x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Takie krótkie spostrzeżenie po 10 epkach
Naprawdę, najlepsze z tego wszystkiego są wstawki live‑action po endingu – mają więcej rowerowej treści, niż same odcinki. xd
Po 11 epku
Póki co to bardzo przyjemna seria w baśniowym klimacie, czyli coś właściwie dla każdego, niezależnie do wieku. Dokładnie takie Harry Potter w wydaniu anime. xd
Inna sprawa, że ost jest doprawdy boski.^^
Re: Całkiem dobre iyashikei
Re: Całkiem dobre iyashikei
Ha! Dokładnie – ostatecznie każdy kończy jako fan moe. Niektórym ta droga zajmuje po prostu trochę więcej czasu. xd
Ano. I muszę przyznać, że nic innego tak dobrze mnie nie odpręża po ciężkim dniu, jak iyashikei. Ja nie wiem co ja zrobię, gdy mi się takie serie skończą. Co prawda raczej co sezon wychodzi coś nowego, ale często nie są to serie tak do końca udane niestety. -.-
A dziękuję, miło słyszeć.^^
Całkiem dobre iyashikei
CGDCT to bardzo specyficzny rodzaj anime, który nie każdemu przypadnie do gustu. Kiedyś tego typu serie odrzucały mnie od siebie na kilometr, od niedawna jestem w nich wręcz zakochana. Idealnie nadają się do odprężenia po ciężkim dniu, a te lepsze mają doskonale wyważone poziomy słodyczy i spokojnego klimatu. Jak się okazuje Hidamari Sketch idealnie się w to wpisuje. Jest lekkie, nieprzesadzone i takie po prostu… zwyczajne. Nie bombarduje się nas abstrakcyjnymi gagami, ale też nie ma tu wielkich dramatów, czy romansów. Ot, oglądamy codzienne życie uczennic klasy plastycznej w liceum. A co się może w takim codziennym życiu wydarzyć? Cóż, z jednej strony nic szczególnego, z drugiej – naprawdę bardzo wiele! Szczerze powiedziawszy nie poczułam nudy ani przez moment – szybko wsiąkłam w życie mieszkanek słonecznych apartamentów.
Swoją drogą atmosferę codzienności fajnie podkreślono skokami czasowymi. Wydarzenia nie są poukładane chronologiczne i gdybyśmy chcieli je w takiej kolejności oglądnąć, trzeba by sięgnąć… do innej serii. Początkowo nie byłam przekonana do tego zabiegu, obecnie za dobrą zabawę uznaje wpasowywaniu kolejnych fragmentów układanki. Ciekawi mnie jak wyglądało dane wydarzenie, które komentują bohaterki i z niecierpliwością czekam, aż będę mogła zobaczyć odpowiedni do tego odcinek. Ostatecznie, kolejne dni zlewają się ze sobą i ogląda się je tak, jakby ktoś przywoływał wspomnienia z lat licealnych.
Inna sprawa, że zaprezentowane tu bohaterki, choć do najbardziej oryginalnych nie należą, łatwo potrafią wzbudzić sympatię. Najbardziej wyróżnia się spośród nich Miya, będąca klasycznym wcieleniem artystki – mocno zakręcona, nieco bujająca w obłokach, energiczna i niezwykle utalentowana dziewczyna z mnóstwem pomysłów i ogromnym apetytem. Obok niej Yuno wypada nieco blado jako „ta nieśmiała i miła dla każdego”, ale jak dla mnie obie świetnie się razem uzupełniały. Zresztą tak samo jak Sae i Hiro.
