x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Po 1 epku
Poza tym jestem zawiedziona wyglądem postaci, bo ich projekty są bardziej niż kiepskie. Ech… te dziwne fryzurki… mogliby sobie to darować. Mam też wrażenie, że słudzy tutaj będą jacyś tacy bardziej przesłodzeni, co również zaletą nie jest. Jak patrzę, na listę postaci, to co druga wygląda jak słodka dziewczynka… ech…
Ale! Nawet pomimo tych wad to może być naprawdę fajne. Może i mniej „poważne”, niż takie Fate/Zero, ale wciąż wciągające. I doprawdy na to liczę.
Re: Finał
No a czemu by nie? Znam przynajmniej dwie takie pary, więc to wcale nie jest niemożliwe czy coś. A w sumie nikt w ich otoczeniu nie dawał im szansy po przejściu do liceum, więc to też nie tak, że w anime potraktowano to jako standard.
Re: Przyzwoite, ale jednak zmarnowany potencjał
No właśnie trollica to była postać, która generalnie odpada z jakiejkolwiek rywalizacji. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale… jest za stara. xd To raczej typ postaci w rodzaju nauczycielki czy matki innego bohatera, która niby to zaleca się do bohatera, ale to ma podłoże stricte komediowe. Inna sprawa, że jej „chrapka” na Willema miała głównie podłoże… hm… jedzeniowe. ;p
Wiesz, tu chodzi raczej bardziej o to, jakim cudem coś takiego w ogóle mogło mieć miejsce. kliknij: ukryte Skoro zniknęła poprzednia „jaźń”, która w końcu też była leprechaunem, więc duchem zmarłego dziecka, to jakim cudem nowa „jaźń” mogła zamieszkać w tym samym ciele? Tu właśnie brakowało mi tej części wytłumaczenia, bo oni przeszli od razu od historii dostrajania się nowej „jaźni” do tego ciała (dostrajania głównie psychicznego ofc). Tu mogliby bardzo fajnie rozwinąć kwestię samych leprechaunów, ich pochodzenia i istoty, ale ograniczyli się właśnie tylko do „smutnej historii dziewczyny, która przejęła czyjeś ciało”.
kliknij: ukryte
Raczej nie stawiałabym na kliknij: ukryte tę pierwszą wersję, bo to by nie pasowało tu konstrukcyjnie. Po co mieliby niby robić flashback do tego momentu i to właśnie na końcu, gdzie raczej wciska się rzeczy w jakiś sposób mające nawiązywać do teoretycznej kontynuacji? Nie, gdyby to miałaby być scena narodzin Chtholly, którą znamy z tej serii, to byłoby to najsłabsze możliwe rozwiązanie.
Re: Przyzwoite, ale jednak zmarnowany potencjał
Przyzwoite, ale jednak zmarnowany potencjał
Niestety przede wszystkim luźniejsze momenty wyszły nad wyraz nijako. Co prawda na szczęście nie dostaliśmy takiej standardowej zabawy w dom, czego się obawiałam na starcie, ale też i cudów nie było. Wszelkiej maści masaże tudzież inne komediowo‑fanserwisowe wstawki ustawicznie psuły klimat. Bo wyobraźmy sobie, co by było, gdyby tak do motywu postapo dodać klimat np. Spice and Wolf. Mielibyśmy coś na rozluźnienie, ale to coś nie byłoby przy okazji głupiutkie.
Powtórzę się też, że zdecydowanie lepiej by to wyglądało bez tej bandy słitaśnych lolitek. Ok, niech to będzie stado dzieciaków (w końcu całkiem ciekawie wyjaśniono to fabularnie), ale niech nie będą takie denerwująco słodkie i irytujące! Miło by też było, gdyby nie dominowała tu płeć piękna (acz brawa za to, że nie jest to harem => i tu bym zdecydowanie naciskała, żeby ten tag wywalić, bo kompletnie rozmija się z tym, co widzimy w serii, jako iż mamy rozwój romansu między dwójką głównych bohaterów i żadna inna dziewczyna na bohatera nie leci).
