Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Pazuzu

  • Avatar
    A
    Pazuzu 29.03.2014 14:00
    Queen's Blade w wersji ugrzecznionej
    Komentarz do recenzji "Megami Tengoku"
    Takie było moje pierwsze skojarzenie – tu i tu mamy świat zamieszały przez samice (choć w QB pojawia się kilka samców). Tu i tu pojedynki polegają głównie na rozbieraniu przeciwniczki lub pokazaniu jak najbardziej fanserwiśnych scen. Tu i tu postęp techniczny nie objął spódnic, a szczytem elegancji są majtki na wierzchu. No i, co akurat się ceni, większość golizny i podtekstów w obu tytułach dotyczy bohaterek niewątpliwie pełnoletnich.
    Ale Magami Paradise to tak naprawdę bardzo schematyczne i idealnie wpisujące się w lata 90­‑te anime fantasy, z bardzo typową dla tego okresu oprawą audio­‑wizualną i jeszcze bardziej typową dla ówczesnych OVA fabułą, tz. Rozwleczony, komediowy początek przedstawiający postacie i dramatyczna druga połowa z zakończeniem sugerującym ciąg dalszy. Pod tym względem skojarzyła mi się z oglądaną przed wiekami Princess Minerwą. Ale Magami było mniej śmieszne i ładniej narysowane. Czy polecam? Chyba tylko miłośnikom rysowanych panienek w starym stylu (choć naprawdę są śliczne) i poszukiwaczom starszych OVA. No i tym, którzy chcą zobaczyć, jak wyglądało Queen's Blade lat 90­‑tych.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 28.03.2014 20:54
    Komentarz do recenzji "Prism Mergical: Prism Generations!"
    Zgadzam się, że golizny było tu tyle, co w niejednym hentaiu. I zgadzam się, że podrygujące cycki u nieletnich panienek (a na takie wyglądały) były po prostu niesmaczne. I że poza hardcorowym ecchi niewiele tutaj jest. Ale, do licha ciężkiego, jak zobaczyłam dorosłych facetów z owłosionymi łydkami ubranych jak Sakura z CardCaptor to zaczęłam się tak bardzo śmiać, że obudziłam mojego kota. Wiem, prostackie to to niemiłosiernie, ale najwyraźniej miałam palącą potrzebę obejrzenia czegoś o budowie cepa.
    I dla tego winduję ocenę do 3/10. Za ten beztroski wybuch szczerego śmiechu pod koniec. I tak sobie myślę, że gdyby całość utrzymać w klimacie ostatnich kilku minut byłaby naprawdę przepyszna parodia magical girlsów. Szkoda, że twórcy postanowili zacząć całość jako hentai.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 18.03.2014 08:36
    Komentarz do recenzji "Osu"
    Zaiste, w recenzji spoiler paskudny, ale sama miniaturka wprost urocza. I jak tu nie kochać kotów?
  • Avatar
    A
    Pazuzu 16.03.2014 14:02
    Komentarz do recenzji "B.B. Fish"
    Niczym nie wyróżniające się anime z tamtego okresu. Krótka historia o grupie nurków poszukujących legendarnej ryby z wątkiem fantastycznym, w postaci nadnaturalnych mocy głównego bohatera, i wątkiem romantycznym w postaci klasycznego trójkąta. Na plus należy zaliczyć ładną jak na czasy powstania animację pływania i podwodne widoczki. Na minus zdecydowanie zbyt krótki czas trwania, fabułę i właściwie całą resztę. Ale w sumie odprężające i sympatyczne. W sam raz do obejrzenia na raz. I tylko na raz.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 14.03.2014 16:10
    Komentarz do recenzji "Kapitan Tsubasa"
    Moja ocena tego anime, jest bardziej oceną sentymentu i wspomnień, niż samego serialu. Gdyby nie Kapitan Hawk, nigdy nie zainteresowałabym się piłką nożną. Teraz, kiedy w rundzie wiosennej i jesiennej spędzam połowę weekendów na trybunach, a mój pokój dumnie zdobią szaliki klubowe (a gucio, nie powiem wam jakiej drużynie kibicuję, ale na pewno nie tej, co myślicie), kiedy zdarłam gardło na informowaniu różnych sędziów, co o nich myślę, i świetnie wiem, jak wygląda bramka sezonu, ekwilibrystyczne popisy Tsubasy i spółki mogę skwitować tylko pustym śmiechem. To anime jest tak skrajnie nierealistyczne, tak rozwleczone i przegięte, że dalej tylko ściana. Ale jednocześnie przypomina najpiękniejsze lata dzieciństwa, kiedy połowa osiedla byłą Tsubasą, a druga połowa Kojiro. I za te wspomnienia daję 7/10. Choć już nigdy do tego serialu nie usiądę.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 13.03.2014 20:35
    Komentarz do recenzji "G-9"
    To było interesujące. I intrygujące. Widziałam sporo anime, ale z czymś takim w takiej skali spotkałam się po raz pierwszy. Polecam.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 12.03.2014 20:20
    Co ja pacze
    Komentarz do recenzji "Asa made Jugyou Chu!"
