Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Komentarze

lasagna777

  • Avatar
    lasagna777 25.05.2015 00:48
    Komentarz do recenzji "Haiyore! Nyaruko-san"
    Też jestem fanką Lovecrafta, ale to nie ma nic do rzeczy, bo lubie parodie, jeśli są dobre. To anime po prostu jest zwyczajnie słabe.

    Odpowiadając na pytania:
    1) O wszystkim i o niczym – właśnie brak fabuły jest jedną z wad.
    2) Ziemia, na którą przylecieli kosmici, rzecz jasna w niecnych celach.
    3) Jakieś miasto gdzieś w Japonii, współczesność.
    4) Jest to komedia ecchi pełna absurdalno­‑zboczonego japońskiego humoru.
    5) Zależy, jakie wyruszanie masz na myśli. Chyba że do  kliknij: ukryte ?
    6) Ciężko cokolwiek napisać o fabule, nie zdradzając jej, bo jest praktycznie żadna. Generalnie są  kliknij: ukryte , koniec spoilera.
    7) Postaci przypominają trochę te z Absolute Duo i mniej więcej jest to produkcja tak samo udana. Choć może jestem niesprawiedliwa…
    8) Opening – hałaśliwy koszmarek; ending – spokojniejszy, choć trochę za słodki.
  • Avatar
    lasagna777 24.05.2015 23:58
    Re: nadzieja
    Komentarz do recenzji "Kanon Kazahana"
    Tak, ale kiedy ktoś jest w śpiączce, zostaje okradziony z czasu. Na studiach podawano nam przykład młodej dziewczyny, która miała szczęście i się wybudziła (wiele osób nie ma tego szczęścia) i nie zdawała sobie sprawy, że minęło pół roku – wczoraj wypadek, dzisiaj pobudka. Poza tym osoby te nie pamiętają tego, co kto mówił, kiedy byli nieprzytomni, bo wtedy mieli wyłączone wyższe piętra mózgu, aktywne były tylko ośrodki oddychania i innych najbardziej prymitywnych czynności. W związku z tym osóbka, która zapadła w śpiączkę w wieku kilku lat dalej ma mentalność kilkulatki – bo dla niej „to było wczoraj”.

    Ponadto, osoby te zawsze mają zaniki mięśni (bo nic nimi nie robią), a żeby oprócz zaników nie miały jeszcze przykurczów, trzeba je rehabilitować. W związku z tym, fizycznie rónież taka pannica wygląda jak dziecko. Poza tym jej mięśnie (po wielu latach leżenia!!!) są tak słabe, że najpierw potrzebuje wózka, a potem długotrwałej rehabilitacji, a nie biblijnego dziewczynko, wstań i chodź...

    Dlatego rozumiem słabość chłopaka do tej „słodkiej, biednej, chorej dziewczynki”, pod warunkiem, że są to uczucia braterskie. To jest duże dziecko, które prawdopodobnie do końca życia będzie wymagać opieki, ma wieloletnie braki w wykształceniu, zdradza ewidentne zaburzenia psychiczne (po urazie głowy), nie umie opanować podstawowych prac domowych, jest słabego zdrowia – więc nie będzie w stanie zatroszczyć się o późniejszego męża, dzieci i dom.

    Japończycy, wbrew ckliwym bajeczkom, wybierają sobie partnerów przede wszystkim: zdrowych fizycznie (żeby mieć zdrowe dzieci) i psychicznie (jak wyżej, poza tym choroba psychiczna zawsze jest piętnem większym niż fizyczna – w każdym społeczeństwie, zwłaszcza w takim, gdzie inność jest karana), inteligentnych (jak wyżej), pociągających fizycznie (a więc posiadających atrybuty dojrzałej kobiecości/męskości), zaradnych (żeby móc utrzymać rodzinę), a przede wszystkim żona idealna powinna umieć gotować… Chodzi o zwykły dobór naturalny, czyli przetrwanie najsilniejszych jednostek, zapobieganie osłabieniu gatunku. W prawdziwym japońskim społeczeństwie takie jednostki nie byłyby obiektem akogare, tylko raczej ijime – jako dziwolągi…

