x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: taka tam mała wątpliwość
Nie tak źle
Przede wszystkim podoba mi się, że (przynajmniej jak na razie) bohaterka nie jest tylko po to, by jej bronić. Za to szkoda, że panowie mają bardzo sztampowe charaktery, idealnie dopasowane do wyglądu… ale mimo wszystko nie są w tym przesadzeni, a nawet całkiem interesujący. Osobiście nie lubię chyba tylko Sousuke – jest nudny, a do tego ciągle mam wrażenie, że to, co z nim z pewnością zrobią sprawi, że będzie jeszcze bardziej irytujący (pod tym względem przypomina mi Conrada z Kyou Kara Maou).
Za to najbardziej polubiłam Kaname – ot, mój typ łobuza/bisza i tyle xd I to czarne marimo jest świetne^^
Grafika ładna, muzyka ujdzie i łącząc to wszystko razem nawet jestem w stanie to oglądać z przyjemnością. Wątpię, by w ogólnym rozrachunku wyszło z tego coś lepszego niż jest teraz, ale o ile poziom nie spadnie, to jak dla mnie będzie dobrze.
Oj tak, ciężko się z tym nie zgodzić. Wszystkie trzy shoujo pozostały niezakończone, więc pod tym względem stoją na równym poziomie (ech). Niestety Kamisama Hajimemashita serwuje tylko stare schematy (lekkostrawnie co prawda, ale nadal to nic świeżego w temacie), Sukitte zostało spłycone pod każdym aspektem i z ciekawej oraz ciepłej historii wyszła przedramatyzowana papka, za to Tonari chociaż zepsuło kreację głównego bohatera, pod każdym innym względem wyróżnia się znacząco. Przede wszystkim pozostałe postaci nie są ani mdłe ani płaskie (czego zabrakło w obu pozostałych romansach) i pod wieloma względami łamie to szablon typowego shoujo z nieporadną bohaterką, bohaterem – ideałem i tymi dodatkami do nich.
Na pewno mogło być lepiej – po zaznajomieniu się z oryginałem rozumiem doskonale wszelki niedosyt, ale nadal jak na anime shoujo jest to naprawdę dobra historia – z pewnością dawno nie było lepszej.
Oj, oj – dorabianie ideologii to zupełnie inna sprawa. Chyba nie bardzo zrozumiałeś o co mi tu chodziło zatem xd Sam zwróciłeś uwagę, że PP porusza pewne problemy społeczne, widoczne już w sumie w naszej teraźniejszości. I jest to jak najbardziej widoczne w serii. Dla porównania – w sezonie wychodzą chociażby takie anime jak Amnesia, czy Boku wa Tomodachi, które generalnie rzecz biorąc są już nastawione tylko i wyłącznie na czystą rozrywkę, praktycznie nie wymagającą włączania szarych komórek mózgowych (tak, na siłę ideologii można się doszukiwać i tam, ale nie o to tu chodzi). Oglądając PP natomiast raczej nie oczekujesz tam tylko krwawych scen, strzelanin, pościgów itepe – wymagasz czegoś więcej, bo tak została te seria stworzona i nie da się temu zaprzeczyć, skoro jak dotąd nie pokazywano nam samej akcji, a jednak twórcy pewnymi środkami zwracali uwagę na to drugie dno (żeby nie było – nie doszukuję się tutaj jakiegoś filozoficznego przesłania, mającego zmienić oblicze świata czy innych tego typu pierdół), zatem jednak seria poza głupawą rozrywką serwuje widzowi coś więcej, prawda?
