszych propozycji dla amatorów okruchów życia i nie ma się co sugerować tym, że na ekranie widać niemal wyłącznie słodkie dziewczyny – to jednak wyższa półka niż standardowe moe produkcje o słodkich dziewczątkach robiących słodkie rzeczy, bo też i nie samą słodycz nam się tu oferuje.
Dla mnie jest to urocza, maleńka perełka i chętnie obejrzałabym ciąg dalszy. Tytuł ten dostarczył mi wielu emocji, będąc przepięknym powrotem do dzieciństwa, w którym cieszyć się mogłam niczym nie skrępowaną wolnością, nie ograniczoną przez monitory komputerów. Wiele ze scen było mi bardzo bliskich, a jednocześnie tytuł ten świetnie ilustrował japońską kulturę, choć robił to w nienachalny sposób. Krótko mówiąc – po prostu coś pięknego.
Heh, a dla mnie właśnie na tle wymienionych przez ciebie serii Shirayukihime wypada najlepiej – zwłaszcza jeśli chodzi o Soredemo (jak mnie tam niemiłosiernie bohaterowie irytowali swoim zachowaniem). W sumie mnie w tego typu romansach nie obchodzi tak bardzo tło, bo ono zawsze będzie schematyczne (ani Shirayuki, ani Yona, ani Soredemo nie są pod tym względem wyjątkiem – tu mamy księcia idealnego, w Yonie stado biszów, a w Soredemo księcia naburmuszonego, którego bohaterka musi dopiero otworzyć na świat), ile o interakcje między postaciami. I właśnie na tym tle Shirayuki się wybija jako shoujo, bo nie ma tu większych nieporozumień, bohaterowie potrafią ze sobą rozmawiać i nikt się na nikogo nie focha za jakąś błachostkę… a jednocześnie widać rozkwitające uczucie między główną parą i to nie jako prostą miłość od pierwszego wejrzenia, kiedy to ktoś wzdycha do swojej drugiej połówki od początku (tak bardzo wie, że ją kocha), ale wstydzi/nie chce/nie może jej tego powiedzieć.
W pewnym sensie rozumiem zawód tych, którzy oczekiwali tu czegoś więcej, ale z drugiej strony – czy faktycznie jest tu aż tak na co narzekać? Jakby nie patrzeć to wciąż shoujo i bez pewnych schematów się nie obejdzie. Cieszy mnie, że tym razem nie postawiono na patologicznego bisza, czy zaślepienie bohaterki, która za nic nie chce przyjąć, że ktoś ją kocha (tak, Yona, piję m.in do ciebie) i nawet pewne wyidealizowanie nie jest w stanie mi przesłonić tego jak bardzo naturalnie wypadają relacje między głównymi bohaterami.
Choć i tak z ostatnich shoujo za najlepsze uważam Ore Monogatari xd
Co do rozwiązania intrygi – kliknij: ukryte w sumie od pewnego momentu było praktycznie wiadome, że jedyną osobą, która pasowała do roli zdrajcy była Nashetania. Ot, po prostu nikt inny się do tej roli nie nadawał, bo albo byłby zbyt oczywisty jak Flamie (a przez to nudny), albo zbyt randomowy jak reszta (Adlet ponoć odpadał na starcie, choć jeszcze właśnie w jego przypadku to miałoby jako taki sens). Jej motywy jakoś szczególnie mnie nie zdziwiły, w końcu w jednym odcinku o nich mówiła, zaś w kilku momentach zostało pokazane, że jest niespełna rozumu (czy tam szalona, jak kto woli).