    Krótko – bliżej hentai, to już się chyba nie dało. Wszyscy napaleni jak Putin na Krym, co jest może niesmacznym porównaniem, ale jedynym jakie przychodzi mi na myśl, a fabuły niet. Za to motyw po napisach przypomniał mi niesławne „No Money” – choć tam mamy yaoi, a tu yuri. Tak, yuri, bo sądząc po głosie główny bohater w wczesnym dzieciństwie wpadł pod nóż i taki z niego facet, jak ja.
    Ale cóż, po obejrzeniu kilku świetnych animacji potrzebowałam czegoś, co sprowadzi mnie do „normalnego” poziomu i przypomni jak wygląda życie codzienne fana anime. I sprowadziło do poziomu bagna. A nawet kilka metrów niżej.
    Daję 2/10, co w mojej prywatnej skali oznacza produkty dla których nie ma najmniejszej nadziei.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 11.03.2014 16:02
    Komentarz do recenzji "Bavel no Hon"
    Animacja o dzieciach, ale jednak, wbrew recenzentowi, nie poleciłabym jej dla dzieci. Po pierwsze: oprawa jest jak najbardziej na serio i do tego, by ją w pełni docenić, potrzeba mieć już pewne zorientowanie w świecie animacji. Po drugie: jest w tu trochę makabry. Po trzecie: wydaje mi się, że by w pełni zrozumieć przekaz trzeba mieć tych klika latek na karku. W końcu chodzi o to, by obudzić w sobie dziecko.
    Ale nie zmienia to faktu, że animacja (jakoś określenie anime nie przechodzi mi przez klawiaturę) jest jak najbardziej godna polecenia. Nie wybitna, ale warta uwagi.
    Zdecydowanie warto poświęcić te 5 minutek.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 11.03.2014 15:43
    Komentarz do recenzji "Aru Tabibito no Nikki"
    Wacham się między 8 a 9, bo naprawdę bardzo mi się podobało. Takie to wiktoriańskie było, nastrojowe, spokojne. Kreska po prostu cudna, muzyka urzekająca, a klimat poprostu wspaniały. Zdecydowanie polecam.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 10.03.2014 17:11
    Komentarz do recenzji "Anemone"
    Intrygujące, w gruncie rzeczy sympatyczne – mimo ponurego początku – ale, wybaczcie za bezpośredniość, trochę łopatologiczne. Myśl przewodnia pokazana, jak na mój gust, zbyt bezpośrednio. Dla niektórych może to być objawienie i coś wspaniałego, trochę jak twórczość Coelho, ale mi nie do końca podpasowało, wolę większą umowność. Mimo to uważam, że warto poznać, w końcu to tylko 5 minut.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 7.03.2014 22:04
    Komentarz do recenzji "1001 Nights"
    Dziwna rzecz – zanimowana w USA impresja będąca ilustracją do muzyki Davida Newmana, opartą głównie o grafiki z cyklu Princess Budou Yoshitaki Amano. Całość to po prostu ożywione dzieła Yoshitaki Amano i jest przesiąknięta jego stylem, wrażliwością, duchem i estetyką. Pozbawiona słów, pozbawiona fabuły, a jednocześnie, przynajmniej dla mnie, bardzo wyrazista historia miłości, samotności, potrzeby znalezienia kogoś, a jednocześnie pozostania sobą. Składająca się z przenikających obrazów, suto zaprawionych grafiką komputerową, oparta o wszystkie typowe dla Amano techniki graficzno­‑malarskie, podróż do ludzkiej podświadomości. Cała zanurzona w onirycznym, baśniowym klimacie kojarzącym się z tytułowymi „baśniami z 1001 nocy”.
