Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

Lin

  • Avatar
    Lin 8.04.2016 22:09
    Re: pytanie
    Komentarz do recenzji "Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu"
    Chyba jednak za daleko się udałeś w tym ciągu skojarzeń… Zwróć proszę uwagę, że dziewczyny, które uważają Twilight za świetny romantyczny film mają przeważnie po 15­‑16 lat, jeśli nie mniej. Dziewczyny (a raczej kobiety), które pozytywnie oceniły Shouwa Genroku… mają przeważnie sporo powyżej 20 lat (albo i więcej). Nie sądzisz, że ten fakt sam w sobie nakreśla nieco profil docelowego odbiorcy tej serii? I to, że nie jest nim piszcząca na widok zniewieściałego wampira nastolatka?

    Co do samego Shouwa Genroku… jest to świetnie zrealizowana seria przedstawiająca jeden z bardziej niszowych elementów kultury japońskiej. Jej głównymi atutami są realistycznie nakreślone postaci o złożonych, pełnych sprzeczności i niedoskonałych charakterach. Całość opowiada o różnych podejściach do wspólnej pasji, jaką jest rakugo. W pewnym momencie wkrada się wątek miłosny, przedstawiony jednak stokroć bardziej dojrzale, niż w wielu innych seriach z romansem w tle.
    I dokładnie o tym, bardzo zresztą wyraźnie, mówi recenzja. Jeśli na podstawie tych opisów nadal nie wiesz, czy może Cię ten tytuł zainteresować, to nie sądzę, żeby ktoś inny potrafił Ci dać satysfakcjonującą odpowiedź ;) Moim zdaniem jest to absolutna perła japońskiej animacji – jedna z lepszych serii, jakie widziałam od miesięcy, jeśli nie lat. No ale ja jestem w końcu dziewczyną, więc trudno oczekiwać po mnie obiektywizmu… ;P
  • Avatar
    A
    Lin 4.04.2015 14:59
    Komentarz do recenzji "Shokugeki no Souma"
    Wow, a ja sądziłam, że już w Koufuku Graffiti niebezpiecznie balansuje się na granicy dobrego smaku ukazując całą tę sensualność aktu spożywania pysznych potraw… :> Coś jednak jest w Shokugeki no Souma, co sprawia, że ten wylewający się z ekranu fanserwis nie skreśla od razu całej historii. Chyba chodzi o to niedorzeczne, jednak w pełni celowe przerysowanie i absurdalność przedstawianych wydarzeń. Wszystko jest tutaj tak wyolbrzymione (i nie mówię tylko o głównych atutach postaci kobiecych :P), zachowania i reakcje bohaterów, a nawet towarzysząca poszczególnym scenom monumentalna muzyka… Może właśnie tą sporą dawką jakiejś takiej autoironii i groteski ten tytuł będzie się w stanie wybronić? Bo gdyby to miało być na serio, to byłaby to katastrofa.
  • Avatar
    Lin 21.02.2015 00:07
    Re: bzdura
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul"
    Zacznę od wprowadzenia. Jeśli z jego powodu pojawiło się odczucie ujęcia cenzury jako klamry kompozycyjnej dla całego tekstu, to zapewniam, że zupełnie nieintencjonalnie, chociaż brak tejże intencji niewiele tu pewnie zmienia. Przyznam, że z każdym kolejnym tekstem coraz luźniej traktuję to wprowadzenie pod obrazkiem, bo dwa zdania, do których w założeniu mamy się w tym fragmencie ograniczyć, rzadko wystarczają na streszczenie fabuły. W przypadku Tokyo Ghoul miała to być raczej zaczepno­‑żartobliwa wstawka, niemająca nic wspólnego z treścią. Przyznam, że nie pomyślałam o niej jako o potencjalnej klamrze dla całości, być może tutaj zrobiłam błąd.

    Czy dla osoby poszukującej krwawego tytułu faktycznie recenzja będzie dezinformująca? Nie wydaje mi się, żeby jej przekaz był aż tak niejasny. Z tekstu wynika, jak sądzę, że wersja dostępna na DVD pozbawiona jest cenzury i że zastosowanie jej w telewizji, w której większość z nas oglądała TG w pierwszej kolejności, pachnie trochę wyrachowanym chwytem marketingowym. Widz zostaje poinformowany o istnieniu wersji niecenzurowanej. Faktycznie, tej nie poddaję dokładnej analizie, ale wbrew dość agresywnemu komentarzowi, który rozpoczął całą tę dyskusję, nie uważam, żeby moim obowiązkiem było zapoznawanie się ze wszystkimi wersjami danego tytułu.

