Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    Kysz 31.12.2014 12:01
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Też są serie w podobnym stylu nawet teraz, głównie kiedy to ekranizacje jrpg.

    Tyle że właśnie nie kojarzę tego typu serii wśród nowości – a na pewno niezbyt wiele. Zgadzam się, że dawniej było ich sporo, ale cóż… to było dawno. Inna sprawa, że też realizacja jest zupełnie inna w przypadku tytułów z lat 90 i tych wychodzących obecnie, co już wiele zmienia przy odbiorze.

    Boję się, że mamy różnych autorów na myśli. Chodziło mi o Noragami, mangę jednego z moich ulubionych autorów. Co prawda najlepsze zaczyna się po anime ale zwyczajnie nic nie mogło nawet doknąć tego tytułu jak dla mnie. Sam motyw, który przypomina Alive( gdzie Adachi był/a mangaką a scenariusz pisał Tadashi Kawashima )oparty na wartości życia jest dla mnie fascynujący. Jednak to współczesne fantasy więc pewnie tu nie pasuje.

    No ja zdecydowanie pomyślałam o Mitsuru Adachi i zbytnio mi to tu nie pasowało xd Co do Noragami – no wiesz, to zupełnie inny typ fantasy – raz, że osadzony we współczesności, a dwa – zachowujący typowo wschodni klimat. Osobiście mi się to anime bardzo podobało, choć sporo zepsuł denny humor, w dodatku tam była postać, która tylko pałętała się pomiędzy nogami i przeszkadzała ;p

    Tak zgadzam się, że fantasy jest rozległe i jeszcze łączone z mnóstwem innych gatunków. Jednak jak chesz masz kilka tytułów z ostatnich lat jakie lubię bez szkoły i haremu( ostrzegam hybrydy ): Magi, Break Blade, AoT, Dentolian no Shoka, Pandora Hearts, Xamd wszystkie ekranizacje Tales of. Tylko wiesz ja lubię głównych bohaterów nastolatków gdyby odjąć to kryterium to bym pewnie wrzuciła całą moją listę na Malu. Bo takie chocieżby tytuły jak Tsuritama, wspomniane wcześniej Noragami czy Zetsuen no Tempest albo wiele ekranizacji mang z popularnych magazynów nie podpisują się pod kolorowe moe produkcje. Jednak wszystko w mniejszym lub większym stopniu to fantasy, samo Mushishi też tu pasuje.

    Wciąż jednak wszystkie te tytuły prezentują zupełnie inny typ niż Bahamut. Break Blade czy Xamd podpadają już pod mecha, więc to już w ogóle nie ma o czym mówić -.- W dodatku nadal są to serie „wesołe i kolorowe” (choć np. Zetsuen w pierwszej połowie wymykał się z takiej klasyfikacji, to drugą połową zepsuł wszystko), a Bahamut poprowadzony zostaje w innej konwencji (nie wiem co to AoT jedynie, więc do tego się nie odnoszę) – i w tej kategorii właśnie nie ma konkurencji. Inna sprawa, że wprowadzenie dojrzalszych bohaterów już sporo zmienia – z typowymi nastolatkami utrzymanie klasycznego klimatu fantasy jest praktycznie niemożliwe niestety.
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 22:56
    Komentarz do recenzji "Chivas 1-2-3"
    Aaa no tak – o wampirkach zapomniałam… a właściwie wymazałam z pamięci xd

    A „co kto woli” było bardziej w kwestii ujęcia „mniejszego zła” – nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabyś być fanką któregokolwiek, bo… cóż – jak?
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 22:48
    Komentarz do recenzji "Chivas 1-2-3"
    Bynajmniej – a kiedy coś takiego zasugerowałam niby? Tak czy siak wciąż wątek romantyczny dla mnie jest gorszy od humorystycznego xd

    Btw. bo mi się przypomniało – jest jeszcze Mitsu x Mitsu Drops w tych klimatach, które w sumie jak dla mnie przebija te dwa^^
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 22:35
    Re: gothic lolita
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    No jeśli w postaci Rity są jakiekolwiek podteksty seksualne, to ja wysiadam -.- Tak czy siak jakoś nie widzę tej postaci wpisującej się w nurt loliconu. W żaden sposób…

    A o tej z pieskami pisałam i uparcie mam zamiaru udawać, że jej tam nie było. A na szczęście była naprawdę rzadko ;p
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 22:32
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Lata 90? Co drugie fantasy takie było. Bahamut to dla mnie jedna wielka nostalgia do tego okresu.

