x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Po 2 epku - na razie niezbyt dobrze to wygląda
Inna sprawa, że drugi odcinek w jakichś 50% wypełniało gadanie o cyckach, co mogę podsumować jednym krótkim „ech…”. Tego typu głupie scenki to nie jest coś, co fajnie się ogląda – myślałam, że te schematy są już tak wyświechtane, że nikt już po nie nie sięga. A przynajmniej, że nie próbuje na tym ugrać połowy odcinka, bo przecież wiadomo, że to się nie może udać.
Cóż, poprzednia seria nie była niczym nadzwyczajnym, ale przyjemnie się ją oglądało. Tu na razie Lefiya psuje wszystko. Trochę też żałuję, że akcja dzieje się równolegle do pierwszej serii. Z jednej strony fajnie obejrzeć pewne wydarzenia z perspektywy Ais, ale na dłuższą metę może to być nudne. Mam nadzieję, że ostatecznie nie skończymy w tym samym punkcie, tylko fabuła pójdzie chociaż krok dalej.
Poziom utrzymany
Tym, co odróżnia tę serię od poprzedniej jest natomiast dużo wyraźniejszy styl SHAFTowy. Więcej tu udziwnionych kadrowań oraz wstawek „rzeczywistych”, tudzież innych zakręconych zabiegów. Wciąż nie jest to poziom znany chociażby z cyklu Monogatari, więc nawet osoby, które niespecjalnie za nim przepadają, nie powinny czuć się nim przytłoczone. Nadal obraz doskonale uzupełnia treść, bo w końcu wciąż mamy do czynienia głównie z rozmowami o wszystkim i o niczym.
Ogólnie serię oceniam tak samo, jak część pierwszą, to jest na mocne 7. Wciąż to bardzo sympatyczne iyashikei i zdecydowanie jedna z ciekawszych propozycji w swoim gatunku, która idealnie nadaje się do zrelaksowania po ciężkim dniu.
Re: Trzeci odcinek
Zgodzę się oczywiście, że do wielu rzeczy podchodzą zbyt lekko. Aczkolwiek po tej nawalance to niby policja jechała. Choć fakt, że to trochę mało i późno jak na taką rozwałkę. No i ich zdjęcia i filmiki nakręcone przez innych ludzi od dawna powinny krążyć po necie. A tu bohaterowie paradują sobie nadal po mieście w swoich ciuchach i mało kto zwraca na nich uwagę. Ja wiem, że większość ich bierze za cosplayerów, ale oczekiwałabym większej ilości scen jak ta z dzieciakami i mahou shoujo. No i już wzbudzili trochę zamieszania, więc to nie powinno tak wyglądać.
ALE! Powiem ci, że takie detale póki co mi nie przeszkadzają. Nie mam zamiaru robić z tego serii niesamowicie jak głębokiej i pewne rzeczy podpinam pod taką, a nie inną konwencję. To tak, ja w mahou shoujo, gdzie nikt nie zwraca uwagi na wiele podejrzanych zbieżności po przemianie bohaterek i ich tożsamość pozostaje tajemnicą. Tutaj mamy lekką serię akcji, a jakbyśmy chcieli wchodzić w takie detale, to zrobiłoby się zbyt ciężko. Osobiście na przykład uważam, że najbardziej naturalnym zachowaniem po odkryciu, że jest się bohaterem stworzonym przez czyjąś fantazję, byłoby zwyczajne oświrowanie, bądź jakieś załamania psychiczne. A przecież nie jest to seria, która ma czas (i miejsce) na wdrażanie się w psychikę postaci.
Nie czuję też, żeby to było przegadane. Od momentu pojawienia się czerwonowłosej bohaterki w tym świecie dużo się wydarzyło, choć nie lecą też z wydarzeniami na łeb na szyję. Gadać muszą, bo wiele rzeczy wymaga wyjaśnienia, ale takie sceny w miarę zgrabnie wplatają i nie przedłużają ich. W sensie – nie czuję, żebyśmy stali w miejscu z fabułą, a jednocześnie na razie nie gubię się specjalnie w informacjach. Jak utrzymają takie tempo, to będzie dobrze i powinno wystarczyć na zaprezentowanie solidnej historii w tej serii (zwł. że ma być to dwusezonówka).