    Rozumiem, dlaczego Twoją uwagę zwróciło zacytowane zdanie z ostatniego akapitu recenzji i przyznaję, że dopuściłam się tutaj zbyt dużego skrótu myślowego. Niezależnie od cenzury czy jej braku, nie uważam TG za dobry horror, bo zwyczajnie nie ma tu dobrze budowanego napięcia (to już z kilku powodów wynikających z konstrukcji fabuły i obecnych w niej postaci). Na pewno jednak dla fanów gatunku obecność przysłowiowego „mięsa”, byłaby jakimś plusem – pozwoliłaby na nieco lepsze ocenienie TG w kategorii horroru. Być może w tym miejscu raz jeszcze powinnam zaznaczyć, że inne wrażenia mogą mieć osoby, które obejrzą wersję na DVD. Żywię jednak przekonanie, chyba nie do końca bezpodstawne, że większość z nas zapoznała się z tą serią (jak i każdą inną, którą ogląda się w czasie rzeczywistym, a nie np. po roku od emisji) w jej wydaniu telewizyjnym.

    Co do ostatniego Twojego pytania. Tak, w punktowej ocenie nie brałam pod uwagę cenzury wersji telewizyjnej, gdyż uważam, w pewnym sensie nawet wiem, wnosząc po innych, ale też i sobie, że oceny punktowe są dla osób, które chcą na szybko zorientować się, jaki poziom zdaniem recenzenta prezentuje dany tytuł. Sama często najpierw patrzę na cyferki, a dopiero gdy te są jako tako pozytywne, zaczynam czytać tekst, by w tym zapoznać się z całą paletą wrażeń autora. Dlatego osobie, która chce na szybko dowiedzieć się, jak ocenione zostały poszczególne aspekty serii, udzielam na tym etapie informacji, że grafika TG to 7/10, czyli pozytywnie, ponad średnią, ale nie bez zarzutu. Dopiero w recenzji, po którą sięgną już, moim zdaniem, osoby zainteresowane dokładniejszymi informacjami, wspominam o cenzurze. A poświęcam jej tyle miejsca, gdyż mocno zaprzątała ona moją uwagę podczas oglądania. Recenzję rozumiem jako tekst, który w pewnej części streszcza główne wątki i założenia danej produkcji, a w pewnej pozwala jej autorowi na zaprezentowanie subiektywnych odczuć. Podczas seansu TG wiele mówiło się o karykaturalnych formach cenzurowania, dlatego nie widzę powodu, dla którego opisując swoje wrażenia, nie miałabym o tym wspomnieć, jednocześnie informując widza, że o ile nie sięgnie po wersję DVD, to musi być gotowy na to, że będzie regularnie tych form cenzury doświadczał.
  • Avatar
    Lin 20.02.2015 13:25
    Re: bzdura
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul"
    Żałosny autor pozwoli sobie odpowiedzieć przecząco na to pytanie :> Oczywiście, że bym czegoś takiego nie napisała. Tak, jak nie napisałam, że anime jest badziewne graficznie, nie wiem, skąd to wyczytałeś/aś…? Ocena grafiki jest całkiem wysoka, sądzę, że adekwatna do jej ogólnego poziomu. Ja po prostu napisałam, że w wersji telewizyjnej jest bardzo duża ilość zabiegów cenzorskich, których jakość graficzna stoi na niskim poziomie. Co jest tak bardzo oburzającego w podzieleniu się tą opinią z widzami? Czy napisałam nieprawdę? Nie do końca rozumiem to święte oburzenie.
  • Avatar
    Lin 20.02.2015 13:14
    Re: bzdura
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul"
    Jak widać, nawet recenzje promują krytykę kwestii niezwiązanych z tytułem jako argument przemawiający przeciw oglądaniu tegoż.

    Na początek myślę, że warto przeczytać tekst ze zrozumieniem. W żadnym miejscu nie napisałam „nie oglądajcie, bo jest cenzura”. Podzieliłam się wyłącznie swoimi subiektywnymi wrażeniami po seansie. Równie dobrze mogłabym napisać, że nie podobał mi się projekt postaci, bo miały dziwne oczy albo śmieszne fryzury. Nie oznacza to jednak, że z tego powodu odradzam oglądanie :)

