x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Chaos...
Rozumiem, że takie błądzenie po omacku i wracanie do punktu wyjścia może sprawdzać się w grze, ale nie w serialu.
Ogółem:
1) Legend of the Golden Witch – kliknij: ukryte zaczyna się jak kryminał w stylu Dziesięciu Murzynków lub jedna ze spraw detektywa Kindaichi o podobnym charakterze. Chyba najlepsza część anime…
2) Turn of the Golden Witch – kliknij: ukryte poznajemy urywki przeszłości, następnie pojawia się coraz więcej postaci w pretensjonalnych kieckach i butach, niewygodnych do chodzenia, ale ładnie wyglądających na konwencie… Trochę zamieszania, kto jest kto i skąd. Trochę rzeźni, ale inaczej niż poprzednio. Beatrice robi Battlerowi wodę z mózgu.
3) Banquet of the Golden Witch – kliknij: ukryte jeszcze inne skrawki z przeszłości, mnożenie się postaci i znowu rzeźnia, jeszcze inna. Beatrice robi Battlerowi wódem z muzgó…
4) Alliance of the Golden Witch – kliknij: ukryte wreszcie jakaś akcja. Pojawia się bohaterka, którą da się polubić/tolerować, bo zachowuje się względnie normalnie (w porównaniu do reszty). Zapętlona jak Windows Vista akcja dostaje kopa i jakoś się rozkręca, a potem anime się kończy. Zanim naprawdę się czegoś dowiemy…
Można było to naprawdę lepiej zrobić, gdyby twórcy się postarali… Domyślam się jednak, że zakończyli tak, żeby nie zakończyć, bo pewnie zamiarowali wypuścić następną serię, coś w rodzaju „Umineko Kai”, serię z odpowiedziami. Całe szczęście, że to nie powstało…
Re: niezły straszak
Re: niezły straszak
2. Co do Ginko, mangi itd., były to wyłącznie moje przypuszczenia. Mogłam się mylić.
3. A mnie przestraszyło najbardziej: w dzieciństwie Lśnienie (książka, kliknij: ukryte scena z trupem w wannie była tak sugestywna, że w nocy bałam się pójść do łazienki), a w dorosłym życiu – Ringu kliknij: ukryte (scena z telewizorem – potem bałam się zostawić kompa włączonego na noc).
4. Tu akurat widzę pewną niespójność w fabule, bo najpierw Ginko usiłuje pomóc zarażonym ludziom, a parę odcinków dalej twierdzi, że mushi nie są niczemu winne, bo też chcą się pożywić, więc nie należy z nimi walczyć. Coś mi się tu coś nie zgadzało… A niektóre mushi autentycznie mnie przeraziły (a w każdym razie zrobiłyby to, gdyby istniały): kliknij: ukryte te, które kradną wzrok i słuch, włażą śpiącym ludziom do ucha, robiące z nich warzywa. Czysta groza, takiego patentu nie powstydziliby się panowie Nakata, Tsuruta czy Kurosawa (nie ten od samurajów, ten drugi). Stąd „niezły straszak”, dla mnie przynajmniej.
5. To prawda, że "youkai" nie zawsze równa się „horror”. O syrenach nie wiedziałam, ale wcale mnie to nie zdziwiło, że nie są to wielkookie magical girls z mikrofonami, śpiewające Koi wa nandaro czy Splash dream :P
Dziękuję za wymianę poglądów. Przepraszam, że pisałam do Ciebie w formie męskiej, zmyliła mnie ksywka (gdybyś była Ryuko, to bym zajarzyła) Pozdrawiam.
Re: niezły straszak
To, o czym mówiłam, znajdziesz w antologii japońskich opowiadań grozy, jest to (chyba) opowiadanie pt. Diabelska kołysanka. Polecam też resztę opowiadań, zwłaszcza z czasów II wojny światowej, pokazujących, do czego są zdolni ludzie podczas głodu i nędzy… A przywileje szlachty bynajmniej nie skończyły się wraz z epoką Meiji, o czym świadczą horrory typu Hebi‑Onna... Tyle w kwestii chłopskiej.
Wiele innych rzeczy w naturze japońskiej nie tylko pozostało niezmienionych w epoce Meiji, ale jeszcze ją „przeżyło”. Choćby ostracyzm wobec inności. Radzę obejrzeć stary dobry Ringu. kliknij: ukryte Shizuko i Sadako miały zdolności nadprzyrodzone, ale nie były obiektem podziwu ani kultu, tylko strachu i niechęci, jako dziwolągi… A żyły w II połowie XX wieku… Zresztą, motyw znęcania się nad „dziwolągiem” przez „normalną większość” pojawia się w wielu filmach i nie jest bynajmniej wymysłem twórców!
Tak samo, jeśli chodzi o uczucia – publiczne zalewanie się łzami, długie przemowy na temat uczuć, jakieś ostentacyjne czułości – do tej pory świadczą o złym wychowaniu oraz słabości charakteru.
