Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    Kysz 4.04.2015 22:13
    Komentarz do recenzji "Re-Kan!"
    Akurat Kotoura to nie jest złe anime, nie rozumiem zatem takiego zdziwienia. Poza tym w kwestii reakcji na niecodzienną zdolność bohaterki prezentuje się o niebo lepiej niż Re­‑Kan właśnie.
  • Avatar
    A
    Kysz 4.04.2015 21:39
    Komentarz do recenzji "Vampire Holmes"
    To było nawet głupsze niż Strange +, a nie sądziłam, że coś takiego jest możliwe. Już tamten tytuł był idiotyczny, ale przynajmniej gagi tam zawierały jakąś puentę i chociaż ciut pomysłu. Tutaj nie ma nawet tego. 3 minuty 1 odcinka nie zawierały absolutnie nic, co dawałoby nadzieję chociaż na poziom Strange + (serio – ja tu nawet nie widziałam choćby fragmentu gagu, nie mówiąc już o całości czegoś takiego). Czyli… jest źle, a nawet gorzej niż tragicznie. Ponadto ma to koszmarną grafikę, wyglądającą jakby ktoś się dopiero ćwiczył w robieniu takich rzeczy (będąc gdzieś tak po 2 miesiącach szkolenia). Eeee… czyli co to właściwie ma być i jaki jest tego cel? Reklama gry ktoś powie. No dobrze, ale co to właściwie ma być za gra z głupawym i leniwym Holmesem w roli głównej? Łapie się w niej zaginione psy, czy jak? Bo jakoś ciężko mi sobie wyobrazić grę jakkolwiek związaną z tym, co widziałam na ekranie…
  • Avatar
    A
    Kysz 4.04.2015 21:30
    Komentarz do recenzji "Re-Kan!"
    Miałam lekkie nadzieje na coś całkiem niezłego, ale pierwszy odcinek szybko je ostudził. Strasznie się na nim zirytowałam. Ot tak, po prostu. Po pierwsze – bohaterka jest mega głupia. Od razu mi się przypomniała Kotoura i reakcje innych na jej zdolność oraz to jak wszystko u niej później wyglądało. I tego spodziewałabym się tutaj. Nie wesołego dziewczęcia non stop szczerzącego się do niewidzialnych bytów. Naprawdę nie rozumiem dlaczego nikt nie bierze jej za wariatkę. W sensie… no wiem, że to lekka komedyjka, ale taki motyw jakoś udał się w Kotourze i wcale nie uczynił z tego ciężkiej serii. Tu nawet nie trzeba by przesadzać z dramatyzmem, ale chociaż coś na kształt tego, jak to pokazano w Natsume byłoby wskazane. A tak to mnie to strasznie wnerwia, nie potrafię na to spojrzeć łaskawszym wzrokiem. I ta jej koleżanka, która niby jej nie wierzy, ale reaguje na wszystko, co tamta mówi + sama od czasu do czasu coś widzi. Serio? Ona jest chyba głupsza nawet niż główna bohaterka w takim razie.
    I na dokładkę ten kot. Zresztą… mało tego, że główna widzi duchy, to jeszcze potrafi rozmawiać z kotami… Ech, zaraz wyskoczą z podróżami w czasie… Twórcy zresztą uznali chyba, że taki charakter w ciele kota będzie śmieszy. Tylko, że nie – to kolejna irytująca rzecz w tym tytule. Nie no na serio, 1 odcinek a ja cały czas siedziałam nieźle wnerwiona wszystkim tym, co widzę na ekranie. A nie, skłamałabym – nie wszystkim. Do openingu był nie najgorzej. Wygląd dzieciaka jakoś tak napełnił mnie optymizmem co do dalszej części. A potem przyszła reszta i czar prysł. Trochę mi szkoda.
    Jakby tego było mało całość ma raczej kiepską grafikę, w której widać sporą oszczędność (to auto przed pasami… brrr…), więc ten aspekt raczej widzów przed ekrany nie przyciągnie. Dam temu jeszcze szansę, ale z moim obecnym nastawieniem do tego tytułu może być mu ciężko mnie przekonać.
  • Avatar
    A
    Kysz 3.04.2015 21:58
    Komentarz do recenzji "Dungeon ni Deai o Motomeru no wa Machigatte Iru Darouka: Familia Myth"
    Dam temu co prawda szansę, ale pierwszy odcinek nie napawa zbytnio optymizmem (no dobra – już sam tytuł pokazuje, że cudów się tu nie powinniśmy spodziewać). Jednakże polubiłam głównego bohatera. Z jednej strony to taki słaby i głupiutki chłopaczek, ale z drugiej – jego akcje nie zdążyły mnie jeszcze zirytować, a to już coś! Poza tym jego seiyuu naprawdę się wykazał w tym 1 epku.
    Panienki to niestety pewnie będzie tragedia – Hestia jest straszna, blondyna również nie szykuje się na nic interesującego, jedynie Eina zaprezentowała się całkiem nieźle.
    Swoją drogą z takich totalnych pierdół spodobały mi się dwie rzeczy – kiedy bohater wytarł brudną dłoń o oparcie kanapy i… pełzające cycki xd Myślałam, że padnę ze śmiechu na ich widok xd W ogóle cycki w tym anime wyglądają jakoś tak… ohydnie u niektórych pań ;p
    Generalnie nie wróżę sobie długiej znajomości z tym tytułem, że jednak nie odrzuciło mnie totalnie, sprawdzę jeszcze ze dwa odcinki, zwłaszcza iż sam pomysł na świat (rozwój postaci przypominający lvlowanie z jakiejś gry) wydaje się dość ciekawy.
  • Avatar
    A
    Kysz 31.03.2015 17:45
    Komentarz do recenzji "The Rolling Girls"
    To było… porąbane xd Nie powiem, żeby mi się to źle oglądało, jednak czasem się w tym wszystkim gubiłam. Zdecydowanie zgadzam się ze stwierdzeniem, iż widać tu mnóstwo ciekawych pomysłów, niestety ich realizacja jest strasznie chaotyczna. A z drugiej strony – końcówka była epicka! Naprawdę nie mam słów na to, co tam stworzyli, w dodatku dość strawnie to upchnęli, przez co nie miało się wrażenia jakiejś dłużyzny. Dla równowagi oczywiście pierwsza połowa serii (nie licząc pierwszych bodajże 2 epków) była dość nudna. Dopiero od momentu kiedy wszystko zaczęło się łączyć w całość (to jest od epizodów z koncertem i maiko), nabrało to konkretnych rumieńców.

