Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    A
    Kysz 20.03.2017 20:51
    Takie krótkie spostrzeżenie po 10 epkach
    Komentarz do recenzji "Minami Kamakura Koukou Joshi Jitensha Bu"
    Nie sądziłam, że da się zrobić anime o słodkich dziewczątkach jeżdżących na rowerach gorzej, niż w Long Riders. Przecież to ma taki potencjał! Minami Kamakura zaczęło się nie najgorzej, ale potem to była męka i nawet nie chce myśleć, co szykują nam na finał.. Co najciekawsze, odcinki w których bohaterki jeździły najwięcej, czyli te z wyścigiem, były najsłabsze. Wycieczka w 10 odcinku też wyszła niestety słabo – liczyłam, że albo więcej sobie pooglądamy widoczków, albo chociaż bardziej skupią się na samej jeździe i różnych jej aspektach. Tak pustego odcinka bym się nie spodziewała.

    Naprawdę, najlepsze z tego wszystkiego są wstawki live­‑action po endingu – mają więcej rowerowej treści, niż same odcinki. xd
  • Avatar
    A
    Kysz 20.03.2017 17:43
    Po 11 epku
    Komentarz do recenzji "Little Witch Academia [2017]"
    Ach, kolejny epek, który utwierdził mnie w mojej miłości do tego tytułu. Dokładnie ten magiczny klimat i nutkę tajemnicy w tym kocham. I chyba wreszcie dotarliśmy do punktu, w którym odsłania się nam główną oś fabularną. Co prawda od początku mamy motyw odkrycia prawdy o Chariot i dążeniu Akko do bycia dobrą czarownicą, ale do tej pory mieliśmy raczej luźno powiązane ze sobą epizody, poświęcone kolejnym bohaterkom i przybliżaniu nam oblicza prezentowanego tu świata. Liczę, że od tego momentu wszystko będzie już bardziej konkretne.

    Póki co to bardzo przyjemna seria w baśniowym klimacie, czyli coś właściwie dla każdego, niezależnie do wieku. Dokładnie takie Harry Potter w wydaniu anime. xd

    Inna sprawa, że ost jest doprawdy boski.^^
  • Avatar
    Kysz 18.03.2017 18:17
    Re: Całkiem dobre iyashikei
    Komentarz do recenzji "Hidamari Sketch"
    Nie ma sprawy. xd Tak właśnie mi się wydawało, że jeszcze tego nie widziałeś i po cichu liczyłam, że cię tym komentarzem zachęcę. Bo nie muszę chyba dodawać, że bardzo polecam.^^
  • Avatar
    Kysz 18.03.2017 18:14
    Re: Całkiem dobre iyashikei
    Komentarz do recenzji "Hidamari Sketch"
    Orzi napisał(a):
    To po prostu typowy cykl osoby oglądającej anime. Najpierw zaczyna od łatwych, pełnych akcji tytułów jak Death Note czy anime typu shounen, potem zaczyna szukać czegoś głębszego i z przesłaniem niczym Evangelion. Na tych dwóch etapach zazwyczaj wyśmiewa się z „grubych otaku którzy oglądają małe dziewczynki”, dopóki samemu się nie spróbuje. Wtedy człowiek dochodzi do wniosku, że jednak anime dzięki któremu można się po prostu zrelaksować i odprężyć to jest to.

    Ha! Dokładnie – ostatecznie każdy kończy jako fan moe. Niektórym ta droga zajmuje po prostu trochę więcej czasu. xd

    Osobiście uważam obecnie ten gatunek za najbardziej wartościowe co ma do zaoferowania anime ze względu na jego endemiczność w obrębie popkultury. Żadne zachodnie medium nie oferuje podobnego ciepła, spokoju i relaksu jak japońskie iyashikei.

    Ano. I muszę przyznać, że nic innego tak dobrze mnie nie odpręża po ciężkim dniu, jak iyashikei. Ja nie wiem co ja zrobię, gdy mi się takie serie skończą. Co prawda raczej co sezon wychodzi coś nowego, ale często nie są to serie tak do końca udane niestety. -.-

    Orzi napisał(a):

    Skoro już odpowiadam to napiszę tylko, że bardzo lubię czytać twoje komentarze do serii, nierzadko bardziej niż recenzje. Mam nadzieję że nadal będziesz się dzieliła swoimi przemyśleniami.

    A dziękuję, miło słyszeć.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 17.03.2017 22:28
    Całkiem dobre iyashikei
    Komentarz do recenzji "Hidamari Sketch"
    Długo nie mogłam się przekonać do tego tytułu. Z jednej strony odrzucała mnie mnogość odcinków – kilka serii TV + OVA to jednak trochę dużo jak na tytuł z rodzaju cgdct, w którym brak ciągłej fabuły. Do tego zastosowany tu styl SD był dość odrzucający i gdzieś kiedyś dorobiłam sobie ideę, że to będzie głównie taka głupiutka komedyjka. Mając jednak ochotę na jakieś dobre moe okruszki, postanowiłam dać temu szansę… co okazało się strzałem w dziesiatkę!

