Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

lasagna777

  • Avatar
    A
    lasagna777 1.03.2015 19:37
    recenzja
    Komentarz do recenzji "Tajemnicze złote miasta"
    Przegrałbyś zakład. Gdyby Tajemnicze Złote Miasta tworzono w dzisiejszych czasach, Zia byłaby mhroczną tsundere, która wygląda jak Enma Ai czy inna Sadako, a z powodu swoich parapsychicznych zdolności (telepatia, jasowidzenie itd.) jest szykanowana przez otoczenie jako dziwadło, a dopiero pod wpływem przyjaźni staje się bardziej otwarta na ludzi, coś jak przemiana Rei Hino pod wpływem Usagi.

    To raczej Esteban byłby opóźniony w rozwoju i dodatkowo zboczony – coś jak Naruto czy inny SonGoku. Natomiast Tao byłby nerdem­‑otaku, i pewnie też zboczonym…
    Wnioskuję tak na podstawie faktu, iż w większości anime (ale nie wszystkich!) głupiutki i płytki jest najczęściej główny bohater, a poboczne postaci są przeważnie dopracowane i głębokie (choć też nie zawsze). Tę tendencję zauważyłam także w Tajemniczych Złotych Miastach, całą robotę mózgową odwalają Zia i Tao, a Esteban – no cóż, jest dzielny i szlachetny, ale pracuje mięśniami.
  • Avatar
    A
    lasagna777 25.02.2015 21:02
    trochę chaotyczne
    Komentarz do recenzji "Vampire Princess Miyu"
    Chwilami nie do końca wiadomo, kto kogo i dlaczego, ale ogólnie można ogarnąć całość. Trudno oczekiwać skomplikowanej, wielowątkowej fabuły po OAV, ale co za dużo chaosu, to niezdrowo… To w końcu  kliknij: ukryte ? Bo to tak, jakby sami sobie zaprzeczali. Mam nadzieję, że seria TV lepsza.
  • Avatar
    A
    lasagna777 17.02.2015 19:37
    Wojownicza Miaka Ninja
    Komentarz do recenzji "Natsuki Crisis"
    Recenzja zbyt surowa. Po pierwsze, jakiej fabuły można było się spodziewać po serii licącej zaledwie dwa odcinki? Jasne, że nie da się tam wepchać tasiemcowych romansów czy stopniowo dojrzewających tsundere.

    Naprawdę, widziałam gorsze produkcje. Tutaj mamy dającą się lubić bohaterkę, coś jak mądrą wersję Miaki Yuuki, której w dodatku nie trzeba ratować, bo sama się obroni…
    Komu polecić? Sądzę, że fanom filmów o nieskomplikowanej fabule i bohaterach bijących tych złych za pomocą sztuk walki. A jeszcze bardziej – fanom pastiszy tych filmów…
  • Avatar
    lasagna777 12.02.2015 18:10
    Re: Cudo!
    Komentarz do recenzji "Jigoku Shoujo Futakomori"
    Dokładnie. Przeważnie dwójka nie jest tak dobra jak jedynka, a tutaj jest ciekawiej… Ai i jej świta osobiście angażują się w swoją pracę, w dodatku poznajemy więcej szczegółów dotyczących ich samych. Co do śledztwa, nie uważam tego za wadę, po prostu  kliknij: ukryte . Jedyne sceny, które oglądałam z przykrością, to  kliknij: ukryte . Zakończenie to smaczek typowy dla Japończyków, nieobce każdemu, kto oglądał takie klasyki jak Ringu, Ju­‑On czy Higurashi, czyli  kliknij: ukryte .
  • Avatar
    lasagna777 6.02.2015 19:03
    Re: Nierówna ta seria...
    Komentarz do recenzji "Jigoku Shoujo"
    A ja najbardziej polubiłam Wanyuudou – sympatyczny dżentelmen starej daty, budzący zaufanie – lubię takich miłych staruszków. Pozostali też mi się podobali: seksowna Hone Onna i młody Ichimoku Ren. Najmniej chyba lubiłam Enmę Ai – chwilami zachowywała się jak osoba niezrównoważona psychicznie, i nie mam tu na myśli tych kilku ostatnich odcinków.

