x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
ep 8
Był kliknij: ukryte timeleap, był atak klonów, czas na zamianę ciał :)
Re: Meh
i zgaduję, że to niby podróbka Mono, ta?
Re: Niech zgadnę
Można by tutaj się doszukiwać problemów z fabułą, wątkami, czy nawet nie zawsze racjonalnymi decyzjami bohaterów ale ja do tego podchodziłem, jak do przeciętnej teen dramy i jestem jak najbardziej zadowolony.
Największe z problemów serii:
1. Głos Aoi. Nie wiem kto na to wpadł, żeby tak brzmiała. Nie mniej miałem nieziemski ubaw z jej śmiechu i wydźwięków. Brzmiała jak jakiś psychopatyczny muppet :D
2. Końcówka zmontowana w pośpiechu. Słabo odczuwalne katharsis.
3. kliknij: ukryte Postać Hinako – wprowadzona tylko po to, żeby chwilę później ją kompletnie zignorować(nie, żeby była jakoś specjalnie interesująca ale wyglądało to trochę jakby odpękanie jej postaci w materiale).
Generalnie jest to fajny starter dla amatorów nastolatkowych dram.
Ode mnie solidne 6/10.
ep 7
kliknij: ukryte 1. Dynamika i eksperymentowanie, tego trzeba jak najwięcej w bajce GS‑a.
2. Twarda muzyka przy okładaniu zielonych.
3. Tryb berserka może nie był epicki ale na pewno emocjonujący.
Był też piękny utwór na zakończenie odcinka wraz z klimatycznym kadrem.
Miałem wrażenie, jakby w ogóle kto inny był odpowiedzialny za ten odcinek. W porównaniu do poprzednich, to było czyste złoto.
Poirytowała mnie tylko jedna rzecz – kliknij: ukryte moment, w którym nauczyciel Minato kazał mu „spojrzeć w serce”, kiedy ten zapytał czego mu brakuje… gdyby do mnie w ten sposób powiedział nauczyciel, od którego wymagam profesjonalizmu, to poważnie zastanowiłbym się nad zmianą szkoły.
Chętnie zobaczyłbym dalsze losy aktorów ale pewnie marne na to szanse.
Będę dopingować też pannę Iori Noguchi – jeśli pokazała już tak wysoki poziom w jej pierwszym anime, to nie mogę się doczekać jak wypadnie e następnych.
Ode mnie solidne 7/10 i zachęcam do obejrzenia każdego, kto jest choćby trochę zainteresowany pracą seiyu.
ep 6
Zaskoczony jestem również rolą Akane – kliknij: ukryte nie pomyślałbym, że jest aż tak znacząca dla całości. Sprawiała bardziej wrażenie przypadkowej osóbki, która otrzymała od kogoś jakąś moc, a nie „Boga”.
Jestem zaintrygowany.
Niby ma to sens(tak, pamiętam jak w pierwszym odcinku Rikka mówiła, że udawanie przez niego amnezji akurat teraz byłoby bardzo wygodne), jeśli złożyć w całość ale wątpię, żeby ta konkretna sytuacja miała tu miejsce.
Strzelam, że to będzie jakiś o wiele mniej ambitny background.
Z budką telefoniczną dobry smaczek tho.
Re: Po 3 epkach
To tak chyba nie do końca chodziło o jego mroczną stronę, tylko podłożenie filaru pod wątek dramy. Dwa – jest to typ przyjaciela(a przynajmniej takie odniosłem wrażenie), że kiedy trzeba, to powie wprost i nie owija w bawełnę. Nie był to raczej typ szczerości, który od razu kategoryzuje go do bycia bucem. Był to raczej impuls, którego Minato potrzebował. Trzy – odniosłem wrażenie, że przyjaciółmi są od bardzo dawna więc takie drobne sprzeczki nie powinny być raczej podstawą do zerwania relacji, czy nawet jakiegoś focha.
Nie darzę Seiyi jakoś specjalną sympatią ale też nie irytuje mnie – tutaj natomiast drażni mnie na potęgę Onogi, słodki Jezu ja nienawidzę męskich tsundere.
Zawsze zastanawiał mnie fenomen tej bajki, dla mnie to co najwyżej przeciętna komedia :\
ep 5
Wygląda też na to, że dojdziemy jednak do wątku w mieście ale z kolei pominięto kompletnie bitwę we wiosce :\
Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że jest to ciekawie przedstawiona historia czynności z założenia raczej nieciekawej. Składanie słownika wydaje się być po prostu nudne(i zapewne w realnym życiu takie faktycznie jest) ale Fune wo Amu udowodniło po raz kolejny, że anime potrafi wykrzesać potencjał ze wszystkiego.
