x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
I na dokładkę ten kot. Zresztą… mało tego, że główna widzi duchy, to jeszcze potrafi rozmawiać z kotami… Ech, zaraz wyskoczą z podróżami w czasie… Twórcy zresztą uznali chyba, że taki charakter w ciele kota będzie śmieszy. Tylko, że nie – to kolejna irytująca rzecz w tym tytule. Nie no na serio, 1 odcinek a ja cały czas siedziałam nieźle wnerwiona wszystkim tym, co widzę na ekranie. A nie, skłamałabym – nie wszystkim. Do openingu był nie najgorzej. Wygląd dzieciaka jakoś tak napełnił mnie optymizmem co do dalszej części. A potem przyszła reszta i czar prysł. Trochę mi szkoda.
Jakby tego było mało całość ma raczej kiepską grafikę, w której widać sporą oszczędność (to auto przed pasami… brrr…), więc ten aspekt raczej widzów przed ekrany nie przyciągnie. Dam temu jeszcze szansę, ale z moim obecnym nastawieniem do tego tytułu może być mu ciężko mnie przekonać.
Panienki to niestety pewnie będzie tragedia – Hestia jest straszna, blondyna również nie szykuje się na nic interesującego, jedynie Eina zaprezentowała się całkiem nieźle.
Swoją drogą z takich totalnych pierdół spodobały mi się dwie rzeczy – kiedy bohater wytarł brudną dłoń o oparcie kanapy i… pełzające cycki xd Myślałam, że padnę ze śmiechu na ich widok xd W ogóle cycki w tym anime wyglądają jakoś tak… ohydnie u niektórych pań ;p
Generalnie nie wróżę sobie długiej znajomości z tym tytułem, że jednak nie odrzuciło mnie totalnie, sprawdzę jeszcze ze dwa odcinki, zwłaszcza iż sam pomysł na świat (rozwój postaci przypominający lvlowanie z jakiejś gry) wydaje się dość ciekawy.
Szkoda, że widać tutaj też skoki jakości. Bo generalnie grafika wyszła im świetnie, tyle że miewała gorsze momenty. Walki wyglądały mega efektownie – choć dużo działo się na ekranie, dało się spokojnie cieszyć oczy tym wszystkim. Tła? Śliczne, do tego bardzo oryginalne. Każde miejsce odwiedzane przez bohaterki miało swój własny styl. Również projekty postaci uważam za bardzo udane – były ładne i charakterystyczne.
Absurd, absurd i jeszcze więcej absurdu – tak to generalnie się prezentuje. Jednakże seria ta jest przy tym wymieszana bardzo pomysłowo, choć czasami kuleją tu proporcje. Wydaje mi się, że całość potrzebowałaby lekkiego dopracowania i mogłaby wyjść z tego genialna perełka. A tak skończyło się na efektowności i sporych oczekiwaniach. Mimo wszystko uważam, że jest to tytuł wart obejrzenia (zwł. jeśli się jest fanem absurdalnych produkcji). Niestety gdzieś w połowie może przyjść kryzys, ale warto go przeczekać, by dotrwać do końcowych odcinków, które są zdecydowanie najlepsze w tej serii (i stoją z kilka poziomów wyżej niż reszta epków, co trochę boli). Ode mnie ma to więc 6/10 – jest to fajne, ale odcinki 3‑6 mocno obniżają całą ocenę i po prostu więcej nie mogę temu wystawić choć nawet by mnie kusiło ^^'
Re: Zadziwiająco dobre
Akurat w tej kwestii Yona zachowuje się jak wiele bohaterek tych reverse haremów, które nie skupiają się na samym motywie romansowym (do poziomu irytującego ponad miarę jest to doprowadzone chociażby w Saiunkoku Monogatari). Ona ani nie stara się ukrywać swoich uczuć, ani też nie jest to zabieg ich niepokazywania, tylko po prostu ona nie jest ich świadoma, bowiem do tej pory nie patrzyła na Haka w ten sposób, a teraz zaś ma co innego na głowie. Widać to w wielu sytuacjach, w których Hak tworzy jakieś dwuznaczne sytuacje, a ona je rozwiewa naiwnym komentarzem (potem Yun często to również komentuje na zasadzie współczucia dla Haka). Byle tylko nie skończyło się na jawnych deklaracjach ze strony Haka i ucieczce przed tym Yony, to nie będzie tak źle – na razie jest to na luzie robione, niestety to już się z biegiem serii zmienia.
