x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Rom... a nie to nie to, chciałam powiedzieć komedia.
Osobom, które sama historia zainteresowała polecam mangę, bo anime w porównaniu z nią to jak niebo a ziemia.
Niestety to nie to...
Niestety, z biegiem czasu coraz więcej w tym scen budzących raczej wesołość, niźli grozę, a „ofiara tygodnia” powoli przestaje zaskakiwać, czy w ogóle wzbudzać jakiekolwiek emocje. Wszystko to kumuluje się w jednym z najbardziej tandetnych i nielogicznych zakończeń, jakie dane mi było widzieć.
Nadal jednak nie uważam, żeby to była zła seria (chociażby przez sam początek), ale też koniec końców niczym szczególnym się nie wybija – ot, taki typowy japoński przeciętniak, z każdym odcinkiem staczający się po równi pochyłej, aż na samo dno. Dlatego też wystawiłam mu notę 5/10.
Re: ...
Na razie się jej pozbyli i mam nadzieję, że do końca serii już nie wróci…
W ogóle wiem, że to komedia, ale moim zdaniem za bardzo przerysowali charaktery postaci – nadpobudliwa Misaki, playboy Jin, ułomna Shiina, strasznie przeciętny Sorata, oraz naczelna tsundere Nanami. Wszyscy są po prostu płytcy – opierają się na jednej – dwóch cechach i to jest wszystko, co można o nich rzec niestety.
I co też z tego będzie dalej...
Bohaterowie są sympatyczni, ale chyba tylko jedna jedyna Furugoori się tu czymś wybija (jej seiyuu jest genialna, skoro potrafiła tak wykreować swoją postać!).
Niestety wszystko najbardziej mi na razie psuje Airi – gdyby to coś sobie darowali byłoby o niebo lepiej..argh!!!
Re: ??
@Progeusz – zapewne byłoby łatwiej z kontem, chyba nawet jedno założyłam, ale jak sobie pomyślę o robieniu listy tych wszystkich anime, to aż mi się nie chce po prostu…Poza tym nie wiem czy istnieje opcja dodania wcześniejszych komentów do konkretnego konta.
Jak widać ciebie ruszają te pseudo mocne, w których wszystko jest przerysowane, a traumy aż się z nich wylewają. Niestety mnie taka zupełnie nieżyciowa sztuczność nie rusza natomiast wcale i w tym momencie Clannad wcale takim bezkonkurencyjnym dramatem dla mnie nie będzie. Ale tu wchodzimy wyraźnie w obręb gustu i niczego innego – ja Ci nie wytykam, że Clannad nie mógł cię wzruszyć, ale po prostu chciałam zwrócić uwagę, że to wcale nie jest taki ideał, bo jeśli spojrzeć na nie pod innym kątem, to niekoniecznie musi wzruszyć osoby takie jak ja na przykład, zatem dla sporego grona widzów to ostatni cud dramaturgi nie będzie.
Ponadto to nie jest dyskusja o Clannadzie, ale o twoim odwołaniu do studia jako wyznacznika wartości anime i to właśnie taki pogląd ja osobiście uznałam wyżej za bezsensowny. To, jakie studio stworzyło daną serię może być co najwyżej pomocne przy wyborze danego tytułu dla siebie, zwłaszcza jeśli ma on taki charakterystyczny styl, jak chociażby KyoAni. Natomiast nie można rzec, iż samo to, jakie studio się wzięło za tworzenie danej serii, jest już wyróżnikiem jej wartości, bo oczekiwania a rzeczywistość to dwie różne rzeczy!
Re: ??
W każdym razie to, ze studio jest bardzo popularne wcale nie znaczy, że wszystko spod jego znaku musi być od razu perełką. A jeśli już mamy mówić o czymś najbardziej docenianym, to polecam ci zapoznanie się z twórczością Studia Ghibli, do którego poziomu KyoAni raczej nigdy nie dosięgnie…i nie, przykro mi, ale w tym wypadku to nawet nie jest kwestia gustu tylko.
Ponadto wysiłek włożony w serię nie jest wyznacznikiem jej wartości. I to nie jest tak, że nie można skrytykować czegoś, co z pewnością łatwe do zrobienia nie było i zajęło twórcom sporo czasu, zwłaszcza jeśli w efekcie końcowym jedyne, co dostajemy do podziwiania to grafika (bądź w większości ona).
