x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Ile sezonów jeszcze?... No Overlordzie... Ile?
Krwawić tylko dla siebie, trawieni przez wewnętrzną zgniliznę
James Cameron wśród anime. Emocjonalna, z elementami akcji, krwawica
Początkową ocenę „Black Lagoon”, po pierwszych trzech obejrzanych epizodach pierwszego sezonu, wystawię w wartości: 8,5/10. Niespodziewanie zaskakująco dobra rzecz w rzeczywistości serialowego anime. Kuriozalnie fenomenalna produkcja!
Impresjonistyczna przygoda, której nie sposób nie pokochać
- bo tak to wyglądało – pomysłach, które widzieliśmy na ekranie w wielu odcinkach, które wyszły spod pióra scenarzystów z jakiejś potężnej Kopalni Pomysłów, w której istnieje niewyczerpane źródło idei. Na przykład tego niech posłuży wątek istoty zwanej ,,Gigagigafutmassif" (tak tłumaczący w napisach przedstawili tę postać)- największego stworzenia żyjącego w Uniwersum Hellsalem's Lot, które pojawiło się w 9 odcinku „Kekkai Sensen & Beyond”.
Re: Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają.
Wilk choćby i zmieniony, zawsze pozostanie wilkiem
„Jin‑Roh” to anime do obejrzenia tylko na raz; ewentualnie nieczęsto, ale jednak, można by do niego wracać. Ocena produkcji będzie ciężka, a może nawet nieostateczna, z obecną wartością: 7/10
Baśń, fantastyka, piękny i niezapomniany mityczny świat
Oglądając „Opowieści z Ziemiomorza” na Netflixie, przy preferowanym przez platformę ustawieniach obrazu: „5.1 HD” (cokolwiek to znaczy – z takimi parametram się jeszcze nie spotkałem), wydatnym dźwięku, na odbiorniku „LG OLED E8 65”, z ustawieniami – i tu zrobiłem pewien eksperyment – średnio mocnego HDRu, mówiąc krótko zostałem przytłoczony, powalony, zmiażdżony, pozytywnie zdziwiony, i wyniesiony w pozytywnych reakcjach poza skalę wrażeń i opisu, elementem wizualnym anime: samym obrazem, a przede wszystkim jego uzupełniającymi się baśniowymi kolorami, ich ciepłem, temperaturą barw, rodzajem tła i planami animacji oraz perspektywą. Z powodu braku znajomości klasyki powieściowej z Legendarium „Ziemiomorza”, produkcji wystawię jednak ocenę: 9/10.
Poza myśl... Anime, co nawet tajemnicę wyklucza!
"Dr Stone" - ryjące czachę na 10000 milionów procent anime
Jedną z największych zagadek tegoż to anime jest niepozorny ,,przerysowany” kociak, o skromnej posturze i nieforemnym pyszczku. Jego czarne futerko i wyraziste oczy pojawiają się w niespodziewanym momencie. Zwierzak zjeżdża z kadru na kadr, lub w którychś z klatek animacji pojawia się i równie szybko znika. Jego istnienie przez bohaterów anime jest niezauważalne! Czyżby był to tylko jakiś komediowy, podkreślający groteskę i wyjątkowość fabuły, obrazu i narracji „Triguna” chwyt?
Świat nic nieznaczącego człowieka, skryty pod sercem technologii.
Na podstawie lekkiej recenzji „Psycho‑Pass 2”, jak widać, śmiało wykonuję ten krok i stawiam drugiej serii tego anime ocenę: 8/10.