I tak, zapewne ten motyw się dalej rozwinie, bo z reguły tak to wygląda. xd
Zadziwiająco dobre
Fabuła – mamy księżniczkę zmuszoną do opuszczenia bezpiecznego gniazdka, czyli zamku, mamy jej ochroniarza i 4 smoki, których poszukuje, by się zemścić. Niby pachnie to jak standardowa fabuła, w której wszystko zmierza do nieuniknionej konfrontacji pomiędzy głównymi bohaterami, a „tymi złymi”. Tylko czy faktycznie ci źli są tacy źli? Szczerze powiedziawszy nie wiem, jak powinna się zakończyć ta seria. kliknij: ukryte W końcu Su‑won sam zemścił się za śmierć ojca i przejął królestwo będące pod rządami beznadziejnego władcy, by je ustabilizować i przywrócić mu dawną świetność, a także zaprowadzić w nim porządek (bo jak się okazuje, wcale nie ma tam tak sielankowo). W dodatku w jego działaniach widać sporo dobrego, więc właściwie poza samym faktem zabicia ojca głównej bohaterki i prób pozbycia się jej samej od razu po fakcie, ponieważ była świadkiem morderstwa (czego właściwie nie chciał jak się okazało), robi to, co jest słuszne. Z drugiej strony mamy Yonę, która z wiadomych powodów chciałaby się zemścić za śmierć ojca, ale czy faktycznie oznacza to również chęć zabicia Su‑wona? Poza tym co potem? Czy byłaby w stanie rządzić całym państwem, a jeśli nie, to kto pozostałby królem? Naprawdę ciekawi mnie co twórcy wymyślili w tym tytule, bardzo chętnie więc poznałabym ciąg dalszy historii.
Bohaterowie – wyjątkowo główna bohaterka nie jest irytującą idiotką. Podobało mi się przedstawienie jej jako standardowej księżniczki, która myśli tylko o pięknych rzeczach, osobie, która jej się podoba i ma kompleksy na punkcie swoich włosów. Jest naiwna i nieporadna, do tego troszkę głupiutka, ale to ma swoje logiczne wytłumaczenie. Z czasem się oczywiście zmienia, ale nie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, tylko stopniowo, krok po kroku. Naprawdę mało która bohaterka shoujo mnie nie irytuje, a Yona jest właśnie przykładem takiej rzadko spotykanej kobiecej postaci, którą idzie polubić. Jedyne co mogli sobie darować, to tę jej ślepotę na uczucia Haka. Co prawda i w tym wypadku podano to w miarę strawnie (w taki humorystyczny sposób), ale osobiście bardzo nie lubię tego motywu.
Także bisze są naprawdę sympatyczni i wszystkich polubiłam bez wyjątku. Nie wiedzieć czemu moimi faworytami zostali jednak Yun i Ki‑ja – reszta też jest spoko, ale do tej dwójki mam szczególną słabość xd Również Su‑wona zaliczam do swoich faworytów, bo okazał się być naprawdę interesującą postacią i szczerze mu kibicuję^^
Grafika - projekty postaci są typowe dla shoujo, ale przy tym wyglądają naprawdę ładnie. Reszta jest również na dość wysokim poziomie, więc dobrze się na to patrzy. Wyjątkowo też podobały mi się scenki w super‑deformed, zwłaszcza iż dobrze wkomponowano je w całość
Muzyka – cieszę się, że postanowiono sięgnąć po motywy stylizowane na tradycyjną muzykę chińską, bo pasują tu one idealnie. 1 op i 2 ed są boskie, szkoda, że w 2 op postawiono na taki koszmarek. Znaczy – nie jest on może zły, ale totalnie nie pasuje do klimatu serii, a wręcz się z nim gryzie.
