Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    Kysz 4.01.2014 21:29
    Komentarz do recenzji "White Album 2"
    Gdzieś tak do połowy serii mogłabym się zgodzić z tą oceną Kazusy i Setsuny, ale po całości… jakoś nie potrafię :/
    Na wszelki wypadek ukryję to wszystko w spoilerze:
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Kysz 4.01.2014 16:52
    Haha xd
    Komentarz do recenzji "_Summer"
    Nazwijcie mnie masochistką, ale po prostu lubię wygrzebywać tego typu tytułu – głupie to, ale na tyle krótkie, że można czasem siąść i się odmóżdżyć. Od początku wiadomo, że ma to być właściwie tylko reklamówką gry, więc nikt nie sili się na udawanie, że tworzy tutaj jakąś perłę animacji japońskiej. I to jest właśnie to – schematy postaci widać w takich tytułach najlepiej, nic się nie rozwija, więc wystarczy siąść i się pośmiać co też tu stworzono xd Serie TV oparte na czymś takim są dla mnie za długie – i tak właściwie przez wszystkie odcinki ogląda się to samo, tyle tylko, że dla każdej z dziewcząt poświęca się więcej czasu.
    Nie poleciłabym tego nikomu, bo właściwie nie ma po co – haremówek ecchi i tak wychodzi sporo, więc każdy zakompleksiony otaku będzie miał co oglądać. ;p Chyba, że ktoś, tak jak ja, zwyczajnie ma czasami ochotę na obejrzenie schematów anime w pigułce – w tej formie _Summer jak najbardziej się sprawdza i właśnie za to dostał ode mnie aż 3/10^^
  • Avatar
    A
    Kysz 4.01.2014 16:40
    Ano fajnie się oglądało^^
    Komentarz do recenzji "Hotori ~Tada Saiwai o Koinegau~"
    Obejrzałam z zainteresowaniem, na końcu się nawet wzruszyłam, ale to tyle w sumie. Z pewnością tytuł ów nie zapadnie mi w pamięć na długo. Historia jest naprawdę dobra, ma kilka momentów do przemyśleń, jednak w ogólnym rozrachunku to znowu ten sam standardowy motyw człowieczeństwa, tego co właściwie czyni nas człowiekiem itp.. 40 minut to jednak trochę za mało, by to właściwie rozwinąć. A z drugiej strony, to anime jest wypchane masą „pustych scen”, takich zastojów kilkusekundowych, podczas których obserwujemy statyczny obraz, przez co bywały momenty, w których Hotori bardzo mi się dłużyło.
    Niestety oprawa techniczna nie powala, zwłaszcza jeśli chodzi o animację. Nie jestem zwolenniczką oceniania tytułu po grafice, jednak tutaj ta marna oprawa faktycznie psuje odbiór.
    Mimo wszystko tytuł jest raczej warty uwagi, zwłaszcza, że nie zajmuje dużo czasu – zdecydowanie lepiej sięgnąć po niego, niż kolejną głupiutką seryjkę, zwłaszcza, jeśli ma się na koncie już większość lepszych tytułów z tego gatunku. Ode mnie ma 6/10.
  • Avatar
    Kysz 27.12.2013 13:41
    Komentarz do recenzji "Suisei no Gargantia"
    Dziękuję za wyjaśnienie. :)

