Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    A
    Kysz 23.04.2017 13:21
    Po 2 epku - na razie niezbyt dobrze to wygląda
    Komentarz do recenzji "Dungeon ni Deai o Motomeru no wa Machigatte Iru Darouka Gaiden: Sword Oratoria"
    Ech… to jest kara dla wszystkich, którzy narzekali na Ais jako główną bohaterkę. -.- Bo dostaliśmy za to Lefiyę, która jest wcieleniem wszystkiego, co słabe, irytujące i nudne. Ais przynajmniej potrafi walczyć i nie rozczula się nad wszystkim, a Lefiya po prostu ryczy… kiedy się tylko da. Po cichu liczyłam, że jak z pierwszego planu pozbędziemy się Pana Nijakiego i Zazdrosnych Cycków, to będzie lepiej, ale skoro na ich miejsce wskoczyła Durna Beksa, to chyba zeszliśmy poziom niżej niestety – tamci jednak nie byli aż tak kiepscy w swoich kreacjach i nawet dało się ich polubić, a to tutaj po prostu pałęta się po ekranie i irytuje.

    Inna sprawa, że drugi odcinek w jakichś 50% wypełniało gadanie o cyckach, co mogę podsumować jednym krótkim „ech…”. Tego typu głupie scenki to nie jest coś, co fajnie się ogląda – myślałam, że te schematy są już tak wyświechtane, że nikt już po nie nie sięga. A przynajmniej, że nie próbuje na tym ugrać połowy odcinka, bo przecież wiadomo, że to się nie może udać.

    Cóż, poprzednia seria nie była niczym nadzwyczajnym, ale przyjemnie się ją oglądało. Tu na razie Lefiya psuje wszystko. Trochę też żałuję, że akcja dzieje się równolegle do pierwszej serii. Z jednej strony fajnie obejrzeć pewne wydarzenia z perspektywy Ais, ale na dłuższą metę może to być nudne. Mam nadzieję, że ostatecznie nie skończymy w tym samym punkcie, tylko fabuła pójdzie chociaż krok dalej.
  • Avatar
    A
    Kysz 23.04.2017 11:16
    Poziom utrzymany
    Komentarz do recenzji "Hidamari Sketch x 365"
    Druga seria utrzymuje poziom pierwszej, co jest zdecydowanie informacją najważniejszą.^^ Do tego dostajemy w niej wydarzenia dziejące się przed tym, co dane nam było poznać w poprzedniej części. Odkrywają się przed nami te rzeczy, do których bohaterki nawiązywały wcześniej. I tak, jak już pisałam w komentarzu do tamtej serii, dopasowywanie kolejnych fragmentów układanki pt. „Codzienność” jest naprawdę bardzo przyjemne i wciągające.

    Tym, co odróżnia tę serię od poprzedniej jest natomiast dużo wyraźniejszy styl SHAFTowy. Więcej tu udziwnionych kadrowań oraz wstawek „rzeczywistych”, tudzież innych zakręconych zabiegów. Wciąż nie jest to poziom znany chociażby z cyklu Monogatari, więc nawet osoby, które niespecjalnie za nim przepadają, nie powinny czuć się nim przytłoczone. Nadal obraz doskonale uzupełnia treść, bo w końcu wciąż mamy do czynienia głównie z rozmowami o wszystkim i o niczym.

    Ogólnie serię oceniam tak samo, jak część pierwszą, to jest na mocne 7. Wciąż to bardzo sympatyczne iyashikei i zdecydowanie jedna z ciekawszych propozycji w swoim gatunku, która idealnie nadaje się do zrelaksowania po ciężkim dniu.
  • Avatar
    Kysz 22.04.2017 23:13
    Re: Trzeci odcinek
    Komentarz do recenzji "Re:Creators"
    To ja właściwie nie znam specjalnie wielu anime w podobnych klimatach, które by mnie tak ciekawiły, jak to. Ba! Po seansie 1 epka chciałam sobie znaleźć coś mniej więcej podobnego – z akcją, magią/supermocami i efektownymi walkami we współczesnych klimatach i poza Fejtami, których nie chcę oglądać, nic specjalnego nie wyszukałam, co nie byłoby jednocześnie haremówką. Także ja uważam, że nie jest źle, a wręcz jest dobrze.

    Zgodzę się oczywiście, że do wielu rzeczy podchodzą zbyt lekko. Aczkolwiek po tej nawalance to niby policja jechała. Choć fakt, że to trochę mało i późno jak na taką rozwałkę. No i ich zdjęcia i filmiki nakręcone przez innych ludzi od dawna powinny krążyć po necie. A tu bohaterowie paradują sobie nadal po mieście w swoich ciuchach i mało kto zwraca na nich uwagę. Ja wiem, że większość ich bierze za cosplayerów, ale oczekiwałabym większej ilości scen jak ta z dzieciakami i mahou shoujo. No i już wzbudzili trochę zamieszania, więc to nie powinno tak wyglądać.

    ALE! Powiem ci, że takie detale póki co mi nie przeszkadzają. Nie mam zamiaru robić z tego serii niesamowicie jak głębokiej i pewne rzeczy podpinam pod taką, a nie inną konwencję. To tak, ja w mahou shoujo, gdzie nikt nie zwraca uwagi na wiele podejrzanych zbieżności po przemianie bohaterek i ich tożsamość pozostaje tajemnicą. Tutaj mamy lekką serię akcji, a jakbyśmy chcieli wchodzić w takie detale, to zrobiłoby się zbyt ciężko. Osobiście na przykład uważam, że najbardziej naturalnym zachowaniem po odkryciu, że jest się bohaterem stworzonym przez czyjąś fantazję, byłoby zwyczajne oświrowanie, bądź jakieś załamania psychiczne. A przecież nie jest to seria, która ma czas (i miejsce) na wdrażanie się w psychikę postaci.