    CGDCT to bardzo specyficzny rodzaj anime, który nie każdemu przypadnie do gustu. Kiedyś tego typu serie odrzucały mnie od siebie na kilometr, od niedawna jestem w nich wręcz zakochana. Idealnie nadają się do odprężenia po ciężkim dniu, a te lepsze mają doskonale wyważone poziomy słodyczy i spokojnego klimatu. Jak się okazuje Hidamari Sketch idealnie się w to wpisuje. Jest lekkie, nieprzesadzone i takie po prostu… zwyczajne. Nie bombarduje się nas abstrakcyjnymi gagami, ale też nie ma tu wielkich dramatów, czy romansów. Ot, oglądamy codzienne życie uczennic klasy plastycznej w liceum. A co się może w takim codziennym życiu wydarzyć? Cóż, z jednej strony nic szczególnego, z drugiej – naprawdę bardzo wiele! Szczerze powiedziawszy nie poczułam nudy ani przez moment – szybko wsiąkłam w życie mieszkanek słonecznych apartamentów.

    Swoją drogą atmosferę codzienności fajnie podkreślono skokami czasowymi. Wydarzenia nie są poukładane chronologiczne i gdybyśmy chcieli je w takiej kolejności oglądnąć, trzeba by sięgnąć… do innej serii. Początkowo nie byłam przekonana do tego zabiegu, obecnie za dobrą zabawę uznaje wpasowywaniu kolejnych fragmentów układanki. Ciekawi mnie jak wyglądało dane wydarzenie, które komentują bohaterki i z niecierpliwością czekam, aż będę mogła zobaczyć odpowiedni do tego odcinek. Ostatecznie, kolejne dni zlewają się ze sobą i ogląda się je tak, jakby ktoś przywoływał wspomnienia z lat licealnych.

    Inna sprawa, że zaprezentowane tu bohaterki, choć do najbardziej oryginalnych nie należą, łatwo potrafią wzbudzić sympatię. Najbardziej wyróżnia się spośród nich Miya, będąca klasycznym wcieleniem artystki – mocno zakręcona, nieco bujająca w obłokach, energiczna i niezwykle utalentowana dziewczyna z mnóstwem pomysłów i ogromnym apetytem. Obok niej Yuno wypada nieco blado jako „ta nieśmiała i miła dla każdego”, ale jak dla mnie obie świetnie się razem uzupełniały. Zresztą tak samo jak Sae i Hiro.

    Grafika to osobny temat. Zastosowany tu styl SD jest naprawdę koszmarny, długo musiałam się do niego długo przyzwyczajać. Jednakże wizualnie ta seria wcale zła nie jest. Czuć tu wyraźny styl SHAFTu, ewidentnie jeszcze nie ukształtowany w pełni. Tła są w większości puste zaś postaci tła często występują tylko jako kontury, czasami z odpowiednimi podpisami. Widać też wiele wstawek „rzeczywistych”, ale w ilościach nieprzesadzonych, na dodatek dobrze komponujących się z całą resztą. Zdarzają się już bardzo specyficzne ujęcia, tak charakterystyczne dla tego studia, ale nie oglądamy ich co chwila. Na dodatek, ponieważ bohaterki głównie rozmawiają i na tym polega ta seria, nie przeszkadza to w śledzeniu tego, co jest tu najważniejsze. Ogólnie rzecz biorąc – SHAFT w tej wersji jest nie dość, że strawny, to jeszcze znakomicie pasuje do charakteru tego anime.

    Generalnie mnie się to bardzo dobrze oglądało i mam ochotę na więcej…. dużo więcej! Jakie szczęście, że tak długo zwlekałam z obejrzeniem tego, bo teraz mam doskonałą serię iyashikei do zrelaksowania się. Zdecydowanie nie jest to seria dla każdego, ale jak ktoś lubi takie spokojne klimaty o codzienności, powinno mu to przypaść do gustu. Ode mnie mocna 7.
  • Avatar
    R
    Kysz 9.02.2017 17:04
    Komentarz do recenzji "Udon no Kuni no Kin'iro Kemari"
    moshi_moshi napisał(a):
    Mam jednak nadzieję, że to wiadro pochwał, jakie wylałam na anime, zachęci Was do seansu, bo w tym przypadku naprawdę warto, nawet jeśli trzydziestka to dopiero odległa przyszłość.


    Mnie zachęciło – właśnie się za to zabieram.^^

    Do tej pory biłam się z myślami, bo choć z jednej strony to wygląda jak typowa seria dla mnie, nie jestem fanką anime o dzieciach a po Barakamonie mam wręcz do nich uraz. Słyszałam bardzo dobre opinie o tym tytule, ale jednak wciąż miałam jakąś tam jego wizję, która mi średnio pasowała. Przekonałaś mnie tymi problemami trzydziestolatków – nie wiedziałam, że to też porusza takie aspekty. Tak więc ślicznie dziękuję za tę recenzję. :)
  • Avatar
    Kysz 27.01.2017 20:55
    Re: Po 3 epku
    Komentarz do recenzji "Kobayashi-san Chi no Maid Dragon"
    Hm… no możliwe, że to faktycznie jakaś posada specjalisty, ale i tak – jakżeż pięknie to wygląda, jakby się w ogóle nie musiała martwić o pieniądze. A akurat to ich nowe mieszkanko naprawdę wygląda dość luksusowo i ona się nawet nie zawahała ani przez chwilę.

    Akurat ta kwestia prądu mi nie zgrzytała ani trochę, głównie dlatego, że nie wiemy w sumie jak wygląda ładowanie się smoków. Więc równie dobrze wystarczyło, że trochę się podładowała, a jej moc wzrosła aż tak bardzo. W sensie nie wiemy w jakim stosunku przekłada się u niej energia pobrana z gniazdka do tej wytworzonej – w końcu jakby samej mocy „magicznej” czy cuś to ta mała też musi coś posiadać.