    Druga kwestia. Jeśli dobrze rozumiem, sprzeciwiasz się obniżaniu oceny grafiki za cenzurę. Rzecz w tym, że w mojej ocenie Tokyo Ghoul nic takiego się nie zadziało. Czy z cenzurą czy bez, wystawiłabym grafice tej serii 7/10. W pierwszej chwili kusiło mnie, by dać mniej, ale potem doszłam do wniosku, że faktycznie cenzura wersji telewizyjnej nie powinna mieć na to wpływu. Dlatego też wspomniałam o tym jedynie w tekście, by uprzedzić osoby przystępujące do oglądania wersji telewizyjnej, że jest tutaj dużo cenzury i że jeśli liczą na krwawe sceny, to muszą sięgnąć po wydanie DVD. Wydaje mi się, że udzielenie takiej informacji potencjalnym widzom jest z mojej strony uczciwe…
  • Avatar
    R
    Lin 21.12.2014 11:54
    Komentarz do recenzji "Meganebu!"
    Moshi, Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie jestem godna, by obejrzeć Meganebu i pierwszy odcinek, z którym się zapoznałam, jest póki co wszystkim, na co zasłużyłam. Podobnie jak Ty nie tracę jednak nadziei, że pewnego dnia dojrzeję do tego, by w pełni zrozumieć przekaz tej wielowarstwowej, symbolicznej historii…
  • Avatar
    Lin 16.12.2014 14:14
    Komentarz do recenzji "Ao Haru Ride"
    Pewnie to wszystko kwestia wyobrażeń :) Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o adaptacji Ao Haru Ride natychmiast pomyślałam, że Kou to rola stworzona dla kogoś pokroju Yoshimasy Hosoyi, Shimazakiego Nobunagi czy Uchiyamy Koukiego, bo to nazwiska, które natychmiast kojarzę z poważnymi, wycofanymi typami osobowości. Dlatego wybór Kajiego mnie zdziwił, zwłaszcza, że było to świeżo po tym, jak widziałam go w Noragami, Diabolik Lovers, Shingeki no Kyojin właśnie ;) Mnie kojarzy się on albo z szurniętymi krzykaczami albo – jak wspomniałaś – słodkimi chłopcami. A Kou nie pasuje ani tutaj, ani tutaj. Ostatecznie myślę, że Kaji poradził sobie naprawdę dobrze i w sumie ciekawe było dla mnie słuchanie go w takiej odsłonie.
  • Avatar
    Lin 16.12.2014 11:58
    Komentarz do recenzji "Ao Haru Ride"
    Przyznaję bez bicia, że o dramach nie mam pojęcia, dlatego zawierzę na słowo, że Kaji często grywa w nich role ciepłe i łagodne. Chodziło mi bardziej o to, że rola Kou jest kontrastowa dla ról, z których Kaji jest ostatnio najbardziej znany i kojarzony – a w dużej mierze są to właśnie role krzykliwych, nieco przewrażliwionych i nieobliczalnych młodzieńców ;) Za takiego uważam Erena z SnK, a także postaci takie, jak Q­‑vier z Kakumeiki Valvrave, Kanato z Diabolik Lovers, Yukine z Noragami, Mei z Daiya no Ace, Kanzaki z Barakamona, Shu z Guilty Crown. Oczywiście to nie wyczerpuje gigantycznego dorobku tego aktora i może pewnym nadużyciem z mojej strony jest próba stworzenia czegoś w rodzaju profilu jego standardowych ról, ale przyznam, że takie właśnie jest moje z nim pierwsze skojarzenie. I na tym tle Kou wypada dość nietypowo – jako typ cichy, wycofany, zamknięty w sobie wymusza na Kajim inny rodzaj gry, z którym osobiście nie miałam w jego przypadku zbyt często do czynienia.
  • Avatar
    A
    Lin 28.09.2014 17:22
    uczta dla fanów serii obyczajowych
    Komentarz do recenzji "Barakamon"
    Dawno nie widziałam tak cudownie ciepłych, serdecznych, mądrych, zabawnych i po prostu kochanych okruchów życia :) Ta seria ma w sobie wszystko, co powinno być w produkcjach z tego gatunku. Temat jest może dość banalny – mieszczuch zjeżdża na wieś i uczy się życia od prostych, beztroskich mieszkańców wioski. Obraz tejże jest oczywiście mocno wyidealizowany – można odnieść wrażenie, że tubylcy nie robią nic poza zabawami na świeżym powietrzu, łowieniem ryb, chodzeniem na spacery i przesiadywaniem w pobliskim sklepiku. Nie ma to jednak znaczenia, bo nie jest to typ serii, która ma być koniecznie realistyczna – wystarczy, że jest ładna i sprawia, że nie sposób się przy niej nie uśmiechać.

    Bardzo rozsądnie ukazana została wewnętrzna przemiana, czy raczej proces dojrzewania Handy. W takich opowieściach łatwo uderzyć w zbyt moralizatorski, przepełniony patosem ton. Tutaj tego nie ma, gdyż wątek dojrzewania przełamywany jest porcją świetnych, choć bardzo prostych gagów.

    Barakamon wpisuje się również w dość nieliczny poczet serii, w których jedna z głównych, dziecięcych postaci jest tak niesamowicie niedrażniąca, choć ma na to wszelkie zadatki – wszędobylska, nachalna Naru z jakiegoś powodu nie irytuje, a wzbudza jak najserdeczniejsze uczucia. Jest tak bezpośrednia, prostolinijna i wdzięczna, że nie sposób jej nie polubić.

    Nie jest to może wybitna seria, wyjątkowo odkrywcza dla swojego gatunku, ale w moim odczuciu na jego tle wypada nad wyraz dobrze. Cieszy też niezmiernie fakt, że jest tak dobrze zrobiona – zachwycają nie tylko widoczki, czy przyjemne dla oka projekty postaci, ale również dobrze wykonana animacja, czy dynamiczne, pełne pasji niekiedy momenty tworzenia przez Handę swoich dzieł.

