x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Pies drapał, że to następna wariacja „wyrzucony z party” ale poza protagiem tutaj nikt nie ma własnego charakteru, sam tank ma oczywiście bardzo rzadkie „skille”, ratuje niewiasty z opałów i do tego jest sisconem, reszta jest zwyczajnie generyczna.
Pewnie poleci szybki drop.
ep1
Brzydkie to, słabo oddaje ducha materiału źródłowego i w wielu miejscach jest strasznie strywializowane.
Poleci pewnie szybki drop i zostanę przy mandze.
Poza tym jestem bardzo zadowolony stroną techniczną (póki co), martwiłem się trochę że może trailer to była tylko pokazówka ale najważniejsi bohaterowie są poprawnie rozrysowani, animacja się nie sypie i podoba mi się kierunek artystyczny.
Jaram się, bo źródło to dobra przygodówka, nawet pomimo bycia isekajem.
+ Naprawdę spoko ending ma, kawałek wpada w ucho.
Czekam na więcej!
Nie jestem fanem opowiastek o gotowaniu ale fikcyjne potrawy może pójdą w drodze wyjątku :>
ep 1
Pamiętam, że manga była równie… myląca, bo czytelnik nie wie czy spodziewać się krawędzi, komedii, czy fantasy na dłuższą metę no ale nie cenzurowali niczego na maxa, jak tutaj, tak więc tam przynajmniej było trochę gore'a.
Kontrast pomiędzy bohaterami był znacznie bardziej odczuwalny.
To jest dziwna produkcja i równie dziwny materiał źródłowy (w negatywnym tego określenia znaczeniu), nie wiem czego się po tym spodziewać treściowo ale wiem tyle, że to nie będzie na pewno nic wyższych lotów, nawet jak na isekai.
Przyjdzie czas to na pewno będzie to jeden z łatwiejszych dropów.
ep 1
To typ produkcji, która wyszłaby perfekcyjnie w rękach takiego Triggera – powiedzmy, że idealnie nawet w stylu Kill la kill; nie wiem które inne studio posiada zestaw ludzi, którzy poradziliby sobie zręcznie z przeniesieniem tego na ekran.
Dla mnie za dużo CGI(choć względnie ok wykorzystane), słaba paleta kolorów i zbyt duże wspomaganie się pewnymi „ułatwieniami”, oprawa dźwiękowa jest co najwyżej poprawna.
Seiyu dają radę.
Dociągnę, żeby zobaczyć jak wyglądają moje ulubione bohaterki ale pewnie poleci do kosza, manga w tym wypadku to zdecydowanie lepsze medium, jak na ironię.
ostatnie 3 odcinki
Miałem też odczucia, że kulminacja tego arca będzie bardziej „mroczna” od reszty ale powiedzieć mogę tyle, że jest ona zdecydowanie jak najbardziej trzymająca się konwencji.
+ Dostajemy też zmodyfikowany opening.
Ogólnie bardzo fun seria o zombie i trochę szkoda, że nie dostaliśmy tak perfekcyjnie wyglądających wszystkich odcinków jak te najbardziej wyróżniające się ale jestem usatysfakcjonowany, warto było obejrzeć.
7/10.
2 odcinek
Zdecydowanie nie jest to w żaden sposób ambitna seria i widać to po jej sposobie prowadzenia, scenach, dialogach, postaciach i całej reszcie ale ma jakby „przebłyski”.
Po pierwsze to w co oni grają wygląda przestarzale nawet jak na standary sprzed 10 lat i do tego przypomina grę strasznie „płaską” mechanicznie, stąd szczerze wątpię aby takie coś cieszyło się zainteresowaniem graczy, a już w ogóle sponsorów. Rozumiem, że nie ma opcji na jakąś de facto istniejącą grę reprezentowaną na esporcie, ani na nic „porządnego” bo na to zwyczajnie na pewno nikt nie zatwierdziłby budżetu ale w takiej formie to po prostu słabo się przekłada na to, o czym mówią – już nie wspominając o rzeczach typu input lag, klatkach, pingu, odpowiednim sprzęcie wskazującym i całej reszcie, która ma znaczenie przy grach esportowych.