    No właśnie. Sęk w tym, że lata 90 to już dawne dzieje, a pragnę zauważyć, że pisałam o seriach nowych xd

    Akurat nie oglądałam tych serii, nie z powodu naiwności czy kolorów czy tam moe( wszystko może być moe ) ale z powodów jakie pewnie brzmią głupiej. Miałam zupełnie inne tytuły na myśli. Mogę wymienić ale czy to ma sens? Sam fakt, że pomyślałyśmy o innych tytułach pokazuje, że gatunek nie zniknął. To co lepiej się podoba to już sprawa gustu. Dla mnie to nawet nie najlepsze fantasy w tym roku, zwłaszcza przy fakcie wyjścia ekranizacji mangi Adachi.

    Myślę, że to miałoby sens, bo naprawdę nie kojarzę zbyt wiele tytułów, które mogłyby konkurować z Bahamutem w kategorii, którą prezentuje. A skoro się z tym nie zgodziłaś, to miło by było podać jakiś przykład xd
    Poza tym fantasy to bardzo pojemny gatunek, w którym zmieści się wszystko. Ale mnie chodziło właśnie o to, że takich troszkę poważniejszych fantasy bez tony fanserwisu czy standardowych gagów, z licealistami w rolach głównych, różniących się z reguły tylko kolorem włosów, obecnie praktycznie nie ma. Większość to kolorowe moe produkcje stawiające na te same popularne schematy. A Bahamut się z tego kręgu wyraźnie wyrywa.
    Btw. o jaką ekranizację mangi Adachi ci chodzi? o.O

    Nie wiem, mnie fanserwis może tylko w jeden sposób wkurzyć, jeśli schrzani dynamiczność ala Hiro Mashima.

    No cóż – gust gustem. Jeśli o mnie chodzi wciskanie fanserwisu to najgorsze co można zrobić dla klimatu dobrego fantasy.
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 22:29
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Ty i te twoje rozkminy – już dawno przestałam choćby próbować je zrozumieć, bo doprawdy nie mam zielonego pojęcia co można by określić zbiorczym mianem twego gustu xd W każdym razie, wiem, wiem, że Chaike lofciasz i wszystko inne przy niej wypada źle xd
    A swoją drogą jeśli tu jest „zamota” (cokolwiek by to miało znaczyć, acz przyjmę, że chodziło o skomplikowanie), to ja odpadam – przecież fabuła tu jest prosta jak konstrukcja cepa! Obrona świata przed wielkim złem i te sprawy. ;p
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 22:03
    Komentarz do recenzji "Chivas 1-2-3"
    Na szczęście widziałam z japońskim dubbingiem xd
    Szczerze powiedziawszy dla mnie idealizacja miłości patologicznej jest jednak gorsza, no ale co kto woli ;p
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 21:57
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Rita jako loli??!! Jakim cudem?!
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 21:46
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Pisanie o mitycznych idiotach i mitycznym upadku japońskiej animacji zawse mnie bawi. Mam nadzieję, że kiedyś to zobaczę, bo naprawdę mnie ten pospolity schemat bohatera zawsze umyka. Musi być dość rzadki.

    Cieszy mnie zatem, że jakimś cudem udaje ci się uniknąć większości obecnie wychodzących anime xd

    Bardzo mi się anime podoba jednak właśnie dlatego, że przypomina mi całą dekadę podobnych anime fantasy.