Grafika to osobny temat. Zastosowany tu styl SD jest naprawdę koszmarny, długo musiałam się do niego długo przyzwyczajać. Jednakże wizualnie ta seria wcale zła nie jest. Czuć tu wyraźny styl SHAFTu, ewidentnie jeszcze nie ukształtowany w pełni. Tła są w większości puste zaś postaci tła często występują tylko jako kontury, czasami z odpowiednimi podpisami. Widać też wiele wstawek „rzeczywistych”, ale w ilościach nieprzesadzonych, na dodatek dobrze komponujących się z całą resztą. Zdarzają się już bardzo specyficzne ujęcia, tak charakterystyczne dla tego studia, ale nie oglądamy ich co chwila. Na dodatek, ponieważ bohaterki głównie rozmawiają i na tym polega ta seria, nie przeszkadza to w śledzeniu tego, co jest tu najważniejsze. Ogólnie rzecz biorąc – SHAFT w tej wersji jest nie dość, że strawny, to jeszcze znakomicie pasuje do charakteru tego anime.
Generalnie mnie się to bardzo dobrze oglądało i mam ochotę na więcej…. dużo więcej! Jakie szczęście, że tak długo zwlekałam z obejrzeniem tego, bo teraz mam doskonałą serię iyashikei do zrelaksowania się. Zdecydowanie nie jest to seria dla każdego, ale jak ktoś lubi takie spokojne klimaty o codzienności, powinno mu to przypaść do gustu. Ode mnie mocna 7.
Mnie zachęciło – właśnie się za to zabieram.^^
Do tej pory biłam się z myślami, bo choć z jednej strony to wygląda jak typowa seria dla mnie, nie jestem fanką anime o dzieciach a po Barakamonie mam wręcz do nich uraz. Słyszałam bardzo dobre opinie o tym tytule, ale jednak wciąż miałam jakąś tam jego wizję, która mi średnio pasowała. Przekonałaś mnie tymi problemami trzydziestolatków – nie wiedziałam, że to też porusza takie aspekty. Tak więc ślicznie dziękuję za tę recenzję. :)
Re: Po 3 epku
Akurat ta kwestia prądu mi nie zgrzytała ani trochę, głównie dlatego, że nie wiemy w sumie jak wygląda ładowanie się smoków. Więc równie dobrze wystarczyło, że trochę się podładowała, a jej moc wzrosła aż tak bardzo. W sensie nie wiemy w jakim stosunku przekłada się u niej energia pobrana z gniazdka do tej wytworzonej – w końcu jakby samej mocy „magicznej” czy cuś to ta mała też musi coś posiadać.
A na biusty z reguły nie zwracam takiej uwagi, chyba, że są tak obleśne, jak ten tutaj (albo np. jak ten z Occultic;Nine). Niech sobie już tam robią postaci z dużymi cyckami, ale w granicach rozsądku, albo chociaż zmysłu estetycznego, no! xd
Po 3 epku
Oczywiście, jak to zwykle w takich seriach bywa, sporo robią tu postaci. Kobayashi to bardzo nietypowa bohaterka jak na tego typu serię. Nie dość, że jest dorosła, to jeszcze zachowuje się bardzo naturalnie, choć ma swoje „odchyły” (jak każdy człowiek). Kanna jest słodziutka i zwyczajnie mnie rozbraja. Nie jestem wielką fanką chodzących kostek cukru, ale akurat ona prezentuje się wyjątkowo dobrze. Największy problem mam z Tooru. Z jednej strony, jeśli chodzi o jej charakter, również mamy do czynienia z bardzo ciekawie wykreowaną postacią. Nie pasuje mi tylko jej zafascynowanie Kobayashi, a raczej jego wydźwięk i sposób okazywania tych uczuć. Gdyby zostali na neutralnej stopie wdzięczności i przyjaźni byłoby super. Tak, wiem, że dopatruję się wady tak naprawdę w założeniu fabularnym, ale nic nie poradzę, że akurat tego typu relacje mi nie leżą.
