x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Poza tym z tego, co było widać cycki będą tu grały równorzędną rolę niestety ;p
Re: .
Słabizna totalna...
Po pierwsze, gdyby nie próbowali na siłę wcisnąć jakiegoś dramatycznego motywu z ratowaniem świata, byłoby o niebo lepiej. Pomysł na flagi jest właściwie fajny i można by to ciekawie wykorzystać. Ale nieeee, bo po co… To, co dostajemy w ostatnich odcinkach woła wręcz o pomstę do nieba. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy walić głową w ścianę, bo właściwie mogłabym robić jedno i drugie -.- Nawet rozwiązanie haremu jest spartaczone – kliknij: ukryte jedyna jako taka postać, czyli Nanami okazuje się być siostrą Souty, więc baj baj romansie. A że następna w kolejce była wyraźnie Akane, to wiadomo jaki będzie wybór bohatera… tylko dlaczego znowuż musi być to ta „mdła i słodziutka”? I to w dodatku tak z niczego, bo Souta nijak jej nie faworyzował wcześniej.
Po drugie – jeśli twórcy nie są w stanie chociaż lekko zarysować kobiecych postaci, które wprowadzają, to na cholerę pchają ich tam całe stado?! Niebieskowłosa, nauczycielka, idolka, młodsza siostrzyczka, druga księżniczka – te postaci były całkowicie zbędne, nawet jak na realia haremówki. Nawet ich imion nie byłam w stanie zapamiętać, nie mówiąc już o czymś takim jak jakiś rys charakteru, bo tego po prostu nawet nie dostały.
I niestety po trzecie – Souta to kolejny bezbarwny władca haremu. To, co pokazywał w pierwszym odcinku, ogranicza się tylko do owego odcinka, bo dalej jest już klasycznie.
Ładna jest za to grafika i to zdecydowanie największy plus tej serii. Ale serii „ładnych” graficznie jest sporo, więc po co się zmuszać by oglądać dziadostwo dla samej grafiki (która i tak do nadzwyczajnych nie należy)?
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie kto mógłby chcieć obejrzeć tę serię. Haremówek jest w anime pod dostatkiem, więc wybór jest przeogromny i nie trudno znaleźć coś lepszego. Ta nie dość, że nie wyróżnia się niczym szczególnym, to jeszcze zawiera sporo elementów po prostu idiotycznie głupich, by warto się było z nią męczyć. No chyba, że ktoś jest hiper maniakiem haremów i ogląda wszystkie, jakie wychodzą – w innym przypadku naprawdę nie mam pojęcia, po co sięgać po coś takiego. Ode mnie ma 3/10, głównie za pierwszych kilka odcinków, które były znośne. Gdyby w takim klimacie utrzymano całość, dałabym może nawet 5‑6, ale za to, co dzieje się potem, po prostu się nie da. :/
kliknij: ukryte 1. Za wszystkim stoją kosmici! Nie, po prostu nie mogę, nie potrafię przestać się śmiać gdy tylko o tym pomyślę – przecież coś takiego jest klasycznym najgłupszym rozwiązaniem tajemnic jakie można sobie wymyślić. Nawet zwykła zła organizacja pragnąca podbić świat „bo tak”, byłaby lepszym rozwiązaniem. Ale obcy? Serio? To naprawdę jeszcze ktoś, kto uważa, że takie zakończenie będzie fajne? xd
2. Kotori roztapia siebie, by pokrzyżować plany Chisato. Ale, ale – na szczęście zajmuje jej to na tyle długo, by mogła jeszcze uraczyć Murakamiego wzruszającą przemową…
3. I tak jednak wymięka ona w porównaniu do Kazumi – ta, nawet przecięta w pół, będzie żyła dopóty, dopóki nie powie swojej wzruszającej mowy pożegnalnej
4. Super kop Murakamiego i niezwykle żywotna Kana (bo przecież ona jest sparaliżowana, gdyż sama tego chciała, ale w każdym momencie jest w stanie to zmienić), to już w ogóle – nie mam nawet zielonego pojęcia co o tym myśleć… Ciekawe w ogóle do kogo „gadała” w obserwatorium xd