    Nie czuję też, żeby to było przegadane. Od momentu pojawienia się czerwonowłosej bohaterki w tym świecie dużo się wydarzyło, choć nie lecą też z wydarzeniami na łeb na szyję. Gadać muszą, bo wiele rzeczy wymaga wyjaśnienia, ale takie sceny w miarę zgrabnie wplatają i nie przedłużają ich. W sensie – nie czuję, żebyśmy stali w miejscu z fabułą, a jednocześnie na razie nie gubię się specjalnie w informacjach. Jak utrzymają takie tempo, to będzie dobrze i powinno wystarczyć na zaprezentowanie solidnej historii w tej serii (zwł. że ma być to dwusezonówka).

    To znaczy rozumiem, że jak cię drażnią postaci, to seans nie będzie dostarczał przyjemności, ale zdecydowanie uważam, że póki co to na pewno nie zasługuje na miano syfu. Zbyt dużo faktycznie syfu wychodzi co sezon, więc jest z czym porównywać i tu po prostu jestem zdania, że mocno przesadzasz jeśli chcesz to zrównać z tytułami pokroju Hand Shakers, Chaos;Child czy jakieś Rewrite.
  • Avatar
    Kysz 22.04.2017 22:27
    Re: Trzeci odcinek
    Komentarz do recenzji "Re:Creators"
    Mnie tam się podoba. Co prawda w 3 epku też trochę pogadali, ale w sumie kilka rzeczy wyjaśnili. No i przeszli od razu do tego, o czym myślałam od początku, tj. czy bohaterowie będą chcieli wpłynąć na swoich twórców, by zmienili ich kreacje. I czy to jest w ogóle możliwe.
    Plus, pojawiła się przez moment nowa postać. Swoją drogą, to ciekawe, bo wyglądała ona jak taka typowa paladynka. Dokładając co tego mahou shoujo, mamy na razie dwie typowo dobre postaci, które wspierają tę laską w wojskowym stroju. Ta zaś póki co była kreowana raczej na coś w stylu antagonistki.

    Swoją drogą (takie tam beblanie) –  kliknij: ukryte 

    Ogólnie to na razie ta seria przedstawia się na tyle interesująco, że z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki. Nie wiem dlaczego tak ci to nie podpadło, bo jak dla mnie póki co to się dobrze sprawdza jako lekka przygodówka z dużą dozą akcji oraz nadnaturalnymi klimatami. Chyba, że naprawdę nie możesz przeżyć tej magicznej dziewczynki. ;p
  • Avatar
    Kysz 22.04.2017 15:09
    Re: A było tak pięknie
    Komentarz do recenzji "Hinako Note"
    Na temat Yuru Yuri się nie wypowiem, bo podchodziłam do tego już 3 razy i nigdy nie doszłam dalej, niż ciut ponad połowa pierwszej serii. Ciężko mi więc to określić też jako czołówka cgdct.
    Natomiast Azumanga na etapie 3 epka potrafiła już świetnie nakreślić portrety bohaterek tak, byśmy nie czuli, że oglądamy jednowymiarowe moe bloby. Od Hinako Note nie wyczuwam ani krzty tego, co dało się zauważyć tam, czy chociażby w GochiUsa, które zresztą również znajduje się w ścisłej czołówce serii tego typu. W tamtych seriach bohaterki prezentowały w swoim „słodkim schemacie” coś więcej, niż puste nagromadzenie cukru. Tutaj widzę to tylko w postaci Kuiny, a i to tak tylko delikatnie nakreślone. A najgorsza jest właśnie Hinako, bo jej bycie nieśmiałą definiuje u niej wszystko i ta bohaterka właściwie poza to nie wychodzi.

    Zauważ, że Yua, gdy tylko powiedziała coś zbyt mocno i Hinako zaczynała płakać, to od razu zaczynała przepraszać i martwić się, czy czasem nie przesadziła. No i to, co ona myślała, że robi, a to, co faktycznie robiła nijak się ze sobą nie pokrywało, bo dziewczyna ostatecznie faktycznie ratowała Hinako z opresji. Nie żebym uważała ją za jakoś strasznie sympatyczną postać, ale też nie odrzuca mnie ona bardziej od takiej Hinako. Na pewno daleko jej do bycia dupkiem na poziomie powiedzmy Haruty z HaruChika, bo raczej prezentuje się tutaj podobnie do Satanii z Gabriel Dropout, z tym że ona nie chce być zła, a raczej usilnie stara się napiętnować wady Hinako, których nikt naokoło nie zauważa. I pod tym względem ją rozumiem, bo Hinako niby z jednej strony chciałaby występować w teatrze, a z drugiej – naprawdę nic nie robi, by przełamać swoją nieśmiałość, która jest na absolutnie zatrważającym poziomie.
  • Avatar
    Kysz 22.04.2017 13:05
    Re: A było tak pięknie
    Komentarz do recenzji "Hinako Note"
    W sumie to ja się jej trochę nie dziwie. Osoba o takim poziomie ułomności w relacjach interpersonalnych, jak Hinako, jest w sumie męcząca. Sama Yua tak naprawdę nie zachowuje się w stosunku do niej szczególnie źle, tylko po prostu Hinako jest osobą nadwrażliwą. Nic nie potrafi sama zrobić i płacze jak tylko ktoś się zachowa wobec niej nieco ostrzej. Mnie osobiście bardziej drażnią tego typu bohaterki, niż te pokroju Yuyi (czy jako to się tam odmienia). Nieśmiałość – okay, ale nie do aż takiego stopnia, że z bohaterki kompletnie nic nie ma na ekranie. No i najgorsze, że to właśnie ona jest w centrum wszystkiego. Jako postać drugoplanowa miałaby więcej racji bytu jednak.

    Ogólnie to Hinako Note po raz kolejny udowadnia, że bez sensownych bohaterek cgdct może szybko stać się niestrawne. Bo tutaj widać kilka fajnych pomysłów i nawet pewien dystans do siebie, ale że bohaterki są tak strasznie nijakie i nudne, to te zalety szybko uciekają. Na tę chwilę jedyną w miarę ogarniętą postacią jest Kuina, reszta jest za bardzo zrobiona pod jeden schemat, żeby coś sobą prezentować.
  • Avatar
    A
    Kysz 11.04.2017 21:51
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Shuumatsu Nani Shitemasuka? Isogashii Desuka? Sukutte Moratte Ii Desuka?"
    Pierwszy odcinek wypadł raczej średnio. Trailer mnie mocno zaciekawił, ale chyba jednak będziemy tu mieli za dużo zabawy w dom. Liczyłam, że tych dzieciaków nie będzie aż tak dużo i raczej skupią się na relacjach między niebieskowłosą a głównym bohaterem. Co prawda to nas pewnie też czeka, lecz mam wrażenie, że intensywniej powrócą od tego dopiero na końcu. Wcześniej będą jednak głównie dzieciaki.