Poza tym nie pasują mi w sumie jeszcze dwie rzeczy. Jedną z nich jest nad wyraz przerośnięty biust Quetzalcoatl. To akurat taki przypadek, który wygląda już ohydnie. Kompletnie nie rozumiem fenomenu takich postaci…
No i druga sprawa, która może nie tyle mi nie pasuje, ile po prostu zwróciła moją uwagę – że też Kobayashi stać na to wszystko. Z tego, co pokazują, jest takim typowym korposzczurem, ale bez mrugnięcia okiem kupuje całkiem wypaśnięte mieszkanie i jeszcze utrzymuje dwóch darmozjadów. Wiem, że Japonia to inne standardy, ale na pewno nie aż tak – no i co jak co, ale ceny nieruchomości są tam raczej wysokie.
Wyjątkowo do gustu przypadła mi natomiast grafika. Styl jest uproszczony, ale widać tu ducha (i forsę) KyoAni – naprawdę ładnie to wygląda i dobrze komponuje się z klimatem serii.
Nie jest to jakiś mój faworyt sezonu, ale upatruję w tym bardzo solidnej serii rozrywkowej. A to wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe do stworzenia.^^
Po 3 epku
Może jakbym miała więcej czasu na anime, jak kiedyś, to bym dokończyła. Choćby po to, żeby sprawdzić w którą stronę z tym pójdą. Tak to mi się jednak zwyczajnie nie chcę marnować tych kilkudziesięciu minut dziennie, które mogę poświęcić na seans.
Ale plus za to, że nie przesadzają z CGI. Niby w pierwszym epie było go sporo przy występie, ale już w dwóch kolejnych nie – to się chwali. xd
Naprawdę sympatyczne
Przede wszystkim sprawdza się tutaj stwierdzenie, że najważniejsze w tego typu anime są bohaterki. Jeśli zostaną one wykreowane ciekawie, to pod względem fabularnym wystarczy tylko, że nie wyjdzie to wyjątkowo głupio, a anime już można będzie zaliczyć do udanych. W końcu, jakby nie patrzeć, takie tytuły nie opierają się na przenikliwej fabule, a wręcz w prostocie tkwi ich siła. Owszem, jeśli twórcy operują mocno wyświechtanymi gagami, też nie jest zbyt dobrze, ale nawet wtedy dobre postaci potrafią sporo uratować. Tutaj natomiast dostaliśmy naprawdę świetnie wykreowane grono bohaterek. Przede wszystkim – i to jest naprawdę bardzo ważne – widać, że się one ze sobą świetnie dogadują. Choć są w tym gronie, że tak powiem, większe przyjaźnie, to wzajemne interakcje w całej grupie nie obracają się wokół rozmów w parach. Czy też ujmując to inaczej – każda z każdą się po prostu lubi. Na dodatek mamy tu do czynienia z naprawdę ciekawymi postaciami, które bardzo łatwo polubić. Nie są one oparte na jakiejś jednej cesze, do której dodaje się kilka ozdobników, coby nie wyglądało tak pusto, ale raczej mają bardzo naturalny charakter, w którym pewna cecha jest tylko uwydatniona. Chociażby Maki prezentuje się z jednej strony jako taka typowa panienka z dobrego domu, ale posiada też w pewnym sensie drugie oblicze dość zwariowanej, acz mocno naiwnej nastolatki. Moją ulubienicą została natomiast Riko. Rzadko się zdarza bohaterka w takim trochę chłopczycowym typie, która nie jest przesadzona pod tym względem. A Riko, choć chłopcy widzą ją raczej jako kumpla, niż dziewczynę, to wciąż zwyczajna nastolatka, która też marzy o miłości i lubi ładnie wyglądać. Jest bardzo serdeczna i otwarta a przy tym zdarzy się jej zarumienić z takiego, czy innego powodu. Zresztą co tu dużo mówić – prezentuje się naprawdę jak bardzo normalna dziewczyna.