5. I wisienka na torcie – wskrzeszenie Murakamiego i Kazumi przez Hatsunę. Ale żeby nie było – pal licho, że powinna sama umrzeć – jest jakiś myk, że jednak się nie roztapia xd O tym jednak dowiadujemy się w samej końcówce, by nie zepsuć nam wzruszającej sceny, w której poświęca swoje życie dla ledwie poznanego chłopaka…
A to tylko fragmenty dwóch ostatnich odcinków…
W kategorii totalnych syfów, które chcą udawać coś poważnego, Brynhildr plasuje się w samej czołówce. W przypadku tej serii dobra zabawa jest gwarantowana – no chyba, że ktoś chce to wziąć na serio, aczkolwiek nijak nie widzę, kto mógłby traktować poważnie coś takiego ;p
Ode mnie ma to czyściutkie 1/10, ale z zaznaczeniem, że naprawdę warto się z tym tytułem zapoznać, bo jest to seria z gatunku tych tak głupich, że aż śmiesznych. A wynajdywanie kolejnych idiotyzmów, jakimi raczą nas tu twórcy, jest naprawdę świetną rozrywką^^
Naprawdę fajne^^
Oczywiście jest to anime przeznaczone chyba tylko dla fanów moe okruchów życia, a przynajmniej widzów, którzy nie mają alergii na ten gatunek. Jednak w obrębie tegoż gatunku wyróżnia się naprawdę na plus. W wielu momentach miałam wrażenie, że jest to bardziej wyidealizowana wersja Tamayury, tylko bez dodania takiego lokalnego kolorytu, jaki tam mieliśmy. Miejscowość, w której mieszkają bohaterki tej serii jest (chyba) fikcyjna, w dodatku bardzo przypomina raczej miasteczka europejskie, niż japońskie (typ budownictwa szachulcowego jest tutaj bardzo charakterystyczny). I to tworzy jakiś taki przyjemny klimacik, zwłaszcza w połączeniu z faktem, że mamy tu też śliczną grafikę.
Przede wszystkim jednak bohaterki są naprawdę świetnie wykreowane. Niby tworzą paczkę standardowych schematów, ale mają jakiś taki specyficzny charakter, które je wyróżnia spośród masy podobnych postaci. Cocoa to klasyczny przykład nadpobudliwej i nieco niezdarnej dziewuszki, która w dodatku ma nawet fioła na punkcie młodszych siostrzyczek. Można by przypuszczać, że jest zatem mało inteligentna, ale jak się okazuje świetnie sobie radzi z przedmiotami ścisłymi i ma spore ambicje zawodowe^^ Rize to chłopczyca, która jednak chciałaby być bardziej kobieca i naprawdę coś działa w tym kierunku. Chino zaś to cicha i inteligentna dziewczynka, która jednak nie jest typową introwertyczką, pałętającą się po planie, ciągle milczącą i właściwie ograniczającą się do bycia słodką. Nieco gorzej wypadają pozostałe dwie dziewczyny z grupy, bo po prostu dostały mniej czasu. I tak jednak moją faworytką została ekscentryczna Chiya – miłośniczka tradycji posiadająca jednak bardzo liberalne podejście do niektórych rzeczy. Najsłabszą postacią jest chyba Sharo, którą wykreowano głównie wokół podziwu dla Rize i wstydzenia się własnego ubóstwa.
Wszystko jest słodziutkie, ale nie aż tak przesłodzone, jak w niektórych przypadkach, więc można oglądać bez obawy, że dostanie się próchnicy. Humor nie jest nachalny, a poszczególne żarty naprawdę potrafią rozśmieszyć – ja przynajmniej często się przy tej serii śmiałam. Jako, iż była to dla mnie spora i bardzo miła niespodzianka, oceniłam ten tytuł na aż 8/10, co jest u mnie maksymalną oceną dla takich produkcji. Ale po prostu to anime mnie kupiło totalnie^^
Re: Oj nieładnie, nieładnie
Poza tym – to jest polska strona, więc pisz po polsku! Nawet wiedząc, że twój rozmówca akurat zna angielski, to z pewnością jest masa osób, które tego języka nie znają, a też komentarze czytają.