    A tak właściwie to przy pozostawieniu „o” wcale tak źle nie byłoby. Niby w sposobie „książkowym” powinno być wtedy „Ledona” (co brzmi głupio xd), ale forma „Leda” też byłaby poprawna, zresztą zostawienie tego nieodmienionego również mogłoby funkcjonować.
  • Avatar
    Kysz 26.12.2013 18:15
    Komentarz do recenzji "Suisei no Gargantia"
    Nie no ja rozumiem o co ci chodzi – pytanie tylko, czy to faktycznie miała był „zjaponizowana” forma słowa Led, czy nie czasem jednak po prostu Ledo? xd W końcu takie imię faktycznie funkcjonuje w kulturze zachodniej.
  • Avatar
    Kysz 26.12.2013 17:48
    Komentarz do recenzji "Suisei no Gargantia"
    Dziwne rozumowanie, zważywszy, że na żadnej stronie nie znalazłam pisowni jego imienia jako „Led”, tylko wszędzie jest „Ledo” – zatem dla reszty świata również funkcjonuje jako Ledo xd Niby to taka drobnostka, ale nie widzę sensu w zmienianiu imienia bohatera po prostu – Ledo to jego imię i każda litera jest jego integralną częścią xd To tak jakby nie wiem, zacząć nagle pisać imiona bohaterów z innych anime po obróbce, a w ogóle to najlepiej jeszcze od razu je tłumaczyć, tak jak to było przy słynnym Kapitanie Jastrzębiu xd
  • Avatar
    R
    Kysz 26.12.2013 17:02
    Komentarz do recenzji "Suisei no Gargantia"
    Dlaczego w recenzji imię głównego bohatera jest ciągle pisane jako Led, skoro faktycznie brzmi ono Ledo? Pierwsze myślałam, że to literówka i gdzieś po prostu „o” zjadło, ale to chyba jednak błąd autora, bo za każdym razem jest napisane tak samo.
  • Avatar
    A
    Kysz 25.12.2013 17:36
    Hahahaha
    Komentarz do recenzji "Kyou no Asuka Show"
    To jest tak absurdalne, że aż śmieszne. Chociaż niektóre odcinki do mnie nie przemawiają, to w końcu każdy z nich ma tylko 3 minuty łącznie z endingiem, więc tragedii nie ma, jeśli akurat się zdarzy słabszy moment. Jak dla mnie to wyjątkowo udana, leciutka komedyjka zabarwiona klasycznym humorem ecchi – mnie się jak najbardziej podoba^^
  • Avatar
    Kysz 22.12.2013 16:33
    Komentarz do recenzji "Kyousougiga [2013]"
    Po obejrzeniu całości stwierdzam, że się nie zawiodłam.^^ Końcówka była może zbyt  kliknij: ukryte , ale to nic – grunt, że wszystko miało sens i do końca trzymało klimat. Poza tym Inari okazał się genialną postacią – strasznie mi się spodobała jego kreacja!
    Aczkolwiek było kilka szczegółów, których nie zrozumiałam:  kliknij: ukryte 
    Gdzieś tak ten tytuł wymyka się wszelkim próbom zrozumienia go – z jednej strony fabuła jest prosta i logiczna i wydaje mi się, że wiem, o co w niej chodziło, z drugiej – pewne detale nie dają mi spokoju…
    Tak samo męczy mnie, że zapewne nie udało mi się wyłapać wszystkich nawiązań pojawiających się w tejże serii. Owszem, taka Alicja, czy tradycja buddyjska jest tu bardzo widoczna, tak samo jak wykorzystanie motywu Chojuu Giga, owoców granatu, ale to na pewno nie wszystko. Gdzieś tak w pamięci miałam też wyraźnie FLCL podczas seansu, także klasyczne mecha anime, gry komputerowe itp. Cieszy mnie jednak, że nie wykorzystano tu symboliki dla samego efekciarstwa, a raczej naprawdę dobrze wkomponowano pewne motywy do oryginalnej fabuły^^
    Ogólnie jestem bardzo zadowolona z seansu. Cieszy mnie, że tak niecodzienne tytuły jeszcze powstają.
  • Avatar
    A
    Kysz 20.12.2013 18:09
    Hahahaha
    Komentarz do recenzji "Kyoukai no Kanata"
    Oj uśmiałam się setnie w trakcie seansu, niestety mam wrażenie, że chyba nie z tych rzeczy, z których powinnam była się śmiać xd
    Ogólnie oglądało mi się to szybko, łatwo i przyjemnie. Jeśli powstanie druga seria, to pewnie równie chętnie po nią sięgnę. Co nie znaczy, że to nie było słabe, bo niestety było ;p
    Po pierwsze – fabuła jest pełna idiotyzmów, a kulminację tego stanowi jedno z najśmieszniejszych i najgłupszych zakończeń wśród anime, czyli  kliknij: ukryte 

    Po drugie – tak idiotycznego humoru nie spodziewałam się tu znaleźć. KyoAni przeszło samych siebie jeśli idzie o denność dialogów i niektórych scen. Przerywanie dramatycznych wydarzeń humorystycznymi wstawkami przestało śmieszyć od kiedy zgniło z nieświeżości. Żeby tak chociaż te wstawki były oryginalne, ale jak widać chyba sama ich idea miała być super świetna, więc po się było starać o jakieś ciekawe wypełnienie tego ot, chociażby faktycznie zabawnym tekstem xd