Spadająca gwiazda... Świat zatartych wspomnień, los niespełnionych życzeń
Po obejrzeniu 13 odcinków „Gunslinger Girl” odczuwam lekki głód fabularny. Brakowało mi tu konkretniejszego domknięcia historii Organizacji tudzież Agencji walczącej z terrorystami: i tymi lokalnymi i tymi bardziej ,,globalnymi”. Zbyt dużo, ba, mało powiedziane, dramatyzmu, który pożarł spójność opowieści! Stąd moja ocena serialu: 6/10
ponadprzeciętna przeciętność kontrastująca z mocą absolutną
Najbardziej wartościowym serialem animowanym z kraju kwitnącej wiśni, jaki miałem wręcz niesamowitą przyjemność obejrzeć jest „Mob Psycho 100”. Brak mi słów, mimo prawie że nieskończonych możliwości ułożenia zdań, czy dłuższych wypowiedzi z liter alfabetu i znaków interpunkcyjnych, aby opisać to, jak odmienną, tak dobrą, niczym poza granice niesamowitości produkcją jest takowe anime, w którym pierwsze skrzypce gra nietuzinkowy, i racja: do bólu flegmatyczny, opanowany, skupiony na swoim specyficznym widzeniu i rozumieniu świata, Kageyama Shigeo, czyli tytułowy Mob – obdarzony niebotycznymi mocami psjonik. Młodziutki Kageyama nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo potężną jest jednostką; jakby w ogóle go to nie obchodziło; jakby posiadanie mocy nie było najważniejszą rzeczą w życiu człowieka, bez względu na to, czy dostało się je od natury czy sztucznie, poprzez inżynierię genetyczną. Liczy się wtłoczenie swojej osoby w realia przeciętności, a to Mobowi się udawało, i to zawsze, mimo że otaczali go oszuści i persony o nie za dobrej aurze psychicznej aby móc im zaufać.
Shigeo Kageyama posiada moc absolutną. W żadnym anime, które jak dotąd w swym życiu doświadczyłem – z wyjątkiem „One‑Punch Man”, ba, w żadnej innej stylistycznie i technicznie kreślonej animacji, nie widziałem tak gigantycznego uwydatnienia, pełnego monstrualnych konstruktów graficznych, ukazującego moc jakiejkolwiek postaci – w tym przypadku Kageyamy. Niezaprzeczalnie to ujmując, takowy akt kreacji mistrzów rysunku i scenariusza jest niezwykłością l, ot fenomenem kontrastującym z rysowanymi sekwencjami humorystycznymi w serialu, jak z tą ze śmieszkowatą zielonkawą pozostałością eteryczną jakiegoś ducha – z tzw. ,,dołeczkiem”, czy Reigenem Arataką, oszustem, urwipołciem, wymoczkowatym chciwym manipulantem, egzorcyzmującym klientów z nadprzyrodzonych zjawisk, których w rzeczywistości nie ma; a żeby było tego mało nasz Mob jako tako pokłada w Reigenie zaufanie.
Anime to – jak na razie obejrzałem pierwszy sezon – pokazało mi coś czego jeszcze nie widziałem: jednostkę ludzką o potędze poza jakąkolwiek skalą; potędze mogącej strawić świat w ogniu zemsty, czy w obliczu niestabilności innych psychicznych fluktuacji. Rysownicy dali popis możliwości ludzkiej wyobraźni, bowiem to jak nakreślili zunifikowaną będącą Wszechświatem Moc skromnego Kageyamy – jej formy, skutki, te gigantyczne sekwencje destrukcji i pojedynków Moba z innymi psjonikami, genialny montaż ujęć i przejścia z makroskali do bliższych, bardziej emocjonalnych kadrów – przechodzi dużo bardziej i intensywniej niżeli określenie ,,ludzkie pojęcie”! Nie oglądałem drugiego sezonu „One‑Punch Mana”, a mimo to zastanawiam się, kto z dwójki: Saitama i Kageyama Shigeo, jest potężniejszy. W obu przypadkach mamy do czynienia z Bogami i prawie że abstraktami, a nie ludźmi; są to prawdopodobnie najpotężniejsze postacie w historii mangi, komiksu i seriali animowanych, ba, możliwe że w dziejach całej popkultury, choć to bardzo dyskusyjna kwestia.