Długo po otwarciu się Japonii na Europę utrzymywały się też inne tradycje, np. małżeństwa dzieci aranżowane przez rodziców (i to czasem z kilkuletnim wyprzedzeniem)...
Nie było też rzadkością na przełomie wieków XIX i XX sprzedawanie dzieci do służby, często dziewczynek do szkół gejsz, z których wiele okazywało się burdelami… Pewne rzeczy zostały zakazane dopiero po wojnie, dzięki ustawie dotyczącej prostytucji.
Nieszanowanie rodzica, wyrażanie się o nim bez szacunku – jeszcze do niedawna było nie do pomyślenia. Dlatego kliknij: ukryte syn krytykujący matkę, że jest niezdarą i sklerotyczką – jest dla mnie niewiarygodny.
O wiele bardziej przemawia do mnie kliknij: ukryte matka, która zamyka własną córkę w komórce, aby nie zaraziła reszty rodziny. Okrutne słowa, które przy tym wypowiada (że się jej wyrzeka) służą jedynie zachowaniu twarzy, bo matka tak naprawdę ją kocha i cierpi razem z nią. I to jest wiarygodna, japońska postać, bez lukru i upiększeń.
Odnoszę wrażenie, że autorka mangi prawdopodobnie chciała upodobnić niektóre postaci do japońskiego wyobrażenia o Europejczykach. Ginko ewidentnie jest tak stylizowany, i nie mówię o wyglądzie, tylko o luzackim, bezceremonialnym zachowaniu.
Co do wierności mandze, która nie zawsze jest korzystna za wszelką cenę, wystarczy porównać starą Sailor Moon i nową Sailor Moon Crystal.
Oczywiście, że podział na „lepsze” i „gorsze” odcinki jest absolutnie subiektywny. Dla mnie kryterium stanowiła nuda lub jej brak. Ciekawe były dla mnie właśnie te najgroźniejsze, najbardziej podstępne mushi, przed którymi chyliłby czoła Robin Cook czy inny autor thrillerów medycznych. Ale pewnie mam zboczenie zawodowe.
...Żyjemy z niewidzialnymi wrogami, ale mamy coraz skuteczniejsze sposoby diagnostyki i leczenia. Antybiotyki, szczepionki, leki hamujące wirusa HIV, cytostatyki. Obecna medycyna jest nastawiona na leczenie chorób, a nie, jak dawniej, godzenie się z nimi jako „tajemnymi wyrokami boskimi” (a z bóstwami, jak wiadomo, się nie walczy)... A już na pewno nie uważamy bakterii za wyższe ewolucyjnie od nas…
Nie rozumiesz mojego podejścia? W dzieciństwie nigdy nie bałeś się skorków (zwanych potocznie zaskórnikami) – że wlezą Ci do ucha i wyjedzą mózg? Powstało opowiadanie grozy na ten temat! Nie bałeś się nigdy opętania? kradzieży duszy? stania się warzywem? błądzenia w otchłani przez wieczność? Nie wiem, czy oglądałeś horrory z serii Ju‑On. kliknij: ukryte Jedna z ofiar klątwy w jednej chwili jest, w drugiej znika, zostaje po niej tylko ubranie, a w Mushishi jest podobny motyw…
Z tego, co wiem – a mogę się mylić – autorka czerpała hojnie z mitologii youkai. Niektóre z nich są niegroźne, np. youkai-parasol, który lubi tańczyć i bawić się z dziećmi. Ale do youkai należały także ogry, demony i potwory, mające znacznie gorsze hobby (pożeranie ludzi). Stąd skojarzenie z horrorem.
Poprawa sytuacji danej osoby? Czy na pewno? Żyję dostatecznie długo, żeby wiedzieć, że na świecie nie ma nic za darmo, bo zwłaszcza za dary otrzymane podejrzanie łatwo, trzeba w przyszłości zapłacić bardzo słono… Choćby kliknij: ukryte w wiosce, gdzie plony były podejrzanie obfite. Jakoś tak nie lubię wchodzenia w jakiekolwiek układy z siłami nadprzyrodzonymi, bo zwykle kończy się to innym endem niż happy…
Dlatego anime podobałoby mi się o wiele bardziej, gdyby autorka poszła w stronę horroru opartego na folklorze japońskim, z wyraźnym przekazem „nie igraj z czymś, co jest silniejsze od ciebie, nie kuś losu”.
Re: niezły straszak
Niektóre historie były przesłodzone, zachowanie postaci momentami niewiarygodne: nieposzanowanie rodzica, brak rezerwy w relacjach damsko‑męskich, mówienie obcym ludziom o osobistych sprawach, wreszcie brak „dobijania gwoździ” – kliknij: ukryte „córka czarownicy była równie dziwaczna jak jej obłąkana mamuśka, ale wszyscy ją kochali” zamiast obrzucić kamieniami/zgwałcić zbiorowo/wygnać z wioski, „demonica zniewoliła mnie przy pomocy czarów, a ja miałem syndrom sztokholmski i się zakochałem” zamiast skręcić jej kark i odzyskać wolność – a niestety tak postąpiłby prawdziwy, ciemny japoński chłop pańszczyźniany.