Dalej postacie – każdy pasuje tutaj idealnie, nawet bohaterzy drugoplanowi. Znielubiony(przez niektórych użytkowników) Majime jest imho idealnym filarem historii i bez niego ta seria nie byłaby tym samym. Bardzo robiła mi mieszanka charakterów, wszyscy byli bardzo „życiowi” – dialogi pomiędzy nimi wychodziły bardzo naturalnie. Cieszyła mnie także może niewielka ale jak najbardziej widoczna przemiana bohaterów.
Tutaj przy okazji muszę pochwalić pracę seiyu – oprócz tego, że zostali dobrani perfekcyjnie do swoich ról czuć było, że każdy z nich rozumie swoją postać i wie jak powinien się zachować oraz jak operować głosem. Na szczególną pochwałę zasługuje Hiroshi Kamiya w roli Nishioki, który dodawał otuchy całej historii swoim charakterem.
Następnie muszę wspomnieć o przepięknej oprawie muzycznej – nieczęsto zdarza się, żeby okruchy były tak wspaniale podłożone. Dźwięki orkiestry towarzyszyły we wszystkich najważniejszych ale i również pozornie nieistotnych momentach idealnie tworząc klimat sytuacyjny. Piosenka endingu też jest bardzo ładna, to tak btw.
Podsumowując – jest to piękna, ciepła i nostalgiczna „podróż” przez historię budowania „łącznika” pomiędzy ludźmi. Jest jak najbardziej warte obejrzenia – nie tylko dla fanów okruchów.
________________
Od wystawienia większej oceny powstrzymują mnie dwie rzeczy:
1. Bagatelizowanie wątków romantycznych. kliknij: ukryte Początkowo widzimy powolne, aczkolwiek stanowcze budowanie relacji pomiędzy Majime i Kaguyą, jesteśmy świadkami wyznania i mogłoby się wydawać, że będziemy mieli również okazję zobaczyć inne, ważne kamienie milowe ich związku ale… nic z tego. W pewnym momencie dowiadujemy się, że są małżeństwem od kilku lat. Podobnie zresztą było ze związkiem Nishioki z koleżanką z pracy, chociaż tutaj rozumiem odstawienie ich na bok w momencie, gdy Pan ekspert or PR zmienia dział. O dalszych losach Kishibe i Miyamoto też nie dowiadujemy się w ogóle.
Nie chciałbym, żeby seria skupiła się konkretnie na tych związkach, bo mogłaby na nich stracić ale wolałbym jednak, gdybyśmy mogli doświadczyć ważniejszych momentów w życiu poza pracą postaci.
Z drugiej strony cieszy mnie, że pokazane są konkretne sceny z dalszego życia par i z perfekcyjnie zbudowanych kilku scen wiemy dokładnie, na czym skończyły się shipy.
2. Nieoznaczone, spore timeskipy. kliknij: ukryte W dwóch momentach dowiadujemy się przypadkowo, że minęło kolejno 8 i 14 lat – są to spore skoki w czasie i nie zostały jakoś wyraźnie naznaczone poprzez wydarzenia(pomijam, że niektórzy bohaterowie doczekali się siwych włosów, czy zmarszczek – nie w tym rzecz).
________________
Na koniec ode mnie 8/10. Jest to pozycja naprawdę warta obejrzenia.
Najbardziej bawi w sumie fakt, że jego hełm jest otwierany( [link] ) ale on przesłony nie otwiera nawet do zjedzenia zupy w gospodzie/domu :)
Największy w sumie problem mam z tym, że o ile w jaskiniach, czy mniejszych pomieszczeniach wybór zdaje egzamin, o tyle na otwartych terenach ograniczony zakres wizji może być problematyczny(w głównej historii zazwyczaj ogarnia tylko jaskinie/ruiny ale w Year One walczył kilka razy na otwartym terenie). Nie mówię, żeby od razu musiał się posuwać do zakładania kapalinów(nawet wykładanych kolczugą) ale na pewno znalazłby się jakiś bardziej optymalny wybór.
Któryś raz z kolei ignoruję ten typ logiki, bo to po prostu bez sensu. To jest zakładanie, że zaklęcie działa i jest tworzone bez ograniczeń.