Na marginesie – Władca Pierścieni miał być za to bardzo metaforyczną historią o chrześcijaństwie i religijności w ogóle… kiedyś nawet czytałam traktat na ten temat (dość logicznie napisany do tego), zatem jak widać, jak się chce, to wszystko można sobie dopowiedzieć xd
Okej, tak, teraz już rozumiem o co ci chodzi – widzę też, że ja skupiłam się po prostu na zupełnie innym aspekcie, stąd też ten dysonans xd
Wiesz, tu się pojawia taka kwestia, że ja po prostu nie potrafię przymknąć oczu na niedociągnięcia serii, jeśli są one na tyle poważne (czyt. nie dotyczą na przykład tak błahej sprawy jak grafika chociażby) jak w Psycho‑Pass. Bo o ile rzeczywiście dawno wśród anime nie wyszło tak dobre sf, to nadal tytuł ten ma spore wady, ze schematyczną kreacją postaci na czele i niestety z pojawiającymi się słodkimi wstawkami psującymi klimat. Ja wiem, można to tłumaczyć tym, jacy są Japończycy teraz (bo faktem jest, że lubują się oni w kawaii rzeczach), to jednak mimo wszystko udało im się mniej więcej w tym samym czasie stworzyć całkiem sugestywny obraz dość mrocznej przyszłości bez doprawiania go takimi dodatkami (mowa o Shinsekai Yori oczywiście). Są to dwie różne serie, więc (żeby nie było) nie mam nawet zamiaru ich porównywać ogólnie, jednakże obie kreują całkiem ciekawe dystopie w oparciu o współczesne problemy. I kwestia jest taka, że tam zasady świata zostały nam dokładniej przedstawione – przede wszystkim zaś możliwe jest zrozumienie w jaki sposób w ogóle doszło do takiej sytuacji. W Psycho‑Pass, owszem, tłumaczone są nam poszczególne zasady, jednak nadal nie wiemy nic o tym, w jaki sposób udało się stworzyć taki świat, co jak dla mnie jest dość ważne, bo nie wzięło się to znikąd przecież.
Sęk w tym, że Psycho‑Pass pretenduje do czegoś więcej niż tylko głupawej serii rozrywkowej i o ile nie oczekuję tutaj głębokich analiz psychologii postaci, to chciałabym widzieć coś więcej niż puste schematy działające tylko i wyłącznie pod fabułę. Metaforycznie rzecz biorąc można mówić o świecie przedstawionym jako głównym bohaterze, co nie zmienia faktu, że w jego realia mają nas wprowadzać faktyczne postaci, którym w PP brak jakiejkolwiek głębi.
Mnie osobiście podoba się wizja przedstawione w PP (w sensie uważam to za naprawdę ciekawy pomysł), jednakże już realizacja tego pozostawia sporo do życzenia. Wśród (nowych) anime jest to na pewno jedna z lepszych serii, ale jeśli ktoś jest fanem takich klimatów ogólnie, zapewne poczuje się zawiedziony (jak ja na przykład).
A to ma świadczyć o czym niby? To, że rok produkcji jest inny, nie znaczy, że studio nie to samo…
Ponadto jednak kwestia daty produkcji przede wszystkim uwidacznia się w oprawie technicznej, o czym nikt nawet nie wspominał przy porównaniu, bo wiadomo, że sensu w tym nie ma żadnego…
Zacznę może od powtórzenia się – nie uważam, że Psycho‑Pass to zła seria! Zaczajone? Dobrze, więc przejdźmy dalej.
Podobne, nie znaczy, że o identycznych założeniach, bo wtedy trzeba by było mówić już niemalże o klonie danego tytułu. Chodzi tutaj o model dystopii i jej funkcjonowanie w społeczeństwie oraz ukazanie tego w anime. Jest jednak masa serii, kreujących taki świat lepiej, ot chociażby właśnie Gits (nie wiem, czemu chcesz go pomijać…), Texhnolyze, Wolf's Rain, ot nawet Ergo Proxy. We wszystkich został stworzony brutalny świat i tej kreacji twórcy trzymali się do samego końca.
Poza tym tu nie chodzi o to, by wykazać, że coś bije tę serię na głowę, tylko, że na przykład pewne elementy zostały już gdzie indziej ukazane z o wiele lepszym efektem.
Społeczne może i tak, ale zwróć uwagę, iż samo społeczeństwo jest praktycznie w ogóle w serii nie ukazane. Ponadto wyraźnie widać tu problem masy jako takiej, w której wszyscy postępują według takich samych schematów. I tu jest pies pogrzebany – skoro społeczeństwo zostało już tak zniekształcone, że działa praktycznie bezwolnie, to na jakiej zasadzie istnieją takie jednostki jak Akane, które same w sobie są po prostu tępe, a mimo to przejawiają oznaki buntu wobec systemu, ot tak po prostu? Ja nawet rozumiem ideę, ale to aż się prosi o bardziej skomplikowaną kreację psychologiczną bohaterki, albo chociaż… no nie wiem – o chociaż trochę myślenia z jej strony? Praktycznie nie było momentu, w którym ona realnie zastanawiałaby się nad funkcjonowaniem tego systemu – po prostu działa mechanicznie, tak by pasowało to do zamierzeń fabuły. Na razie jest prowadzona za rączkę przez resztę oddziału, natomiast bunt, który momentami przejawia nie pasuje zupełnie do tej postaci. I to jest już spore niedociągnięcie.
