x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Tak patrząc na to wszystko wyszła mi ocena gdzieś tak 6/10, bo jednak z takim potencjałem mogło być o wiele, wiele lepiej. Ale i tak uważam, że jest to tytuł warty obejrzenia.
Tak na marginesie dodam, że nie oglądam anime z polskim tłumaczeniem. A „głupia piękność” to może nie dokładne tłumaczenie, ale oddaje sens wypowiedzi przecież.
Re: Tandeta
Generalnie nie miałam zamiaru się czepiać ciebie i twoich ocen, a jedynie nawiązać jakąś konstruktywną dyskusję odnośnie tego tytułu (bądź bardziej wyjaśnienia czemu to jest aż tak tandetne). Niestety aż do teraz dowiedziałam się jedyne, że tak uważasz i tyle. A do ocen nawiązałam, by jakoś móc to jeszcze rozwinąć, np. na zasadzie porównania do innych, podobnych serii.
Skoro tak bardzo jesteś chętna do krytykowania nawet tego nie widząc, to zaprawdę wiele mówi o twoim podejściu do oceniania anime xd A listy nie mam, bo osobiście wolę tytuł skomentować, niż wystawić mu praktycznie nic nie wnoszącą notę.
Dziękuję za uwagę.
Re: Tandeta
Śmiem też twierdzić, że pogodzenie się z własną seksualnością jest o wiele lepszym motywem przewodnim niż gwałcenie przyjaciela nie‑geja, bądź wzdychania słodkich uke do swoich (nie)spełnionych miłości ze szkoły (ukłon w stronę Aaach‑Ja‑Go‑Chyba‑Kocham‑Ale‑Jednak‑Nie‑Ritsu). No tak, ale Nakedyouth był w końcu tak mało „słitaśny”, więc trzeba go gnoić na całej linii xd
Re: Tandeta
kliknij: ukryte Już abstrahując od tego – Koisuru Boukun oceniłaś na 10.Czyżby wiec „fuj” nie był dla ciebie gwałt na osobie o zdecydowanych poglądach homofobicznych? Bo ja tą ocenę rozumiem jako przyznanie, że to m.in tamto anime jest o „prawdziwej, słodkiej miłości między dwoma osobnikami tej samej płci”. No sorry, ale wydźwięk obu dzieł jest lekko inny…
Swoją droga jakoś nie chcę mi się wierzyć, że animacja pojawiająca się na Międzynarodowym Przeglądzie Filmów Gay & Les jest tylko o kliknij: ukryte „pokazywaniu penisów”.
Re: Tandeta
No dobra, ale to kwestia indywidualnego gustu odbiorcy. Natomiast totalnie zgodzić się nie mogę, iż dźwięk i kreska są godne pożałowania. W tym pierwszym przypadku mamy w sumie bardziej do czynienia z dźwiękami otaczającego bohaterów świata niż, z jakąś konkretną muzyką. Ba- bardziej wybija się tutaj cisza, która ewidentnie atakuje uszy odbiorcy. Czyż można by lepiej podkreślić niepewność bohatera odnośnie własnych uczuć? Tam nie było żadnych dynamicznych scen, czy dramatycznych rozterek bohaterów, by trza to było jakoś szczególnie podkreślić. Bardziej określiłabym to jako codzienność, a w takiej raczej nie pojawiają się nutki z nieba:P
A grafika? Nie sądzę, by w wielu innych tytułach dało się znaleźć coś bardziej dopracowanego, zwłaszcza pod względem klimatu.
(Kurcze, wychodzę chyba na jakiegoś fanatycznego obrońcę tego tytułu xd)
Ale tak się zastanawiam, czy te 10 minut nie zostało by zupełnie inaczej ocenione, gdyby pojawiająca się tam para była hetero, a nie homo? I trochę smuci mnie własna odpowiedź na to…
Bohaterowie nie stali się ot tak altruistami, dla których dobro świata/miasta jest najważniejsze. Jakby nie było 300 milionów piechotą nie chodzi, a oni są w końcu łowcami nagród (do tego przymierającymi śmiercią głodową „chińskiego żarcia”:P).
kliknij: ukryte Świadczy o tym chociażby ostatnia scena walki Spike'a i Vincenta. W końcu Spike pozwolił mu nacisnąć, co tam se chciał. Fakt- wiedział, że to nic nie da, ale same dynie wybuchły przecież. Widać było ludzi spadających z mostu (czy na czym tam stali). Czyli krótko mówiąc- Spike jak zwykle w dupie miał te kilka osób, które mogły przez przypadek ucierpieć. Pomijając całe roztrząsania o kasie, czy zwykłym rewanżu spokojnie można stwierdzić, że ratunek dla świata nie był wcale takim priorytetem.
