x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
Hajp, nie hajp, na mnie ta seria działa niezwykle pozytywnie, daje mi niesamowitą dawkę emocji oraz kroplówkę endorfin, które nie ulatniają się przez długi czas.
A fandom jest tak rozległy, że wystarczy sobie znaleźć własny zakątek, który będzie komfortowy, ciepły i sympatyczny… a cała reszta świata niech sobie interpretuje na swój sposób, ogląda jak sobie chce i skupia na tym, co jej się żywnie podoba. :)
Ależ ten odcinek 10 sprawił frajdę, ending iście epicki, sprawił, że nagle wszystko nagle tak ładnie wskoczyło na swoje miejsce. Gdy mi będzie smutno i źle, wystarczy że przypomnę sobie Viktora robiącego fontannę z własnie pitego piwa, jego pełną bezbrzeżnego niedowierzania i szoku minę oraz kliknij: ukryte Yuuriego, który rok wcześniej dał czadu na bankiecie po Grand Prix, a potem nic a nic z tego nie zapamiętał… :D
Re: _:(´ཀ`」∠):_
Acz ten siscon nie był „taki zły”, bo zamiast go pogłębiać i zniesmaczać widza jeszcze bardziej, siostrzyczka dostrzegła problem, miała dość i po prostu problem rozwiązała, dosyć brutalnie, ale chyba na dobre.
Re: Odcinek 7
Re: Odcinek 7
A przecież to właśnie było celem twórców – wywołać maksymalne emocje, żeby podkręcić atmosferę, dać coś nowego, wywołać falę dyskusji. I im to się perfekcyjnie udało. Ewidentnie ten najazd kamery, te ułożenie, emocje, komentarz, reakcja publiczności… przemawia za. Przeciw przemawia, że nic nie pokazali, a po klapnięciu na lód chłopcy „tylko” się przytulali. No i ej, prawa fizyki! Yuuri zasuwający po tafli ze sporą prędkością, Victor skaczący mu w ramiona z lekkiego podwyższenia – nie, to nie jest zbyt korzystny setting do całowania się, bo grozi utratą zębów co najmniej, zwłaszcza jeśli jeden planował zaskoczyć, a drugi był tym kompletnie zaskoczonym…
No, ale wg mnie najbardziej absolutnie niesamowitą sceną było jak Yuuri postanowił „pogodzić się” z Victorem i kliknij: ukryte bardzo celowo upuścił chusteczki trochę dalej balustrady. I wystarczyło, by dotknął go jednym palcem w czubek głowy, by w mojej głowie rozbrzmiał głos „no no no, everything's okay!”, a potem jeszcze te delikatne dotknięcie dłonią. Małe gesty są najpiękniejsze, zwłaszcza że dla ich obojga to miało trochę głębszy sens, a dla osób postronnych… jedynie bardzo ogólny. I ten komentarz Yakova haha~ Absolutnie kocham tę scenę też za to, że zdawałoby się, że Yuuri się faktycznie posypał, że nie ma ratunku, ale Yuuri nie dość, że sam się wziął w garść, to jeszcze to ON pomógł się ogarnąć Victorowi. Uwielbiam jak podkreślili w tym odcinku, że Victor też jest zielony jak szczypiorek na wiosnę jako coach, że też jest tylko człowiekiem i popełnia błędy. Wielbię każdą sekundę relacji między Victorem i Yuuri w tym odcinku. Oraz w zapowiedzi kolejnego odcinka. Zwinęłam się w szlochający kłębek podczas rozmowy w podziemnym parkingu – kliknij: ukryte jak Victor chciał chronić Yuuriego, jak wewnętrznie krzyczałam „nieee, nie słuchaj Yuuri!!," a Victor zakrył mu chwilę potem własnymi dłońmi uszy. Po czym po tym geście jasno świadczącym o tym, że chce go chronić, postanowił bardzo desperacko zrobić coś, co mogłoby wytrącić Yuuriego z tego bardzo złego stanu… to jest pomysł, ale Victor nie pomyślał – okej, a co potem, jak już go roztrzaskam na kawałeczki? Jak Yuuri się popłakał, reakcje Victora… Słowa Yuuriego „Po prostu bądź przy mnie i mnie nie opuszczaj” wyjęte ze „Stay close to me” – układu, który oboje pojechali w pierwszym odcinku i dzięki któremu byli tam razem. I jak wbrew pozorom – Yuuri pierwszy raz dał upust emocjom przed występem a nie po i… to okazało się lekarstwem. Zdrowo się wypłakał, otrząsnął i znalazł w tym siłę. To było cudowne jak się wściekał VICTOR NO BAKA i „przypadkiem” quad Salchow mu wyszedł~ A wisienką na torcie było zamienienie ostatniego quada na flipa – nie dość, że trudniejszy, to jeszcze specjalność Victora i przypuszczam, że Yuuri nawet nigdy nie próbował go skoczyć do tej pory… i mu się praktycznie udało. Ubóstwiam jaką ewolucję przeszło „Yuri on ice” w tym odcinku. A potem… dla mnie to była już tylko formalność w jaki sposób uwolnili swoje emocje. Ważne, że będą razem wsuwać katsudon tej nocy (*´▽`*)
Dziwne to to.