To znaczy rozumiem, że jak cię drażnią postaci, to seans nie będzie dostarczał przyjemności, ale zdecydowanie uważam, że póki co to na pewno nie zasługuje na miano syfu. Zbyt dużo faktycznie syfu wychodzi co sezon, więc jest z czym porównywać i tu po prostu jestem zdania, że mocno przesadzasz jeśli chcesz to zrównać z tytułami pokroju Hand Shakers, Chaos;Child czy jakieś Rewrite.
Re: Trzeci odcinek
Plus, pojawiła się przez moment nowa postać. Swoją drogą, to ciekawe, bo wyglądała ona jak taka typowa paladynka. Dokładając co tego mahou shoujo, mamy na razie dwie typowo dobre postaci, które wspierają tę laską w wojskowym stroju. Ta zaś póki co była kreowana raczej na coś w stylu antagonistki.
Swoją drogą (takie tam beblanie) – kliknij: ukryte ciekawe jaką postać stworzył Souta, bo niby było, że coś tam rysował. Ale jeśli za czynnikiem wpływającym na pojawienie się postaci w „naszym” świecie wpływa fakt ich popularności, to teoretycznie czegkolwiek by nie stworzył, nie miałoby znaczenia. Chyba, że to on zapoczątkował całość, na zasadzie: stworzył postać, która była w „swojej historii” czymś na kształt kreatora. I ona stworzyła postać, która pozwala przenikać postaciom do tego świata. xd
Ogólnie to na razie ta seria przedstawia się na tyle interesująco, że z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki. Nie wiem dlaczego tak ci to nie podpadło, bo jak dla mnie póki co to się dobrze sprawdza jako lekka przygodówka z dużą dozą akcji oraz nadnaturalnymi klimatami. Chyba, że naprawdę nie możesz przeżyć tej magicznej dziewczynki. ;p
Re: A było tak pięknie
Natomiast Azumanga na etapie 3 epka potrafiła już świetnie nakreślić portrety bohaterek tak, byśmy nie czuli, że oglądamy jednowymiarowe moe bloby. Od Hinako Note nie wyczuwam ani krzty tego, co dało się zauważyć tam, czy chociażby w GochiUsa, które zresztą również znajduje się w ścisłej czołówce serii tego typu. W tamtych seriach bohaterki prezentowały w swoim „słodkim schemacie” coś więcej, niż puste nagromadzenie cukru. Tutaj widzę to tylko w postaci Kuiny, a i to tak tylko delikatnie nakreślone. A najgorsza jest właśnie Hinako, bo jej bycie nieśmiałą definiuje u niej wszystko i ta bohaterka właściwie poza to nie wychodzi.
Zauważ, że Yua, gdy tylko powiedziała coś zbyt mocno i Hinako zaczynała płakać, to od razu zaczynała przepraszać i martwić się, czy czasem nie przesadziła. No i to, co ona myślała, że robi, a to, co faktycznie robiła nijak się ze sobą nie pokrywało, bo dziewczyna ostatecznie faktycznie ratowała Hinako z opresji. Nie żebym uważała ją za jakoś strasznie sympatyczną postać, ale też nie odrzuca mnie ona bardziej od takiej Hinako. Na pewno daleko jej do bycia dupkiem na poziomie powiedzmy Haruty z HaruChika, bo raczej prezentuje się tutaj podobnie do Satanii z Gabriel Dropout, z tym że ona nie chce być zła, a raczej usilnie stara się napiętnować wady Hinako, których nikt naokoło nie zauważa. I pod tym względem ją rozumiem, bo Hinako niby z jednej strony chciałaby występować w teatrze, a z drugiej – naprawdę nic nie robi, by przełamać swoją nieśmiałość, która jest na absolutnie zatrważającym poziomie.
Re: A było tak pięknie
Ogólnie to Hinako Note po raz kolejny udowadnia, że bez sensownych bohaterek cgdct może szybko stać się niestrawne. Bo tutaj widać kilka fajnych pomysłów i nawet pewien dystans do siebie, ale że bohaterki są tak strasznie nijakie i nudne, to te zalety szybko uciekają. Na tę chwilę jedyną w miarę ogarniętą postacią jest Kuina, reszta jest za bardzo zrobiona pod jeden schemat, żeby coś sobą prezentować.
po 1 epku
Scena otwierająca odcinek zresztą była jak dla mnie zbędna. Nie lubię takich chwytów, psują mi odbiór serii. Niby z jednej strony twórcy chcą pokazać, że jest na co czekać, ale osobiście wolę raczej uruchamiać wyobraźnię i próbować wymyślić w jaki sposób historia może się potoczyć. Tu już mam jeden z punktów końcowych, co nieszczególnie mnie cieszy.