    To dziewczątko zaś zwyczajnie nie nadaje się do roli dorosłej kobiety – żony, matki, kochanki i gospodyni, i najprawdopodobniej nigdy do tego nie dorośnie. Jest słodka, ale to jej jedyna zaleta. Dlatego jest szansa, że chłopak w porę dostrzeże, że to, co wydaje mu się że czuje, to współczucie i wyrzuty sumienia, które każą mu się nią zaopiekować. Litość to nie miłość i wydaje mi się, że bohater powoli zaczyna to rozumieć. Takie miałam wrażenie podczas jego rozmowy z  kliknij: ukryte , która osobiście była moją faworytką.
  • Avatar
    A
    lasagna777 23.05.2015 23:09
    nadzieja
    Komentarz do recenzji "Kanon Kazahana"
    Ponieważ zakończenie serii Kanon rozjątrzyło mnie niepomiernie  kliknij: ukryte ), dostrzegłam tu iskierkę nadziei. Otóż wydawało mi się, że Yuuichi  kliknij: ukryte  Natomiast  kliknij: ukryte  Tak jakby przejrzał na oczy, i zrozumiał, że  kliknij: ukryte  więc pora  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    lasagna777 23.05.2015 22:54
    zmarnowany potencjał
    Komentarz do recenzji "Kanon"
    Pierwsza połowa dobra, druga wyraźnie słabsza. Widać, że „to coś”, co czyniło serial ciekawym, wytraciło się pod koniec. Twórcy popełnili niewybaczalny błąd – na siłę wtrynili  kliknij: ukryte  rażący na kilometr swoją sztucznością, podobnie jak w późniejszym Clannad, którego lwia część została zerżnięta z Kanon... Pewne wątki są aż nazbyt oczywiste:  kliknij: ukryte  A nawet identyczny główny bohater, który sprawiał pozory normalności, a nawet inteligencji… do czasu, kiedy „król” z całego haremu wybrał sobie faworytę  kliknij: ukryte  Stare przysłowie „swój swego wyczuwa”, „żuk na żonę żuka szuka” i „kto z kim przestaje, takim się staje” całkowicie rozwiały moje złudzenia co do inteligencji Yuuichiego,  kliknij: ukryte . W dodatku nie ma za grosz wstydu – nie dość, że  kliknij: ukryte , to jeszcze jest do tego stopnia bezczelny, że  kliknij: ukryte ... Bez względu na szerokość geograficzną i różnice kulturowe (bo widziałam to głównie na filmach japońskich, koreańskich czy chińskich), tak postępuje jedynie chłopak, który  kliknij: ukryte 

    Jedyny plus jest taki, że zakończenie jest otwarte, więc może chłopak przejrzy na oczy i nie popełni życiowego błędu  kliknij: ukryte ...
  • Avatar
    A
    lasagna777 22.05.2015 20:07
    dobry
    Komentarz do recenzji "L change the WorLd"
    Dobry film, trzyma w napięciu tak jak poprzednie. Choć rzeczywiście ma inny klimat, mniej Death Note'owy. Pod względem medycznym… nie radzę robić takich eksperymentów  kliknij: ukryte  :)
    Trochę mnie zawiódł L, w anime i filmach zawsze wyprzedzał przeciwnika o dwa kroki, a tu dał się zaskoczyć i nawet przyznał, że nie przewidział  kliknij: ukryte  (chyba, że miałam złe napisy). Pod koniec zaczęłam się zastanawiać, jak on znalazł czas, żeby  kliknij: ukryte ? Musiałby być supermanem…

    Jednak pomimo tych nieścisłości film oglądało się świetnie. Może dlatego, że to Nakata… :)
  • Avatar
    A
    lasagna777 20.05.2015 23:25
    bardzo dobry
    Komentarz do recenzji "Death Note: Ostatnie imię"
    Podobał mi się tak samo, jak jedynka. Ten sam klimat i tak samo trzymał cały czas w napięciu, jak pierwsza część. Być może technika komputerowa razi sztucznością, a Light Yagami pyszczkiem chomika. Jednak aktorowi, pomimo dobrodusznego wyglądu, udało się wykreować postać genialnego seryjnego mordercy, którego można podziwiać lub nienawidzić – ja akurat nienawidziłam tej postaci zarówno w anime, jak i w filmach (za to, że zabijał także niewinnych).

