x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Cudownie!
Polecam absolutnie wszystkim, a szczególnie tym, którzy szukają spokojniejszej opowieści ze wspaniałym klimatem w bardzo udanym wydaniu.
Dobry kontrast.
Jak miało być, a jak się zapowiada...
Po pierwsze kreska, która na plakatach zapowiadających serię wydała mi się całkiem miła dla oka…kiedy przyszło do zobaczenia postaci w ruchu musiałam mocno skonfrontować swoje oczekiwania z tym co dostałam. Niedociągnięcia szczególnie widać na twarzach postaci, które przy zmianie kadru momentami stają się strasznie zdeformowane, a oczy rozjeżdżają się niemiłosiernie. O dziwo wszelkie ujęcia ze wspomnień bohaterów są zrobione o wiele lepiej i widać wyraźną różnicę miedzy kreską w teraźniejszości a w przeszłości, czyli jak się chce to się da! Mam nadzieję, że anime w tym względzie jeszcze da radę mnie pozytywnie zaskoczyć, nie będę na razie oceniać książki po okładce…
Po drugie bohaterowie, a raczej bohaterki, gdyż główny bohater zbyt konkretny nie jest, ale ujdzie w tłumie. Nie zdołałam zapamiętać imion bohaterek, więc będę ja klasyfikować tak jak seria (chyba…) nakazuje, czyli różowo‑włosa płaska i fioletowo‑włosa biuściasta, gdyż są to cechy bohaterek, które zostały w pierwszym odcinku najbardziej podkreślone. Tak jak biuściastą jeszcze da się znieść, chociaż jej metody mnie przerażają, to różowa wyczerpała mój limit tolerancji. Nie wiem czy dam radę znosić ją przez następne kilkanaście odcinków, gdyż posiada w sobie cechy, które najbardziej mnie drażnią – krzycząca, obwiniająca o wszystko głównego bohatera, kliknij: ukryte będąca jednocześnie młodszą siostrzyczką z kompleksem braciszka, zazdrosna o pełniejsze klatki piersiowe koleżanek, z kompleksem na praktycznie każdym punkcie + pierwszy odcinek ukazał również zadatki na tragiczną przeszłość. Uroczo…trzeba się uzbroić w oręż cierpliwości…pytanie tylko czy jest ku temu powód? Na razie fabuła nie zachęciła mnie na tyle, aby znosić dla niej uciążliwe różowe cudo, ale dam jej jeszcze szanse w postaci następnych 2‑3 odcinków.
Zobaczymy co z tego wyjdzie, a jak na razie mamy typowego średniaka z tendencją zniżkową. Szkoda.
Re: Świat wypełniony jest Miłością - ostatni odcinek - SPOILER
Brakowało jeszcze tęczy, zachodzącego słońca i wszystkich bohaterek radośnie wędrujących trzymając się z rączki. Masakra i piosenka radosnego nauczyciela na dokładkę.
A szkoda, gdyż końcówka 11 odcinka dała nadzieję, że faktycznie skończy się interesująco i może uda się jeszcze czymś tam widza zaskoczyć. Ah, moja słodka naiwności. Szczęśliwe zakończenie pasuje tu jak pięść do nosa i stalowy stanik do Haru. Dziękuję bardzo, koniec wylewania mych frustracji.
Re: NIgdy więcej!
Ile znaków zapytania da się wcisnąć w 2 odcinki?
Re: Mi się podobało
Gosiaczek to dobrze ujęła osobowości Haru i Shizuku się po prostu gryzą. Chyba miało mieć to wydźwięk, że przeciwieństwa się przyciągają, mnie to jednak utwierdziło w przekonaniu, że nie zawsze tak działa.
Pomiędzy.
Re: Mi się podobało
Re: Czyżby...?
Czyżby...?
Krew, osocze i ... na tym niestety koniec.
Zdecydowane nie.
Ciepło i spokój.
Pozytywnie.
Złota 10.