    Dla mnie seria okazała się niesłychanie piękną perłą, wisienką na torcie bardzo udanego letniego sezonu :) Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów lekkich, okruszkowych komedii z odrobiną powagi przeplatającej się między wierszami.
  • Avatar
    Lin 26.09.2014 17:57
    Komentarz do recenzji "Zankyou no Terror"
    Tak sobie myślę, aczkolwiek absolutnie nie twierdząc, że właśnie taka była motywacja twórców,  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Lin 20.09.2014 23:44
    Komentarz do recenzji "Aldnoah.Zero"
    Najpierw proponuję przeczytać ze zrozumieniem, a potem dopiero ripostować… Jak najbardziej dopuszczam możliwość, że druga seria poprawi wydźwięk całości, o czym wspomniałam. Zarzuty dotyczą raczej tego, co już zostało pokazane, czyli kiepskich kreacji głównych bohaterów. Może Slaine'a da się jeszcze jakoś wybronić w drugiej części,  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Lin 20.09.2014 21:14
    Komentarz do recenzji "Aldnoah.Zero"
    I jak tu skomentować, a tym bardziej ocenić tę serię? Przyznam, że trochę mnie zamurowało po ostatnim odcinku, niestety nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Oczywiste było, że na koniec czeka na jakiś super plot­‑twist, ale żeby aż tak…? Trzeba brać poprawkę na to, że – zgodnie z tym, co głosi ostatnia plansza zaprezentowana w finałowym odcinku – w styczniu przyszłego roku możemy się spodziewać kontynuacji. Twórcy teoretycznie więc mają jeszcze szansę wybronić się z kompletnie bezsensownego zakończenia. Prawda jest jednak taka, że oglądający, który spędził przy danej serii ostatnie trzy miesiące, ma prawo oczekiwać jakiegoś logicznego zamknięcia, a tym bardziej ma prawo rozliczyć autorów za niedostatki rzeczonej serii. A tych niestety było w Aldnoah sporo.

    Już osoba głównego bohatera jest dyskusyjna. Ja rozumiem, że mógł być mistrzem strategii, wybitnym wprost żołnierzem (choć czy koniecznie trzeba było podkreślać jego wybitność nieudolnością absolutnie każdej innej postaci w tym anime??), ale to całkowite wypranie z ludzkich emocji, chłodny, wiecznie kalkulujący sposób patrzenia na świat i życie otaczających go ludzi? To też jest jakiś typ protagonisty, ale nie taki, z którym widz ma ochotę czy potrzebę sympatyzować. To ja już chyba wolę, gdy przeciętnego nastolatka wrzucają w jakąś super zaawansowaną maszynę, każą mu być pilotem i okazuje się, że w ten sposób można ratować świat. Jak dziwnie by to nie brzmiało, to już chyba scenariusz bardziej realistyczny, aniżeli wrzucenie w kompletnie przeciętną maszynę, którą technologia wroga przewyższa po stokroć, człowieka­‑robota, przy którym najlepiej przeszkoleni dowódcy wojskowi wydają się dziećmi błądzącymi we mgle…

    Dalej mamy księżniczkę, która jest słodka i niewinna jak płatek róży i równie użyteczna dla fabuły. Mdła, ugrzeczniona panienka z dobrego domu, która marzy o pokoju i błękitnym niebie. Wszystko pięknie, ale ile można na taką patrzeć? Ile można słuchać jej idealistycznych wywodów? Ile można czekać, aż coś ciekawego się z jej postacią zadzieje? Taka kolejna, do bólu przeciętna kopia Euphemii z Code Geass,  kliknij: ukryte , niestety w przeciwieństwie do niego nie daje się wcześniej wciągnąć w szalony plot twist całkowicie zmieniający kierunek dalszej fabuły. Naprawdę trudno jest się zaangażować w serię, która posiada tak nijakich, nieciekawych i nieewoluujących protagonistów.

    Na koniec ten nieszczęsny Slaine… Z nim to już w ogóle dramat. Albo jest największym nieudacznikiem, jaki po Ziemi chodził albo po prostu ma największego pecha, jakiego można by sobie wyobrazić. Całą serię czekałam aż na serio wkroczy do akcji, przestanie być marionetką przerzucaną z jednego miejsca w drugie, aż coś wreszcie zacznie od niego zależeć, no i doczekałam się… Rozumiem, że chłopak ma straszny mętlik w głowie, jest nieustannie, z każdej strony oszukiwany i zdradzany, ale wydawało się, że nadrzędnym celem jego życia jest ochrona księżniczki –  kliknij: ukryte  Zupełnie niezrozumiałe – do tego stopnia, że nawet nie jest mi go szkoda, że będzie musiał dalej żyć z takimi wyrzutami sumienia.  kliknij: ukryte  – powiedzmy, że działał w afekcie, wszystko jedno.

    Cały sezon, w obliczu zapowiedzianej kontynuacji, jawi się teraz jako preludium do właściwej fabuły, która równie dobrze może wcale nie nastąpić. Nie rozumiem, czemu miało służyć te 12 odcinków?  kliknij: ukryte 