    A na biusty z reguły nie zwracam takiej uwagi, chyba, że są tak obleśne, jak ten tutaj (albo np. jak ten z Occultic;Nine). Niech sobie już tam robią postaci z dużymi cyckami, ale w granicach rozsądku, albo chociaż zmysłu estetycznego, no! xd
  • Avatar
    A
    Kysz 27.01.2017 19:35
    Po 3 epku
    Komentarz do recenzji "Kobayashi-san Chi no Maid Dragon"
    Właściwie jest… nieźle. Bardzo miło mi się to ogląda, choć jednocześnie nie jest to niczym nadzwyczajnym. To może być jedna z ciekawszych propozycji od KyoAni, a co najlepsze – nie bardzo jest tu co zepsuć. W sensie mam wrażenie, że seria od początku pokazała nam swoje plusy i minusy i jeśli komuś spodobało się to, co zobaczyć, a wady go nie odrzucają, to dalej raczej nie powinien się zawieść, bo nie sądzę, by tu się miało wiele pozmieniać. Istnieje drobne ryzyko, że przesadzą z dramą, ale nie wydaje mi się – przy takiej mocno epizodycznej strukturze nie widzę miejsca na epizody stricte dramatyczne.
    Oczywiście, jak to zwykle w takich seriach bywa, sporo robią tu postaci. Kobayashi to bardzo nietypowa bohaterka jak na tego typu serię. Nie dość, że jest dorosła, to jeszcze zachowuje się bardzo naturalnie, choć ma swoje „odchyły” (jak każdy człowiek). Kanna jest słodziutka i zwyczajnie mnie rozbraja. Nie jestem wielką fanką chodzących kostek cukru, ale akurat ona prezentuje się wyjątkowo dobrze. Największy problem mam z Tooru. Z jednej strony, jeśli chodzi o jej charakter, również mamy do czynienia z bardzo ciekawie wykreowaną postacią. Nie pasuje mi tylko jej zafascynowanie Kobayashi, a raczej jego wydźwięk i sposób okazywania tych uczuć. Gdyby zostali na neutralnej stopie wdzięczności i przyjaźni byłoby super. Tak, wiem, że dopatruję się wady tak naprawdę w założeniu fabularnym, ale nic nie poradzę, że akurat tego typu relacje mi nie leżą.

    Poza tym nie pasują mi w sumie jeszcze dwie rzeczy. Jedną z nich jest nad wyraz przerośnięty biust Quetzalcoatl. To akurat taki przypadek, który wygląda już ohydnie. Kompletnie nie rozumiem fenomenu takich postaci…
    No i druga sprawa, która może nie tyle mi nie pasuje, ile po prostu zwróciła moją uwagę – że też Kobayashi stać na to wszystko. Z tego, co pokazują, jest takim typowym korposzczurem, ale bez mrugnięcia okiem kupuje całkiem wypaśnięte mieszkanie i jeszcze utrzymuje dwóch darmozjadów. Wiem, że Japonia to inne standardy, ale na pewno nie aż tak – no i co jak co, ale ceny nieruchomości są tam raczej wysokie.

    Wyjątkowo do gustu przypadła mi natomiast grafika. Styl jest uproszczony, ale widać tu ducha (i forsę) KyoAni – naprawdę ładnie to wygląda i dobrze komponuje się z klimatem serii.

    Nie jest to jakiś mój faworyt sezonu, ale upatruję w tym bardzo solidnej serii rozrywkowej. A to wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe do stworzenia.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 24.01.2017 20:56
    Po 3 epku
    Komentarz do recenzji "Idol Jihen"
    A ja nie dam radę więcej. Niby koncept fajny, ale co z tego, skoro w ogóle nie wykorzystuje się jego absurdalnego potencjału, zalewając nas za to toną głupawych schematów. Gdyby wyjąć to, że działają one z ramienia partii politycznych, okazuje się, że mamy do czynienia z najbardziej standardową historyjką u wiecznie uśmiechniętych nastolatkach. Drugi odcinek z tymi skokami na bungee tchnął we mnie kapkę nadziei, że może dalej sięgną po więcej tak dziwacznych rozwiązań, ale w 3 epku pogrążyli się totalnie w morzu nijakości.
    Może jakbym miała więcej czasu na anime, jak kiedyś, to bym dokończyła. Choćby po to, żeby sprawdzić w którą stronę z tym pójdą. Tak to mi się jednak zwyczajnie nie chcę marnować tych kilkudziesięciu minut dziennie, które mogę poświęcić na seans.
    Ale plus za to, że nie przesadzają z CGI. Niby w pierwszym epie było go sporo przy występie, ale już w dwóch kolejnych nie – to się chwali. xd
  • Avatar
    A
    Kysz 20.01.2017 18:44
    Naprawdę sympatyczne
    Komentarz do recenzji "Love Lab"
    Muszę przyznać, że bardzo mnie zdziwiło jak dobra okazała się to seria. Swego czasu kojarzę, że miało to tutaj wyróżnik shoujo­‑ai i obawiałam się, że to taka kolejne głupiutka komedyjka z podtekstami. No i wtedy nie siedziałam tam w cgdct, jak teraz, więc zwyczajnie ominęłam ten tytuł. Jakież było moje zdziwienie, gdy – kiedy wreszcie postanowiłam spróbować – okazało się, że to zdecydowanie jedna z lepszych serii spod znaku cgdct, potrafiąca zaoferować widzowi coś innego, niż większość podobnych anime. I zdecydowanie nie ma w niej ni krzty podtekstów shoujo­‑ai.