Natomiast wracając do tamtegoż offtopu – cóż, ja nie widziałam nic dramatycznego w cierpieniach słit panienek, tylko na tej zasadzie, że były one wielkookimi dziewczętami. Clannad był zatem dla mnie kolejnym kiepskawym haremem doprowadzającym mnie raczej do śmiechu niż płaczu. Bo sęk w tym, że wysiłek wysiłkiem, ale ocena odnosi się nie do niego, a do gotowego produktu, który nam zaserwowali i który wcale nie musiał być ciekawy, ani dobry.
Re: ??
Ponadto no sorry, ale KyoAni jakimś ósmym cudem świata nie jest, a ja osobiście sam Clannad uznaję za ckliwą romanso – komedię, więc jak widać da się, jeśli nie zapatrzysz się w słodkie oczęta słit bohaterek.
Re: ...
Ponadto nie wiem, która to ta tylko z „przytłaczającym charakterem” – cała 3 na niego leci, tylko każda na własny sposób.
Re: ...
Re: ...
...
Na szczęście są jeszcze inni bohaterowie i to mnie przy owym tytule nadal trzyma, zwłaszcza, że romans poboczny rysuje się ciekawiej niż główny (no…którykolwiek z głównych…), a tajemniczy sąsiad/sąsiadka może być równie interesujący/a
Re: ...
Re: Mogło być obiecująco ale,,,
A co mają robić? Są garstką dzieciaków, które w owym systemie nie mają nic do gadania. Nie wiem, gdzie ty widzisz, że oni nic sobie z tego nie robią – z każdym odcinkiem widać u nich coraz większy strach przed dokonanymi odkryciami. Zważ, że nie są to początki tego świata – taki stan rzeczy utrzymuje się już od bardzo dawna, więc przełamanie go nie będzie proste na pewno.
Jaki opening niby, skoro w tej serii go nie ma? Może jednak ty oglądasz coś innego w takim razie.
W każdym razie widać kwestia gustu, bo ja akurat jestem zdania, że muzyka wybija się bardzo na plus i świetnie potęguje klimat. Ścieżka dźwiękowa nie jest zbyt rozbudowana, ale te kilka utworów zdecydowanie zapada w pamięć.
Osobiście nie rozumiem takiej fascynacji Higurashi, zwłaszcza dla samego 1 sezonu, którym sam w sobie jest niczym, poza krwawą sieczką małolatów. Owszem, było psycho, ale nic więcej. W przypadku Shinsekai wokół całości wydarzeń rysuje się ciekawa otoczka fabularna. Co prawda mogą to zniszczyć, ale jak na razie udaje im się wykreować ciekawą wizję świata przyszłości. Dlatego też bardziej przemawia do mnie historia dotykająca problemu ludzkości w ogóle, niż kliknij: ukryte tragedia małej Riki
Na razie najbardziej boleję nad kiepską animacją całości – szkoda, że nie pokusili się o to, by zrobić to chociaż solidnie…
Re: Fascynujące
Gdyby nie ów romans (zauroczenie?), nie byłoby fabuły tak właściwie…A to nadal nie tłumaczy dlaczego należy krytykować ów romans, tylko za to, że się pojawia?
Orekiemu? Gdzie? W którym momencie? o.O Podejście ma specyficzne, ale jakiś wielkich rozważań filozoficznych to tam nie widziałam…i się zastanawiam gdzieś ty je przyuważył…
A Satoshi? Cóż, dla Ciebie naiwny i przesadzony – to drugie zapewne trochę, ale czy takie naiwne jest zastanawianie się w tym wieku w czym się jest dobrym? Nie bardzo…
Czyli zatem stwierdzasz, że realizm „nudy” (a pisząc to słowo mam na myśli „przeciętny dzień przeciętnego ucznia”) w szkole to nie jest to, czego oczekujesz po szkolnych okruchach życia. Romansu też nie chcesz…to co ty tam właściwie pragnąłeś zobaczyć? Bo mam wrażenie, że odpowiedź na to pytanie da nam od razu jasną wizję tego, jak ty widziałbyś ten tytuł (i równocześnie wyjaśni krytykę).
Jak zatem możliwe było rozwiązanie zagadek, skoro teoretycznie widz nie miał możliwości posiłkowania się wskazówkami? Raczej wątpliwe, by ci wszyscy, którym to się udało doznali jednakowego „przeczucia”. Zgodzę się, że nie zawsze stało to na jednakowym poziomie i też temu owa warstwa kryminalna nie była idealna – i to zapewne uznałabym za największy minus, ale znowuż nie dyskredytujący tej serii w nie wiadomo w jaki sposób. Oczywiście pod „równie dużo osób” bierzesz pod uwagę także tych, przyzwyczajonych do podania odpowiedzi na tacy, bądź też oczekujących krwawego kryminału rodem z Christie?
