x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Jedyne, co mnie ciekawiło, to wygląd profesora w samym odcinku (bo na op on wygląda jak zupełnie inna osoba). Zdecydowanie widać dużą zmianę w kresce i to jak najbardziej na plus – nie jest tak kanciasto i chyba przez to też bohaterowie wyglądają młodziej (w poprzednich wersjach Usagi wyglądał tak o 5 lat starzej, o profesorze już nie wspominając).
Tak czy siak nie męczyłam się z tym aż tak bardzo jak z niektórymi prawdziwymi „perełkami”, czyli innymi słowy: widziałam gorszy syf xd
Nie obraziłabym się na kilku seiyuu w jednym odcinku^^ Chć generalnie nie obraziłabym się też na Kamiye co odcinek xd
Najgorsze jest jednak to, że zaczęłam myśleć kto tu się jeszcze może pojawić. Może by tak Kobayashi Yuu? Uwielbiam jej głos. Nie śmiem marzyć, by Ishida Akira tam chociaż przemknął o.O Bo jak nie, to może chociaż Yuuki Kaji? Albo Mamoru Miyano? Nieeee… źle zrobili wprowadzając Kamiyę już w 2 epku – teraz będę czekała na więcej!!!
Endless Eight to dla mnie oczywiście porażka. Byłaby to ciekawa zabawa z konwencją, gdyby zmniejszyli czas trwania tego choćby o połowę, zawierając w jednym odcinku po dwie pętle. 4 epki to i tak byłoby sporo, ale już do przełknięcia.
Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie oglądania tego bez odcinków z pierwszej serii. Gdybym tak postanowiła zrobić, pewnie moja ocena byłaby jeszcze niższa, bowiem bardziej odczułabym chaos i bezsens tych nowych epków. A tak daję 6/10 i na razie mam dosyć tej wersji Haruhi…
Re: Logika
A masz na to jakikolwiek dowód z anime? Bo wymyślić sobie cokolwiek, to ja również potrafię, ale w taki sposób nawet Mars of Destruction i Pupa będą bardzo głębokimi anime xd
To w takim razie czym był pseudo taras w tamtym domu? Portalem do innego wymiaru?
Prosisz, byśmy nie oceniali tego nisko, to ja w takim razie również cię o coś poproszę – nie staraj się dorabić ideologii tam, gdzie wyraźnie jej nie ma. Niestety, ale głupie serie, w których twórcom nie chciało się wysilać, również powstają i Glasslip jest zdecydowanie jedną z takowych.
I btw. – osobiście jestem wielką fanką serii realistycznych, lecz nazywanie tego, co tutaj stworzono, realistycznym błaga akurat o pomstę do nieba, bo tu nic nie trzyma się kupy na żadnym poziomie…
Lecz po co ja się właściwie wysilam z tym wszystkim…
Re: Iwasa, narysuj mi baranka! ^^
Co do OD, to przyznam, że niewiele z tego pamiętam, ale właśnie kojarzę, że odrzuciło mnie od tego totalnie nierealistycznie podejście do tematu, w sensie: w jednym momencie praktycznie nie wie co to rower, a chwilę potem już na nim śmiga. Być może kiedyś do tego wrócę, ale na razie w pierwszej kolejności ciągnie mnie do Majora, bo coś czuję, że to wielkie zaniedbanie z mojej strony, że jeszcze tego nie widziałam ;p
Ano, tamta wiosna to mnie rozpieściła, ale narzekać to i tak będę, bo to powinno wychodzić minimum po 1 serii na sezon, a resztę uznać mogę jako bonus sezonowy xd
Re: Iwasa, narysuj mi baranka! ^^
Tak, tylko w tym miejscu zwróciłabym uwagę na określenie „w miarę rozsądnie podchodzącej do tematu”. Jeśli o mnie chodzi, to generalnie supermocy w tytułach pseudo sportowych (bo za sportowe ich nie uznaję) nie trawię i jeśli zauważę chociaż namiastkę czegoś takiego – z miejsca odrzucam. Natomiast jeśli chodzi o sam realizm, to tutaj wyróżniam dwa podejścia: realizm jako brak supermocy i realizm jako staranne podejście do tematu z uwzględnieniem wielu różnych aspektów, które ze sportem są ściśle związane, a w większości sportówek pojawiają się rzadko (przykładowo, żeby było wiadomo o co chodzi, są to zakwasy, ale to tylko jedna z wielu różnych takich kwestii). Tytuły pokroju Haikyuu są więc realistyczne w pierwszym znaczeniu, ale już do drugiego się nie łapią (zwł. że Haikyuu już lekko zahaczą o granicę i w pierwszym przypadku). W skrócie – chodzi tutaj o to, że anime a la Haikyuu są generalnie nastawione głównie na emocjonalność i efektowność (i żeby nie było – Haikyuu to zdecydowanie dobrze wyszło, a sama ten tytuł uwielbiam). Baby Steps zaś to trochę inna bajka, bo tutaj widzimy naprawdę sporo aspektów związanych z konkretną dyscypliną oraz uprawianiem sportu w ogóle. Zupełnie też inaczej przedstawiony jest tu rozwój zawodnika, bo nie ma tu szybkiej drogi od zera do bohatera.