    To ja bardzo chętnie poznałabym tę całą dekadę podobnych anime fantasy (może być ciężko skoro mowa o nowych seriach xd), bo jakoś żadne nie przychodzi mi do głowy.

    Nawet to pomijając bo piszesz o teraźniejszości, brak konkurencji? Dobra opinia opinią ale akurat na brak fantasy narzekać nie mogę, chociaż rzadko jest to główny gatunek… i dobrze.

    Jeśli mowa o fantasy pokroju SAO, Dog Days, NGNL albo innych tego typu kolorowych pierdółek to faktycznie jest tego sporo. Ale jakoś nigdy nie stawiałabym tego jako konkurencję dla Bahamuta. Nie twierdzę, że nie zdobywają one fanów – ba, na pewno mają ich więcej. Dla mnie jednak, jako osoby, która nie cierpi przesłodzenia, naiwności i elementów moe wpychanych wszędzie, są to tytuły z zupełnie innej półki niż Bahamut. I cenię sobie gdy wychodzi fantasy, które nie jest moe, a właśnie w tej kategorii startuje Bahamut.

    A właśnie co do fanserwisu i cycków po twojej opinii jestem nawet bardziej pewna, że jeśli kiedyś przyjdzie mi projektowanie postaci to wszystkie dziewczyny będą mieć wielkie skaczące balony xD Zwyczajnie nie widzę tu problemu. Poza tym Almira ma całkiem wydatne melony( jakby to powiedział pewny rudzielec ale bez afro ). Tak tylko by nie było postać lubię i to ogólnie żart.

    I znowuż muszę się ucieszyć – tym razem z faktu, że nigdy postaci projektować nie będziesz xd A na serio – projekt projektem, wymiary miseczek są mi obojętne o ile pozostają w granicach realności i nikt mi ich na pierwszy plan nie wpycha. Fanserwis może sobie być, mnie to obojętne czy ktoś lubi się poślinić na widok panienek 2D… ale na boga – nie musi być wszędzie!
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 21:27
    Komentarz do recenzji "Chivas 1-2-3"
    Czemu?:P
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 21:27
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    A ta z pieskami jest na tyle rzadko, że postanowiłam ją po prostu wymazać z pamięci, o!
  • Avatar
    Kysz 30.12.2014 20:22
    Komentarz do recenzji "Chivas 1-2-3"
    Oj, nie powiedziałabym. W każdym razie tu przynajmniej trwa to krócej, a nadto w wilczycy próbują nam to upchnąć jako „prawdziwą i piękną miłość” -.-
  • Avatar
    A
    Kysz 30.12.2014 20:19
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Wreszcie… wreszcie wyszła dobra przygodówka fantasy w bardziej zachodnim klimacie. I nawet pomimo, że to wciąż japońska wizja zachodniego klimatu, to przynajmniej nie wciśnięto tu tandetnych wstawek upychanych gdzie się da w dziadostwie spod znaku „japońskie fantasy” (ludzie – tu nie ma loli! Przecież to piękne!).
    A na serio to ja jestem zachwycona i nawet pokuszę się o stwierdzenie, że jest to jedno z najlepszych fantasy w anime z ostatnich kilku lat (fakt, że nie ma zbytniej konkurencji niewiele zmienia xd). Do tego ci bohaterowie! Wreszcie nie mamy tu klasycznego japońskiego nastolatka­‑idioty ani klasycznej japońskiej nastolatki­‑idiotki, tylko bohaterów pasujących wręcz idealnie do klimatu anime. Nie ma tu postaci plątającej się między nogami i tylko przeszkadzającej reszcie, co też jest sporym plusem.
    Nie znajdziemy tu skomplikowanej historii, lecz ona nigdy nie była znakiem rozpoznawczym przygodówek fantasy, więc od początku nie na to się nastawiałam. Jest to schematyczne, acz w wersji anime niestety niewiele jest podobnych tytułów, więc każdy jeden cieszy mnie podwójnie.
    Ogólnie seria obudziła we mnie wiarę, że jest jeszcze nadzieja dla japońskiej animacji i wcale nie każdy tytuł musi zawierać głupawy fanserwis, czy jeszcze głupsze cycate bohaterki. Ja tam jestem ukontentowana, więc z czystym sercem daje 8/10.
    No i… „Favaroooooo!” xd Ach, no szkoda, że to już koniec…
  • Avatar
    Kysz 29.12.2014 00:03
    Re: 13
    Komentarz do recenzji "Log Horizon 2"
    Taaa, bo ta wypowiedź: „Tetra używa słów zarezerwowanych dla mężczyzn.” jest taaaka subiektywna. Generalnie chodzi głównie o „boku”, zarezerwowane raczej dla płci męskiej, którego Tetra cały czas używa.
  • Avatar
    Kysz 28.12.2014 20:17
    Komentarz do recenzji "Ping Pong"
    Nie, nie mówię tu o znaczeniu w sensie „sport jest dla mnie ucieczką od rzeczywistości”, „sport daje mi możliwość błyszczenia” itepe. Chodzi mi tu o to jaką rolę sport gra zarówno w przedstawieniu postaci, jak i w kreacji ich charakterów. W każdej niemal serii sportowej bohaterowie chcą na siłę wygrywać, chcą być najlepsi. A w Ping Pongu jest to pokazane zupełnie inaczej – tylko dla niektórych bohaterów liczy się wygrywanie samo w sobie. Choćby w końcówce, kiedy widać, że nie wszyscy  kliknij: ukryte  I to również pokazuje, że nie mamy do czynienia z serią czysto sportową, ale obyczajówką, w otoczce sportowej, będącej tylko filtrem, przez który ukazano problemy bohaterów.