    Mogłabym zabawić się w analizę tej animacji, anime jej nie nazwę, rozbić na czynniki pierwsze jej poszczególne sekwencje, ale nie chcę. Może kiedyś, gdy będę miała czas i ochotę powrócić na moment do zawodu. Jednak myślę, że samemu warto zanurzyć się na te 20 minut w ten dziwny świat i wyrobić własne zdanie. To nie jest film który da się opisać, trochę jak Fantasia Disneya jego się czuje, chłonie – nie odbiera, nie analizuje (przynajmniej tego nie polecam podczas pierwszego seansu). I w zależności od wrażliwości widza oceny mogą być skrajne. Dla mnie to rzecz jeżeli nie wybitna, to bardzo dobra. Ale równie dobrze dla innych może być przeciętna. Niezrozumiała. Przegadana. Pozbawiona treści. Lub po prostu nudna. I wszystkie te odpowiedzi będą prawidłowe i zrozumiałe. Jak rzadko tutaj wszystko zależy od widza.
    Ja daję 9/10 i gorąco polecam.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 7.03.2014 20:39
    Dla takich filmów warto oglądać anime
    Komentarz do recenzji "Kujira no Chouyaku"
    To trzeci film Shigeru Tamury jaki widziałam. I z ręką na sercu podobał mi się najmniej. Co nie znaczy, że był zły! Więcej, był piękny, poetycki, uspokajający, surrealistyczny a zarazem realistyczny. Ale nie wywołał we mnie takiego szczękopadu jak Phantasmagoria i Ursa minor Blue. Nie było tego bezgranicznego zachwytu, wpatrywania się po zakończonym seansie w pusty monitor w płonnej nadziei, że nastąpi ciąg dalszy historii. Choć czy rzeczywiście nie nastąpił?
    Mam wrażenie, że wszystkie te filmy należy traktować jak jedną historię – historię czasu, snu, podróży, poszukiwania i wspomnień. Szukania swojej tożsamości, zachwytu nad chwilą, znajdowania w sobie małego dziecka i dorastania. Tak naprawdę całą trójkę łączy wiele wspólnych elementów, i nie mam tu na myśli tylko konwencji grafiki, za każdym razem pojawia się motyw podróży, oceanu, połowów, starców i w jakby w opozycji do nich młodych ludzi (choć jednocześnie zawsze są ze sobą w symbiozie). Za każdym razem mamy wstawki oniryczne, które sprawiają że w pewnym momencie cały film zaczyna się traktować jak zapis snu. Pięknego, bezpiecznego, bajkowego snu. Ale jednocześnie wszystkie pokazują zupełnie normalne czynności, zapisy zwykłego dla bohaterów życia – pracy, zdobywania jedzenia, tworzenia, rozmawiania – po prostu codzienności. Wszystkie trzy filmy udowadniają jak potężna jest wyobraźnia i jak wszechmocne są obrazy – a przecież są bardzo proste i oszczędne graficznie. Do tego wszystkie są cudownie zakomponowane kolorystycznie – co nieczęsto zdarza się w anime. Ursa w barwach błękitów i kobaltów, Phantasmagoria tęczy i złota, Glassy Ocean zieleni. I w każdym są sceny zachwycające pięknem.
    Oglądając je mam przemożne wrażenie, że autor dokładnie przemyślał każdy z tych trzech filmów z osobna i wszystkie razem. Co chciał powiedzieć? Myślę, że wiem, ale proponuję by każdy sprawdził samemu. Warto.
