x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Bardzo krótkie, pierwszy odcinek to w zasadzie było tylko wprowadzenie i faktycznej „zawartości” było praktycznie brak. Ciężko coś więcej powiedzieć poza tym, że zapewne będą to brawurowe walki za pomocą strzelających długopisów, ruchów zaginających prawa fizyki itp.
Taka komedia traktująca humorystycznie(na swój sposób) o japońskim systemie nauczania.
Projekty postaci całkiem niezłe, choć nie tak bardzo wyróżniające się jak w spin‑offie. Główny bohater na szczęście bez żadnych dziwnych zboczeń. Póki co jestem na tak.
Ciężko się jednoznacznie odnieść – mamy tutaj sporo „luźnych” dialogów, gagów, żartów i schematycznych sytuacji ale z drugiej strony okazyjnie pojawia się całkiem sporo brutalnych scen, które bardziej kontrastują z konwencją, aniżeli się w nią wpasowują. Pojawiają się również sceny poważne, jednak kompletnie brak im napięcia – seria nie potrafi go w żaden sposób zbudować.
Nie mniej całkiem przyjemnie oglądało się przygody Ikty Solorka i jego grupy.
Seria warta uwagi jako dodatkowy zapychacz czasu. Ode mnie 6/10.
Re: Danganronpa 3: czyli super-licealnych-coś-tam-bohaterów-koniec
Z tego, co czytałem to adaptacja jest na tyle sprawnie wykonana, że dla fana gry jest to całkiem ciekawa forma oraz dla widza, który nie zagłębiał się w świat gry znowu nie jest też tak trudna w odbiorze. Nie wiem jak z częścią opisującą odbiór względem graczy ale z pozycji zwykłego widza jestem w stanie się zgodzić, jest to całkiem spójne.
Obie serie faktycznie były wydawane na przemian ale osobiście uważam, że Despair Arc może być obejrzany też przed albo po Future Arc, w zależności od osobistych preferencji. Z drugiej strony nie obejrzałem jeszcze Despair Arc'a ale wyobrażam sobie, że jeśli faktycznie są to czasy nauki klasy nr 77 i „świetności” Yukizome, to może być traktowane jako swoisty prequel.
Danganronpa 3: czyli super-licealnych-coś-tam-bohaterów-koniec
Znacznie lepiej bawiłem się przy poprzedniej części, gdzie na bieżąco były rozwiązywane zagadki, kreacje postaci były mimo wszystko bardziej intrygujące(przez co też bardziej interesujące) i plot twisty na koniec może były mniej przekonywujące ale seria wydawała się bardziej „świeża”.
Znowu też nie była jakoś specjalnie zła, bo oglądało się całkiem przyjemnie. Napięcie i klimat trzymane do samego końca; zagadki, których z dostępnymi informacjami nie w sposób rozwiązać oraz ciekawe uniwersum post‑apo z irytującym monokumą w tle. Było nieźle ale mogło być znacznie lepiej. Na szczęście pozostała jeszcze ochota na prequel(Despair Arc), klasa nr 77 wydaje się mieć też całkiem ciekawe osobowości.
Jeśli ktoś zapyta czy warto – tylko i wyłącznie, jeśli oglądało się poprzednią część. Może i nawet po poprzedniej części jeszcze prequel(wspomniany wcześniej Despair Arc), żeby ogarnąć całość. Zakładając oczywiście, że nie ma się jakiejś awersji do uniwersum Danganronpa, bo w zasadzie konwencja jest podobna i nie ma co się spodziewać czegoś zgoła odmiennego, od poprzednika.
PS. Należy pamiętać, że seria kończy się odcinkiem specjalnym(Kibou‑hen) – który jest bezpośrednią kontynuacją i jednocześnie zakończeniem całego Future Arc.
Ode mnie 6/10.