Dość kiepskawo wypadła też grafika. Na trailerach wyglądało to jeszcze całkiem nieźle, 1 ep wypadł ładnie i dynamicznie, ale z każdym kolejnym odcinkiem było coraz gorzej. Diabły były fatalne, a poziom krzywizn znacznie wzrastał – całościowo wyszło to sztucznie i nieco tandetnie. Trochę tego szkoda, bo choć dla mnie grafika ma drugorzędne znaczenie, to jednak w tym przypadku bywały momenty, w których się wręcz krzywiłam z niesmaku. Dla równowagi chociaż podkład muzyczny uważam za udany^^
Naprawdę szkoda, że wyszło to jak wyszło, bo w sumie w 12 epkach zawarli bardzo mało treści, próbując przeciągnąć rozwiązanie zagadki do samego końca. Przez długi czas liczyłam na to, że przy rozwiązaniu okaże się po prostu, że te sceny były potrzebne, by widz sam mógł do tego wszystkiego dość, ale okazuje się, że nie – większość wcale nie była. Wyszło więc z tego takie przerzucanie się informacjami i domniemaniami typu: „to chyba było tak zrobione” – „nie, nie mogło być tak zrobione, bo cośtam cośtam” – „to w takim razie tak to urządzili” – „nie, tak też nie mogło być, bo cośtam, cośtam” itd. Od 8 epka już trochę męczyłam tę serię, byle się tylko dowiedzieć rozwiązania. Doszło wręcz do tego, że jak tylko pojawiała się jakaś akcja, to ja myślałam: nieee, skończcie szybko tę walkę, bo marnujecie czas i pewnie w tym epku też się jeszcze nie dowiemy niczego. A to raczej nie tak powinno wyglądać xd
Temu też ja stawiam tej serii tylko 6/10 i bardzo żałuję, że nie mogę dać więcej, ale niestety spartolili to całkowicie, a nie uwierzę, że nie dało się tego zrobić lepiej.
Z czasem chyba trochę przywykłam, a raczej postanowiłam przymknąć na to oko, bo już 3 ostatnie epki pochłonęłam raz dwa. Szkoda tylko, że tak długo zajęło mi dostrojenie się do tego tytułu…
Serię miałam ocenić jako totalnie przeciętną (5/10), głównie dlatego, że jeśli chodzi o tego typu produkcje zdarzyło mi się oglądać już lepsze tytuły (choćby GochiUsa, Non Non Biyori czy Tamayura) i na ich tle A‑Channel nie wypada jakoś szczególnie zachwycająco. 10 epek nieco podniósł moją ocenę (tak, mam słabość do kotów i nic nie poradzę, że się łapię na takie chwyty^^'), a dalsze odcinki ją już utrzymały, w związku z tym ode mnie seria ma 6/10. Będę ją w sumie miło wspominała, choć pewnie niezbyt długo ;p
A tak swoją drogą:
Autor ma chyba jakiś uraz do K‑ona, choć nie wiem w sumie czemu, skoro na liście obejrzanych u niego ten tytuł nie widnieje xd Jakby nie patrzeć bowiem, to A‑Channel jest właśnie taką samą moe produkcją, jak K‑on, z naprawdę podobnym poczuciem humoru. Różnica jest może taka, że w przypadku K‑ona początkowo można było oczekiwać serii muzycznej i przez to potem się zawieść, zaś A‑Channel od początku jasno pokazywał na czym się skupi. Osobiście lepiej oceniam K‑ona, ale to dlatego, że tam naczelna idiotka była mniej tępa niż tutaj i to jest naprawdę jedyny powód, bo pod każdym innym względem te dwie serie są dla mnie identyczne poziomowo (ani tu, ani tam nie ma przesadnego absurdu, gagi są raczej stonowane, a wiele sytuacji bardzo życiowych i zwyczajnie naturalnych).