Inna sprawa, że ogólnie tematyka serii również mi spasowała, a większość żartów wyszła nad wyraz udanie. Zdziwiło mnie zresztą, że od pewnego odcinka pojawili się też na ekranie chłopcy i to nie w roli tła. Temu też ta seria nie do końca wpisuje się w ramy gatunku cgdct, ale z drugiej strony trudno ją trochę oceniać przez inny pryzmat, bo jakby nie patrzeć wciąż mamy tu historię o codziennym życiu grupki nastolatek. Że nie jest całkowicie cukierkowo, to już inna sprawa.^^
Dla mnie to tytuł tej samej klasy, co GochiUsa, czy Tamayura, czyli seria cgdct, która oferuje widzowi coś więcej, niż tylko słodkie dziewczynki i dokładnie wie co robi – a na dodatek robi to dobrze. Zdecydowanie nie żałuję poświęconego jej czasu, szkoda mi tylko, że już ją skończyłam.
Po 2 epkach
Swoją drogą mam wrażenie, że bohaterki zostały w serii przedstawionej tak bardziej naturalnie. Chociażby Diana nie jest taka irytująca i np. moment konfrontacji z Akko odnośnie Shiny Chariot był po prostu… dość normalną wymianą zdań (oczywiście bardzo odmiennych).
Naprawdę i szczerze wierzę, że tego nie zepsują.^^
po 1 epku
Po 1 epku
Zacznijmy najpierw od odcinka 0, który wyszedł łącznie z 1 i był streszczeniem tego, co działo się we wspomnianym Ch;H. Ogólnie rzecz biorąc było to całkowicie zmarnowanie 25 minut, bo jako przypomnienie tego, co wydarzyło się w tamtej serii wyszło potwornie beznadziejnie. Oglądałam Ch;H, ale ten ep nijak nie pomógł mi w przypomnieniu co się tam działo, bo nawet nie zawierał najważniejszych informacji. Ot, luźno połączone sceny pokazujące bohaterów, oczywiście z odpowiednią ilością makabry. Naprawdę nie ma sensu oglądać.
Następnie przechodzimy do „właściwej” serii. Strasznie szybko polecieli ze wszystkim w tym odcinku. Pokazali mnóstwo krwi i flaków i teoretycznie wszystko to miało być owiane aurą tajemnicy, ale… brakło klimatu. Naprawdę dałoby się tu wprowadzić całkiem fajną atmosferę niepokoju, ale twórcy postanowili ograbić odcinek ze wszystkich „niepotrzebnych” scen, tj. przedstawili tylko najbardziej kluczowe ujęcia. Napięcie? Niepewność? A po co to komu! Wywalmy od razu kawę na ławę, a ludzie będą się jarać, bo dostaną dużo brutalnych scen! I pewnie znajdą się tacy, którzy będą, ale jeśli ktoś wymaga od historii czegoś więcej, niż pokazania trupów, to nie ma tu czego szukać. Przynajmniej nie na razie, acz nie sądzę, by dalej uległo to zmianie. Raczej będą chcieli szybko upchnąć najważniejsze fakty i polecieć od razu z akcją do przodu.
Chaos;Head zaczynał się dobrze – powoli budowali klimat, było napięcie i aż chciało się wiedzieć, co będzie dalej. Po czym od połowy zrobiła się tania, całkowicie chaotyczna sieczka z mnóstwem idiotyzmów. W Chaos;Child mam wrażenie, że odpuścili sobie w ogóle próby budowania klimatu i przechodzą od razu do sieczki. Nie żebym szczególnie wierzyła w ten tytuł, ale mogli chociaż poudawać przez 2‑3 epki, że tym razem się starają…
Btw. animacja była strasznie koszmarna – ruchy postaci wyszły topornie i były jakieś takie urywane. Niezbyt dobrze się na to patrzyło niestety – nie wiem, czy Ch;H nie prezentowało się lepiej pod tym względem (a przecież wyszło ładnych parę lat temu).
po 1 epku
Miło się oglądało takich stonowanych bohaterów, którzy jednocześnie nie są bezmyślni i mają swoje potrzeby… a także dosyć egoistyczne pragnienia. Szkoda, że jednak Hanabi i Mugi kliknij: ukryte nie poszli na całego (nie żebym chciała oglądać takie sceny, ale żeby chociaż było wspomniane – mało jest takich serii, w których seks jest traktowany jako coś naturalnego w związku).