    Przede wszystkim sprawdza się tutaj stwierdzenie, że najważniejsze w tego typu anime są bohaterki. Jeśli zostaną one wykreowane ciekawie, to pod względem fabularnym wystarczy tylko, że nie wyjdzie to wyjątkowo głupio, a anime już można będzie zaliczyć do udanych. W końcu, jakby nie patrzeć, takie tytuły nie opierają się na przenikliwej fabule, a wręcz w prostocie tkwi ich siła. Owszem, jeśli twórcy operują mocno wyświechtanymi gagami, też nie jest zbyt dobrze, ale nawet wtedy dobre postaci potrafią sporo uratować. Tutaj natomiast dostaliśmy naprawdę świetnie wykreowane grono bohaterek. Przede wszystkim – i to jest naprawdę bardzo ważne – widać, że się one ze sobą świetnie dogadują. Choć są w tym gronie, że tak powiem, większe przyjaźnie, to wzajemne interakcje w całej grupie nie obracają się wokół rozmów w parach. Czy też ujmując to inaczej – każda z każdą się po prostu lubi. Na dodatek mamy tu do czynienia z naprawdę ciekawymi postaciami, które bardzo łatwo polubić. Nie są one oparte na jakiejś jednej cesze, do której dodaje się kilka ozdobników, coby nie wyglądało tak pusto, ale raczej mają bardzo naturalny charakter, w którym pewna cecha jest tylko uwydatniona. Chociażby Maki prezentuje się z jednej strony jako taka typowa panienka z dobrego domu, ale posiada też w pewnym sensie drugie oblicze dość zwariowanej, acz mocno naiwnej nastolatki. Moją ulubienicą została natomiast Riko. Rzadko się zdarza bohaterka w takim trochę chłopczycowym typie, która nie jest przesadzona pod tym względem. A Riko, choć chłopcy widzą ją raczej jako kumpla, niż dziewczynę, to wciąż zwyczajna nastolatka, która też marzy o miłości i lubi ładnie wyglądać. Jest bardzo serdeczna i otwarta a przy tym zdarzy się jej zarumienić z takiego, czy innego powodu. Zresztą co tu dużo mówić – prezentuje się naprawdę jak bardzo normalna dziewczyna.

    Inna sprawa, że ogólnie tematyka serii również mi spasowała, a większość żartów wyszła nad wyraz udanie. Zdziwiło mnie zresztą, że od pewnego odcinka pojawili się też na ekranie chłopcy i to nie w roli tła. Temu też ta seria nie do końca wpisuje się w ramy gatunku cgdct, ale z drugiej strony trudno ją trochę oceniać przez inny pryzmat, bo jakby nie patrzeć wciąż mamy tu historię o codziennym życiu grupki nastolatek. Że nie jest całkowicie cukierkowo, to już inna sprawa.^^

    Dla mnie to tytuł tej samej klasy, co GochiUsa, czy Tamayura, czyli seria cgdct, która oferuje widzowi coś więcej, niż tylko słodkie dziewczynki i dokładnie wie co robi – a na dodatek robi to dobrze. Zdecydowanie nie żałuję poświęconego jej czasu, szkoda mi tylko, że już ją skończyłam.
  • Avatar
    A
    Kysz 16.01.2017 21:51
    Po 2 epkach
    Komentarz do recenzji "Little Witch Academia [2017]"
    Ach… jestem absolutnie zakochana. Oba filmy były boskie, ale seria, dzięki temu, że nie trzeba się tu spieszyć z fabułą, ma szansę być po prostu obłędna. Na razie idzie świetnie. I wcale nie trzeba tu skomplikowanej fabuły. Ba! Właśnie w jej prostocie tkwi cały urok.

    Swoją drogą mam wrażenie, że bohaterki zostały w serii przedstawionej tak bardziej naturalnie. Chociażby Diana nie jest taka irytująca i np. moment konfrontacji z Akko odnośnie Shiny Chariot był po prostu… dość normalną wymianą zdań (oczywiście bardzo odmiennych).

    Naprawdę i szczerze wierzę, że tego nie zepsują.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 15.01.2017 14:26
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Rewrite 2nd Season: Moon Hen / Terra Hen"
    Heh, zaczęli jeszcze bardziej bez sensu niż podejrzewałam. Pokazali nam  kliknij: ukryte  Ostatecznie całość miała być chyba smutna (no bo skoro główny bohater płakał…), ale miało to marne szanse na powodzenie. Wciąż w każdym razie nie wiem co tu nam zaserwują (poza tym, że ponoć ma to być ścieżka Kagari) – czy dostaniemy „od nowa” szkolne życie (tylko w skróconej formie, bo chociażby nie trzeba już zapoznawać nas z bohaterkami), czy raczej sobie to darują? Podejrzewam, że bardziej to pierwsze, bo czymś muszą zapełnić te kilkanaście odcinków, ale kij ich tam wie. xd Jakby nie patrzeć, szykuje się tu jeszcze większy badziew, niż w pierwszej serii, ale właśnie chęć sprawdzenia jak bardzo głupie to może być, najbardziej mnie do tego przyciąga.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 13.01.2017 21:31
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Chaos;Child"
    Oj, niestety szykuje się nam tu raczej powtórka z beznadziei zawartej w Chaos;Head.
    Zacznijmy najpierw od odcinka 0, który wyszedł łącznie z 1 i był streszczeniem tego, co działo się we wspomnianym Ch;H. Ogólnie rzecz biorąc było to całkowicie zmarnowanie 25 minut, bo jako przypomnienie tego, co wydarzyło się w tamtej serii wyszło potwornie beznadziejnie. Oglądałam Ch;H, ale ten ep nijak nie pomógł mi w przypomnieniu co się tam działo, bo nawet nie zawierał najważniejszych informacji. Ot, luźno połączone sceny pokazujące bohaterów, oczywiście z odpowiednią ilością makabry. Naprawdę nie ma sensu oglądać.