Jeśli chodzi natomiast o wszelkie kwestie związane z tłem fabularnym tj. dotyczące postapokaliptycznego świata, to tutaj jest znacznie lepiej. Rzekłabym zresztą, że właśnie to stanowi o sile tej produkcji. Było kilka nieziemsko klimatycznych momentów i gdyby bardziej oprzeć się na wszelkich melancholijnych aspektach tej opowieści, to mogłoby wyjść wow. Ludzie jako wymarła rasa, ostatni jej przedstawiciel i „zaginiona technologia” – czyż to nie brzmi ciekawie? Plus do tego dochodzi motyw leprechaunów (nazwa chybiona), czyli konkretnie to skąd się biorą (na zasadzie, że są to kliknij: ukryte dusze dzieci zbyt małych na to, by uświadomić sobie, że umarły – potencjał straszny jak dla mnie, ale okrutnie niewykorzystany). Zresztą historia o kliknij: ukryte bogach, którzy chcieli ludzkość wybić również się w to wszystko nieźle wkomponowała. Niestety, największym problemem tego wszystkiego było to, że z powodu poświęcania zbytniej uwagi elementom komediowo‑okruszkowym, nie było czasu, by rozwinąć resztę. Marzyłoby mi się przedstawienie świata na poziomie Kemono Frends, w którym to doskonale udało się przekazać najważniejsze informacje nie wciskając tej wiedzy widzowi wprost i na siłę. Ale nawet bez tego wystarczyłoby po prostu ciut więcej czasu antenowego na naprawdę ważne i interesujące rzeczy. Przykładowo, żałuję, że nie rozwinęli w ogóle całej tej sprawy z kliknij: ukryte Itheą, tj. tego, że nagle jakaś „jaźn” pojawiła się w ciele Ithei i w pewnym sensie musiała ją udawać. Na jakiej zasadzie to było, skąd się wzięło, czy do czegoś nawiązuje – ot, właściwie niczego o tym nie wiemy.
Ostatnia scena jest jak dla mnie kompletnie chybiona. kliknij: ukryte Nie rozumiem co nią chcieli przekazać, ale gdyby skończyli na fragmencie z tym pulsem, to byłoby odpowiednie. Ale nie – lepiej dodać jeszcze jakieś dwie laski z dzieciakiem. Właściwie nie wiadomo, czy to się dzieje na Ziemi, czy na tym nowym świecie, czy te dziewczyny to leprechauny bądź osoby się nimi zajmujące i czy ten dzieciak to też leprechaun i jakieś nowe wcielenie Chtholly (o ludzie, ta pisownia mnie dobija). Jeśli to ostatnie, to zupełnie nie wiem jak by to miało działać niby.
Sami bohaterowie to już całkowicie przeciętny poziom. Cieszy to, że Willem i Chtholly z biegiem czasu zbliżają się do siebie i aż tak się tego nie wstydzą. Nieźle wyszli też Nygglatho, Grick i nawet Nephrem w swojej roli dandere. Wciąż wszakże to nic specjalnego – ani nie są szczególnie oryginalni, ani jakoś specjalnie rozbudowani pod kątem psychologicznym. Nie licząc dzieciaków (jako postaci zbiorczej) nikt mnie tu zbytnio nie irytował. Znowu się też powtórzę, że inne rasy zdecydowanie za mało posiadają cech szczególnych i zbyt wiele jest gdzieś w tle postaci, które właściwie wyglądają jak ludzie (na czele z leprechaunami i trollicą). Tu czuć brak wyobraźni, a szkoda.
Graficznie jest okay, choć jakby było mniej słodko, to bym nie narzekała. Natomiast muszę trochę pojojczeć nad oprawą muzyczną. O ile same utwory są boskie i w większości przypadków pasują do obrazu, tak jest ich zdecydowanie zbyt mało. Ścieżka dźwiękowa jest niestety strasznie uboga, nad czym niezmiernie boleję, bo chętnie posłuchałabym węcej nutek w tym stylu.
