x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Tak poza tym Netflix ma zaklepane emisję 30 różnych serii anime na 2018 rok, także raczej nie ma się czym zbytnio przejmować. Inwestują grubo w anime i raczej szybko nie odpadną.
Kreska pozostaje na bardzo wysokim poziomie, oprawa muzyczna również doskonale komponuje się z tym(słychać zaangażowaną orkiestrę), co się dzieje na ekranie oraz seiyu też dali z siebie bardzo wiele. Zwrócono uwagę na bardzo wiele szczegółów(takie choćby jak zbierający się kurz na butach, czy różne kolory siodełek na motorowerach – to oczywiście tylko losowe przykłady), zresztą po rzucanych kadrach w czasie seansu doskonale to widać.
Nie wiem, jak będą wyglądać dalsze odcinki(a ma być ich ponoć 14 – informacja niepotwierdzona) ale póki co wygląda to na realizację stworzoną z pasją i nieograniczaną niskim/średnim budżetem, co jest naprawdę rzadkością.
Jeśli chodzi o postacie – więcej na razie pojawiło się tych pobocznych i ciężko mówić coś więcej, choć nie sprawiają wrażenia „sztucznych”, każdy ma z nich swój charakter, nawet przypadkowy klient poczty. Natomiast sama Violet cechuje się bardzo prostym myśleniem typu „wykonuję rozkazy, a jeśli nie jestem w stanie, to nadaję się do wyrzucenia”; początkowo zapewne może się wydać postawą irytującą ale podejrzewam, że uczy się ona dopiero ludzkich odczuć i pewnego taktu w dialogu, na wojnie ich nie potrzebowała(no i mówimy tutaj w końcu o sztucznym człowieku).
Co tu więcej mówić – nie ma naprawdę co się dużo zastanawiać nad oglądaniem, tylko od razu sięgać po VE, jeśli jest taka możliwość; dawno nie było tak atrakcyjnej wizualnie i dźwiękowo adaptacji okruch życia w wersji TV. Czekam na więcej.
Menadżera podkłada mój ulubiony seiyu i zazwyczaj dostaje fajne role albo przynajmniej jego głos dobrze się komponuje z postacią ale tutaj jakoś go nie czuję; da się do niego przyzwyczaić, jednak brzmi nienaturalnie.
Bardzo podobało mi się kliknij: ukryte ponowne spojrzenie Akiry, kiedy dowiedziała się, że menadżer jest rozwodnikiem :D Takie „YES! Znowu dostępny!”. Takie lekkie gagi można docenić.
Tak poza tym zapowiada się na przeciętne okruchy życia, romansu na razie nie było zbyt wiele i jakoś mam wrażenie, że skończy się na statusie quo, choć wolałbym, aby było inaczej(nawet patrząc pod kątem różnicy wieku – w końcu to romans, ponoć).
Więc:
1) Wstęp jest dość chaotyczny i średnio pomaga w zrozumieniu sytuacji.
2) Oryginalny Basilisk(w sensie adaptacja anime) jak na tamte lata był naprawdę ładny, nie szczędzono na animacji i kreska trzymała jakość – tutaj natomiast oszczędza się na prostszych kadrach i nie raz krótki dialog jest zawarty w jakimś CG albo namalowanym z grubsza obrazie; jak rozumiem, zapewne miało to dać jakiś efekt klimatu i przy okazji zrobić głupa z widza(już drugi raz), że niby wszystko ok.
3. Nie jestem specjalistą od broni palnej i zbrojeń w historii ale czy przypadkiem broń palna na współczesny typ pocisku to nie trochę za wcześnie jak na XVI wiek? Przekonany byłem, że jeden z młodziaków ładuje właśnie taki typ pocisków do swojego pistoletu. No i ani dosypuje prochu, ani nic w ten deseń.
Jeśli przymknąć oko na to wszystko, to oglądało się całkiem nieźle, tylko w takim układzie zapewne wielu ludzi będzie miało do twórców pretensje. Cóż, skłamałbym mówiąc, że sam ich nie mam.