    Zgadzam się co do naciągania niektórych odcinków.
  • Avatar
    lasagna777 6.02.2015 18:52
    poszkodowany
    Komentarz do recenzji "Jigoku Shoujo"
    Nie zawsze. Czasami dochodzi do rażących nadużyć, np.  kliknij: ukryte . Albo  kliknij: ukryte . Albo  kliknij: ukryte . Większość „złych” początkowo była poddawana „procesowi”, podczas którego miała żałować swojego grzechu. Natomiast osoby z gruntu uczciwe nie dostały w ogóle takiej szansy!
    Wiele przypadków było moralnie trudnych do oceny, część z nich można było rozwiązać bez pomocy Piekła, wystarczyło wezwać policję, karetkę z psychiatryka czy choćby rodziców; kupić dyktafon lub kamerę itd… nie płacąc horrendalnej ceny. Niektóre wezwania Piekielnej Dziewicy były bezzasadne.
  • Avatar
    A
    lasagna777 3.02.2015 23:02
    refleksje
    Komentarz do recenzji "Jigoku Shoujo"
    Seria mocno ryjąca psychikę. Początkowo mamy do czynienia z zemstą naprawdę skrzywdzonych osób na ludziach złych do głębi. Motyw stary jak świat. Trochę razi cena zemsty – dlaczego za taką kanalię mam iść do piekła razem z nią?, jednak w niekórych przypadkach osoba pociągająca za sznurek już żyje w piekle – a to dręczona przez sadystycznych kolegów, a to nękana przez zboczeńca, a to maltretowanie przez opiekuna… Dostrzegamy jednak tytułową bohaterkę wyraźnie zdradzającą syndrom wypalenia. Ai, mimo kilku setek lat na karku, mentalnie jest tylko dzieckiem, na które założono zbyt wielkie brzemię. A im dłużej poznajemy jej pracę, tym większe nachodzą nas wątpliwości. Coraz więcej przypadków jest wątpliwych, niektóre bohaterowie mogliby rozwiązać bez pomocy Piekła i płacenia horrendalnej ceny, której niesprawiedliwość coraz bardziej dostrzegamy. Nic więc dziwnego, że dziewczyna nie wyrabia psychicznie, coraz bardziej opieszale reaguje na wezwania, popada w stany odrętwienia lub włóczy się nie wiadomo gdzie. Zarówno jej coraz większe wątpliwości, jak i śledztwo prowadzone przez Shibatę, doprowadzają w końcu do punktu kulminacyjnego…

    Wiedziałam, czego oczekiwać, ponieważ lata temu oglądałam wersję aktorską. Tamta miała nieco lżejszy klimat, a Piekło przypominało starotestamentowy Szeol – ot, taka sobie bezsłoneczna kraina, gdzie jest ciemno, smutno i samotnie, ale nie ma żadnych tortur i potworów… więc taka cena nie jest wygórowana dla ludzi zawierających pakt. A motywy tych ludzi sa bardziej wiarygodne niż w wersji anime, ponieważ powybierano co sensowniejsze odcinki z kilku sezonów (np. szkolny gang znęcający się nad nieśmiałą kujonką). Odcinków jest 12 i nie można narzekać na nudę.

    Tutaj zaś angst leje się z ekranu, a odcinków jest zdecydowanie za dużo, mniej więcej ok. piątego zaczyna nużyć schemat „potwora tygodnia”. Polecam wytrwałym, pod koniec okazuje się, że warto.
  • Avatar
    A
    lasagna777 3.02.2015 19:18
    fajne
    Komentarz do recenzji "Nanako Kaitai Shinsho"
    Ta seria jest tak głupia, że aż śmieszna. Lekka i odprężająca komedyjka nie wymagająca myślenia.