    Następnie przechodzimy do „właściwej” serii. Strasznie szybko polecieli ze wszystkim w tym odcinku. Pokazali mnóstwo krwi i flaków i teoretycznie wszystko to miało być owiane aurą tajemnicy, ale… brakło klimatu. Naprawdę dałoby się tu wprowadzić całkiem fajną atmosferę niepokoju, ale twórcy postanowili ograbić odcinek ze wszystkich „niepotrzebnych” scen, tj. przedstawili tylko najbardziej kluczowe ujęcia. Napięcie? Niepewność? A po co to komu! Wywalmy od razu kawę na ławę, a ludzie będą się jarać, bo dostaną dużo brutalnych scen! I pewnie znajdą się tacy, którzy będą, ale jeśli ktoś wymaga od historii czegoś więcej, niż pokazania trupów, to nie ma tu czego szukać. Przynajmniej nie na razie, acz nie sądzę, by dalej uległo to zmianie. Raczej będą chcieli szybko upchnąć najważniejsze fakty i polecieć od razu z akcją do przodu.

    Chaos;Head zaczynał się dobrze – powoli budowali klimat, było napięcie i aż chciało się wiedzieć, co będzie dalej. Po czym od połowy zrobiła się tania, całkowicie chaotyczna sieczka z mnóstwem idiotyzmów. W Chaos;Child mam wrażenie, że odpuścili sobie w ogóle próby budowania klimatu i przechodzą od razu do sieczki. Nie żebym szczególnie wierzyła w ten tytuł, ale mogli chociaż poudawać przez 2­‑3 epki, że tym razem się starają…

    Btw. animacja była strasznie koszmarna – ruchy postaci wyszły topornie i były jakieś takie urywane. Niezbyt dobrze się na to patrzyło niestety – nie wiem, czy Ch;H nie prezentowało się lepiej pod tym względem (a przecież wyszło ładnych parę lat temu).
  • Avatar
    A
    Kysz 12.01.2017 20:05
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Kuzu no Honkai"
    Nie znam mangi, więc nie mam pojęcia jak to dalej pociągną, ale póki co pierwszy odcinek mi się naprawdę bardzo spodobał. Czyżbyśmy wreszcie dostali jakiś poważniejszy romans? Okay, może wielokąt miłosny to nie jest coś, co szczególnie uwielbiam, ale jeśli to pociągną rozsądnie i z pomysłem, to mnie to nie będzie raziło. A jak na razie na to się zapowiada właśnie.

    Miło się oglądało takich stonowanych bohaterów, którzy jednocześnie nie są bezmyślni i mają swoje potrzeby… a także dosyć egoistyczne pragnienia. Szkoda, że jednak Hanabi i Mugi  kliknij: ukryte 

    Nie bardzo spodobały mi się natomiast te oszczędności graficzne, ale z dwojga złego lepiej tak, niż serwować nam jakieś krzywizny. No i stylistycznie prezentuje się to ładnie.

    Naprawdę mam nadzieję, że to będzie takie ulepszone Orange, czyli dobrze zrealizowany romans szkolny z nutką dramatu.
  • Avatar
    A
    Kysz 11.01.2017 19:21
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Gabriel Dropout"
    Złe anielice, dobre diablice i kapka fanserwisu, całość pięknie oprawiona w słodką grafikę – to tak w skrócie. Nieco dłużej, to spodziewałam się czegoś lepszego po Doga Kobo. W sensie – pod względem wizualnym trzymają poziom, natomiast zatrudniona tu obsada chyba niezbyt dobrze wróży na przyszłość. Reżyser majstrował w takich seriach, jak Umaru­‑chan, Mitsudomoe i Sabagebu a wszystkie z nich bez wyjątku mnie odrzuciły prezentowanym humorem. I niestety zdecydowanie klimat tamtych serii czuć tu bardziej, niż takiego Love Lab czy Kotoura­‑san, które mi się akurat spodobały, a przy których też ten pan pracował.

    No nic… nie spodziewam się po tym cudów i na pewno do najlepszych serii z tego studia będzie tu daleko. Za bardzo operują schematami i to takimi mocno wyświechtanymi (choćby scena, w której diablica rozwala całe mieszkanie, bo przestraszyła się karalucha – że niby to miało być śmieszne, tak?). Taki delikatny plus daję za samą główną bohaterkę i jej konkretne podejście do siebie oraz tego, co ma sobą prezentować – dziewczyna się nie czaruje, że spełnia jakąś misję, tylko zwyczajnie przyznaje, że bycie aniołem to nie było „to” i ona woli sobie pograć.