    Wiem, że twórcy pozmieniali fabułę tak, żeby zmieścić się w ramach czasowych filmu – i tak długiego, bo ponad dwugodzinnego – i nie wydłużać go jeszcze bardziej. Być może dlatego napięcie nie zdążyło opaść i wyparować, jak po pierwszych kilku odcinkach anime… do którego kiedyś wrócę, właśnie zachęcona filmami.
  • Avatar
    lasagna777 20.05.2015 00:27
    Re: herezja
    Komentarz do recenzji "Death Note: The Movie"
    Tak, ale popatrz, ile jest komentarzy na temat kultowego serialu, który każdy musi obejrzeć, bo to klasyk – i na temat filmu, który ssie, ze względu na aktorów, efekty komputerowe i zmiany w fabule… Ale cieszę się, że nie jestem osamotniona :)
  • Avatar
    A
    lasagna777 19.05.2015 19:05
    herezja
    Komentarz do recenzji "Death Note: The Movie"
    Pewnie popełnię herezję, za którą fani oryginału mnie zjedzą, ale dla film podobał mi się bardziej niż serial, z jednego zasadniczego powodu: nie nudził! Anime znużyło mnie już po 5 odcinku, w związku z czym zarzuciłam je na czas nieokreślony. Film zaś był ciekawy, akcja wciągnęła mnie, a pod koniec przyspieszyła, dając otwarte zakończenie. Tak, wiem, że pozmieniali parę rzeczy – dla fanów niewybaczalny grzech – ale usunęli masę zapychaczy psujących początkową atmosferę napięcia, budowaną przez pierwsze 5 odcinków. Zamierzam kiedyś dokończyć serial ze względu na owe różnice fabularne, ale najpierw zaliczę filmy.
  • Avatar
    A
    lasagna777 18.05.2015 20:56
    Alien vs Predator
    Komentarz do recenzji "Genji Monogatari Sennenki"
    Znając ogólny zarys fabuły (z Kawaii) oraz recenzję, nie miałam zbyt dużych oczekiwań, więc się nie zawiodłam.

    Już podczas oglądania pierwszych scen zaczęło mi świtać, że książę Genji może być  kliknij: ukryte . Wraz z upływem czasu, wrażenie to potęgowało się, aby urosnąć w pewność. Otóż, jeśli wierzyć autorom, ten typ tak ma, że jednych ludzi zabija, w innych składa jajeczka – wystarczy, że oplecie ofiarę mackami. W komiksie, który czytałam za bajtla, jeden z uczonych określił ten typ jako  kliknij: ukryte , co do naszego bohatera pasuje jak ulał. Oglądając serial, cały czas miałam to w pamięci owo określenie, więc nie potrafiłam się gniewać na księcia za jego rozpustę – należy mu wybaczyć, Obcych kultur nie obowiązują zasady śmiertelników… To tylko taki… wędrowny książę…

    Zaś  kliknij: ukryte  to Dom Wschodzącego Słońca czy jakiś inny Dom.
  • Avatar
    lasagna777 18.05.2015 06:31
    Re: wstrząśnięta i zmieszana...
    Komentarz do recenzji "Ronja, córka zbójnika"
    Do Moderacji: czy mogę poprosić o usunięcie założonego przeze mnie wątku począszy od pierwszego postu w tym temacie? Obawiam sie, że skierowałam rozmowę na tematy, do których zmierzają ponoć wszystkie filozofy, które zawżdy uczenie zaczynają, jeśli wierzyć niejakiej Maryjce z Wiedźmina (zwykle staram się nie schylać do tego poziomu). Bardzo proszę. Dziękuję.
  • Avatar
    lasagna777 17.05.2015 19:09
    Re: wstrząśnięta i zmieszana...
    Komentarz do recenzji "Ronja, córka zbójnika"
    Ja się Ciebie również zaczynam :P

    O pani Lindgren czytałam dawno temu i nie w Wikipedii, więc tego o szpitalu nie wiedziałam, ale to szczegół… pisałam już, że lekarz nie mężczyzna…

    Uczepiłam się medycyny, ponieważ połżnictwo, podobnie jak okulistyka, należą do jej dziedzin. Wyobraź sobie operację oka robioną w jakiejś szopie, ręką osoby niewykwalifikowanej, ale za to bliskiej, to powinno wszystko załatwić… Wiesz, dlaczego żaden lekarz nie powinien operować bliskiej osoby? Bo mu się ręka omsknie na bank, z przejęcia.

    Co do mimiki… widziałam parę animców, w których mąż dotrzymywał towarzystwa rodzącej żonie, ale tamte postaci miały jednoznacznie wypisaną na twarzach troskę, strach i wzruszenie, zero gestów sugerujących chęć zajrzenia pod jej sukienkę… Ale tamte anime miały ukazywać „cywilizowanych” Japończyków, a tu mamy białego „niekulturalnego” gaijina... Japończycy oceniają białych bardzo surowo, nie zdziwiłabym się, gdyby chcieli ukazać „dzikusów” nie szanujących tabu, w odróżnieniu od nich samych. Być może dlatego mam takie wrażenie, że patrzę przez pryzmat tego, „jak zachowałby się Japończyk”.

