x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Harem: check
Magia: check
MC wyciągający supermoce z kieszeni: check
Fabuła ledwo trzymająca się kupy: check
Mnie więcej do szczęścia nie potrzeba. Mam podobny feel jak przy battleharemach typu Seiken Tsukai no World Break i podobnych. W żadnym wypadku nie jest to nic wybitnego.
Póki co najbardziej drażniły mnie pojedyncze statyczne sceny, które sprawiały wrażenie leniwej pracy animatorów. No i pomimo różnorodnych projektów postaci są też bardzo podobne do siebie twarze u dziewczyn ale to jak mniemam wina pierwowzoru. No i było kilka momentów, które dały sporo krindżu.
Dla odmiany też tym razem adaptacja gry, a nie nowelki. Na plus też w miarę ogarnięty mc, który potrafi po ludzku odpowiedzieć.
Zerknąłem kątem oka na mangową adaptację i tam przynajmniej rysunki są poprawne, do tego całość czyta się bardzo wygodnie. Zastanawiam się nad potrzebą istnienia tej adaptacji anime.
W podsumowaniu po pierwszym odcinku – siostrzyczkowa zapchajdziura w wersji tv.
Bliżej temu było faktycznie do romansu, niż typowego haremu i to się chwali. No i nieczęsto zdarza się, że mc wybiera kliknij: ukryte najbardziej ogarniętą dziewczynę z grupy.
Graficznie ogółem również całkiem ładne – nawet postacie w tle wyglądały nie najgorzej, co zdarza się rzadko. Pojawiło się kilka naprawdę fajnych, klimatycznych kadrów.
Od strony dźwiękowej również było zadowalająco – do dramy dogrywało piano, nie żadne sztuczne, syntetyczne dźwięki; nie raz można było również usłyszeć skrzypce, które bardzo fajnie komponowały się z istotnymi dla bajki momentami.
Na minus:
- to dziwne, irytujące stworzenie(homiko‑kot? nie wiem jak to nazwać), jak już seria trzymała się w ramach realizmu, to nie wiem po co przy okazji tworzyć jakieś fikcyjne kreatury
- nagła zmiana kliknij: ukryte charakteru Sany, z „normalnej” koleżanki przeszła z dnia na dzień transformację w naprawdę irytującą tsundere
- dwie tsundere na harem( kliknij: ukryte oprócz Sany jeszcze Airi)
- mc to ciepła klucha bez charakteru
Na dodatkowy plus – specjal dla jednej z dziewczyn, która nie miała szczęścia w oryginalnej historii. W formie pseudo‑galge ale liczą się dobre chęci(chyba).
Warte obejrzenia. 6/10.
Nie twierdzę, że jest bezbłędna :) GS nadal ma swoje problemy, czy to większe, czy mniejsze.
Nie apatię, a neutralność. W Year One albo ln było wytłumaczone z czego to wynika ale prawdę mówiąc nie pamiętam.
Najczęściej jest tak, że każdy opiera się na własnym doświadczeniu i jeden drugiemu za bardzo nie wchodzi w drogę. Będzie to zwłaszcza widoczne w jednym z arców, który powinien być zekranizowany. No ale prawda, gildia powinna mieć twarde wymogi przed oddaniem questa jak i również powinna oferować dostęp do bestiariusza lub spisu porad od weteranów. Wtedy może nie byłoby do czynienia z przykrą codziennością, jaka ma miejsce w GS‑ie.
Tworzysz założenia, które rzadko mają przełożenie w bajkach, czy powieściach od japończyków. Przypomnij sobie kiedy ostatnio widziałeś naprawdę sensownie skonstruowane uniwersum fantasy u nihonów, odporne na sukcesywne zmiany postrzegania rzeczywistości u mieszkańców owego świata :)
Tutaj należałoby najpierw określić jaki zakres czasu obejmuje historia GS‑a. Niestety nigdy nie dowiadujemy się jak długo trwa plaga zielonych. Wiemy tyle, że jest to przynajmniej kilkanaście lat i gobliny uderzają głównie na wioski, które nie mają możliwości się bronić.
No i tak w ogóle – bajka trochę inaczej przełożyła tę część: [link] – są delikatne różnice, jak widać.