Natomiast interesująco wygląda przedstawiony tu świat. Ludzkość jako wymarły gatunek, który zastąpiły inne rasy to motyw, który można ciekawie wykorzystać. Szkoda, że tak generalnie większość z głównych bohaterów wygląda jednak jak ludzie – lepiej by było, jakby mieli jakieś cechy szczególne dla swej rasy. Niekoniecznie coś mocno egzotycznego, ale chociaż jakiś szczegół, dzięki któremu lepiej odczuwałoby się tę samotność bohatera, jako jedynego przedstawiciela ludzkości.
Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, to tutaj szczególnie do gustu przypadł mi podkład muzyczny w tle. Aczkolwiek kiedy chodzili po mieście, to klimatycznie nijak mi on nie pasował do przedstawianych scenek – te miały w większości żartobliwy wydźwięk, piosenka zaś brzmiała raczej melancholijnie.
Oglądać będę dalej, bo wietrzę tu fantasy, w takim stylu, jaki lubię, aczkolwiek niestety jest to styl, który najczęściej kończy się nudnymi seriami.
Po 1 epku
Bohaterowie też wydają się być w porządku – zachowują się w miarę rozsądnie i logicznie. Nawet niejako sposób, w jaki kliknij: ukryte zawarli ze sobą pakt, był naturalnie przedstawiony. A przynajmniej ja nie odczułam tu czegoś w stylu: „ale że po co ona chce go ze sobą ciągnąć i dlaczego on się na to zgadza?!”.
Wizualnie będzie raczej bez szału, raczej wygląda standardowo, co bynajmniej mi nie przeszkadza. Za to jeśli chodzi o muzykę, to zakochałam się w endingu. Rzadko mi się zdarza polubić jakąś piosenkę już od pierwszego odsłuchania, ale ta wyjątkowo mi przypadła do gustu.
Oglądać będę na pewno, zwłaszcza że akurat miałam ochotę na fantasy w takim stylu – nic szczególnie skomplikowanego, żadnej wielkiej akcji, ale po prostu przyjemna, wciągająca historyjka. Kojarzy mi się to też trochę z Hitsugi no Chaika, ale tutaj na razie obyło się bez głupawych żartów, które tam trochę psuły mi seans. Liczę więc, że to będzie taka trochę poprawiona Chaika właśnie.^^
Klimatyczne, bardzo dobre shoujo-ai nie tylko dla fanów gatunku
Fabuła – w skrócie rzecz biorąc dostajemy tutaj historię jednego wielkiego wielokąta romantycznego, zarówno z wątkami hetero, jaki homoseksualnymi. I co najlepsze – wszystkie one wypadają nadzwyczaj naturalnie, zwłaszcza dlatego, że żadna z orientacji tu nie przeważa. W sensie to nie jest tak, że nagle wszyscy okazują się być homo, ani też nie ma tu wielkiego dramatu, bo jakaś jedna osoba odczuwa pociąg do tej samej płci, a wszyscy naokoło uważają to za coś nienormalnego. Kwestia seksualności jest tu traktowana po prostu jako indywidualny wybór każdej osoby. Szczerze powiedziawszy, takie podejście do tematu jest jak dla mnie wyjątkowo świeże i z tego powodu uważam to za jednej z bardziej oryginalnych tytułów w swoim gatunku. Inna sprawa, że mamy tu kilka historii i każda z nich jest przedstawiona z odpowiednim wyczuciem, co również stanowi wielką zaletę tej serii.
Niestety, mimo tych zalet, anime nie jest idealne. Czasami miałam wrażenie, że pewne rzeczy trochę zbyt gładko przechodzą. No i generalnie przydałoby się wymienić kilku bohaterów, bo ci akurat wypadli średnio.