Po drugie bohaterowie są strasznie miałcy – żaden z przedstawionych nie jest ani źdzbło interesujący, włączając w to pani kliknij: ukryte gwiazdę filmową, która naprawdę szczerze wątpię, żeby miała czas na granie w rankingowych poza pracą.
Trzy – dowiadujemy się, że bohater z jakiegoś powodu przestaje grać; ma traumę, flashbacki i bajka próbuje w jakiś sposób przekonać widza, że ma to znaczenie tylko po to, żeby chwilę później cały motyw spłukać w kiblu, gdy tylko potrzebują skompletować team do gry.
Takich wyliczanek przez te dwa odcinki było sporo ale postaram się skupić teraz na rzeczach pozytywnych.
Raz – widać, że mają „jakieś” pojęcie o esporcie i grze rywalizacyjnej/rankingowej ogółem; nie wiem ile de facto było pomijane/wycinanie na potrzeby zrozumienia dla szerszego grona ale no nie jest to realizowane w całości na zasadzie „tak mi się wydaje, że to działa” by autor, a później twórcy anime.
Dwa – nie spodziewałem się, że kiedykolwiek spotkam w anime wypalanie GPU [link] – i chciałem nawet ich zbesztać za prezentowanie takiej „opcji” ale protag chwilę później zaznacza wyraźnie, że to rozwiązanie mocno tymczasowe, to się chwali.
Trzy – mimo, że tak jak mówiłem wcześniej kwestie „techniczne” słabo się przekładają na grę, która jest nam prezentowana, to propsy za przytoczenie elementów wymaganych do komfortowej i bezproblemowej rozgrywki(a przynajmniej ich część).
____________
Podsumowując – największy problem tego tworu jest taki, że niezbyt ma pomysł na siebie; próbuje łączyć tematykę profesjonalnej gry esportowej ALE tylko do pewnego stopnia wraz z bardzo przeciętnym settingiem anime, którego założenia można napisać na kolanie w telefonie na przerwie za potrzebą w wc. Wychodzi z tego rzecz w najlepszym razie przeciętna ale przy okazji też niestety średnio interesująca, wizualnie nie ma na czym zawiesić oka i ostatecznie widz często stawia swoje zaangażowanie pod znakiem zapytania.
No i tego, ZNOWU ZŻERA CZERWONĄ.
Na pierwszy rzut oka może przypominać zapychacz antenowy, czy mało ambitną seryjkę slice of life ale to jest całkiem solidnie skonstruowana produkcja łącząca kilka gatunków, traktująca o czasach pokoju po pokonaniu władcy demonów; co jest imponujące to że całość posiada autentyczną fabułę, bohaterowie żyją własnym życiem i nie są sztucznie uczepieni sobą w jakiś słabo przekonujący sposób + naprawdę da się ich lubić, komedię można docenić oraz pacing jest tutaj jak najbardziej odpowiedni.
No i jest to też uczta dla fanów doświadczonych seiyu – pojawia się sporo naprawdę fajnych i znanych głosów.
Znakomicie się przy tym bawiłem, nie licząc kontynuacji w tym sezonie to moja ulubiona pozycja.
7/10.
ep3
Uwielbiam te ich absurdy wyssane z palca.
Nie jest to drugie nadejście mesjasza; pilot ma sporo intrygujących wątków, kilka bardzo dobrych momentów i twistów(cieszy mnie niezmiernie, że udało mi się uniknąć wszelkich spoilerów), ponadto nieźle porcjonuje dramę, komedię i okruchy ale no nie czuję się, jakbym właśnie miał objawienie.
Nie mniej na pewno będę oglądać, bo obok Tengoku Daimakyou i DMDP nie wiem, czy jest cokolwiek bardziej interesującego w tym sezonie.