Nie mówię o tym fragmencie ale o ogólnym sposobie zakończenia – kliknij: ukryte wyjaśnili sobie czego chcą, ale Fujimiya nie odzyskała wspomnień tak z niczego.. Trudno mi sobie wyobrazić lepszy finał tej historii w anime.
To fakt – pomysł jest mocno naciągany i od początku nie byłam do niego przekonana. Ale odkładając koncepcję na bok, realizacja była naprawdę zgrabna.
Te postaci są po jednych pieniądzach niestety. Żadnego z nich nic specjalnego nie wyróżnia i garną się nie wiadomo dlaczego do bohaterek, które „normalni” ludzie po prostu by olali. Nie lubię i nigdy nie polubię tego schematu, więc szkoda, że tak często jest stosowany -.-
Podobało mi się zakończenie – kliknij: ukryte właściwie cieszę się, że Fujimiya nie odzyskała wspomnień, bo to by trąciło mocnym naciąganiem. W dodatku rozwiązali wątek pomiędzy Yamagishi a Kiryuu i to naprawdę zgrabnie. Owszem, chciałabym widzieć więcej scen z tymi postaciami, ale i tak wyszło całkiem, całkiem^^ Szkoda też, że o Kujou było tak mało. Nie żebym go jakoś szczególnie polubiła, ale mogliby go wprowadzić nieco wcześniej.
Graficznie było świetne – taki styl pasował tu idealnie. Niby wszystko było uproszczone, ale przyjemne dla oka. Centrum wszystkiego stanowiły postaci, więc o ich projekty zadbano nieco bardziej, niż o tła – z naprawdę dobrym skutkiem. Jeśli chodzi o muzykę, to właściwie skupić się można tylko na openingu i endingu, bo nic innego mi się w uszy nie rzuciło. I z tej dwójki jak dla mnie lepiej wypada ending, który chętnie widziałabym w roli czołówki. „Niji no Kakera” było zdecydowanie zbyt mdłe jak na opening -.-
W ogólnym rozrachunku uważam to anime za raczej z półki tych nieco lepszych przeciętniaków, ale dlatego, że lubię takie klimaty, a podobnych serii nie ma zbyt wiele, oceniam go na 7/10^^
Niby tak, ale mam wrażenie, że wiele tych wątków wprowadzono nieco na siłę i tak bez zbytniego wyczucia. W jednym momencie jest jakaś scena poważniejsza, oscylująca wokół dojrzalszej tematyki, a potem nagle kończy się jakimś gagiem, opierającym się na niezbyt wysublimowanym poczuciu humoru. I teraz właśnie nie wiem, czy mam to traktować bardziej jako okruchy życia, do których na pewno tytuł aspiruje, czy bardziej jako komedię. W tym drugim przypadku motywy poważniejsze wydają mi się zbędne, natomiast do tego pierwszego bardziej pasują delikatniejsze żarty.
Ale jest różnica pomiędzy wykorzystaniem schematów totalnie już wytartych, a takich, które w anime pojawiają się rzadziej. W dodatku nie wydaje mi się, że aż tak ciężko zrobić postać, którą coś by wyróżniało, a tego nie widziałam u nikogo poza Sumiko i Kawai, przy czym w przypadku tej drugiej według mnie totalnie nie wykorzystano potencjału jej charakteru. Znowuż odniosę się do 12 odcinka, ale gdyby w takim klimacie zrobiono więcej epków, to jej postać wyraźnie by zyskała. A tak to niemal cały czas siedzi z nosem w książce i na dobrą sprawę nawet nie wiadomo, co tak właściwie przyciąga Ritsu do jej osoby. Cały ten motyw, w którym wracają razem, a ona czyta książkę jest dla mnie strasznie głupi – nie potrafię sobie wyobrazić takiej sytuacji! Nawet jeśli jest tak introwertyczna, to po prostu no… tak się nie da! Potem zresztą pokazują, że jednak chciałaby mieć przyjaciół, że nie jest do końca tak, iż w ogóle ją to nie interesuje. W dodatku przecież mogliby spędzić ten czas na rozmowach o książkach, co sama Kawai bardzo lubiła. To takie szczególiki, ale dla mnie one miały mega wielki wpływ na odbiór jej postaci.