    Scena otwierająca odcinek zresztą była jak dla mnie zbędna. Nie lubię takich chwytów, psują mi odbiór serii. Niby z jednej strony twórcy chcą pokazać, że jest na co czekać, ale osobiście wolę raczej uruchamiać wyobraźnię i próbować wymyślić w jaki sposób historia może się potoczyć. Tu już mam jeden z punktów końcowych, co nieszczególnie mnie cieszy.

    Natomiast interesująco wygląda przedstawiony tu świat. Ludzkość jako wymarły gatunek, który zastąpiły inne rasy to motyw, który można ciekawie wykorzystać. Szkoda, że tak generalnie większość z głównych bohaterów wygląda jednak jak ludzie – lepiej by było, jakby mieli jakieś cechy szczególne dla swej rasy. Niekoniecznie coś mocno egzotycznego, ale chociaż jakiś szczegół, dzięki któremu lepiej odczuwałoby się tę samotność bohatera, jako jedynego przedstawiciela ludzkości.

    Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, to tutaj szczególnie do gustu przypadł mi podkład muzyczny w tle. Aczkolwiek kiedy chodzili po mieście, to klimatycznie nijak mi on nie pasował do przedstawianych scenek – te miały w większości żartobliwy wydźwięk, piosenka zaś brzmiała raczej melancholijnie.

    Oglądać będę dalej, bo wietrzę tu fantasy, w takim stylu, jaki lubię, aczkolwiek niestety jest to styl, który najczęściej kończy się nudnymi seriami.
  • Avatar
    A
    Kysz 10.04.2017 20:58
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Zero kara Hajimeru Mahou no Sho"
    Szkoda, że to najpewniej skończy jako kolejna reklamówka LN. Bo ten pierwszy odcinek oglądało mi się nadzwyczaj przyjemnie. Nie było to może jakieś mocno klimatyczne, na pewno też nie skończy jako coś wybitnego. Ale czuję, że jest szansa na całkiem ciekawą przygodówkę fantasy. Bez większych głupot i tanich chwytów – ot, proste, uczciwe fantasy.

    Bohaterowie też wydają się być w porządku – zachowują się w miarę rozsądnie i logicznie. Nawet niejako sposób, w jaki  kliknij: ukryte , był naturalnie przedstawiony. A przynajmniej ja nie odczułam tu czegoś w stylu: „ale że po co ona chce go ze sobą ciągnąć i dlaczego on się na to zgadza?!”.

    Wizualnie będzie raczej bez szału, raczej wygląda standardowo, co bynajmniej mi nie przeszkadza. Za to jeśli chodzi o muzykę, to zakochałam się w endingu. Rzadko mi się zdarza polubić jakąś piosenkę już od pierwszego odsłuchania, ale ta wyjątkowo mi przypadła do gustu.

    Oglądać będę na pewno, zwłaszcza że akurat miałam ochotę na fantasy w takim stylu – nic szczególnie skomplikowanego, żadnej wielkiej akcji, ale po prostu przyjemna, wciągająca historyjka. Kojarzy mi się to też trochę z Hitsugi no Chaika, ale tutaj na razie obyło się bez głupawych żartów, które tam trochę psuły mi seans. Liczę więc, że to będzie taka trochę poprawiona Chaika właśnie.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 9.04.2017 21:01
    Klimatyczne, bardzo dobre shoujo-ai nie tylko dla fanów gatunku
    Komentarz do recenzji "Aoi Hana"
    Bardzo długo się do tego zabierałam, bo generalnie rzecz biorąc, shoujo­‑ai to nie jest gatunek, który szczególnie uwielbiam. Po Kannazuki no Miko mam zresztą do niego uraz, ale tam nie wiedziałam za co się zabieram. Ostatecznie stwierdziłam, że spróbuje sprawdzić jakiegoś inne shoujo­‑ai, tym razem z odpowiednim nastawieniem. Padło na Aoi Hana, bo wydawało mi się to serią z dojrzalszym podejściem do tematu, a przede wszystkim stonowaną i bez fanserwisu. I muszę przyznać, że mnie ona nie zawiodła.

    Fabuła – w skrócie rzecz biorąc dostajemy tutaj historię jednego wielkiego wielokąta romantycznego, zarówno z wątkami hetero, jaki homoseksualnymi. I co najlepsze – wszystkie one wypadają nadzwyczaj naturalnie, zwłaszcza dlatego, że żadna z orientacji tu nie przeważa. W sensie to nie jest tak, że nagle wszyscy okazują się być homo, ani też nie ma tu wielkiego dramatu, bo jakaś jedna osoba odczuwa pociąg do tej samej płci, a wszyscy naokoło uważają to za coś nienormalnego. Kwestia seksualności jest tu traktowana po prostu jako indywidualny wybór każdej osoby. Szczerze powiedziawszy, takie podejście do tematu jest jak dla mnie wyjątkowo świeże i z tego powodu uważam to za jednej z bardziej oryginalnych tytułów w swoim gatunku. Inna sprawa, że mamy tu kilka historii i każda z nich jest przedstawiona z odpowiednim wyczuciem, co również stanowi wielką zaletę tej serii.
    Niestety, mimo tych zalet, anime nie jest idealne. Czasami miałam wrażenie, że pewne rzeczy trochę zbyt gładko przechodzą. No i generalnie przydałoby się wymienić kilku bohaterów, bo ci akurat wypadli średnio.