Niekoniecznie. Nie chcę za bardzo rozpisywać się w ramach GS‑a ale nie rozumiem dlaczego twarde zderzenie z rzeczywistością nie miałoby występować na porządku dziennym w różnych częściach danego uniwersum.
kliknij: ukryte Będą o wiele brutalniejsze walki, więcej gwałtów i golizny ale gdzieś od połowy zaczyna się uspokajać, gdy drużyna dostaje bardzo duże zlecenie. Wtedy zaczyna się przygoda typu DnD.
Okruch nie ma praktycznie wcale, na nudę w GS‑ie też nie można narzekać.
W tym rzecz – nikt. Kompletne żółtodzioby nie mają dostępu do bestiariusza, funduszy i ekwipunku. To są przeciętni ludzie, których ambicje sięgają wyżej, niż rozum i umiejętności. Goblin Slayer to powieść, która w dobitny sposób przedstawia jak wielka różnica byłaby pomiędzy rzeczywistością, a dobrymi chęciami.
Jeśli pochodzili z miejsca, którego problem nie dotyczył, to dlaczego mieliby być świadomi zagrożeń otaczającego ich świata? O humanoidalnych monstrach i władcy demonów mogli usłyszeć co najwyżej z opowieści i plotek.
Ponownie – cały problem wynika z bagatelizowania zielonych. Doświadczeni poszukiwacze olewają gobliny, bo questy z nimi związane są słabo opłacane(zakładane najczęściej przez wodzów ograbionych wiosek), władze królestwa są zajęte poważniejszymi problemami(w ich mniemaniu) i plaga zielonych spływa na niedoświadczonych, początkujących poszukiwaczy przygód. Gobliny same w sobie pojedynczo nie są groźne, problem zaczyna się w momencie, kiedy jest ich więcej, a już w ogóle, kiedy są pod kimś – wtedy nawet goldy i silvery mogą mieć z nimi problem, sam Orcbolg o tym później wspomni. To ma sens.
Grimgar to inna para kaloszy, plus to był isekai, więc należy na niego patrzeć w innych kategoriach.
MG jak i gracze miewają ciekawe pomysły w GS‑ie ale to się okaże dopiero później :) Warto czekać.
Zwróć uwagę na to jak oddaje questa dziewczyna w gildii – robi to bardzo niechętnie i doradza, aby poczekać na inne, bardziej doświadczone grupy awanturników. Nie odmawia im odebrania questa, bo nie ma żadnego prawa, które by tego zabraniało.
Ludzie giną z rąk zielonych, bo ich bagatelizują. To nie jest tak, że wszystkie nowe grupy padają przy questach – dzieje się tylko tak z tymi, które kompletnie się nie przygotowują do zadania i nie są świadomi jak wielkim zagrożeniem są zieloni w większych grupach, a już w ogóle pod wodzą hobgoblinów lub szamanów.
Grupka, którą zobaczyliśmy w pierwszym odcinku po prostu źle trafiła i przy okazji w ogóle nie była przygotowana. To nie mogło się skończyć dobrze.
Problematyka zielonych jest bardziej rozpisana w mandze zarówno w oryginalnej historii, jak i spin‑offie(w tym drugim czasami nawet bardziej) – nie wiem niestety, czy bajka będzie rozwijać tę kwestię.
Nie będziesz zawiedziony.
Same here. Koleś ze swoim głosem pasuje do roli poważnego okularnika na drugim planie.
Z drugiej strony to cholernie ciężka rola do obsadzenia – GS jest młody, apatyczny, pewny siebie ale w kwestiach towarzyskich nieogarnięty. Musiałbym się naprawdę porządnie zastanowić, żeby w ogóle znaleźć odpowiednich kandydatów. Umehara podkłada go „poprawnie” ale to na tyle – ja nie czuję od niego głosu zimnego mordercy zielonych.
Nie, Goblin Slayer to w żadnym wypadku nie jest isekai.
Kogo masz na myśli? Jeśli kapłankę, to ona sama w sobie nie musi być mobilna – od ochrony ma GS‑a i później dochodzą jeszcze inni, bardzo kompetentni towarzysze(zwróć uwagę jak będą ubrani, raczej nie będziesz zawiedziona).
Ekwipunek i uzbrojenie GS‑a to też zupełnie oddzielna kwestia, bo to nie było tak, że biegał w pełnej płytówce od samego początku swojej „przygody”. Szkoda tylko, że anime raczej nie zahaczy o tę część historii(to już niestety ze spin‑offa Year One).