    Co do oceny, to Glassy Ocean wyceniłam na 8, jak pozostałe dwa filmy, ale gdyby skala była dokładniejsza, dostała by 7,5. Phantasmagoria pełne 8. A Ursa 8,5. Choć kolejność dla każdego widza może być inna.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 23.02.2014 19:51
    Widziałeś jeden, widziałeś wszystkie
    Komentarz do recenzji "Kindaichi Shounen no Jikenbo"
    Nie było złe, ale obejrzałam po ponownym przeczytaniu pierwszych trzech tomików magii i schematyczność wali po oczach. Właściwie już od pierwszych minut po  kliknij: ukryte  zabójstwie domyśliłam się jaki jest motyw, a jak przebiegną wypadki potrafiłam z grubsza powiedzieć jak tylko zaczął się seans! I nawet nie specjalnie się pomyliłam. Motyw jaki zastosowali autorzy był wyświechtany już w mangowym pierwowzorze  kliknij: ukryte , a oni jeszcze z lubością zastosowali go w anime. Jasne, są naprawdę biegli w tym schemacie, ale litości – wszystkie przygody Kindaichiego są identyczne! Tylko dekoracje i osoby się zmieniają.
    Co gorsze żadna z postaci nie wzbudziła we mnie cieplejszych uczuć – wszyscy, łącznie z głównym bohaterem, byli mi idealnie obojętni. A to duża wada w kryminale. Właściwie, nawet odkrycie kto jest zabójcą nie podniosło mi ciśnienia – było mi wszystko jedno kim on jest. A to już zupełnie pogrąża każdy film. Złapałam też kilka błędów logicznych – niewielkich, ale uprzykrzających oglądanie (choć uczciwie muszę przyznać, gdyby nie te tony kryminałów i sensacji jakie przeczytałam i obejrzałam, nie zauważyłabym ich). Animacja postaci była poprawna, acz uboga. Za to podobały mi się tła – bardzo szczegółowe i klimatyczne, choć nieruchome.
    Ogólnie polecam film osobom niezaznajomionym z mangą i najlepiej niezbyt oczytanym w klasycznych kryminałach. Dla nich fabuła będzie ciekawa i oryginalna, może nawet trzymająca w napięciu. Dla czytelników Zapisków Detektywa Kindaichi będzie to tylko odgrzewany kotlet – sympatyczny, ale nudny. Ja daję to tylko 5/10 i ani punkcika więcej.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 19.02.2014 08:37
    Anime? Nie anime, ale obejrzeć warto
    Komentarz do recenzji "Shan Shui Qing"
    Podobało mi się. Naprawdę bardzo mi się podobało. Piękne połączenie muzyki i obrazu, zachwycająca animacja, niesamowity, ulotny klimat. Kocham ten typ malarstwa, więc wizualnie była to uczta dla oczu. Muzycznie też było urokliwie, a przewijające się przez film melodie nadal krążą mi po głowie.
    Ale nie jest to produkcja dla wszystkich. Bądźmy szczerzy – by docenić Feeling from Mountain and Water trzeba mieć już wyrobiony gust i naprawdę sporą wrażliwość, inaczej obejrzane obrazy, pozbawione właściwie fabuły, znudzą.