Bohaterowie – ogólnie mamy tutaj bardzo ciekawą gromadkę, grupkę ludzi, których z pozoru nic nie łączy, ale których życiowe drogi w jakiś sposób się przecięły. Podobało mi się chociażby to, jak w fabule odnalazły się koleżanki Fumi ze szkoły, brak Akiry, czy narzeczony Kyouko. Nie byli oni tylko marionetkami, które gdzieś tam pałętały się po drugim planie, ale odegrali znaczącą rolę w tej historii i co najważniejsze – wypadli nadzwyczaj naturalnie. I wszystko byłoby właściwie pięknie, gdyby nie Fumi. Tak beznadziejnej, nielogicznej bohaterki dawno nie widziałam. Dziewczyna jest praktycznie przez całą serię beznadziejnie zakochana, ale mało tego – kliknij: ukryte nawet kiedy teoretycznie znajduje się w szczęśliwym związku z Yasuko, zachowuje się irracjonalnie. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego chociażby nie poszła na jej mecz koszykówki. A następnego dnia przyleciała z przeprosinami i wszystko było cacy. Nie wiem co by jej zaszkodziło pójście na ten mecz… Fumi jest naprawdę niezwykle irytującą postacią i patrzenie na jej poczynania znacząco psuły mi przyjemność z seansu. Jasne, miała kilka dobrych momentów np. kliknij: ukryte ten w jaskini, kiedy mówi Yasuko co o tym wszystkim myśli., ale były to zaledwie przebłyski zdrowego rozsądku. Przez większość czasu bowiem głównie płakała i zachowywała się jak kompletne emo, które cały czas musi cierpieć. Nawet biorąc pod uwagę jej wiek, w którym przecież o porządek uczuciowy raczej trudno, to i tak uważam tę postać za bardzo słabo wykreowaną.
Grafika – uwielbiam ten styl, na dodatek pasował on idealnie do klimatu serii. Delikatne pastelowe barwy, brak mocnych kresek a do tego piękne, jakby żywcem wyjęte z obrazu tła – no coś pięknego!
Muzyka – w większości fajnie dobrano ją do serii, chociaż czasami miałam wrażenie, że podkład jest zbyt „natchniony”. A w końcu mamy tu do czynienia z dość lekkim klimatem i te niektóre peany trochę mi się z tym gryzły. Prędzej widziałabym je w opowieści o tragicznej miłości, niż tutaj.
Ogólnie seria mnie kupiła i to na tyle, że pochłonęłam ją w jeden dzień (a to się u mnie ostatnimi czasy zdarza rzadko). Wydaje mi się, że jest to idealny tytuł na rozpoczęcie przygody z shoujo‑ai, bowiem faktycznie podchodzi do tego tematu z wyczuciem. Ja się trochę obawiałam tej tematyki, tego że mi się jednak nie spodoba, że wręcz może mnie odrzucić. A tu wszystko przychodziło tak naturalnie, że wręcz nie widziałabym możliwości zastąpnienia wątków shoujo‑ai w tej historii romansem heteroseksualnym. Przykładowo, bardzo kibicowałam parze kliknij: ukryte Fumi i Yasuko. Inna sprawa, że cieszy mnie, iż na koniec kliknij: ukryte nie postanowili spiknąć Fumi z Akirą. Niby wyglądało na to, że taki koniec nas czeka, ale wraz z biegiem historii coraz bardziej tego nie chciałam. Akira bowiem zwyczjanie nie przejawiała żadnych romantycznych uczuć względem Fumi i wygenerowanie takowych na koniec byłoby bardziej niż sztuczne. Ode mnie seria dostaje czyste 8/10 – uważam to za jeden z ciekawszych romansów w anime, z jakimi miałam styczność i to nawet pomimo pewnych niedociągnięć i momentami lekkiej naiwności w przedstawianiu niektórych wątków, bowiem w ogólnym rozrachunku dostaliśmy bowiem tytuł z naprawdę dojrzałym podejściem do tematu.
Po 1 epku
Naprawdę wiąż nie pojmuje fenomenu tego tytułu, ale cały czas jestem nim oczarowana. Obok Natsume jest to seria, na którą w tym sezonie najbardziej czekałam i wszystko wskazuje, że zawodu mi ona nie sprawi.