Re: Takie tam bredzenie okołoweekendowe ^~^ #HirokiFTW
Re: Takie tam bredzenie okołoweekendowe ^~^ #HirokiFTW
Heh, właśnie patrzę, że generalnie to się pomyliłam i myślałam, że tobie chodziło o Terrorist, nie Egoist. Bo ta druga jak dla mnie jest zdecydowanie najlepsza i panowie powinni dostać osobną serię wręcz^^ Wybacz, mój błąd^^'
Re: Takie tam bredzenie okołoweekendowe ^~^ #HirokiFTW
Tst, tst – jeden odcinek nie jest wystarczający, bo to wciąż o jeden odcinek za dużo na przedstawianie historii tego małego, irytującego potwora, którą próbuje się przystroić w szaty romansu, a wychodzi z tego co najwyżej dziurawy worek pseudo‑romantyczny. Blah, jak sobie pomyślę o tym odcinku, to od razu mi gorzej -.-
Zresztą Isakę też mogli sobie darować…
Skłonna jestem uznać ten tytuł za ideał jeśli chodzi o obyczajówki. Codzienność bohaterów została tu ukazana w sposób tak interesujący, iż nie nudziłam się przy tym ani przez sekundę. Inne czasy, inna kultura – to oczywiście w znacznym stopniu zwiększyło atrakcyjność tego anime, jednak bez solidnego wykonania nic by z tego nie wyszło. Z drugiej strony – oglądanie serii o codziennym życiu pewnej rodziny nie byłoby też tak ciekawe bez barwnie zarysowanego tła historyczno‑kulturowego. I tak dostaliśmy poważną serię obyczajową pozbawioną jakichkolwiek popularnych schematów, a skupiającą się na realistycznym odmalowaniu historii bohaterów. Zresztą to właśnie dzięki wykreowaniu bardzo żywych postaci nabrało to rumieńców. Nie powiem, bym polubiła ich wszystkich – ojciec mnie irytował do samego końca, ale była to irytacja zrodzona z tego, jak bardzo naturalna była to postać. Takoż samo Yuuko prezentowała typ osoby, który nie bardzo lubię. Moimi faworytami zostali za to babcia oraz Taichi, wyjątkowo polubiłam też Kouheia, bo choć za dziecięcymi postaciami raczej nie przepadam (z reguły to rozpieszczone bachory), on pozostał po prostu zwyczajnym dzieciakiem (ale również denerwował mnie jego seiyuu – aż żal się robiło postaci przy tak kiepskim pokazie aktorstwa głosowego).
Bardzo fajnie oglądało mi się spacery po Japonii prezentowane na koniec każdego odcinka – uważam to za naprawdę miły dodatek (szkoda, że w 2 ostatnich epkach z tego zrezygnowali na rzecz reklamy DVD).
Do grafiki nic nie mam – pasowało mi to stylistycznie, wszelkie niedociągnięcia wybaczam (zresztą niektóre sceny uważam za naprawdę pięknie przedstawione). W muzyce jestem zakochana, a od Funabashi Herusu Sentaa nie mogłam się uwolnić przez kilka dni xd
Na pewno nie jest to tytuł, który się spodoba każdemu, raczej potencjalne grono widzów jest dość wąskie, ale w moje gusta trafił idealnie, jak więc mogłabym mu dać inną notę niż 10/10?^^
Re: wut?
I tak, ciężka praca i codzienne zmaganie się z trudami gry na jakimś instrumencie, to właśnie to, co czyni tę serię realistyczną, a przez to piękną (i odróżnia ją od tzw. moe okruszków pokroju K‑ona, gdzie żadnych przeciwności nie ma) – dokładnie tego się po takich seriach oczekuje, a niestety mało która spełnia te oczekiwania.
Jak już wspominałam – ty po prostu wyraźnie nie lubisz czegoś takiego jak okruchy życia z ich motywem codzienności. I spoko, masz prawo. Ale ludzie, nie pisz w takim razie, że to, to czy to jest zrobione źle, bo wyraźnie nie jest. Dokładnie tak to powinno wyglądać w tego typu okruszkach i jeśli cię takie ujęcia tematu nudzą, to zwyczajnie skieruj się gdzie indziej po „wielkie emocje”.