Reszta to czepianie się magii jako idei samej w sobie.
Nie jestem na tyle małostkowy, żeby czepiać się nazewnictwa. Czy miejsce docelowe mogłoby być środkiem wulkanu, to akurat nie wiem ale szczerze wątpię.
Niestety bajka może pominąć wiele istotnych kwestii ale to nie jest problem wyłącznie GS‑a. Nie mniej ten wymóg akurat rozumiem.
Czarodziejka zagaiła pristkę mówiąc, że „GS kiedyś poprosił ją o bardzo dziwną rzecz”. To było w bajce.
Jakość jest wystarczająca. Po prostu żółtodzioby widząc GS‑a wielokrotnie w tej samej, potłuczonej często zbroi myślą, że nosi na sobie szmelc i szkoda mu pieniędzy na cokolwiek lepszego. Brzydko mówiąc – żal im dupę ściska.
Autor próbuje pokazać jak widzą go inni koledzy z fachu. Zauważ, że żaden z doświadczonych awanturników(silverzy i wyżej) nie zwraca uwagi na jego ekwipunek, tylko po prostu gardzą nim samym.
Questów na goby nie bierze praktycznie nikt, oprócz samego GS‑a i innych, początkujących podróżników. Prawdę mówiąc GS nie ma w swoim fachu praktycznie żadnej konkurencji, zleceń na goby jest zawsze za dużo.
Nie oglądałem Ousamy. Co do reszty – szczerze nie mam ochoty się odnosić do tych zarzutów, zwłaszcza że za bajka nie jest jakoś wybitna.
Bo na nich jest w sporej części inspirowane, pewnie dlatego.
Spójne ma być co? Że portal działa tak, a nie inaczej? Mam tworzyć rozpiskę, ryciny i twierdzenia poparte zasadami fizyki usprawiedliwiające działanie zaklęcia w fikcyjnym uniwersum? Proszę cię.
Ponownie – pisałem, że to nie działa na zasadzie „teleportowania czegoś”, tylko w moim założeniu jest to tworzenie wyrwy(przejścia/korytarza) pomiędzy dwoma miejscami. To nie jest telekineza+teleport, mylisz pojęcia. Portal nie musi działać na zasadzie teleportacji.
Planowanie w GSie to jedna z jego najmocniejszych stron. To powie ci każdy ogarnięty weteran gier fabularnych.
Zapłata zależy od zlecenia – jeśli są to małe, przywioskowe gniazda to faktycznie może je robić za kilka groszy ale na większe(dajmy na to starożytne ruiny nieznanej konstrukcji) wynagrodzenie stosownie się powiększa. Gildia nakłada odgórne minimum, więc to nie jest tak, że przychodzi wieśniak ze srebrnikiem i żąda, żeby pozbyć się gobów.
Żółtodzioby nie mają zielonego pojęcia, dlaczego GS nosi, to co nosi. Bajka raczej nie zahaczy o tę kwestię, bo była przedstawiona w spin‑offie „Year One” ale sporo kosztowało Orcbolga, żeby doszedł do momentu, w którym się znajduje. Próbował wcześniej cięższej zbroi i innego ekwipunku – to wszystko, co ma przy sobie jest optymalnym uzbrojeniem przeciw zielonym(chociaż nie do końca przekonuje mnie zamknięty hełm ale to już jest oddzielna kwestia). Zresztą częściowo nawet wspominał o tym krasnolud w bodajże 3 odcinku.
To jak najbardziej ma sens – skórzana zbroja przeplatana metalowymi częściami, aby zachować mobilność oraz pod tym kolczuga, żeby nie wyłapał przypadkowej kosy. Krótki miecz, bo długim nie mógłby wymachiwać w jaskiniach. Magiczny również nie jest, bo przy walkach na ilość to zwyczajnie się nie kalkuluje. Mała tarcza również pozwala na większy manewr przy zachowaniu pełnego pola widzenia.
O przedmiotach jednorazowych nie będę się rozpisywał, bo to trwałoby zbyt długo, podlinkuję tylko kadr: [link]
Żadne gniazdo nie jest takie samo(umiejscowienie/układ korytarzy/liczba zielonych itd.) i nie wszędzie da się zastosować te same taktyki. To było jego koło ratunkowe na czarną godzinę.
Zwyczajnie przesadzasz.