    Szkoda, że widać tutaj też skoki jakości. Bo generalnie grafika wyszła im świetnie, tyle że miewała gorsze momenty. Walki wyglądały mega efektownie – choć dużo działo się na ekranie, dało się spokojnie cieszyć oczy tym wszystkim. Tła? Śliczne, do tego bardzo oryginalne. Każde miejsce odwiedzane przez bohaterki miało swój własny styl. Również projekty postaci uważam za bardzo udane – były ładne i charakterystyczne.

    Absurd, absurd i jeszcze więcej absurdu – tak to generalnie się prezentuje. Jednakże seria ta jest przy tym wymieszana bardzo pomysłowo, choć czasami kuleją tu proporcje. Wydaje mi się, że całość potrzebowałaby lekkiego dopracowania i mogłaby wyjść z tego genialna perełka. A tak skończyło się na efektowności i sporych oczekiwaniach. Mimo wszystko uważam, że jest to tytuł wart obejrzenia (zwł. jeśli się jest fanem absurdalnych produkcji). Niestety gdzieś w połowie może przyjść kryzys, ale warto go przeczekać, by dotrwać do końcowych odcinków, które są zdecydowanie najlepsze w tej serii (i stoją z kilka poziomów wyżej niż reszta epków, co trochę boli). Ode mnie ma to więc 6/10 – jest to fajne, ale odcinki 3­‑6 mocno obniżają całą ocenę i po prostu więcej nie mogę temu wystawić choć nawet by mnie kusiło ^^'
  • Avatar
    Kysz 30.03.2015 20:27
    Re: Zadziwiająco dobre
    Komentarz do recenzji "Akatsuki no Yona"
    The Beatle napisał(a):
    Wydaje mi się, że to był celowy zabieg niepokazywania przemyśleń Yony w tym temacie. Ot tak, żeby trochę utrzymać pozory reverse haremu. Zapewne dojdzie do rozwinięcia związku, co już było uwidaczniane im bliżej końca tej serii.