Nie bardzo spodobały mi się natomiast te oszczędności graficzne, ale z dwojga złego lepiej tak, niż serwować nam jakieś krzywizny. No i stylistycznie prezentuje się to ładnie.
Naprawdę mam nadzieję, że to będzie takie ulepszone Orange, czyli dobrze zrealizowany romans szkolny z nutką dramatu.
po 1 epku
No nic… nie spodziewam się po tym cudów i na pewno do najlepszych serii z tego studia będzie tu daleko. Za bardzo operują schematami i to takimi mocno wyświechtanymi (choćby scena, w której diablica rozwala całe mieszkanie, bo przestraszyła się karalucha – że niby to miało być śmieszne, tak?). Taki delikatny plus daję za samą główną bohaterkę i jej konkretne podejście do siebie oraz tego, co ma sobą prezentować – dziewczyna się nie czaruje, że spełnia jakąś misję, tylko zwyczajnie przyznaje, że bycie aniołem to nie było „to” i ona woli sobie pograć.
Swoją drogą, tak mnie naszło podczas seansu – czy teraz pokazywanie uroczych panienek siedzących na kiblu jest słodkie, czy jak? Bo tak mi się kojarzy, że to nie pierwsze anime, w których taka scena się pojawia i jakoś nie mogę tego zrozumieć. o.O
Obejrzę do końca tylko dlatego, że to CGDCT, do tego od Doga Kobo, a poza tym sezon nie jest tym razem zbyt bogaty w serie, które mnie interesują. A może w kolejnych odcinkach się przyzwyczaję np. do bohaterek, albo po niezbyt udanym wstępie przyjdzie czas na bardziej udane rozwinięcie. Kto wie…
Po 1 epku
Najgorzej zaprezentowała się jak na razie nauczycielka, czyli sukkub unikający wszelkich możliwych podtekstów seksualnych. A przez „wszelkich możliwych” rozumiem ubrania inne, niż workowaty dres a także jakiekolwiek bezpośrednie kontakty z osobnikami płci męskiej. Temu też płoszy się już na sam widok Takahashiego, co pewnie szybko stanie się męczące (już mnie to trochę zmęczyło wręcz).
Ale i tak ten pierwszy odcinek oglądało mi się niesamowicie przyjemnie i jeśli to utrzyma taki klimat do końca, to będę baaaaardzo zadowolona. :)
Re: Po 1 epku
Poza tym tę tutaj zdecydowanie trzeba by było jakoś nauczyć pokory, więc wersja, w której bohaterka się faktycznie zakochuje i zostaje po tym wrednie porzucona jak dla mnie byłaby tu najlepszym rozwiązaniem.^^
po 1 epku
Jeśli miałabym znaleźć jakieś zalety, to byłaby to niewątpliwie bardzo fajna relacja między protagonistą i jego przyjacielem. Wreszcie harem, w którym kolega głównego bohatera nie pełni tylko funkcji komediowej (ani nie stanowi dodatkowej „pseudo‑haremetki”, co ostatnimi czasy jest dość modne chyba xd). Do tego relacje naszego bohatera z dziewczynami przynajmniej nie są na zasadzie „rumienię się na sam ich widok”/„jestem zboczeńcem, który podgląda wszystko, co ma cycki”. I nawet z nimi całkiem normalnie rozmawia.