    Swoją drogą, tak mnie naszło podczas seansu – czy teraz pokazywanie uroczych panienek siedzących na kiblu jest słodkie, czy jak? Bo tak mi się kojarzy, że to nie pierwsze anime, w których taka scena się pojawia i jakoś nie mogę tego zrozumieć. o.O

    Obejrzę do końca tylko dlatego, że to CGDCT, do tego od Doga Kobo, a poza tym sezon nie jest tym razem zbyt bogaty w serie, które mnie interesują. A może w kolejnych odcinkach się przyzwyczaję np. do bohaterek, albo po niezbyt udanym wstępie przyjdzie czas na bardziej udane rozwinięcie. Kto wie…
  • Avatar
    A
    Kysz 11.01.2017 18:01
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Demi-chan wa Kataritai"
    Początkowo miałam tego nie oglądać, bo jakoś tak wyobrażałam to sobie jako bardziej komediową serię z głupawymi gagami. A tu – o dziwo – humor był stonowany i całość miała wybitnie okruszkowy charakter. Chociażby wampirzyca, która jest wesoła i energiczna, nie zirytowała mnie ani przez moment, nie pomyślałam o niej jak o hiperaktywnej idiotce, a raczej… zwykłej nastolatce z mnóstwem energii. Takoż samo główny bohater, czyli nauczyciel wypadł nad wyraz dobrze. Bałam się, że będzie on jedną z tych postaci mających fioła na jakimś punkcie, czyli mocno zakręconych, często też zboczonych oszołomów. A tu takie miłe zaskoczenie – Takahashi jest po prostu normalny, choć raczej spokojny i opanowany (jednak i jego można zaszokować/zaskoczyć).
    Najgorzej zaprezentowała się jak na razie nauczycielka, czyli sukkub unikający wszelkich możliwych podtekstów seksualnych. A przez „wszelkich możliwych” rozumiem ubrania inne, niż workowaty dres a także jakiekolwiek bezpośrednie kontakty z osobnikami płci męskiej. Temu też płoszy się już na sam widok Takahashiego, co pewnie szybko stanie się męczące (już mnie to trochę zmęczyło wręcz).
    Ale i tak ten pierwszy odcinek oglądało mi się niesamowicie przyjemnie i jeśli to utrzyma taki klimat do końca, to będę baaaaardzo zadowolona. :)
  • Avatar
    Kysz 7.01.2017 23:22
    Re: Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Masamune-kun no Revenge"
    Za dużo wręcz! xd

    Poza tym tę tutaj zdecydowanie trzeba by było jakoś nauczyć pokory, więc wersja, w której bohaterka się faktycznie zakochuje i zostaje po tym wrednie porzucona jak dla mnie byłaby tu najlepszym rozwiązaniem.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 7.01.2017 23:19
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Seiren"
    Hm… bezpłciowy protagonista + stado haremetek, których nie idzie od siebie odróżnić? Było nie raz, będzie więc… jeszcze raz. xd To teoretycznie ma się wyróżniać tym, że dostaniemy jakby 3 odrębne historie miłosne, czyli coś w stylu Amagami SS. Tamtego tytułu nie widziałam, ale chcę sprawdzić jak może taki schemat wyglądać (choć nie sądzę, by to było coś dla mnie – ot, zwykła ciekawość i dosyć słaby sezon ;p). Nic mnie tu specjalnie nie odrzuciło a i sam bohater jakoś bardzo nie zirytował. Owszem, jest nijaki, ale bliżej mu do takiej „zwyczajnej normalności” po prostu, niż „przeciętności” rozumianej jako „jestem zapchaj­‑dziurą na ekranie”. Nic z niego nie będzie, to pewne, ale może chociaż nie skończy jako totalne dno.

    Jeśli miałabym znaleźć jakieś zalety, to byłaby to niewątpliwie bardzo fajna relacja między protagonistą i jego przyjacielem. Wreszcie harem, w którym kolega głównego bohatera nie pełni tylko funkcji komediowej (ani nie stanowi dodatkowej „pseudo­‑haremetki”, co ostatnimi czasy jest dość modne chyba xd). Do tego relacje naszego bohatera z dziewczynami przynajmniej nie są na zasadzie „rumienię się na sam ich widok”/„jestem zboczeńcem, który podgląda wszystko, co ma cycki”. I nawet z nimi całkiem normalnie rozmawia.

    Poza bohaterką zaprezentowaną w tym odcinku, przyjdzie nam zobaczyć jeszcze miłosne perypetie dwóch dziewcząt. Jedną z nich ma być koleżanka z dzieciństwa protagonisty, która już mignęła na ekranie (mniemam, że to ta pod tablicą z wynikami). Tej trzeciej chyba na razie nie było. Paradoksalne, gdyby chcieli z tego zrobić po prostu szkolne romansidło z trójką haremetek i wyborem jednej z nich na końcu, to wydaje mi się, że mogłoby to być ciekawsze niż to, co chcą nam faktycznie zaprezentować. A jakby tak dodali wielokąt romantyczny z tym przyjacielem w roli „drugiego chłopaka”, to już w ogóle byłoby fajnie (ech… pamiętne True Tears...). No nic… nie odrzuciło mnie to, głupotą szczególnie nie poraziło… poczekam przynajmniej do „drugiej ścieżki”. xd
  • Avatar
    A
    Kysz 7.01.2017 14:46
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Urara Meirochou"
    Hm… no nie wiem, nie wiem… jakieś to takie… nijakie było. Chyba jednak za bardzo przesadzili ze słodyczą – projekty postaci są blobowe (nie że brzydkie, ale aż nazbyt ugładzone), dominuje dużo pastelowych barw, tła często zastępują kolorowe plansze ze wszystkim, co słodkie (kwiatuszki, zwierzątka, słodycze itp.), zresztą nawet jeśli coś tam w tle akurat widać, to mamy do czynienia raczej z kolorowymi plamami, wybitnie spłaszczonymi, pozbawionymi choćby cienia mocniejszych konturów (czy też wręcz w ogóle konturów).