Z jednej strony masz rację, z drugiej zwyczajnie nie zawsze jest czas i nawet ochota na sprawdzenie dokładniej informacji o danej serii. Nie wyobrażam sobie spędzania kilkunastu‑kilkudziesięciu(czasami nawet więcej) minut na sprawdzaniu każdej pojedynczej serii w poszukiwaniu schematów, czy może klisza, który może mi się nie spodobać. Już pomijam fakt, że takie podejście prowadzi często do spoilerów ale wspominasz o kwestii opcjonalnej, tak jakby była czymś obowiązkowym. Rozpoznanie dla każdego ma inne znaczenie – niektórzy muszą znać nawet całość od deski do deski, inni znów wolą wiedzieć jak najmniej, żeby nie psuć sobie seansu – ja akurat zaliczam się do tej drugiej grupy.
Nie zgodzę się. Może nie w tym konkretnym przypadku ale przy innych seriach osoby nie lubujące się w danym gatunku mogą zwrócić uwagę na kwestie, których zagorzały fan w ogóle nie przyuważy. Oczywiście nie mówię tutaj o jakimś czystym hejcie, czy konwencji stworzonej według danego gatunku krytykowanej od podstaw(co właśnie popełniłem ;p) ale konstruktywna krytyka zawsze bywa przydatna, tj. jeśli autor na taką się godzi lub w ogóle bierze pod uwagę.
Bardziej miałem na myśli brak odpowiednio terminu lub kategorii dla gatunku ogółem, tanuki nie jest wyjątkiem. W żadnej z baz, czy stron nie znajdziesz określenia pod tą konkretną serią „hektolitry lukru”(wyrażenie przypadkowe, proszę nie brać do siebie). Pewnie gdzieś widnieją ostrzeżenia, że uczuleni na słodkość mogą obawiać się repulsji i traumy ale nie przyuważyłem.
Faktycznie ciężko znaleźć dwie „podobne” do siebie serie ale w gatunkach szufladkowanie ułatwia odsianie tego, co niekoniecznie może wydawać się interesujące dla danej grupy odbiorców. Oczywiście są od tego wyjątki(ostatnio o mało co nie pominąłem Konosuby, czego nie mógłbym sobie wybaczyć) ale nie mówimy tutaj o szufladkowaniu względem zachcianek typu „podobał mi się Berserk, dajcie drugą identyczną serię” tylko „lubię fantasy w zachodnim natchnieniu, czy będą jakieś propozycje?” i jest to kategoryzowanie jak najbardziej godne przyjęcia – odnosi się do cech wspólnych, których serie mogą mieć więcej lub mniej. Znów też wydaje mi się to na tyle oczywiste, że głupio czuję się o tym pisząc i pewnie nawet nie było potrzeby komentowania w ten sposób ale niech będzie.
Ogląda się całkiem nieźle, „żywi” i naturalnie bohaterowie, trochę o samym procesie przygotowania danych potraw(choć raczej nie sprawdziłoby się jako podręczna książka kucharska, tak jak wspomniała Pani poniżej) i trochę okruchów życia. Nie jest to seria, którą można obejrzeć za jednym zamachem – mnie osobiście wystarczał ten jeden odcinek tygodniowo.
Podsumowując jest to całkiem niezła seria z nastawieniem na amatorskie gotowanie i seiyu, która odwaliła kawał dobrej roboty podkładając głos dla córki nauczyciela.
Souma‑kun zawsze na propsie. 8/10.
Porównałem do Shirobako, ponieważ było to pierwsze, z czym się skojarzyło – tworzenie czegoś(w sensie, że w przemyśle rozrywkowym), żeńskie główne bohaterki(choć może znów nie tak przesłodzone), protagonistka z ambicjami itd. To nie wina widzów, że porównują serie w ten sposób tylko twórców, że dają takie złudzenie. Porównałbym być może do czegoś innego, gdybym bardziej siedział w seriach moe(tak to nazwę, bo nie wiem czy jest na to jakiś odpowiedni termin).
Winę zrzuciłbym również na brak odpowiedniej kategorii lub taga – dodając lukier/ciastka/moe wiedziałbym, czego się spodziewać ale widziałem tylko komedia i okruchy życia(i widownia seinen, na MALu), a przecież jest naprawdę sporo serii, których tematyczne tło jest na tyle bogate i rozbudowane, że faktycznie zawiera istotne informacje, „bawi i uczy” rzekłbym.