    Bohaterowie – ogólnie mamy tutaj bardzo ciekawą gromadkę, grupkę ludzi, których z pozoru nic nie łączy, ale których życiowe drogi w jakiś sposób się przecięły. Podobało mi się chociażby to, jak w fabule odnalazły się koleżanki Fumi ze szkoły, brak Akiry, czy narzeczony Kyouko. Nie byli oni tylko marionetkami, które gdzieś tam pałętały się po drugim planie, ale odegrali znaczącą rolę w tej historii i co najważniejsze – wypadli nadzwyczaj naturalnie. I wszystko byłoby właściwie pięknie, gdyby nie Fumi. Tak beznadziejnej, nielogicznej bohaterki dawno nie widziałam. Dziewczyna jest praktycznie przez całą serię beznadziejnie zakochana, ale mało tego –  kliknij: ukryte  Fumi jest naprawdę niezwykle irytującą postacią i patrzenie na jej poczynania znacząco psuły mi przyjemność z seansu. Jasne, miała kilka dobrych momentów np.  kliknij: ukryte , ale były to zaledwie przebłyski zdrowego rozsądku. Przez większość czasu bowiem głównie płakała i zachowywała się jak kompletne emo, które cały czas musi cierpieć. Nawet biorąc pod uwagę jej wiek, w którym przecież o porządek uczuciowy raczej trudno, to i tak uważam tę postać za bardzo słabo wykreowaną.

    Grafika – uwielbiam ten styl, na dodatek pasował on idealnie do klimatu serii. Delikatne pastelowe barwy, brak mocnych kresek a do tego piękne, jakby żywcem wyjęte z obrazu tła – no coś pięknego!

    Muzyka – w większości fajnie dobrano ją do serii, chociaż czasami miałam wrażenie, że podkład jest zbyt „natchniony”. A w końcu mamy tu do czynienia z dość lekkim klimatem i te niektóre peany trochę mi się z tym gryzły. Prędzej widziałabym je w opowieści o tragicznej miłości, niż tutaj.

    Ogólnie seria mnie kupiła i to na tyle, że pochłonęłam ją w jeden dzień (a to się u mnie ostatnimi czasy zdarza rzadko). Wydaje mi się, że jest to idealny tytuł na rozpoczęcie przygody z shoujo­‑ai, bowiem faktycznie podchodzi do tego tematu z wyczuciem. Ja się trochę obawiałam tej tematyki, tego że mi się jednak nie spodoba, że wręcz może mnie odrzucić. A tu wszystko przychodziło tak naturalnie, że wręcz nie widziałabym możliwości zastąpnienia wątków shoujo­‑ai w tej historii romansem heteroseksualnym. Przykładowo, bardzo kibicowałam parze  kliknij: ukryte . Inna sprawa, że cieszy mnie, iż na koniec  kliknij: ukryte  Ode mnie seria dostaje czyste 8/10 – uważam to za jeden z ciekawszych romansów w anime, z jakimi miałam styczność i to nawet pomimo pewnych niedociągnięć i momentami lekkiej naiwności w przedstawianiu niektórych wątków, bowiem w ogólnym rozrachunku dostaliśmy bowiem tytuł z naprawdę dojrzałym podejściem do tematu.
  • Avatar
    A
    Kysz 9.04.2017 18:52
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Uchouten Kazoku 2"
    Ach, nie mogłam się już doczekać ponownego spotkania z bohaterami. Żałuję jedynie, że Benten się jeszcze nie pojawiła. Te kilka migawek z nią to zbyt mało – co prawda w pierwszym sezonie przecież też nie zdominowała czasu antenowego, ale jednak jej pojawianie się zawsze miało tak mocny wydźwięk na całość akcji, że bez tego to jeszcze nie jest „to”. Za to nowy bohater mnie kupuje. A patrząc po jakże sugestywnym endingu, może być tutaj wspaniałym partnerem dla Benten. No ale ta seria jest generalnie wypełniona świetnymi postaciami przecież.^^
    Naprawdę wiąż nie pojmuje fenomenu tego tytułu, ale cały czas jestem nim oczarowana. Obok Natsume jest to seria, na którą w tym sezonie najbardziej czekałam i wszystko wskazuje, że zawodu mi ona nie sprawi.
  • Avatar
    A
    Kysz 8.04.2017 08:50
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Re:Creators"
    Ha! No zaczęli z przytupem, przede wszystkim wizualnym. Trzeba przyznać, że studio TROYCA całkiem nieźle buduje swoją markę. A ponieważ seria wyraźnie ma mieć trochę akcji (jeśli nie sporo), to też i będą się mieli czym popisać. Do tego podkład muzyczny wypadł bosko. Nie lubię mówić takich rzeczy po pierwszym odcinku, ale jeśli by utrzymali taki poziom, to będzie to mój kandydat na sountrack roku. I nie chodzi mi tylko o piosenki, które leciały w tle przy scenach walki, ale o ogólne udźwiękowienie. No i do tego jeszcze ten opening (który tu jest endingiem)! Jednym słowem – Hiroyuki Sawano wie co robi!

    Natomiast co do samej treści… cóż… tu już może być różnie – od totalnej klapy poprzez wielki hit. Pomysł jest niezły, a że warstwa techniczna daje radę, można go świetnie przedstawić. Mnie zaciekawili, a teoretycznie nie jest to anime z rodzaju tych, w których najbardziej gustuje. Jest tu kilka rzeczy, do których mogłabym się przyczepić (chociażby sposób, w jaki Celestia „wkomponowała” się w nowy świat), a które wynikają z samej specyfiki tytułu (nie sądzę, by miało z tego wyjść głębokie, psychologiczne dzieło xd). Jeśli pozostaniemy na takim poziomie, nie będą mnie jednak razić.

