x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Randomowa rozrywka
Wiecie co? To anime jest tak beznadziejne, że aż fajne. Serio, jakby szukać kwintesencji słów „tak złe, że aż dobre” to Strike the Blood wpisuje się w nie znakomicie. Ktoś gdzieś napisał, że jej urok polega na tym, że od początku nie próbuje być tym czym w rzeczywistości nie jest i to chyba zapewniło jej wygraną. A czym jest Strike the Blood? Zlepkiem randomowych historyjek na zasadzie – pojawia się randomowy zły, główny bohater jest pro wampirem więc musi go pokonać, trochę paplania, cycków, wykonanie K.O na złym i peace do początku kolejnego odcinka. Tak mniej więcej jawi się schemat przez całe 24 odcinki. Zero czegokolwiek co by tą całą hołotę scalało. Randomy mnożą się jak grzyby po deszczu i nie wiadomo po co. Właściwie to wiele motywów tej serii po prostu jest- dla samego faktu istnienia. Wyjaśnienia? a po co? Have fun.
Jestem dziewczyną i mogę teraz poddać pod wątpliwość pewne kwestie, ale najbardziej przyjemnie oglądało mi się harem głównego bohatera. (1+8= harem w wersji hard) On sam był dość miałki, za to dziewczyny (prócz tego, że ładnie narysowane) prezentowały zróżnicowane, przyjemne charaktery. Moją faworytką bez wątpienia została Asagi <3
Humor opierał się głównie na robieniu z głównego wampira zboczeńca. Hahaha…haha…ha…ha. No może jakbym miała z 5 lat mniej to bym się roześmiała bardziej doniośle, tylko znowu pojawia się pytanie: dlaczego nawet mnie to bawiło? Niemniej jednak były też pewne momenty kiedy czułam się z lekka zażenowana…
Ogólnie polecam w wypadku kiedy ma się ochotę na pogapienie na ładnie narysowane panienki, na małą porcję ecchi i historyjki z mixem magicznych dopalaczy. Mózg można spokojnie wyłączyć bo nawet jeśli jakaś postać wydaje się mieć motywacje – tak naprawdę jej nie ma xD
Ostatecznie daje 7/10 (bo dostałam swoją przyzwoitą rozrywkę na niskim poziomie), a teraz lecę maltretować Tokyo Raven – zobaczymy która z tych serii bardziej gotowała płyny ustrojowe w sezonie jesiennym :P
Zdecydowane TAK!
Anime zalegało na moim dysku, oj, zalegało długo. Podejście numer 1 skończyło się wyłączeniem po 3 minutach bo stwierdziłam, że „to jeszcze nie ten czas” i, że nie mam chęci na takie klimaty. Wczoraj sobie przypomniałam o Ga‑Rei i uznałam, że najwyższy czas zobaczyć skąd takie dobre opinie w internetach ^^
Nie chce mi się szczególnie pisać <lenistwo się szerzy> ale krótkie podsumowanie wypada gdzieś dla potomnych zostawić ^^
Plusów zdecydowanie więcej niż minusów.
1. Świetny pomysł na pokazanie fabuły. Jak to można nazwać? Narracja retrospekcyjna? Był to świetny pomysł bo nawet jeśli gdzieś w połowie, niektóre wątki sprawiają wrażenie głupiutkich i naiwnych, widz dalej siedzi przykuty do ekranu, chłonie codzienność bohaterów ponieważ wie, że wszystko zmierza do tragicznego końca.
2. Relacja bohaterek- jest to jedna z najbardziej realistycznie przedstawionych relacji jakie dane mi było oglądać w shounenie. Nawet jeśli to tylko 12 odcinków, w pewnym momencie poważnie można się wzruszyć.
3. Dialogi. Naprawdę ciężko o dobrze napisane dialogi. Tutaj są one rozpisane perfekcyjnie. Nikt nie mówi zbędnych głupot , żadnego zbędnego patosu (nawet w finale!), naturalnie. Brawo.