Dla mnie właśnie Shirosaki był totalnie przesadzony i przez to irytujący. Reszta postaci jeszcze się o jakieś poważniejsze kwestie ocierała, co balansowało ich szaleństwo, ale w jego przypadku takich motywów nie było i skończył tylko jako „masochistyczny zboczeniec‑dziwak”, a przez to nijak nie potrafiłam go polubić. Gdyby wszyscy mieli tylko komediową stronę, to łatwo by się tam wpasował, a tak to odstawał wyraźnie.
Z tym się jak najbardziej zgodzę, że takie kombinowanie, mogłoby tylko zepsuć to wszystko. Ale znowuż 12 odcinków to też nie tak mało i naprawdę można by z tego wyciągnąć ciut więcej. Nie chciałabym, żeby próbowali zrobić z tego jakieś anime psychologiczne, ale czegoś mi w tych postaciach zabrakło, jakiejś może jednej rysy, dzięki której byliby bardziej „żywi” i barwni.
Chyba największym minusem dla mnie było to, że seria mota się pomiędzy lekką komedyjką, a historią o czymś poważniejszym i totalnie nie potrafi tego zbalansować. Przez to też poszczególne żarty mnie w większości nie śmieszyły – gdyby postawiono tylko i wyłącznie na ten aspekt, może byłoby lepiej. A tak to w momencie, gdy oczekiwałam jakiejś poważniejszej sceny, czegoś bardziej nastrojowego, twórcy uparcie psuli to jakimś wypalonym gagiem. Bądź na odwrót – często gagi kończyły się jakąś poważną puentą, która miała niby dotykać jakichś istotnych problemów. Plus za to, że nie przedramatyzowano problemów postaci, co się nieczęsto zdarza niestety.
Druga sprawa, to bohaterowie. Większość z nich jest właściwie całkiem sympatyczna, chociaż nie ma tu postaci, która przyciągałaby jakoś szczególnie swoim charakterem, czy też ogólną kreację. Usa to miły i sympatyczny chłopak, jakich w anime mieliśmy już sporo, zaś Kawai to introwertyczna maniaczka książek, co oznacza, że rzadko kiedy bierze ona jakiś udział w akcji, która dzieje się na ekranie. Reszta to: Mayumi – stara panna, która uwielbia topić swoje smutki w alkoholu, a jej głównym celem życiowym jest znalezienie sobie chłopaka/męża, Shirosaki – zboczony masochistyczny NEET (czyli postać, która irytowała mnie najbardziej) i Sayaka – z pozoru słodka dziewczyna, która w rzeczywistości jest niezłą diablicą. Jak widać nie ma tu ani krzty oryginalności. Z tego grona wyróżnia się może trochę Sumiko, ale dostaje ona za mało czasu, by jakoś podciągnąć poziom całego tego towarzystwa xd Może i w komedii nie potrzeba bardziej skomplikowanych kreacji postaci, ale jednak ileż można patrzyć po raz któryś z kolei na te same charaktery w ciągle podobnych sytuacjach.
Wyróżnia się za to grafika, która jest po prostu ładna – zawsze to jakiś plus dla tych, dla których oprawa techniczna to najważniejszy aspekt danego anime ;p
Tak czy siak – mnie nie porwało. Nie było tak źle, jak myślałam, że będzie, ale seria na pewno nie pozostanie w mej pamięci na dłużej. Miała swoje momenty (w tym odcinek 12, który uważam za najlepszy), ale przez zbyt wiele czasu mnie nudziła (czy wręcz irytowała), bym mogła wystawić temu jakąś wyższą ocenę, niż 5/10.