Wstęp był całkiem niezły – sporo akcji, istotnych informacji i graficznie trzyma poziom(choć kadry przedstawiające bohaterów „w tle” zawierały sporo uproszczeń, czasami nawet do przesady).
Jestem wymęczony tą franczyzą ale czuję, że Alicyzacja może mnie przetrzymać przy ekranie.
Oferuje dokładnie to, o czym pisałeś wyżej w przypadku powieści na podstawie dnd/młotka, jednakże robi to dość późno… i nie tylko ale o tym za chwilę.
Jak mniemam nie jesteś na bieżąco z pierwowzorem(wnioskuję po tym, co wyczytałem z komentarza) – oryginalna historia idzie właśnie w typową przygodę z młotka, natomiast Year One tłumaczy trudną drogę do profesjonalizmu w fachu poszukiwacza przygód. Zaznaczam, iż obie z czasem ustępują z brutalności w formie gwałtów na płci pięknej. Nie zmienia to faktu, że pierwowzór często zahacza wręcz o sadystyczne perwersje(zwłaszcza w przypadku LN, która w opisach działań zielonych potrafi być momentami obrzydliwa) ale z czasem stara się „naprostować”(ciężko mi powiedzieć z czego to dokładnie wynika).
Dwa – ciekawe postaci. Sam Orcbolg nie jest nikim specjalnym, ot co apatycznym młodzieńcem z bardzo trudną przeszłością, która spędza mu sen z powiek. Natomiast pojawiają się okazyjnie takie postacie jak choćby Sword Maiden – kliknij: ukryte bohaterka o światowej sławie, która wraz z grupą innych herosów pokonała władcę demonów. Co odróżnia ją od typowej postaci – za młodu była porwana przez goblinów i więziona przez wiele miesięcy, brutalnie gwałcona i istnieje również prawdopodobieństwo, że poczęła zielone potomstwo; cudem jednak udało jej się wyrwać zielonym, żeby później zostać herosem. Na chwilę obecną służy w świątyni i cieszy się sporym uznaniem, jednak za kulisami dowiadujemy się, iż zmaga się z ciężką depresją i nienawiścią do zielonych. Z drugiej strony mamy krasnoluda‑tanka, elfią‑łuczniczkę, czy jaszczuroczłeka‑szamana. Ciężko naprawdę o bardziej klasyczny team w fantasy.
Trzy – rozwój postaci. Dość powolny, aczkolwiek widoczny. Praktycznie wszyscy w historii GS‑a się rozwijają, wraz z samym Orcbolgiem(u którego przemiana trwa najdłużej).
Cztery – rozwinięcie problematyki epidemii zielonych. Przeciętny isekai/rpg‑like/fantasy po prostu wrzuca widza w środek wydarzeń i rzadko tłumaczy dlaczego w ogóle istnieje problem plagi demonów/potworów/whatever – GS tłumaczy powoli z czego wynika sytuacja. Widać, że autor myśli o swoim uniwersum i starał się sensownie budować filary pod historię.
Tak więc Goblin Slayer to nie tylko brutalne gwałty i okładanie zielonych :)
Brutalne sceny okładania goblinów zostały na nieszczęście ugrzecznione ale krew się leje, więc nie ma tragedii.
Bajka jest całkiem ładna i ciężko mi narzekać ale w porównaniu do mangi sporo traci, doskonały styl na papierze tak mie rozpieścił, że nie mogę się przyzwyczaić do animacji :)
Co mnie natomiast poirytowało – już w pierwszym odcinku seria wspomaga się bardzo często cgi, w momentach wydawało by się niekoniecznie tego wymagających(choćby kadry, w których widać całego Orcbolga). Nie były to najgorsze sceny z wykorzystaniem cgi, które widziałem ale ruchy były zdecydowanie zbyt sztywne, jak na człowieka. Boję się trochę, że później mogą z tym przesadzić.
Pierwszy odcinek był całkiem dobrym odwzorowaniem początku pierwowzoru – jest tutaj wyraźnie nakreślony kontrast pomiędzy „wannabe” poszukiwaczami przygód, a rzeczywistością. Podejrzewam, że przez to straci w oczach przeciętnego widza, który stroni nadmiernej brutalności w bajkach ale jako fan mangi(ln‑kę sobie podarowałem) jestem zadowolony.