Ogólnie seria mi się bardzo podobała, aż jestem zaskoczona jak dobry to był tytuł. Nie zmieni ona mojego ostrożnego podejścia do shoujo, a reverse haremów zwłaszcza, ale dobrze wiedzieć, że nawet w tym gatunku wychodzą jeszcze naprawdę dobre tytuły. Ode mnie ma to 8/10
Fabuła – anime o robieniu anime – od dawna chciałam zobaczyć coś takiego (zresztą nie ja jedna, bo kojarzę sporo takich komentarzy, temu też dziwi mnie stosunkowo mała popularność tej serii u nas). Dostaliśmy zatem historię z dorosłymi ludźmi, problemami maści wszelakiej dotyczącymi pracy, pogonią za marzeniami oraz sporą dawką anime xd Szkoda, że główni bohaterowie zajmowali się typowymi moe produkcjami – tak mam wrażenie, że twórcy poszli po linii najmniejszego oporu i trochę też na zasadzie „patrzcie ile się trzeba napracować nawet przy najgłupszym anime”. Trochę też (zwł. w drugiej połowie) fabuła została poprowadzona bardzo schematycznie, na zasadzie: mamy problem – rozwiązujemy go – wszystko idzie gładko – nagle znowu mamy problem – znowu go rozwiązujemy itd. Z drugiej strony, gdyby próbowali to jakoś skomplikować, to na pewno bym się w tym nie połapała, więc generalnie nie uważam tego za jakiś szczególny minus serii.
Oczywiście dodatkowym plusem są wszelkiego rodzaju smaczki związane z produkcją anime, niestety których pewnie w wielu miejscach nie wyłapałam, no ale co tam. Tak swoją drogą zresztą – kiedy w ostatnim odcinku robią sobie zdjęcie, mam wrażenie, że niektóre postaci wyglądają jakby tam nie pasowały i wstawiono jest w ramach kolejnego „smaczku” (w dodatku nie kojarzę ich z serii jako tako). Tyle, że to wrażenie nie jest niczym poparte, więc to może być takie doszukiwanie się tego na siłę^^'
Bohaterowie – baaardzo barwna mieszanka. Jest ich sporo, w dodatku część pojawia się bardzo epizodycznie i niemal do samego końca miałam tak, że kilku osób nie mogłam skojarzyć z wcześniejszą sytuacją z ich udziałem. Mimo wszystko również nie uważam tego za minus, bo ogólnie zostali oni przedstawieni dobrze i każdy dostał po kilka subtelnych rysów charakteru, co sprawiło, że nikt nie był tylko pustą marionetką bez wyrazu. Części z nich… no dobra, właściwie tylko Tarou i Hiraoki nie udało mi się w ogóle polubić, ale reszta właściwie była całkiem fajna. Jeśli chodzi o główną 5, to mam mieszane odczucia – z jednej strony tworzą dość sympatyczna grupę, ale brakowało mi w nich trochę „pieprzu”.
Grafika – chyba wiem, że gdzie poszły pieniądze zaoszczędzone na produkcji Glasslipa^^ W sumie poza tamtą wpadką, studio P.A. Works przyzwyczaiło nas do wysokiego poziomu graficznego w swoich produkcjach, a w tym wypadku wcale nie obniżyli lotów. Jedyne, do czego bym się przyczepiła, to bardzo podobne projekty głównych bohaterek. Reszta postaci ma jakieś takie swoje rysy, a one wyglądają niemal jak klony, tylko z innymi fryzurami, kolorami włosów i ubraniem. Tego mi trochę szkoda.
Muzyka – w tym wypadku powiedziałabym natomiast, że jest poprawnie, ale bez szaleństw. Najbardziej spodobał mi się drugi ed, ale też nie na tyle, bym miała go zapamiętać na dłużej. Reszty już nie pamiętam w ogóle.