Jak sądzisz, skąd wzięły się opowiadania o okrutnych panach, którzy kazali chłopom zabijać swoich starych rodziców i dziadków, żeby nie marnować na nich jedzenia, skoro nie są już zdolni do pracy? To się nie wzięło znikąd.
Chodzi mi o to, że zachowania niektórych postaci były typowe bardziej dla „uczuciowych, humanitarnych” Europejczyków, a nie „zimnych, okrutnych” Azjatów. To były nieliczne wyjątki, ale zgrzyt i uczucie fałszu pozostaje. Jak się mówi A, to trzeba powiedzieć B…
Różnorodność mushi… mimo to, po pewnym czasie miałam wrażenie, że coś się powtarza. Teoretycznie każda historia była inna, ale jakoś każda następna coraz mniej oryginalna… Jakby na jedno kopyto. Twórcy anime chyba lepiej zrobiliby, gdyby zebrali z mangi samą śmietankę, a te słabsze rozdziały odpuścili, bo „wiernie” nie znaczy zawsze „dobrze”... Takie samo zdanie mam na temat całej sagi Jigoku Shoujo.
Mushi dla Ciebie były fascynujące, dla mnie groźne. Przykro mi, ale jeśli miałabym współistnieć z siłami, których nie rozumiem, a które w każdej chwili mogą mnie zgnieść jak robaczka (bo też muszą coś jeść), to wolałabym nie czekać i sama załatwić to coś, zanim ono załatwi mnie…
Początkowe odcinki obiecywały coś w rodzaju wiedźmina‑egzorcysty‑dr.House'a, wędrownego pogromcy wampirów/potworów/demonów. I podejrzewam, że autorowi mangi też początkowo przyświecała taka idea. Dopiero potem zaczęło się smęcenie o „życiu w harmonii”, bo „biedne ludożerne istoty nie wiedzą co czynią”, mają „prawo do życia (i żarcia)"... Głodne lwy również.
W naszym świecie na szczycie piramidy pokarmowej stoi człowiek, a ja zdążyłam się do tego przyzwyczaić. W świecie Mushishi na szczycie owej piramidy stoją wszechpotężne byty składające się z energii, ludzie są dla nich tym, czym dla nas krowy, owce i świnie… Jakoś tak nieswojo czułabym się w takiej rzeczywistości. Dlatego bardzo nie podoba mi się przynudzanie Ginko o „życiu w harmonii” z mushi, bo w praktyce oznacza to godzenie się na bycie dojonym, strzyżonym, a na końcu zjadanym… Stąd „groźne” są jak sam… diabeł.
kwestia rasistowska
Postaci przypominające Azjatów występują jedynie w niektórych seriach, przeważnie seinenach (np. Miecz Nieśmiertelnego, Berserk, Ghost in the Shell) i paru innych.
Mushishi jest jedną z tych perełek, w których Japończycy mają czarne lub ciemnobrązowe włosy – wystrzępione, sztywne i matowe (czyli tak jak naprawdę); skóra ma żółty odcień; oczy są brązowe i normalnej wielkości, skośne i ze zmarszczką nakątną… która jest urocza! A starsze osoby nie wyglądają jak dzieci z parkoma kreskami udającymi zmarszczki, tylko jak naprawdę starzy ludzie…
Wolę taki styl rysowania niż udziwnione, sztuczne twory z mang shoujo. (Potem młode Japonki mają kompleksy, bo ich naturalne piękno jest niezgodne z nieludzkim, anorektycznym ideałem kanciastej kosmitki z wielką głową i szklanymi oczami na pół twarzy, którą od kuzynów z Roswell odróżnia jedynie posiadanie włosów, i to w jakimś wściekłym kolorze tęczy…)
Głównym powodem, dla którego nie zarzuciłam oglądania serii po którymś z rzędu fillerze, jest właśnie ów „rasistowski”, odkłamany wygląd postaci.
niezły straszak
A tak na serio, kiedy Ginko zaczął tłumaczyć jednemu z pacjentów, czym są mushi, zrozumiałam, że są to kliknij: ukryte Wielcy Pradawni „dziwne istoty, niespokrewnione z żadnym gatunkiem żyjącym na Ziemi”. Niektóre pomniejsze kliknij: ukryte shoggothy mushi są niegroźne, ale te potężniejsze są przerażające niczym kaseta wideo/telefon komórkowy/dom zaszlachtowanej rodziny/przedłużka do włosów/piosenka/strona internetowa i co tylko Japończycy potrafią wymyślić…
Choć akcja nierówna, widać, że autorowi kończyły się pomysły i parę odcinków było dorobionych na siłę. Te piserwsze wymiatały, następne przynudzały, parę innych zniesmaczało, po to, by w drugiej połowie akcja znowu nabrała tempa…
Do najbardziej przerażających kliknij: ukryte Pradawnych mushi należał kliknij: ukryte Złodziej Wspomnień – pasożytujący w mózgu i całkowicie wyleczalny inaczej...