    I wreszcie po trzecie – bohaterowie to znowu zbieranina standardowych schematów i nikt nawet nie stara się udawać, że mają oni jakiś charakter xd W sumie jedyną postacią, która potrafiła mnie tu zaskoczyć, była Mitsuki, czego naprawdę nie spodziewałabym się patrząc po pierwszym odcinku. Ale polubiłam tę bandę dzieciaków, chociaż nie tyle, by powiedzmy zmartwić się, gdyby któreś z nich po drodze zginęło ;p

    Oczywiście graficznie jest ślicznie i słodko – można sobie popodziwiać zarówno moe panienki, jak i całkiem ciekawe walki. Muzycznie szału nie było, ale choćby op i ed mnie się na przykład podobały.

    W sumie jak dla mnie jest to przykład złej serii, którą się jednak fajnie ogląda. Bo naprawdę nie żałuję spędzonego nad nią czasu – nie nudziłam się zbytnio i tylko momentami poziom głupot potrafił mnie zirytować. Fanom KyoAni na pewno się spodoba, bo mamy tutaj i słodkie panienki i tonę taniego dramatu, ale reszta w sumie też może spróbować, bo to naprawdę nie jest jakiś wielce odrzucający tytuł. Trzeba mieć tylko dystans do pewnych rzeczy, mnóstwo cierpliwości i nie liczyć na zbyt wiele. Ja tam żadnych oczekiwań co do tego tytułu nie miałam, więc nie zawiodłam się^^ Pewnie szybko o tym zapomnę, bo poza grafiką to niewiele ową serię wyróżniło na plus, ale co tam – ode mnie 5/10
  • Avatar
    Kysz 16.12.2013 19:15
    Re: Hę? Już koniec?
    Komentarz do recenzji "Ore no Nounai Sentakushi ga, Gakuen Lovecome o Zenryoku de Jama Shiteiru"
    Ale tu nie chodzi o ocenę samą w sobie, ale jakby o sposób patrzenia na niektóre rzeczy. Mimo wszystko pewne rzeczy w anime można przedstawić z jakąś dozą obiektywizmu (zauważ, nie nie twierdzę tutaj, iż obiektywnie), jak chociażby grafikę, kreację bohaterów, czy sposób prowadzenia fabuły. Oczywiście, oceniając to recenzent oprze się o swoją czysto subiektywną ocenę, jednakże w podejściu skrajnie subiektywnym będzie to wyglądało na zasadzie np. „nie cierpię anime opartego na Yonkomach, zatem X (tu wstaw jakiś tytuł w tym stylu) jest głupie, nudne i schematyczne”, albo na przykład jeśli chodzi o podobną grafikę – w jednym anime, bardziej wychwalanym przez recenzenta, będzie ona potraktowana jako dobra, w innym, które się recenzentowi mniej podobało – jak słaba, a kiedy przyjrzeć się dokładnie, to pod tym względem różnicy między owymi tytułami nie ma. I to bynajmniej nie ma związku z rzetelnością, ale właśnie z subiektywizmem/obiektywizmem – recenzent podchodzi do danego tytułu z góry założoną opinią (zawsze jakaś jest przecież) i potem przez jej pryzmat buduje swoją recenzję, często w dość radykalny sposób.
    Poza tym pewna doza obiektywizmu w opisywaniu danego tytułu, to nie jest od razu konformizm – niekoniecznie chodzi tu o podporządkowaniu się opiniom innych, ale bardziej o szersze spojrzenie na omawiany tytuł i nie zamykanie się na jednym jego aspekcie.
  • Avatar
    Kysz 16.12.2013 18:03
    Re: Hę? Już koniec?
    Komentarz do recenzji "Ore no Nounai Sentakushi ga, Gakuen Lovecome o Zenryoku de Jama Shiteiru"
    Dla mnie czym innym jest napisanie tekstu z humorem i faktycznie mając jakiś ciekawy pomysł na to (też lepiej mi się to czyta niż standardową klepkę), a czym innym stworzenie go w oparciu o jakieś prześmiewcze fanaberie autora, często nieco zbyt luźno powiązane z omawianym tytułem. Jasne, granica między czymś takim jest cienka, jednak niektóre recenzje przekraczają ją w stopniu zbyt znacznym, by mieć wątpliwości co do tego, że autor napisał swój tekst, by zadrwić z fanów serii. Nie widzę w czymś takim zakładania, że „czytelnik swój rozum ma”. Ba, bardziej mi to wygląda na „większość czytających to idioci, którzy nie zrozumieją o co mi chodzi, więc będzie ubaw”...
  • Avatar
    Kysz 16.12.2013 17:32
    Re: Hę? Już koniec?
    Komentarz do recenzji "Ore no Nounai Sentakushi ga, Gakuen Lovecome o Zenryoku de Jama Shiteiru"
    Rzetelność to swoją drogą, a to, o czym piszę jak najbardziej jest związane z subiektywizmem/obiektywizmem w podejściu do podejmowanego tematu (w dodatku nie widzę przeszkód, by te dwie rzeczy się nawzajem wykluczały…).
  • Avatar
    Kysz 16.12.2013 16:08
    Re: Hę? Już koniec?
    Komentarz do recenzji "Ore no Nounai Sentakushi ga, Gakuen Lovecome o Zenryoku de Jama Shiteiru"
    Cthulhoo napisał(a):
    Było to już wałkowane tysiące razy: recenzja z założenia jest tekstem subiektywnym