Re: Anime a książka
Ale generalnie to chodziło mi o coś innego- o zwrócenie uwagi na książkę. Ja osobiście uwielbiam Ruchomy Zamek Hauru zarówno w wersji oryginalnej jak i animowanej. Nawet jeśli ta moja „miłość” do tego ostygła troszku po przeczytaniu książki to i tak jest to jeden z moich ulubionych filmów anime. I wszystkich, których ta historia zainteresowała chociaż trochę, zachęcam do zapoznania się z oryginałem, bo naprawdę warto. Dzięki niej można potem zupełnie inaczej popatrzeć na owo anime.
Anime a książka
Trochę za bardzo wszystko skupiło się na kliknij: ukryte wojnie, która w książce nie była tak ważna. Nawet odniosłam wrażenie, że była tylko pretekstem do wysłania Hauru na poszukiwanie Justina. I niby nie jest tak źle, ale od momentu przeczytania książki czuję się strasznie rozczarowana filmem…a zwłaszcza tym, co zostało kliknij: ukryte z wątku romantycznego.
Naprawdę nie jest tak źle
Pierwsza część kliknij: ukryte (do momentu ślubu) – idotyzm polany jeszcze większa dawką debilizmu. Do któregoś tam odcinka dawałam tej serii maks 4/10, za postaci drugoplanowe (zwł. matkę Naokiego xd)
Ale to co było potem…no cudo xd Jestem beznadziejną romantyczką, więc ta część kupiła mnie całkowicie. Z czasem nawet polubiłam głównych bohaterów kliknij: ukryte (Zdenerwowany, czy zazdrosny Naoki był naprawdę świetny^^)
Summa summarum- podobało mi się, zwłaszcza przez fakt, że nie skończyło się, gdy związek się zaczął, jak we wszystkich innych, podobnych seriach. Anime tak na 7‑8/10, w zależności od tego, jaki stopień romantyzmu można znieść xd
Pierwszy odcinek i...
I może nawet anime mogło by mi się spodobać dalej, zwłaszcza, że raczej lubię tytuły, w których pojawiają się youkai, ale tego na pewno nie zdzierżę. Naprawdę rzadko porzucam serię po pierwszym odcinku, ale oglądanie tego byłoby straszliwą karą, do której sama siebie nie zmuszę.
Re: Pierwsze wrażenie
Pierwsze wrażenie
Przede wszystkim muszę stwierdzić, że jak na razie wydaje mi się to lepsze od trzeciej części, chociażby pod względem technicznym. Wydaje mi się, że graficznie seria ta wróciła do poziomu znanego z pierwszych dwóch serii, zwłaszcza jeśli chodzi o tła. Jeśli chodzi zaś o moją ulubioną scenę, tj. zwracanie imion youkai, to nie jest ona aż tak piękna jak w dwóch pierwszych seriach, ale lepsza od tej w trzeciej (choć nadal nie potrafię zrozumieć po co było ją zmieniać…).
Opening to standard- nie razi po uszach, niestety też nie zachwyca jak ten pierwszy. Natomiast spory zawód spotkał mnie w kwestii endingu, którego klimat (muzyczny, bo graficznie jest podobny) znacząco odbiega wszystkich wcześniejszych, które wręcz ubóstwiałam.
Co najważniejsze jednak, twórcy od samego początku mocno polecieli po akcji. Co jak co, ale nie spodziewałam się, że od razu w pierwszym epku kliknij: ukryte będę miała przyjemność znowu oglądać Matobę. (na wszelkie wypadek to ukryję)
Ogólnie jestem zadowolona i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych epków.
Re: Nie zrażać się początkiem!
Po oglądnięciu tego znowu wzięło mnie na Toradore i chyba zrobię sobie re‑watch serii xd
Puzzle
Najbardziej obawiałam się zakończenia. Z pewnością nie tak go sobie wyobrażałam, a i tak czuję się usatysfakcjonowana – było takie, jakie być miało i tyle.