    Tylko fajnie, gdyby jeszcze pokazywało to w jakiś bardziej interesujący sposób.
    Za dużo był tamo przekombinowanych alegorii, stąd średnio mnie to ruszało.

    To JEST pokazane w interesujący sposób. Nie byłoby takie interesujące, gdyby to wyłożyli nam jak na tacy i jeszcze przy okazji skomentowali na co mamy patrzeć. Tu akurat dochodzi kwestia tego, czy widzowi chce się troszkę pomyśleć. A na szczęście przy okazji nie przesymbolizowali tego, bo nie ma tu przeładowania dziwnymi znakami, czy metaforami z potrójnym dnem. Większość jest się w stanie odkryć po prostu śledząc uważnie fabułę. Nad kilkoma trzeba się może na chwilę zatrzymać, ale też nie wymaga to od razu przeszukiwania ksiąg by znaleźć co dany symbol może oznaczać, ale po prostu przemyślenia pewnych kwestii.

    Zapewne jest wiele osób, które tak jak ty widzą w tym tylko anime sportowe. Wasza wola, nie mam też zamiaru twierdzić, że to trzeba odbierać inaczej. Ale z pewnością można i śmiem twierdzić, że właśnie wtedy najlepiej widać cały potencjał tego tytułu.
  • Avatar
    Kysz 28.12.2014 18:51
    Re: Koniec
    Komentarz do recenzji "Ushinawareta Mirai o Motomete"
    Jeśli chodzi o zakończenie, to  kliknij: ukryte 

    Kwestie podróży czasu nie są na tyle banalne, żeby można było wprost stwierdzić „To jest nielogiczne, więc jest złe”. Jeśli coś dotyczy podróży w czasie, to będzie zawsze nielogiczne. Nie ma co doszukiwać się mankamentów, które na pewno będą, bo inaczej tego nie zrobisz. Do S;G też można by się przyczepić, oj dałoby radę. Zresztą, dla mnie S;G jest średnią serią, która nudziła mnie podobnie jak Ushinawareta, ale nie będę wprowadzać żadnych porównań, skupię się tylko na naszym omawianym „dziele”.