Generalnie serie oglądało mi się nieźle, czego bym się nie spodziewała patrząc np. po opisie fabuły, czy nawet pierwszym odcinku. Przez to jak ciekawe były tu niektóre elementy, mój apetyt z czasem tak wzrósł, że… ostatecznie nie mogę tego ocenić jako tytuł dobry. Po prostu za bardzo czuć zmarnowany potencjał, w związku z czym ode mnie leci tylko 6/10. Mimo wszystko to seria jak najbardziej warta uwagi, ale raczej jako przerywnik między czymś konkretniejszym. Fajnie się ogląda, ale też pewnie szybko się o tym zapomina.
Ale to teraz piszesz o czymś zupełnie innym, bo mnie nie chodzi o to, czy ktoś się z tym rodzi, czy nie, ale czy jest to cechą rasy, tj. czy jest powszechne czy nie.
No i przecież ja nigdzie nie stwierdziłam, że trzeba się z tym rodzić. o.O Ba, wręcz cechy nabyte np. na zasadzie eksperymentów chyba najłatwiej zaliczyć do supermocy właśnie, bo automatycznie nie będą cechami całej rasy.
A co jeśli magia nie istnieje powszechnie, a powiedzmy jest dostępna dla wybranych? Czy będzie to supermoc wtedy, czy nie? Bo dla mnie nie – ja wyróżniam od siebie magię od supermocy właśnie.
Ha, przecież nigdzie nie napisałam, że tylko jedno z tych dwóch jest definicją supermocy. Tak trochę też wycinasz z moich wypowiedzi tylko fragmenty, nie odnosząc się do całości. Możliwe, że zwyczajnie się nie zrozumieliśmy zatem.
Ale najważniejsze będzie chyba to, że:
A że z tym też się zgadzam (bo nigdzie wyżej nie pisałam, że tego nie robię, w końcu w ogóle się do tego nie odnosiłam), więc chyba generalnie po prostu się zgadzamy. A i tak pewnie ciężko stwierdzić, czy te supermoce faktycznie tu są, czy nie. ;p
No i jednak cech rasowych nie przypisywałabym do kategorii supermocy, pod warunkiem, że wszyscy przedstawiciele rasy takowe posiadają.
Ogólnie gdyby supermocami trzeba by nazywać wszystkie umiejętności zmieniające prawa rzeczywistości, to praktycznie w każdym fantasy trzeba by takie przypisać. A to chyba trochę wypacza tę definicję. Ja to widzę raczej na zasadzie naginania tych zasad w świecie, w którym generalnie nie jest to powszechne dla większości populacji tj. nie jest to cechą wrodzoną danej rasy. Tylko trzeba to wtedy jeszcze odróżnić od magii, co czasami też bywa niełatwe.
Ja tam nie twierdzę, że supermoce tu nie pasują, ale na pewno nie są takim oczywistym tagiem dla tej serii. Natomiast jakbym miała wybierać, czy iść bardziej w supermoce czy fantasy, to zdecydowanie postawiłabym na to drugie.
Mimo wszystko ciekawe
Jest to w sumie dość interesujący tytuł, bo to jedno z niewielu anime, w którym tak mocno uniknięto wszelkich chwytów zastosowanych typowo pod publiczkę. Poszczególne historie tu przedstawione wcale nie są jakoś mocno naładowane emocjonalnie, jak to ma miejsce we wspomnianym już Natsume. To raczej tak, jakbyśmy oglądali coś zwyczajnego, codziennego i ta nutka nadnaturalności wcale nie chce się tu wybić na pierwszy plan, mimo iż cały czas jest obecna. Ponadto postawienie w roli głównych bohaterek dwóch sióstr w różnym wieku, z których żadna nie jest ani szczególnie piękna, ani wybitnie słodka, a obie są po prostu przeciętne i bardzo normalne, również nie pomaga w przyciąganiu widzów. Przyznam, że początkowo źle mi się oglądało ich poczynania, bo młodsza mnie strasznie denerwowała (a trzeba powiedzieć, że zachowuje się jak przeciętne dziecko w jej wieku), natomiast starsza wydała mi się nijaka i nudna. Nie ma tu ani romansu, ani dramatu, ani akcji, ani tajemnicy. To takie czyste okruchy życia, tylko dla odmiany z nadnaturalnym tłem. I właściwie to się sprawdza całkiem nieźle, tylko trzeba się dać w to wciągnąć.