Trochę jak z Jigoku Shoujo – pomysł dobry, ale monotonny, ewidentne fillery (czyli połowę odcinków) możnaby skasować.
pornol udający coś lepszego
Już pierwsze minuty pierwszego odcinka wyleczyły mnie z powyższych złudzeń i zmusiły do wylansowania teorii spiskowej, iż maczał w tym czymś palce jakiś oszołom typu Rush Limbaugh – przesłanie pierwszych odcinków ilustruje jego najbardziej knajackie wypowiedzi…
1. Kobiety służą wyłącznie do kliknij: ukryte gwałcenia prokreacji. kliknij: ukryte Dotyczy to wszystkich samic w serialu!
2. Gwałt nie istnieje, bo kliknij: ukryte ofiary zawsze mają orgazm tak samo jak sprawca, są tak samo napalone jak on, więc te kobiety upadłe same chcą, tylko udają, że im źle!
3. Ciążę zawsze należy donosić! Gwałt nie istnieje (patrz punkt 2), zatem nie ma wymówek dla kliknij: ukryte kłamliwych morderczyń ofiar.
4. Po urodzeniu nie można nawet kliknij: ukryte upuścić z kocyka oddać do adopcji, żeby jak najszybciej zapomnieć – ofiara ma obowiązek nie tylko wychowywać, ale jeszcze kochać! Demon czy nie, nieważne!
5. Ofiary nigdy nie podejmują prób samobójczych, nie mają depresji ani innych chorób psychicznych. Bez względu na traumę, hańbę, ostracyzm…
kliknij: ukryte Baaardzo to wiarygodne, bo życie pokazuje, że jest dokładnie na odwrót, zwłaszcza w Japonii, gdzie zhańbioną/ostracyzowaną/samobójczynią można zostać z dużo błahszych powodów…
A skoro postaci nie wykazują żadnej z powyższych aktywności, wniosek nasuwa się sam: ta cała „trauma” to tylko ściema… Przekaz równie wiarygodny i ziejący miłością bliźniego do kobiet, jak w niesławnym Rapemanie!!!
Nie czepiam się grafiki – chodziło o wierność mandze. Lekko razi mnie fakt, że twórcy nie mieli ikry, żeby pokazać to, co prawdziwe kliknij: ukryte (np. flaki, genitalia – skoro już pokazali gwałty i morderstwa, to po co nagle te namiastki cenzury – rychło w czas!!!).
Jednak są nieliczne plusy:
1. Muzyka, zwłaszcza opening śpiewany przez pana Yukiyę.
2. Dosadny, satyryczny obraz japońskiego społeczeństwa kliknij: ukryte (np. ciężka praca urzędnika, moda na idoli, pęd do kariery, prostytucja nieletnich).
3. Mimo obrazy dla inteligencji i dobrego smaku widza, to coś jest ciekawe na tyle, żeby to połknąć jednym tchem.
Dlatego 3/10
To jest super!
Plusy:
- brak nudy i fillerów
kliknij: ukryte - Nagisa nadal jest dziecinna, ale w granicach normy – nie jest idiotką/psycholką z mózgiem trzylatki, a w przedstawieniu gra jak profesjonalistka, a nie jak drewno
- dzięki czemu Tomoya nie jest pedofilem… nie jest też nadętym bubkiem, po prostu na początku nie cierpi tej chichotliwej, ekscentrycznej stalkerki, która się za nim ugania, śledzi go… dopiero potem następuje gwałtowny zwrot uczuć o 180 stopni
- rodzice Nagisy nadal są normalni inaczej, ale świrują tylko na początku, potem zachowują się jak homo sapiens
- Sunohara nadal jest matołem i obiektem śmiechu innych, ale już nie żałosnym szczurem kanałowym, obiektem bullyingu Tomoyi i ogólnej pogardy otoczenia (w serialu ich relacja przypominała stosunek pan/niewolnik)
- Ushio nie prezentuje zaburzeń psychicznych, jak w serialu (vide: Nagisa)
- ojciec Tomoyi nie zeszmacił się tak, jak w serialu
- nie ma irytującej małej zarazy wabiącej się Fuuko
- Kotomi, która w serialu była równie irytującą zarazą, tu w ogóle się nie odzywa i chyba jest normalna
- większość postaci zachowuje się realistycznie (a przynajmniej porównując do serialu, nie ma takiego zbiorowiska freaków)
kliknij: ukryte - wyprodukowanie Ushio najwyraźniej jest wypadkiem przy pracy, a nie świadomym samobójstwem/morderstwem, bohaterowie prawdopodobnie na początku nie mieli świadomości zagrożenia, a utrzymanie ciąży przez Nagisę wydaje się być bardziej dorosłe (jak i ona sama – w serialu było to rozwydrzone dziecko, które chciało mieć drugie dziecko‑laleczkę do zabawy, mimo świadomości zagrożenia i możliwości jego uniknięcia)
- końcowy etap produkcji miał miejsce w szpitalu, pod dobrą opieką lekarzy, z takimi podstawowymi rzeczami jak aseptyka, leki, możliwość wykonania cesarki, reanimacji itd. – nie w chałupie, z tłumem bezradnych gapiów, bez podstawowych możliwości pomocy (wymieniłam wcześniej, jakich)
- twórcy filmu dali sobie spokój z kiczowatym, cukierkowym i przekłamanym obrazem śmierci okołoporodowej – bezkrwawej, bezzapachowej i w ogóle czyściutkiej, kobieta, która jakoś przeżyła morderczy wysiłek (jest to ciężka praca fizyczna odpowiadająca wielogodzinnemu oraniu pola), dopiero PO wszystkim wydaje z siebie cichutki jęk ducha, po czym pada zemdlona i nagle umiera, jak już największe zagrożenie zdążyło minąć… W filmie nie bawili się w takie słodkopierdzące bajdy i chwała im za to…
Krótko mówiąc – uniknięto pseudomedycznych bzdur, które irytują mnie w mangach/anime z racji zawodu – a które to często nagminnie popełniane są przez autorów nie mających wykształcenia medycznego (np. Full Moon wo Sagashite, Oniisame E itd.)