Rzekłabym, że owszem, ale jedynie na poziomie przedstawienia tego tj. pokazywaniu niby jak on to widzi, zatrzymywaniu, zwalnianiu itp. Samo to, że chłopak ma naprawdę bystry umysł i niesamowity zmysł obserwacji akurat nie jest podrasowane, zważywszy na to, jaki jest charakter bohatera i jak kształcił się do tej pory (można powiedzieć, że on cały czas trenował swój umysł). W dodatku na samym początku jest pokazane, że Maruo choć ma bystre oczy, nie jest przyzwyczajony do aż takiej dynamiki, jaka panuje w tenisie i zwyczajnie za tym nie nadąża.
Zgadzam się, że to była przesada, acz też nie urągająca aż tak samemu realizmowi w serii. Do samego jego sposobu gry bym się nie przyczepiała, bo to można złożyć na karb bycia ekscentrykiem, mierziło mnie jedynie to, że chłopak był – jakby nie było – w czołówce.
Z wymienionych przez ciebie tytułów jedynie Giant Killing uwzględniłabym jako stojące na tym samym poziomie realistycznym, co BS. Over Drive przyznam się, że nie skończyłam, bo jak zobaczyłam, że chłopak, który dopiero co zaczyna jeździć i przewraca się z tym rowerem co i rusz, dość szybko śmiga jak profesjonalista, to mnie to przerosło. Haikyuu natomiast jest takim klasycznym shounenowym anime, w którym mnóstwo rzeczy jest wyolbrzymionych. I znowu żeby nie było – osobiście uważam, że anime bardzo dobrze oddaje grę w siatkówkę, lecz robi to w bardzo specyficzny sposób; samo cudowne zagranie dwójki bohaterów, choć nie podpadające pod kategorię supermocy, nie należy do zagrań realistycznym jeśli mowa o odniesienie do rzeczywistości; a podobnych zagrań jest tam sporo, żeby wymienić tylko wybitnie szybki mur, czy niesamowitą obronę libero głównej drużyny.
Cóż, co do tego ciężko mi coś napisać, bo to już typowo kwestia gustu, acz jeśli o mnie chodzi, to uważam bohaterów BS za lepiej wykreowanych, niż tych w Haikyuu, przy czym jednocześnie zdecydowanie o niebo większą sympatią pałam do panów z Haikyuu. Ot, oni są po prostu zbudowani z takich schematów, by łatwo ich było polubić. Postaci w BS są bardziej oryginalni, ale pewnie u wielu widzów przez to tracą i mogą wydawać się nudni.
Moje też nie (tu króluje Giant Killing), ale to nie przeszkadza mi widzieć w tym jedno z lepiej zrealizowanych anime sportowych ostatnich kilku lat, które wyłamuje się z popularnych schematów ciekawym podejściem do tematu.
A tak w ogóle, to jeśli chodzi o anime sportowe, to ja zawszę biadolę, że w tym gatunku jest straszna posucha i zdecydowanie za mało ich wychodzi. Nie wnikając w kwestie rynkowe i tym podobne pierdoły, żałuję, że na taką liczbę wypuszczanych anime nie ma choć jednej dobrej sportówki na sezon -.-
Po drugie – nie wiem jak oni to robią, ale w odcinku Usagi wyglądał staro i kanciasto jak zwykle, ale już w zapowiedzi kolejnego odcinka podczas endingu bliżej mu było wyglądem do tego, co jest w mandze. Ale generalnie widać, że kreska się zmieniła – zwłaszcza profesor Miyagi wygląda jak zupełnie inna osoba o.O
A po trzecie i najważniejsze – kyaaaa! <3
Bałam się, że może mi nowa odsłona już nie siąść, bo ostatnimi czasy już tak w tym gatunku nie siedzę, a i zrobiłam się bardziej wybredna i wiele rzeczy mnie razi. Jednak co JR to JR, więc nie mam się co martwić^^
Choć mimo wszystko oglądało mi się to przyjemnie, temu nie przeczę^^
Nie nastawiam się w tym wypadku na nic szczególnego, więc może będę miała choć przyjemny seans^^
- opening – bez szału co prawda, ale ogólnie przykuł moją uwagę
- przedstawienie postaci jako cieni, które przybierają realne kształty w momencie wzbudzenia zainteresowania głównego bohatera – interesujący zabieg
- stonowana kolorystyka całości
I to tyle, bo cała reszta była jak na razie okropna, z irytującym dzieciakiem na pierwszym planie. Niestety, obecnie mocno obawiam się tego, co chcą tu stworzyć…
Jest to zdecydowanie tytuł, na którym się najbardziej zawiodłam w tym sezonie. Nie to, że liczyłam tu na cudo, ale zapowiadało się na naprawdę ciekawą i oryginalną serię szkolną i pod względem ogólnego pomysłu taką było. Zniszczono w niej jednak cały klimat i dalsza część była po prostu średnia, a nawet wręcz zdarzyło mi się na niej nudzić. Dodatkowo spodobał mi się sposób prezentacji postaci, więc tu również leci minus, bowiem te drugoplanowe nie dostały prawie w ogóle czasu dla siebie, więc wypadły mdło, a jednocześnie można było odnieść wrażenie, że troszkę więcej wysiłku (tj. głównie minut im poświęconym) i było by idealnie.