Całościowo uważam tę serię za naprawdę wyjątkową. Dobre okruchy życia, w dodatku z dorosłymi bohaterami nie zdarzają się zbyt często, a że jestem naprawdę wielką fanką takowych z czystym sercem daję 10/10 dla Shirobako. Owszem, może i seria ma trochę minusów, ale nijak mi one nie przeszkadzają i uważam je za całkowicie marginalne i niewarte uwagi.
Re: Na przykład młodsza siostra Aizy:
Ogólnie nie odbieram bohaterów tych serii jako jakoś zbyt dojrzałych jak na swój wiek. Zwłaszcza, że w rzeczywistości to nie jest tak, że wszyscy w wieku gimnazjalno‑licealnym to dzieciaki z totalnym chaosem uczuciowym w głowie. Może więc i odstają oni od poziomu przeciętnego nastolatka, wciąż jednak nie czyni z nich to osób mało wiarygodnych pod względem kreacji. A przynajmniej ja to tak odbieram.
Re: Na przykład młodsza siostra Aizy:
Jakie to urocze!
Największym plusem obok samego klimatu, są zdecydowanie bohaterowie. Niby mamy tutaj dość wyidealizowane postaci, to coś, jakiś subtelny detal, sprawia, że nie są one przesłodzone, a tym bardziej nie irytują. Z czasem nawet Prezes Aria przestał mi przeszkadzać, a wręcz uznałam, że jest on (o zgrozo!) słodki.
Bardzo wiele zrobiła też muzyka – pięknie skomponowana i świetnie oddająca nastrój chwili. Jak nie zwracam szczególnej uwagi na soundtracki, tak ten od razu przypadł mi do gustu. Spodobał mi się również brak typowej animacji openingu, zamiast której mogliśmy oglądać po prostu różne sceny z Neo Wenecji, co wydało mi się za naprawdę ciekawym wprowadzeniem do kolejnych odcinków, niezwykle pasującym do tego typu anime.
Cieszę się, że to nie koniec mojej znajomości z bohaterami Arii – naprawdę bardzo się z nimi zżyłam w ciągu tych 13 odcinków i z przyjemnością sięgnę po kolejne części tego tytułu. Ta część dostaje ode mnie zasłużone 8/10 :)
Motyw z kliknij: ukryte nieakceptowaniem śmierci brata wyszedł mocno nienaturalnie. I tak było wiadome, że on nie żyje, a takie przeciąganie tego jakoś nieszczególnie uważam za dobre rozwiązanie.
Żałuję też, że tytuł ten obdarzono średniej jakości grafiką. Kilka razy złapałam się na tym, że zamiast wczuwać się w klimat patrzę na poruszających się za sprawą CG ludzi na drugim planie i krzywię się na widok tego paskudztwa. Projekty postaci są na pewno inne, za co mają u mnie sporeg plusa, ale nie do końca przypadły mi do gustu, zwłaszcza przez te żabie usta. Za to tła odmalowano bardzo dobrze i ten aspekt uważam za całkowicie udany.
Nie mam wrażenia, że zmarnowałam czas przy tej serii, ale też nie mam wrażenia, żebym ją miała jakoś na dłużej zapamiętać, nie czuję się nią w żaden sposób oczarowana. Wciąż jest to tytuł dobry, acz po prostu mógłby, a wręcz powinien być lepszy. Dlatego ode mnie ma to 7/10 i to głównie przez spore uczucie niedosytu.
A tak btw. – czy tylko mnie rozwalają ruchy postaci w openingu, przy zbliżeniu na ich ciała? Właściwie co to ma niby być? Oddychanie?:P
Wciąż ciężko powiedzieć do czego właściwie ten tytuł zmierza, ale coraz więcej elementów układanki dostajemy. Pytanie tylko, czy wstawiamy je we właściwe miejsce?