    Fabuła jest prosta jak budowa cepa. Otóż  kliknij: ukryte  Podstawy genetyki w serialu są głupie jak kilo gwoździ, ale nie irytują, w odróżnieniu od niektórych „poważnych” serii, silących się na pseudomedyczne treści, które tylko ogłupiają zamiast edukować (np. Full Moon wo Sagashite, Oniisama E czy arcygniot Itabzdura na Kiss – już bardziej od nich poprawny merytorycznie był odcinek Sailor Moon o dentyście)... Otóż twórcy Nanako… nawet nie udają, że wiedzą cokolwiek o medycynie czy genetyce, więc nie wprowadzają oglądającego w błąd. Dlatego śmieszą zamiast denerwować.

    Nie jestem fanką wielkich biustów, ale poza Nanako jest śliczna – ładna buzia, długie nogi i talia osy. Nie przeszkadzała mi nawet jej głupota (przypominała Usagi i Miakę nie tylko z powodu odango). Niektóre mniej udane sceny ratowała przed nudą właśnie Nanako – młoda, ładna i zgrabna.

    Tak samo nie przepadam za „bizonami”, ale ten szałowy­‑szalony naukowiec jakoś ujdzie…

    Jedyny zgrzyt, do którego naprawdę można się przyczepić, to okropna seiyuu bohaterki, której głos ranił moje uszy.

    Polecam każdemu, kto chce się rozerwać i przyjemnie odmóżdżyć…
  • Avatar
    A
    lasagna777 3.02.2015 18:57
    wspomnienia
    Komentarz do recenzji "Candy Candy"
    Najbardziej podoba mi się trzecia część, czyli trudne początki Candy jako pielęgniarki. Przypominają mi się studia :) natsukashii!
  • Avatar
    lasagna777 23.01.2015 21:21
    Re: wstęp
    Komentarz do recenzji "Kafka Inaka Isha"
    Za dużo Romero…
  • Avatar
    A
    lasagna777 22.01.2015 18:14
    niespełnione nadzieje
    Komentarz do recenzji "Uta~Kata"
    Miałam nadzieję, że to będzie bardziej mroczne. Akcja toczy się spokojnie, żeby nie powiedzieć leniwie, ale pod powierzchnią kłębią się silne namiętności i ponure sekrety, niczym w jakim Twin Peaks. Jednak wyjaśnienie całej tajemnicy okazuje się miałkie i błahe w porównaniu z szumnymi zapowiedziami. Twórcom zabrakło odwagi, aby skupić się na naprawdę drastycznych wątkach (np. Satsuki). Zamiast tego serwują nam mhroczne rozterki Ićki: Serce Manatsu krwawiło. Jeszcze wtedy nie wiedziałam… ktoś by pomyślał, że nie wiem co się jej stało… Tak samo oszukałam się na Oniisama E... Dziwne zachowanie rodziców, przyjaciółek, którzy zachowują się, jakby wiedzieli, również ma przyczynę prozaiczną. Do tego dwóch przesłodkich „bizonów”, z których jeden przypomina raczej piękne dziewczę – dla kogoś innego to zaleta, ale ja nie przepadam.
    Najgorsze jest zakończenie – wyraźnie robione w pośpiechu. I sama Ićka, która jest równie słodka jak Madoka… i równie ciapowata, w dodatku głowę ma nabitą banałami… kliknij: ukryte 

    Szkoda, bo ta historia miała potencjał.
  • Avatar
    A
    lasagna777 22.01.2015 17:14
    zboczenie zawodowe
    Komentarz do recenzji "Kafka Inaka Isha"
    Łatwo jest pisać recepty, lecz trudno jest je odcyfrować :P~~

    Myślałby kto, że to kolejna paranoja Gazety Wybiórczej i Tefałenu, szkalujaca obraz lekarza rodzinnego :P

    Po pierwsze, to jakiś przemądrzały buc. Jestem lepszy, niż tego ode mnie wymagają... Medycyna uczy pokory. Ja jestem na tyle dobra, że cytuję dyrekcja jest z pani zadowolona oraz szkoda, że pani odchodzi, pacjenci panią lubią. I tego się trzymam.