Ech, no cóż – szkoda, naprawdę szkoda, że zrobili to tak, a nie inaczej, bo w tym momencie nie mam nawet ochoty do tego wracać ponownie, a pierwsze odcinki zapowiadały komedię z rodzaju tych, które chętnie się ogląda i któryś raz z kolei. Ode mnie 6/10 z zaznaczeniem, że za sam materiał dałabym mocne 8/10, tyle, że jednak seria nie może ode mnie tyle dostać, bo jest tragiczną adaptacją (i piszę to nawet bez znajomości mangi, bo to po prostu widać :/)
Fabuła – prosta, ale to właśnie w tej prostocie tkwi jej siła, bo dzięki temu nie ma momentów przekombinowanych. Spory plus za brak wielkiego dramatu, który tylko by wszystko zepsuł – choć czasami mamy do czynienia z poważniejszymi scenkami, to raczej są to wątki czysto patetyczne, po prostu wpisujące się w bohaterski motyw przewodni tej serii. A zatem jest magicznie, nieco baśniowo i bardzo heroicznie.
Bohaterowie – szablonowi, to oczywiste, a przy tym stworzeni na tyle rozsądnie, że po prostu budzą sympatię. Spodobał mi się sposób przedstawienia głównego bohatera, który będąc takim zarąbistym, nie posiadał wokół siebie aury „jestem pro, nikt mi nie podskoczy”, a przy tym miał w sobie coś, co uchroniło go od bycia kolejną totalnie mdłą ciapą. Swoją drogą – kliknij: ukryte właściwie to fakt, że Bell jest wnukiem Zeusa nawet tam pasował, zwłaszcza patrząc na przywoływane wypowiedzi dziadka xd
W kwestii technicznej też było dobrze, co również miało istotny wpływ na przyjemność płynącą z oglądania. Przedstawione tu walki zasługują na jedno wielkie „łooo”, bo to było takie epickie, a jednocześnie po prostu strawne, czyli w skrócie – fajne. xd
Mnie się ta seria bardzo spodobała, choć daleko mi do jakichś większych zachwytów. Ot, uważam ją za naprawdę dobrze zrealizowaną przygodówkę, idealną na odprężenie – w tej roli sprawdziła się znakomicie i temu też ma ode mnie 8/10. I jakby mieli pomysł na dalszą akcję, to chętnie bym to zobaczyła^^
Jednak drop...
Re: Eeeeee
Poza tym rozwaliło mnie również to, że teoretycznie Rika ma zdolność wymazywania wspomnień o wiedźmach. Z tej perspektywy cała ta szopka ze stratą wspomnień o Yamadzie była głupia, bo w końcu czemu mieliby stracić wspomnienia akurat tylko o nim? No i jeśli już mamy się w to bawić, to cała reszta nie powinna być w owym klubie, skoro stracili wspomnienia o powodzie, który ich razem połączył. Ale oczywiście, żeby była drama musiało to dotyczyć tylko Yamady.
Być może w mandze jest to lepiej wyjaśnione, ale anime okroili tak, że to po prostu nie ma sensu i wygląda po prostu głupio.
Eeeeee
kliknij: ukryte Po co niby Rika miałaby kasować wszystkim wspomnienia? Gdyby tu chodziło o wolę przewodniczącego odnośnie tego, by nikt nie wiedział o wiedźmach, to mogłaby to swobodnie robić od razu, a nie że najpierw oni zbierają info o wszystkich wiedźmach, a potem robi się taka szopka. Naciągane strasznie, a do tego po prostu głupie.
Szkoda, bo do pewnego momentu uważałam to za naprawdę świetną komedię, ale obawiam się, że ostatecznie seria pozostawi mnie z wielkim niesmakiem.
Po 11 epku