    Ja dałam 9/10, bo wybitnie mi się spodobało, choć szczekopadu nie doznałam. Zdecydowanie polecam.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 16.02.2014 21:28
    Piękna baśń
    Komentarz do recenzji "Ginga no Uo ~URSA minor BLUE~"
    Oglądałam urzeczona. Prosta, ale nie banalna historia o wybitnie baśniowym charakterze i niesamowita grafika. Też na pozór prostacka, niemal jak wykonana w paintcie, ale jednocześnie tak piękna, że wpatrywałam się w nią jak zaczarowana – a scena z skaczącymi gwiezdnymi rybami była po prostu mistrzostwem świata. Nie jest to co prawa anime dla każdego, ale jeżeli ktoś chce na nowo odkryć w sobie dziecięce marzenia, popodziwiać piękną grafikę i się wyciszyć, jest to pozycja w sam raz. Ja jestem zachwycona.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 5.01.2014 19:37
    Komentarz do recenzji "Alice"
    Najbardziej zadziwiający w tym anime jest rok powstania – oglądając je byłam święcie przekonana, że pochodzi z lat 70­‑tych, najpóźniej początku 80­‑tych, a nie jest dekadę późniejsze! Kreska, sposób prowadzenia fabuły (słowo cholernie nie adekwatne, ale trudno), animacja, muzyka, humor, a nawet podejście do erotyki… wszystko wskazuje na produkt o co najmniej dziesięć lat starszy, niż jest w rzeczywistości. Nie jest to do końca wada, bo jednocześnie miałam przemożne wrażenie, że oglądam bardziej brutalną i dużo bardziej erotyczną wersję Lupina III, ale zaleta to to też nie jest.
    Co poza tym? Oglądając Alice bawiłam się dość dobrze, ale mimo całego szaleństwa jakie panowało na ekranie, gonitwy wydarzeń, dużej dawki golizny i przemocy, i oczywiście humoru, seans mi się ździebko dłużył i mnie znużył. Niby jest wątek główny, ale całość była tak poszatkowana, że wyglądała jak zestawienie streszczeń kilku odcinków dłuższej serii. Wątek gonił wątek w w efekcie całość nie tyle zaciekawiała czy trzymała w napięciu, ale właśnie nużyła.
    Oceniam jako 5/10 i radzę traktować jako ciekawostkę, niż normalne anime akcji.

    Na koniec dwie prośby do Szanownej Administracji: po pierwsze, anime występuje częściej pod tytułem „Monkey Punch no Sekai Alice”, po drugie ważną rolę pełnią w nim cyborgi. Warto by uzupełnić więc ogryzek.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 5.01.2014 19:08
    Komentarz do recenzji "Tokyo Vice"
    „Tokyo Vice” jest przeciętne. Więcej, poza jednym elementem jest tak rozpaczliwie przeciętne, że dzień po seansie niewiele mogę sobie z niego przypomnieć. Poza tym, że oglądając bawiłam się całkiem znośnie i gdyby nie jeden element, bawiłabym się jeszcze lepiej. Animacja jest nierówna – w scenach grupowych poniżej przeciętnej (dla porządku – dla anime z tamtego okresu), ale już scen akcji całkiem miła dla oka. Muzyka spełnia swoje zadanie, a początkowa piosenka była bardziej niż w porządku. O ile oczywiście lubi się muzykę z tego okresu.
    Jedynym elementem który wyróżniał to anime, i to w moim odczuciu na minus, byli bohaterowie. Nie, nie chodzi mi o nich charaktery, bo w niespełna godzinnej produkcji akcji nie sposób umieścić przekonujące i rozbudowane osobowości, idzie o ich przepakowanie. Mówiąc krótko – obaj panowie byli tak przepakowani, zdolni, wysportowani i w ogóle, że dalej już tylko Chuck Noris lub Stalone w „Niezniszczalnych”. No popatrzmy: świetni studenci, spece od komputerów, strzelcy wyborowi, specjaliści od walki wręcz, akrobaci, kierowcy na poziomie rajdów, detektywi, specjaliści od laserów i robotów bojowych, a na domiar złego jeszcze jeden jest popularnym piosenkarzem. Do tego dysponują najnowocześniejszym sprzętem. Za dużo tego, oj za dużo. Może gdyby to był pastisz, jak wspomniani „Niezniszczalni”, to byłoby to zjadliwe, ale „Tokyo Vice” jest zupełnie na serio.
    Boli też, że całość sprawia wrażenie urywka z większej historii i tak naprawdę nic o postaciach, ich tle się nie dowiadujemy. To trochę boli.