Naprawdę piękne porównanie dwóch różnych światów… szkoda, że tak bezwartościowe. Ach, a ty naprawdę myślisz, że da się wprowadzić system a la Sybilla z dnia na dzień, tak? Prawie jak idea UFO…
Niestety Psycho‑Pass jak na razie także tego nie robi. System istnieje, bo tak. Owszem, pewne zasady się pojawiają, problem w tym, że nie ma chociażby wyjaśnienia na jakiej zasadzie je wprowadzono.
Nie mam zamiaru się tego czepiać, bo raz, że seria jeszcze się nie skończyła, poza tym też nie chodzi tutaj o głęboką analizę owego systemu – jak sam zwracasz uwagę, jest to seria rozrywkowa, a nie filozoficzna. Ponadto anime ma jednak mniejsze możliwości kreacji świata niż chociażby książka.
To fakt, co właśnie nadaje tej serii taką wartość.
Sęk w tym, że bohaterowie tutaj ukazani, to w większości płaskie psychologicznie schematy. Kougami na przykład do tej pory jest bardzo bezbarwny, Akane to już w ogóle idealny przykład z papieru wyciętej lalki, którą przez przypadek włożono do złej serii. Świetnym przykładem natomiast złego rozplanowania czasu antenowego na poszczególne postaci jest kwestia Yayoi – do momentu odcinków z jej historią nie wiemy o niej nic, a potem dowiadujemy się praktycznie tylko tego, że nagle diametralnie zmieniono jej charakter. Rozumiem, że cicha i wyobcowana postać może mniej o sobie „powiedzieć”, ale przez większość serii robi ona za tło tylko.
Seria ma niepoważne elementy związane (no tak, powtórzę się) głównie z postacią Akane, ale także w pewnymi elementami otaczającego bohaterów świata.
Ja rozumiem rozluźnianie atmosfery wśród tłumu, ale skoro funkcjonuje on tak, jak system każe, to spokojnie można by się obyć bez tych cacek. Niestety jak już to było wcześniej wspomniane, współczesna japońska kultura ma tą denerwującą tendencję do przesładzania wszystkiego, zatem i tu wyszło jak wyszło…
Co do grafiki i muzyki – to kwestia gustu (chociaż zgodzę się, że są dobre, a na pewno świetnie dopasowane do klimatu), ponadto jak dla mnie nie powinno to zbytnio wpływać na ocenę serii, która ma sobą wnosić no jednak ciut więcej niż bezmózgą rozrywkę – dla przykładu, wychodzące w tym samym czasie Shinsekai Yori odznacza się kiepską oprawą wizualną całości, a jednak udaje się tam stworzyć naprawdę ciekawy klimat.
Powracając natomiast do głównej kwestii – ja mam wrażenie, że trochę za bardzo idealizujesz tę serię, bo z tego, co widzę, jest ona dla ciebie ideałem bez wad. Cóż… twój wybór, twój gust i ja to rozumiem.
Dla mnie natomiast Psycho‑Pass to po prostu dobra seria, której daleko do klasyków gatunku, ale która na pewno jest czymś naprawdę dobrym w morzu obecnie zalewającej nas tandety. Posiada sporo ciekawych elementów, na pewno skłania też do myślenia i jest pewnym powiewem świeżości w tematyce dystopii. Niestety ma też słabe punkty, z kreacją bohaterów na czele, przez co w ogólnym rozrachunku nie zachwycam się nią tak bardzo jak się spodziewałam.
Nie wiem natomiast jaki miał tu być sens porównania tego do dzieł Lema, bo jak na razie to mam tylko wrażenie, że chciałaś błysnąć teorią strun…
Ponadto nie bardzo wiem, na jakiej zasadzie twoje stwierdzenie ma być obiektywne, ale już opinia kogoś innego jest tylko oparta na jego guście. Takoż samo nikt tu nie stara się narzucić innym swojego zdania, więc kwestia arbitralności to w ogóle nieporozumienie.