Niestety równocześnie pierwsze odcinki nie należą do tych najbardziej udanych. Jeśli jednak przez nie się przebrnie (a z doświadczenia wiem, że może być ciężko) to dalej jest tylko lepiej. Do wad serii muszę wszakże zaliczyć to, że poszczególne epizody w żaden sposób nie są ze sobą powiązane i kiedy historia w danym odcinku ulega zakończeniu, to już się potem w ogóle do niej nie nawiązuje. A przecież poznajemy w nich nowych bohaterów, a dziewczyny nawiązują nowe znajomości. Rozumiem, że epizodyczność fabuły w pewnym stopniu wymusza takie urwanie tematu, ale jest ono co najmniej nienaturalne. W końcu nikomu nic by nie zaszkodziło, gdyby poznany wcześniej bohater przewinął się potem na drugim planie – ot, żeby pokazać, że on tam dalej jest a nie zniknął wraz z końcem „swojego” odcinka.
Zmianie nie uległo natomiast moje zdanie o grafice, bo ta jest po prostu przeciętna. Tak, jak autorka recenzji, przyzwyczajona jestem do raczej nieprzeciętnej urody oprawy w tego typu seriach i tu aż prosiło się o jakieś cudowne, niebanalne tła. A te, chociaż poprawne, są raczej nijakie i nie przyciągają wzroku. Mogłyby świetnie budować klimat w niektórych scenach, lecz zrezygnowano z tej funkcji, na rzecz tylko i wyłącznie prezentacji otoczenia, w jakim znajdują się bohaterowie. Mamy wiedzieć tylko gdzie są, jaka jest pora roku/dnia i tyle. Na plus zaliczam natomiast wygląd youkai. Nie raziły one sztucznością, a tym bardziej nie były tandetne (jak to na przykład wyglądało w Gingitsune), ale też nie zdecydowano się ich upiększyć ku uciesze widzów (kolejny punkt, w którym wyraźnie widać, że twórcy ściśle trzymają się swojej wizji i nie idą „na skróty” robiąc coś typowo pod publiczkę – może i skutkuje to średnią popularnością, ale jakąż jest gratką dla tej garstki fanów, która takich rzeczy nie lubi).
O wiele lepiej prezentuje się muzyka. Opening jest niezwykle przyjemny i dobrze się go słucha. Natomiast ślicznie wypada muzyka w tle, zwłaszcza ta towarzysząca pojawieniu się bytów nadnaturalnych. Cieszy zwłaszcza to, że zastosowano tutaj raczej taki typowo japoński styl muzyczny, który świetnie pasuje do prezentowanej tematyki.
Generalnie serię oceniam jako dobrą i nie żałuję czasu poświęconego na nią. Zdecydowanie nie będę do niej wracać, ale mogę ją miło wspominać. To solidny kawałek dla fanów typowych okruchów życia. Ci nie powinni czuć się zawiedzeni, natomiast reszta osób raczej nie ma tu czego szukać.
Mimo wszystko uważam ją za całkiem ciekawą świruskę, właśnie tak na maksa przesadzoną w swoim zachowaniu. Nie wiem co na to wpływa, lecz nie czuję się zażenowana jej kreacją. Drażniłoby mnie, gdyby ona to wszystko mówiła zachowując pełnię powagi, gdyby jej wypowiedzi były pełne patosu.
Makagami przypomina mi Izayę, tylko jest taka „bardziej” – ja to kupuję, przynajmniej na razie. Co z tym zrobią dalej, to już inna sprawa, bo stąpają po niezwykle cienkim lodzie.
Od razu widać, że nie oglądasz Uchouten Kazoku. Akurat pod wszystkim tymi względami seria bije Re:Creators na głowę, ale też generalnie z założenia jest o wiele bardziej złożonym i nietypowym tytułem, niż ten.