4. Postacie- to już chyba wiadomo. Tylko 12 odcinków, a postacie są znacznie lepiej ukazane niż nie w jednej serii, która ma ich 24. Prosty przykład- gdzieś indziej taka Kagura by zapewne wkurzała, a tutaj jest to świetna dziewczyna.
5. Muzyka była fajna. Want more?
6. Walki- choć krótkie mają płynną animację. Coś dla miłośników białej broni (take my heart away~~)
Minusy. Mało ich, ale…
1. O ile postać Kagury znakomicie ewoluowała, przechodziła kolejne etapy zmian, rozwijała się, zmieniała stopniowo podejście do życie i do swojej pracy, tak zmiana u Yomi była moim zdaniem zbyt gwałtowna. To trochę tak jakby Yomi była tłem dla Kagury (tak, w jakimś sensie była). Mimo to, na tym polu chyba nie w pełni wszystko zagrało. Aby osiągnąć dobry efekt twórcy mogli ukrócić nieco wątki dotyczące daily life.
2. Niedosyt. Wydawać by się mogło, że kiedy jesteśmy uderzani po oczach świetną końcówką historii, a następnie wracamy do początku – nie możemy poczuć niedosytu bo ostatni głód został już właściwie zaspokojony jako pierwszy. Niestety… ^^" może gdyby nie był to tylko wstęp (o ironio…) do mocno średniej mangi, wszystko zostałoby zapięte na ostatni guzik.
Podsumowując, Ga‑Rei‑Zero- zrobiło na mnie duże wrażenie. Co prawda ma jeszcze kilka małych wad (np. pokemony, które nie do końca mi leżały), ale nie warto mówić o drobnostkach. Ogólnie polecam, bo choć fabuła nie jest sama w sobie jakoś specjalnie odkrywcza i można się paru wątków domyśleć, to samo jej prowadzanie i bohaterowie wznoszą konkretny powiew świeżości. Komu? Myślę, że zarówno fani shounenów jak i pięknych opowieści o przyjaźni znajdą coś dla siebie ^^
Re: Coś nie zaskoczyło...
Re: Coś nie zaskoczyło...
Coś nie zaskoczyło...
Postać głównego bohatera na maska irytująca (zdecydowane nadużywanie schematu – babochłop i chłopak‑panienka), zbyt duże nagromadzenie dziwnych wątków w małej ilości odcinków. Wprost nie mogłam przeżyć tej pokojówko‑kapłanko‑kujonki (takie są najgorsze).
Fabuła poćwiartowana jak to w zwyczaju reszty adaptacji Kinoko Nasu, ale o ile w pozostałych produkcjach wszystko składało się wcześniej czy później do tzw. „kupy”, tak tutaj pozostaje wybełtane i zostawione. Jaśniej mówiąc, nie przemówiła do mnie fabuła, która zdawała się w pierwszej części mówić o problemach‑pierdołach dziewczynek żeby potem na 2 ostatnie odcinki kliknij: ukryte pojawiło się główne zło – szast prast, kilka popisów Shikis power of love level up i koniec.
Znacznie bardziej interesowały mnie rzeczy, które kryją się za związkiem tajemniczej niewiasty ze wspomnień Shikiego i postaci z Kara no Kyoukai + smaczki z backgrounda uniwersum. Jedyny plus to postać Alucarda tfu, Arcueid. Była taka hm… nieirytująca. Tylko czy na serio wiele potrzeba jak w koło kręcą się takie upośledzone charakterki jak Shiki i Ciel? Nie sądzę, ale wampirzyca punktuje.
Na plus jeszcze dorzucę muzykę i dziękuję. Seans wrzucam do koszyka z dopiskiem „nieudany” i przyklejam mu ocenę 4/10 – to tak za tego żeńskiego Alucarda.