Po 1 epku
Natomiast co do samej treści… cóż… tu już może być różnie – od totalnej klapy poprzez wielki hit. Pomysł jest niezły, a że warstwa techniczna daje radę, można go świetnie przedstawić. Mnie zaciekawili, a teoretycznie nie jest to anime z rodzaju tych, w których najbardziej gustuje. Jest tu kilka rzeczy, do których mogłabym się przyczepić (chociażby sposób, w jaki Celestia „wkomponowała” się w nowy świat), a które wynikają z samej specyfiki tytułu (nie sądzę, by miało z tego wyjść głębokie, psychologiczne dzieło xd). Jeśli pozostaniemy na takim poziomie, nie będą mnie jednak razić.
Nie planowałam tego oglądać, ale po dobrych opiniach po pierwszym epku, zdecydowałam się to sprawdzić i raczej zostanę z tym do końca. Do tego ma to być dwusezonówka, więc jest szansa na dobrze rozwiniętą historię. No nie mogę ukryć, że moje oczekiwania względem tego dość zauważalnie wzrosły.^^
Re: Po 1 epku
Po 1 epku
Re: Pierwszy odcinek
Po 1 epku
Z minusów wymieniłabym głównie koszmarne, animowane komputerowo postaci w tle. Strasznie tutaj nie pasują i totalnie gryzą się z całą resztą grafiki.
Ogólnie jestem do tego nastawiona bardzo pozytywnie i jest to jeden z moich faworytów w nowym sezonie.^^ Oby tego nie zepsuli!
po 1 epku
Dam temu szansę, bo ma to potencjał, ale jeśli bohaterowie się nie poprawią, to nijak nie uda się z tego zrobić dobrej serii niestety.
Po 1 epku
Swoją drogą, tak sobie pomyślałam, że miło by było, jakby tu wprowadzili delikatny wątek romantyczny. Ot, chociażby coś w stylu Gin no Saji tylko ciut konkretniejszy. Nie żebym na to liczyła, ale pomarzyć zawsze można. ;p
Re: Srodze zawiedziony
A na serio, to mam identyczne wrażenia po seansie tego epka. W ogóle jeśli chodzi o tę scenę w aucie z ruchomym tłem, to to było tak idiotyczne, że przez moment nawet się zastanawiałam, czy to mnie coś nie umknęło. No bo na serio – nie potrafiłam sobie wyobrazić, że można popełnić taki błąd.
Ogólnie to relacje między postaciami dają radę, ale cała reszta wyszła kiepsko. Tajemne laboratorium, eksperymenty na dzieciach z super mocami, głupie walki – to nie są rzeczy, które lubię oglądać. Żeby nie było – tych relacji też nie przedstawiono jakoś super, ale w tym widzę zalążek potencjału. Naprawdę mogą to fajnie rozwinąć. Pytanie tylko – na czym się dalej skupią. Bo ja się obawiam, że jednak nie na ciepłych okruszkach rozwijających więź między małą a dziadkiem.
Nurtuje mnie natomiast jedno:
Tak z ciekawości – które sceny animacji to majstersztyk niby? Bo szczerze powiedziawszy nie widziałam żadnych. W momencie jak bohaterki wsiadały na rower, animacja automatycznie przeskakiwała na bardzo płaskie CGI.
Owszem, bywały sceny ciut lepsze, w których nie było aż tak wielu deformacji, ale cukierków dla oka tu nie zauważyłam.
No i w sumie nie wiem co miało brzydszą grafikę w jesiennym sezonie, nie widzę innego kandydata do tego miana (no dobra – Gakuen Handsome miało, ale wychodzę z założenia, że obracamy się wśród „normalnych” serii, a przynajmniej pełnometrażowych xd).
Totalna głupotka
Tym razem dostaliśmy zestaw składający się z 3 dziewcząt a każdej z nich przypisano po 4 odcinki. Na początek była urocza nastolatka, która chce się dostać na studia i wspólnie z nami się uczy. Potem równie urocza młodsza siostrzyczka, bardzo dbająca o swojego braciszka. A na deser zostawiono jeszcze bardziej uroczą przyjaciółkę z dzieciństwa, będącą początkującą piosenkarką. Nie wygląda to zbyt ciekawie i takie też się okazało.