    Akurat w tej kwestii Yona zachowuje się jak wiele bohaterek tych reverse haremów, które nie skupiają się na samym motywie romansowym (do poziomu irytującego ponad miarę jest to doprowadzone chociażby w Saiunkoku Monogatari). Ona ani nie stara się ukrywać swoich uczuć, ani też nie jest to zabieg ich niepokazywania, tylko po prostu ona nie jest ich świadoma, bowiem do tej pory nie patrzyła na Haka w ten sposób, a teraz zaś ma co innego na głowie. Widać to w wielu sytuacjach, w których Hak tworzy jakieś dwuznaczne sytuacje, a ona je rozwiewa naiwnym komentarzem (potem Yun często to również komentuje na zasadzie współczucia dla Haka). Byle tylko nie skończyło się na jawnych deklaracjach ze strony Haka i ucieczce przed tym Yony, to nie będzie tak źle – na razie jest to na luzie robione, niestety to już się z biegiem serii zmienia.
    I tak, zapewne ten motyw się dalej rozwinie, bo z reguły tak to wygląda. xd
  • Avatar
    A
    Kysz 30.03.2015 18:31
    Zadziwiająco dobre
    Komentarz do recenzji "Akatsuki no Yona"
    Staram się unikać reverse haremów jak ognia. Głupiutka dziewoja + stado wpatrzonych w nią biszów to nie jest dla mnie przepis na dobre anime. Temu też nie brałam w ogóle tego tytułu pod uwagę wcześniej, dopiero masa pozytywnych komentarzy mnie do niego przekonała. I okazało się, że jest to naprawdę miłe fantasy we wschodnich klimatach, które się po prostu nieźle ogląda

    Fabuła – mamy księżniczkę zmuszoną do opuszczenia bezpiecznego gniazdka, czyli zamku, mamy jej ochroniarza i 4 smoki, których poszukuje, by się zemścić. Niby pachnie to jak standardowa fabuła, w której wszystko zmierza do nieuniknionej konfrontacji pomiędzy głównymi bohaterami, a „tymi złymi”. Tylko czy faktycznie ci źli są tacy źli? Szczerze powiedziawszy nie wiem, jak powinna się zakończyć ta seria.  kliknij: ukryte Naprawdę ciekawi mnie co twórcy wymyślili w tym tytule, bardzo chętnie więc poznałabym ciąg dalszy historii.

    Bohaterowie – wyjątkowo główna bohaterka nie jest irytującą idiotką. Podobało mi się przedstawienie jej jako standardowej księżniczki, która myśli tylko o pięknych rzeczach, osobie, która jej się podoba i ma kompleksy na punkcie swoich włosów. Jest naiwna i nieporadna, do tego troszkę głupiutka, ale to ma swoje logiczne wytłumaczenie. Z czasem się oczywiście zmienia, ale nie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, tylko stopniowo, krok po kroku. Naprawdę mało która bohaterka shoujo mnie nie irytuje, a Yona jest właśnie przykładem takiej rzadko spotykanej kobiecej postaci, którą idzie polubić. Jedyne co mogli sobie darować, to tę jej ślepotę na uczucia Haka. Co prawda i w tym wypadku podano to w miarę strawnie (w taki humorystyczny sposób), ale osobiście bardzo nie lubię tego motywu.
    Także bisze są naprawdę sympatyczni i wszystkich polubiłam bez wyjątku. Nie wiedzieć czemu moimi faworytami zostali jednak Yun i Ki­‑ja – reszta też jest spoko, ale do tej dwójki mam szczególną słabość xd Również Su­‑wona zaliczam do swoich faworytów, bo okazał się być naprawdę interesującą postacią i szczerze mu kibicuję^^

    Grafika - projekty postaci są typowe dla shoujo, ale przy tym wyglądają naprawdę ładnie. Reszta jest również na dość wysokim poziomie, więc dobrze się na to patrzy. Wyjątkowo też podobały mi się scenki w super­‑deformed, zwłaszcza iż dobrze wkomponowano je w całość

    Muzyka – cieszę się, że postanowiono sięgnąć po motywy stylizowane na tradycyjną muzykę chińską, bo pasują tu one idealnie. 1 op i 2 ed są boskie, szkoda, że w 2 op postawiono na taki koszmarek. Znaczy – nie jest on może zły, ale totalnie nie pasuje do klimatu serii, a wręcz się z nim gryzie.