Tak, czy siak czekam na dalsze odcinki do czasu, jak młodzi dorosną i ciekaw jestem w jaki sposób rodzeństwo zostanie ze sobą skłócone. A nóż będzie to całkiem oglądalne.
Nie mniej nie jest to ani irytujące, ani jakieś nietaktowne wodzenie za nos – wszystko trzyma się w pewnych granicach dobrego smaku i ogląda się to naprawdę fajnie. Przypominają mi parę Yuki i Jun z Tsurezure Children.
Kompletnie nie jarzę zasad Shogi ale samej gry tak naprawdę nie było wiele w pierwszym odcinku – sporo mówili na jej temat ale nie było to tak pasjonująco opisywane, jak np. quizy w Nana Maru San Batsu(z braku lepszego porównania, nie znam wielu serii sportowych).
Sporą różnicą jest na pewno to, że protagonista nie zaczyna kompletnie od zera, jak to bywa w tego typu seriach – posiada on już spore umiejętności i tytuł Ryou(cokolwiek to znaczy) w świecie profesjonalnego Shogi, więc jest to też jakiś punkt zaczepienia.
Póki co, zapowiada się całkiem fajny haremik.
Tak poza tym to całkiem przyjemna komedyjka, romansu o wiele mniej ale zapewne będzie mocniej zarysowany w późniejszych odcinkach. Oczywiście na pierwszy rzut oka rzucają się w oczy nieproporcjonalne głowy i wysokie czoła i do tego można by się przyczepić ale to jak rozumiem, ze względu na materiał źródłowy. Na swój dziwny sposób jest to urocze.
Manga przyjęła się całkiem ciepło i anime zapowiada się również nieźle, tylko ponownie jest problem z tym, że jest to adaptacja dzieła nieskończonego. Oby tylko na reklamówce się nie skończyło.
Ending jakiś taki nie w smak – dziwnie się czuje najpierw poznając przeciętną(młodą) kobietę najzwyklej szukającą pracy, a kilkanaście minut później bum! na wpół nagą bez powodu ;f
Tak, czy siak chętnie zobaczę dalej, co przygotowali.
Ja się raczej wynudziłem przy pierwszym odcinku – ten typ anime widocznie do mnie nie trafia.
Pierwszy odcinek trochę mnie zdezorientował – miałem wrażenie, jakbym oglądał FLCL na kwasie. Od drugiego jednak zacząłem się szybko przyzwyczajać do animacji, całej dynamiki scen i w zasadzie mogłem się też już w końcu zacząć skupiać na fabule, zamiast na tym, co „próbuje” się dziać na ekranie.
Przy trailerze trochę się obawiałem – ale zupełnie niepotrzebnie, jest to naprawdę kawał dobrego anime stworzonego z pasją.
Nie ma tutaj całej tej cenzury i „grzeczności”, którą widujemy w normalnych seriach TV – jest golizna, seks, przemoc, krew, narkotyki – seria mocno się nimi podpiera ale sama wystarczająco wzbija na się na tyle, żeby nie były jedynym jej pozytywnym aspektem.
Czuć połączony klimat klasycznego anime, z nowoczesną technologią sztuką i naprawdę fajnie się to komponuje – klasyka(tj. „stary” devilman) pojawia się tutaj jako smaczek dla widzów.
Strasznie jarałem się też w zasadzie końcówką – bohaterowie pokazują swoje emocje i próbują zaznaczyć, że to co robili coś znaczy ale wszystko kliknij: ukryte kończy na palu rozwścieczonej hołoty, nie ma wszechmocnej nakama‑power, która rozwiązuje wszystkie problemy. No i zakończenie też może pozostawić u niektórych niesmak ale jest bardzo satysfakcjonujące i nie pozostawia niedosytu.
Czytałem też gdzieniegdzie, że wersja różni się od oryginału ale zapaleni fani Devilmana twierdzą, że im to specjalnie nie przeszkadzało, bo realizacja i tak był naprawdę dobra.
Warto też posłuchać cudnej wersji Devilman No Uta: [link], cud, miód i orzeszki!
Całość łyknąłem na raz i serdecznie polecam. 9/10
PS. Jeśli takie cuda będą wychodzić spod sztandaru Netflixa, to jestem jak najbardziej za i życzę im dalszych sukcesów.