Jedyną zaletą tego anime są projekty postaci autorstwa Kantoku – istna słodycz po prostu, można na nie patrzeć godzinami! A ponieważ odcinki tego czegoś liczą zaledwie 4 minuty można się skusić by to obejrzeć właśnie dla tych projektów.
Ogólnie to jest to syf, którego nie polecam nikomu poza fanami Kantoku. Ładne to to, ale kompletnie puste pod względem jakiejkolwiek treści.
Fabuła – pomysł na zemstę w postaci rozkochania w sobie dziewczyny, która kiedyś bohaterem wzgardziła, mógłby wyjść naprawdę nieźle, gdyby nie kilka szczegółów. Aki od początku jest kreowana na naprawdę irytującą bohaterkę. Z czasem oczywiście mięknie, ale gdy dochodzi jej słabość do kliknij: ukryte Masamune z dzieciństwa, którego obecnie udaje jakiś tłusty koleś, to znowu robi się nie do wytrzymania. Naprawdę fajnie by było, gdyby bohater faktycznie ją w sobie rozkochał, po czym porzucił, ale wyraźnie nie w tę stronę to zmierza niestety. Sam motyw z tym kolesiem, który pojawia się pod koniec jak dla mnie jest naciągany i zbędny. Takie trochę piętrzenie przeszkód na siłę, byle tylko wydłużyć fabułę. Nieźle za to rozwiązali (póki co, bo jak jest dalej, to nie wiem) wątki związane z postaciami Neko, Yoshino i Tae. Ta pierwsza kocha się w bohaterze z bliżej nieokreślonego powodu, związanego oczywiście z przeszłością i miewa swoje dziwne odpały w tym względzie. A jednocześnie nie stara się na siłę, tak bezczelnie wepchać między niego a Aki. Yoshino za to na szczęście do Masamune się nie klei i choć początkowo jej terroryzowanie go nieszczególnie przypadło mi do gustu, tak od kiedy zaczęli działać razem, nawet dobrze się oglądało jej poczynania. Tae to kolejna z dziewcząt zakochanych w Masamune, ale ona właściwie odpuszcza na starcie i nawet jakoś wyraźnie się do niego nie klei, pozostając w przyjacielskich stosunkach z całą resztą i nie robiąc z siebie biednej, skrzywdzonej emo.
Minusem jest oczywiści brak zamknięcia jakiegokolwiek wątku. Nie żebym liczyła na porządny finał, ale generalnie ostatni odcinek był bardzo słaby i taki od czapy.
Bohaterowie – moim faworytem, o dziwo, pozostał Masamune. Ciekawa z niego postać, wreszcie jakiś chłopak w haremówce, którego największą zaletą, na jaką lecą laski, nie jest bycie miłym i uczynnym. Miło dla odmiany zobaczyć przystojniaka, nieco pustego w środku i z lekka zgryźliwą osobowością. Gdyby jeszcze nie był taką kompletną ciapą w sprawach damsko‑męskich, to już w ogóle byłoby świetnie.
Wśród bohaterek postawiłabym na każdą, poza samą Aki. Ta, jak już pisałam, pozostała irytującą pannicą do samego końca. Ale gdybym miała wyróżnić swoją faworytkę, zostałaby nią w sumie Neko z jej dość porąbaną osobowością.
Grafika - dość spodobały mi się projekty postaci. Nie, żeby były jakieś cudowne, ale wyglądały całkiem ładnie i nie były przesadnie słodkie, ani udziwnione. Plus też za to, że faktycznie bohaterowie wyglądali jak licealiści. Cała reszta właściwie bez szału – nie zwróciłam specjalnej uwagi ani na tła, ani na animację.
Generalnie wyszła z tego taka seria „na raz” – do obejrzenia i wyrzucenia z pamięci. Można się przy niej pośmiać, do tego nie ma tu jakichś wybitnie irytujących rzeczy, więc ogląda się to wcale nieźle. Jako harem wypada zresztą nadzwyczaj ciekawie, zdecydowanie lepiej niż większość obecnie wychodzących przedstawicieli gatunku – i to na tyle, że nawet osoby, które się za fanów haremówek nie uznają, mogą tu znaleźć coś dla siebie (oczywiście pod warunkiem, że nie mają przy okazji alergii na szkolne komedii romantyczne). Chętnie poznałabym dalszy ciąg historii, acz najlepiej w skrócie, bo obawiam się, że dalej się mogą już dziać bardziej dziwne rzeczy. xd Dla mnie to taki tytuł na lekko naciągane 6/10.