Zdecydowanie zgadzam się z tym, co napisał Daerian.
Psycho‑Pass niestety z jednej strony chce uchodzić za mroczną dystopię, ale co z tego, skoro zachowanie bohaterów nijak nie przystaje do tego świata. Z jednej strony postawiono na brutalność i twarde reguły, by potem użerać się chociażby z naiwną główną bohaterką – kliknij: ukryte np. w sytuacji z tym „myśliwym”, kiedy Kugami zniknął. W całości była to wina dziecinnej pani inspektor, lecz kiedy Ginoza słusznie zaczął jej to wygarniać, oczywiście trzeba było bronić tego matoła, przy czym wyszedł on na „tego złego gościa”. Ciężkie klimaty? Akurat… właśnie raczej mało poważna bajeczka dla nieco starszej widowni (bo jednak na pewno nie dla dzieci).
Jak mniemam zapewne chodzi ci tutaj głównie o wypowiedź Męczennika:
W którym miejscu wychodzi, że to jest niby bajka dla półgłówków? Stwierdzono tu tylko, że porównując serię do Gitsa, nie wypada ona najlepiej. Sama w sobie zła nie jest, ale powstały o wiele lepsze tytuły w tych klimatach, więc też i wychwalać jej nie ma jak.
A jeśli masz zamiar tytuł bronić, posłuż się jakimiś argumentami – tak będzie łatwiej nawiązać jakąkolwiek dyskusję… oczywiście pod warunkiem, że jest tego jak bronić^^
Jak dla mnie Psycho‑Pass może i jest dobrym tytułem, ale na pewno nie ósmym cudem świata. Brakuje mu mocniejszego klimatu, wiecznie psującego się z powodu infantylnych wstawek (co ciekawe w większości dotyczących Akane). Do tego dochodzi mało logiczne zachowanie niektórych bohaterów, średnie rozwiązanie dobrego pomysłu fabularnego i jakoś tak… nie wygląda to najlepiej niestety.
Re: taka tam mała wątpliwość
A abstrahując od tego, mnie się bardziej wydaje, że kliknij: ukryte ta rodzina wcale taka zżyta ze sobą nie była – każdy zajęty sobą i pracą, a skoro dziadek miał opiekę, to sami go pewnie nie odwiedzali… bardzo to „współczesne” podejście zresztą. Bo nawet jeśli prawdą jest to, co napisał Mementomoris, nie tłumaczy to faktu, dlaczego nikt się małą nie zainteresował.
Hm...
Poza tym dawno nie słyszałam tak tragicznie dopasowanej muzyki do akcji ;p I znowu te świecące załamania na ciele…brrr…przecież to strasznie wygląda, ja nie wiem czemu to wszędzie pchają…
Re: ;/
Shaftowe dziwadło raz jeszcze^^
Nic szczególnego
Kolejny przeciętniak typu ona i stado biszów. Ani to oryginalne, ani jakoś szczególnie lepiej zrobione. Nie miałam styczności z wersją mangową i przyznam, że po takiej jej prezentacji nie mam zamiaru nawet sięgać. Irytowali mnie tam wszyscy poza Kuramą, którego zachowanie akurat było przynajmniej zabawne.
Graficznie to tragedia jak na ten rok, bo wybijają się oczywiście tylko i wyłącznie bisze, a reszta została zrobiona ot, aby była. Nanami jest chyba wiecznie chora z tymi czerwonymi plamami na policzkach…
Jak ktoś lubi reverse haremy to i ten mu pewnie siądzie (chociaż dziwię się, iż nie ma dodanego odpowiedniego tagu tutaj). Sam romans niestety to tu leży, natomiast aspekt komediowy jest lekki i nawet przyjemny, ale dla niego samego chyba szkoda oglądać, bo też i do wybitnych nie należy. Czysty przeciętniak tylko dla fanów – 5/10
To, co zwykle
W każdym razie seria nie prezentuje sobą nic specjalnego a serwuje zestaw schematów, które irytują najbardziej – poczynając od głównej bohaterki – obrończyni sprawiedliwości, poprzez niedostępnego głównego bohatera, a na głównym przeciwniku z ideami kończąc.
Ale przynajmniej jakieś dynamiczne walki tam mieli, więc w kategorii niewypałów chociaż pod tym względem stoi to wyżej niż K‑Project.