Poza bohaterką zaprezentowaną w tym odcinku, przyjdzie nam zobaczyć jeszcze miłosne perypetie dwóch dziewcząt. Jedną z nich ma być koleżanka z dzieciństwa protagonisty, która już mignęła na ekranie (mniemam, że to ta pod tablicą z wynikami). Tej trzeciej chyba na razie nie było. Paradoksalne, gdyby chcieli z tego zrobić po prostu szkolne romansidło z trójką haremetek i wyborem jednej z nich na końcu, to wydaje mi się, że mogłoby to być ciekawsze niż to, co chcą nam faktycznie zaprezentować. A jakby tak dodali wielokąt romantyczny z tym przyjacielem w roli „drugiego chłopaka”, to już w ogóle byłoby fajnie (ech… pamiętne True Tears...). No nic… nie odrzuciło mnie to, głupotą szczególnie nie poraziło… poczekam przynajmniej do „drugiej ścieżki”. xd
Po 1 epku
Do tego bohaterki… Uh, każda obdarzona jest piskliwym głosikiem i właściwie ciężko mi jej odróżnić od siebie po samym głosie, bo brzmią bardzo podobnie. Co najgorsze natomiast, wydaje mi się, że wybrano tutaj wyjątkowo kiepski przegląd schematów. Każda jest oczywiście wcieleniem niewinności i próżno szukać wśród nich choć dozy „pikanterii”, czy chociaż swoistego rodzaju cierpkości, która równoważyła by wszechobecny cukier. Do tego na pierwszym planie mamy „dzikuskę”, pozbawioną jakiejkolwiek praktycznej wiedzy o cywilizowanym świecie. Nie przepadam za takimi postaciami. Obowiązkowo jest też „ta nieśmiała” w wydaniu zresztą mocno przesadzonym (choć i tak cud, że już rozmawia w miarę normalnie z pozostałą trójką). Kon to chyba będzie przykład typowej „yamato nadeshiko”, bo wygląda na taką pannę‑idealną (dla urozmaicenia dodali, że jest łasa na pochwały, znaczy rumieni się wtedy okropnie… no ale tak – to teoretycznie jest strasznie słodkie). W postaci Koume w teorii powinniśmy znaleźć właśnie tę dozę „kwasku”, bo widać, że jest z tej grupy najbardziej narwana, ale jednak nie udało mi się wypatrzyć w niej niczego poza toną słodyczy.
Póki co, z dwóch serii CGDCT, jakie do tej pory zaczęłam oglądać tej zimy, zdecydowanie lepiej zaprezentowało się Minami Kamakura. Tutaj jednak ten cukier za bardzo mi zgrzyta, bo nic go nie równoważy. Oczywiście będę oglądała do końca, bo przecież to CGDCT, lecz nie wiążę z tym żadnych nadziei. Tematyka wróżbiarstwa idzie na plus (tu muszę przyznać, że całkiem klimatycznie oddali te sceny wróżenia w 1 epku), ale jak na razie to jedyna zaleta, jaką w tym znajduję.
Po 1 epku
Reszta postaci jak na razie wypadła raczej blado. Chłopako‑dziewczyna, czyli Kojuurou to nie jest typ postaci, który specjalnie lubię, ale tu chyba z nim nie przesadzą. Zastanawiam się co planują zrobić z Yoshino, bo generalnie nie przepadam za motywami, w którym jedna z postaci wykorzystuje drugą, a ta się na to potulnie zgadza.
Niestety na pewno nie uda się im zamknąć fabuły w anime, zwłaszcza że manga nadal wychodzi, więc pozostaniemy raczej z otwartym zakończeniem. Ale jak to jakoś zgrabnie ujmą, to może nie będzie aż tak źle.
Ogólnie to może wyjść z tego wszystko, ale przynajmniej ten pierwszy odcinek zaprezentował się całkiem oryginalnie. Kilka zgrzytów było, chociażby w postaci zdziecinniałej mamuśki (nie trawię takich chwytów!), ale nic mnie nie odrzuciło. A to przy haremówkach ecchi jest nie lada sztuką.
