x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
6/10 – aczkolwiek po ostatnim odcinku miałem spory dylemat(czy nie obniżyć oceny), bo kliknij: ukryte dawanie do originala „na‑wpół” otwartego zakończenia jest słabym zagraniem.
Graficznie prezentuje się również bardzo dobrze, przynajmniej na razie.
Nie jest to jeszcze dostatecznie dużo, aby utrzymać mnie przy ekranie ale chętnie poczekam jeszcze na część sportową i zobaczę, jak wygląda współzawodnictwo.
Bardziej jaram się na Tsurune: Kazemai Koukou Kyuudou‑bu(łucznictwo brzmi ciekawiej, no i KyoAni) ale zapowiada się na całkiem fajną sportówkę.
Swoją drogą boję się trochę, że to był ostatni sezon :\
Nadal nie lubię matki Ayano niezależnie od tego, w jaki sposób bajka próbuje zmienić jej wizerunek. kliknij: ukryte Własnego dziecka się nie porzuca – zwłaszcza wtedy, gdy najbardziej jej potrzebowała.
Ostatni odcinek był bardzo dobry – jestem zdecydowany podnieść po nim ocenę.
No i to nadal całościowo jedna z najlepiej wyglądających serii sezonu(nie, żeby miała duża konkurencję, no ale…) – zresztą strzelam, że w kategorii sportówek to też jedna z „ładniejszych” pozycji ogółem.
Ogółem to dobra bajka, pomimo tej całej dramy i innych, okazjonalnych problemów. Ile sportówek obejrzałem, to mogę policzyć na palcach jednej ręki ale ta zdecydowanie była jedną z najlepszych. Ode mnie mocne 7/10.
Od technicznej strony tej adaptacji nie można naprawdę wiele zarzucić, to bardzo udany „debiut”(zresztą staff również nie wróżył nic dobrego, a wywiązali się wzorowo) i jak najbardziej chciałbym zobaczyć następne ich produkcje.
Zazwyczaj krawędziowe anime próbują grać na emocjach widza poprzez nadmierną brutalność, bezsensownie szalone postaci, szok poprzez seksualizację pozornie niewinnych elementów i wiele innych rzeczy, które mógłbym wymieniać do rana. Happy Sugar Life robi to zupełnie inaczej – co najważniejsze, robi to prawidłowo.
Zaczynając od genialnej pracy seiyu, zwłaszcza Kany Hanazawa w roli Satou – słychać było, że doskonale czuje swoją postać. Idealnie manipulowała emocjami, adaptowała się do sytuacji i kiedy trzeba było potrafiła również zagrać bezwględny, apatyczny charakter; nie ma tutaj żadnego overactingu(jak w przypadku postaci drugoplanowych), tylko idealny balans i umiejętności aktorki głosowej. Bardzo podobała mi się również rola Shouko – jedynej, normalnej postaci z całej cyrku. Bardzo fajnie kontrastowała pomiędzy „normalnym”(w moralnym tego słowa pojęciu) światem, a tym, co działo się w życiu Satou; BARDZO żałuję, że kliknij: ukryte dialog z 9 odcinka był praktycznie w całości wycięty, to mogła być wisienka na torcie.
Druga rzecz – pikantne szczegóły grzechów Satou trzymane były za kulisami. Twórcy nie skazywali widza na oglądanie bezsensownej brutalności, gwałtów, czy innych motywów, które miałyby zszokować widza. Budowany powoli klimat, przyswajanie odbiorcy do niewygodnych faktów i wszystko w odpowiednio rozprowadzonych ilościach.
Trzy – postać Satou. Będąca jednocześnie główną bohaterką i najbardziej spaczoną ze wszystkich(może oprócz ciotki – ale u niej wróżę jakąś trwałą chorobę psychiczną lub nawet kilka) była na tyle ogarnięta, że potrafiła trzeźwo przeanalizować sytuację i znaleźć optymalną opcję. Nie była ryzykantką, pod uwagę brała tylko gwarancje.