- choć nie uniknięto pomniejszych błędów merytorycznych kliknij: ukryte (pacjentka nie miała wkłucia dożylnego, prawdopodobnie nie wykonano cesarki mimo wskazań kardiologicznych, nie zaintubowano jej gdy straciła przytomność, nie wykonano resuscytacji, a pacjentka do tej pory przytomna nagle sobie zmarła – to się tak nie odbywa w jednej sekundzie).
- najważniejsze: kliknij: ukryte zmarli nie ożywają „bo tak sobie ktoś zażyczył”. Jakby to było możliwe, to nikt by nie umierał. Bohaterowie podjęli pewną ryzykowną decyzję i ponieśli tego konsekwencje, koniec, kropka. Nie można jednocześnie zjeść ciasteczka i mieć ciasteczka. I każdy kiedyś umrze. Na tym polega dorosłość. Naturalną koleją rzeczy byłoby również szukanie nowej miłości przez bohatera – w końcu żywego i młodego, a faworytką byłaby Tomoyo – opiekuńcza i kobieca…
Dlatego – ode mnie 8/10
Re: lepsze..., ale nadal...
Tomoya miał trudne dzieciństwo, ale zdecydowanie przesadza, bo nie jest jedyny i nie miał najgorzej. Są dzieci dużo ciężej krzywdzone przez rodziców – bite do nieprzytomności, molestowane itd. Za nieudacznika, wyrzutka – on sam się niejako uznał, w każdym razie w serialu. Nie jest głupi ani upośledzony, tylko już na wstępie się poddał. Choć jego decyzja w OAV była faktycznie dojrzała.
Ale jeśli mówisz, że w grach kreacje postaci są bogatsze i ciekawsze niż w anime (gdzie je wyraźnie spłycono), to może się skuszę, zwłaszcza że to na PC.
lepsze..., ale nadal...
Czy jednak miałoby to szansę w praktyce? Ona: dawna łobuzica, postrach wszystkich chuliganów w okolicy, obecnie wzorowa prymuska i szef samorządu uczniowskiego, z ambicjami wstąpienia na uniwersytet. On: ponury emo‑wyrzutek, który uważa się za skrzywdzonego i przegranego, nawet nie próbując walczyć z losem, bo tak wygodniej… Czy ona ma szansę naprostować jego, czy raczej to on ściągnie ją na drogę bierności i defetyzmu? Bardzo prawdziwa historia… kliknij: ukryte do momentu sceny w parku – sztucznej i nieżyciowej (w realnym świecie ambitne kobiety nie tylko uciekają od nieudaczników, ale jeszcze wypierają się dawnej z nimi znajomości), w dodatku niezgodnej z charakterem Tomoyo (trudno uwierzyć, żeby mądra, silna i dojrzała kobieta wygłaszała łzawe przemowy rodem z harlequina – ona taka nie była)...
Wolałabym rozwiązanie, w którym Tomoya kliknij: ukryte przestaje się lenić i użalać, a bierze się za siebie, poprawia oceny i zachowanie, uczęszcza na korepetycje, znajduje dorywczą pracę, aby móc je opłacić… i w ogóle robi wszystko, żeby zasłużyć na taki skarb jak Tomoyo… Sztuczne? Ani w połowie jak scena w parku…
kara
Główny bohater, choć typowa shounenowa niedorajda, która (zapewne) ewoluuje (na szczęście dalszy ciąg nie powstał), prezentuje się względnie normalnie. Ma potrzeby, jak większość chłopaków w tym wieku, ale stara się pamiętać o pokrewieństwie, przynajmniej początkowo. Powinien był na samym początku, gdy tylko przybył do mieszkania wuja, wziąć nieznośną smarkulę na stronę, porządnie jej nastrzelać i tylko patrzeć czy równo puchnie… Żeby wiedziała, że pewnych rzeczy robić nie wolno.