Żeby nie było – mnie osobiście Re:Creators się bardzo podoba. Ma naprawdę fajne (choć raczej nieskomplikowane pod względem psychologicznym) postaci (poza głównym bohaterem), interesujący koncept wyjściowy a pod względem technicznym jest zrobiona naprawdę dobrze. Minusem jest niestety to, że niektóre sceny faktycznie są przegadane. I nie, nie chciałabym tutaj pustej nawalanki bez żadnych wyjaśnień, ale tutaj te rozważania są wrzucane w trochę zbyt sztywnej formie. Cieszy mnie, że chcą nam najpierw wyjaśnić mechanikę świata, ale to najlepiej byłoby zrobić przez pokazywanie, a nie opisywanie (stara jak świat zasada). Początkowo mi to nie przeszkadzało, problem w tym, że z każdym epkiem rośnie mi apetyt na więcej, a tutaj marnują czas np. na rozmowę pomiędzy Meteorą a Główną Ciapą. Akurat te informacje dało się przekazać w znacznie lepszy sposób niż poprzez gadanie, już chociażby patrząc na to, że nagle się Głównej Ciapie na zwierzenia wzięło, co było mocno naciągane. No i im więcej gadają, tym mniej jest Makagami, a przecież ta świruska jest boska. ;p
Re: 7 odcinków
Nigdzie też nie jest pokazane, że posiadają oni jakiś iny poziom psychiki od „normalnych” ludzi. Teoretycznie od takowych odróżnia ich tylko posiadanie nadprzyrodzonych zdolności, ale to nie powinno wpływać na ich sposób rozumowania, a przynajmniej nie na takim poziomie. Wydaje mi się, że za bardzo chcesz to naciągnąć, żeby pasowało do twojej wizji serii, ale osobiście uważam, że wykreowanie czegoś stojącego całkowicie w opozycji do „logiki widza” bez jakiegokolwiek wyjaśnienia i zostawienie tego na poziomie „domyślcie się sami” jest sporą wadą. Można zostawić pole do wyobraźni, ale nie powinno się próbować ukryć braku sensu za ścianą niedopowiedzeń. I tu również dochodzi kwestia spójności fabularnej, bo ważne jest, by do końca serii wyjaśnili jakoś mechanizmy stojące za kreacją bohaterów.
Jeśli twoje odparcie moich zarzutów sprowadza się do tego, o czym pisaliśmy na forum, to nadal się z tym nie zgadzam i wciąż uważam, że nadinterpretujesz wiele rzeczy. Na razie seria na pewno nie zasługuje na miano „dobrej”, bo chociaż ma kilka zalet, na czele z intrygującą historią, dość dobrym zastosowaniem motywu cofania się w czasie i nieszablonowym sposobem przedstawiania wszystkiego, to jednocześnie posiada dużo wad, wśród których poczesne miejsce zajmują niestety sztuczni bohaterowie.
Re: 7 odcinków
Hm… abstrahując od poziomu poszczególnych epizodów, to póki co wstrzymałabym się od takich osądów. Czy tu faktycznie jest spójna fabuła, tego dowiemy się najpewniej na samym końcu, bo to akurat seria z rodzaju tych, w których jedno głupie rozwiązanie może zmienić wszystko. Na razie nie wiadomo o co w tym wszystkim chodzi i do czego to zmierza, a to będzie tu raczej kluczowe.
Mnie póki co się nie udało przyzwyczaić. One są zbyt drętwe i naciągane po prostu. Faktycznie, jest lepiej, niż w Subete, ale to akurat żadna zaleta, bo tam poziom dialogów szorował o dno. xd
Ja póki co nadal podtrzymuje swoją opinię z 4 epka. Z jednej strony jest to ciekawe, ale mocno naciągane pod względem sposobu zachowania bohaterów. Nie zachowują się oni ani trochę logicznie, a niestety ich konkretne wybory wpływają na przebieg fabuły. W związku z tym nie mogę stwierdzić, by ta była faktycznie tak przemyślana, skoro wpływ na nią ma coś, co jest mocno niewiarygodne pod kątem realizmu. I nie, nie da się na to spojrzeć z „szerszej perspektywy”, bo wymagałoby to zarzucenia wiarygodności na rzecz spójności li tylko wewnętrznej. Nie mogę przyjąć, że „okay, jest to nielogiczne, ale skoro pasuje do przekazu, to przymknę na to oko”.