A odnośnie truizmów – To zdecyduj się wreszcie, czy ty je wygłaszasz tylko, czy uzasadniasz? Bo to drugie na pewno starasz się robić w recenzji wręcz nagminnie…
Re: Fascynujące
Ano trzymajmy się faktów zatem.
W 5 akapicie poruszasz w głównej mierze kwestie jednego tylko wydarzenia. Czy tylko wokół niego koncentruje się seria? Śmiem twierdzić, że nie. Pomijasz zatem wszystko inne, a wyciągasz tylko to, co wydało ci się przesadzone. Jedna dziwna scena tragedii z tytułu nie czyni.
Poza tym co jest złego w delikatnie poprowadzonym romansie w okruchach życia? To chyba naturalne, że nastolatkowie przeżywają w szkole swoje pierwsze miłości? Zatem krytykujesz tutaj serie, za to, że spełnia wymagania gatunkowe. Tak, to bardzo logiczne przecież.
I na koniec 5 akapitu zwracasz uwagę na wyeksponowane dramaty. Ekhem, przynajmniej raz bohaterowie nie cierpią z powodu śmierci, choroby wielkiej tragedii rodzinnej, braku pieniędzy na życie, czy innego tego typu „tragicznych pierdół”. Pragnę też zwrócić uwagę, iż praktycznie poza Satoshim (a i to w kilku momentach zaledwie) nikt tam się nad sobą nie użala, nie jojczy jaki to on biedny nie jest, ale nadal nic z tym nie robi. A i sam Satoshi stara się jak może, a to, że momentami w dosyć egoistyczny sposób to nawet lepiej wychodzi.
6 akapit zaczynasz od stwierdzenia o „radośnie nieprawdopodobnych postaciach”. Okej, twoja wola, że ich tak traktujesz, tylko, że na dobrą sprawę każdy z nich jest właśnie dosyć naturalny w swoim zachowaniu. Pomijając Mayake, którą sam chwalisz, mamy
Orekiego – tak, lenia, ale za to wybierającego „nicnierobienie” świadomie. Sam zwracasz uwagę, że zostaje zmuszony praktycznie tylko do minimalnej aktywności, więc sam sobie jakoś bardzo nie zaprzecza, to raz, a dwa, że przy Chitandzie to większy spokój jest, jak się ją czymś zajmie.
Chitanda – kujonka bez wiedzy praktycznej to akurat nic nowego – pełno takich ludzi na świecie. Jej zainteresowanie wszystkim ma jak najbardziej fabularne wytłumaczenie – w końcu to ona „wykrywa” większość zagadek, no i można by się się zagłębiać w jej pochodzenie itepe, ale nie o to tu chodzi. Może i przesadnie wyeksponowane, ale jeszcze to z niej pustaka nie czyni. Porównujesz ją do Haruhi, a ja twierdzę, że to właśnie boginka była postacią bardziej irytującą, ciągnącą wszystkich wbrew ich woli, również robiącą chaos o nic. Tutaj zarówno Satoshi, jak i Mayaka na równi z przewodniczącą chcą rozwiązywać owe zagadki (zapełniać sobie czas szkolny). Poza tym w którym miejscu Chitanda nie integruje w ten sposób grupy?
Satoshi – postać, która ma swoją pasję, ale okazuje się nie być w tym najlepsza. Egoista jakich mało, przykrywający swoją postawę wiecznym uśmiechem, a w głębi sfrustrowany własnymi niepowodzeniami. Piszesz, czy on jest do czegoś potrzebny w serialu? A przecież on sam się nad tym cały czas zastanawia właśnie i na tym polega jego kreacja. Co potwierdza tylko realizm serii – czy w życiu w paczce przyjaciół masz tak, że każdy musi być do czegoś potrzebny, wyróżniać się czymś? Chyba właśnie nie bardzo na tym to polega…
Podsumowując – nie pasują Ci ich charaktery po prostu i dlatego tak na nich najeżdżasz, ale na dobrą sprawę wszyscy są bardzo naturalni w swoich zachowaniach. Żaden z nich nie robi czegoś wbrew swojej naturze.