    Pierwotnie oceniłam „Tokyo Vice” na 6, ale dzisiaj po namyśle obniżyłam ocenę o oczko. Nie ukrywam, głównie przez postacie. Jednak nie uważam czasu spędzonego przy tym tytule za stracony. To znośne kino akcji, a jeżeli ktoś jest odporny na wyjątkowo wyidealizowanych bohaterów może nawet się podobać. O ile oczywiście nie zrazi przedpotopowa oprawa graficzna.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 27.12.2013 23:08
    Komentarz do recenzji "Choujin Densetsu Urotsukidouji"
    Owszem, na pierwszym odcinku „rżałam dziko”. Na drugim też nie było dużo poważniej, ale na ostatnim już się wciągnęłam. Może to zasługa tego, że seksu z mackami było jakby mniej, za to pojawiło się pytanie jak twórcy wybrną z bagna które sobie zafundowali. Nie powiem, wyszło im to całkiem zgrabnie, choć mam wrażenie, że ździebko bezsensownie  kliknij: ukryte . Ale nie ważne. Grunt, że poobcowałam sobie z klasyką i jestem dość zadowolona z seansu. Ale lojalnie uprzedzam, jako horror nie straszy, a nie chciałabym mieć wśród znajomych ludzi, których podnieca hentai w takim wydaniu.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 13.12.2013 13:15
    Komentarz do recenzji "Elf 17"
    To anime jest równie sympatyczne, co głupiutkie. Nie zostaje w pamięci, kretynizm postaci i sytuacji jest zamierzony, a humor trochę kojarzył mi się z Dragon Half, tylko w konwencji space opery (trochę za duże słowo jak na 29 minutową głupotkę) i nie był tak szalony. Ale całość nie jest zła. Właściwie jest całkiem sympatyczna. Bohaterowie są sympatyczni, przygody są sympatyczne, muzyka jest sympatyczna, animacja jest… stara. W sumie, można przyjemnie spędzić pół godziny, trochę się pośmiać i tak naprawdę nie przeszkadza to, że najlepszym opisem tego anime jaki mogę wymyśleć jest: sympatyczne i głupiutkie.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 30.11.2013 22:21
    Widziałeś jedną, widziałeś wszystkie
    Komentarz do recenzji "Battle Fighters Garou Densetsu"
    Cykl Fatal Fury dażę niezrozumiałym sentymentem. Nie zrozumiałym, bo będąc dzieckiem Mortal Kombat'a i Street Fightera (na pierwszym połamałam klawiaturę kuzynki), nigdy nie grałam w żadną z tych gier. A jednak, jakoś nie potrafię być zbyt wymagająca dla tytułów o braciach Bogart. Dlatego, mimo fatalnej fabuły (właściwie całkowitego braku jakiejkolwiek fabuły), zaledwie dobrej animacji i niezłej muzyki, polecam ten tytuł. Znaczy się, o ile jest się w stanie przeboleć, że całość to tylko przewidywalny do bólu cykl kolejnych pojedynków powiązanych naciąganym jak gumka w majtkach Dody ciągiem przyczynowo­‑skutkowym. Ja bawiłam się dobrze i daję 6/10, dałabym więcej, ale wrodzony krytycyzm przeważył.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 30.11.2013 21:54
    Aż po zdumienia kres...
    Komentarz do recenzji "Vampire Wars"
    Niech ktoś mi wytłumaczy, co to u diabła było? A raczej, czego u diabła tu nie było? CIA, francuskie siły specjalne, wywiad, machlojki polityków, prostytutki, KGB, a do tego terroryści, gwiazdy filmowe, kosmici i wampiry. A to wszystko w trochę ponad 50 minutach. Aby nie za dużo tego? No właśnie, za dużo. Fabuła przez to jest nieczytelna i po prostu głupia. Za to jucha sika często i gęsto (choć nie powiem, że sensownie), trup się ściele gęsto a szare komórki raczej się nie przegrzeją (chyba, że próbują znaleść logikę w przedstawionych wydarzeniach), więc całość powinna się sprawdzać na piątkowo­‑sobotnich posiadówach z kumplostwem. Ale jakoś się nie sprawdza. Całość jest zbyt chaotyczna i wygląda, jakby była skróconą wersią czegoś dłuższego. Jest to widoczne zwłaszcza w końcówce, która wogóle nie trzyma się kupy. Właściwie, całość nie trzyma się kupy. A to położy każdy film.