Nie wiem jak wygląda oryginalna historia mangowa, ale nijak mnie to nie interesuje po takiej jej reklamie. Krótko mówiąc – zdecydowanie nie warto się przy tym męczyć.
Re: Dobra seria
Natomiast jeśli chodzi o te pseudonaukowe wyjaśnienia – z pewnością nie oczekiwałam tutaj wdrażania się nie wiadomo jak w całość tego, jak chociażby jak słusznie zauważyłaś wyjaśnianie mocy bohaterów byłoby zbędne. Jednakże są pewne rzeczy, których braku nie można wybaczyć, jak chociażby właśnie Miecze Damoklesa. A kilka minut poświęconych temu bardziej by się tu przydała niż te kilka odcinków, w których przewija nam się „gotuj i szyj z Kuroh”, bądź „poparadujmy sobie po kampusie”. Nie dość, że to nie wnosi nic do fabuły, to jeszcze jest lekko mówiąc po prostu głupie.
Mimo wszystko śmiem twierdzić, że każda przedstawiona historia ma czemuś służyć. Co zatem prezentuje sobą ta w K? Nie zmusza do żadnych refleksji, ale z drugiej strony też nie tworzy czystej rozrywki w postaci dobrze przedstawionych walk i mnóstwa akcji. Zatem czym jest?
Suoh wcale nie dostał tak dużo tego czasu. To już o Munakacie było więcej na dobrą sprawę. A Anna to dokładnie idealny przykład tego, o co mi chodzi – nie ma wpływu na fabułę, to na co ona tam jest? By ładnie wyglądać tylko? Jeśli tak, to wybacz, ale ja przykładowo oczekuję czegoś więcej niż napatrzenia się na postaci.
Proszę bardzo:
kliknij: ukryte Przez całą serię przewija się motyw rywalizacji i jednoczesnej przyjaźni Munakaty i Suoh. Jak to się zaczęło i o co chodzi to już nie zostało wyjaśnione.
O co chodziło z eksperymentami Weissmanna i jaki miały one cel i ostateczny efekt, to także mało ważne przecież. Ważne, że były i że siostrzyczka zginęła.
Jakie są w końcu motywacje Fushimiego? Kim jest Anna? Jakie są cele HOMRY? Skąd wzięła się Neko, jako ta postać, która posiada moc (nie pamiętam jak to nazwali), bo to przecież wcale nie takie naturalne. Jaka jest oryginalna postać Bezbarwnego Króla? Jeśli ten „duch”, to jak to niby wyglądało w przypadku wcześniejszego króla? Co niby losuje charakter?:P
I nie, to bynajmniej nie są pseudonaukowe wyjaśnienia, czy rzeczy niepotrzebne, ale podstawa całości. Zamiast skupiać się na fanserwisie i radosnej działalności głównego trio naprawdę lepiej dla serii byłoby chociaż zarysować tło historii.
Odbijając piłeczkę nieco, to ja prosiłabym o przedstawienie co takiego interesującego było niby w tej fabule, że ją tak zachwalasz?
Bądź inaczej – czy poza historią Shiro (którą dałoby się zmieścić w maks. 4‑epkowej oavce) seria TV oferuje nam coś więcej niż reklamę mangi?
Re: Dobra seria
Serio? Bo mnie akurat się właśnie wydaje, że twórcy doszli do wniosku, że widownia jest raczej na tyle głupia, że niepotrzebne są im żadne wyjaśnienia, a będą się cieszyli bo są bisze i majtki.
To nie jest tak, że tutaj się nie mówi pewnych rzeczy wprost – tutaj się ich nie mówi, bo sama fabuła jest bardzo płytka i nie ma ona na celu zmuszać do jakichkolwiek przemyśleń. Bo niby do czego ja, jak widz mam sobie sama dojść – kliknij: ukryte o co dokładnie chodzi z Mieczem Damoklesa? Super, mogę sobie wiedzieć, czego to jest symbol i co z tego? Tutaj wygląda na to, że służyły one do tego, by ładnie wyglądać a i ewentualnie pokazywać, że moc Mikoto się sypie. Reszta jest zagadką. Tak samo postać Anny, Munakaty, Suoh i w sumie wszystkich innych bohaterów. Nie wiemy o nich nic, ale przecież po co to komu, niech się tylko pięknie leją między sobą i będzie git (tylko szkoda, że nawet ten aspekt zajmuje ledwie kilka minut w całej serii, więc i tu mamy niewypał).