A ja myślę, że okruchy życia zrobione wreszcie całkiem realnie i bez przesadyzmu, automatycznie kwalifikują się jako coś dobrego właśnie xd Skoro sięgam po ten gatunek, to chcę widzieć w nim codzienną nudę. Tutaj właśnie to dostaję, więc nie bardzo wiem, czego mogłabym żądać więcej.
Truizmem byłoby chociażby stwierdzenie, że seria ma 12 odcinków, więc w tak krótkim czasie brak miejsca na głęboką rozbudowę postaci. Bądź, że tajemnice tu przedstawione ściśle dotyczą życia szkolnego, dotyczą nastolatków i na takim właśnie poziomie zostały zrobione. Każdy o tym wiem, więc nie warto pisać. A to, co piszesz w recenzji to twoje subiektywne wrażenie po obejrzeniu serii – wręcz epatujesz tam swoimi uczuciami, zostawiając mało miejsca na konkrety. Jakieś twoje duchowe rozterki o Chucku Norrisie, czy wieczna irytacja to tym, to tamtym, raczej nie tworzy składnych, obiektywnych argumentów. Co niby miałoby być truizmem? To, że nie sposób polubić głównego bohatera? Chyba nie bardzo, skoro jednak się da. Albo, że zagadki nierozwiązywalne? Tu również pudło – masa osób udowodniła w komentarzach, że dało się je śledzić z zaciekawieniem starając się samemu dojść do rozwiązania – pozytywnym skutkiem. Prostota zagadek czyniąca nie nieinteresującymi? Również czysto subiektywne odczucie – bardziej mnie interesuje jak oni dojdą do tego, o co chodzi w komunikacie szkolnym, niż jakbym miała oglądać śledztwo nastolatków odnośnie morderstwa w szkole.
Gdzie są zatem te twoje truizmy ja się pytam?
Re: Fascynujące
I tutaj właśnie rozjeżdża się nasza opinia na ten temat – czemu nie pasuje? Szczerze już wolę sobie przerwać na chwilę seans, by to sprawdzić, niż zostać na to naprowadzona przez bohaterów. Owszem, byłoby łatwiej, ale po co?
Zgodzę się, że mogli ograniczyć ilość zagadek i skupić się tylko na kilku, ale to nadal nie czyni z tego serii gorszej od przeciętnej – bo te, które naprawdę ciągną fabułę zostały wykonane solidnie.
Ponadto cały czas skupiasz się na tych nieszczęsnych zagadkach i tylko przez ich pryzmat praktycznie oceniasz tytuł. Oznaczając target na końcu, mam wrażenie, że specjalnie pomijasz sporą grupę osób, dla których anime jest przeznaczone – miłośników zwyczajnych, spokojnych okruszków życia, serii szkolnych bez fanserwisu, dużej dozy niepasującej tam akcji (w końcu ileż się może dziać w zwykłej japońskiej szkole?) czy też prostych gagów. A jeśli spojrzeć w ten sposób na „Hyouke” to nie da się zauważyć, że kryteria tego gatunku spełnia naprawdę dobrze. Jako fanka tego gatunku znam naprawdę niewiele tytułów, w których uczniowie nie są obdarzeni żadną nadnaturalną mocą/nie wzdychają do siebie przez całą serię w nieszczęśliwej miłości/nie nic, czego uczniowie nie byliby w stanie zrobić, a po prostu skupiają się na zagospodarowaniu swojego czasu w szkole. Tak, to może być nudne i potrafię zrozumieć zawód osoby, która podchodzi do tego, jak do nie wiadomo jak skomplikowanego kryminału, ale też od początku jak byk stoi tam w tagach „okruchy życia” i pominięcie całego tego aspektu w recenzji nie najlepiej o niej świadczy. Po prostu uparłeś się, by zmieszać tytuł z błotem, więc wyciągasz tylko to, co było w nim najgorsze, a żeby było śmieszniej argumentując na zasadzie „cały czas mnie to wkurzało”...
Bo tak szczerze to konkretne zarzuty wyciągasz dopiero w komentarzach niestety…
Re: Fascynujące
Wyżej powołałam się na Christie, bo jej nazwisko pada też w serii, ale równie dobrze, a nawet lepiej, można by to roztrząsać w analogii to książek o Sherlocku Holmesie, w których to niestety sporo faktów nie zostaje podanych do wiadomości odbiorcy, a tkwi li tylko w umyśle słynnego detektywa.