    W moim odczuciu Aldnoah cechuje fatalne rozłożenie czasowe wydarzeń fabularnych – niepotrzebne dłużyzny, czy wątki poboczne, stworzone jakby tylko po to, by czymś zapchać te 12 odcinków. Jeśli zamysł serii od początku opiewał na dłuższą historię, to czy nie lepiej było poczekać, zebrać ekipę i fundusze, które od razu pozwoliłyby nakręcić 20­‑parę epizodów o wyraźnie zaznaczonej głównej osi fabularnej i dobrze rozplanowanych wydarzeniach? Nie twierdzę, że kontynuacja nie poprawi ogólnego wydźwięku tego tytułu, być może zaprezentowane zostanie nam coś, co pozwoli łaskawszym okiem zerknąć na poszczególne elementy pierwszej serii, niemniej ta, jako osobna całość, kompletnie się nie broni. Świetna muzyka, piękna animacja, dużo akcji, ale co z tego, skoro główni bohaterowie irytują (w najlepszym przypadku nudzą), zaś po zakończeniu ostatniego odcinka ciśnie się na usta krótki komentarz typu: „No i po co to wszystko było?”.
  • Avatar
    Lin 6.09.2014 23:27
    Re: czyżby jakiś progres...?
    Komentarz do recenzji "Bishoujo Senshi Sailor Moon Crystal"
    Na to wychodzi. Taki kierunek zresztą można było, wbrew obiecankom twórców, podejrzewać już po pierwszych odcinkach. Gdyby szli równo z materiałem mangowym, ten na pierwszą serię skończyłby się maksymalnie po jakichś 15 odcinkach, a w planach jest ich 26 – czyli albo wrzucą w to od razu drugą serię albo – na co obecnie się zanosi – rozszerzą pierwszą o wątki oryginalne.
  • Avatar
    A
    Lin 6.09.2014 22:41
    czyżby jakiś progres...?
    Komentarz do recenzji "Bishoujo Senshi Sailor Moon Crystal"
    Czy mi się wydaje, czy 5. odcinek był jakby odrobinę lepiej zrobiony – jakby posiadał prawie przyzwoitą animację? :> Może w ogóle powinni wypuszczać jeden epizod na miesiąc, to byliby w stanie pociągnąć to na jako takim poziomie? W najnowszym odcinku zdarzyło się kilka naprawdę ładnych ujęć (np. Makoto w huraganie kwiatów), co więcej te ich strasznie wielkie, puste oczy nie wydawały się aż tak wielkie i puste, jak we wcześniejszych epkach…

    A już bardziej merytorycznie – widać coraz większe odstępstwa od mangi, coraz bardziej rosną też nadzieje na to, że jakaś część serii zostanie poświęcona  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Lin 6.09.2014 12:02
    Re: troll level: master :P
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    No więc widzisz – mnie pierwsza seria cieszyła na początku, kiedy właśnie była taką radosną głupawką, powodującą niesamowitą fazę. Ale kiedy nagle postanowili zrobić z tego dramat, zaczęło mnie to irytować. KyoAni nazbyt często ma ten problem, że próbuje przedramatyzować swoje tytuły, upychając w nie bardzo wymuszone dramy – takie łapanie na najtańsze emocje, ani to subtelne, ani wzruszające tak naprawdę. Patrząc na Rina w pierwszej serii, czułam niesamowite zażenowanie.

    I myślę, że wiele osób było zaskoczonych nagłą zmianą kierunku. O ile pierwsza seria była mimo wszystko bardziej komedią obyczajową, tak druga zdaje się być dramatem obyczajowym. Mnie akurat ta zmiana odpowiada. Zwłaszcza, że – jak piszesz – w poważnych momentach twórcy potrafią wykazać się niezwykłą jak na siebie subtelnością.

    Co do jedenastego odcinka obstawiam, że Makoto może powiedzieć Haruce o swoich planach na przyszłość, nie zdziwię się, jeśli związanych z wyjazdem z ich rodzinnego miasteczka. Tak naprawdę punktem kulminacyjnym drugiego sezonu powinien być jakiś konkretny ruch ze strony Haruki. Wiemy już, że lubi pływać z przyjaciółmi i wszystko pięknie, ale wiemy też, że kończy szkołę i choćby się od tego wzbraniał, musi coś zadecydować w sprawie dalszej swojej edukacji/kariery zawodowej. Haruka jest oporny na zmiany, bardzo źle sobie z nimi radzi. Często mówię to w żartach, ale gdyby brać tę serię serio­‑serio, to powiedziałabym, że chłopak może cierpieć na lekką odmianę zespołu Aspergera, a przynajmniej na tego typu osobę jest kreowany. Widzi, że wszystko wokół niego się zmienia i póki co próbuje się temu przeciwstawiać, tudzież to ignorować. Ale wszystko jest przeciwko niemu. Najpierw turniej indywidualny i Rin naskakujący na niego za brak planów na przyszłość i marnowanie talentu. Kolejnym, całkiem sensownym krokiem byłaby wiadomość o wyjeździe najlepszego przyjaciela – być może to dobitniej uświadomiłoby Haruce, że po zakończeniu szkoły wszystko się zmieni i on musi również jakąś zmianę w swoim życiu wprowadzić. Oczywiście nie twierdzę, że dobrym posunięciem byłoby teraz wymyślenie, że Haru zostanie jednak zawodowym pływakiem i będzie śmigał po różnych turniejach, bo to faktycznie nie w jego stylu. Ale musi być przecież coś, co będzie chciał i mógł robić w zgodzie ze swoim charakterem. Szczerze mówiąc jestem bardzo ciekawa, jak to z tym wątkiem wyjdzie, bo póki co sytuacja, a przede wszystkim nastawienie Haruki wyglądają beznadziejnie.

