x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Smutek...
A mi się nawet podobało~
Mam wrażenie, że to „wznowienie” Astro Boya ma się tak do oryginału jak film o Muppetach do programu telewizyjnego. Chociaż film może wzbudzać zainteresowanie zagorzałych fanów Osamu Tezuki, to w rzeczywistości jest skierowany do kolejnego pokolenia, które po pierwowzór już nie sięgnie, a z klasyką musi się przecież zapoznać. I właśnie pod tym kątem postanowiłam go ocenić, czyli z punktu widzenia kogoś, kto przez ten film po raz pierwszy ma styczność z wielkim mistrzem mangi. A jako taki spisuje się całkiem nieźle (tym bardziej, że naprawdę od samego początku czuć w nim tą charakterystyczną japońską nutę).
Film w sam raz, żeby podsunąć go młodszemu rodzeństwu ;)
No, no, no...
-Słyszałeś? W mieście jest podobno nowy uliczny wojownik… Ta dziewczyna potrafi latać! To Airmaster!!!
Wyobraźcie sobie anime o bijatykach. Takie pełne patosu i do granic możliwości wypchane śmiertelną powagą. Bo tylko główny bohater może ocalić świat przed kolejnym wcieleniem Master of Evil!
Tego wszystkiego w Airmaster nie ma. Jeśli tego oczekiwaliście po tym anime, to porzućcie je czym prędzej!
Co zatem jest?
Airmaster ma… no nie oszukujmy się, ma beznadziejną kreskę. W przeciwieństwie jednak do innych anime, gdzie zabrakło trochę kasy na grafikę, nie ukrywa tego i czyni jednym ze swoich atutów. W jaki sposób? A w taki, że zamiast udawać, że wygląd bohaterów jest jedynie złudzeniem optycznym i w rzeczywistości są nieziemsko doskonali, Airmaster dodatkowo ich ośmiesza i wykorzystuje to jako element autoparodii.
Kolejnym ważnym filarem dla świetności tego anime są jego bohaterowie. Nawet jeśli mowa o postaciach epizodycznych, to bez poświęcania im większej uwagi można zrobić niezły portret psychologiczny każdej z nich. Nie mówiąc już o tym, że roi się tu od oryginałów takich jak Sakamoto Julietta czy Sakiyama Kaori.
Przede wszystkim zaskoczyła mnie wielowątkowość fabuły. I to bardzo sprawnie zmontowana wielowątkowość. W wielu anime wątki poboczne wykorzystywane są jako przerywniki dla wątku głównego. W Airmaster jest na odwrót – wraz z głównym wątkiem Maki, snują się wątki równoległe, które uzupełniają główny, nadają mu komizmu i tworzą z nim spójną w miarę logiczną całość. Do Durarary sporo brakuje, ale każdy bohater ma tu nie „swoje pięć minut” tylko „swoje miejsce”. Warto też wspomnieć, że w skład wątków podocznych wchodzi: shoujo‑ai, shounen‑ai, mecha, mistyka i wiele innych, których nie sposób się spodziewać :D
Jedyna wada, jaką znalazłam w tym anime, to, niestety, polskie napisy „by Rosolak od czegoś‑tam”. Airmaster nie jest anime, które potrzebuje wulgaryzmu, by być śmieszne. Napisy do anime to nie miejsce na przemyślenia czy inwencję twórczą. To, co zrobił pan Rosolak, to ZUO ociekające brakiem profesjonalizmu i fachowego podejścia do sprawy i powinno być przestrogą dla wszystkich tłumaczy.
Podsumowując: Airmaster z niewymuszoną gracją stąpa po cieniutkiej linii oddzielającej szczyty epickiego patosu od bezdennych odmętów absurdu. I robi to w sposób tak fenomenalny, że najchętniej poleciłabym to anime każdemu, komu brakuje akurat lekkiej rozrywki trzymającej poziom ;D
Re: Ehehehe
Re: Dno...
A granica dobrego smaku może i rzeczywiście nie zastała przekroczona, ale za to „draśnięta po raz n‑ty”. Sam fakt, że coś jest parodią, nie zwalnia tego z posiadania chociaż odrobiny oryginalności.
Czy ja wiem...?
Z jednej strony dawno nic nie znudziło mnie tak, jak pierwsze dziesięć odcinków tego anime, co było zapewne spowodowane faktem, iż wiedziałam jak się ono skończy.
Z drugiej jednak strony, tak bardzo chciałam obejrzeć to zrywające ze schematem zakończenie, że właściwie tylko dla niego obejrzałam te pierwsze dziesięć odcinków…
No i dawno nie widziałam już tak irytującej różowowłosej bohaterki. Właściwie jedyną, jaka przychodzi mi do głowy, jest Sakura Haruno z Naruto – równie dużo czasu zajęło jej zrozumienie, że stanie z boku i naprzemienne zachwycanie się i zamartwianie, to trochę za mało, by ocalić świat.
Dno...
Niestety! To anime posiada fabułę równie schematyczną, jak schematyczne fabuły anime, które próbuje parodiować, z resztą podobnie jak i bohaterów.
Za jedyne mocne strony Abenobashi uważam muzykę (za szczególnym uwzględnieniem openingu) i wyjątkowo dobrą grafikę.
Do wszystkich, którzy zastanawiają się czy obejrzeć! Nie będę Wam odradzać, bo może się okazać, że to anime jest akurat dla Was. A przekonacie się o tym już po obejrzeniu pierwszego odcinka – jeśli on się Wam nie spodoba, to nie łudźcie się, że ciąg dalszy rzuci Was na kolana ;)
Tymczasowa macica… hmm… tymczasowa… Yaoistki na medycynie, łączmy się! xD
Re: Szkoda...
Re: Wielka miłość? No bez jaj...
Wielka miłość? No bez jaj...
Łeee...
No cóż...
Cukiereczek!
Szkoda...
Bardzo podoba mi się grafika i bohaterowie [ kliknij: ukryte mrrr… zniewieściałe w mundurach… moje ulubione!], ścieżka dźwiękowa też jest niczego sobie. Pozostaje zatem czekać na rozwinięcie historii Goulart Knights^^
„Aby poznać dalszy ciąg przygód Battlera musisz kupić wszystkie nasze gry i mangi za jedyne 9.99x10!x107!”
kliknij: ukryte Na sam koniec walki Battlera z Beatrice byłam już tak skołowana tymi dziwnymi pytaniami i aluzjami, że pasowałby mi tam nawet tekst:
-Battler… to ja jestem twoją matką… =.="
Cieniutko...
AB utknęło gdzieś tak w połowie drogi między dramatem a komedią, przez co ani nie bawi, ani specjalnie nie wzrusza.
Można obejrzeć, nie odradzam. Ale zanim zaczniecie, poważnie się zastanówcie, bo może możecie spędzić te prawie 5 godzin w sposób przyjemniejszy i bardziej pożyteczny.
Re: Good Luck Mode: Tiger & Bunny - Over and Out!
Swoją drogą: tylko dwa filmy? Ciekawe, kliknij: ukryte jak zmieszczą w tym rozwiązanie zagadki Ouroborosa i Lunatica. Trochę mało czasu ;/
Re: Good Luck Mode: Tiger & Bunny - Over and Out!