    Ogólnie seria mi się bardzo podobała, aż jestem zaskoczona jak dobry to był tytuł. Nie zmieni ona mojego ostrożnego podejścia do shoujo, a reverse haremów zwłaszcza, ale dobrze wiedzieć, że nawet w tym gatunku wychodzą jeszcze naprawdę dobre tytuły. Ode mnie ma to 8/10
  • Avatar
    A
    Kysz 30.03.2015 15:58
    Komentarz do recenzji "Shirobako"
    W sumie to wsiąkłam w to anime całkowicie. Jestem wielką fanką klasycznych okruchów życia, zwłaszcza tych w bardzo realistycznym wydaniu, a tutaj dostałam dokładnie to, co lubię najbardziej.

    Fabuła – anime o robieniu anime – od dawna chciałam zobaczyć coś takiego (zresztą nie ja jedna, bo kojarzę sporo takich komentarzy, temu też dziwi mnie stosunkowo mała popularność tej serii u nas). Dostaliśmy zatem historię z dorosłymi ludźmi, problemami maści wszelakiej dotyczącymi pracy, pogonią za marzeniami oraz sporą dawką anime xd Szkoda, że główni bohaterowie zajmowali się typowymi moe produkcjami – tak mam wrażenie, że twórcy poszli po linii najmniejszego oporu i trochę też na zasadzie „patrzcie ile się trzeba napracować nawet przy najgłupszym anime”. Trochę też (zwł. w drugiej połowie) fabuła została poprowadzona bardzo schematycznie, na zasadzie: mamy problem – rozwiązujemy go – wszystko idzie gładko – nagle znowu mamy problem – znowu go rozwiązujemy itd. Z drugiej strony, gdyby próbowali to jakoś skomplikować, to na pewno bym się w tym nie połapała, więc generalnie nie uważam tego za jakiś szczególny minus serii.
    Oczywiście dodatkowym plusem są wszelkiego rodzaju smaczki związane z produkcją anime, niestety których pewnie w wielu miejscach nie wyłapałam, no ale co tam. Tak swoją drogą zresztą – kiedy w ostatnim odcinku robią sobie zdjęcie, mam wrażenie, że niektóre postaci wyglądają jakby tam nie pasowały i wstawiono jest w ramach kolejnego „smaczku” (w dodatku nie kojarzę ich z serii jako tako). Tyle, że to wrażenie nie jest niczym poparte, więc to może być takie doszukiwanie się tego na siłę^^'

    Bohaterowie – baaardzo barwna mieszanka. Jest ich sporo, w dodatku część pojawia się bardzo epizodycznie i niemal do samego końca miałam tak, że kilku osób nie mogłam skojarzyć z wcześniejszą sytuacją z ich udziałem. Mimo wszystko również nie uważam tego za minus, bo ogólnie zostali oni przedstawieni dobrze i każdy dostał po kilka subtelnych rysów charakteru, co sprawiło, że nikt nie był tylko pustą marionetką bez wyrazu. Części z nich… no dobra, właściwie tylko Tarou i Hiraoki nie udało mi się w ogóle polubić, ale reszta właściwie była całkiem fajna. Jeśli chodzi o główną 5, to mam mieszane odczucia – z jednej strony tworzą dość sympatyczna grupę, ale brakowało mi w nich trochę „pieprzu”.

    Grafika – chyba wiem, że gdzie poszły pieniądze zaoszczędzone na produkcji Glasslipa^^ W sumie poza tamtą wpadką, studio P.A. Works przyzwyczaiło nas do wysokiego poziomu graficznego w swoich produkcjach, a w tym wypadku wcale nie obniżyli lotów. Jedyne, do czego bym się przyczepiła, to bardzo podobne projekty głównych bohaterek. Reszta postaci ma jakieś takie swoje rysy, a one wyglądają niemal jak klony, tylko z innymi fryzurami, kolorami włosów i ubraniem. Tego mi trochę szkoda.

    Muzyka – w tym wypadku powiedziałabym natomiast, że jest poprawnie, ale bez szaleństw. Najbardziej spodobał mi się drugi ed, ale też nie na tyle, bym miała go zapamiętać na dłużej. Reszty już nie pamiętam w ogóle.