    Nie no, o tej części fandomu, która ślepo idzie w jeden ship i z płonącą nienawiścią zwalcza osoby kibicujące innemu pairingowi, to już nie mówię. Nie cierpię ekstermistów, niezależnie od tego, czy mowa o anime, czy o polityce, czy o religii, czy o czymkolwiek innym ;) Masz rację co do tego – za każdym pairingiem stoją jakieś argumenty i tutaj właśnie KyoAni dało niesamowity popis. Tak sobie myślę, że z tej serii powinni się uczyć twórcy adaptacji otome – bo widać da się zrobić serię taką, żeby każdego z każdym łączyła jakaś chemia, i żeby z jednej strony to wszystko się nawzajem nie wykluczało, a z drugiej nie stanowiło zlepku oderwanych od siebie wątków ;)

    Ja bym bardzo chętnie wysłuchała Twoich argumentów, bo rzeczywiście w tym sezonie jest poświęcone bardzo dużo czasu na analizę charakteru i emocji Makoto i jego relacji z Haruką i na pewno na kanwie tego można sobie uciąć bardzo przyjemną pogawędkę. Co więcej z pewnością dałybyśmy radę to zrobić bez obrzucania się błotem, bo mimo iż dla mnie headcanonem nadal jednak są Rin/Haru (Makoto najchętniej zatrzymałabym dla siebie, po w drugim sezonie szalenie, ale to szalenie go ubóstwiam :P), to nie mam nic przeciwko innym wariacjom :) Niewątpliwie jednak masz rację, że natychmiast dostałybyśmy burę za to, że spłycamy przekaz tej historii i że takie rzeczy to się na prywatnym kanale załatwia, a nie w komentarzach :P
  • Avatar
    Lin 5.09.2014 22:15
    Re: troll level: master :P
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    Dla mnie zmiana klimatu w drugiej serii Free jest ogromnym plusem. Przyznam szczerze, że pierwszy sezon nie zrobił na mnie wrażenia, momentami wręcz mocno mnie irytował – nierówny nastrój, z jednej strony głupawa komedia o niczym, przebieranki w kolorowe kostiumy kąpielowe, wyskakiwanie z ubrać na widok kałuży i tego typu bzdury, z drugiej wymuszona i przerysowana drama w wykonaniu jakże irytującej wówczas postaci Rina. To mi po prostu ze sobą nie grało. Tymczasem druga seria od początku próbuje być naprawdę życiowa (oczywiście na tyle, na ile może być życiowe anime o pływających bizonach), taka w 100% okruszkowa. Nie dość, że Rin staje się normalnym, sympatycznym chłopakiem, całkowicie uleczonym ze swojej szczeniackiej traumy, to jeszcze inne postaci doczekują się naprawdę złożonej (again, jak na tego typu anime) analizy psychologicznej. Każdy dostaje swoje 5 minut poważniejszych rozważań o przyszłości i kierunku dalszego rozwoju, część z nich, jak chociażby odcinek 6 z centralną postacią Makoto, jest absolutnie cudowne i chwytające za serce. Kierunek, w jakim poszło Free zupełnie mnie zaskoczył, ale jak najbardziej pozytywnie. O ile po pierwszym sezonie byłam na swój sposób zmęczona i było mi obojętne, czy powstanie drugi, tak teraz z autentycznym żalem myślę o finale serii i jest mi okropnie szkoda, bo trzeciej z dużym prawdopodobieństwem już nie będzie.