Cieszy mnie również, że nie zmarnowałem tych 90 minut – to był długi pilot :)
Raz, że za każdym razem kiedy przenoszone na ekran są jego twory, to są modyfikowane w taki sposób, że tracą wydźwięk i charakter pierwowzoru; nierzadko też trafia się tak, że scenarzyści wycinają istotne elementy fabularne i coś względnie sensownego staje się absurdalne. Nie inaczej jest tutaj – to pierwsza, prawdziwa haremówka autora bez nadmiernej dramy, tj. w „klasycznym stylu”, eksperymentuje on trochę i różne daje to efekty w boginiach ale bajka to wszystko normalizuje do poziomu zwykłego romcoma „mieszkam z dziewczynami”; takie traktowanie już na starcie przekreśla możliwość bycia czymś więcej, niż 6‑7/10 max.
Dwa – jego art jest trudny do przeniesienia na ekran, wymagałoby to pracy zbyt wielu utalentowanych animatorów i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś stwierdził że warto zebrać taką ekipę do adaptowania czegoś właśnie od Seo. No i tak ląduje z tymi ekranizacjami wizualnie oscylujących od akceptowalnych do „całkiem ok”.
Bajka bogiń jest jak najbardziej oglądalna, nawet jest lepsza niż niejedna haremówka o podobnym settingu ale po dwóch odcinkach mam wrażenie, że to ponownie będzie takie 5‑6/10 i pozycja, o której za rok nikt nie będzie pamiętać.
Ciężko być fanem czyjejś twórczości w świecie m&a, jak zawsze :)
Twórca Durary i Bacaano przedstawił przed sobą niełatwe zadanie stworzenia reverse‑isekaja, który faktycznie przełamie sie pośród reszty i zachwyci czymś niecodziennym. No i wymyślił – mamy nekromantę/lisza, który wraz ze swoimi mocami trafia do czasów współczesnych i zapowiada, że będzie siał grozę. Twist jest taki, że ląduje w ciele śmiertelnika.
(nie dodaję powyższego w spoilery, bo to dosłownie opisówka)
Szaleni mordercy, klimat dużego miasta, potężny nekromanta i ludzie z podświata, którzy jeszcze nie wiedzą jaka klątwa na nich spadła – to wszystko wręcz ocieka intrygą.
Czekam na więcej.
Strasznie dziwna wejściówka do anime które próbuje być wieloma rzeczami na raz – m.in. komedią/parodią, fantasy/dark fantasy, przygodówką i bóg wie jeszcze czym.
Szanuję natomiast inwencję twórczą – nie jest to na pewno nic kliszowego, a przynajmniej na wstepie; zgrabnie wychodzi małymi smaczkami poza konwencje isekajowych schematów(choć nie wszystkie).
Okazjonalnie bawi, potrafi być okrutnie brutalne, chaotycznie tłumaczy zasady nowego świata, czasami kalecznie podchodzi do niektórych scen ale no… sprawia na swój dziwny sposób radochę.
Nie jest to super jakościowa produkcja, ani żaden czarny koń sezonu ale potencjalnie isekaj, któremu warto dać szansę.
Czekam na więcej.
po 4 odcinkach
Saitou‑san to nietypowo zarysowana epizodyczna manga, która posiada wręcz artystyczne szkice ale w innych miejscach potrafi być po prostu brzydka – bajka potrafiła znormalizować ten problem i prezentuje się technicznie na naprawdę solidnym poziomie. Byłem przekonany, że to będzie realizacja poziomem „szybko na kolanie” ale na szczęście tak się nie stało.
Epizodyczność też nie jest jakimś niewygodnym niuansem, ponieważ praktycznie każdy z bohaterów posiada swoją własną historię i poszczególne segmenty bardzo fajnie łączą się w mniejsze wątki(to też oczywiście zasługa materiału źródłowego ale chwali się, że twórcy chcę wiernie adaptować materiał).
Widać, że autorzy włożyli serce w tę adaptację.
Dodatkowo – zarówno op jak i ed wpadają w ucho, nieczęsto się to zdarza(a przynajmniej mi).