    Nie planowałam tego oglądać, ale po dobrych opiniach po pierwszym epku, zdecydowałam się to sprawdzić i raczej zostanę z tym do końca. Do tego ma to być dwusezonówka, więc jest szansa na dobrze rozwiniętą historię. No nie mogę ukryć, że moje oczekiwania względem tego dość zauważalnie wzrosły.^^
  • Avatar
    Kysz 7.04.2017 18:38
    Re: Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Ren'ai Boukun"
    Swego czasu się zastanawiałam, czy by tego nie spróbować, ale póki co się nie zdecydowałam. xd I po takiej rekomendacji raczej się powstrzymam.
  • Avatar
    A
    Kysz 7.04.2017 18:14
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Ren'ai Boukun"
    Nie, to jednak nie jest seria dla mnie. Liczyłam co prawda na komedię, ale nie aż tak porąbaną. A tutaj w każdą minutę wciśnięto jakiś gag i to mocno przerysowany. Kilka fajnych scenek było, ale im dalej, tym bardziej miałam wrażenie, że wszystko się opiera na tym, żeby dodać tu więcej absurdu. W pierwszym odcinku wykorzystali tyle różnych motywów, że obawiam się, iż dalej im braknie pomysłów. Zwyczajnie za dużo tu wszystkiego i mnie takie bombardowanie żartami męczy. Na pewno znajdą się amatorzy takiej komedii, ale ja już podziękuję – nie śmieszy mnie to jakoś szczególnie.
  • Avatar
    Kysz 7.04.2017 17:50
    Re: Pierwszy odcinek
    Komentarz do recenzji "Hinako Note"
    Ano, muszę przyznać, że pierwszy odcinek oglądało mi się bardzo przyjemnie. W ogóle to bardzo podoba mi się grafika, a chibi postaci są przeurocze! Wydaje się, że wyjdzie z tego solidna seria cgdct, zwłaszcza że same bohaterki prezentują się zacnie. Nie wietrzę tu poziomu GochiUsa, ale liczę na przyjemny seans.
  • Avatar
    A
    Kysz 6.04.2017 20:20
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Tsuki ga Kirei"
    Tak patrząc po tym pierwszym odcinku, liczę, że to będzie coś w stylu Hourou Musuko albo Isshuukan Friends. I to nie tylko ze względu na podobny styl grafiki, ale przede wszystkim dlatego, że klimat tej serii wydaje się być bardzo zbliżonych do tamtych tytułów. Jest spokojnie, nastrojowo, tak… delikatnie. A jednak nie nudziłam się oglądając ten odcinek. Wierzę, że może z tego wyjść naprawdę niezły romans, w takim bardziej stonowanym stylu.

    Z minusów wymieniłabym głównie koszmarne, animowane komputerowo postaci w tle. Strasznie tutaj nie pasują i totalnie gryzą się z całą resztą grafiki.

    Ogólnie jestem do tego nastawiona bardzo pozytywnie i jest to jeden z moich faworytów w nowym sezonie.^^ Oby tego nie zepsuli!
  • Avatar
    A
    Kysz 5.04.2017 20:28
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Sagrada Reset"
    Jak na razie jestem mocno zawiedziona. Co prawda spodziewałam się czegoś mniej więcej w takim klimacie (i tegoż klimatu chciałam), ale w życiu bym nie pomyślała, że dostanę bohaterów zachowujących się jak jakieś roboty! Te ich wzniosłe kwestie centralnie mnie dobiły – okay, mogłabym znieść jedną postać wyrażającą się w ten sposób, ale nie wszystkich. Każdy gada jak jakiś natchniony filozof – o dobroci, o słuszności tego, co robimy, o prawdzie itp. Nie wiem, czy to miało brzmieć fajnie, ale wyszło beznadziejnie sztucznie. I niestety przez to cały nastrój szlag bierze. Choć pewna tajemniczość tej serii jest dość ciekawa, to trudno mi się tym bardziej zainteresować, kiedy bohaterowie zachowują się w tak irracjonalnie bezosobowy sposób. Sumire teoretycznie chyba ma być pewną odskocznią od tej dwójki, ale na dobrą sprawę jest wykreowana w taki sam sposób – miesza między nimi rzucając jakieś luźne, z kosmosu wzięte uwagi. Chociażby dialog o androidzie – dobrze wpleciony w całość, mógłby mieć ciekawy wyraz. Ale że Sumire wyskoczyła z tym kompletnie z czapy, jest po prostu… głupi.

    Dam temu szansę, bo ma to potencjał, ale jeśli bohaterowie się nie poprawią, to nijak nie uda się z tego zrobić dobrej serii niestety.
  • Avatar
    A
    Kysz 5.04.2017 19:49
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Sakura Quest"
    Odczucia po tym 1 epku mam raczej mieszane. Z jednej strony jest to coś innego, bohaterowie są dorosłymi ludźmi, a tematyka turystyczna mnie osobiście bardzo pasuje (lubię m.in. oglądać anime mające promować japońskie regiony, więc ugryzienie tej tematyki jakby od innej strony może być naprawdę fajne). No i bohaterka zdaje się mieć w miarę interesującą osobowość i ciekawy stosunek do wielu rzeczy. Mimo wszystko… na kolana mnie to na razie nie rzuciło. Owszem, odcinek oglądało się bardzo fajnie, potencjał jest w tym spory, a sam odcinek bynajmniej nie był przegadany, ale… no nie wiem… jakoś tak nie wsiąkłam w to (jeszcze). W sensie jakoś nie potrafię sobie wyobrazić co ciekawego mogą wprowadzić przez kolejne odcinki na tyle, by mnie przykuć przed ekranem tak, bym z niecierpliwością czekała na kolejne odcinki. Obejrzeć obejrzę na pewno, ale z umiarkowanymi oczekiwaniami.

    Swoją drogą, tak sobie pomyślałam, że miło by było, jakby tu wprowadzili delikatny wątek romantyczny. Ot, chociażby coś w stylu Gin no Saji tylko ciut konkretniejszy. Nie żebym na to liczyła, ale pomarzyć zawsze można. ;p
  • Avatar
    Kysz 3.04.2017 18:05
    Re: Srodze zawiedziony
    Komentarz do recenzji "Alice to Zouroku"
    Ha! A mówiłam, że nie warto się napalać? Czułam, że to nie będzie jednak takie fajne, jak myślisz. xd

    A na serio, to mam identyczne wrażenia po seansie tego epka. W ogóle jeśli chodzi o tę scenę w aucie z ruchomym tłem, to to było tak idiotyczne, że przez moment nawet się zastanawiałam, czy to mnie coś nie umknęło. No bo na serio – nie potrafiłam sobie wyobrazić, że można popełnić taki błąd.