Czyli co? 13 odcinek to będzie klasyczny arc plażowy/onsenowy, albo coś w ten deseń?:P Nie jestem pewna, czy bym to zdzierżyła xd
Ciężko mi wystawić temu jakąś ocenę – pod względem założeń i rozwiązań fabularnych, było to kiepskie, ale znowuż bardzo przyjemnie mi się to oglądało. Kilka postaci udało mi się nawet polubić, nawet pomimo tony schematów i przewidywalnego zakończenia dla nich. Jednak dla równowagi Haru mogłabym udusić na miejscu, najlepiej już w pierwszym odcinku – co prawda zepsułoby to nieco koncepcję, ale za to podniosło poziom całości o mocne dwa oczka. Ogólnie daję 6/10, choć gdyby nie zakończenie, to zastanawiałabym się nawet nad 7, bo zabawa była przy tym przednia^^
Re: Hanabusowy odcinek
kliknij: ukryte Aczkolwiek zawiódł mnie bardzo odcinek Hanabusy, bo liczyłam, że w jej przypadku będzie konkretniej. A tu nagle Haru pokazała pazurki – zachowała się lepiej niż niejedna zabójczyni wcześniej, ciekawe…
Nie chce nawet zgadywać do czego to wszystko ma prowadzić, ale przyznam, że chętnie widziałabym tu jakiś bad end – nie ukrywam, że od początku kibicowałam zabójczyniom (moją faworytką była zdecydowanie Shutou), chociaż wiadome było, że żadna z nich nie ma szans. Jedyna nadzieja w Nio^^
Jeśli na tej podstawie chcesz klasyfikować sitcom, to niemalże wszystkie komedie/moe okruchy życia będą dla ciebie sitcomem. Poza tym już wspomniałam – daruj sobie te wycieczki osobiste, albo przestań brać udział w jakiejkolwiek dyskusji, bo twój sposób podchodzenia do rozmówcy jest wysoce niestosowny.
Jakiego argumentu? Czy ty w ogóle wiesz o czym piszesz, czy już dawno zgubiłeś się w tych wypowiedziach? Sam zacząłeś odnośnie klasyfikacji co tu jest niby sztampowe, a co nie, więc tylko sprostowałam, że sztampowe tu jest wszystko. Logicznym jest chyba, że niektóre schematy jednym podobają się bardziej, innym mniej. I tak, lubię schematy romansowe, jakiś problem? Natomiast mam już dość schematów komediowych, bo tych jest zbyt wiele w anime i już się ich naoglądałam, więc kolejne nie wprowadzające niczego ciekawego i właściwie skomponowane tak samo już mnie nie śmieszą.
Teraz to już jestem pewna, że nie wiesz o czym piszesz. To, co tutaj przytoczyłeś nie ma absolutnie żadnego związku z tym, że powołałeś się na czyjąś opinię, by wyśmiać mój gust. Wyjaśniając to jaśniej – jeśli czegoś nie widziałeś, to się na ten temat nie wypowiadaj!
A za przejaw chamstwa uważam twoje protekcjonalne podchodzenie do twojego rozmówcy. I bynajmniej dyskusje (przynajmniej dyskusje kulturalnych osób) na tym nie polegają – opieraj się na argumentach, a nie atakuj oponenta!
Zrozum wreszcie, że tu nie chodzi o ich wydumane problemy, tylko zachowanie i reakcje na owe problemy. Jeśli tak widzisz dorosłość jak w tym anime, to nie mamy o czym rozmawiać w tym momencie – może za kilka lat^^
Porównanie do Sakurasou wzięło się stąd, że oba anime opowiadają historię grupy osób mieszkających pod jednym dachem. Nie ja jedna widzę zresztą podobieństwo – wejdź sobie na MALa i zobacz ile rekomendacji mają oba te tytuły, poczytaj o podobieństwach (chociaż połowa z nich będzie z pewnością sensowna).
Seitokai Yakuindomo i Bokura wa Minna było odpowiedzią na twoje nie wiadomo skąd wzięte przeświadczenie o tym, co ja lubię, a czego nie lubię.
I na koniec dodam, że jeśli chcesz w takim tonie kontynuować ową „wymianę zdań” (dyskusją tego nie nazwę, bo raz, że nawet nie próbujesz rozumieć moich argumentów, a dwa, że cały czas chamsko mnie obrażasz), to po prostu nic więcej już nie pisz.
Te tagi też się nie biorą znikąd. W dodatku jak najbardziej bazują na treści, bo Bokura wa Minna to czystej wody komediowe okruchy życia (z lekką kapką romansu). Nie, nie jest to sitcom – nigdy nie był i nie będzie.