    Ależ owszem, podróże w czasie są nielogiczne z naszego punktu widzenia. Ale skoro twórcy zdecydowali się na wprowadzenie ich do świata przedstawionego, to tam nabrały one logiki. Tyle, że w tym wypadku ich wizja nie funkcjonuje tak jak powinna, bo ma luki i jest chaotyczna (tak jak to opisał Beatle). I tyle – ni mniej, ni więcej.

    Ja generalnie nie oczekiwałam zbyt wiele od haremówki z motywem podróży w czasie. Ale dostałam kompletny shit, który miał potencjał na bycie jednak czymś lepszym. I jak najbardziej się zgadzam, że nudne i głupawe odcinki o szkolnym życiu pogrążyły totalnie ten tytuł. Tyle, że swoistego rodzaju chaos związany z tematyką podróży w czasie również mu nie pomógł (i tak, jest to związane jak najbardziej z czasem, który został na przedstawienie owej tematyki, ale to jest wina tylko i wyłącznie twórców, którzy sami tyle czasu na niego przeznaczyli).
  • Avatar
    A
    Kysz 28.12.2014 18:34
    Przyjemne
    Komentarz do recenzji "Sora no Method"
    I wychodzi, że jest z tego kolejna po prostu przyjemna seria. Całość ma taki ciepły wyraz, że ogląda się to po prostu fajnie. Jednakże nie było też tu nic specjalnie wybijającego, co sprawiłoby, że seria pozostanie w pamięci na dłużej. Większość postaci zdążyła mnie mniej lub bardziej zirytować. O dziwo wyjątek stanowiły Koharu i Noel, co jest niezwykłe dlatego, że nie przepadam ani za typem spokojnej i miłej dziewczyny, który prezentowała Koharu, ani za wiecznie wesołymi, dziecięcymi postaciami pokroju Noel. A mimo wszystko wypadły one tak naturalnie, że po prostu je polubiłam.
    Wątek spodka rozwinięto jak dla mnie w sposób niewystarczający. Nie mam pomysłu, co mogliby z tym zrobić co prawda, ale po zakończeniu poczułam spory niedosyt.
    Spodobała mi się natomiast grafika. Nie żebym widziała tu od razu ósmy cud świata animacji, ale uważam, że to było… ładne.
    Ogólnie seans uważam za udany z kilkoma mniej przyjemnymi momentami, serię oznaczam jako obejrzaną i… pewnie szybko o niej zapomnę, bo też na kolana mnie nie rzuciła. Tak czy siak miło by było, gdyby w każdym sezonie wychodziło przynajmniej jedno takie anime, bo to jest świetne na rozluźnienie^^
  • Avatar
    Kysz 28.12.2014 15:18
    Komentarz do recenzji "Ping Pong"
    Akurat pasja/talent vs. ciężka praca/psychika to stałe punkty sportówek, no może nie wszystkich.

    Tyle, że to stanowi malutką część tego wszystkiego, co zostało w Ping Pongu faktycznie pokazane. Bo też i nie tylko o talencie czy ciężkiej pracy była tam mowa (ten motyw jest najważniejszy tylko przy postaci Sakumy) i tak naprawdę nie sprowadzało się to wszystko tylko do Ping Ponga, ale przez jego pryzmat zostało pokazane. To spora różnica! Mam wrażenie, że ty tej serii przyjrzałeś się tak jakby z wierzchu, kiedy ona oferowała coś więcej. Nie twierdzę, że to źle, ale tylko zwracam uwagę, by spróbował spojrzeć na to szerzej.
    Swoją drogą (abstrahując od tematyki obyczajowej) zauważ, że samo znaczenie sportu dla każdego z bohaterów było totalnie różne (końcówka to ładnie pokazuje) i nie znam innego anime, które coś takiego by pokazywało.

    Bajkami jak wszystkie inne, które reprezentują zróżnicowany poziom.
    Równie dobrze możemy pisać o starociach, które widziała mała liczba osób… ale czy przechodzimy wtedy na grunt: słabe lub wybitne?