    Ogólnie to relacje między postaciami dają radę, ale cała reszta wyszła kiepsko. Tajemne laboratorium, eksperymenty na dzieciach z super mocami, głupie walki – to nie są rzeczy, które lubię oglądać. Żeby nie było – tych relacji też nie przedstawiono jakoś super, ale w tym widzę zalążek potencjału. Naprawdę mogą to fajnie rozwinąć. Pytanie tylko – na czym się dalej skupią. Bo ja się obawiam, że jednak nie na ciepłych okruszkach rozwijających więź między małą a dziadkiem.
  • Avatar
    Kysz 2.04.2017 15:53
    Komentarz do recenzji "Long Riders!"
    Generalnie to prawda, że mnie tam grafika nieszczególnie interesuje i nie kładę na jej opis szczególnego priorytetu raczej. Tutaj i tak się rozpisałam, ale wciąż uważam, że ważniejsze w kontekście tej serii były bohaterki (średnie) oraz fabuła (niezła).

    Nurtuje mnie natomiast jedno:

    Slova napisał(a):
    Ogólnie Kysz zbyt spłyciła problem grafiki, nie wygląda to do końca tak, jak opisano – jest jeszcze gorzej, a to dlatego, że w pierwszej połowie serii nie tyle przeplatają się między sobą odcinki wykonane wręcz ślicznie, z bardzo staranną animacją postaci, co jest chlubą studia, co jedna połowa odcinka to czysta przyjemność dla koneserów animacji, a po reklamach rozgrywa się istny dramat. Później nawet lepsza animacja przeplatała się z rysowanymi po łebkach statycznymi ujęciami. I to jest problem serii – nie to, że była najbrzydsza w sezonie, gdyż nie była – niektóre sceny animacji to majstersztyk.


    Tak z ciekawości – które sceny animacji to majstersztyk niby? Bo szczerze powiedziawszy nie widziałam żadnych. W momencie jak bohaterki wsiadały na rower, animacja automatycznie przeskakiwała na bardzo płaskie CGI.
    Owszem, bywały sceny ciut lepsze, w których nie było aż tak wielu deformacji, ale cukierków dla oka tu nie zauważyłam.
    No i w sumie nie wiem co miało brzydszą grafikę w jesiennym sezonie, nie widzę innego kandydata do tego miana (no dobra – Gakuen Handsome miało, ale wychodzę z założenia, że obracamy się wśród „normalnych” serii, a przynajmniej pełnometrażowych xd).
  • Avatar
    A
    Kysz 30.03.2017 19:03
    Totalna głupotka
    Komentarz do recenzji "One Room"
    Właściwie po 12 odcinkach mogę napisać dokładnie to samo, co pisałam przy zajawce, po 3 odcinkach. Jest to głupawa seria skierowana dla osób, którym nie wystarczają visual novel i chcieliby „wejść” w interakcje z kawaii 2D panienkami także poprzez anime. Kompletnie nie sprawdza się to jako okruchy życia, bo jeśli wyciąć z tego sceny, w których liczą się tylko wdzięki bohaterek, to niewiele innego tutaj zostaje.

    Tym razem dostaliśmy zestaw składający się z 3 dziewcząt a każdej z nich przypisano po 4 odcinki. Na początek była urocza nastolatka, która chce się dostać na studia i wspólnie z nami się uczy. Potem równie urocza młodsza siostrzyczka, bardzo dbająca o swojego braciszka. A na deser zostawiono jeszcze bardziej uroczą przyjaciółkę z dzieciństwa, będącą początkującą piosenkarką. Nie wygląda to zbyt ciekawie i takie też się okazało.

    Jedyną zaletą tego anime są projekty postaci autorstwa Kantoku – istna słodycz po prostu, można na nie patrzeć godzinami! A ponieważ odcinki tego czegoś liczą zaledwie 4 minuty można się skusić by to obejrzeć właśnie dla tych projektów.

    Ogólnie to jest to syf, którego nie polecam nikomu poza fanami Kantoku. Ładne to to, ale kompletnie puste pod względem jakiejkolwiek treści.
  • Avatar
    A
    Kysz 26.03.2017 18:44
    Komentarz do recenzji "Masamune-kun no Revenge"
    Jak łatwo było przewidzieć, ostatecznie nic się nie wyjaśnia i generalnie jakiegoś konkretnego finału nie ma. A szkoda, bo seria generalnie ma całkiem fajny pomysł na siebie i gdyby stanowiła zamkniętą historię, byłaby dużo lepsza.

    Fabuła – pomysł na zemstę w postaci rozkochania w sobie dziewczyny, która kiedyś bohaterem wzgardziła, mógłby wyjść naprawdę nieźle, gdyby nie kilka szczegółów. Aki od początku jest kreowana na naprawdę irytującą bohaterkę. Z czasem oczywiście mięknie, ale gdy dochodzi jej słabość do  kliknij: ukryte  to znowu robi się nie do wytrzymania. Naprawdę fajnie by było, gdyby bohater faktycznie ją w sobie rozkochał, po czym porzucił, ale wyraźnie nie w tę stronę to zmierza niestety. Sam motyw z tym kolesiem, który pojawia się pod koniec jak dla mnie jest naciągany i zbędny. Takie trochę piętrzenie przeszkód na siłę, byle tylko wydłużyć fabułę. Nieźle za to rozwiązali (póki co, bo jak jest dalej, to nie wiem) wątki związane z postaciami Neko, Yoshino i Tae. Ta pierwsza kocha się w bohaterze z bliżej nieokreślonego powodu, związanego oczywiście z przeszłością i miewa swoje dziwne odpały w tym względzie. A jednocześnie nie stara się na siłę, tak bezczelnie wepchać między niego a Aki. Yoshino za to na szczęście do Masamune się nie klei i choć początkowo jej terroryzowanie go nieszczególnie przypadło mi do gustu, tak od kiedy zaczęli działać razem, nawet dobrze się oglądało jej poczynania. Tae to kolejna z dziewcząt zakochanych w Masamune, ale ona właściwie odpuszcza na starcie i nawet jakoś wyraźnie się do niego nie klei, pozostając w przyjacielskich stosunkach z całą resztą i nie robiąc z siebie biednej, skrzywdzonej emo.
    Minusem jest oczywiści brak zamknięcia jakiegokolwiek wątku. Nie żebym liczyła na porządny finał, ale generalnie ostatni odcinek był bardzo słaby i taki od czapy.