    Technikalia są typowe dla anime z tamtego okresu, czyli obecnie są co najwyżej przeciętne. Ale mi się podobały, choć wampir przypominał bardzo głównego bohatera Ai no Kusabi (dla mnie to zaleta!), a reszta była boleśnie standardowa.
    Czy polecam? Mimo całej miłości do anime z lat 90­‑tych nie. Jest to zbyt kretyńskie anime, by przetrwało próbę czasu. Nie sprawdza się nawet w roli kuriozum. 4/10 i ani punkcika więcej.
  • Avatar
    Pazuzu 30.11.2013 20:48
    Re: Dobre jest.
    Komentarz do recenzji "Weiß Kreuz"
    Mała poprawka, w serialach przeznaczonych dla dziewczyn (bo do takich zalicza się WK) nie pokazywali krwi, bo po pierwsze cenzura telewizyjna (trzeba by nadawać później, nie w godzinach największej oglądalności), a po drugie po dziewczyny to nie kręci (akurat!). W latach 80­‑tych i 90­‑tych powstawały naprawdę ultra­‑brutalne anime, gdzie jucha spływała hektolitrami, ale były to głównie OVA i kinówki(cykl Black Jack, Devilman, Ninja Scroll, czy obejrzane przeze mnie dzisiaj Vampires Wars). Zresztą wystarczy porównać serial WK z niewiele przecież młodszą od niego OVAką, gdzie mamy i trupy, i krew, i bratobójcze walki.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 23.11.2013 21:18
    Komentarz do recenzji "Tetsu no Otome Jun"
    Prawda jest taka, że sam wygląd postaci sprawia, że 90% miłośników anime odpadnie z seansu z gwizdem. Te 10% co zostanie, zostanie ukaranych fatalną fabułą, kiepską animacją, solidną dawką oblechy i innymi wątpliwymi atrakcjami. Krótko mówiąc, szkoda czasu.
    Ale, zawsze musi być to piekielne „ale”, był jeden motyw który sprawił, że podniosłam ocenę z 2 na 4. To akcje z czwórką wojowników­‑gwałcicieli, a dokładnie z blondynkiem z głową łabędzia. Jak raz mi się skojarzył z Hyogą z Saint Seyii, tak zaplułam ekran ze śmiechu. Wrażenia bezcenne.
    Ale tak poza tym, to naprawdę nie warto. Nawet niezła muzyka nie ratuje tego potworka.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 10.11.2013 20:32
    Komentarz do recenzji "Cencoroll"
    Niezłe, wciągające, imponujące (zważywszy, że jest to robota jednego człowieka) ale, jak zauważyli inni, pozostawia niesamowite poczucie niedosytu. To aż się prosi o ciąg dalszy! Niestety taki nie powstał, i w efekcie mamy do czynienia z smakowitą przystawką bez dania głównego. Trochę szkoda.

    PS. I czy tylko mi Cenco wydawał się niesamowicie słodki? Ta jego olewcza mina mnie rozbroiła.
  • Avatar
    A
    Pazuzu 2.11.2013 22:35
    Takie to było - bez wyrazu
    Komentarz do recenzji "Explorer Woman Ray"
    To nie jest złe anime. Tylko boleśnie przeciętne. Projekty postaci są przeciętne, krajobrazy są przeciętne, postacie są przeciętne i fabułka jest przeciętna. Nawet muzyka niczym się nie wyróżnia. Ale jako niewymagające patrzydło sprawdza się całkiem przyzwoicie. Trochę się biją, trochę gadają i głównie ganiają po ruinach. Przedewszystkim ganiają po ruinach. Jak kogoś to interesuje, proszę bardzo, może być nawet zadowolony z seansu. Ja byłam. Ale już na drugi dzień po seansie przyłapałam się na tym, że niewiele z niego pamiętam. Wogóle nie zapadło w pamięć. Po prostu było zupełnie bez wyrazu.