    Po drugie, kardynalny błąd –  kliknij: ukryte 

    Też chodziłam na wizyty domowe, ale nigdy nie narzekałam, bo nigdy nie wzywano mnie „po nic”. Miewałam nieraz za(...)prz w przychodni, jeden pacjent po drugim, ale nigdy mi aż tak nie odwaliło, żeby podejrzewać spisek pacjentów, mający na celu przeszkadzanie mi w piciu kawy :)

    Takie złośliwe podejście do pacjentów ma NFZ, a nie my!

    Jeśli chodzi o ów przypadek, najpierw pomyślałam, że młody  kliknij: ukryte  Ale kiedy dowiedziałam się, że  kliknij: ukryte 

    P.S. Kafka miał schizofrenię, ale co zażywał pan Yamamura?
  • Avatar
    A
    lasagna777 16.01.2015 17:14
    muzyka
    Komentarz do recenzji "Maris the Choujo"
    Muzyka jest magiczna! Przypomina lata 80­‑te, takich artystów jak Fancy, Bad Boys Blue czy Modern Talking. Za to podwyższyłam ocenę, pomimo archaicznej kreski i nieskomplikowanej fabuły. Inną zaletą jest bohaterka. Ta ruda pannica to jakby prototyp żeńskiej Ranmy – silna, wysportowana, pyskata, sprytna i zaradna. Uwielbiam takie postaci.
  • Avatar
    lasagna777 15.01.2015 16:35
    Re: Scierwo
    Komentarz do recenzji "SaiKano"
    Dokładnie!!! Mnie też skusiła fullmetal angel, miałam nadzieję, że to będzie coś na miarę Gunnm, Ghost in the Shell czy innej Armitage. A tu xxxx, xxxx i kamieni kupa. Niestety, jak każdy nałogowiec, mam zwyczaj oglądania do końca, nawet kiepścizny, bo chcę wiedzieć, jak się kończy, więc się tym torturowałam, w końcu wpadłam na pomysł, żeby oglądać TO bez głosu, a w tle z innego playera puścić muzykę, i jakoś poszło…
  • Avatar
    lasagna777 15.01.2015 16:20
    Re: >_>
    Komentarz do recenzji "SaiKano: Another Love Song"
    Raczej próba leczenia dżumy cholerą.