Kreska niczego sobie, bohaterowie trochę bardziej „ogarnięci”, niż normalnie w tego typu seriach i antagoniści(póki co) słabi do bólu. Sceny walk przycięte i nie ma zbyt wielkiej dynamiki(zwłaszcza zapadł mi w pamięci kadr kliknij: ukryte zacięcia w ramię Theo – wyglądało to, jakby jego przeciwnik chciał faktycznie go lekko naciąć, a nie walczył z nim na poważnie – takich kwiatków było więcej).
Nie spisuję na straty ale też nie będę dopingował następnym odcinkom.
Mimo wszystko jednak nie żałuję czasu spędzonego na Just Because! – jedna z przyjemniejszych serii sezonu ale zapewne też ze względu na brak większej konkurencji(jest jeszcze oczywiście Mahoutsukai no Yome – ale to zupełnie inny kaliber, więc nawet nie porównywałem).
Martwiłem się, że z tego nie da się już więcej wycisnąć ale jeśli zrobi się taki after z głową, to też jest materiałem godnym uwagi.
Tak poza tym nadal świetny klimat Hellsalem's Lot, poznajemy bardziej wszystkich członków brygady, sporo kosmicznej wielkości rozwałki, wyraźna i dynamiczna kreska oraz naprawdę fajny ending. Całość zakończona satysfakcjonująco.
Jeśli spodobał się pierwszy sezon – to obejrzeć koniecznie.
Mimo wszystko jednak była to jedna z moich ulubionych serii tego sezonu i chyba druga z tych, na którą faktycznie czekałem co niedzielę.
Przyczepić mógłbym się tutaj do niepotrzebnej wręcz momentami nagości ale z drugiej strony jest to coś, co kształtuje postaci tej serii i pewnie nie byłaby tym samym bez nich. Drugą rzeczą było kliknij: ukryte wprowadzenie nowej postaci praktycznie na sam koniec serii – i córka sprzątaczki na pewno nie będzie postacią epizodyczną; założę się, że pojawi się jeszcze w życiu Itsukiego i spowoduje niemałą rewolucję już w haremie(ha! teraz to już będzie faktycznie harem :D).
Na temat postaci nie będę się rozpisywał ale są one na tyle sympatyczne, że można się do pewnego stopnia utożsamić. No może oprócz kliknij: ukryte pracowania z gaciami na twarzy, to byłoby raczej… niewygodne.
Koniec końców są to naprawdę fajne okruchy życia traktujące o twórcach nowelek – o mangach i anime już było, o nowelkach raczej niewiele w tym temacie, więc może jest to w pewien sposób przetarcie szlaku.
Ode mnie solidne 7/10 i zachęcam do oglądania.
Tak przynajmniej sobie wmawiam. Długo czekać nie trzeba będzie, w końcu za tydzień(mam nadzieję!) finał.
A sam 3 sezon w podsumowaniu nadal trzymał poziom. Jakoś niespecjalnie przekonuje mnie ten Arc z Centralem ale oglądało się i tak nieźle.
Lubię haremy ale lubię też wiedzieć dlaczego dziewczyny się kleją do MC‑a, tutaj ciężko było o jakiekolwiek wyjaśnienia. Walki są jakieś takie chaotyczne i zaczynają się często bzdurnie. Wszystko jest przesadnie skondensowane.
Było to zdecydowanie przemęczone i nie wiem, czy dałbym radę przebrnąć przez drugi sezon. Planowałem nawet dać mimo wszystko 5/10, mimo kupy błędów, bardzo przeciętnej roli seiyu i generalnie strasznie nieprzychylnemu odbiorowi dla widzów nie znających oryginału ale ostatni odcinek po prostu przebrał miarkę – kliknij: ukryte tak głupiego nakama power nie widziałem nie wiem od jak dawna… no i to wyznanie, skąd to się wzięło? Tego się po prostu nie dało przetrawić.
Na koniec 4/10, co jest i tak wygórowaną oceną i radzę trzymać się z daleka.
Ciągnące się tasiemce cierpią na spadki jakości i wypełnianie fillerami, więc wolę takie rozczłonowanie :)