    Jasne, że tak, co nie znaczy, że nie powinno się starać o chociażby ślady obiektywizmu. Temat od dawna wałkowany, ale przede wszystkim chodzi tutaj o to, że niektórzy recenzenci są wręcz „skrajnie subiektywni”, co widać w przesadnym wyolbrzymianiu wad, a maskowaniu jak najbardziej zalet (bądź na odwrót). Wydaje mi się, że najbardziej rozchodzi się tu o to, że często ostatnio w recenzjach widać z góry założone negatywne podejście do omawianego tytułu, tak jakby autor wyrażał przez to, że oglądał owe anime tylko po to, by je potem zjechać.
    Czepianie się recenzentów, bo „olaboga, ośmielili się skrytykować może kochane anime” jest głupie, ale zasłanianie się ciągle stwierdzeniem, że recenzja jest tworem subiektywnym, po czym popadanie w skrajności w tekście (a wręcz naigrywanie się z potencjalnego czytelnika, bo takie też można odnieść wrażenie w stosunku do niektórych tekstów niestety) do najmądrzejszych rzeczy także nie należy :/
  • Avatar
    Kysz 10.12.2013 11:13
    Re: dotrwać do wiosny
    Komentarz do recenzji "Gingitsune"
    Ha! A jak dla mnie najlepszą postacią tutaj jest jednak główna bohaterka – bo ani nie zrobili z niej typowej słodkiej idiotki, ani niedostępnej wariatki. Ot, taka zwyczajna to dziewczyna. Satoru po zmianie w sumie nie jest też zły, ale Haru? Toż to tsundere w lisiej postaci aka irytująca i nudna postać xd W ogóle wszelkie duchowe postaci w tej serii zawodzą mnie swoją tandetą – oglądam właściwie tylko dla ludzkich postaci, bo tych całkiem nieźle przedstawiono (co jest dziwne jak na serię o youkai)...
    I nadal mam zamiar się oburzać na wszelkie porównania do Natsume – tamta seria to zupełnie inna półka wśród anime była… tak z 10 poziomów wyżej od tej xd
  • Avatar
    Kysz 3.12.2013 17:54
    Re: Co?
    Komentarz do recenzji "White Album 2"
    Ja mam wrażenie, że ci się jakoś anime pomyliły, bo ja tam nie widzę postaci, która chociaż w przybliżeniu pasowałaby do tego określenia…
  • Avatar
    A
    Kysz 30.11.2013 15:44
    Troszkę boli...
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ravens"
    Seria zapowiada się nawet interesująco, jednak jednej rzeczy nie mogę przeboleć – animacja jest tak fatalna, że oglądanie wszelkich walk po prostu boli. A że tych niestety jest sporo, to czasami aż oczy wysiadają i mam ochotę to wyłączyć. Powinno się twórców karać za takie coś – żeby seria z 2013 roku miała gorszą animację niż, powiedzmy, jakaś z 2007, to jest czysta kpina z widza, bo innego wytłumaczenia nie przyjmuję do wiadomości xd
    W każdym razie fajerwerków się nie spodziewałam, a i tak na tle dość słabego sezonu (zbyt dużo „faworytów” zawodzi), Tokyo Ravens wypada naprawdę przyjemnie. Zresztą ma to mieć 24 epki, więc jest nadzieja na poprawę nawet. Zwłaszcza liczę na to, że  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Kysz 26.11.2013 02:24
    Całkiem całkiem
    Komentarz do recenzji "Boys Be..."
    Przede wszystkim nadal nie mogę uwierzyć, że natrafiłam tu na głos Ishida Akiry. Niby przeglądałam kilka razy jego listę ról, jednak ten tytuł gdzieś mi musiał umknąć. Dzięki temu miałam więc miłą niespodziankę^^
    Pozostając jeszcze w temacie seiyuu – całkiem niezła obsada się tu znalazła, skoro poza Akirą dane nam było usłyszeć takie gwiazdy seiyuu jak Hayashibara Megumi (jako blond włosa Chiharu), czy Suzumura Kenichi (jako Kyoichi). W związku z tym co jak co, ale słuchało się tego cudownie^^