    Całościowo uważam tę serię za naprawdę wyjątkową. Dobre okruchy życia, w dodatku z dorosłymi bohaterami nie zdarzają się zbyt często, a że jestem naprawdę wielką fanką takowych z czystym sercem daję 10/10 dla Shirobako. Owszem, może i seria ma trochę minusów, ale nijak mi one nie przeszkadzają i uważam je za całkowicie marginalne i niewarte uwagi.
  • Avatar
    Kysz 21.03.2015 22:03
    Re: Na przykład młodsza siostra Aizy:
    Komentarz do recenzji "Shigatsu wa Kimi no Uso"
    Mimo wszystko, kiedy tacy młodzi artyści zabierają się za interpretację danego utworu, muszą go też w jakiś sposób przeanalizować, w tym też te wszystkie emocje, jakie są z danym utworem związane. Im więcej myślisz o czymś, im bardziej starasz się coś zrozumieć, to automatycznie też dojrzewasz na danym polu. Jeśli zatem oni tak wiele czasu poświęcają na zrozumienie swoich uczuć, to też i zapewne potrafią je lepiej wyrażać.
    Ogólnie nie odbieram bohaterów tych serii jako jakoś zbyt dojrzałych jak na swój wiek. Zwłaszcza, że w rzeczywistości to nie jest tak, że wszyscy w wieku gimnazjalno­‑licealnym to dzieciaki z totalnym chaosem uczuciowym w głowie. Może więc i odstają oni od poziomu przeciętnego nastolatka, wciąż jednak nie czyni z nich to osób mało wiarygodnych pod względem kreacji. A przynajmniej ja to tak odbieram.
  • Avatar
    Kysz 17.03.2015 09:28
    Re: Na przykład młodsza siostra Aizy:
    Komentarz do recenzji "Shigatsu wa Kimi no Uso"
    Wydaje mi się, że tutaj wkracza środowisko, w jakim obracają się bohaterowie tej serii, które ich kształtuje właśnie w taki sposób. Z pewnością nie można o nich mówić, jak o przeciętnych nastolatkach, bo jaki przeciętny nastolatek choćby słucha Chopina czy Mozarta, nie mówiąc już o interpretacjach ich dzieł? W końcu muzyka klasyczna uczy też pewnej dojrzałości i wrażliwości, temu też pod tym względem nie widzę żadnej sztuczności w ich zachowaniu czy przemyśleniach. A zauważ, że to właśnie ci bohaterowie, którzy zajmują się muzyką w tej serii, mają najbardziej „dojrzałe” przemyślenia.
  • Avatar
    A
    Kysz 23.02.2015 18:16
    Jakie to urocze!
    Komentarz do recenzji "Aria the Animation"
    Przyznam, że pierwsze odcinki serii średnio mnie zachwyciły, zwłaszcza po tym jak naczytałam się tylu pochlebnych komentarzy na temat tej serii. Przerwałam by po powrocie zakochać się w tym całkowicie. Aria to bowiem pełna ciepła magiczna perełka, w której od czasu do czasu wyczuć idzie także nutkę melancholii. Niestety motywy komediowe troszkę psują całość. A nawet nie tyle same motywy, co stosowany dość często efekt super­‑deformed, pojawiający się tu w bardzo odpychającej wersji. Kiedy się jednak w końcu do niego przyzwyczaiłam, dalszy seans był coraz przyjemniejszy. Jednym z moich ulubionych odcinków był zdecydowanie 7 ep, w którym do praktyki bohaterek przyłącza się pewna para – idealnie wyważono w nim akcenty komediowe z tymi bardziej nastrojowymi. Bywały co prawda odcinki, które uznaję za zdecydowanie słabsze (jak ten poświęcony Prezesowi Arii), ale nie na tyle, by zaniżyły one moją opinię o tej serii.
    Największym plusem obok samego klimatu, są zdecydowanie bohaterowie. Niby mamy tutaj dość wyidealizowane postaci, to coś, jakiś subtelny detal, sprawia, że nie są one przesłodzone, a tym bardziej nie irytują. Z czasem nawet Prezes Aria przestał mi przeszkadzać, a wręcz uznałam, że jest on (o zgrozo!) słodki.
    Bardzo wiele zrobiła też muzyka – pięknie skomponowana i świetnie oddająca nastrój chwili. Jak nie zwracam szczególnej uwagi na soundtracki, tak ten od razu przypadł mi do gustu. Spodobał mi się również brak typowej animacji openingu, zamiast której mogliśmy oglądać po prostu różne sceny z Neo Wenecji, co wydało mi się za naprawdę ciekawym wprowadzeniem do kolejnych odcinków, niezwykle pasującym do tego typu anime.
    Cieszę się, że to nie koniec mojej znajomości z bohaterami Arii – naprawdę bardzo się z nimi zżyłam w ciągu tych 13 odcinków i z przyjemnością sięgnę po kolejne części tego tytułu. Ta część dostaje ode mnie zasłużone 8/10 :)
  • Avatar
    A
    Kysz 15.02.2015 18:06
    Komentarz do recenzji "Tokyo Magnitude 8.0"
    Właściwie to jestem tą serią nieco zawiedziona. Na pewno jest to tytuł wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, ale poruszając TAKĄ tematykę nie wykorzystuje jej potencjału w żadnym calu. Przecież tu się powinno wylewać morze łez, czuć przygniecionym, zdołowanym klimatem całości a ja tak dość obojętnie w sumie to obejrzałam. Aż się sama sobie dziwię, że w ciągu całej tej serii wzruszyłam się dwa razy – raz na końcu i raz przy którymś ze środkowych odcinków, ale już nawet nie pamiętam na czym.
    Motyw z  kliknij: ukryte 
    Żałuję też, że tytuł ten obdarzono średniej jakości grafiką. Kilka razy złapałam się na tym, że zamiast wczuwać się w klimat patrzę na poruszających się za sprawą CG ludzi na drugim planie i krzywię się na widok tego paskudztwa. Projekty postaci są na pewno inne, za co mają u mnie sporeg plusa, ale nie do końca przypadły mi do gustu, zwłaszcza przez te żabie usta. Za to tła odmalowano bardzo dobrze i ten aspekt uważam za całkowicie udany.