Fabuła: w gruncie rzeczy poprowadzona mistrzowsko, jednak pierwsze 5‑7 odcinków trzeba po prostu przeżyć, aby je docenić później. Na początku wydają się zwyczajnie nudne. Wydarzenia z każdym kolejnym epkiem nabierają tempa, aby nie końcu nie pozwolić widzowi nawet na krótką przerwę miedzy odcinkami. Informacje dozowane są w takich ilościach, aby każdy mógł sam razem z bohaterami dochodzić do, momentami bardzo pokręconej, prawdy. Złożoność fabuły i wiele wątków które w pewnym momencie łączą się, aby potem znów pójść swoim torem, nie pozostawiają absolutnie nic do życzenia. I ponadto momenty z kliknij: ukryte chatem! Geniusz. Powolne odkrywanie kto jest kim, rozmowy świadczące o przyszłych wydarzeniach nie ujawniające nic ponad to co konieczne. Innowacyjny pomysł, który świetnie się sprawdził.
Bohaterowie: tu również nie ma na co narzekać. Złożone charaktery, potrafiące zainteresować, kierujące się bardzo różnymi motywami – szczególny ukłon w stronę Izayi. Mimo, iż na ekranie przewija się naprawdę masa postaci, mniej lub bardziej ważnych, prędzej czy później widz zaczyna się w tym wszystkim orientować, ponieważ praktycznie wszystkie te osoby wnoszą coś ważnego do całości. Nie ma sensu opisywać wszystkich, gdyż chyba każdy inaczej obierze zachowanie i działania poszczególnych postaci – znów ukłon w stronę kontrowersyjnej kreacji postaci Izayi. Każdy skrywa jakąś mroczną tajemnicę, która nadaje bohaterom wyrazistości i głębi, a jej odkrycie i zrozumienie, może okazać się trudniejsze niż się na początku wydaje. Moimi ulubionymi bohaterami bezsprzecznie zostali: Izaya, Celty, Kida i Shinra. Co oczywiście nie znaczy, że reszcie mam coś do zarzucenia.
Muzyka: openingi oba świetne, praktycznie nigdy ich nie przewijałam, endingi też trzymały poziom, co się rzadko zdarza. Utworki lecące w tle dobrze dopasowywały się w klimat, kilka bardziej charakterystycznych, kilka mniej. Ważne, że coś w tle grało i grało dobrze.
Kreska: specyficzna. Może inaczej: dobrze oddająca klimat. Niby nie są to wyżyny, niby coś tam momentami mogło lepiej wyglądać, być bardziej dopracowane, ale ogólnie nic do czego można by się przyczepić. Wszystko współgra i jest przyjemne dla oka, przy takiej fabule naprawdę nic więcej nie trzeba. Ponadto projekty postaci również dobrze zrobione, każdy ma swój specyficzny styl i co najważniejsze bohaterowie wyglądają realistycznie, kolory są włosów w normie, a sylwetki odznaczają się dobrymi proporcjami.
Ogólnie? Mimo, że nie byłam przekonana do Drrr! na początku, potem obejrzałam wszystko za jednym zamachem i zakochałam się. Zdecydowanie WARTO dać szansę, nawet jeśli na początku nie porwie.
Zasłużone 10/10 i ląduje w pierwszej 10 mojej ulubionych anime.
Zaskakuje.
Kolejna próba wybicia się ze schematu.
Ode mnie 6/10. Za co? A niech będzie, że za zagadki, za postać Anny, za opening, który bardzo przypadł mi do gustu i za próbę wybicia się ze schematów, nawet jeśli nie do końca udaną.
Jak najbardziej godne uwagi.
Ode mnie zasłużone 8/10
Marzenia.
Od mnie 9,5/10. ;)
Warto!