Cały czas się zastanawiam jaka jest rola Sumiki w tym wszystkim? Co ona ma właściwie reprezentować? Niewinność, czystą miłość, a może nieświadomość? W końcu dopiero po jej zniknięciu Kureha zagłębia się w cały ten misiowy świat. Czy jednocześnie oznacza to odkrycie cielesnych pragnień? Gdybać można w nieskończoność, a nie do końca jestem zwolenniczką tworzenia teorii na podstawie kilku przesłanek, więc na razie się z tym wstrzymam. Muszę jednak przyznać, że w końcu mnie to zaciekawiło. Oczywiście cała masa symboliki tu użytej i wszelakich nawiązań idzie na plus, ale nie przesądza o genialności anime. Bo jeśli koniec końców nie dostaniemy spójnej całości, to szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie ile symboliki tu użyto, gdyż wtedy to będzie znowu tylko „Shaftowy styl” (ach, jakże ja się cieszę, że to nie studio jest za ten tytuł odpowiedzialne).
Swoją drogą, ta scena mnie rozwaliła: [link]
Btw. przeglądając różne dyskusje na temat tej serii trafiłam na dość ciekawego linka, może kogoś również to zainteresuje: [link]
A teraz pozostaje czekać na kolejny Kuma Shock!
A gra seiyuu faktycznie dodała im wiele charakteru – zastanawiałam się, cóż to może być za osławiony monolog Hatoko, że wszyscy tak o nim wszędzie piszą. Ale rzeczywiście seiyuu dała tu popis aktorstwa głosowego najwyższej klasy!
Do pewnego momentu byłam skłonna dać temu nawet 8/10, ale potem przyszedł odcinek 8, który wszystko popsuł. kliknij: ukryte Nie dość, że wrzucili tam jakąś wojnę wróżek, totalnie bezsensowną i niszczącą całe piękno „codziennego życia z supermocami”, to jeszcze ci bohaterowie, których tam pokazano byli strasznie nudni i w ogóle nie umywali się do głównej grupy. Choć jeśli miałabym wskazać najbardziej irytującą postać w tej serii, to byłby to zdecydowanie Sagami! Takie postaci powinno się robić z klasą, bo bez tego wychodzą tragicznie i tylko denerwują -.-
Temu też zdecydowałam się na ocenę 7/10 – jest to faktycznie dobry tytuł, a przy tym jedna z lepszych zeszłorocznych komedii, jakie dane mi było oglądać^^
Nie jest to skrót, a typowy wstęp. Potem w mandze dzieje się w sumie właściwie fabuła.
Mnie ta historia spodobała się na tyle, że zdecydowałam się sięgnąć po mangę (co mi się rzadko zdarza). Bez jej znajomości jest właściwie do szybkiego zapomnienia i faktycznie tylko dla potrzebujących szybkiego zastrzyku shoujo. Szkoda, że nie zdecydowano się na zrobienie z tego pełnej serii – tak, jak to było w przypadku Gokinjo Monogatari.
A propos Gokinjo – bohaterowie Tenshi Nanka… pojawiają się także w Gokinjo Monogatari, które jest znowuż powiązane z dość popularnym Paradise Kiss (chronologicznie to wygląda tak: Tenshi Nanka – Gokinjo – Paradise i każdą z tych historii dzieli kilka lat różnicy). Osobiście oglądałam to w totalnie odwrotnej kolejności, więc niestety nie mogłam się cieszyć w pełni z tych nawiązań :/
A poza tym to cudny opening^^
W każdym razie mam nadzieję, że seria pójdzie bardziej w stronę historii osób związanych z owym tajemniczym miejscem (na co daje nadzieję opening), bo jakoś średnio mi się widzi oglądanie w kółko kolejnej parę ludzi grających ze sobą – tylko dla odmiany w inną grę. Co prawda możliwości jest tylko 9 (8 jeśli zrezygnują z przedstawionego w ova bilarda), ale to i tak zbyt wiele, jeśli każdy odcinek miałby mieć podobną konstrukcję (konfrontacja dwójki osób).