    Zasadniczą zaletą jest to, że główną bohaterką jest kobieta posiadająca mózg (Mizuki), a jej towarzyszem jest facet posiadający cojones (Tetsuo). Irytujący niepomiernie Szuj Cian jest pokazany tylko w kamerze i prawie się nie odzywa. Niestety, dalej mamy do czynienia z wyświechtanymi frazesami, tym razem ględzi Ćse – domyślam się, czyja to szkoła…
    Poprawiono też grafikę. Ale żadnych piegów tam nie zauważyłam… przynajmniej postaci nie mają już tych karykaturalnych rumieńców, za to mają nosy.
  • Avatar
    lasagna777 15.01.2015 00:58
    Re: Mam pomysł!
    Komentarz do recenzji "Mermaid Melody: Pichi Pichi Pitch Pure"
    No dokładnie. Te złe (z wyjątkiem Alali o Małym Rozumku) mają lepszy repertuar niż syrenki, których radosna twórczość coraz bardziej rani moje uszy. Jedyne rzeczy, których byłam w stanie słuchać, to piosenki Zespołu R, pardon, Black Beauty Sisters, oraz Lady Bat i Lanhuy, choć tą ostatnią rujnowały jej mnogie jaźnie, popiskujące „ją­‑fa”, „ci­‑fa” i tym podobne mądrości – jak można było zepsuć taki dobry utwór?
  • Avatar
    A
    lasagna777 15.01.2015 00:16
    kara
    Komentarz do recenzji "SaiKano"
    Obejrzałam całą serię, chyba za karę. Pierwsze 3­‑4 odcinki zapowiadały dobrą strawę duchową, a poziom następnych galopował w dół, upewniając mnie, że można nie tylko osiągnąć dno, ale jeszcze je przebić…
    Od razu widać, że autor nie ma bladego ani zielonego, ani nawet bladozielonego pojęcia o pracy wojska, czy też o tym, jak w sytuacjach kryzysu zachowują się ludzie.
    1) Dlaczego wojskowi, zamiast ochotniczki – najlepiej zawodowej żołnierki lub policjantki, po testach psychofizycznych, a przede wszystkim pełnoletniej – wybrało głupiutką, płaczliwą, słabowitą ofermę? (Radosna zasada „atasiła Tsukino Usagi, nakimusi des, demo sejgino mikata deees!!!” sprawdza się sprawdza tylko w mahou shoujo!!!)  kliknij: ukryte 
    2) Dlaczego po tym puścili ją samopas i jeszcze pozwolili jej dezerterować?  kliknij: ukryte 
    3) Co te wszystkie panny widzą w  kliknij: ukryte  tym Shujim, który jest gburowaty, wyzywa rozmówcę od głupków i jest to wszystko, co ma do odburknięcia na większość tematów? Poza tym, jakby rzekł Al Elric: „Ależ Edziu, nie wolno bić dziewczynek”... Do tego ma gębę szpetną, ale zawsze pełną wzniosłych frazesów. Pyskuje nawet rodzicom…
    4) Do tego jest amatorem kwaśnych jabłek. Chise jakoby ma 17 lat, ale wygląda na 10 i prezentuje taki sam poziom intelektualno­‑emocjonalny.  kliknij: ukryte 
    5) Dlaczego mężczyzna z prawdziwego zdarzenia  kliknij: ukryte  A tak się fajnie zapowiadało…