Także dla mnie to na razie wciąż anime z potencjałem, póki co niewykorzystanym. Owszem, dwusezonowość jest obiecująca, ale pod warunkiem, że nie wyczerpią wkrótce mych pokładów cierpliwości.
Odcinek 6
Na razie top 3 postaci z tej serii, to u mnie:
1. Makagami
2. Rui
3. Yuuya
Tych tu proszę dać mi więcej.^^
Co do samego odcinka, akcja na końcu wygląda ciekawie i mam nadzieję, że w kolejnym epku nie postanowią jej szybko urwać, tak jak to zrobili z pierwszym starciem między bohaterami. Niechże się więcej coś potłuką, przecież to najlepsze, co seria ma do zaoferowania (obok samego konceptu).
Standardowo irytował mnie za to główny bohater. Klasyczne głupie, nieporadne ciepłe kluchy, wokół którego z niewiadomych powodów wszystko się kręci. Najgorsze, co mogło się przydarzyć temu tytułowi to właśnie taki główny bohater – z nim na pokładzie niestety nie ma co mówić o w pełni udanej serii.
Dobra, w każdym razie ja czekam aż Makagami pokaże w następnym odcinku coś ciekawego.^^
Ja bym raczej rzekła, że temat jest interesujący, ale ugryziony z kompletnie złej strony. Przede wszystkim widać w tym kompletną papraninę i choć większość z bohaterek nie ma pojęcia o promocji kultury regionalnej, to przecież mamy tam też wszystkich tych ludzi z biura turystyki, którzy powinni choć trochę wiedzieć, co robią. A one dochodzą do tego, że najlepszą formą promocji, będzie… kliknij: ukryte przemodelowanie tego całego pałacu Chupakabury w drewnianą posiadłość. Potem podniecają się jeszcze jakimś kolorowym rysunkiem, który wygląda jak malowany przez dziecko. I cała reszta ma właściwie gdzieś, że dziewczęta po prostu tracą czas, właściwie bawiąc się w prawdziwą pracę Seria aspiruje do bycia w miarę realistyczną, więc tym bardziej to razi. Sorry, ale nie – tak to nie wygląda w rzeczywistości.
Hm… ale, że gdzie niby? Przecież Shirobako zaprezentowało się właśnie o niebo lepiej, niż Sakura Quest i jakoś nie widzę, co w tym zostało poprawione względem tamtego tytułu. Bohaterki są nudniejsze, potencjał tematyczny niewykorzystany i w ogóle jakieś to takie… trochę bez polotu.
Re: xd
W teorii tak to miało wyglądać chyba, w praktyce mamy złych ludzi, którzy są źli bo tak i wywalają bohatera z drużyny przez co traci on pracę. Problemów prawdziwego świata to tu ze świecą szukać, chyba, że ujmujemy to bardzo metaforycznie z mocnym przymrużeniem oka. Co jak co, ale akurat ten aspekt to tutaj wypada wyjątkowo biednie i bardziej sztucznie niż sposób w jaki próbują zrobić z bohatera półboga w tej ich grze.
Na razie nieźle.