Jak dla mnie najsłabszą stroną tego anime jest główny bohater. Okej, nie można powiedzieć, że nie zachowuje się… naturalnie. Ale irytował. BARDZO IRYTOWAŁ. Jego załamki, jego zbytnia pewność siebie, buta, głupie gimnazjalne odzywki, kompletny brak umiejętności wczuwania się w sytuację, zbierania doświadczenia. No burak pastewny. Ugh.
O dziwo, im główniejsza postać, tym bardziej wypada słabo. Im dalsza postać, tym jest bardziej intrygująca. Potencjał drzemiący właśnie w tych postaciach jest ogromny! Począwszy od intrygujących czarnych charakterów jak flakowyprówaczka, po Beatrice i koteczka, aż do dwóch rycerzy – Juliusa i Reinharda. To właśnie oni wg mnie dodawali smaczku podczas oglądania, podczas odgadywania ich motywów.
Zwroty akcji. Tu muszę przyznać, to była dosyć szalona jazda. Nigdy do końca nie wiesz kiedy przyjdzie umierać… oraz w jaki sposób. Oraz gdzie będzie ostatni save. I budowaniu nastroju było genialne. I ta muzyka!!! MUZYKA!!!
Moją ulubioną sceną jest końcówka 15‑odcinka. Niemalże jak napotkanie ostatniego boss'a w grze, samemu mając dopiero początkowe lvl :> kliknij: ukryte Oczywiście mówię o tym, jak Subaru wraca z podkulonym ogonem do rezydencji, a tutaj śnieżyca, na rękach niesie nieżyjącą już panienkę, a tu nikt już nie żyje. I pośród śnieżycy wyłania się COŚ. COŚ ogromnego, nieprzyjaznego, obcego – czy to kolejna wisienka na torcie, z którą będzie musiał się zmierzyć Subaru? Właściwie to jak ma się zmierzyć…? A tu się okazuje powolutku, że to uroczy Puck, gdy mu zabrać jego „córeczkę”. Ho. :D
Podsumowując, nierówne! Głównego bohatera podmienić mi na kogoś innego! I więcej pobocznych postaci! Bo daję jednak te 7/10, bo to było wciągające i odpychające jednocześnie. I z chęcią bym obejrzała sobie kolejny sezon…
PS. Co do zakończenia, absolutnie nie znam nowelki. I w sumie nie zgrzytało mi ono w żaden sposób, mimo że po prostu ziewałam co chwila. Ale pasowało do konwencji i w dobry sposób zamknęło pewien rozdział no. A po co byłby cliffhanger, skoro nie wiadomo czy dalej coś będzie…
Re: Pierożki~
Natomiast moje porównanie jest tylko i wyłącznie SPRZED zerknięcia na Yuri on Ice, czyli baaaardzo powierzchowne – jest sport? Jest. Są panowie? Są. Nie zagłębiałam się w zajawki przedsezonowe, żadnych informacji specjalnie też nie czytałam. Toteż ucieszyłam się, że moje obawy były pochopne i otrzymałam coś jednak zupełnie innego (nie lepszego czy gorszego, innego).
Re: Pierożki~
(plus fanserwis dla pań jako wisienka na torcie)
Otwarcie drugiego sezonu~
Re: Odcinek 9 - grafika 10/10
Re: wtf?!
Niezłe ale nie rozkręciło się...
Ale dno
Mój zwycięzca sezonu zima 2016
Przy każdym odcinku czułam się jak dziecko łaknące dalszej części „bajeczki” i chłonęłam każdy fragment opowieści.
Niesamowicie wciągnęła mnie dynamika pomiędzy postaciami: snobistycznym i samolubnym Kiku, luzakiem i leniem Sukeroku oraz ich kobiecym nemesis – Miyokichi. I nawet choć spodziewałam się twardej babeczki, która ich sobie owinie wokół palca, a okazała się zupełnie inna… to nadal świetnie tam mi pasowała.
Historia opowiadana przez Kiku była pięknie zamknięta, a druga połowa odcinka to powrót do postaci z pierwszego odcinka. I tutaj maluśki dysonans, bo po TAKIEJ opowieści trochę ciężko przedstawić w pół odcinka konkurencyjną opowieść… ale było i tak dobrze. Zgrabnie otwiera nowe wątki, intryguje.
A potem mistrzostwo: lekka zmiana w endingu. Mała rzecz, a tak cieszy. I scenka PO endingu: zwracanie się bezpośrednio do widza. Nie ukrywam, byłam tym zabiegiem zachwycona.
I czekam na drugi sezon.
Ode mnie solidne 9/10.
Re: Jednak obejrzałam :D
PS. Pod spoilerami ukradkiem dodałaś to samo imię
I po Nonetce.