Dalej nie rozumiem do czego pijesz – dlaczego mag nie mógłby ustalić miejsca docelowego dla zwoju portalu? W wielu grach, systemach rpg itd. jest to możliwe, oczywiście zabiera to sporo zasobów many/magii(czy czegokolwiek dany twór używa) ale jest to jak najbardziej możliwe. Tylko niektóre systemy ograniczają się do tworzenia miejsc docelowych na podstawie miejsc, w których się było lub konkretnych miejsc, które na to pozwalają(dajmy na to skupiska energii lub miejsca dużego przepływu magii).
Dwa – jakie problemy w świecie przedstawionym miałoby to tworzyć, konkretnie?
Wylewająca się woda z portalu może być wytłumaczona w prosty sposób – portale w GSie mogą działać na zasadzie tworzenia wyrwy pomiędzy miejscami, a nie portalu odgradzającego drugiej strony jakimś lustrem magicznym.
Natomiast jeśli chodzi o wodę wylewającą się z portalu – ciężko powiedzieć na ile to sensowne, jako iż nigdzie nie zostało określone na jakiej zasadzie działa zaklęcie portalu. To nie musi być 1:1 z systemów jak to kolega wcześniej określił opartych o „Vancian Magic”.
GS to dzieło inspirowane m.in. pewnymi systemami gier rpg ale nie widzę powodu, dla którego musiałoby się ich twardo trzymać. Zakładając, że odnosisz się do tej kwestii.
Nie mając kontaktu z kim/czym? No nie bardzo rozumiem pytanie.
To słabo patrzałeś. Bajka to 3‑4 kadry‑mignięcia z cięciami, przy których trzeba by było zgadywać co się w ogóle dzieje, jeśli GS by nie powiedział.
Manga rozpoczyna akcję ze zwojem od kadru: [link] – widać bijące morze spod ogra i można zrozumieć dlaczego bestii urwało sporą część ciała.
Scena w mandze nie jest jakoś specjalnie „przeciągnięta” ale jest o wiele bardziej klarowna, niż to co pojawiło się w bajce.
Bo to był po prostu przykład nieszablonowego myślenia i wykorzystania potencjału czaru :)
No przecież wszystko się zgadza – to był zwój portalu, GS poprosił tylko czarownicę, żeby kierował na dno morza. Gdzie w tym łamanie zasady konkretnego działania?
Berserk jest klasą samą w sobie i to należy brać na poprawkę, to raz. Dwa – „sieczka” w mandze GS‑a jest o wiele bardziej wyrazista i w odróżnieniu od Berserka czytelnik ma szansę zrozumieć, co faktycznie się dzieje w danym kadrze.
Bajka to niestety zupełnie inna para kaloszy i jej akurat bronić nie będę – wcześniej się rozpisywałem co z nią jest nie tak.
Większość tak ale też nie wszystkie. Wynika to siłą rzeczy z przekleństwa, które rzucono na Gutsa ale to nie jest tak, że każda pojedyncza walka ma jakiś wyższy cel.
Oglądając bajkę na bieżąco mam wrażenie, że nigdy nie mieli takiego zamiaru.
________________________
Berserk vs GS
W czym natomiast GS jest lepszy od Berserka – Orcbolg planuje swoje działania, nigdy nie biegnie bezsensownie w szarżę. Guts jest silnym i dobrym wojownikiem ale często rzuca się na ślepo i przeciwdziałania stosuje na bieżąco, jak jest już do tego zmuszony – niestety same jego przemyślenia są „zbyt długie”, aby mieściły się w granicach dynamicznego ferworu walki, nierzadko zbijają imersję u czytelnika. Orcbolg z kolei tłumaczy wszystko albo przed zadaniem albo w dłuższej przerwie pomiędzy walkami w gniazdach zielonych. Nie niszczy to w żaden sposób ciągłości zdarzeń i czytelnik wie, czego się spodziewać po jego działaniach.
Oczywiście mówię tutaj cały czas o mandze – i żeby nie było, nie mówię, że GS jest jednoznacznie lepszy od Berserka, bo to byłaby po prostu nieprawda.
Nie wiem jak w nowelce ale w mandze zostało to przedstawione całkiem nieźle, reżyser widocznie nie zrozumiał tej sceny i jak powinna wyglądać.
Którą?
„Sieczki” nie zabraknie w przyszłości ale nie spodziewaj się bezmyślnego tłuczenia w stylu Berserka(tj. jeśli masz zamiar obejrzeć bajkę do końca) – kliknij: ukryte będzie może jedna większa taka akcja, reszta to przygody w stylu tej w ruinach.