    Obawiam się, że wszystkie trzy jesteśmy zdenerwowane. O, cztery w sumie… Już nie czepiam się tego, że zostałam mianowana przez Was królową zboczeń, mimo iż na innym forum zostałam babką moherową (potępiłam puszczalstwo jakiejś celebrytki). Cóż, czego człowiek się o sobie nie dowiaduje…

    Słuchajcie, gals… widzę, że żadna z nas nie przekona drugiej strony, więc może zakończmy?
  • Avatar
    lasagna777 17.05.2015 11:29
    Re: wstrząśnięta i zmieszana...
    Komentarz do recenzji "Ronja, córka zbójnika"
    Czyli już nam nie przeszkadza

    Tobie nie przeszkadza, mnie tak. To nie jest naturalne. Z jakichś dziwnych powodów natura nie wyposażyła mężczyzny w macicę, tylko kobietę. Mamy inne biologiczne role i trzeba się z tym pogodzić. Do tej pory czytałam o trzech przypadkach urodzenia dzieci przez mężczyznę i zawsze chodziło o transseksualistę, który wcześniej był kobietą i postanowił zachować sobie macicę.

    Zgadza się, że poród nie nadaje się do pokazania w cukierkowej bajeczce, gdyż jest to brud, smród, ludzkie wydzieliny i wydaliny, a nie kwiatki i motylki. Wyobraź sobie, że coś o tym wiem, bo widziałam w pracy. Podobnie jak zachowania facetów – tylko jeden na dziewięciu potrafił zachować się jak dżentelmen. Może tego nie rozumiesz, ale: 1) nie każdy mężczyzna ma ochotę patrzeć na tortury żony i 2) nie każda kobieta ma ochotę być podglądana podczas intymnej kobiecej czynności fizjologicznej.

    Bo to przecież nie jest jego dziecko
     – jego dziecko (a i to nie zawsze), ale narządy płciowe jej.
    Rolą faceta jest czekać grzecznie na zewnątrz, siedzieć na czterech literach i nie przeszkadzać swoimi „emocjami”, bo histeria udziela się rodzącej i utrudnia poród. Kobieta męczy się godzinami, bo jest poddana presji, musi się starać dla siebie i dla niego… często zaczyna wyć i przeklinać, najczęściej pod jego adresem – zwłaszcza jeśli przyjdzie mu do głowy głupi pomysł pouczania ją, co ma robić (np. przeć), udawania, że ją rozumie („wiem, jak cierpisz” – niby skąd???)... a jak się wyprowadzi delikwenta, to ona momentalnie się uspokaja i rodzi. Wbrew obiegowej propagandzie, męska publiczność pomóc to nie może, a może wręcz zaszkodzić – spytaj jakiegokolwiek doświadczonego ginekologa, a także psychiatrę lub seksuologa. Może jeden na dziesięciu panów umie się zachować – i to jest opinia wielu lekarzy, nie tylko moja. Ale to jest temat na osobne forum.

    Lekarz­‑mężczyzna mi nie przeszkadza, bo jak stare przysłowie mówi, „lekarz nie mężczyzna”. Dla niego pacjentka nie jest obiektem seksualnym, dla partnera tak. Choć potem i dla partnera przestaje, bo widok rozszarpanej, zakrwawionej waginy jest skutecznym zabójcą seksu – a tam się gapi dziewięciu na dziesięciu facetów. To nie jest plotka, wiem od kolegów psychiatrów, do których potem takie pary chodzą.

    Też kiedyś byłam równouprawnioną feministką. Ale studia i praca nauczyły mnie, że pewnych ograniczeń się nie obejdzie, bo stworzyła je seksistowska natura, a próby poprawiania naszej fizjologii w imię równouprawnienia to walka z wiatrakami.
  • Avatar
    lasagna777 17.05.2015 10:28
    Re: wstrząśnięta i zmieszana...
    Komentarz do recenzji "Ronja, córka zbójnika"
    Mnie zaś ręce opadają z powodu Twojego przymykania oczu na to, czego nie chcesz widzieć. Nie mówię, że od razu orgie, tylko że twórcy poupychali podteskty, gdzie się da, i to miało być „zabawne”. Coś jak w Shreku, gdzie  kliknij: ukryte  dziecko by się nie domyśliło, dorosły miałby skojarzenia.

    Może Mattis aż raz karmił Ronję kaszką, ale nie był beksą zalewającą się łzami za każdym razem, kiedy niemowlę zjadło zupkę, zrobiło kupkę, wygulgotało pierwsze słowo itd. – w książce to był twardziel. Książkowa Ronja była nastolatką, więc zachowywała się jak zbuntowana, może pyskata nastolatka, a nie rozwydrzona sześciolatka, na którą ją stylizowano w filmie. Poza tym widać było proces jej dojrzewania, którego tu nie uświadczysz.

    Co do rodzenia dzieci przez kobiety (a nie przez facetów, bo jest równopurawnienie), Astrid Lindgren też coś o tym wiedziała, bo sama jako nastolatka urodziła nieślubne dziecko, a więc bez wątpliwej „pomocy” gapiów panikujących „omójboszomójbosz”, tylko zapewne za pomocą matki oraz miejscowej położnej (w małej wsi pewnie była to ta sama osoba).