Zgodzę się, iż film a książka stoją przed zupełnie innymi wyzwaniami w kwestii zagadek, jednakże pod względem samych konstrukcji łamigłówek mają takie samo pole do popisu. I w obu są pewne rzeczy istotne dla rozwiązania sprawy, a do pewnego momentu ukrywane przed odbiorcami. W kwestii kliknij: ukryte listy głosowania i kartki z analizą- w pierwszym przypadku kliknij: ukryte mamy jak byk podane, że autorka scenariusza nie zgadzała się z nim (w pewien sposób jest to motyw prowadzący do godziny zero), jednakże żeby nie był za łatwo nie są nam znane, tak jak i Orekiemu jej własne odczucia, myśli i plany. I tu pojawia się kliknij: ukryte kartka z analizą, która to wszystko tłumaczy. Owszem, znajomość literatury bardzo by się tu przydała, ale czy na pewno? Oreki również nie znał tych książek i musiał się posiłkować „bazą danych”. Widz chcący rozwikłać ową tajemnicę ma możliwość sięgnięcia po jeszcze lepszą bazę danych – Internet. Co oznacza, że każdy ma możliwość wydedukowania tego samego, co główny bohater. To, w jaki sposób owe fakty poskłada to już inna sprawa.
Przedtem miałam wrażenie, że widząc, iż ma to być kryminał, spodziewałeś się skomplikowanych zagadek, ale widząc takie tłumaczenie, dochodzę jednak do wniosku, że wolałbyś coś prostszego, właśnie z rozwiązaniami na tacy – w formie dodatkowych scen, mimiki, gestów itepe itede. Bo czy to, że widz musi ruszyć głową sam posiłkując się wiedzą dostępną mu, ale nie w serii, oznacza, iż zagadka jest nierozwiązywalna?
Re: Fascynujące
Cóż…w takich powieściach Agathy Christie praktycznie do samego końca czytelnik zostaje pozostawiony tylko i wyłącznie z poszlakami, tropami i własnymi domysłami, bo dowody ukazują się dopiero w końcowej konkluzji. Idąc tym tropem wychodzi, że książki Królowej Kryminału tak naprawdę mają kiepsko skonstruowaną fabułę, bo z biegiem czasu nie dostajemy pewnych dowodów.
Broń boże nie porównuję tutaj tych dwóch dzieł, bo oczywiście tego się nie da zrobić, acz pragnę zwrócić uwagę, że tak w przypadku Hyouki jak i Christie mamy do czynienia z podobnym prowadzeniem zagadek…zatem obstawiam, że „założenia kryminału” są tutaj jednak w porządku.
Re: ??
A jakie jest inne? Pomijam zwrócenie uwagi na pewne aspekty, które dany widz może przeoczyć, to jednak w głównej mierze recenzje są raczej skierowany do potencjalnych przyszłych odbiorców dzieła, prawda?
Hm…okruchy życia nie? Cóż…skoro szkolne życie to nie życie. mogę się z tym zgodzić. W końcu oni tam tylko się uczą, prowadzą działalność w klubach, organizują festiwale i zapoznają z innymi uczniami oraz zacieśniają przyjaźnie…co za nuda jak na okruchy życia…
Odnośnie kryminału to tu się można kłócić i kłócić, bo walory intelektualne każdego są różne i nie wszyscy potrafią pewne tropy poskładać w logiczną całość. Poziom poszczególnych historii był nierówny, ale ja optuję za stanowiskiem, zgodnie z którym więcej było historii dobrych, niż tych bezsensownych, a przynajmniej miały one większy wpływ na całość. Osobiście bawiło mnie szukanie wskazówek, a to znaczy, że albo jestem za głupia, albo za mądra na ten tytuł ;p
Romansu nie znajdziemy? Ja tam widzę aż dwa. To, że się nie całują i nikt nikomu w cycki nie wskakuje wcale go nie umniejsza.
I jeszcze komedia – no tak, nie ma tam gagów rodem z Workinga, czy innego Baka, a bardziej humor sytuacyjny, więc faktycznie komedia to być nie może…
Pomijając kryminał, to reszta wątków z reguły się przewija w podobnych szkolnych opowieściach. I właśnie motyw zagadek jest tym, co tą serię wyróżnia.
Skracając to wszystko – osobiście traktuję ten tytuł jako szkolne okruchy życia z zagadkami, a nie kryminał z uczniami. Wbrew pozorom to spora różnica i chyba ona leży u podnóży tej rozbieżności ocen, acz i tak mam wrażenie, że ktoś tu zapomniał (bądź celowo pominął) o drugiej części składowej tytułu…
A skoro już i tak wychodzę na czepialską – zatem według Ciebie zagadki prezentowane w tym tytule do pięt nie dorastają tajemnicom serwowanym przez „Another”? Jakoś tak już straciłam wiarę w rodzaj recenzencki…
Re: ??