Żeby nie było – ja nie wypominam tego, że akurat ta seria przypadła ci do gustu, ale wiesz…jednak inteligentna fabuła to ostatnia rzecz, o którą można ją posądzić. Historia ma luki i to nawet więcej niż spore…lepszym stwierdzeniem byłoby napisanie, iż fabuła jest siatką zbudowaną z zaledwie kilku nici, a ich uzupełnienia nie dostajemy praktycznie wcale.
Chociażby 7 Królów – kim oni są, co oni robią, jacy są, jakie mają plany, jak to dokładnie w społeczeństwie działa – o tym nie wiemy nic.
Fabularnie to tu idiotyzm pogania jeszcze większą głupotę niestety. Zwroty akcji są niespodziewane (jak już jakieś mamy), ale też wyjęte praktycznie znikąd, by pasowały do całej oprawy. Żadna z postaci nie zachowuje się logicznie jako tako, tylko robi to, co musi być zrobione dla historii.
Ja osobiście liczyłam na wielowątkowość tytuły po tym, jak zobaczyłam ileż to bohaterów się nie przewija w trailerze. A każdy zdawał się być ważny, przy czym w efekcie finalnym się okazało, że pal ich licho – rozbudowanie charakteru każdego z nich to jednak zdecydowanie niepotrzebna rzecz.
Dlatego też jak dla mnie twórcy wybitnie robią tutaj z widzów debili, wciskając im oryginalną grafikę (jednocześnie bardzo niedopracowaną), jakąś wydumaną z palca historię, która właściwie nawet nie jest ważna i stado „pięknych” postaci nad którymi się mamy zachwycać (a dla każdego znajdzie się coś miłego – Neko i pani porucznik dla fanów ecchi oraz bisze i nawet kilka podtekstów dla fanek wiadomo jakiego gatunku (i niech mi nikt nie stara się wmówić, że to jakieś moje przewrażliwienie, bo liczba wszelakich paringów z tego na pewno jest/będzie w necie przeogromna).
Słodkie shoujo
Haru jest jaki jest, ale jednak nie nazwałabym go debilem – pewne jego zachowania mnie troszkę irytowały, ale ogólnie wyszedł u mnie na plus. Natomiast bardzo ciekawą postacią jest Shizuku – ma dość nietypowy charakter jak na bohaterkę shoujo. Jest mądra, silna psychicznie, chociaż nieco zagmatwana w tym i ma świetne poczucie humoru jak już je objawia znad tych wszystkich książek. Wreszcie doczekałam się bohaterki, która coś sobą prezentuje.
Do tego dochodzą postaci drugoplanowe, które mnie osobiście zainteresowały najbardziej. Zwłaszcza podoba mi się kreacja Natsume – jako nieco tępawej piękności, która jednak pustą idiotką nie jest (i do tego jaka wysportowana^^). Sasayan zaś to po prostu miły chłopak, a taka Ooshima świetnie wymyka się szablonowi przewodniczącej okularnicy. A już najbardziej to ciekawi mnie ta jej przyjaciółka ;p
Nie polubiłam jakoś szczególnie chyba tylko Yamakena. Nie odmawiam mu interesującej kreacji, jednak jego charakter w zupełności nie przypadł mi do gustu, ani tym bardziej to jak okazuje uczucia do Shizuku, bo momentami wypada dziwnie sztucznie w tym.
Fabuła jest typowo dla shoujo, chociaż akurat myślę, że kwestia miłości została tu poruszona nieco bardziej…hm…dojrzale? Bądź po prostu inaczej. Mogą denerwować te zmiany uczuciowe bohaterów (zwłaszcza bohaterki), ale wydaję mi się, że przez to całość wypada naturalniej bo nie ma takiego „boom i już cię kocham, wyjdź za mnie!”. Naprawdę można zrozumieć zauroczenie obojga sobą.
Grafika mi się zdecydowanie podoba, zwłaszcza zaś projekty postaci uważam za bardzo ładne i przyjemne dla oka. Na muzykę rzadko zwracam uwagę, chyba, że jakoś szczególnie się wybija, bądź przeszkadza, czego ta tutaj zastosowana zdecydowanie nie robi.