Myślę, że mamy do czynienia z poprawną adaptacją.
Setha słucha się całkiem ok, dopóki nie podnosi głosu. No i Almę podkłada Romi Park(Hange z SnK lub Edward z FMA), fajnie się jej słucha w roli ogarniętej, doświadczonej czarownicy.
Doceniam również, że mieszkańcy miasteczka nie wyglądają jak totalne randomy.
Na pierwszy rzut oka to taka lepsza wersja Black Clover(praktycznie pod każdym względem) albo Fairy Tail. Ewentualnie wariacja w stylu Magi. Problem w tym, że niczym specjalnie do siebie nie zachęca.
Seiyu podkładająca Mishę nie ma jakoś specjalnie dużo pozycji na koncie ale bardzo fajnie odgrywa rolę(to bardzo energiczna i psotliwa dziewczynka, której na pewno nie mógłby podkładać byle kto). Aktorka podkładająca dewiantkę… ekhem… tzn. moralnie niestandardową pokojówkę ma już trochę doświadczenia(w tym również pokojówki w innych bajkach) i słychać, że czuje swoją postać. To wszystko bardzo się chwali, bo często komedie tracą na brakach w umiejętnościach aktorów głosowych.
Ogląda się bardzo przyjemnie. Póki co jestem na tak i chętnie zobaczę więcej.
To niecodzienne spojrzenie na magię jest jak najbardziej na plus, problem zaczyna się w momencie, kiedy zaczynamy mówić o fabule… Bohaterką historii jest aspołeczna dziewczyna, która przestaje widzieć świat w kolorach, nienawidzi otaczającej jej magii i jest zmęczona wygodnym światem; bardzo możliwe, że powoli zaczyna popadać w depresję. Niedługo potem z pomocą przychodzi babcia, która chwali się swoim ostatnim dziełem, czyli unikalnym czarem ze szkoły czasu i chwilę później postanawia, że wyśle swoją wnuczkę w przeszłość. Z jednej strony brzmi to ciekawie, z drugiej przypomina filar pod przesyconą teen dramę.
Od bajki bije klimat ciepła, twórcy nie szczędzą na ładnych krajobrazach i pozwala bardzo fajnie wczuć się w to, co widzimy na ekranie. Grupka przyjaciół przypomina tę, którą widzieliśmy w podobnych tworach tego samego studia – po charakterystykach bohaterów nie należy spodziewać się cudów, natomiast jak najbardziej są to „życiowe”(zresztą PA nigdy nie miał większego problemu z wykreowaniem emocjonalnych charakterów, które „przemawiają” do widza).
Mamy tutaj oryginalny twór PA Works, więc to tak naprawdę Hit or Miss. Póki co jestem zaintrygowany i mam nadzieję, że nie skończymy z drugim Glasslipem.
Podobała mi się ogólna idea, projekty postaci i fakt, że będzie to romans ale zblendowane razem w obecnej formie przypomina słabą wizję mariażu Nisekoi(co gorsza, tsundere tym razem jest po drugiej stronie…) + Romeo i Julii. Postacie drugoplanowe robią za mięso armatnie i brak im charakteru, natomiast szkoła sprawia wrażenie miejsca do treningów i walk, zapominając po drodze o nauce(w ogóle problem podkreśla fakt, że to „prestiżowa” szkoła).
Może po prostu pierwowzór jest słaby? Pewnie przemęczę ale nie wróżę nic dobrego.
Meh, leci drop.
Chcę więcej.
PS. Wstęp był boski.
Seria jest również bardzo ładna – okazjonalnie wspomaga się również CGI i nie licząc sceny przed szkołą jest wykorzystane naprawdę zgrabnie.
Problemem są chyba tylko przeciętne projekty postaci ale dzięki bogatym charakterystykom jestem w stanie im to wybaczyć. No i kolega MC ma dziewczynę! Jak często się to zdarza?
Myślę, że niedługo będzie można określać tę bajkę jako dobrą alternatywę dla Oregairu.
Warto było czekać, chcę więcej.
Re: Zostaje jednak 6/10
Kapitan Oczywisty Przybywa! To jest średnio wyegzekwowany leciwy żart, coś jak „zanim umrę, wyczyść moją historię przeglądarki…”.