    Z fabułą niestety było gorzej. O ile nie przeszkadzała mi jakoś szczególnie taka dość epizodyczna fabuła, bo jednak główny wątek gdzieś tam przewijał się prawie we wszystkich odcinkach, to zabrakło mi rozwinięcia owych historii. Żałowałam również wielgachnego, a niewykorzystanego potencjału, jeśli chodzi o tematykę romansu. W końcu większość odcinków opierała się o motywy, które z łatwością mogłyby posłużyć za wstęp do całkiem romantycznej opowieści. Co prawda dostaliśmy kilka finalizacji owych historii, jednak co z tego? Tak gdzieś pod koniec przemknęła mi po głowie myśl, że to tak prawie jak jakiś harem, czy gra eroge, w którym to dostajemy wachlarz dziewczyn z różnymi charakterami, ale i tak wiadomo którą bohater wybierze na końcu. Mimo wszystko nie jest to do końca prawda i takie stwierdzenie byłoby krzywdzące dla tegoż tytułu. Po pierwsze i najważniejsze – nie mamy do czynienia tylko z jednym bohaterem, a z trzema i wcale nie jest to tak, że nagle lecą na nich wszystkie laski z okolicy. A po drugie – historie, które nam zaserwowano są naprawdę całkiem ciekawym zalążkiem czegoś poważniejszego, a nie tylko głupawych licealnych miłostek. W dodatku naprawdę miło się ogląda grupkę przyjaciół, którzy nie stanowią tylko zbieraniny par, a faktycznie widać, że się po prostu lubią i miło spędzają razem czas (ciężko mi wytłumaczyć o co chodzi, ale od razu przychodzi mi tu na myśl stosunkowo nowe anime Sukitte Ii na yo, w którym właściwie jakichś konkretnych relacji przyjacielskich pomiędzy koleżankami, czy kolegami nie było widać, a grupka głównych bohaterów właściwie non stop wyglądała jakby była na potrójnej randce).
    Co do poszczególnych odcinków i moich już typowo personalnych żalów związanych z poprowadzeniem akcji –  kliknij: ukryte 

    Jeśli chodzi o postaci, to niestety nie da się rozwinąć ich charakterów w takiej formie anime. Nawet Kyoichi, który dostał najwięcej czasu, pozostał dla mnie zagadką. Nie dało się ich jednak nie polubić, zwłaszcza, że twórcom udało się jako tako zarysować ich charaktery, przez co wypadali dość naturalnie i ludzko, nie zaś tylko jak puste schematy. Plus za to, że nawet Yumi, która z typową anime pięknością nie miała nic wspólnego, doczekała się ciekawej historii, a nie robiła tylko za komediowe tło.

    Co do oprawy graficznej mam mieszane odczucia. Postaci zostały narysowane brzydko, jednakże w zamian za to dostaliśmy naprawdę śliczne tła. Jeśli dodać do tego rok produkcji, to zdecydowanie nie ma na co narzekać.
    Z muzyki natomiast nie zapamiętałam właściwie nic – zarówno op jak i ed nie przypadły mi do gustu od pierwszego odsłuchania, tak samo zresztą jak piosenki w niektórych odcinkach. Same nutki z tła może nie były najgorsze, jednak jakoś szczególnie się nie wybijały. Pasowały natomiast do klimatu i to wystarczy.