Ofc ciężko o realizm, kiedy tworzy się świat w pełni dla płci pięknej ale nie są to rzeczy, które przeciętny widz jest w stanie wyłapać po pierwszych odcinkach, a może po prostu tylko ja – może dedukcja mi kuleje, kto wie.
O wiele łatwiej mam z seriami dla widowni shoujo – są one na tyle specyficzne, że po przeczytaniu opisu, obejrzeniu trailera, czy kilkunastu zrzutów od razu wiem, czy będę miał to ochotę oglądać. W przypadku okruchów życia, czy seinenów(znów to zrobiłem!) niestety nie, bo są to kategorie zbyt ogólne w odbiorze, imho.
Wracając jednak jest to jedna z lepszych komedii, które miałem przyjemność oglądać. Zazwyczaj typ humoru oparty na nieporozumieniach mnie odpycha ale w tym przypadku został zaserwowany naprawdę umiejętnie. Wiele razy śmiałem się jak głupi i czerpałem wiele przyjemności z tych 12 odcinków.
Poziom troszeczkę spadł po połowie ale i tak było na naprawdę nieźle. Polecam każdemu na spróbowanie, przeboleć chyba tylko trzeba pierwszy odcinek, który jest wprowadzeniem i w zasadzie może nawet trochę zniechęcić.
Tak czy siak osobiście jestem naprawdę zadowolony i będzie mi brakowało przygód Handy co tydzień. Adaptacja naprawdę niezła.
Ode mnie 8/10.
Możliwe, aczkolwiek użycie terminu jest dopuszczalne w wielu kręgach i jako przeciętny zjadacz chleba i osoba, która nie uważa siebie ani za konesera, ani za kogoś ponadprzeciętnie obeznanego w japońskiej kulturze pozwolę sobie okazjonalnie użycie pojęcia w przypadku anime :)
Z samym tworzeniem gier ma to niewiele wspólnego, bo cały koncept jest spłycony do minimum(a już na pewno nie debugging bez obsługi odpowiednich narzędzi) i wygląda to w ten sposób, że roboty może się podjąć każdy i samo tworzenie gier to jest w zasadzie „nic trudnego”, jeśli słodkie moe dziewczyny mają ochotę takową stworzyć. Przelukrowana praca w biurze, która imho ma raczej niewiele wspólnego z realizmem i mocna awersja do męskich bohaterów(srsly, przez całą serię nie pojawia się ani jeden facet z normalnie zarysowaną twarzą – nie licząc ich gry, nawet w tle pojawiają się bardzo rzadko).
Na plus tyle, że dało się bardzo łatwo rozróżnić postacie i pojawiło się kilka pomniejszych smaczków ze świata gamingowego mimo wszystko.
Na samym początku miałem nadzieję na coś pokroju Shirobako ale seria daje bardzo szybko do zrozumienia, że jest niczym innym, jak kilkoma dniami z życia moe dziewczyn w biurze. Do tego tak słodkimi, że czasami ciężko oglądać, jeśli de facto nie gustuje się w samym nurcie.
Koniec końców mimo, że jest to komediowy seinen z okruchami życia, to jednak przeznaczony dla specyficznej grupy odbiorców, do której zwyczajnie się nie zaliczyłem. Dla mnie jest to przeciętna seria 5/10.
To po prostu jest seria bez twardej koncepcji, ktoś nawciskał sporo pomysłów do jednego gara i próbował z tego zrobić ponadprzeciętny battle‑shounen, osobiście jestem na tyle rozczarowany, że przeciętny to i tak całkiem optymistyczne określenie.
Re: Koniec
Podejrzewam, że nie będąc pewnym, czy kiedykolwiek nastąpi kontynuacja twórcy nie chcieli się pchać w otwarte zakończenie z tak mocnym cliffhangerem. Wielu dorosłych widzów zapewne doceniłoby ale faktem jest, że większość woli domknięty happy end.
