x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Tak jak Mao isekai zminimalizował proces przenosin do nowego świata, tak Valkyria kompletnie go pominęła(może jeszcze będzie później, zobaczymy). Wchodzimy od razu w akcję i chwilę później jest wytłumaczona hierarchia świata, w którym znajduje się mc(całkiem „przypadkiem” opiera się na zawieraniu więzi typu ojciec‑dziecko lub brat‑siostra, w wyniku czego słyszymy co chwilę onii‑sama/ciuciue).
Ot co trochę ciekawsza i bardziej dopieszczona technicznie wersja Smartphone isekai. W żadnym wypadku nie rokuje jakościowego produktu ale dla amatorów haremówek nada się w sam raz.
Ode mnie mocne 7/10.
Bohaterowie również przeciętni i schematyczni, nic świeżego pod tym względem.
Na razie jest po prostu ok.
Jest nawet niezły klimat(a przynajmniej był do czasu pokazania się Pana z kosą), technicznie wypada również całkiem nieźle ale w przypadku głosów mam wrażenie, że mamy do czynienia z lekkim overactingiem.
Nie mniej jest na pewno intrygujące. Czekam na następne odcinki.
Czekam na więcej.
Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie biedniejszej wersji Log Horizon w połączeniu z divem od SAO.
Irytowała mnie trochę sztuczna złośliwość postaci drugoplanowych, tę spotyka się często w edgy bajkach i rzadko kiedy zwiastuje to cokolwiek dobrego.
Główny motyw oczywiście nie ma zbytniego sensu ale jak można się spodziewać zapewne chodzi o kliknij: ukryte przeniesienie świadomości do świata gry na skutek błędu(zakładam, że chodziło o coś z pierścionkami, które odegrały kluczową rolę).
Mam mieszane uczucia ale poczekam i zobaczę co będzie dalej.
Tak poza tym w końcu seiyu ze w miarę normalnym głosem(mc), animacja jest na akceptowalnym poziomie(sporo uproszczeń ale cóż) i zapowiada się na dość przeciętną przygodówkę. Szkoda tylko, że elfka i kotka to typowe, schematyczne dziewczyny bez charakteru(zwłaszcza nierozgarnięta elfka, której towarzyszą takie sceny: [link] ). Sam mc jest całkiem ogarnięty, jak na piwniczaka.
Ponadto trudno mi uwierzyć, że najpopularniejsza gra na świecie jest taką, która dopuszcza niezbalansowane przedmioty o absurdalnych właściwościach ale nauczyłem się, że od japończyków nie można zbyt wiele wymagać pod tym względem.
Podsumowując jest to po prostu mokry sen geeka ale dopóki seans jest przyjemny, to nie ma co narzekać. Zapowiada się lepiej, niż smartphone i death march razem wzięte. Ecchi entuzjaści będą zachwyceni, zwłaszcza wersją nieocenzurowaną.
Od strony fabularnej nie zapowiada się jakoś zachwycająco, czy niecodziennie ale wydaje mi się, że jest na tyle dobrze, aby utrzymać nie tylko fana sportów przy ekranie.
Jak najbardziej jestem na tak.
No i harem :3
Jedyne co mi przeszkadzało, to nieudolnie wciskany fanserwis.
Czekam na dalsze odcinki.
Na koniec to całkiem przyjemna seria z kilkoma widocznymi problemami i raczej schematycznymi zagraniami ale jest to zdecydowanie jeden z lepszych przekładów SAO, Sigsawa stanął na wysokości zadania. Warto obejrzeć.
Ode mnie 7/10.
Rozpoczynając od słabej, przeciętnej i schematycznej historii, przechodząc przez nijakich, mało interesujących bohaterów, kończąc na słabo rozpisanym romansie i wątkach pobocznych. Seria niedomaga pod zbyt wieloma względami.
Na plus dla odmiany ogarnięty mc – nieczęsto w romansach trafia się trzeźwo myślący nastolatek.
Koniec końców jest to przeciętny, całkiem ładny(akurat od strony technicznej nie można wiele zarzucić twórcom) romans, który nadaje się co najwyżej jako zapychacz czasu. Szkoda, miałem wielkie nadzieje po twórcach, którzy zręcznie przenieśli Nozaki‑kuna na ekran.
Swoją drogą – Nyanko Big był absolutnie obrzydliwy. Słodki Jezu jak ja tego kota nienawidziłem.
Ode mnie 5/10.
Jeśli ktoś by się zastanawiał czy warto obejrzeć, to odpowiedź jest prosta – nie. Jest to przeciętniak, o którym bardzo szybko się zapomina i są lepsze zapychacze czasu. Ode mnie 4/10.
W sensie po przeczytaniu pozostaje uczucie potraktowania tematu po macoszemu? Wątpię.
Piję tutaj głównie do strony technicznej i daleko nie trzeba szukać, choćby cgi‑niedźwiedzie w przypadku wielu istotnych scen wytrącają widza z odczucia oglądania czegoś istotnego i zwyczajnie czeka się, aż ta włochata bryła zniknie z ekranu. Często też widać uproszczenia w animacji, choć tak naprawdę to akurat mnie najmniej irytowało.
Golden Kamuy to historia, która potrafi przyprawić o rumieńce ale Geno zwyczajnie nie potrafiło zaprezentować akcji w wersji animowanej tak, aby widz z niecierpliwością oczekiwał na to, co będzie się działo dalej.
To nadal ciekawa bajka ale brakuje jej płynności wynikającej z umiejętnego wykorzystania materiału.
Spoko.
Mogła to być jedna z lepszych przygodówek ever, a tak mamy tylko całkiem niezłą.
6/10 i tylko ze względu na szacunek do pierwowzoru. Czekam na drugi sezon ale naprawdę chciałbym, żeby zabrał się za niego ktoś bardziej ogarnięty.
Zasłużone 6/10.
Nie wiem, czy kiedykolwiek Grancrest Senki aspirował to czegoś bardziej ambitnego, niż przeciętne fantasy ale zwłaszcza końcówka serii daje do zrozumienia, że jej miejsce zawsze było obok innych pozycji, o których bardzo szybko się zapomina.
Na koniec to po prostu kilka fajnych, dynamicznych bitew, przeciętny setting fantasy, nijaki mc pozostający w cieniu czarownicy z charakterkiem i podwórkowe zabawy w wojenki.
5/10, na więcej nie zasługuje.
Ode mnie mocne 8/10.