    Do tego bohaterki… Uh, każda obdarzona jest piskliwym głosikiem i właściwie ciężko mi jej odróżnić od siebie po samym głosie, bo brzmią bardzo podobnie. Co najgorsze natomiast, wydaje mi się, że wybrano tutaj wyjątkowo kiepski przegląd schematów. Każda jest oczywiście wcieleniem niewinności i próżno szukać wśród nich choć dozy „pikanterii”, czy chociaż swoistego rodzaju cierpkości, która równoważyła by wszechobecny cukier. Do tego na pierwszym planie mamy „dzikuskę”, pozbawioną jakiejkolwiek praktycznej wiedzy o cywilizowanym świecie. Nie przepadam za takimi postaciami. Obowiązkowo jest też „ta nieśmiała” w wydaniu zresztą mocno przesadzonym (choć i tak cud, że już rozmawia w miarę normalnie z pozostałą trójką). Kon to chyba będzie przykład typowej „yamato nadeshiko”, bo wygląda na taką pannę­‑idealną (dla urozmaicenia dodali, że jest łasa na pochwały, znaczy rumieni się wtedy okropnie… no ale tak – to teoretycznie jest strasznie słodkie). W postaci Koume w teorii powinniśmy znaleźć właśnie tę dozę „kwasku”, bo widać, że jest z tej grupy najbardziej narwana, ale jednak nie udało mi się wypatrzyć w niej niczego poza toną słodyczy.

    Póki co, z dwóch serii CGDCT, jakie do tej pory zaczęłam oglądać tej zimy, zdecydowanie lepiej zaprezentowało się Minami Kamakura. Tutaj jednak ten cukier za bardzo mi zgrzyta, bo nic go nie równoważy. Oczywiście będę oglądała do końca, bo przecież to CGDCT, lecz nie wiążę z tym żadnych nadziei. Tematyka wróżbiarstwa idzie na plus (tu muszę przyznać, że całkiem klimatycznie oddali te sceny wróżenia w 1 epku), ale jak na razie to jedyna zaleta, jaką w tym znajduję.
  • Avatar
    A
    Kysz 6.01.2017 14:28
    Po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Masamune-kun no Revenge"
    Na pewno zapowiada się nietypowo, a to już plus. Jak na ecchi harem to może być całkiem ciekawe, chociażby dlatego, że bohater wydaje się być całkiem interesujący. I nie powiem, sympatyzuję z nim, bo bohaterka… ech… obawiam się, że będzie jedną z tych bardziej irytujących. A jak jeszcze się okaże, że za jej wrednym zachowaniem stoi jakaś trauma z dzieciństwa czy cuś, to już w ogóle koszmar. Za to sam Mamasume jak dla mnie zapowiada się naprawdę dobrze jak na tego typu serię. Nie jest to kolejny wiecznie miły i uśmiechnięty chłopak, który chce każdemu pomagać. Pod maską ideału skrywa on bardziej wredny charakterek, a taki schemat akurat bardzo lubię.

    Reszta postaci jak na razie wypadła raczej blado. Chłopako­‑dziewczyna, czyli Kojuurou to nie jest typ postaci, który specjalnie lubię, ale tu chyba z nim nie przesadzą. Zastanawiam się co planują zrobić z Yoshino, bo generalnie nie przepadam za motywami, w którym jedna z postaci wykorzystuje drugą, a ta się na to potulnie zgadza.

    Niestety na pewno nie uda się im zamknąć fabuły w anime, zwłaszcza że manga nadal wychodzi, więc pozostaniemy raczej z otwartym zakończeniem. Ale jak to jakoś zgrabnie ujmą, to może nie będzie aż tak źle.

    Ogólnie to może wyjść z tego wszystko, ale przynajmniej ten pierwszy odcinek zaprezentował się całkiem oryginalnie. Kilka zgrzytów było, chociażby w postaci zdziecinniałej mamuśki (nie trawię takich chwytów!), ale nic mnie nie odrzuciło. A to przy haremówkach ecchi jest nie lada sztuką.
  • Avatar
    Kysz 6.01.2017 11:52
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Ech… nie bardzo mi się chcę powtarzać to, co już raz napisałam, ale może ujmę to innymi słowami.

    Ja bardzo, ale to bardzo chciałabym, żeby przedstawiono tutaj głęboką relację między dwoma mężczyznami bez uciekania się do wyświechtanych zagrywek. I może nawet autorka właśnie taki miała cel, tyle że… nie udało jej się to, bo jednocześnie postanowiła całość zakryć toną fanserwisowych gagów, żeby 1) jednocześnie nie zrazić potencjalnej grupy odbiorców, którzy na sam dźwięk słowa shounen­‑ai odrzuciliby to zniesmaczeni 2) przypodobać się innej dużej grupie odbiorców, jaką są nastoletnie dziewczęta – dla nich przedstawienie poważnego związku to byłoby za mało na taki hajp, jaki jest teraz.
    I teraz tak… Piszesz o oświadczynach, ale widzę, że to tylko wymiana talizmanów, celowo poprowadzona w takim a nie innym miejscu, by podgrzać atmosferę. I właściwie byłby to nawet krok w dobrą stronę, gdyby potem Victor nie zażartował z tego jako o oświadczynach, jednocześnie celowo wciskając tam aluzję do złotego medalu Yuriego, by podgrzać atmosferę. To nie było wyznanie zaręczynowe, to był zwyczajny żart i tak też został odebrany przez resztę. Bo właśnie odbiór ich relacji przez innych bohaterów również pokazuje, że nie ma mowy o poważnym związku. Nikt ani przez moment nie zwraca bowiem na to uwagi. I ja tu nie twierdzę, że autorka miała zrobić serię, w której bohaterowie jako para gejów ma jakieś problemy, ale niemożliwym jest by nikt tego w żaden sposób nie komentował (nawet zakładając, że homoseksualizm jest tam niby traktowany jako coś, co nikogo już nie dziwi/nie oburza, to i tak związek między zawodnikiem a jego trenerem musiałby być mocno komentowany).