Jak dla mnie jedyne anime z tego roku, które w pełni zasługuje na ocenę 10/10 – za wszystko, ale chyba przede wszystkim za innowacyjność i to niecierpliwe wyczekiwanie „co będzie dalej”.
kliknij: ukryte Co do bohaterów to miałam wrażenie, że Agito po zmianie w nadczłowieka potrafi wypowiedzieć tylko jedno słowo, którym oczywiście musiało być imię jego jakże mdłej i naiwnej wybranki. Ale co tam… przynajmniej był przez to zabawny.
Muzyka naprawdę świetna, a grafika dosyć przyzwoita.
Tym, co szczególnie zwróciło moją uwagę była „postać” Lasu.
kliknij: ukryte A dokładniej chodzi mi o te dwie dziewczynki, które w pewnym momencie łączą się w jedną.
Niestety niewiele można o „Nim” powiedzieć, bowiem o ile konflikt między owym Lasem a Ludźmi i ich technologią był wątkiem głównym, o tyle sam Las praktycznie nie został nam przybliżony. A szkoda, bo nawet ta garstka, która została zaserwowana wydała mi się naprawdę ciekawa i chociażby dla niej można się pokusić o pooglądanie tegoż filmu.
Perełka czy nieporozumienie?
Gdyby trzeba było jakoś w skrócie opisać to anime, można by było w sumie użyć słów „rodzące się uczucie”. Ale nie oddaje to w pełni emocji, jakie odczuwa się podczas oglądania tego. Jak silna jest więź pomiędzy tym dwojgiem- czy są przyjaciółmi, czy tylko zwykłymi kolegami? Jeden z nich jest wyraźnie zainteresowany drugim, ale czy tamten o tym wie, czy jest szansa na odwzajemnienie tego uczucia? Ale właściwie jakiego uczucia? To miłość czy zwykła młodzieńcza fascynacja, o podłożu czysto erotycznym? Może przesadzam z „wgłębianiem” się w to, może to tylko zlepek scenek z jakimś tak konceptem autora w tle. Ale muszę przyznać, że naprawdę mnie to zaintrygowało i chciałabym poznać ciąg dalszy. Tylko, że czasami w życiu nie ma żadnego dalszego ciągu, więc może i przypadku tej znajomości go nie będzie. Na razie zostaje niepewność, ale jednocześnie brak zawodu.
Grafika jest naprawdę piękna (zwłaszcza świetnie ukazana gra świateł), a muzyka łagodnie i naprawdę sprawnie podkreśla atmosferę panującą w tym anime.
Za pierwszym razem przyznam szczerze, że niewiele z tego zrozumiałam. Ba, po 4 seansach jakie mam za sobą, wcale nie uważam się za jakoś szczególnie bogatszą, jeśli chodzi o wiedzę na ten temat. Chyba nie muszę dodawać, że naprawdę mi się to anime spodobało i zapewne jeszcze po niego sięgnę. Osobiście oceniam go na 9/10, choć pewnie większość osób uzna to za niezrozumiały bełkot, którym w sumie być może.
Mnie właśnie denerwuje to jej „skupienie”. Nic tylko karuta i karuta, ewentualnie Arata. Nie mówię, że ma od razu być „eteryczną nimfą”, ale trochę rozumu by się jej przydało…Dobrze ją określili w pierwszym odcinku- „Głupia piękność”.
Osobiście bardziej wolałabym, żeby anime w dalszej części bardziej poszło w te okruchy życia niż „sport”, ale pewnie nie ma co liczyć…A zapowiadało się naprawdę sympatycznie…
kliknij: ukryte Ale tak na serio- po co miałoby być pokazane co ona tam widzi niby? Dla samego widoku krwi? Tak by cie to cieszyło? I tak każdy wie, że to zmasakrowane zwłoki dzieci przecież.
Średnio na jeża
Niektóre z przedstawionych historii wprost urzekły mnie swoją baśniowością (jak np. ta, w której zmieniona została też oprawa graficzna), przez wiele jednak nie mogłam wręcz przebrnąć. Końcówka serii i wprowadzenie dwóch dodatkowych par bohaterów to totalne nieporozumienie – zrobione na siłę, bez jakiejkolwiek wizji.
Co do bohaterów – Hugh faktycznie mógłby się zachowywać bardziej jak na szlachcica przystało, ale nie zgodzę się z recenzentem, że dawał sobie tak całkowicie „w kaszę dmuchać”, zwłaszcza jak go porównać do innych bohaterów, którzy musieli się zmagać z pannicami tego typu. Co do Dalian to również na tle podobnych postaci wypadła nieco lepiej, ale to chyba ze względu na jej seiyuu, która wykonała tu kawał dobrej roboty.