    Nie mam wrażenia, że zmarnowałam czas przy tej serii, ale też nie mam wrażenia, żebym ją miała jakoś na dłużej zapamiętać, nie czuję się nią w żaden sposób oczarowana. Wciąż jest to tytuł dobry, acz po prostu mógłby, a wręcz powinien być lepszy. Dlatego ode mnie ma to 7/10 i to głównie przez spore uczucie niedosytu.
  • Avatar
    Kysz 15.02.2015 13:42
    Komentarz do recenzji "Saenai Heroine no Sodatekata"
    Um, serio uważasz, że to wypada naturalnie? Takie kiwanie się w przód i w tył? Przecież to jest właśnie strasznie sztuczne – każdy kto tak oddycha wygląda właściwie jakby sapał, więc mało seksowne to jest xd
  • Avatar
    Kysz 15.02.2015 12:43
    Komentarz do recenzji "Saenai Heroine no Sodatekata"
    „Emanowaniem seksualnością” nazywasz nienaturalne ruchy, przy których postaci wyglądają jakby się zacięły? Eee… no to jest co najmniej dziwne już ;p
  • Avatar
    Kysz 15.02.2015 12:39
    Komentarz do recenzji "Saenai Heroine no Sodatekata"
    Fest mi seksapil kiedy wyglądają jakby nie wiadomo co robiły xd
  • Avatar
    A
    Kysz 15.02.2015 11:19
    Komentarz do recenzji "Saenai Heroine no Sodatekata"
    Kurczę, gdyby nie Katou to byłoby to kolejne niestrawne i głupawe anime – ona sama zmienia odbiór tego diametralnie! Naprawdę nie spodziewałabym się, że odnajdę tak ciekawą bohaterkę w tego typu serii^^