Zdecydowanie Tonari wpasowuje się w moje gusta totalnie i tylko brak zakończenia psuje ten cudowny efekt i dlatego też oceniam ten tytuł na 8/10 (mając równocześnie nadzieję na drugą serię^^).
Magiczne^^
Dużym plusem są też sympatyczni bohaterowie. O ile taka Nori została zrobiona na jedno kopyto to już Jun taką szablonową postacią na pewno nie jest. Jeśli chodzi o lalki, to nieco denerwowała mnie Suigintou, ograniczona tylko do bycia mroczną i chichotania złowieszczo xd Chociaż kliknij: ukryte w samej końcówce zrobiło mi się jej żal, kiedy okazało się, że nie została ukończona.
Natomiast moją faworytką jest zdecydowanie Suiseiseki, która swoim zachowaniem bawiła mnie do łez^^
Serię połknęłam bardzo szybko jak na mnie i nie żałuję spędzonego nad nią czasu. Ode mnie 7/10 i zabieram się za część drugą^^
Re: Im dalej w las, tym lepiej
kliknij: ukryte Wszystkie 3 tytuły łączy ten sam świat, ale każdy z nich dzieje się w innym czasie – Chaos;Head bodajże w roku 2008, Steins;Gate w 2010, a Robotics;Notes w 2019.
Historie są zupełnie różne, ale można znaleźć kilka smaczków, jak chociażby ostatnie zdanie w pierwszym epizodzie, czy to, co wymienił już rorek. Tak samo połączone było Steins i Chaos – postaci z Ch;H pojawiły się w pewnym momencie w S;G.
Dziwne to to
kliknij: ukryte Chociażby wiemy, że Un i A to nie są bracia Koto.
Z pewnością sporo w tym moim mętliku sprawił fakt, iż od pierwszego odcinka minęło dobre pół roku, a i odcinki tej oavki nie wychodziły systematyczne. Albo może po prostu coś pominęłam, bo
kliknij: ukryte Kim jest w końcu ten tajemniczy mnich z głosem Ishidy Akiry? W pierwszym odcinku jest przedstawiony jako Inari, ale potem na pewno jest to ten sam, który przygarnął Myoue, a co za tym idzie musiałby to być też ten z ostatniego odcinka, który sprawiał, że obrazki ożywały. Zatem to on musiałby stworzyć cały ten świat, ale pierwszy odcinek temu przeczy o.O Druga sprawa – Lady Koto – Czarny Królik, który wyszedł z rysunku mnicha. To jest w końcu matka Koto, czy jak? Bo jeśli tak, to jej ojcem jest ten mnich aka Inari, ale to bez sensu. I w ogóle czemu doszło do tego rozdarcia pokazanego w 5 epku? Poza tym – gdzie w takim razie jest ten świat? I gdzie się znajduje teraz Lady Koto? Patrząc po 5 epku – na pewno nie na Ziemi, ale nic innego nie wiadomo. Ach, no i oczywiście kwestia dziecka…to jest Koto? A jeśli tak, to kto stoi obok?
Aaaa…no naprawdę nie łapię tego!! A najlepsze jest to, że mi się podobało i to bardzo. Nawet się zresztą w ostatnim odcinku wzruszyłam…ot, tak mi się smutno zrobiło przez to wszystko.
Chciałabym więcej, zwłaszcza, że jak widzę to manga nadal wychodzi, więc może są szanse^^
Śmiechowe
Ogólnie jest to miła i przyjemna komedia szkolna – z romantycznymi wstawkami, dozą akcji i nutą nieprzesadzonego dramatu. Duży plus, za brak wszechobecnej niemal ostatnio głupoty w stylu ecchi, haremu, czy tez przedramatyzowania wszystkiego, co się tylko da.
Do tego seria posiada naprawdę sympatycznych bohaterów, których nie da się nie lubić. Moją faworytką została zdecydowanie Nibutani^^
Końcówka mogłaby być inna, ale nie narzekam, bo też i źle nie wyszło.
Ogólnie jestem zadowolona, bo Chuunibyou spełniło swoją rolę idealnie, dostarczając mi sporej dawki dobrej rozrywki za co ode mnie poleciała ocena 8/10.
Re: Rom... a nie to nie to, chciałam powiedzieć komedia.