Grafika i muzyka to dla mnie największe plusy tej serii, doskonale uzupełniające jej klimat. Niestety nie da się tego powiedzieć o projektach postaci, które niby wydają się całkiem zgrabne, ale jak się jej porówna do mangowego pierwowzoru to szczęka opada.
U jak tak na to wszystko patrzę, to muszę jednak przyznać recenzentowi rację, co do oceny tej serii – jak ktoś da się ponieść jej klimatowi, to czeka go w sumie naprawdę przyjemny seans. Ja osobiście nawet miło spędziłam przy niej czas.
Inne
Oczywiście oprawa graficzna serii jest jak zwykle na najwyższym poziomie. Uwielbiam grę świateł u Shinkaia i te niesamowicie barwne obrazy, które nam serwuje. Osobiście jest wielką fanką…chmur tworzonych przez niego xd
Projekty postaci rzeczywiście bardziej przypominają te znane z dzieł Miyazakiego, ale nie uważam tego za minus. Z pewnością do tej historii pasowały bardziej. A dlaczego? Ponieważ zdecydowanie bliżej im do baśniowych opowieści ze studia Ghibli niż do jego poprzednich perełek dramatycznych. Nie jest to wadą tego tytułu, ale po prostu oczekiwałam czegoś zbliżonego do Place Promised właśnie, niźli do Mononoke Hime i dlatego czuję się zawiedziona.
Co do oprawy muzycznej- stary, dobry Tenmon:P Nic dodać nic ując (chociaż ta ścieżka dźwiękowa akurat nie trafi do mojej playlisty, bo jakoś podczas seansu nic nie chwyciło mnie szczególnie za serce). Natomiast ending to chyba jakiś żart:/ W porównaniu do, no chociażby Kimi no Koe ten tutaj to jakaś kpina.
Mimo wszystko mi się podobało. Pominąwszy dzieła ze studia Ghibli naprawdę ciężko znaleźć obecnie taką ciepłą, acz lekko melancholijną historie w anime.
Dramat?
Osobiście nie uważam, żeby całość była nudna. Twórcom dobrze udało się skomponować klimatyczne tło całej akcji…Problemem była jak dla mnie sama fabuła, a właściwie idiotyzm głównych bohaterów. O ile można zrozumieć zachowanie Kazuny
kliknij: ukryte który z dnia na dzień dowiaduje się, że jest chory na dziwną chorobę, przez którą pragnie świeżej krwi, i na którą chora była też cała jego najbliższa rodzinka. Na dodatek okazuje się, że w sumie jego ojciec nie żyje, o czym nikt go jakoś nie poinformował. Ulegając totalnie wpływom siostrzyczki zamieszkuje z nią w swoim starym domu i właściwie słucha się jej na całego.
to Chizuna już została wykreowana całkowicie sztucznie, tak by móc spokojnie udramatyzować całą sytuację – taka tam cicha, delikatna, a jednocześnie silna dziewczyna z tragiczną przeszłością. Nie wnikam już nawet po kiego grzyba była tam ta cała Yaegashi
kliknij: ukryte hmmm…czyżby, by pokazać tragedie zakochanej dziewczyny o typie samotnicy, która dla swojej miłości mogłaby się nawet poświęcić, ale niestety zostaje przez ową miłość odrzucona?
Mnie ten tytuł kompletnie nie przekonał. Należę do osób, które łatwo się wzruszają, ale jakoś mi się to nie udaje, gdy twórcy wciskają mi te łzy niemal na siłę, mówiąc w każdym kadrze „Patrz jaka tragedia. To takie smutne”. Dlatego też i w tym przypadku nie udało mi się tego dokonać. Dla mnie Hitsuji no Uta prezentuje poziom tylko ciut wyższy od wszelakich Clannadów, czy Kanonów, głównie przez mroczną oprawę całości (wliczając w to także niezwykle klimatyczne ujęcia graficzne).
Klapa
Poza brakiem logiki i jakiejkolwiek inteligencji w rozwiązywaniu kolejnych intryg, największym minusem była oczywiście Alice. Chociaż nie powiem…też chciałabym mieć taką figurę i jakże zdrową cerę, siedząc cały czas w ciemnym pokoju, gapiąc się na monitor i zajadają się niezdrowym żarciem, oczywiście na popitkę mając jakieś tam świństwo z puszki.