    Nie polecam nikomu, chyba że chcecie kogoś ukarać…
    Jedyne powody, dla których nie dałam 1, tylko 2, to: osoba Tetsuo i smakowita scena z lolitką jedzącą loda (też miałam kiedyś taką koleżankę… ale nie proście mnie o jej adres i telefon, bo straciłam z nią kontakt).
  • Avatar
    A
    lasagna777 12.01.2015 18:49
    lepsze niż tasiemiec
    Komentarz do recenzji "My-Otome 0~S.ifr~"
    Recenzja zbyt surowa. Pewnie, że w ciągu trzech odcinków nie da się zmieścić bardzo rozbudowanej fabuły. Jednak lepsze to, niż długi tasiemiec ze ślimaczą akcją, np. Nanoha Strikers – też z mnóstwem fanserwisu i ckliwych przemówień, a do tego z biurokracją i tłumem statystów…
    A i walki w Otome nie ustępują wyżej wymienionej pozycji.
    Choć faktycznie, trochę przesadzili z pewnymi rzeczami  kliknij: ukryte ... Biusty mi nie przeszkadzały, po przełknięciu całej serii Ranmy zdążyłam się przyzwyczaić.
    Co w związku z tym, że późniejsze pokolenia nie wspominały o tych wydarzeniach? Po co, skoro  kliknij: ukryte 
    Warto polecić każdemu fanowi serialu Mai Otome, choćby jako ciekawostkę.
  • Avatar
    R
    lasagna777 11.01.2015 00:24
    zbyt surowo
    Komentarz do recenzji "Xiao Qian"
    Ocena sprawiedliwa inaczej. Film był czarujący, postaci dawały się lubić, poza tymi wyjątkowo złymi, które można było policzyć na palcach jednej dłoni pijanego drwala.
    Demoniczny chłopak Xiao Qian z założenia ma być takim idio…idolem, śmiesznym i groźnym jednocześnie.
    Koszmarnie tandetna piosenka? Bo trzeba było oglądać w mandaryńskim, a nie angielskim.
    Jeśli ktoś widział aktorski oryginał „Chinese Ghost Story”, wie że jest to jednocześnie: horror, czarna komedia, romans i fantastyka. Dlaczego więc wersja animowana miałaby odbiegać od tej konwencji? Chińczycy lubią zarówno się pośmiać, jak i powzruszać, dlatego pierwsza połowa filmu utrzymana jest w tonie komedii, natomiast druga zaczyna być poważna, skłania ku refleksji.
    Co do skomplikowanych maszynerii, jest po prostu steampunk, w dodatku okraszony sporą ilością magii (bo bez niej i tak nie miałby prawa działać)... Równie dobrze można byłoby mieć o to pretensje do Spirited Away czy Howl's Moving Castle.
    Wątkiem głównym jest wędrówka, podczas której poznajemy prawdę o sobie, a jej celem jest szczęście. I nie powiem, że Xiao Qian gra pierwsze skrzypce, raczej są równorzędnymi partnerami. Wspólna podróż zmienia charaktery obydwojga. Jedynym minusem jest przekomputeryzowanie, którego szczerze nie trawię w żadnej produkcji, a niestety Chińczycy nie mają oporów przed tandetą…
    To nie jest film dla każdego, przynajmniej wśród ludzi Zachodu. Żeby go rozumieć, trzeba znać mentalność Chińczyków, choć niekoniecznie się z nią zgadzać. Stąd to wymieszanie gatunków i słodko­‑gorzkie zakończenie.
  • Avatar
    lasagna777 10.01.2015 21:34
    Re: klasyfikacja
    Komentarz do recenzji "Oruchuban Ebichu"
    Właśnie. Mnie też ecchi kojarzy się raczej z nieszkodliwym fanserwisem lub aluzjami i dowcipami z podtekstem…
    O kresce wspomniałam, bo dla mnie to był szok. Już w pierwszej scenie  kliknij: ukryte  tak po oczach, znienacka. Mimo iż znałam ogólny zarys, więc nie byłam tak do końca zielona. A czytałam wypowiedzi osób, które fabuły w ogóle nie znały i były przygotowane na niewinną bajeczkę w stylu Hamtaro...!!!
  • Avatar
    lasagna777 10.01.2015 00:59
    Re: Odświeżenie
    Komentarz do recenzji "Berserk: Ougon Jidai Hen"
    A ja nie lubię przekomputeryzowywania jako takiego. Stara wersja była animowana tradycyjnie i widać było, jak starannie narysowana jest każda postać. A tu co chwila jakaś buzia rodem z gry komputerowej. To, że Guts, Griffith i Casca są piękni, nie oznacza, że twórcy mogą spocząć na laurach i reszta Jastrzębi ma wyglądać jak kalkomania złożona z niebieskich oczu, białych zębów i różowej skóry bez skazy. A i animacja poklatkowa kłuje oczy tu i ówdzie.