    Bohaterowie – moim faworytem, o dziwo, pozostał Masamune. Ciekawa z niego postać, wreszcie jakiś chłopak w haremówce, którego największą zaletą, na jaką lecą laski, nie jest bycie miłym i uczynnym. Miło dla odmiany zobaczyć przystojniaka, nieco pustego w środku i z lekka zgryźliwą osobowością. Gdyby jeszcze nie był taką kompletną ciapą w sprawach damsko­‑męskich, to już w ogóle byłoby świetnie.
    Wśród bohaterek postawiłabym na każdą, poza samą Aki. Ta, jak już pisałam, pozostała irytującą pannicą do samego końca. Ale gdybym miała wyróżnić swoją faworytkę, zostałaby nią w sumie Neko z jej dość porąbaną osobowością.

    Grafika - dość spodobały mi się projekty postaci. Nie, żeby były jakieś cudowne, ale wyglądały całkiem ładnie i nie były przesadnie słodkie, ani udziwnione. Plus też za to, że faktycznie bohaterowie wyglądali jak licealiści. Cała reszta właściwie bez szału – nie zwróciłam specjalnej uwagi ani na tła, ani na animację.

    Generalnie wyszła z tego taka seria „na raz” – do obejrzenia i wyrzucenia z pamięci. Można się przy niej pośmiać, do tego nie ma tu jakichś wybitnie irytujących rzeczy, więc ogląda się to wcale nieźle. Jako harem wypada zresztą nadzwyczaj ciekawie, zdecydowanie lepiej niż większość obecnie wychodzących przedstawicieli gatunku – i to na tyle, że nawet osoby, które się za fanów haremówek nie uznają, mogą tu znaleźć coś dla siebie (oczywiście pod warunkiem, że nie mają przy okazji alergii na szkolne komedii romantyczne). Chętnie poznałabym dalszy ciąg historii, acz najlepiej w skrócie, bo obawiam się, że dalej się mogą już dziać bardziej dziwne rzeczy. xd Dla mnie to taki tytuł na lekko naciągane 6/10.
  • Avatar
    A
    Kysz 24.03.2017 19:13
    Komentarz do recenzji "Urara Meirochou"
    Kolejne iyashikei na których się mocno zawiodłam w tym sezonie. Miało być słodko i uroczo, ale okropnie z tym przesadzili i wyszła z tego tona cukru, a urok gdzieś się w tym rozmył.

    Przede wszystkim same bohaterki są zwyczajnie nudne i nijakie. Każda jest przesłodzona do granic możliwości. O ile jednak Kon, Koume i Nono przynajmniej w jakimś stopniu starają się coś działać w kierunku wzmacniania swoich zdolności wróżbiarskich, tak Chiya jest kompletnie bezużyteczna. Nienawidzę postaci, które nic nie robią, a którym wszystko przychodzi z łatwością, każdy ich uwielbia z niewiadomego powodu, a na dodatek mają wsparcie „z zewnątrz”. I niestety Chiya jest uosobieniem takiej bohaterki – zamiast myśleć od raziu działa, ale nigdy nie ma z tego powodu żadnych problemów, bo zawsze ktoś jej pomoże. Żeby tak chociaż od czasu do czasu miała jakieś chwile refleksji, ale nie… bo po co? Lepiej zachowywać się jak energiczna, pustogłowa dziewuszka, która skoro jest urocza, to wszystko może. Odrzuciła mnie już na wstępie i potem niestety nie udało jej się uratować w moich oczach.

    Problem mam też niestety z tym, że podejmowana tu tematyka w ogóle nie zostaje rozwinięta. Wróżby to ciekawy motyw, który łatwo byłoby wykorzystać w jakiś ciekawy (i oczywiście uroczy) sposób. Choć jest tu niby jakiś cel, to trzeba by chyba z 50 odcinków, byśmy się do niego jakoś zbliżyli, więc tym bardziej to boli. Bohaterki ledwie od czasu do czasu poświęcają się wróżeniu i to w odsłonach bardzo naiwnych. No dobra, Chiya nie robi tego wcale.

    Ogólnie to mnie się tę serie bardzo źle oglądało i była to jedna z gorszych cgdct, z jakimi miałam styczność. Ma tyle szczęścia, że w tym samym sezonie wychodziło też Minami Kamakura, które było jeszcze słabsze, więc w porównaniu do tamtego, Urara jeszcze jakoś wyglądała. Mimo to nie mogę jej wystawić pozytywnej noty. Ogólnie to mamy do czynienia z klasycznym przeciętniakiem, ale ponieważ naprawdę często się przy tym irytowałam, bohaterki nie wzbudziły we mnie ani krzty sympatii, zaś o wróżbach niemal nic tu nie było, to daję temu tylko 4/10. Potencjał miało spory, ale w ogóle z niego nie skorzystało. Tyle chociaż, że graficznie było ładne i urocze.
  • Avatar
    A
    Kysz 24.03.2017 18:31
    Słabe
    Komentarz do recenzji "Minami Kamakura Koukou Joshi Jitensha Bu"
    Ostatni odcinek idealnie podsumował jak słaba to była seria.

    Po pierwsze – stwierdzenie, że dyrektorka nie zaakceptuje klubu, bo  kliknij: ukryte , jest bardziej niż głupie. Generalnie ja się spodziewałabym idiotyzmu w stylu  kliknij: ukryte , ale jednak nie doceniłam debilizmu bijącego z tej serii – takie rozwiązanie byłoby za mało cukierkowe.