Urara… no cóż, wiktymologia zna pojęcie gwałtu sprowokowanego. To niezwykle tępe dziewczę kusi los, prowokując dorastającego chłopaka naładowanego hormonami. A potem okazuje się, że kliknij: ukryte chciała go tylko „pocieszyć”... no to ładny sposób wybrała, bardziej pasowałaby tu intencja „podręczyć”, „podrażnić”, „podniecić i nie zaspokoić”... Dla mnie to wyrafinowana tortura, a nie „pocieszenie”... Najwyraźniej jest nierówna psychicznie: opóźniona w rozwoju umysłowym i zarazem przedwcześnie rozbudzona w rozwoju płciowym… Sądziłam, że jej koleżanka będzie „tą spokojną”, studzącą jej odpały… zapały, a tu zonk: kliknij: ukryte niewinna dzieweczka z kucykami ma mentalność starej rajfurki z podrzędnego zamtuza… Co za młodzież…
Tym, co mnie zdegustowało, nie były włosy łonowe, tylko kazirodztwo. Ojcowie Toumy i Urary są rodzonymi braćmi, więc smarkateria jest rodzeństwem ciotecznym… Brrr!
dwa zakute łby, jeden z tkanki, drugi z metalu...
Re: O Chryste... (ep.20)
niemalże
Jeśli nie oglądałeś starego anime, to dobrze zrobiłeś… Ja zmarnowałam parę dni swojego życia i miałam ochotę wyć, widząc co twórcy zrobili bohaterom. Teraz oglądam Brotherhood i widzę, jak powinna wyglądać przyzwoita ekranizacja ciekawej mangi.
Re: Hmm...
Re: Aż się człowiekowi niedobrze robi
Ten, kto to tworzył, chyba opił się laudanum i przelał na ekran swoje majaki… Tym, którzy mandze dali 8 i wyżej, radzę ominąć ten koszmarek szerokim łukiem i obejrzeć wyłącznie Brotherhood!!! Bo zapłaczecie, i to bynajmniej nie ze wzruszenia. Mangę oceniam jako dobrą, choć miała swoje wady: kliknij: ukryte momentami zadęcie i tromtadracja; Edzio plotący farmazony jak to fajnie jest rodzić (w okropnym bólu i na oczach panikującej męskiej połowy wsi) – myślołby kto a nie wiedział, że smarkacz sam co najmniej szóstkę dzieci urodził, że się tak wymądrza; Winry – brutalna psychopatka bijąca kolegów żelastwem po głowie, a przy obcych ludziach udająca słodką blond lolitkę; a przede wszystkim nie każdemu odpowiadająca maniera rysowania pani Arakawy – ale to wszystko da się przełknąć, ponieważ wszelkie złe wrażenie pokrywa intrygująca fabuła, wielowymiarowe postaci o głębokim wnętrzu, ciekawe wątki poboczne.
A tutaj? Dziura na dziurze załatana dziurą. Parę wątków wyrwanych z mangi i skleconych byle jak, co drugi odcinek to filler, kliknij: ukryte jakieś wymyślone postaci, a te oryginalne spłycone i jednowymiarowe, a czasami bezlitośnie uśmiercane, jak się z nich więcej wycisnąć nie dało… A i związki rodzinne wyjęte żywcem z Mody na Sukces... Jakaś Anglia, Niemcy… Wojsko coś tam knuje, ale nie wiadomo co, ci dobrzy jakoś się bratają, nie wiadomo na jakiej zasadzie się rozpoznają… A wszystko polane toną filozofowania, co druga postać wygłasza banały udające głębokie przemyślenia. Biorąc pod uwagę częstość występowania oklepanych zwrotów w ciągu każdego z 51 odcinków, nawet osobnik nie znający japońskiego może dowiedzieć się, że kliknij: ukryte różne osoby szukają osoby o nazwisku Kędzia, ale jakoś niesporo im to idzie, bo przeszkadza im w tym Tołka‑Kołka. Ileż można klepać naprzemiennie dwa zwroty na krzyż, w ciągu 25 minut? Nie mówiąc już o tym, że projekty postaci niesłychanie brzydkie…
Manga miała swoje wady, ale w porównaniu z tym zakalcem, to jest dzieło na miarę Szekspira… Pani Arakawa pewnie zapłakała rzewnymi łzami, widząc swoje ukochane, wypieszczone dziecko – zgwałcone, wykastrowane, poddane lobotomii i wypruciu flaków – bo to zrobili twórcy anime z mangą…
urocze
Re: Zaskoczenie!