Co mogę powiedzieć więcej? Nudy, że aż czuję powiew chłodu bijący z ekranu. Tak jak poniżej napisał Subaru, mam wrażenie jakbym nie trafiła do docelowej grupy wiekowej. Początkowe odcinki, rozumiem, trzeba się rozeznać, wprowadzić widza w świat przedstawiony i wyjaśnić podstawowe zasady. Dostaliśmy 30 odcinków o niczym! Bohaterowie idą do ZOO, robią ciastka, obchodzą dzień matki, czyli zajmują się ogólnie pierdołami. Potem coś zaczyna się dziać ale nie jest to ten sam poziom akcji widziany w innych shounenach. Koleżanka zapewniała, że „rozkręci się” więc brnęłam dalej i co w związku z tym dostałam? Kolejne odcinki o robieniu niczego. Następnie do gry weszła Varia. Nie wiem czy moja wezbrana niechęć przechyliła już szalę goryczy ale ten wątek również nie zachęcił mnie do dalszego oglądania. Obecnie dobrnęłam do odcinka 80- czy jest lepiej? Zdecydowanie nie. Początek Future Arc, obiecujący, tylko czemu tak do bólu nudny?! Teraz tylko zastanawiam się kiedy ma nastąpić to obiecane „rozkręcenie” bo jestem na granicy wrzucenia ostatecznego dropa.
Katekyo Hitman Reborn nijak mnie nie przekonuje. Biegające po ekranie liliputy, z Lambo na czele, to jakieś nieporozumienie. A co się tyczy Lambo, jak można wprowadzić do fabuły tak irytującą postać! Za każdym razem jak tylko pojawia się na ekranie, z ręką na sercu, przewijam jak tylko mogę. Gokudera i jego „Juudaime”, Bianchi i jej „gotowanie” Nie pamiętam anime które skumulowałoby w sobie tak dużo denerwujących składników. Postacie to dla mnie banda głupiutkich dzieciaków (może prócz Hibariego i Mukuro). Bardzo uciszyłam się kiedy wszyscy kliknij: ukryte stali się dorośli, ale cóż, szybko zostałam brutalnie sprowadzona na ziemię -__- Może faktycznie nie jestem docelową grupą wiekową…
Dodam jeszcze, że tła (robione na jedno kopyto- domki lub las) strasznie zaburzają mi odbiór. Świat wydaje się „zamknięty” i w pewnym sensie naiwny. kliknij: ukryte Walki między mafiami na terenie szkoły w małym miasteczku? Litości… Liczę na podrasowanie i większe zróżnicowanie plenerów w przyszłych odcinkach.
Nie oceniam bo nie skończyłam. Nie wiem nawet czy jest sens dalszego oglądania ale z jakiegoś powodu chcę się sama przekonać czy może być jeszcze gorzej, czy może seria odrodzi się niczym feniks z popiołów.
Re: Eh...
Re: Wyjdź...
Obejrzałam właśnie najgorszy chłam, pisze recenzje i mam jej nie podsumować własnym zdaniem? a może jeszcze polecić? Recenzent uważa Nas za dbających o swój poziom IQ ludzi i ostrzega przed męką oglądania CG. Ja nieposłuchałam i żałuje…
Teraz to Ty moja Droga „wyjdź” jeśli według Ciebie bohater zachowywał się realistycznie. A co do porównań, szkoda, że seria sama sobie na nie zapracowała.
Gdybym przeczytała tą opinie przed seansem z pewnością bym Cię zaskarżyła za zabranie mi tych kilkunastu godzin z życia.
Perfekcyjna rozrywka
Świetna jazda bez trzymanki!
Jedyne co mogę zarzucić to to, że szalonej akcji było ciągle trochę za mało;( Tępo wydarzeń zwalniało równie szybko jak się zaczynało. Twórcy zaostrzali Nasz apetyt na jakąś fajną walkę po czym szybko wylewali kubeł zimnej wody -.-''
Sengoku Basara to anime w którym postacie jedynym machnięciem miecza tworzą olbrzymie tornada, a konie przeskakują pałacowe mury. Grzechem będzie podchodzić do tej serii „poważnie”. 8/10