Cztery – seria jest po prostu „ładna”. Ciekawe odwzorowane projekty postaci, z okazjonalnymi uproszczeniami, kadry nie są ucinane, sceny są pełne i pozwalają widzowi wczuć się w akcję. Zwrócić uwagę również należy na odpowiednio dobrany kontrast kolorów w zależności od sytuacji – ciemność spowita chaosem oraz słodkie momenty, przyprawione jasnymi odcieniami różu, czy błękitu.
Pięć – OP/ED. Te zazwyczaj działają niezależnie, tutaj jednak są idealnym dopełnieniem i podkreśleniem charakteru serii. Widząc opening pojawia się nam słodka historia, która kryje za sobą coś niepojącego i jest również jedną z rzeczy, po której seria się idealnie identyfikuje.
Chciałbym napisać również, że fabuła – aczkolwiek nie czułem tutaj żadnej „oryginalności”, być może ewentualnie sam motyw jeśli brać pod uwagę, że nieczęsto ekranizuje się bajki o porwaniach i syndromie sztokholmskim.
____________________________
Od wystawienia 7 trzymają mnie dwie rzeczy:
1. Przesłodzone yuri. W bardzo wielu momentach miałem ochotę po prostu przewinąć.
2. Słaba końcówka(nie licząc aftera, ten był satysfakcjonujący).
Moja ocena konćowa to 6/10, na którą Happy Sugar Life zdecydowanie zasługuje.
Z drugiej strony jest też sporo plusów:
1. Seria jest całkiem niezła graficznie ogółem(podobała mi się dynamiczna animacja w trakcie walk).
2. Izayoi i Asuka mimo, że zadufani to wcale nie byli irytujący.
3. Bezpieczna ilość fanserwisu.
4. Ogląda się przyjemnie.
5. Żółty duszek był przesłodki.
Jeśli miałbym podsumować jednym słowem, to byłoby to „niezłe”. Daleko temu do bycia bardzo dobrym ale jak najbardziej zasługuje, żeby było przedstawiane również w pozytywnym świetle.
Przyjemna wariacja isekai'a. 6/10.
Re: Ostatni odcinek
Końcówka była strasznie zrushowana, plus mam wrażenie jakoby część materiału wycięto ale nie wygląda, aby zapowiadało się na jakieś dodatki. Daleko to było od satysfakcjonującego ale nie pozostawia jakiegoś niedosytu.
Re: Ostatni odcinek
Re: 12 odcinek
Matka Ayano to suka i żadna doczepiana ideologia typu „to było dla twojego dobra” tego nie zmieni – choć bajka powoli próbuje się na nią przychylić. Będę rozczarowany, jeśli Ayano to faktycznie zaakceptuje(choć znając życie tak właśnie będzie). Wątpię, aby pojawiło się jakieś satysfakcjonujące rozwiązanie będące karą dla matki lub zmuszające ją do zadośćuczynienia, zbyt mało czasu zostało, a poza tym mam wrażenie, że ona ma pozostać tym symbolem kamienia milowego Ayano i nic poza tym.
Ja mam w sumie podobny problem z oceną ale powoli się zaczynam przygotowywać, że w finale nie ujrzę tego, czego bym oczekiwał.
Rzeczy, które mnie najbardziej poirytowały:
1. Główny ship kompletnie nie ma sensu, całe zauroczenie wzięło się znikąd i bajka próbuje wcisnąć, że to jedyna, prawidłowa opcja.
2. Desing postaci też nie powala – na pierwszy rzut oka można by pomylić Ui z Tsumugi.
3. Ostatnia scena dała mi taki krindż, że mam zapas chyba na rok.
Na plus tyle, że mamy zamknięty wątek romantyczny.
4/10.
ep12
Poprzednie odcinki były trochę słabsze pod względem wizualnym i się zastanawiałem, czy tak będzie do końca ale dzisiejszy epizod wynagrodził mi ten chwilowy spadek jakości. Jestem naprawdę usatysfakcjonowany.