BLS – masaż serca, sztuczne oddychanie. To robi każdy człek na miejscu zdarzenia. A nie tylko doktor w pełnym rynsztunku do operacji (w tym można się ugotować, zwłaszcza jak się komuś ugniata klatę), który specjalnie przebrał się (za pomocą drugiej osoby, bo to musi być jałowe, a przedtem zapewne umył ręce chirurgicznie, całość trwa dość długo), tylko po to, żeby wykonać BLS – gdzie liczą się sekundy!!!
ALS – podawanie adrenaliny, atropiny, lidokainy itd. (a najpierw to przede wszystkim założyć wkłucie!!!), defibrylacja (to są te elektrowstrząsy, co na filmach pokazują). To robią tylko lekarze i ratownicy. Dzieci, nie róbcie tego w domu :) A jak do incydentu dochodzi w szpitalu, po prostu wzywamy specjalny zespół anestezjologów, który powinien być w każdym szpitalu. Zaś w serialu najwyraźniej lekarze nie znają ALS, nie mają defibrylatorów – śmiem wątpić, bo Japonia jest wysoko rozwiniętym krajem o prawdopodobnie najlepszej opiece medycznej na świecie…
Nie mówię, że nie operujemy ostrych stanów kardiologicznych, np. zawału. Ale zanim zaczniemy go kroić, najpierw musi być żywy i stabilny krążeniowo‑oddechowo, a to działka anestezjologów…
A po reanimacji (nawet nie czepiam się tego słówka) pacjenta przenosi się do OIOM, a nie sali operacyjnej. Operujemy ostre stany tylko wtedy, jak jest co (chirurgia, ginekologia z położnictwem, ortopedia, okulistyka, laryngologia, neurochirurgia, kardiochirurgia i wszystkie inne zabiegowe), ale, na honor, nie operujemy zatrzymania akcji serca!!!
Brak wiedzy medycznej jest typowy dla autorów/autorek mang dla dziewcząt. Ciut lepiej pod względem merytorycznym jest w japońskich horrorach/thrillerach medycznych, np. Kansen, podobnie w koreańskich, np. Coma. Ale w shoujo, zwłaszcza mahou, realizmowi dziękujemy…
To chyba była jedyna dziura, która mi przeszkadzała.
Re: Zaskoczenie!
Bohaterowie dają się lubić, nawet ci przecukrzeni. Zdenerwowało mnie tylko, jak Karin potraktowała Nike (Nyaa‑ke) – biedne zwierzątko! Ale potem się poprawiła.
Tak samo poprawiła się Himeka – początkowo irytująco nadużywająca Głosu (Bene Gesserit z Diuny???), ale zaczęłam ją lubić od momentu rozmowy z fałszywym wróżbitą. Wspominałam kiedyś, że miałam na studiach koleżankę‑lolitkę nieświadomą swojego uroku? Też taką niewinną, posługującą się Głosem dobrze wychowanej pensjonarki, od którego chłopakom twardniały… kolana XP~~ No to właśnie w tym momencie Himeka zaczęła przypominać skrzyżowanie tej koleżanki z Ai Enmą oraz Reną Ryuugu – taka słodka yuurei‑loli. Ten jej zawodzący Głosik przedwcześnie dojrzałego dziecka, niewinnie wypowiadającego bardzo dorosłe treści, jakby z ukrytą groźbą… brr, kowai... i jednocześnie kawaii... Od tego momentu zaczęłam kojarzyć jej postać bardzo pozytywnie (z trzema wymienionymi~wcześniej lolitkami) i byłam w stanie wybaczyć jej tę zaciągającą manierę.
gorsze
Plusy:
Po pierwsze, Miz Mishtal. Jak ja jej nie trawiłam w OAV: irytująca, wrzaskliwa dziewucha, pusta, płytka i sztuczna, wybuchająca pretensjonalnym śmieszkiem bez powodu, uganiająca się za pierwszym lepszym obiektem płci męskiej, nawet jeśli facetowi jej natarczywe zaloty są wyraźnie niemiłe… Agresywna, niekobieca, brutalna, równie niezrównoważona psychicznie jak Shayla – i ona się dziwi, że nie ma chłopaka? Jej „miłość” jest najpierw udawana, potem urojona, a małżeństwo wyreżyserowane na pokaz… Żałosne.
W serialu zaś Miz jest spokojniejsza i wyraźnie ładniejsza. Twórcy przedstawili ją jako wrażliwą młodą kobietę, tęskniącą za prawdziwą miłością. Miz ma 29 lat i boi się, że niedługo stuknie jej trzydziestka, a ona do tej pory jest samotna, w dodatku zalewana złośliwymi prezentami od koleżanek, które szczęśliwie wydały się za mąż. Wiele z nas zbliżając się do trzydziestki miało kryzys tożsamości, bo jest to czas, kiedy dokonujemy swoistego bilansu osiągnięć i strat, więc rozterki serialowej Miz są bardzo ludzkie i zrozumiałe.
Tutaj jej uczucie wydaje się być szczere i najwyraźniej odwzajemnione. Fujisawa, choć zatwardziały stary kawaler, najwyraźniej nie pozostaje obojętny na jej wdzięki. Bo też serialowa Miz jest kobieca i delikatna. Nawet, gdy się złości, przypomina raczej surową nauczycielkę niż niebezpieczną psychopatkę z OAV.