    Generalnie wydaje mi się, że każdy kto lubi romanse i nie zirytuje się stylem, w jaki poprowadzono to anime, może liczyć na ciekawy seans. Zwłaszcza, jeśli co ciekawsze animowane romanse ma za już sobą, a naprawdę bardzo chciałby ich zobaczyć więcej bez konieczności uciekania się do zastępczego chłamu ecchi­‑haremowego (bo niestety jeśli chodzi o czysty romans, to w tym gatunku panuje przeraźliwa posucha ostatnimi czasy). Boys Be… prezentuje się bowiem naprawdę dobrze i ja osobiście żałuję tylko, że miał tak mało odcinków. Ode mnie czyste 7/10^^
  • Avatar
    Kysz 25.11.2013 13:04
    Re: 3 część
    Komentarz do recenzji "Tamayura ~More Aggressive~"
    Kurde no przepraszam, że chciałam nawiązać dyskusję na temat anime…
  • Avatar
    Kysz 25.11.2013 10:59
    Re: 3 część
    Komentarz do recenzji "Tamayura ~More Aggressive~"
    Nie widzę tu niekonsekwencji – to, że seria zaczęła mnie lekko nudzić, nie oznacza, że miałam ochotę na pominięcie wcześniejszych części o.O Nadal zresztą czerpałam sporą przyjemność z oglądania kolejnych poczynań Potte i jej przyjaciółek.
    Moim zdaniem bardziej niekonsekwentny byłeś ty, stwierdzając, że ktoś sobie może wcześniejsze części pominąć, ale sam obejrzałeś wszystko xd

    Ponadto piszesz, że w tej serii każdy odcinek miał „przesłanie”, jednak zauważ, że miały one owo przesłanie także ze względu na poprzednie części. Owa refleksyjność nie wzięła się znikąd, a działania Potte zostały ukształtowane między innymi właśnie przez to, co działo się wcześniej.
    Takoż samo mam wrażenie, że bohaterowie drugoplanowi zostali „olani” właśnie przez fakt, iż wcześniej poświęcono im trochę czasu i chociaż w delikatnym stopniu zarysowano ich charaktery. Dzięki temu tutaj mogliśmy się skupić w całości na Potte.
    Owszem, lepiej byłoby gdybyśmy mogli dalej obserwować ich rozwój, jednak jakoś specjalnie nie bolałam nad tym, że aż tak bardzo się na nich nie skupiono tym razem, bo wiedziałam mniej więcej jaka historia się kryje za każdą ową postacią.

    kapplakk napisał(a):
    tu prawie każdy odcinek może mieć swoje przesłanie, w poprzedniej części jednak myślało się pod tym względem raczej o całości, a było dużo odcinków, w których nie mieliśmy wiele treści poza jedzeniem, gotowaniem, zajęciami w szkole itd.

    Tutaj też patrzy się na wszystko przede wszystkim pod względem całości. Tak, jak i zresztą w poprzednich częściach mamy do czynienia z jedzeniem, gotowanie, zajęciami w szkole (z tymi ostatnimi nawet w większej mierze, niż wcześniej). Nie przeczę, że może i twórcom udało się to nieco lepiej skonstruować, jednak są to kosmetyczne, bardzo subtelne zmiany, w stosunku do całości.
    Przyznam jednak szczerze, że poza historią Momoneko, nie kojarzę specjalnie jakichś odcinków, które nie wnosiłyby nic nowego do tejże historii w pierwszej serii TV…

    kapplakk napisał(a):
    Jak sobie pomyślę, że ktoś nie dotrwa do more aggressive, bo utknie na poprzednich częściach, to wolę, żeby obejrzał właśnie ostatnią część, o ile ceni sobie refleksyjność ponad „codzienne życie”:)