    Wzorcowy przykład zachowania wobec rodzącej znajdziesz, jak pójdziesz na medycynę. W mandze i anime go nie znajdziesz, zwłaszcza w shoujo, gdzie jest kupa przekłamań… Podałam Clannad jako przykład wyłącznie jako przeciwwagę  kliknij: ukryte  Bo pod każdym innym względem jest to fantazja autorki gry nakige – prawdopodobnie starej panny­‑otaku, czerpiącej wyobrażenia z harlequinów… Zauważ, że mangaczki mające własne dzieci jakoś nie tworzą takich bzdur i przeważnie nie poruszają tematu… Bo to nigdy tak nie wygląda jak w bajkach shoujo, mówię to z czystym sumieniem.

    Masz nadzieję nigdy się z „czymś takim” nie zetknąć? Ja też, jeśli przez „coś takiego” rozumieć zeszmacenie wspaniałej książki.

    PS. Ty też się, dziewczyno, zastanów, co tworzysz – jaki fangirlizm, jaki headcannon? Zwykły dżęder. Próba wepchnięcia „alternatywnych wartości” tylnymi drzwiami. Ale pewnie nie widzisz w tym nic złego…
  • Avatar
    A
    lasagna777 16.05.2015 22:42
    Banan
    Komentarz do recenzji "1+2= Paradise"
    Sama nie wiem za co, ale dałam 6. Irytowała mnie idea leczenia gwałtu gwałtem – tak zrobiłby rodzic­‑homeopata, a nie rodzic­‑lekarz :P

    I najwyraźniej się niespecjalnie starał z szukaniem… tak, żeby kasy nie wydać…

    Gdybym chciała uświadamiać seksualnie dojrzewającego chłopaka, to poszukałabym luksusowej kurtyzany, przebadanej na HIV i inny syf; profesjonalnej, doświadczonej i taktownej, z najwyższej półki. Nie żałowałabym kasy.

    Natomiast pan doktor najwyraźniej wyszedł na ulicę, spojrzał pod najbliższą latarnię i przywlókł stamtąd za uszy dwa najtańsze wycieruchy w mieście, tak ubogie, że nie miały nawet własnego lokum do przyjmowania klientów, a sprzedały się za kawałek chleba i dach nad głową… Skąpiradło, powtarzam!

    Skutek: poziom ecchi taki, jaki mogą zapewnić wyposzczonym marynarzom najpodlejsze dziewki portowe… Pierwszy odcinek oglądałam więc z niesmakiem, drugi – z bananem na ryju, gdyż wraz z nowymi postaciami poziom wzrósł. Za ten banan – szóstka.

    Mam nadzieję, że nie przegięłam ze słownictwem, nie chcę zebrać ban(an)a…
  • Avatar
    lasagna777 16.05.2015 22:15
    Re: wstrząśnięta i zmieszana...
    Komentarz do recenzji "Ronja, córka zbójnika"
    Mówię o tym, że  kliknij: ukryte  Wiem, za chwilę powiesz, że za dużo hentajów widziałam. A ja odpowiem, że twórcy anime chyba oglądali te same…  kliknij: ukryte 
    W Szwecji w tamtych czasach, a w wielu innych krajach również obecnie, rodzenie dzieci było zawsze sprawą kobiet – bo tak nas stworzyła natura!!! Tak samo jak karmienie, przewijanie itd. Żaden zbójca nie migałby się od „męskiej” roboty (rabowania), bo żona zaraz zacznie rodzić (za nią tego nie zrobi, a pomóc nie umie, od tego zawsze były inne kobiety­‑położne) czy pod pozorem tego, że dziecku trzeba dać piersi (jak wyżej: za nią tego nie zrobi, ani pomóc nie może) czy kaszki (to też żona potrafi zrobić bez nadzoru). Rolą ojca Ronji (przynajmniej w książce) było uczenie jej umiejętności walki i przetrwania. A nie próba przejęcia roli matki: rodzenia, karmienia itd. Cały czas mówię o czasie i miejscu akcji książki – czyli kilka wieków temu, kiedy role męskie i żeńskie były jasno określone.