Tu nie ma niesztampowej reszty – wszystko oparte jest na znanych schematach. W dodatku to, że komuś dany schemat się podoba nijak się ma do poziomu całości, więc ten argument totalnie nie przystaje do dyskusji…
No teraz to żeś strzelił… Opierasz swoje argumenty na wypowiedzi nieznajomej osoby tylko dlatego, że akurat spodobało jej się to samo, co tobie? W ogóle jak można przywoływać w dyskusji komentarz jakiegoś innego użytkownika i na tej podstawie oceniać czyjś gust? Nie dość, że to jest chamskie i totalnie niekulturalne, to jeszcze bez sensu. I powstrzymaj się w dyskusji od wycieczek osobistych, a jeśli nie dasz rady, to po prostu nie włączaj się w takową dyskusję.
Zaletą dorosłych bohaterów jest dojrzałe zachowanie, czego tutaj nie uświadczymy niemal u nikogo (podciągnąć można jedynie Sumiko). Już naprawdę bohaterowie Sakurasou (chociaż uczniowie) zachowywali się dojrzalej. Więc sorry, ale sam wiek nie czyni bohaterów od razu lepszymi – nadal muszą prezentować pewien poziom (żeby przywołać chociażby Golden Time, w którym bohaterowie‑studenci zachowują się jak dzieciaki z gimnazjum).
Tylko wiesz… jest taki jeden problem – to nie jest szkolna komedia xd Równie dobrze mogłabym powiedzieć, że Naruto jest oryginalne jak na szkolną komedię – porównanie takie samo, bo oba owe anime nie przynależą do tego gatunku xd
Teraz to się uśmiałam. Po pierwsze – to ty wyskoczyłeś z „jedynymi słusznymi gatunkami przynależnymi do tej serii” i na siłę próbujesz udowodnić, że przez ich pryzmat trzeba to oceniać. Po drugie – ja przytaczam tylko swoją opinię na ten temat, po czy ty wyskakujesz, że nie mam racji bo cośtam. I kto tutaj udaje wielkiego znawcę tematu? Inna sprawa, że od początku znieważasz osoby mające w tym temacie inne zdanie niż twoje. I cóż, posłużę się twoim własnym zdaniem: „po komentarzach poniżej mogłeś się już zorientować, że nie wszyscy podzielają twoje zdanie w tej materii”, bo odnosi się to również i do ciebie, więc weź pod uwagę, że ludzie mają różne gusta i przez ich pryzmat oceniają to anime.
Niestety to anime z każdym kolejnym odcinek wprowadza coraz więcej schematycznych zagrań i z serii dobrej, staje się tylko przeciętną :/
Inną kwestię stanowiło rozplanowanie fabuły. Miała to być teoretycznie obyczajówka, zatem naprawdę nie nastawiałam się na nic innego, jak codzienne życie bohaterów. Ale niektóre odcinki były zwyczajnie nudne, na czele z tym, w którym cały czas śpiewali. Ogólnie gdzieś tak w połowie miałam spory zastój i z trudem przychodziło mi sięganie po kolejne epki.
Kolejną kwestię stanowi ów „róg” bohatera. Raz, że totalnie nie wiem po co coś takiego wprowadzono, bo nadało to niepotrzebnego klimatu nadnaturalnego do całości. Ale skoro już twórcy się uparli, że bohater musi mieć coś takiego, to nie potrafię zrozumieć dlaczego tego nie używał. Oczywiście, próbowano to wytłumaczyć, ale to było totalnie bez sensu, bo odebrałam to bardziej na zasadzie „żeby fabuła mogła przebiec tak, jak przebiegła”, niż jakiegoś logicznego wytłumaczenia.
Jeszcze jedną rzeczą, która mnie irytowała, była grafika, a właściwie projekty postaci. Nijak nie widziałam tej ich niby bogatej mimiki, a wręcz przeciwnie – czasem wyraz twarzy danej osoby był tak sztuczny i niemiłosiernie wykrzywiony, że aż źle się na to patrzyło.
Całościowo jednak nie było tak źle, ale nie ukrywam, że liczyłam na o wiele więcej i nie zaliczę tego seansu do całkowicie udanego. Temu też ode mnie seria ta ma 7/10
Fajnie by było jakby rozwinęli wątek pomiędzy Yamagishi a Kiryuu, ale pewnie liczę na zbyt wiele :/