    A co do kwiku fandomu – też nie lubię przegięcia. Nie przeszkadzają mi fanki shipujące na wyrost – ba, sama świetnie się bawię przy wyłapywaniu tych wszystkich podtekstów, a czasem i, na szczególnej fazie, z lubością przeglądam co lepsze fanarty, ale na pewno nie podoba mi się sprowadzanie tej serii do wojny shipów, bo obecnie udowadnia ona, że potrafi być czymś znacznie więcej. Niemniej nie do końca dziwi mnie, że takie są tendencje wśród fanek, bo po prawdzie, to właśnie dla takiego efektu Free zostało stworzone – owszem, obecnie KyoAni doszło najwyraźniej do wniosku, że da się z tego wycisnąć i inny rodzaj rozrywki i jestem im za to niesłychanie wdzięczna – ale i tak główną grupę odbiorców stanowią fanki bishów, tudzież mniej lub bardziej nakręcone fujoshi. Gdyby nie one (a raczej „my” :P), druga seria raczej by nie powstała, więc choć sama shipuję raczej na wesoło i z wielkim dystansem do przedmiotu tej rozrywki, to staram się nie oceniać zbyt surowo dziewczyn, które dostają kociokwiku na widok swojej ulubionej pary, po czym w twórczym uniesieniu płodzą fanfiki i/lub fanarty +18, żeby dać upust swoim niezaspokojonym potrzebom :> W sumie nikomu się od tego krzywda nie dzieje, a KyoAni wręcz na tym zarabia, więc czemu by nie? ;)
  • Avatar
    Lin 4.09.2014 00:27
    Re: troll level: master :P
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    Osobiście jestem całym sercem za shipem Rin/Haru – relacje Makoto i Haruki postrzegam wyłącznie w kategoriach przyjaźni ;) Niemniej 2. seria zdaje sie kłaść nacisk na relacje Mako/Haru i Rin/Sousuke –  kliknij: ukryte  Nie ukrywam jednak, że liczę, iż tak jak w 1. sezonie, tak i w tym końcówka będzie należała do Haruki i Rina. U nich iskrzy, jak w żadnym innym pairingu we Free! ;) Póki co jednak wygląda na to, że dostaniemy jeszcze więcej scen Haru/Mako. Nie mam nic przeciwko, bo Makoto jest w tej serii najcudowniejszy na świecie, ale zanim się to wszystko skończy, twórcy koniecznie muszą jeszcze popracować nad sytuacją z Haruką i Rinem, bo po epickiej scenie z 9. odcinka jest tutaj mnóstwo możliwości :)
  • Avatar
    A
    Lin 3.09.2014 23:40
    troll level: master :P
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    Twórcy Free są absolutnymi mistrzami trollingu :D Jestem pewna, że po zapowiedzi 11 odcinka  kliknij: ukryte  Niemniej montaż zapowiedzi przeprowadzony został w sposób mistrzowski. Abstrahując już od tego, jakie kto ma podejście do fujoshi fantazujących na temat bizonów we Free, twórcom trzeba przyznać, że potrafią w doskonały sposób puszczać oko do fanek – widać w tym dużo dystansu do własnej produkcji, ale też sympatii dla widzów, dzięki którym ta seria stała się takim hitem ;)
  • Avatar
    Lin 17.08.2014 16:43
    Re: Kimi ni Todoke
    Komentarz do recenzji "Kimi ni Todoke"
    Możesz spróbować z Hachimitsu to Clover – to romans, ale już kierowany do widowni josei, toteż nie ma aż tyle naiwności i słodyczy, a więcej prozy życia. I mnóstwo tu sytuacji typu „on/ona kocha inną/innego”. Rewelacyjnie został, moim zdaniem, rozegrany wątek Yamady, jednej z głównych bohaterek, która od lat bardzo kocha swojego przyjaciela, ten jednak nie widzi świata poza swoją owdowiałą szefową – cała sytuacja rozegrana została po mistrzowsku, z bardzo przekonującym zarysowaniem emocji i zachowań wszystkich zaangażowanych w nią osób. I tego typu wątków jest w Hachimitsu to Clover jeszcze sporo :)
  • Avatar
    A
    Lin 15.08.2014 22:16
    zaskakująco niebanalne, dające do myślenia
    Komentarz do recenzji "Koi Kaze"
    Seria jedyna w swoim rodzaju – właściwie nienadająca się do oceniania typu fajna/niefajna. Może się podobać lub nie, zależy od wrażliwości widza, ale zakładając, że ten zachowa otwarty umysł, na pewno opowieść ta daje sporo do myślenia.

    Kontrowersyjny jest tu nie tylko fakt, że Nanoka i Koshiro są rodzeństwem, ale również, że dzieli ich tak duża różnica wieku – co w momencie, gdy dziewczyna nie jest jeszcze pełnoletnia, tym bardziej może bulwersować. Efekt potęguje zresztą kreską – już abstrahując od tego, w jakich aspektach jest estetyczna, a w jakich niekoniecznie, Nanoka jest często rysowana w taki sposób, że zupełnie nie wygląda, jak licealistka, tylko jak 12­‑letnia dziewczynka, a przy swoim wysokim, barczystym bracie przypomina niekiedy wręcz 10­‑letniego szkraba. Tak czy inaczej, zostają tu poruszone dwie bardzo poważne kwestie.

    Przez większą część serii podobało mi się to, iż nie próbowano tu w żaden sposób oceniać zachowania bohaterów. Nie był to ani moralitet potępiający ich wzajemne uczucia, ani też nie podejmowano prób bagatelizowania czy idealizowania problematyki, której się tutaj dotyka. Sytuacja przedstawiona została bez komentarza, co tym bardziej zmuszało widza do myślenia.

    Realistycznie ukazane zostało zachowanie obydwojga w obliczu zaistniałej sytuacji. Nanoka, ze względu na młody wiek i związany z nim brak doświadczenia, nie myśli o konsekwencjach,  kliknij: ukryte 