    Po drugie – żeby przedstawić tak ciekawą wycieczkę, jaką jest wyprawa, której celem jest  kliknij: ukryte , w tak nieciekawy sposób, to już trzeba mieć naprawdę kompletną pustkę w głowie. One wyszły, jakby były grupką bogatych damulek, które bawią się w „kolarstwo”, czyli podjeżdżają kawałek i czeka na nich własna przyczepa kempingowa z grupą zaopatrzeniowców czuwających, by się im czasem coś nie stało. Następnie znowu kawałek drogi – i znowu trafiają pod opiekę dorosłych. I to ma być zbieranie doświadczenia? Ja wiem, że one ledwie zaczęły liceum, więc są jeszcze za młode na wyprawy, które podejmowały bohaterki Long Riders, ale od tego właśnie byłaby tu nauczycielka, która wraz z nimi pokonywałaby kolejne kilometry. To by było faktycznie zdobywanie doświadczenia, a nie takie kontrolowane podjazdówki.

    I po trzecie – faktycznej jazdy na rowerach w tym epku było tak… ja wiem… z 3 minuty? Podczas których bohaterki stwierdziły, że  kliknij: ukryte  Brawo! Nie ma to jak logika – wyprać się z sił już na starcie i to na dodatek na zasadzie " bo jesteśmy wesołymi dziewczątkami i trzeba pokazać ile w nas drzemie energii”.

    Seria stanowi generalnie idealny przykład na to jak nie powinno się robić anime o słodkich dziewczątkach jeżdżących na rowerach. Taki K­‑on co prawda też nie pokazywał tego, o czym teoretycznie miał być, ale tam jednak całość była zdecydowanie ciekawsza, a bohaterki bardziej sympatyczne. Tutaj kompletnie nic się nie dzieje! Dużo czasu poświęconego na rozmowy o wszystkim w tego typu seriach to norma, ale takie sceny trzeba umieć robić, żeby nie zanudzić nimi widza. Tu zaś ewidentnie nikt tego nie potrafił przedstawić. Co najlepsze, zrobienie przyzwoitej serii o tej tematyce wcale nie jest takie trudne – wystarczyłoby pokazać więcej odcinków w stylu 11 epka i byłoby to całkiem znośne.

    Bardzo lubię cgdct i generalnie podchodzę do takich tytułów bardzo pozytywnie, ale to była najgorsza seria tego typu, jaką w życiu widziałam. Nie polecam nikomu – akurat anime tego typu jest dość dużo i można sobie to darować. A jak ktoś ma ochotę na słodkie dziewczęta na rowerach, to lepiej sięgnąć po Long Riders i to nawet pomimo paskudnej grafiki. To coś dostaje ode mnie 3/10 i gdyby nie te wstawki na końcu oraz ładne tła, to zeszłabym nawet o oczko niżej.
  • Avatar
    Kysz 22.03.2017 20:10
    Re: Takie krótkie spostrzeżenie po 10 epkach
    Komentarz do recenzji "Minami Kamakura Koukou Joshi Jitensha Bu"
    Slova napisał(a):
    Gdyby nie obsuwy i jakość oprawy wizualnej, to Long Riders byłoby naprawdę porządną serią o rowerach.

    Ja bym w sumie na pierwszym miejscu postawiła mdłe bohaterki. Kiepską oprawę graficzną jestem w stanie przetrawić (acz ta była naprawdę paskudna), ale jednak w seriach tego typu bohaterki są bardzo ważne. Jakby mi tu dali ekipę, powiedzmy na poziomie Bakuon albo K­‑on! (bo nie śmiem nawet marzyć o GochiUsa, czy wręcz NNB), to moja opinia o tym tytule pewnie mocno by podskoczyła. A tak to niestety te postaci były ciut nijakie.

    Slova napisał(a):

    Minami kamakura miało tragiczny start, a potem tylko gorzej – faktyczna jazda na rowerach, czy nawet cokolwiek związanego z kolarstwem, to dopiero cztery ostatnie odcinki… porażka.

    Dodałabym, że niestety nawet jak już coś pokazują, to robią to strasznie nieudolnie. Może jedynie 11 odcinek w miarę przyzwoicie wypadł. Acz i tak jak porównam sposób w jaki przedstawili zderzenie ze ścianą jakoś tak naturalniej wypadł w Long Riders, chociażby dlatego, że tam bohaterka po raz pierwszy wsiadła na rower. Te tutaj teoretycznie już trochę jeżdżą.

    Slova napisał(a):
    Tła, tylko tyle jest dobrego w tej serii.

    Ano, tła są piękne, to od początku przyznaję. Ale w kolejnych epkach jest ich za mało tak generalnie – w sensie takich typowych pokazówek ładnych widoczków, a to aż się prosi przy tego typu serii.

    Slova napisał(a):

    JA PROTESTUJĘ, TO NIE MOŻE BYĆ TAK, ŻE MY MYŚLIMY TAK SAMO. ZNOWU. NIE ZGADZAM SIĘ!


    Nie martw się, to tylko wyjątek potwierdzający regułę, wedle której tak generalnie to się ze sobą nie zgadzamy. xd
  • Avatar
    Kysz 22.03.2017 20:02
    Re: Takie krótkie spostrzeżenie po 10 epkach
    Komentarz do recenzji "Minami Kamakura Koukou Joshi Jitensha Bu"
    $_$ napisał(a):
    Zaczęło się od pokazywania jak to główna bohaterka (mimo ileś lat wcześniej wpojonej umiejętności jeżdżenia na rowerze) zupełnie nie potrafi skojarzyć, do czego służą pedały (więc najpierw, siedząc na siodełku, odpycha się nogami od ziemi, a później rozkraczona stacza się z górki).

    Patrząc po obrazku na końcu 1 epka, to ona miała wtedy jakieś 3­‑4 latka i jeździła na małym rowerku z doczepianymi kółkami, więc to ciężko nazwać wpojeniem umiejętności jeżdżenia na rowerze. Przy czym nie zaprzeczam, że ta scena była idiotyczna i ogólnie bohaterka nawet jak na standardy anime jest wyjątkowo głupia.

    Mimo wszystko pierwsze 3 epizody jeszcze nie nastrajały mnie bardzo pesymistycznie, acz to pewnie głównie dlatego, że łudziłam się, iż to tylko taki wstęp. Że jak zbiorą ekipę, to będą dużo jeździć. Cóż… myliłam się…