    Kolejną sprawą były sceny z udziałem załogi –  kliknij: ukryte 
    Kolejnym bohaterem, z którego zrobiono oblecha, był  kliknij: ukryte  Za czasów prawdziwych zbójników osoby, na które padłoby choćby najlżejsze podejrzenie o homoseksualizm, miałyby przerąbane…

    Dochodzimy do głównej bohaterki. W książce była chłopczycą i rozrabiaką – ale nie małym potworem wyjącym po lesie i płoszącym zwierzęta. W porównaniu z nią Mei z Mój sąsiad Totoro była grzecznym aniołkiem… a też potrafiła się rozedrzeć. Może powtórzę – książkowa Ronja była dzielna, zaradna i dojrzała. Ta z filmu: nieznośny, nieodpowiedzialny, rozpuszczony mały wrzaskun, którego miałam ochotę przełożyć przez kolano i przetrzepać – a nie jestem osobą agresywną…

    O wykształceniu wyższym wspominam tylko dlatego, że większość mangaków takowego nie ma, dlatego niektóre postaci i wątki są nieprawdopodobne pod względem medycznym, prawno­‑karnym, historycznym czy psychologicznym. (Dlatego często takie produkcje hejtuję…) W tym anime radosna twórczość autorów poniosła ich poza granice wiarygodności, głównie psychologicznej. Porównaj z książką, którą naprawdę tu skrzywdzono.
  • Avatar
    A
    lasagna777 16.05.2015 16:29
    Moda na Sukces
    Komentarz do recenzji "Genji Monogatari"
    Oglądając film, miałam wrażenie, że to kolejny odcinek pewnego serialu, który liczy kilka tysięcy odcinków, gdzie każdy z każdym… Akcja niespójna, zero wprowadzenia czy wyjaśnienia, osoby nie znające oryginału (lub przynajmniej streszczenia) mają problem z rozróżnianiem poszczególnych postaci, a także ich relacji rodzinnych. Być może dlatego, że tłumaczenie ssie. Stąd to porównanie do owego tasiemca.

    Główny bohater to zakochana w sobie malowana lala, użalająca się nad sobą, gdyż ma za wiele wolnego czasu i zbyt wiele głupich pomysłów  kliknij: ukryte . Mark Twain pisał kiedyś, że miałby lekarstwo dla takich znudzonych życiem paniczyków – ciężką pracę! Gdyby takiego dandysa, filozofującego za pieniądze tatusia, zaprząc do orania pola czy pracy w kopalni, to by mu się odechciało „braku sensu życia” od nadmiaru luksusów…

    Mam nadzieję, że serial jest lepszy.
  • Avatar
    lasagna777 16.05.2015 14:15
    Re: wstrząśnięta i zmieszana...
    Komentarz do recenzji "Ronja, córka zbójnika"
    Generalnie, kobiety do garów, a mężczyźni na polowanie.


    Ależ tak właśnie było za czasów zbójników! To były twarde, brutalne, szorstkie w obejściu, seksistowskie samce alfa, a nie czuli delikatnisie wyznający równouprawnienie.

    Nie spodziewałam się, że w dzisiejszych czasach usłyszę taką opinię i to jeszcze z ust kobiety.


    Rozumiem, że nie w obecnych czasach nie wypada być konserwatystą, i to jeszcze kobietą? Pomijając ową dygresję dotyczącą współczesności, cały czas zmierzam do tego, ze akcja książki dzieje się w dawnych czasach, a nie w obecnych.

    Przeczytaj książkę, to zobaczysz, jak powinni wyglądać zbójnicy oraz para głównych bohaterów.
  • Avatar
    lasagna777 15.05.2015 23:19
    Re: wstrząśnięta i zmieszana...
    Komentarz do recenzji "Ronja, córka zbójnika"
    Możliwe, ale niekoniecznie. Mam wrażenie, jakby ktoś podeptał bajkę, którą znam z dzieciństwa. Co do wszy: jeśli twórcy zrobili z bohaterów flejtuchów, to czemu starali się zrobić z nich czułych, popłakujących wrażliwców? Bądźmy konsekwentni – jeżeli tworzymy brutala pachnącego koniem, potem i piwem, to niech on będzie twardzielem, a nie popłakującym wrażliwcem przeżywającym kobiece sprawy bardziej niż kobieta… A jeśli tworzymy równouprawnionego feministę, przejmującego rolę kobiety, to niech będzie również wypindrzony i wypachniony…

    Być może to różnica pokoleń, pamiętam jak zachowywali się mężczyźni i kobiety jakieś 20­‑30 lat temu, a jak teraz. Obecnie panuje jakaś głupia moda na usilne niwelowanie różnic pomiędzy płciami, nawet tych stworzonych przez naturę. A prawda jest taka, że mężczyźni i kobiety to dwa różne światy, które się stykają w paru punktach, ale nie powinno się ich mieszać. Dlatego szlag mnie trafia, kiedy widzę „równouprawnione” bajki, w których np. faceci wsadzają nos w sprawy kobiece (np. rodzenie i wychowywanie dzieci), a kobiety w męskie (Ronja w anime jest chamska, wulgarna i niekobieca). Poczytaj sobie opinie profesorów Izdebskiego, Starowicza czy innych, na temat różnic i skutków ich niwelowania…

    Ale co ja mogę wiedzieć, jestem tylko wykształciuchem, a nie mangaczką…
  • Avatar
    lasagna777 15.05.2015 17:54
    Popieram!!! W stu procentach!
    Komentarz do recenzji "Ronja, córka zbójnika"
    Masz rację we wszystkim, co napisałeś!