Re: Porzucone po 3 odcinkach
Co więcej, porównań tych słyszałem już dziesiątki, zarówno w przypadku mang jak i adaptacji bajkowych – prawie zawsze mijają się z rzeczywistością.
Jedną, jedyną rzecz faktycznie podobną humorem do konosuby(którą znalazłem na własną rękę) okazała się być pozycja w koreańskim komiksie – 4‑cut Yongsa(też ma się doczekać adaptacji w formie ONA ale nie wiadomo kiedy) – i to nawet nie jest isekai ale od razu bije podobizną. Poniekąd jeszcze Yuusha ga Shinda ale prawdę mówiąc szczerzę wątpię, żeby adaptacja oddała jej sprawiedliwość.
Ojisan to niszowa rzecz, a jeszcze dodatkowo cierpiąca na problemy produkcyjne, tutaj wygórowane oczekiwania najpewniej spotkają się z rozczarowaniem, jak powyżej.
Wiem, że wiele ludzi psioczyło na CGI ale prawda jest taka, że nawet jeśli w dobrym 2D to wszystko mogłoby być spektakularne, to w tej formie jest co najmniej dobre – inni animatorzy 3D mogliby się uczyć od ludzi z tego projektu w kontekście dynamiki scen, choreografii, czy ekspresji twarzy. Mogło być epicko ale i tak jest dobrze/b.dobrze.
Klimat zachowany, historia nie przypomina następnego fillera oraz Matsuoka zdecydowanie jest interesującym wyborem pod aktora dla Vasha.
Póki co jestem zachwycony.
Nowy ED meh, doceniam pomysł ale ani to chwytliwe ani zapamiętywalne.
ep3
Brakuje mi natomiast trochę impaktu w samym odcinku – można to było rozwiązać odpowiednim udźwiękowieniem ale ED mi to wynagrodził.
Jaram się bo w końcu mam coś w klimatach grim dark i do tego bardzo ładnie wyglądającego :3 Sam piłoman mógłby być full 2D ale jakoś to przeżyję, ze wszystkich cgi‑tworów mappy to wychodzi póki co najlepiej.
Tak więc zaczynając – dla mnie zdecydowanie jest zbyt jasna paleta kolorów, kojarzy mi się z czymś na miarę Nisekoi ale z mniejszą umiejętnością animacji i reżyserii. Da się przyzwyczaić ale wolałbym mniej żarówiaste kolory.
Dwa – pacing. Manga ma dość długą wejściówkę, przedstawienie relacji i całej reszty, adaptacja stara się to wszystko skondensować; powiedzmy że w kwestii zrozumienia materiału jest ok ale jest to niesprawiedliwe z perspektywy więzi, którą łączy męskiego protagonistę z jego pierwszą miłością. Bajka praktycznie od razu wskakuje na zasadzie „szybko, zanim pojmiemy jak bardzo to głupie”(no i założenia oczywiście są trochę absurdalne ale nic bardziej skrzywionego, niż Koi to Uso) i nie potrafię powiedzieć czy to działa na korzyść na tym etapie.
Trzy – przesiadka na komedię. Tutaj akurat chyba wyszło na dobre, manga potrafi momentami przynudzać, a tutaj od początku widzę przynajmniej chęć obrócenia romansowych sztamp w komedię.
Cztery – chardesigny średnio mi się podobają. Shiori prezentuje się zgoła inaczej, a ekranowa wersja Akari jest jakby… nazbyt uproszczona.
Ogólnie jednak pomijając to wszystko zapowiada się na całkiem niezłą komedię romantyczną – pomimo skakania po materiale i własnej interpretacji nie nudziłem się praktycznie wcale w ciągu całego, pierwszego odcinka.
Wstępnie jestem na tak.
PS. ED ma bardzo fajne, kolorowe kadry: [link]
[link] – piosenka ponoć też jest całkiem niezła :)
Strasznie to brzydkie i animacji praktycznie brak, jedyny plus którego się doszukałem to rysowane zwierzaki i akceptowalny cast seiyu.