    Ha, ale one nie są bajkami. Nie w ścisłym znaczeniu tego terminu. Kreskówkami, animacjami – owszem, ale nie bajkami xd Tak czy siak nawet stosując sobie taką terminologię nie wyklucza to podziału jakościowego ;p
    Inna sprawa, że w przypadku starszych tytułów dochodzą jeszcze inne czynniki, typu brak dostępności, tłumaczenia, przekonanie o gorszej grafice, mniejsze rozreklamowanie danych tytułów itepe. Mnie w tym wypadku chodziło tylko o tytuły wychodzące w tym samym czasie, do których dostęp jest praktycznie taki sam (okay, czasami zdarza się brak subów, co hamuje popularność).
  • Avatar
    Kysz 28.12.2014 15:09
    Komentarz do recenzji "Ping Pong"
    Ach, ależ oczywiście, że to nie tylko oznacza albo to albo tamto, niemniej jednak często w przypadku serii nowo wychodzących (bo o nich mowa, nie wgłębiam się tutaj w kwestię starszych tytułów), część serii od początku jest mniej popularna. I częstokroć właśnie są to bądź tytuły totalnie syfiaste, albo serie po prostu inne, nietypowe, oryginalne, wśród których nierzadko kryją się małe perełki.
  • Avatar
    Kysz 28.12.2014 14:07
    Komentarz do recenzji "Ping Pong"
    Tematyka w sumie typowo sportowa, chociaż podane w nietypowej i nieco zbyt zawiłej formie.

    No właśnie sęk w tym, że nie, to nie jest seria typowo sportowa, co samo w sobie czyni ją już oryginalną.

    W sumie nie zgadzam się też z twierdzeniem, które odnosi się do serii, jakie widziała mała ilość osób.

    A czym w takim razie są serie, które widziała mała ilość osób?:P
  • Avatar
    Kysz 28.12.2014 14:05
    Re: Koniec
    Komentarz do recenzji "Ushinawareta Mirai o Motomete"
    Po pierwsze – jestem kobietą i prosiłabym o niezmienianie mi płci xd
    Po drugie – nadal nie wytłumaczyłeś końcówki, w której  kliknij: ukryte 
    To jest największy zgrzyt fabularny tej serii, to sprawia, że tytuł nie jest jasny, piękny, ani logiczny.
    W dodatku to co napisał Beatle na temat tego jak wyglądały zasady „działania” podróży w czasie w tej serii dobitnie pokazuje, że twórcy się pogubili. Ponadto kiedy  kliknij: ukryte 

    Co do równowagi, nie zrozumiałeś za bardzo o co mi chodzi. Mając tyle czasu, ile im zostało (a zostało im niewiele) byli w stanie w jakimś tam stopniu wyjaśnić wszystkie te plot twisty, a przy tym zamknąć akcję, nie przyśpieszając jej zanadto.