Gonił Subaru, bo on(a w zasadzie jego ciało z punktu widzenia Betelgusa) miał bezpośredni dostęp do czarownicy.
Faktycznie oblał go oliwą i podpalił ale nie jestem przekonany, że w ten sposób można spalić ludzkie ciało do zera. To podpalenie miało po prostu spowolnić go jak rozumiem.
Sprawę imho zakończyło albo napisanie słów w księdze albo wcześniejsze rzucenie czaru przez Juliusa, który jak sam również powiedział, że zniszczy również jego duszę. Być może w ten sposób „przytwierdził” duszę do ciała. Nie zastanawiałem się nad tym za bardzo ale Betelguse był tutaj na pewno Big Bossem na koniec serii jak najbardziej.
Wieloryb był magiczną bestią i do tego naprawdę potężną(również pod względem wielkości). Betelguse pomimo, że był biskupem(czy jak to tam zwali), to nadal w ludzkim ciele.
Rozumiem w pewnym sensie rozczarowanie, bo budowane napięcie skłania widza do stwierdzenia, że koniec będzie z bardzo mocnym przytupem, a tutaj zakończenie było cliche i do tego w pewnym sensie na tyle „zorganizowane”, że pomiędzy czegoś brakowało. Osobiście stawiam na pewną niechęć w informowaniu widza o pomniejszych kwestiach, które de facto mogły być istotne i w zamian dostajemy często dialogi nieprowadzące do nikąd ale tutaj lepiej jeśli wypowie się ktoś, kto ma szersze doświadczenie z seinenami, tak to po prostu wyglądało z mojej perspektywy.
Przypomnij sobie odcinki, kiedy kliknij: ukryte wrócił do posiadłości zastając druzgocący widok :) Widz w zasadzie odbiera to jako oddzielne człony historii ale dla Subaru była to jedna całość.
Co do drugiego sezonu – osobiście skłaniałbym się ku przekonaniu, że Re: Zero ma na nie całkiem spore szanse ale koniec końców zależy to od tego jak się całość sprzedała. Stawiałbym, że przy bliźniaczkach i Emilii było całkiem sporo materiału na marketing i sprzedaż ale kto wie…
Desperacja. Nie był w stanie przyjąć faktu do świadomości.
Claymore, Vampire Hunter D: Bloodlust widział? Typowego DF jest faktycznie niewiele ale pochodnych jest całkiem sporo.
Re: To nie koniec
Re: To nie koniec
Re: rozczarowanie
Re: 23.
Re: 23.
Subaru je widzi normalnie(wspomniano o tym za pierwszym razem, kiedy Betelguese wypuścił niewidzialne ręce). Wilhelm ich nie widzi, tylko przy pomocy wznieconego kurzu widział ich ruch.
Jeśli chodzi o list, to zapewne kliknij: ukryte posłaniec był agentem kultu czarownicy i specjalnie podmienił list. Nie zdziwiłbym się, gdyby był to jakiś cliffhanger na zakończenie serii.
Być może nie oglądałem dość dokładnie ale nie jestem w 100% przekonany, że to kliknij: ukryte wina księgi. Tym bardziej jeśli reszta wiedziałaby, że księga ma właściwości opętania ciała przez duszę poprzedniego właściciela, to zapewne kazaliby mu ją dawno zniszczyć.
Jest też być może niewielka szansa, że może był błąd w tłumaczeniu lub interpretacji. Animenewsnetwork podaje źródło i sprawdzając je nie ma nawet słowa o tym na jakim materiale seria będzie się opierać. Dwa poprzednie linki źródeł nie podają i nie zdziwiłbym się, gdyby był to zwykły clickbait. MAL też podaje informację w podobny sposób co AN i również linkuje do źródła(innego).
Nikogo tutaj nie chcę bronić ale powszechnym jest, że rzetelność redaktorska bywa różna.
Zapewne dałoby się dojść do tego czytając tweetery i oryginały z japońskich źródeł ale nie wiem, czy na chwilę obecną jest to istotne, bo największy problem to chyba jest z jakością samej ekranizacji – przynajmniej według mnie.