Re: 1/10
Ja bardzo, ale to bardzo chciałabym, żeby przedstawiono tutaj głęboką relację między dwoma mężczyznami bez uciekania się do wyświechtanych zagrywek. I może nawet autorka właśnie taki miała cel, tyle że… nie udało jej się to, bo jednocześnie postanowiła całość zakryć toną fanserwisowych gagów, żeby 1) jednocześnie nie zrazić potencjalnej grupy odbiorców, którzy na sam dźwięk słowa shounen‑ai odrzuciliby to zniesmaczeni 2) przypodobać się innej dużej grupie odbiorców, jaką są nastoletnie dziewczęta – dla nich przedstawienie poważnego związku to byłoby za mało na taki hajp, jaki jest teraz.
I teraz tak… Piszesz o oświadczynach, ale widzę, że to tylko wymiana talizmanów, celowo poprowadzona w takim a nie innym miejscu, by podgrzać atmosferę. I właściwie byłby to nawet krok w dobrą stronę, gdyby potem Victor nie zażartował z tego jako o oświadczynach, jednocześnie celowo wciskając tam aluzję do złotego medalu Yuriego, by podgrzać atmosferę. To nie było wyznanie zaręczynowe, to był zwyczajny żart i tak też został odebrany przez resztę. Bo właśnie odbiór ich relacji przez innych bohaterów również pokazuje, że nie ma mowy o poważnym związku. Nikt ani przez moment nie zwraca bowiem na to uwagi. I ja tu nie twierdzę, że autorka miała zrobić serię, w której bohaterowie jako para gejów ma jakieś problemy, ale niemożliwym jest by nikt tego w żaden sposób nie komentował (nawet zakładając, że homoseksualizm jest tam niby traktowany jako coś, co nikogo już nie dziwi/nie oburza, to i tak związek między zawodnikiem a jego trenerem musiałby być mocno komentowany).
Oczywiście, zgodzę się, że są sceny, które w pewnym sensie zbliżają się do tego, co niektórzy chcieliby tu widzieć. Ale jednocześnie każda z tych scen kończy się komediową puentą – dosłownie każda. A tak nie powinno wyglądać przedstawienie poważnego związku. Victor i Yuri z jednej strony niby zbliżają się do siebie i ja tu widzę mnóstwo potencjału na udaną parę. Potencjału, zmarnowanego przez sposób przedstawienia tego.
Być może gdyby nie to jak bardzo popularny stał się ostatnimi czasy fanserwis dla fujoshi, odbiór tego byłby inny. Niestety nie jest właśnie przez to, że nie udało się tu uciec od scen typowo fanserwisowych, które przykryły potencjalnie normalny związek.
Re: 1/10
W takim układzie zamiana shoujo na shoujo‑ai w twoim poście była więc kompletnie nietrafiona, bo zdecydowanie jego intencją nie były żadne odwołania do shoujo‑ai.
Re: 1/10
Re: 1/10
Re: Więcej łyżwiarstwa, mniej fanserwisu i byłoby świetnie.
Co do wyznań miłości natomiast – okay, może i nie są niezbędne, ale w takim układzie trzeba by tu pokazać ów „związek” bez fanserwisu. Z fanserwisem na pierwszym planie to po prostu nie ma mowy o tym, że oni są faktycznie ze sobą tak na poważnie. To tak zwyczajnie nie działa – nie da się uciec od łatki fanserwisu wrzucając go tak dużo. Gdyby nie to – cóż… wtedy można by się faktycznie zastanawiać. Z tym – nie ma mowy, po prostu i to bez żadnego „ale”.
Pamiętam, że podobna sytuacja była przy No.6. W tamtym wypadku też nie do końca było jasne, jak zaklasyfikować relację między głównymi bohaterami. A tam przecież się nawet całowali, do tego w żadnym ujęciu nie wkradły się gagi, kiedy była mowa o relacjach między tą dwójką. Tutaj ciężko mówić o jakiejkolwiek scenie bez komediowego zabarwienia, co jak dla mnie jasno pokazuje jak to należy traktować.