W każdym razie jeśli ktokolwiek spodziewa się tutaj czegoś specjalnego to muszę rozczarować – to zwykłe power fantasy ubrane w przygodówkę z haremem(przeczytałem dosyć sporo adaptacji mangowej) i nie należy podchodzić z jakimikolwiek oczekiwaniami :>
solidny cyberpunk(nawet z takim w nazwie :D)
Davida zrobili bardzo udanym protagiem – tutaj wyszła bardzo fajna eksploracja w kliknij: ukryte cyberpsychozę – bo wcześniej w zasadzie wszystko odnosiło się do suchych informacji i nie mieliśmy okazji zobaczyć od deski do deski jak wygląda przejście w chorobę. CDPR w grze mimo, że dał dla postaci ich dotkniętą bardzo fajny background to nadal były tylko info od fixerów + eliminacje(choć przypadki bywały naprawdę intrygujące – jak choćby pani w lodówce, czy easter egg – czyli pani z pierwszego trailera, która uwaga – WYSZŁA z cyberpsychozy i trafiła do jednostki szybkiej reakcji).
Szkoda mi trochę kliknij: ukryte Becci – postacie typu ona, czy jej brat byli najbardziej fun z całej serii no ale w realiach CP każdy może kopnąć w kalendarz przy następnym gigu. Zresztą biorąc to pod uwagę dziwnym jest, że oni wszyscy nie przywitali się z kostuchą.
Bardzo podobało mi się również że nie próbowali się wciskać na siłę w grę, czy lore CP2020 ale rzucali pojedynczymi rzeczami na smak, czy ostatecznie dostaliśmy nawet kliknij: ukryte Smashera w całej okazałości, który wyszedł perfekcyjnie – wolę jego głos z gry co prawda ale realizacja maszyny do zabijania u triggerów wyszła miodzio.
Od strony wizualnej – jest znakomicie. Momentami dla mnie trochę nazbyt kolorowo ale tego już się spodziewałem po trailerach(no i po studiu :D). Niektóre segmenty z akcją mogły trwać ździebło dłużej, czy mogłyby zawierać trochę „pełniejsze” sceny ale wynagradzały to cudne kadry.
Audio – brakowało mi więcej twardej i „mocnej” oprawy synth w scenach akcji ale rozumiem, że to nie jest w charakterze japońskich twórców i muzyka z twardym bassem mogłaby też odrzucić część widowni. To oczywiście zwykła dygresja, bo nie dopatrzyłem się żadnych faktycznie istotnych problemów od tej strony.
Końcówka typowa dla tego studia nic w zasadzie czego bym się nie spodziewał ale flashbacki były w punkt, idealnie zbudowały katharsis.
Ogólnie mega mi się podobało, widać że goście faktycznie zrobili research w kierunku całego podgatunku i nie puszczali słów na wiatr przy wywiadach przedpremierowych. Tutaj czuć cybera całym ciałem – to nie jest tylko dodatek do serii, czy niewidoczne tło/setting.
PS. Jak będziecie kiedykolwiek robili rewatch lub po prostu oglądać pierwszy raz – nie oglądajcie tego z oryginalnymi napisami netflixa, są zwyczajnie okropne i znacznie pogarszają wrażenia z odbioru.
Ode mnie 9/10, jest kilka rzeczy, których mi zabrakło lub elementów, które niekoniecznie podobają mi się w realizacjach triggerowych ale to nadal znakomity kawał animacji.
ep2
Pierwszy odcinek był całkiem niezły i dawał wrażenie potencjalnie niezłej przygodówki ale w drugim już pojawiały się głupoty na potęgę, wymuszona drama i wydaje mi się, że technicznie też było gorzej, plus nie mam ochoty oglądać po raz n‑ty kliknij: ukryte antagonistycznego kościoła :\
Później może być lepiej jak całość nabierze obrotów ale zostawię to do sprawdzenia innym :D