    Nieżalenie jednak od dyskusyjnej końcówki, seria robi bardzo duże wrażenie. Anime to w lwiej części produkcje o charakterze stricte rozrywkowym – te, które naprawdę zmuszają do myślenia i to na temat bardzo poważnych problemów życiowych, są w zdecydowanej mniejszości, dlatego tym bardziej jest to tytuł godny uwagi. Problem uczuć między rodzeństwem jest przez twórców anime na ogół traktowany jako żart – pieprzny motyw służący podkoloryzowaniu serii na zasadzie wzbogacenia haremu średnio rozgarniętego protagonisty o jego malutką siostrzyczkę, ewentualnie dorzucenia do obsady lekko zboczonego starszego brata, który ślini się na widok młodszej dziewczynki. Rzadko podchodzi się do tego tematu na serio i w sumie nic dziwnego, bo to trudna kwestia i przedstawienie jej w realistyczny, obiektywny i pozbawiony moralizowania sposób wymaga niemałego wyczucia. W Koi Kaze bez wątpienia udało się osiągnąć ten efekt.
  • Avatar
    Lin 12.07.2014 11:32
    Re: grupa docelowa poszukiwana...
    Komentarz do recenzji "DRAMAtical Murder"
    Haha, a to przepraszam ;) Naiwnie sądziłam, że chodzi tylko o to, w ilu różnych kombinacjach osobowych da się przedstawić wijącego się w rozkoszy Aobę ;P
    Tymczasem zaufam Twoim zapewnieniom o ukrytej gdzieś skrzętnie fabule i będę dalej oglądała, niemniej nie ukrywam, że gdyby ubogacono jednak serię o wątki BL (nie tylko niewyraźne hinty), znacznie lepiej by mi się rzeczonej fabuły wypatrywało ;)
  • Avatar
    A
    Lin 11.07.2014 22:16
    grupa docelowa poszukiwana...
    Komentarz do recenzji "DRAMAtical Murder"
    Póki co dramatyczny chaos i bardzo sztampowe zawiązanie wątków –  kliknij: ukryte . Przyznam szczerze, że z odcinka nie zrozumiałam praktycznie nic –  kliknij: ukryte  Pomieszanie z poplątaniem…
    Obawiam się, że twórcy zapomnieli sobie ustalić, dla kogo robią tę serię. Jeśli dla osób, które tak jak ja, w grę nie grały i mają tylko mgliste pojęcie o jej tematyce, to chaotyczny sposób prowadzenia akcji, kompletnie uniemożliwia im zrozumienie tego, co dzieje się na ekranie. Jeśli z kolei ma to być adaptacja stworzona dla wiernych fanów gry, to wyrzucenie z niej wiadomych wątków (bo póki co wygląda raczej, jakby miało się bez nich obejść), jest ogromnym błędem. Powiedzmy to sobie wprost – jeśli ktoś sięgnął po to anime, bo lubi grę, to raczej nie dlatego, że cechuje się ona niebywale złożoną fabułą i zestawem fascynujących postaci, a raczej dlatego, że lubi BL, w związku z czym brak tego elementu pozbawi adaptację czynnika, który najmocniej przyciągał fanów gry. Na razie niestety Dramatical Murder zapowiada się na serię, z której nikt nie będzie zadowolony.
  • Avatar
    Lin 5.07.2014 14:53
    Komentarz do recenzji "Bishoujo Senshi Sailor Moon Crystal"
    Zgadzam się z każdym zdaniem. Rysunek postaci to klęska, a oglądając transformację, miałam wrażenie, że patrzę na jakąś marną grę komputerową, a nie serię telewizyjną.
    Co do głosu Usagi – też mnie to zszokowało. Cieszyłam się, że chociaż Kotono z oryginalnej obsady się ostała, ale obecnie mój entuzjazm opadł. Nie wiem, czy ona czasem nie przegięła w stylizacji swojego głosu na nastoletni – w każdym razie wypada to okropnie. Te 20 lat temu na pewno było lepiej. Przy transformacji może i faktycznie brzmienie jest to samo, ale poza tym, to cały odcinek się zastanawiałam, czy to aby na pewno, tak na 100% ona. Stanowczo przerysowała płaczliwy i dziecinny głosik Usagi. Pozostaje cicha nadzieja, że kiedy fabuła nabierze trochę powagi, to i Kotono się do niej dostosuje, bo w przeciwnym razie nie tylko będzie się to źle oglądało, ale też okrutnie tego słuchało… Gdybym nie była „wierną moonies” chyba bym to rzuciła po pierwszym odcinku ;)
  • Avatar
    Lin 10.06.2014 12:48
    Komentarz do recenzji "Isshuukan Friends"
    Pewności nie będzie aż do końca, ale wydaje mi się, że to, co dzieje się teraz, na etapie 10. odcinka, jest bardzo zamierzone i celowe właśnie.  kliknij: ukryte  W sumie nie widzę innego rozwiązania dla tej serii i jeśli tak to się potoczy, to to, co dzieje się obecnie jest, moim zdaniem, bardzo sensowne.
    Przyznam, że ja nie odniosłam wrażenia, że obecnie Fujimiya zachowuje się wobec Hasego z większym dystansem, niż na samym początku.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Lin 25.05.2014 15:51
    Re: Autorowi polecam czasem wyjść z domu :)
    Komentarz do recenzji "Golden Time"
    A faktycznie, masz rację. Całkiem zapomniałam, że ta poroniona sytuacja wyszła od tego właśnie absurdu. Troskliwy tatuś wymierzający najbardziej siarczysty policzek dziesięciolecia wywarł na mnie jednak największe wrażenie ;) Niemniej to kolejny, doskonały dowód na to, że bohaterowie tej serii nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i tym, jak prawdziwi ludzie reagują w niej na pewne sytuacje i emocje.