    O ile Japończycy tworzą świetne filmy oparte na ich własnej kulturze, o tyle zupełnie nie czują klimatu dzieł zachodnich autorów. Dotyczy to takich serii jak Tomek Sawyer, Robin Hood, Mała Księżniczka itd. Albo infantylne, albo przedramatyzowane, przeromantyzowane, przecukrzone itd., często ze zmienionym zakończeniem, usuwaniem/wprowadzaniem postaci i toną zapełniaczy.
    Tu jest to samo. Połowa akcji to jeden wielki zapychacz, całość mogłaby zmieścić się w kilkunastu, jeśli nie kilku odcinkach.

    Postaci ze skrzywioną psychiką, w ogóle nie przypominają charakterów z książki Astrid Lingren! Książkowy Mattis nie był ani zniewieściały, ani zboczony – a w anime kliknij: ukryte  Mattis wydaje się być również niezrównoważonym, agresywnym psycholem – sceny jego furii miały być komiczne, a wychodzą żałośnie. Jednocześnie jest płaczliwym wrażliwcem, którego życie kręci się wokół kupek i zupek, bo jest równouprawnienie…

    Również reszta załogi ma jakieś problemy z „tymi sprawami”,  kliknij: ukryte  ale można było to pokazać w mniej obleśny sposób…

    Rozumiem, że różne patologie są obecne we współczesnej Szwecji, gdzie równouprawnianie wszystkich we wsystkim przekroczyło granicę absurdu… Ale to jest teraz, a nie było za czasów młodości pani Lindgren, ani tym bardziej za czasów zbójników!!! To były twarde chłopy, czasem seksistowskie świnie mające równouprawnienie w głębokim poważaniu, ale przynajmniej byli męscy…

    Szwedzkie, bezstresowe wychowanie nie ominęło zwłaszcza Ronji, która została ukazana jako skrajnie irytujący, rozwydrzony bachor, którego nic tylko przełożyć przez kolano i wlepić parę klapsów… Przypomina Mei z Totoro, tylko sto razy gorzej wychowaną… Birk wydaje się być grzeczniejszy, ale niewiele. Niby są nastolatkami, ale mają proporcje i mentalność dzieci w przedziale wiekowym 6­‑8 lat… Książkowa Ronja  kliknij: ukryte .

    Mam nieodparte wrażenie, że Japończycy bardzo chcieli dokopać gaijinom – biali barbarzyńcy są nie tylko niemęscy, ale jeszcze obrzydliwi: bekają, pierdzą, nie myją się, mają wszy. Jedyną postacią, posiadającą mózg i cojones, była Lovis.

    Fanom książkowej Ronji mogę z czystym sumieniem polecić film aktorski z 1984. Ten był wierny i piękny.

    Przepraszam, że nie piszę wierszem, nie umiem. Ale pod tym, co pisałeś, podpisuję się obydwoma rękami. Bałam się, że jestem jedyna, bo tak się wszyscy zachwycają „bo to Ghibli”... Pozdrawiam!
  • Avatar
    A
    lasagna777 13.05.2015 19:00
    niedocenione
    Komentarz do recenzji "Ningyo no Mori [2003]"
    Nie mogę zgodzić się z recenzją. Przecież to jest o wiele lepsze od OAV.

    Po pierwsze: strona techniczna. Styl rysowania jest typowy dla pani Takahashi, ale nie zauważyłam żadnych uchybień. Postaci są staranniej narysowane niż w OAV.

    Po drugie: fabuła. W OAV poszczególne wątki zostały wyjęte z kontekstu, więc widz, który nie czytał mangi, może nie wiedzieć, skąd Yuta wytrzasnął tę tępą dzidę mającą dwie lewe ręce i psychikę rozpieszczonej sześciolatki…

    (W anime była trochę mniej irytująca, ponieważ nie tylko pokazano przyczyny owego rozwydrzenia, ale jeszcze pod koniec serii zaczęły jej wyrastać szare komórki…)

    Dlatego pod obydwoma względami jest to lepsze od OAV. Mangi nie czytałam, ale nie zdziwiłabym się, gdyby okazała się lepsza od wszystkich ekranizacji (jak to często bywa z mangami Rumiko Takahashi).