Po drugie, Rune Venus. W OAV przypomina grecką rzeźbę – wprawdzie jest chodzącym ideałem, który nigdy się nie brudzi, nie poci i nie załatwia… ale też wszystko, co ludzkie, jest jej obce, czyli jest bezpłciowa i bezosobowa.
W serialu zarówno posiada ludzkie uczucia, jak i potrafi je wzbudzać w innych, bo jest normalną, śliczną młodą dziewczyną, a nie rzeźbą. Tęskni za rodzicami, których straciła we wczesnym dzieciństwie. Potrafi cieszyć się z takich drobiazgów jak padający śnieg. Jedna z najlepiej zarysowanych postaci kobiecych w serialu.
Trzeci i czwarty plus nazywają się Afura Man i Shayla Shayla. Pokazanie ich dzieciństwa okazało się być dobrym pomysłem i nie razi nawet sztampowy schemat rodem z wielu mahou shoujo: dwa przeciwieństwa – mała dama i chłopczyca, które najpierw się nie lubią, a potem zostają serdecznymi przyjaciółkami.
Plusem jest też Ura, chyba nawet jeszcze bardziej inteligentna i sympatyczna niż w OAV. Wspaniała scena, kiedy wkurzona kocica wygoniła ludzi z JEJ jaskini…
Jeszcze jedną zaletą jest brak rozwydrzonej, zepsutej jak dziadowski bicz Fatory. Ponieważ jej nie ma, nie miał kto zdeprawować Alielle, która nadal jest lesbijką, ale już nie zboczoną erotomanką rzucającą się na wszystko, co nosi spódnicę i nie ucieka na drzewo.
I na tym, niestety, plusy się kończą.
Postaci, które ucierpiały:
Ifrita – twórcy serialu najwyraźniej postanowili dokonać na biednym dziewczątku lobotomii. I nawet efekt uboczny, że jest teraz ładniejsza, nie zmienia faktu, że końcowy efekt to porażka.
Nanami – w OAV była (początkowo) uosobieniem normalności, sympatyczną dziewczyną z sąsiedztwa, typem kumpla. Dopiero potem twarda szkoła przetrwania w El Hazard zrobiły z niej wyrachowaną, targującą się osobę. W serialu już od samego początku jest karykaturalnym, zachłannym groszorobem.
Podobnie karykaturalny jest Fujisawa. W OAV był w miarę normalnym facetem, samotnym 30‑latkiem, nauczycielem niemającym zbytniego posłuchu, ponieważ uczniowie wiedzą, że lubi popijać. Dopiero w El Hazard otrzymał dar nadludzkiej siły, pozwalającym mu m.in. zdobywać góry. W serialu jest jednowymiarową postacią, której aktywność życiowa składa się wyłącznie z łażenia po górach, oglądania filmów o górach i fantazjowaniu o górach – rozumiem, że nie interesują go fantazje o kobietach?
Jinnai jest jeszcze bardziej żałosny niż w OAV, jednak nietrudno mu błyszczeć intelektem na tle niesłychanie głupiej Dzi… Divy – jakim cudem ona w ogóle została królową???
W każdym roju owadów, które tworzą społeczności, królowa składa pewną ilość jajeczek żeńskich. Jedna z samiczek, przeznaczona na królową, otrzymuje najwartościowszy pokarm, dzięki czemu jest płodna. Pozostałe otrzymują pokarm uboższy w składniki, dzięki czemu nie dojrzewają normalnie i są bezpłodnymi robotnicami. Jednak jeśli coś złego stanie się z małą królową, robotnice‑opiekunki podają wartościowy pokarm kolejnej młodej samicy, aby zamiast robotnicą została królową… Dlatego niemożliwe jest w naturze, aby królową roju została osobniczka nie nadająca się do tej funkcji – bo serialowa Diva jest zbyt tępa, aby być przywódczynią. Jednak twórcy chyba nie znali podstaw biologii, dlatego pozbawili ją rywalek, które może byłyby inteligentniejsze…
Ogólnie 5, przez sentyment do OAV.
Super...
Rika‑kotek (mii) staje się centralną postacią, a dołącza do niej Hanyuu‑piesek (hau‑auu), która jest równie słodka.
Brak hektolitrów krwi i stosów trupów nie oznacza spadku napięcia. Widz ma uczucie, że razem z bohaterami walczy o zmianę przeznaczenia. Kibicujemy na zmianę Satoko, Rice i małej Miyoko, które zostały skrzywdzone ponad ludzką miarę.
Wad nie widzę. Kai to klucz do zamka, którym jest seria pierwsza.
Re: Dopóki nie znajdziecie królestwa Hadesa, wasze ciała będą martwe jak głazy!
Re: Co za dużo, to nie zdrowo
Re: Co za dużo, to nie zdrowo