    Szczerze? Jeśli ktoś utknie w poprzednich częściach, to nie przetrwa i tej, bo wielkich różnic pomiędzy nimi nie ma. Natomiast jeśli komuś spodoba się to, co widział wcześniej, to spokojna głowa – na pewno sięgnie i po tę część, chociażby dla samego faktu, by zobaczyć jak się skończy.
    Niepoważne jest dla mnie owo stwierdzenie o możliwości pominięcia wcześniejszych części, bowiem jeśli ktoś postanowi tak zrobić, zostanie pozbawiony nie dość, że tła, to przede wszystkim wielu pięknych momentów. I nie twierdzę, że się nie połapie w historii, bo z tym byłoby ciężko, ale tu nie chodzi li tylko o kwestię załapania fabuły, bo ta całościowo nie jest tu najistotniejsza.
    A jeśli mu się seria spodoba, to co wtedy? Ma wrócić do wcześniejszych wydarzeń? Raczej wątpliwa przyjemność…

    Nie wiem, no jak dla mnie logiczne byłoby, żeby potencjalny widz, zapoznał się najpierw z serią OVA, by zobaczyć, czy taki sposób prowadzenia historii mu w ogóle leży, ale z zaznaczeniem, że potem całość bardzo się rozwija.
  • Avatar
    A
    Kysz 23.11.2013 11:03
    3 część
    Komentarz do recenzji "Tamayura ~More Aggressive~"
    Heh, no ja nie wiem, ale jak dla mnie była to najgorsza część, jeśli chodzi o wszystko, co wyszło pod znakiem Tamayury. Może dlatego, że czułam już tu spory przesyt ciągle tym samym, jednak momentami już mocno się nudziłam oglądaniem nieporadności Potte (zwłaszcza, że w tej części chyba najbardziej położono na to nacisk).

    kapplakk napisał(a):
    Jest to tytuł godzien polecenia tym bardziej, że znajomość poprzednich części nie jest konieczna.

    A w życiu! Oglądanie tylko tej części, to jak zlizanie lukru z ciastka – co z tego, że zaspokoimy potrzebę słodkości, jak nie poznamy smaku całości? Mimo wszystko Tamayura ma jako taką fabułę i znajomość wcześniejszych wydarzeń jest jednak dość ważna… Bez sensu wchodzić w środek historii, co to komu da?
    Ponadto gdyby ktoś zaczął seans od ostatniego sezonu, to straci chociażby na poznaniu postaci drugoplanowych. Tutaj nie są one już przybliżone widzowi tak bardzo, a przecież ich obecna relacja z Potte jest ważna również przez pryzmat roli, jaką odegrali w jej życiu.

    Trochę jak dla mnie takie niepoważne to stwierdzenie jest…
  • Avatar
    A
    Kysz 22.11.2013 12:40
    Zawód na całej linii
    Komentarz do recenzji "Golden Time"
    Oj, coraz bardziej zawodzi mnie to anime. Liczyłam, że skoro seria obraca się wokół studentów, to będą oni zachowywali się chociaż trochę dojrzale. Ale nic z tego. Prawie każda postać tutaj prezentuje umysłowy poziom ucznia gimnazjum (względnie pierwszych klas licealnych), przez to dla mnie ta seria niczym nie wyróżnia się od przeciętnego szkolnego anime, jakich wyszły już setki… A nawet jest gorzej – nie dość, że Banri to totalna ciapa, która daje sobą pomiatać jak wlezie (czego nawet jego amnezja nie tłumaczy), to Koko prezentuje chyba jeden z najbardziej wkurzających charakterów kobiecych, jakie dane mi było oglądać. Z każdym kolejnym odcinkiem jej zakręcenie i żywiołowość przechodzi coraz bardziej w czyste bycie wrzodem na tyłku dla każdego z jej otoczenia… Naprawdę trzeba być chyba masochistą, by się z taką osobą zadawać…
    Całości z pewnością nie ratuje też powtarzalny i mocno naciągany humor – nawet porządnie wyśmiać się przy tym nie da :/
  • Avatar
    A
    Kysz 21.11.2013 17:47
    Inne nie znaczy dobre niestety...
    Komentarz do recenzji "Good Witch of the West: Astraea Testament"
    Długo przymierzałam się do tej serii, bo za pierwszym razem nijak mnie to nie zainteresowało. Jednakże potrzebowałam jakiegoś shoujo romansu teraz i padło na to. Niestety przez pierwsze 7 odcinków musiałam mocno się wysilać, by wytrwać dalej, ale udało mi się to jakoś skończyć. Cóż… nie jest to dobra seria, chociaż ma w sobie naprawdę spory potencjał. Aż żal patrzeć, co z tego zrobiono.