    Oczywiście, zgodzę się, że są sceny, które w pewnym sensie zbliżają się do tego, co niektórzy chcieliby tu widzieć. Ale jednocześnie każda z tych scen kończy się komediową puentą – dosłownie każda. A tak nie powinno wyglądać przedstawienie poważnego związku. Victor i Yuri z jednej strony niby zbliżają się do siebie i ja tu widzę mnóstwo potencjału na udaną parę. Potencjału, zmarnowanego przez sposób przedstawienia tego.

    Być może gdyby nie to jak bardzo popularny stał się ostatnimi czasy fanserwis dla fujoshi, odbiór tego byłby inny. Niestety nie jest właśnie przez to, że nie udało się tu uciec od scen typowo fanserwisowych, które przykryły potencjalnie normalny związek.
  • Avatar
    Kysz 4.01.2017 22:27
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Co prawda nie ujął tego zbyt trafnie, ale podejrzewam, że chodziło mu właśnie o to, że yaoi to nie jest po prostu romans między dwoma mężczyznami, ale romans zawierający sceny erotyczne… czyli niejako pewna… hm… odmiana (czy też może bardziej – podgatunek) hentai. A powołał się na shoujo zapewne w dużym skrócie myślowym (i przy mocnej generalizacji, sprowadzając wszelkie romanse do shoujo) jako na romans bez owych scen erotycznych. W tym zestawieniu owo „shoujo” miałoby być teoretycznie „heteroseksualnym” odpowiednikiem „shounen­‑ai” i miałoby się tak do hentaia, jak shounen­‑ai do yaoi. xd

    W takim układzie zamiana shoujo na shoujo­‑ai w twoim poście była więc kompletnie nietrafiona, bo zdecydowanie jego intencją nie były żadne odwołania do shoujo­‑ai.
  • Avatar
    Kysz 4.01.2017 17:02
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Widzisz… a ja bym mogła dokładnie to samo powiedzieć o osobach, które się tam doszukują faktycznie związku. Co z tego, że ani jedna scena tego nie potwierdziła, co z tego, że wszystko ostatecznie kończone było gagiem, co z tego, że przez całość dominowało komediowa perspektywa jeśli chodzi o ich potencjalny związek? Ale nie – klapki na oczach i dla nich to w żadnym wypadku nie jest fanserwis, tylko „poważny, normalny związek”. A ja się z tym nie zgadzam właśnie dlatego, że nie da się złapać dwóch srok za ogon – zamiast stworzyć faktycznie dojrzały, poważny związek na ekranie, autorka wrzuciła tam masę niedopowiedzeń, czysto fanserwisowych scen i mnóstwo gagów. Po co? Bo w poważnej otoczce to by się aż tak nie sprzedało. Jeśli chciała uciec od łatki „naiwnego shounen­‑ai” ze wzniosłymi wyznaniami miłosnymi i tym podobnymi pierdołami, to obrała ku temu złą drogą. I ja się na przykład dziwię, że są ludzie, którzy takie tłumaczenie kupili – bo intencje autora, a faktyczna zawartość serialu, to dwie różne sprawy a tu niestety poważnego związku zwyczajnie nie ma.
  • Avatar
    Kysz 4.01.2017 16:54
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    To by było trochę dziwne, zważywszy na to, że „lesbijskim” odpowiednikiem yaoi jest yuri. xd Raczej chodziło o zestawienie romansu (w tym wypadku shoujo) z hentaiem.
  • Avatar
    Kysz 30.12.2016 12:05
    Re: Więcej łyżwiarstwa, mniej fanserwisu i byłoby świetnie.
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Tyle, że właśnie ów potencjalny związek między Yurim a Victorem wcale nie pozostawał w tle, bo jednak ich teoretyczny rozwój relacji grał równorzędną rolę z wątkiem sportowym.

    Co do wyznań miłości natomiast – okay, może i nie są niezbędne, ale w takim układzie trzeba by tu pokazać ów „związek” bez fanserwisu. Z fanserwisem na pierwszym planie to po prostu nie ma mowy o tym, że oni są faktycznie ze sobą tak na poważnie. To tak zwyczajnie nie działa – nie da się uciec od łatki fanserwisu wrzucając go tak dużo. Gdyby nie to – cóż… wtedy można by się faktycznie zastanawiać. Z tym – nie ma mowy, po prostu i to bez żadnego „ale”.

    Pamiętam, że podobna sytuacja była przy No.6. W tamtym wypadku też nie do końca było jasne, jak zaklasyfikować relację między głównymi bohaterami. A tam przecież się nawet całowali, do tego w żadnym ujęciu nie wkradły się gagi, kiedy była mowa o relacjach między tą dwójką. Tutaj ciężko mówić o jakiejkolwiek scenie bez komediowego zabarwienia, co jak dla mnie jasno pokazuje jak to należy traktować.