    Przy czym właśnie nie wyjaśnili ich w ogóle. Owszem, główny plot twist, czyli sam fakt cofania się w czasie, istnienia Yui i jej roli, jest jasny jak słońce. Natomiast czy w ogóle możemy mówić o innych plot twistach poza tym, który zdarzył się na końcu i którego ni w ząb nikt nie wytłumaczył? Bo w sumie nie zauważyłam. Nie jest to błąd, żeby nie było, że chcę się przyczepić, ale generalnie fabuła jak na serię o podróżach w czasie jest prosta.
    I co do równowagi – tak, ale wcześniej stworzyli serię w ten sposób, że na owo „podłoże naukowe” zostało ledwie kilka minut, które wykorzystali dodają kilka „mądrze brzmiących” słów, które teoretycznie miały nam wystarczyć, byśmy zobaczyli jak inteligentna jest to fabuła. I tu jest pies pogrzebany. Bo już lepiej, gdyby to po prostu pominęli i dodali nawet te głupie scenki szkolne, gdyż w tej wersji wyszło to najgorzej, bo i tak scenek szkolnych jest za dużo, a przy tym ich teorie wypadają bzdurnie.
  • Avatar
    Kysz 27.12.2014 19:11
    Re: Koniec
    Komentarz do recenzji "Ushinawareta Mirai o Motomete"
    W takim razie:
    Wszystko jest jasne, zrobili to najlepiej jak mogli. A raczej – zrobili to najlepiej jak mogli, tracąc niepotrzebnie ponad połowę serii na beznadziejne Slice of Life. W Ushinawareta wprowadzili wszystkie te kwestie naukowe za późno, przez co wyjaśniali całą akcję anime w ~4­‑5 odcinkach. Zdecydowanie za mało czasu na tego rodzaju tematy, które (jak widać z powyższej dyskusji) są bardzo rozbudowane i zawsze wiążą się z jakimiś nieścisłościami. Biorąc pod uwagę pozostały czas, udało im się znaleźć równowagę między tłumaczeniem zdarzeń, a tworzeniem dalszej fabuły, by coś się działo na ekranach. Od drugiego/trzeciego odcinka nie oczekiwałem od serii cudów, dlatego jestem w stanie pogratulować im rozwiązania i tak już przegranej sprawy. No, można było ją jeszcze bardziej przegrać, ale twórcom udało się jakoś wyjść z tego obronną ręką. Większość zostało wyjaśnione na poziomie dopuszczalnym i do połapania się, o co biega.

    To w takim razie prosiłabym bardzo o wytłumaczenie tego, co zdarzyło się pod koniec serii jeśli wszystko jest tak jasne i piękne. Swoją drogą nie widziałam tam żadnej równowagi tylko kilka bzdurnych teorii rzuconych od czasu do czasu, żeby widz widział „jakie to mądre”. Jeśli mówimy o serii, która tematykę podróży w czasie rozwinęła najlepiej jak mogła, to zdecydowanie w tym kontekście najlepiej pasuje Steins;Gate, a Ushinawareta to nędzny ochłap, w którym twórcy myśleli chyba, że małym nakładem myślenia uda się im stworzyć coś podobnego. W końcu S;G również poświęciło niemało czasu antenowego na rozwijanie relacji pomiędzy bohaterami, w dodatku z haremowym zalążkiem. Tutaj jak widać zrobili wszystko jak mogli najgorzej – na pierwszy plan wypchnęli mdłą bohaterkę dla której wszyscy się starają, wesołe scenki z życia szkolnego, dodają ledwie kilka słów w kwestii fatycznego „podłoża naukowego”, które było więcej niż głupie…
  • Avatar
    A
    Kysz 27.12.2014 17:05
    Komentarz do recenzji "Cudowny Park Amagi"
    Takie to… nie najgorsze, ale też do bycia bardzo dobrym mu sporo brakuje. Jako przyjemny umilacz czasowy się sprawdza, ale bywały tu odcinki wręcz nudne i głupie, które źle mi się oglądało. Końcówka to już w ogóle beznadzieja. Po pierwsze – kończenie całości w 12 epkach i przeznaczenie ostatniego na totalne byle co o niczym wyszło fatalnie. Ten ostatni odcinek mogli spokojnie wcisnąć wcześniej i wypadłoby to o niebo lepiej, zwłaszcza konstrukcyjnie. A po drugie – rozwiązanie całej dramy (mowa o  kliknij: ukryte ), jakie zaserwowali w 12 epku było chyba najgłupszym możliwym na jakie mogli się zdecydować. To już mogli sobie cały ten wątek darować, bo i sam sobie był beznadziejny. Naprawdę gorszego rozwiązania jeszcze chyba nigdy w życiu nie widziałam!
    Kolejną sprawą, która wyszła średnio był humor. Niektóre gagi faktycznie miały jako taki polot i nawet potrafiłam się zaśmiać raz czy dwa na odcinek, ale większość stanowiła zlepek ogranych motywów w typowo tandetnym, popkulturowym stylu, które obok dobrego humoru nawet nie stały. Cała ta idea moe maskotek, których prawdziwe oblicze moe nie jest, dla mnie osobiście była irytująca wręcz. A niestety takich głupotek było więcej…
    Natomiast sporym plusem był główny bohater – z charakterem, inteligencją, poczuciem humoru i narcystyczną otoczką. To w sumie on ciągnął całe show i gdyby jego zastąpić kimś bardziej przeciętnym, cała reszta wypadłaby po prostu słabo, a tak jakoś się to wszystko nakręcało.
    Grafika jest oczywiście ładna a muzyka przyjemna, co w pewien sposób poprawia przyjemność płynącą z oglądania, niemniej jednak poza byciem miłą seryjką „na raz” Amagi Brilliant Park nie wychodzi w żadnym momencie. To jest taki idealny przykład serii na 6/10 po prostu – bez zbytniego polotu, który by ją szczególnie wyróżniał z morza innych zapychaczy, ale wciąż całkiem fajnej i wartej obejrzenia, zwłaszcza jeśli nie ma się nic ciekawszego na widoku.
  • Avatar
    Kysz 21.12.2014 19:50
    Re: Koniec
    Komentarz do recenzji "Ushinawareta Mirai o Motomete"
    I owszem, jednakże teoria podana w Ushinawareta jest niewystarczająca nawet dla osób „mniej bystrych”, a przynajmniej nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek po obejrzeniu tego mógł stwierdzić: „wszystko jest jasne, zrobili to najlepiej jak mogli”, czy coś podobnego. O ile oczywiście zawsze znajdą się osoby, które z lubością wyszukają pewne nieścisłości, albo po prostu interesując się daną tematyką od razu je dostrzegą, tak dla większości widzów zadowalające będzie wytłumaczenie na poziomie dającym obraz spójny wystarczająco, by całość (mówiąc kolokwialnie) „trzymała się kupy”. W S;G właśnie tak to wyglądało i choć z pewnością można by się doczepić do niektórych szczegółów, to nie odbierało to przyjemności płynącej z oglądania. W tym wypadku zaś ciężko mówić o jakiejkolwiek przyjemności, jeśli wiecznie trzeba się było wgapiać w ekran z wyrazem „wtf?!”, usilnie starając się zrozumieć co też twórcy chcieli przekazać.
  • Avatar
    Kysz 21.12.2014 18:42
    Re: Koniec
    Komentarz do recenzji "Ushinawareta Mirai o Motomete"
     kliknij: ukryte 