Gdyby nie względny poziom graficzny ogółem, to pewnie oceniłbym jeszcze niżej – ode mnie 3/10 i radzę trzymać się z daleka.
No i ten smaczek na koniec :)
Mocne 7/10.
Nie będzie to na pewno żadna moja topka ale serię będę wspominał całkiem przyjemnie.
//Ciekaw tylko jestem dlaczego tak bardzo kliknij: ukryte dziadka nie chcieli pokazać.
6/10.
5/10.
Mocne 6/10.
Re: ep 12 i finisz
Setsuna powtarzał pętle 2‑3 razy, nie więcej.
Musimy się posunąć do spekulacji, bo bajka nie tłumaczy ani skąd się bierze „nowy” Setsuna(to byłoby kluczowe do zrozumienia co się tak naprawdę odjaniepawliło), ani dlaczego cykl się powtarza. Strzelam, że gra jest bardziej sensownie rozwiązana(jeśli nie, to twórcy naprawdę powinni się wstydzić) i wina chaosu w bajce leży po stronie skondensowanego materiału.
No i w końcu kliknij: ukryte dziewczyny się spotkały, trochę to trwało.
ep 12 i finisz
Fajnie, że udało im się całość zamknąć w 12 odcinkach i nawet mamy finisz kliknij: ukryte w postaci ślubu(ciekawym jest, że nagle bezpieczeństwo wyspy przestało mieć jakiekolwiek znaczenie…), nie mniej jest to typ serii, o którym bardzo szybko się zapomina – nie wyróżnia się ona niczym specjalnym na tle innych, podobnych. Już Grisaia bardziej zapadała w pamięć.
Ode mnie 5/10.
ep9
Oczywiście kliknij: ukryte finisz był wiadomy od czasu, kiedy tylko Shouko zaczęła coś podejrzewać ale końcówka była poprowadzona naprawdę fajnie – szkoda tylko, że nie usłyszeliśmy całego dialogu, ten mógł jeszcze bardziej dowartościować serię, jeśli odpowiednio go poprowadzić.
Generalnie podobał mi się odcinek. Szkoda tylko, że kliknij: ukryte padła jedyna normalna postać w całej bajce.
Re: ep11
kliknij: ukryte Również myślę, że ostatecznie będzie chciał wrócić do Rinne z przyszłości – flashbacki i ciągłe spoglądanie na pierścionek nie pojawiają się bez powodu.
Nic nie wiem na ten temat – ale jak mniemam liczysz to na podstawie różnicy czasu przyszłość‑przeszłość? Nie sądzę, aby działało to w ten sposób w tym przypadku.
Ja tutaj myślę, że po prostu Rinne z przyszłości wskoczyła do maszyny zaraz po Setsunie, tylko po prostu obudziła się trochę wcześniej, niż on. Nie wiem jeszcze z jakiego powodu – nie chciało mi się na tyle analizować materiału ale wszystko mi mówi, że to właśnie ona:
1. Jak mówiłem wcześniej, pilnowała żeby on i Rinne z przeszłości nie odbyli stosunku. Byłby poważny problem, gdyby puknął swoją córkę.
2. Smykałka Kuon do technologii.
3. Okazjonalnie krótkie ujęcia Kuon z zagryzaniem wargi lub wypowiadaniem imienia Setsuny mając coś konkretnego na myśli – te pojawiały się na przestrzeni poprzednich odcinków w różnych, można się wydawać nieistotnych momentach.
4. Gdy Setsuna wrócił z przyszłości(drugi raz) i chciał się z nią przywitać(Kuon), to ona od razu do niego wyszła i chciała coś powiedzieć – z jakiegoś powodu jednak się powstrzymała(podejrzewam, że chciała nazwać go po imieniu albo rzucić się w ramiona).
Są to oczywiście tylko moje spekulacje ale mam wrażenie, że tym razem akurat jest spore prawdopodobieństwo na potwierdzenie mojej teorii.