Trochę tego i tamtego
Po pierwsze postacie. Pojawienie się nowych bohaterów wywołało we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony dobrze, że coś nowego się dzieję, ale z drugiej strony ... mam wrażenie, że przez to Kuroshitusji straciło klimat. kliknij: ukryte 3 demony biegające na scenie, to już dla mnie zdecydowanie za dużo. Poza tym postać Alois'a, która budziła we mnie odrazę i żałość bynajmniej tego klimatu nie poprawiła. Były chwile gdzie już prawie uwierzyłam, że Alois nie jest taki zły i może wprowadził jakiś nowe podejście do życia, jednak ostatnie odcinki przechyliły szalę i końcowa ocena tej postaci, w moich oczach, jest poniżej przeciętnej. To samo mogę powiedzieć o Claude. Chociaż w jego przypadku mieliśmy do czynienia przynajmniej z jakąś dynamicznością np. kliknij: ukryte zmiana obiektu pożądania czy zabicie Alois'a, dzięki tym wydarzeniom przychylniej spojrzałam na tą postać, ale jak już wspomniałam na początku, co za dużo to nie zdrowo, i tyczy się to także demonów. Następnie Sebastian ... i tu miałam problem. Coś się ewidentnie zmieniło w tym bohaterze. Stał się hm. bardziej uczuciowy? Kuroshitsuji II zdecydowanie ujawniło więcej cech charakteru tego demona, w 1 serii zawsze idealny, rzadko trącący kontrolę, wręcz stoicko spokojny; w 2 serii dostajemy przeciwieństwo tego. Oczywiście jego profesjonalizm się nie zmniejsza, jednak zostaje zepchnięty na dalszy plan. Czy te zmiany dobrze wpłynęły na Sebastiana? To już chyba zależy od widza i jego osobistej oceny. Mi to osobiście nie przeszkadzało na tyle, żeby porzucić serię i zmienić swój stosunek do niego. I na końcu Ciel, moje wielkie rozczarowanie. Prawie nic nie znalazłam z Ciel'a z I części [ może ostatni odcinek ]. Tym razem dostajemy młodego Phantomhive'a w wersji zabawki dla demonów, które robią z nim co im się żywnie podoba. Cała jego niezależność praktycznie znika. Co jakiś czas się pojawia jak np. kliknij: ukryte w pojedynku z Alois'em, a żeby potem znów zostać zepchniętą na drugi plan. Jest to zmiana, która zdecydowanie mi się nie podobała i przez całą serią miałam nadzieję, że się to zmieni, jednak jak wiadomo, z odcinka na odcinek jest co raz gorzej. Ogółem postacie oceniam 6/10.
Następnie fabuła. I tu ku mojemu zdziwieniu nie wyszło tak tragicznie. Owszem, początek dość naciągany m.in. 2 odcinek, ale całość wyszła nieźle. Seria zdecydowanie ciemniejsza i mroczniejsza od 1, pozbawiona większości humoru, z jeszcze bardziej zagmatwaną fabuła i zwrotami akcji. Do samego końca nie wiedziałam, jak się to skończy, a ostatni odcinek, niestety nie będę oryginalna, bardzo mnie zaskoczył. Czy pozytywnie? Ciężko stwierdzić, ale myślę, że jednak tak. Poza tym twórcy zdecydowanie zostawili sobie furtkę na serię III, jednak gdyby takowa nie powstała końca świata by nie było. Myślę, że są fani zadowoleni z takiego obrotu sprawy i czuję, że mogę spokojnie do nich dołączyć. Jako osoba kochająca Ciel'a z jego niezależność, cieszę się, że na końcu kliknij: ukryte wyszło na jego i że przeżył, nawet jako demon. Ocena za fabułę to 8/10.
A reszta? Po staremu. Kolory i kreska zachowane. Pomieszczenia nadal staranie zrobione. Muzyka jak zwykle psująca do klimatu i podkreślająca odpowiednie momenty. Troszkę brakowało mi humoru 1 serii i tego zwyczajnego życia, jednak i bez tego dało radę te 12 odcinków obejrzeć. Na koniec z czystym sercem wystawiam 7/10. Mimo, że nie jest tak dobra jak poprzedniczka, która ode mnie dostała 9,5/10, to jednak na pewno nie jest „przeciętna” i mimo, że nie w 100% to jednak trzyma dobry poziom.