    Zanim jednak rozpocznie się bunt przeciwko twórcom, że ich wygodnictwo spowodowało takie sprzeczności, przypomnę fakt, o którym wspominałem: podróże w czasie wstecz są niemożliwe i sprzeczne z logiką. Nie istnieje sformułowanie „bardziej sprzeczne”, więc to, czy będzie się stosować do którejś z tych trzech wersji konsekwentnie, czy dobierze je sobie, jak komu wygodnie, nie ma znaczenia – zawsze będzie to bez sensu.

    Z logiką funkcjonującą w naszym świecie tak, ale mamy do czynienia z logiką świata przedstawionego, w której twórcy powinni trzymać się założeń fabularnych, na jakie zdecydowali się na początku. W końcu, jak to w przypadku serii związanych z kwestiami nierealnymi, następuje zawieszenie niewiary, kiedy to przyjmujemy, że podróże w czasie są możliwe. Jednakże nie możemy przyjąć w tym wypadku, że twórcy założyli jednocześnie, że w pewnych okolicznościach mamy do czynienia z wyższością teraźniejszości, w innych przeszłości itp., bowiem nie dali nam odpowiedniego podłoża teoretycznego, musimy się więc posługiwać tym, co istnieje w naszej rzeczywistości. Zatem wszelkiego rodzaju psioczenie na twórców jest jak najbardziej na miejscu, bo to właśnie ich brak odpowiednich kwalifikacji, bądź właśnie wygodnictwo, sprawiło, że seria ta stała się absurdalna.