    A tak btw. – czy tylko mnie rozwalają ruchy postaci w openingu, przy zbliżeniu na ich ciała? Właściwie co to ma niby być? Oddychanie?:P
  • Avatar
    Kysz 4.02.2015 11:52
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    "...to nie to studio…” miało być…ech…
  • Avatar
    A
    Kysz 4.02.2015 11:33
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Po pierwszych dwóch odcinkach byłam do tego średnio przekonana – mocno trąciło mi to Shaftem z jego przerostem formy nad treścią. Ale im dalej, tym lepiej, choć nie powiem – w przypadku tej serii wolę pozostać raczej sceptycznie nastawiona, bo uważam, że lepiej dać się (pozytywnie) zaskoczyć niż ciężko zawieść.
    Wciąż ciężko powiedzieć do czego właściwie ten tytuł zmierza, ale coraz więcej elementów układanki dostajemy. Pytanie tylko, czy wstawiamy je we właściwe miejsce?
    Cały czas się zastanawiam jaka jest rola Sumiki w tym wszystkim? Co ona ma właściwie reprezentować? Niewinność, czystą miłość, a może nieświadomość? W końcu dopiero po jej zniknięciu Kureha zagłębia się w cały ten misiowy świat. Czy jednocześnie oznacza to odkrycie cielesnych pragnień? Gdybać można w nieskończoność, a nie do końca jestem zwolenniczką tworzenia teorii na podstawie kilku przesłanek, więc na razie się z tym wstrzymam. Muszę jednak przyznać, że w końcu mnie to zaciekawiło. Oczywiście cała masa symboliki tu użytej i wszelakich nawiązań idzie na plus, ale nie przesądza o genialności anime. Bo jeśli koniec końców nie dostaniemy spójnej całości, to szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie ile symboliki tu użyto, gdyż wtedy to będzie znowu tylko „Shaftowy styl” (ach, jakże ja się cieszę, że to nie studio jest za ten tytuł odpowiedzialne).

    Swoją drogą, ta scena mnie rozwaliła: [link]


    Btw. przeglądając różne dyskusje na temat tej serii trafiłam na dość ciekawego linka, może kogoś również to zainteresuje: [link]

    A teraz pozostaje czekać na kolejny Kuma Shock!
  • Avatar
    A
    Kysz 3.02.2015 10:38
    Komentarz do recenzji "Inou Battle wa Nichijou-kei no Naka de"
    Myślałam, że już całkiem dobrze dobieram sobie tytuły w sezonie, ale jak widać bywają jeszcze takie, które potrafię niesłusznie skreślić. I dokładnie tak było z Inou Battle, którą to serię uznałam za kolejną wariację na temat haremówki z supermocami i nawet nie dałam jej szansy. Dopiero po przeczytaniu tej recenzji poczułam się na tyle zachęcona, że sięgnęłam i… bardzo mi się podobało. Uśmiałam się setnie – wszystko to niby było powtarzalne, ale jakoś tak zrobione z pomysłem i po prostu dobrze. Ale największe pochwały należą się niewątpliwie za kreacje postaci – tak autentycznie sympatycznej gromady dawno nie widziałam. W dodatku każdemu z nich do szablonowej bazy dodano wiele indywidualnych cech, przez co wyszli oni naprawdę fajnie^^
    A gra seiyuu faktycznie dodała im wiele charakteru – zastanawiałam się, cóż to może być za osławiony monolog Hatoko, że wszyscy tak o nim wszędzie piszą. Ale rzeczywiście seiyuu dała tu popis aktorstwa głosowego najwyższej klasy!

    Do pewnego momentu byłam skłonna dać temu nawet 8/10, ale potem przyszedł odcinek 8, który wszystko popsuł.  kliknij: ukryte 
    Temu też zdecydowałam się na ocenę 7/10 – jest to faktycznie dobry tytuł, a przy tym jedna z lepszych zeszłorocznych komedii, jakie dane mi było oglądać^^
  • Avatar
    A
    Kysz 22.01.2015 23:05
    Komentarz do recenzji "Tenshi Nanka ja Nai"
    Wprawdzie nie jestem zaznajomiony z komiksowym pierwowzorem Tenshi Nanka ja Nai, lecz odniosłem wrażenie, że anime prezentuje się jak skrót mangi, co w sumie nie jest złe, gdyż fabuła nie ma przestojów.

    Nie jest to skrót, a typowy wstęp. Potem w mandze dzieje się w sumie właściwie fabuła.