    Fabuła – przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że 13 odcinków to niesamowicie mało jak na tę historię. Jak bowiem w tak krótkim czasie zmieścić dobry opis świata, rozbudowanie charakterów postaci, polityczne intrygi, tajemnicę, akcję i jeszcze powiązać to wszystko fabularnie, by trzymało się kupy? Po prostu się nie da! Bardzo ciężko się ogląda coś, co w jednym odcinku jest romansem dworskim, potem przechodzi na aspekty polityczne, wprowadzając motywy baśniowe, by następnie przeskoczyć na kilka odcinków do damskiej szkoły zakonnej (a obowiązkowymi motywami yuri i yaoi, bo jakże by inaczej!) i czasem poudawać dobre fantasy ze smokami i jednorożcami na pierwszym planie (chociaż temu, kto wymyślił projekty tych stworzeń powinno się palnąć w łeb…). Przyznam szczerze, że mnie przy tym tytule trzymał tylko i wyłącznie romans, chociaż i ten został kiepsko poprowadzony –  kliknij: ukryte  Trochę tu za mało klimatu w tym wszystkim – niechby to było albo przesłodzone, by sobie móc oczy wypłakać, albo realistyczne, żeby się wczuć w ich sytuacją – no kurczę, jakiekolwiek, byleby miało jakiś charakter!
    Do tego dochodzą sceny wręcz głupie, np. gdy  kliknij: ukryte  i to naprawdę kole w oczy.
    Postaci – w sumie nic specjalnego. Są to raczej dość płytkie charaktery, które miotają się po scenie nie wiedząc samemu, co chcą i powinni zrobić. Najciekawiej jak dla mnie wypadają tutaj Adele i Leandra – obie są silnymi kobietami i chociaż każda w inny sposób przejawia swoją siłę, to obie potrafią walczyć o swoje racje. Firiel mnie totalnie nie przekonała jako główna bohaterka, w Roux, którego co prawda polubiłam, czasami wybitnie działał mi na nerwy swoim zachowaniem…
    Grafika – generalnie jest średnio na jeża. Raz widzimy ładne krajobrazy, by potem uraczono nas samymi konturami. Postaci są charakterystyczne dla shoujo, z wielkimi oczyma o dziewcząt i pociągłymi twarzami w biszowym stylu u panów.  kliknij: ukryte . Mimo wszystko momentami twarze są wykrzywione, a oglądanie oczu postaci za jej włosów, wcale nie dodaje temu uroku xd
    Muzyka – ładny, wpadający w ucho opening i…tyle. Reszta melodii umknęła mi gdzieś w tle xd

    Reasumując seria jest dość średnia – ma ciekawsze momenty, ale ogólnie cierpi na straszliwy brak czasu, by stworzyć coś ciekawszego. Tak jak już ktoś niżej wspomniał uważam, że przydałoby się do tagów dodać „romans”, bo to on stanowi oś całej fabuły. Na pewno jednak nie mam zamiaru do tego wracać, chociaż nie żałuję spędzonego nad nią czasu – ode mnie 5/10 i to głównie za pomysł.
  • Avatar
    Kysz 17.11.2013 14:06
    Re: Nie takie złe na razie
    Komentarz do recenzji "White Album 2"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Kysz 15.11.2013 13:56
    Komentarz do recenzji "Kyousougiga [2013]"
    W sumie mnie się w tym podoba jakaś taka metaforyczność historii, która jest naprawdę smutna, gdy się jej dokładnie przyjrzeć. Zresztą historia jest tu tak świetnie poprowadzona, że mam wrażenie, iż do samego końca będzie dla widza tajemnicą, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.
    Mnie osobiście mała Koto również denerwuje, ale akurat Yase to jedna z moich ulubionych postaci^^
    Ponadto bardzo lubię taką oryginalność, jaka panuje w tym tytule – to anime jest zupełnie różne od większości obecnie wychodzących i dla mnie to już jest duży plus dla niego!
    Do tego dochodzi naprawdę ciekawie wykorzystany motyw Alicji w Krainie Czarów i mnie osobiście bardzo dobrze ogląda się ową serię :)