Przede wszystkim – i to jest najważniejsze – choć w obsadzie dominują bisze wcale nie mam ochoty ich zatłuc. Ogólnie nie przepadam za obecnymi biszowymi schematami, zwłaszcza tymi oziębłymi, mrocznymi, dzieciakowymi, dziewczyńskimi… i ogólnie większością. Po prostu współcześni bisze w anime są dla mnie odpychający, brakuje mi poziomu znanego z Ourana na przykład. Temu też tak późno sięgnęłam po Kabukibu, ale ponieważ od zapowiedzi mnie to kusiło, to ostatecznie spróbowałam… i nie mogę się zgodzić, że bohaterowie są takimi typowymi „chodzącymi kliszami”. Owszem, ich kreacja generalna oparta jest o różne schematy i bynajmniej nie ma tu żadnych skomplikowanych osobowości. Ale jednocześnie każdy z tego schematu się trochę wymyka, co chyba najlepiej widać po głównym bohaterze. Choć jest on napaleńcem, który chce zwerbować nowych członków do (nieistniejącego jeszcze) klubu, to zachowuje się nadzwyczaj normalnie. To nie jest tak, że tylko wrzeszczy „dołącz do mojego klubu!”, ale tak zwyczajnie próbuje przekonać owych potencjalnych kandydatów do dołączenia. I jak ktoś mu odpowiada jakąś niemiłą uwagę, to nie stara się na niego rzucić, bo jakżeż on śmiał obrazić jego ukochane kabuki. Oczywiście, to wszystko są detale, ale właśnie na takich detalach widać, czy bohater jest typową kalką, czy jednak ma w sobie ciut indywidualnej osobowości. I tutaj przychylałabym się raczej w tę drugą stronę.
Na samym kabuki się specjalnie nie znam, natomiast podoba mi się sposób przedstawienia go, bo dobrze licuje ze sposobem, w jaki podchodzi do tego bohater. Na zasadzie – owszem, wiemy, że to sztuka z bogatą tradycją, ale nie znaczy to równocześnie, że musi być ona niedostępna (na zasadzie bycia czymś niezrozumiałym) osobom, które się na niej nie znają. W końcu służy ona przede wszystkim rozrywce.
Jestem na razie po dwóch odcinkach, ale mi się podoba. Ot, takie szkolne okruszki ze standardową historyjką o klubie, które wyróżniać ma niecodzienna tematyka, czyli kabuki. I jak na taką historię, jest to na razie naprawdę dobrze zrealizowane. Plus też za to, że obsada jest mieszana i nie składa się tylko z przedstawicieli jednej płci (a niestety tego typu serii jest niewiele).
Po 4 epku
Zwłaszcza ten 4 odcinek wypadł jak dla mnie kompletnie bez sensu. No bo tak:
kliknij: ukryte 1. Najpierw pojawia się jakaś dziewczyna‑duch, którą teoretycznie powinniśmy kojarzyć, bo wygląda, jakby odegrała w serii większą rolę wcześniej. W sensie nikt się nie przejmuje jakimś wprowadzeniem i nie ma zamiaru jej nam jakkolwiek przedstawić/przybliżyć. Jak sobie prześledziłam 3 odcinek, okazało się, że ona się w nim pojawiła, ale dosłownie jako postać kompletnie drugoplanowa. No nic… pal licho to, ale bohaterka bardzo cieszy się z tego, że jest duchem i właściwie w nosie ma to, że została zabita. Zabita przez kogo? Przez gościa, którego głos słyszeliśmy w poprzednim epku. Przypominam, że cały czas wszyscy o wszystkich gadają tak, jakbyśmy my ich dobrze znali i wiadomo było o co chodzi. Jakby to było naturalne, że gość, który ni z gruchy ni z pietruchy udziela pomocy bohaterom w poprzednim epku, w tym był mordercą koleżanki ze szkoły owych bohaterów.