    Mnie ta historia spodobała się na tyle, że zdecydowałam się sięgnąć po mangę (co mi się rzadko zdarza). Bez jej znajomości jest właściwie do szybkiego zapomnienia i faktycznie tylko dla potrzebujących szybkiego zastrzyku shoujo. Szkoda, że nie zdecydowano się na zrobienie z tego pełnej serii – tak, jak to było w przypadku Gokinjo Monogatari.

    A propos Gokinjo – bohaterowie Tenshi Nanka… pojawiają się także w Gokinjo Monogatari, które jest znowuż powiązane z dość popularnym Paradise Kiss (chronologicznie to wygląda tak: Tenshi Nanka – Gokinjo – Paradise i każdą z tych historii dzieli kilka lat różnicy). Osobiście oglądałam to w totalnie odwrotnej kolejności, więc niestety nie mogłam się cieszyć w pełni z tych nawiązań :/
  • Avatar
    A
    Kysz 16.01.2015 18:42
    Komentarz do recenzji "Saenai Heroine no Sodatekata"
    Odcinek 0 był za bardzo przeładowany ecchi jak na mój gust, ale już pierwszy wypadł całkiem nieźle. I szczerze powiedziawszy nie wiem dlaczego aż tak mi się spodobał, bo przecież historia otaku, na którego lecą najbardziej popularne dziewczyny w szkole nie brzmi jak spełnienie moich marzeń o idealnym anime xd Chociaż w sumie… wiążę spore nadzieje z postacią Megumi. Mam wrażenie, że może się ona nieźle wyłamywać ze schematów kobiecych postaci w haremach i chyba to sprawia, że chce mi się ten tytuł oglądać dalej.
  • Avatar
    A
    Kysz 11.01.2015 12:11
    Komentarz do recenzji "The Rolling Girls"
    Jak na razie wielka niewiadoma – może wyjść hit, może wyjść kicz. Pierwszy odcinek mi się w sumie spodobał, zarówno wizualnie, jak i pod względem zawartości. Sporo absurdu, dynamiczne walki, no i ta scena z konkursem jedzenia – cudne to było! Bardzo liczę na to, że tego nie zepsują – a niestety niestety zepsuć mogą na milion sposobów, z czego najgorszym widmem jest brak pomysłu na rozwinięcie całego potencjału tu leżącego i stworzenie po prostu kolejnej absurdalnej historyjki. Oby tak się nie stało…
  • Avatar
    A
    Kysz 10.01.2015 20:44
    Komentarz do recenzji "Durarara!!x2 Shou"
    Awww, powrót jednej z moich ulubionych serii! Cieszyłam się tym odcinkiem od pierwszej do ostatniej minuty jak głupia^^ Świetne przypomnienie postaci + od razu niezła akcja – no co ja mogę poradzić, to po prostu świetne było!
    A poza tym to cudny opening^^
  • Avatar
    A
    Kysz 10.01.2015 12:22
    Komentarz do recenzji "Death Parade"
    Podchodzę do tej serii raczej ze stonowanymi oczekiwaniami. Death Billiards mnie nie porwało, ale z pewnością sama koncepcja ma potencjał na coś przynajmniej dobrego. Pierwszy odcinek tego mi się natomiast nie bardzo podobał. Zdenerwował mnie sposób oceny obu osób –  kliknij: ukryte . Ogólnie mocno sztampowe to było (w sensie przedstawienie ich związku).
    W każdym razie mam nadzieję, że seria pójdzie bardziej w stronę historii osób związanych z owym tajemniczym miejscem (na co daje nadzieję opening), bo jakoś średnio mi się widzi oglądanie w kółko kolejnej parę ludzi grających ze sobą – tylko dla odmiany w inną grę. Co prawda możliwości jest tylko 9 (8 jeśli zrezygnują z przedstawionego w ova bilarda), ale to i tak zbyt wiele, jeśli każdy odcinek miałby mieć podobną konstrukcję (konfrontacja dwójki osób).
  • Avatar
    Kysz 8.01.2015 10:35
    Komentarz do recenzji "Binan Koukou Chikyuu Bouei Bu Love!"
    Haha, no w końcu to parodia – sparodiowali beznadziejne przemiany robiąc je dobrze xd A na serio jest to trochę załamujące w sumie, acz i tak nie wydaje mi się, żeby nawet ładnie zanimowane przemiany miały Crystal uratować z tego syfu, którym się stała -.-