A inaczej mówiąc:
Z jednej strony to prawda, jednakże…czy to nie powinno być tak, że recenzja ma służyć czytelnikom nie zorientowanym w temacie? Jakaś doza obiektywizmu myślę, że by się przydała, czego z bólem serce nie mogę przyznać bardzo wielu tekstom pisanym ostatnio…
Chociażby w przypadku „Hyouki” mam niemiłe wrażenie, że recenzent przed seansem nastawił się tutaj na „mroczne tajemnice” rodem z amerykańskich seriali, po czym dostał szkolną historię w tajemniczej oprawie i za to wylewa wszystkie swoje żale w recenzji. Ja się mogę zgodzić, że nie każdemu dany tytuł pasuje tak samo, więc i oceny są różne, ale w tym wypadku jest to drastycznie niska nota, oznaczająca coś poniżej przeciętnej, czego raczej nie warto oglądać, bo „jest wiele lepszych serii”. Jeśli tak, to dlaczego jakoś ciężko mi jest przywołać więcej tytułów o szkolnym życiu grupki przyjaciół, które nie jest tylko zlepkiem mniej lub bardziej śmiesznych historii/tragicznym romansem, a raczej rasowymi okruchami życia z pomysłem na oprawę? Bo w tym momencie odnoszę wrażenie, że ów tekst jest zwykłą prowokacją, zwłaszcza, że nie jest to jakieś mega ambitne dzieło, które można odbierać na milion sposobów, a (powtarzając się któryś raz z kolei) – zwykłe okruchy życia.
Podsumowując – skoro jest takie, a nie inne nastawienie teamu do recenzji (indywidualna kwestia recenzenta), to na dobrą sprawę wypadałoby pisać po kilka do każdego tytułu, tak, by mieć ogólny przegląd owych „indywidualnych opinii” i dopiero wtedy zebrać to w ogólną, bardziej obiektywną recenzję.
??
Ja nie wiem czemu wszyscy tak się czepiają tego, że zagadki proste? A co, mieli rozwiązywać tajemnicę morderstwa w szkole? Albo może lepiej – jakąś polityczną intrygę?
Ponadto jak JJ niżej zauważył, ja chyba także byłam jakimś geniuszem, skoro również wciągnęło mnie snucie terii na temat rozwiązania zagadek – o dziwo wręcz czasem mi się to nawet udawało…hm…
Poza tym nie sądziłam, ze fanatyk KyoAni to taki, który na Clannadzie, czy Kanonie co chwila spada z krzesła ze śmiechu nad głupotą twórców, by potem porzucić obie serie zniesmaczonym…kolejne hm…
Swoją drogą, że poza charakterystyczną kreską, to tytuł ten nijak się ma do większości „klasyków” tego studia…trochę tak jakby brakuje mu nadnaturalnych mocy i wielkiej tragedii bohaterów…hm, hm…
Jak dla mnie Hyouka to po prostu świetna seria szkolna z pomysłem. Właśnie – nie anime detektywistyczne, a zwykłe okruchy życia w szkolnej oprawie. I właśnie osobom lubującym się w tego typu seriach, gdzie nie ma zalewu fanserwisowej tandety, czy typowo wyolbrzymianego japońskiego humoru, bądź dramatyzmu, poleciłabym ową serię.
Tak na marginesie, wiem, że to co recenzje od dwóch różnych osób, ale jak sobie pomyślę, że takie Kokoro Connect (z wydumanymi problemami nastolatków w…tak, oprawie z nadnaturalnymi zjawiskami, bo jakże) dostało 10, a Hyouka (spokojna historia o grupce przyjaciół) – 4, to zaczynam się zastanawiać nad przydatnością tego typu portali np. dla osób rozpoczynających swoją przygodę z anime…
Re: Istotne, zdaje się, obsewacja.
Re: Istotne, zdaje się, obsewacja.
Zdecydowanie jest to ciekawy zabieg, nie zmienia on jednak faktu, że jako tako brak tu pewnej celowości, jakiegoś finiszu – znaczy, no można by się kłócić, czy wtedy celem nie będzie wyjaśnienie jak doszło do wszystkich wydarzeń itp.
Osobiście nie mam nic do zarzucenia fabule jako takiej, ale po prostu brakło mi…większej ilości odcinków na dopieszczenie wszystkiego^^