Przede wszystkim same bohaterki są zwyczajnie nudne i nijakie. Każda jest przesłodzona do granic możliwości. O ile jednak Kon, Koume i Nono przynajmniej w jakimś stopniu starają się coś działać w kierunku wzmacniania swoich zdolności wróżbiarskich, tak Chiya jest kompletnie bezużyteczna. Nienawidzę postaci, które nic nie robią, a którym wszystko przychodzi z łatwością, każdy ich uwielbia z niewiadomego powodu, a na dodatek mają wsparcie „z zewnątrz”. I niestety Chiya jest uosobieniem takiej bohaterki – zamiast myśleć od raziu działa, ale nigdy nie ma z tego powodu żadnych problemów, bo zawsze ktoś jej pomoże. Żeby tak chociaż od czasu do czasu miała jakieś chwile refleksji, ale nie… bo po co? Lepiej zachowywać się jak energiczna, pustogłowa dziewuszka, która skoro jest urocza, to wszystko może. Odrzuciła mnie już na wstępie i potem niestety nie udało jej się uratować w moich oczach.
Problem mam też niestety z tym, że podejmowana tu tematyka w ogóle nie zostaje rozwinięta. Wróżby to ciekawy motyw, który łatwo byłoby wykorzystać w jakiś ciekawy (i oczywiście uroczy) sposób. Choć jest tu niby jakiś cel, to trzeba by chyba z 50 odcinków, byśmy się do niego jakoś zbliżyli, więc tym bardziej to boli. Bohaterki ledwie od czasu do czasu poświęcają się wróżeniu i to w odsłonach bardzo naiwnych. No dobra, Chiya nie robi tego wcale.
Ogólnie to mnie się tę serie bardzo źle oglądało i była to jedna z gorszych cgdct, z jakimi miałam styczność. Ma tyle szczęścia, że w tym samym sezonie wychodziło też Minami Kamakura, które było jeszcze słabsze, więc w porównaniu do tamtego, Urara jeszcze jakoś wyglądała. Mimo to nie mogę jej wystawić pozytywnej noty. Ogólnie to mamy do czynienia z klasycznym przeciętniakiem, ale ponieważ naprawdę często się przy tym irytowałam, bohaterki nie wzbudziły we mnie ani krzty sympatii, zaś o wróżbach niemal nic tu nie było, to daję temu tylko 4/10. Potencjał miało spory, ale w ogóle z niego nie skorzystało. Tyle chociaż, że graficznie było ładne i urocze.
Słabe
Po pierwsze – stwierdzenie, że dyrektorka nie zaakceptuje klubu, bo kliknij: ukryte bohaterki muszą sobie uświadomić, że lubią jeździć na rowerach i czerpią z tego sporą przyjemność, jest bardziej niż głupie. Generalnie ja się spodziewałabym idiotyzmu w stylu kliknij: ukryte „bo zapomniałyście złożyć wniosek”, ale jednak nie doceniłam debilizmu bijącego z tej serii – takie rozwiązanie byłoby za mało cukierkowe.
Po drugie – żeby przedstawić tak ciekawą wycieczkę, jaką jest wyprawa, której celem jest kliknij: ukryte góra Fuji, w tak nieciekawy sposób, to już trzeba mieć naprawdę kompletną pustkę w głowie. One wyszły, jakby były grupką bogatych damulek, które bawią się w „kolarstwo”, czyli podjeżdżają kawałek i czeka na nich własna przyczepa kempingowa z grupą zaopatrzeniowców czuwających, by się im czasem coś nie stało. Następnie znowu kawałek drogi – i znowu trafiają pod opiekę dorosłych. I to ma być zbieranie doświadczenia? Ja wiem, że one ledwie zaczęły liceum, więc są jeszcze za młode na wyprawy, które podejmowały bohaterki Long Riders, ale od tego właśnie byłaby tu nauczycielka, która wraz z nimi pokonywałaby kolejne kilometry. To by było faktycznie zdobywanie doświadczenia, a nie takie kontrolowane podjazdówki.