    Przegadania i ckliwości nie zauważyłam, to nie ta bajka – znam kupę innych anime, do których pasują powyższe zarzuty. Jedyny morał, jaki zauważyłam, to taki, że człowiek nie powinien poprawiać natury ani pragnąć zbyt wiele. Ale znowu: znam produkcje o wiele bardziej moralizatorskie, i to w dużo mniej subtelny sposób.

    Dlatego nie rozumiem mieszania serii z błotem i stawiania tez, jakoby była gorsza od OAV.

    Ale może mówię to z perspektywy wielbiciela twórczości pani Takahashi…
  • Avatar
    lasagna777 12.05.2015 19:54
    Re: Zawiodłam się
    Komentarz do recenzji "Mała księżniczka"
    Dokładnie. Wzbogacanie postaci, żeby nie były jednowymiarowe i czarno­‑białe, wydawało się być dobrym pomysłem (jak to się stało, że Lavinia stała się zazdrośnicą, a nindżo­‑sensej Maria Minchin zgorzkniałą starą panną), dopóki autorzy nie zaczęli na siłę wciskać zakończenia. Nie raziła mnie nawet SEIRA (wszędzie ten engrisz) ani wprowadzanie pobocznych postaci (stajenny Peter, zapasiony kot Cezar itd). Przesadą może była coraz bardziej wyszukane i naciągane nieszczęścia „Seiry”  kliknij: ukryte . Podejrzewam, że chodziło o maksymalne wydłużenie tasiemca z jednoczesnym wyciśnięciem wiadra łez z dziecięcych ócz… Ale najgorsze było zakończenie:  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    lasagna777 10.05.2015 21:14
    gbur
    Komentarz do recenzji "Mushishi Tokubetsu Hen: Hihamu Kage"
    Też mam takie wrażenie, że Ginko stał się gburem, który porozumiewa się za pomocą odburknięć i dokuczania innym. Bezcenna scena z  kliknij: ukryte  Szkoda, że mu jeszcze na pożegnanie nie pokazał języka, jak Stirlitz Bormannowi w ruskim kawale, co za złośliwiec…

    Druga rzecz, która zepsuła mi oglądanie, to nachalne moralizatorstwo.  kliknij: ukryte . Poprzednia seria nie próbowała wychowywać widzów, a jej bohaterowie nie byli czarno­‑biali. I nie zawsze  kliknij: ukryte ... Tak, wiem, że to wierna ekranizacja mangi, ale i tak mam wrażenie deus ex machina.
  • Avatar
    lasagna777 10.05.2015 14:08
    Re: Zakończenie
    Komentarz do recenzji "Paradise Kiss"
    Szkoda mi tylko owego „uwaga, megaspoilera” –  kliknij: ukryte  Biedny mały spoilerek.

    Ale dobrze, że  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    lasagna777 10.05.2015 01:50
    Seksualność
    Komentarz do recenzji "Absolute Duo"
    Nie do końca. Tak jak mówił Genzerum, jest różnica między ecchi – łagodnym świntuszeniem, a hentai – pornolem. W ecchi pokazywane są: biusty, pośladki, majtki, staniki, sceny w łaźniach i łazienkach, kiedy np. chłopak wchodzi, bo nie wie, że tam jest dziewczyna, ona się drze „Zboczeniec!” i go bije, albo coś w tym stylu. Z kolei hentai to film pokazujący stosunek seksualny, genitalia, włosy łonowe itd., służący do wywołania reakcji seksualnej u widza.

    Japończycy są tolerancyjni dla nagości, ponieważ są narodem żyjącym stadnie + kąpiącym się często = kąpiącym się w gromadzie. Nagość miewa u nich często znaczenie niewinne. Natomiast co do stosunków seksualnych, Japończycy mają stosunek surowy – we własnych czterech ścianach możesz robić wszystko, co ci się żywnie podoba, ale to nie ma prawa wyjść poza owe cztery ściany.

    Dlatego Absolutne Dno... Absolute Duo nie przekracza granicy świntuszenia. Przekracza granicę ziewania, ale to już inna sprawa.
  • Avatar
    lasagna777 9.05.2015 23:37
    Re: 6/10
    Komentarz do recenzji "Notatnik Śmierci"
    To tak jak ja – a myślałam, że coś ze mną nie tak, skoro kompletnie nie zachwyca mnie „klasyka, którą każdy musi obejrzeć”... To jest za długie w stosunku do fabuły dość nieskomplikowanej –  kliknij: ukryte .

    Jestem dopiero po 5 odcinkach i już ziewam…
    Chyba sobie odpuszczę i obejrzę wersję aktorską – trwa tylko 120 minut…