    Cenzury żadnej nie uwidziałam, wręcz rozbudowali sceny erotyczne, choć nie było to konieczne, podobnie jak skupianie się na scenach tańca podczas balu. Jeśli mieli czas na takie drobiazgi, to mogli go przeznaczyć równie dobrze na coś ważniejszego, np. te epizody z mangi, których jeszcze nie ekranizowano. Trauma Gutsa, spotkanie z Pukiem…
    Czy ludzie są wrażliwi? Raczej twórcom zabrakło czasu, żeby pokazać coś naprawdę ważnego, bo woleli marnotrawić go na nieistotne szczegóły. kliknij: ukryte 
    Jest jednak wiele plusów. Jak wspomniałam, ukazanie Griffitha jako wahającego się, ulegającego emocjom człowieka. Podoba mi się też odświeżona Casca. W starym anime była to wiecznie złoszcząca się mała dziewczynka, której „Gurifisu” brzmiało, jakby rozgryzała coś twardego (po prostu jej seiyuu miała taki irytujący głosik). Tu zaś jest ukazana jako młoda, ale dorosła kobieta, odpowiedzialna i waleczna pani oficer (a jej seiyuu brzmi milej dla ucha). Zaś Zaćmienie potrafi naprawdę przerazić.
    Jednak z uwagi na wspomniane dziury i przeskoki w fabule, nie polecam nikomu, kto nie zna mangi, a przynajmniej starego anime. Jednak sprawdza się jako dobre uzupełnienie serii TV.
  • Avatar
    lasagna777 9.01.2015 12:40
    Re: klasyfikacja
    Komentarz do recenzji "Oruchuban Ebichu"
    Puni Puni Poemy, podobnie jak Hen, wyśmiewały konkretne coś, czyli anime, tyle że w Puni Puni parodiowano głównie magical girls, a w Hen – yuri i shoujo­‑ai.
  • Avatar
    A
    lasagna777 9.01.2015 00:48
    nie zero
    Komentarz do recenzji "Baby Princess 3D Paradise Love"
    Nie dałam najniższej oceny z paru powodów. Po pierwsze, scena z wodospadem mnie zainteresowała, po drugie, dziewczyny mają śliczne mundurki. Po trzecie, to NIE było to tak chore jak mogłoby być…
    Generalnie, nie miałam wielkich oczekiwań, zostałam ostrzeżona przez recenzenta, że to rodzina patologiczna (nie dość, że do tego stopnia wielodzietna, że nie da się spamiętać tych wszystkich smarkul, to jeszcze bez ojca, pewnie każde z innym???), więc spodziewać się można jedynie kolejnych patologii…
  • Avatar
    lasagna777 9.01.2015 00:27
    Re: klasyfikacja
    Komentarz do recenzji "Oruchuban Ebichu"
    Trochę za zboczona na mój gust… ale i tak o niebo lepsza od „Puni Puni Poemy”, które też miało być satyrą, a było po prostu obleśne. „Ebichu” przynajmniej śmieszy.
  • Avatar
    lasagna777 9.01.2015 00:15
    Re: klasyfikacja
    Komentarz do recenzji "Oruchuban Ebichu"
    W tym rzecz, że zszokowało mnie właśnie to karykaturalne przedstawienie. Treści dla dorosłych rysowane „dziecinną” kreską. Chyba bardziej niż gdyby to był prawdziwy hentai rysowany realistycznie, z bohaterką wielkooką bishoujo. Takie „dziecinno­‑dorosłe” połączenie ma w sobie coś jednocześnie odpychającego i przyciągającego, jakby małe dziecko oglądało flm dla dorosłych, wie, że powinno natychmiast przestać, ale nie potrafi. Ebichu zachowuje się jak połączenie niewinnego dziecka ze zdeprawowaną kokotą, jest ofiarą maltretowania, ale tak irytującą, że solidaryzujemy się raczej z oprawcą – Panią.

    Podobne uczucie miałam podczas oglądania teledysku Lauriego Ylonena „Heavy”, kiedy zobaczyłam lalkę Amandę. Lauri więzi ją w klatce, torturuje elektrowstrząsami, ale Amanda wzbudza raczej przerażenie swoim wyglądem niż współczucie swoim losem… Ta niejednoznaczność oraz niepoważne potraktowanie poważnych tematów… To mnie szokowało.

    Mayu Shinjo ani josei nie czytam. Nie moje klimaty.

    Co do Ebichu, pomijając pierwsze wrażenia, okazała się świetną rozrywką, dawno się tak nie uśmiałam, choć nie przepadam za tym typem poczucia humoru.