2. Potem pojawia się laska z poprzedniego odcinka (ta, która chciała wskrzeszenia kota) i atakuje głównego bohatera. Ten przed śmiercią ratuje się resetem do czasu rozmowy w szkole z główną bohaterką. Czyli o ile dobrze kojarzę, to jeszcze przed uratowaniem kota i chyba nawet przed prośbą o uratowanie go. Pal licho, bo kotem już się nikt szczególnie nie przejmuje. Teraz na tapecie jest MacGuffin, którym okazuje się tajemniczy czarny kamień. Rzekomo skradziony przez tego gościa od telefonów (i mordercy z innej linii czasowe). On jednak tego nie ma, natomiast posiada go laska‑duch, która tu jeszcze żyje. Kiedy go przynosi ta od kota ją atakuje i nawet rani. Okazuje się, że ta od kota ma jakieś problemy z tym całym Biurem i chce im zaszkodzić. I teraz zaczyna się najlepsze…
3. Bohaterowie spotykają się z nią nad rzeką, w miejscu, gdzie przedtem ich zaatakowała. Bohater wyzywa ją na pojedynek, w którym stawką jest to, czy on do niej dołączy, czy ona będzie musiała mu się podporządkować. I ustawia to tak, że ginie. Ot tak, po prostu, właściwie sam się zabija, żeby tamta się załamała. Następuje reset, więc się pojawia tam gdzie stał przed walką, a tamta się poddaje. Przy okazji dowiadujemy się, że na tamtą nie działa reset, nie bardzo wiem dlaczego i na jakiej zasadzie. Bo kiedy bohaterka robi reset, czyli cofa czas, to tamta wciąż znajduje się w miejscu, w którym była przed resetem, w takiej samej pozie. Czyli to nie tylko to, że zostają jej wspomnienia, ale fizycznie się jakby przenosi? Tylko pytanie jakim cudem jest w stanie to zrobić. A, no i najśmieszniejsze – wcześniej chciała resetu, żeby zapomnieć o śmierci tej dziewczyny‑ducha, aczkolwiek nie miała problemu by ją zranić. To właściwie co jej tak zależało, żeby o tym zapomnieć? Ale w sumie co tam – najważniejsze, że na końcu bohaterowie się zaprzyjaźniają.
Właściwie to będę kontynuowała seans tylko dlatego, by się przekonać, czy to będzie miało jakiś sens. Bo nie wierzę, że można wykreować tak sztuczne postaci „przez przypadek”. Seria chyba chce być poważna i głęboka, ale przez to, że nic tu się kupy nie trzyma póki co jest po prostu męcząca.
Po 3 epku
Natomiast było tu kilka scen mających ciekawy wydźwięk, taki typowo postapo z nutką melancholii związanej z nawiązaniami do wymarłej rasy, jaką są ludzie. W ogóle cały ten motyw mieczy, czyli pewnych artefaktów przeszłości jest naprawdę fantastyczny. Scena, w której Willem zajmuje się Seniorious wyszła naprawdę dobrze. Może trochę brakło mi w niej większego zaskoczenia ze strony Chtholly tylko. W sensie – Willem odkrywał przed nią pewne aspekty tego miecza, których dotąd nie znała, a które związane były z jego pochodzeniem. To tak, jakby odkryć nagle skrawek bardzo odległej historii, wgłębić się w sedno tajemnej cywilizacji, która istnieje już tylko w podaniach i legendach. Owszem, samych mieczy one używały długo, ale do tej pory nikt nie był w stanie pokazać im ich prawdziwej mocy. I tu nagle zjawia się ktoś zdolny objaśnić niuanse tej „technologii”, ale tak trochę nie wykorzystują tego potencjału, który właśnie w tego typu scenach mógłby mieć wspaniały wydźwięk.
Mimo wszystko – właśnie za te momenty serię jak na razie ogląda mi się bardzo dobrze. Gdyby ograniczyć scenki w rodzaju tych, kiedy stado dzieciaków biegnie do łóżka Willema, czy takich jak ta o poranku w pokoju Chtholly, to byłoby naprawdę świetnie. W końcu w tym odcinku przeważały raczej te ciekawsze rzeczy i bynajmniej nie było zabawy w dom, czego się obawiałam.
Moje nadzieje względem tej serii związane są głównie z wszelkimi aspektami dotyczącymi przeszłości (czekam na więcej retrospekcji) oraz obecnej kondycji świata. Rozwój relacji między dwójką bohaterów również można przedstawić dość ciekawie, więc tego nie skreślam. Ja w każdym razie jestem raczej dobrej myśli i czekam z pewną dozą niecierpliwości na dalsze odcinki.^^
Po 3 epku