Pierwsze odcinki dla mnie za fabułę i główną bohaterkę dostawały okrągłe 1/10. Irytująca, naiwna, głupia. Ale świat przedstawiony był ciekawy, grafika ładna, a pairingi trzy, więc pokładałam nadzieję w reszcie.
Potem było cienko, aż do odcinka o „snach”, w którym nagle anime DRGNĘŁO. Zaczęło być naprawdę ciekawie. A potem, choć rzadko to się zdarza, zaczęło powoli, powoli być coraz ciekawsze.
Ostatecznie powiem tak: ciekawa sprawa, że były aż trzy pairingi, choć naturalnie, nie dało się ich bardzo skomplikować. Tutaj jednak wręcz pairingi były z góry jawne i oczywiste, więc mniej lub bardziej subtelne komplikacje nie były emocjonujące. Co ciekawe, znalazł się nawet czwarty pairing :>
Poza tym całkiem ciekawy pomysł z tym „resetem”, choć sprawa była przedstawiona strasznie zagmatwanie przez długi, długi czas. Ale przyznaję, świat przedstawiony był intrygujący, historia też ciekawa.
I MUZYKA! Bez takiego podkładu muzycznego byłoby bardzo cienko, a tak to ścieżka dźwiękowa zdecydowanie dodała klimatu serii.
Ostatecznie przez chwilę zastanawiałam się nawet nad naciąganym 7/10, ale jednak nie – kliknij: ukryte tak się cieszyłam, jak było słodko‑gorzko i jednak Kakeru „zginął”, nie ma go, nie irytuje mnie wreszcie… gdyby pozostał martwy to dałabym ta ocene. Ale niestety, nie, cudownie przeżył i oh‑ah, słodka scena na koniec. Bleh.
Tak więc jest 6/10 co i tak jest ewenementem, bo dawałam z początku serii ostre 1/10 (i nie jestem fanką otome game).
I po drugim sezonie~
Nadal jest słodko aż do próchnicy, nadal uczucie jest krystalicznie czyste i niewynne, nadal poplecznicy są wierni i nieskazitelni. Ale to taki typ anime, więc mi zupełnie to nie przeszkadza. Czasem trzeba dawki pozytywnej energii.
No i Izaaanaaaaaa, jak ja go uwielbiam!
Ocena taka sama jak jedynki, czyli 7/10.
Dobre~
Bardzo dobra kontynuacja, a teraz z niecierpliwością czekamy na kolejny sezon! Choć chyba lepiej będzie poczekać aż mecz się skończy, bo na pewno będzie dłuuuugi.
Tylko jeden odcinek do końca...
Wygląda na to, że czeka nas jeszcze małe podsumowanie retrospekcji i wracamy do czasu rzeczywistego. I nawet wiedząc, jak zakończy się retrospekcja, i tak było mi strasznie smutno oglądając ten odcinek. I nawet to, że można było podejrzewać, że ten „wypadek śmiertelny” będzie miał ogólnie takie okoliczności. I Kiku zaskoczył mnie w tym odcinku kliknij: ukryte byłam przekonana, że pozostanie dalej zimnym draniem i będzie kontynuować olewanie Miyukichi, a tu… oh.
Fabuła. Każdy odcinek mnie niesamowicie wciąga. Postaci z krwi i kości. Relacje pomiędzy postaciami. Konsekwencje… Czuję się niesamowicie dopieszczona, jeśli chodzi o ten wymiar anime.
Grafika i muzyka również na wysokim poziomie.
I te głooosyyyyyyyy.
Jeszcze jeden odcinek, ale zaczynam się zastanawiać, czy nie dam 10/10.
Koniec.
Takie odczucie towarzyszyło mi właściwie przy seansie każdego kolejnego odcinka. Od początku do końca. Czasem mocniejsze, czasem lżejsze, ale za każdym razem.
Jako seria detektywistyczna to anime nie jest zbyt mocne.
Za to jako seria, która gra na najróżniejszych emocjach, spełnia się doskonale.
I teraz mam zagwozdkę – bo to jest bardzo mocna ósemka dla mnie, jednak ciupinkę brakuje do dziewiątki. Bo jednak niestety kompresja do 12 odcinków jest niestety odczuwalna. Gdyby można było dołożyć jeszcze kilka odcinków – zwłaszcza dla odpowiedniego rozwinięcia końcówki – to seria by zyskała bez problemu tą ciupinkę na solidne 9/10. Ale tak to zagadka miała zbyt mało mylnych tropów, a końcówka sprawia wrażenie lekko wymuszonej.
A na końcu miałam wielkiego banana na twarzy. Trudno o anime, które by zachwycało od początku do końca… „Boku dake” podsumowanie ma może bez fajerwerek, ale za to dające poczucie spełnienia widzowi. Wiele ciepłych myśli, mruczenie i… zamknięte właściwie wszystkie wątki. Miła odmiana. Mr.