I po trzecie – faktycznej jazdy na rowerach w tym epku było tak… ja wiem… z 3 minuty? Podczas których bohaterki stwierdziły, że kliknij: ukryte się pościgają, mimo iż dopiero zaczęły bardzo długą trasę, podczas której jadą cały czas pod górkę, a ich jedynym doświadczeniem jest 40 km przebytych właściwie w ciągu całego dnia, więc bez zbytniego przemęczania się. Brawo! Nie ma to jak logika – wyprać się z sił już na starcie i to na dodatek na zasadzie " bo jesteśmy wesołymi dziewczątkami i trzeba pokazać ile w nas drzemie energii”.
Seria stanowi generalnie idealny przykład na to jak nie powinno się robić anime o słodkich dziewczątkach jeżdżących na rowerach. Taki K‑on co prawda też nie pokazywał tego, o czym teoretycznie miał być, ale tam jednak całość była zdecydowanie ciekawsza, a bohaterki bardziej sympatyczne. Tutaj kompletnie nic się nie dzieje! Dużo czasu poświęconego na rozmowy o wszystkim w tego typu seriach to norma, ale takie sceny trzeba umieć robić, żeby nie zanudzić nimi widza. Tu zaś ewidentnie nikt tego nie potrafił przedstawić. Co najlepsze, zrobienie przyzwoitej serii o tej tematyce wcale nie jest takie trudne – wystarczyłoby pokazać więcej odcinków w stylu 11 epka i byłoby to całkiem znośne.
Bardzo lubię cgdct i generalnie podchodzę do takich tytułów bardzo pozytywnie, ale to była najgorsza seria tego typu, jaką w życiu widziałam. Nie polecam nikomu – akurat anime tego typu jest dość dużo i można sobie to darować. A jak ktoś ma ochotę na słodkie dziewczęta na rowerach, to lepiej sięgnąć po Long Riders i to nawet pomimo paskudnej grafiki. To coś dostaje ode mnie 3/10 i gdyby nie te wstawki na końcu oraz ładne tła, to zeszłabym nawet o oczko niżej.
Re: Takie krótkie spostrzeżenie po 10 epkach
Ja bym w sumie na pierwszym miejscu postawiła mdłe bohaterki. Kiepską oprawę graficzną jestem w stanie przetrawić (acz ta była naprawdę paskudna), ale jednak w seriach tego typu bohaterki są bardzo ważne. Jakby mi tu dali ekipę, powiedzmy na poziomie Bakuon albo K‑on! (bo nie śmiem nawet marzyć o GochiUsa, czy wręcz NNB), to moja opinia o tym tytule pewnie mocno by podskoczyła. A tak to niestety te postaci były ciut nijakie.
Dodałabym, że niestety nawet jak już coś pokazują, to robią to strasznie nieudolnie. Może jedynie 11 odcinek w miarę przyzwoicie wypadł. Acz i tak jak porównam sposób w jaki przedstawili zderzenie ze ścianą jakoś tak naturalniej wypadł w Long Riders, chociażby dlatego, że tam bohaterka po raz pierwszy wsiadła na rower. Te tutaj teoretycznie już trochę jeżdżą.
Ano, tła są piękne, to od początku przyznaję. Ale w kolejnych epkach jest ich za mało tak generalnie – w sensie takich typowych pokazówek ładnych widoczków, a to aż się prosi przy tego typu serii.
Nie martw się, to tylko wyjątek potwierdzający regułę, wedle której tak generalnie to się ze sobą nie zgadzamy. xd
Re: Takie krótkie spostrzeżenie po 10 epkach
Patrząc po obrazku na końcu 1 epka, to ona miała wtedy jakieś 3‑4 latka i jeździła na małym rowerku z doczepianymi kółkami, więc to ciężko nazwać wpojeniem umiejętności jeżdżenia na rowerze. Przy czym nie zaprzeczam, że ta scena była idiotyczna i ogólnie bohaterka nawet jak na standardy anime jest wyjątkowo głupia.
Mimo wszystko pierwsze 3 epizody jeszcze nie nastrajały mnie bardzo pesymistycznie, acz to pewnie głównie dlatego, że łudziłam się, iż to tylko taki wstęp. Że jak zbiorą ekipę, to będą dużo jeździć. Cóż… myliłam się…