Oprócz kreacji eskalacji mocy psjonicznych Moba i innych mu podobnych uzdolnionych jednostek, w kwestii rysunku w „Mob Psycho 100”, na uwagę zasługuje zmieniający się na przestrzeni jednego odcinka graficzny styl anime, bowiem sekwencje animacji tu uwypuklone przepełniają dziwne faktury, kolaże, wizje zrodzone z niezwykłej wyobraźni, które zaskakują i porażają szaleńczą, psychodeliczną oryginalnością. Szeroki wachlarz technik graficznych produkcji pozwolił oddać specyficzną emocjonalność całej 12‑odcinkowej serii, i idei zrozumienia siebie: zegara ,,wewnętrznego Ja”, jako tego kto posiada niesamowite moce, oraz pozwolił oddać energię postaci, humor, a czasami groteskę i śmiem twierdzić, farsę, której nie da się nie pokochać. Tak samo, oglądając „Mob Psycho 100”, odcinek za odcinkiem, nie da się nie polubić ukochanego tytułowego psjonika, Kageyamy Shigeo! To anime jest nieskończenie niesamowite! Przełomowe i pełne wartości artystycznych! Pełne 10/10 w skali oceny dla „Mob Psycho 100”! Po prostu, nadając temu widowisku taką, a nie inną notą kierowałem się również prostą zasadą: takiego, jak to anime jeszcze nie widziałem; nie mam porównania z innymi tego typu animacjami, ewentualnie głównymi postaciami z jakiegokolwiek takowych produkcji, ich charakterem, zwrotami akcji w odcinkach, jak ten pod koniec epizodu 11 i na początku 12 pierwszego sezonu „Mob Psycho 100”, i z niewyobrażalnie bogatymi, raz ekspresyjnymi, raz flegmatycznymi technikami graficznymi, których na przestrzeni epizodu potrafi być nawet kilka!
Ku dynamice, awangardzie i wyjątkowości. Ujmujący styl graficzny.
Dynamika linii graficznej i intrygująca alternatywna historia!
Anime to, mówiąc krótko, oceniam na: 8/10!
Anime, którego grzechem jest nie obejrzeć! Spełnienie mitycznego świata!
Paroksyzmy dramatu. Tępione uczucia i odrzucane poczucie własnego Ja
Zbrodnia, Szarość, Obłęd podkreślane ,,wyrafinowaną", wyraźną linią rysunku.
Fikcyjny świat wykreowany w niebanalny a'la ,,dolinę niesamowitości" sposób.
Fabuła „Gantz:O” jest niezwykle oryginalna, przynajmniej dla mnie – osoby nie mającej styczności ani z mangą, ani z wcześniejszym serialem anime, na których to ów film zapewne się opiera. Opalizująca, okryta głęboką czernią, idealnie geometryczna kula, która decyduje o życiu ,,wskrzeszonych” ludzi, dając im 2 godziny na to, aby gdzieś w inno‑wymiarowej rzeczywistości zabić rozszalałe bestie, albo jak się nie uda, to zginąć, wraz z kreacją porażających, wywołujących strachliwe falowanie całego ciała u oglądającego tę produkcję, bestii, z którymi w innym ,,świecie” walczyły postacie tego anime, przy czym niektóre ze stworów wyglądały podobnie jak ,,Tytani: Odmieńcy” z „Shingeki no Kyojin”, oraz uwzględniając finał produkcji, który wprowadzał więcej tajemnicy i zaskoczenia niż można by przypuszczać, podkreśliły tę wyjątkowość „Gantz:O”
Z ogólnej mini‑recenzji „Gantz:O”, moja ocena dla tej produkcji to: 9/10.
Bluźnierstwo, szał i nieograniczona niczym jatka, której nie pomogła fabuła!
"Notatnik Śmierci" -aAnime z fabułą i napięciem jak i Hitchcocka
Paradoksalne, naprawdę dość specyficzne w tym Anime i odciskające swoje piętno, swój wkład w ten rodzaj animacji jest to, że przynajmniej na stan 5 odcinka jego całości, nie wiadomo która z postaci wyjdzie zwycięsko ze skutków ingerencji notatnika w ,,ludzkim” doczesnym świecie. „L”, nie dość, że mało o nim wiemy, oraz nie dość, że przebywał on przez cztery odcinki w jakimś odosobnionym, jakby pustym pomieszczeniu, to chce tak samo dopaść samozwańczego, mającego niesamowity zmysł obserwacji, analizy otoczenia i wyciągania daleko idących w przód wniosków Lighta aka Kirę, jak „Kira” chciałby odkryć tożsamość „L”, gdyż ten jest jedynym pomostem między Policją a nim samym, pomagając w ten sposób zdemaskować tokijskiego Mściciela. Aż nie chce się wierzyć, jak pewny siebie, a jednocześnie mający oczy dosłownie wszędzie jest Light. Bo jak widzimy, obecność potężnej abstrakcyjnej istoty, czyli ,,Bóstwa Śmierci”: Ryuka nie robi na młodzieńcu specjalnego wrażenia, nawet, gdy miał on możliwość, aby posiąść dar widzących ,,martwych” oczu Ryuka, przez które dostrzegłby, tak samo jak Ryuk, tożsamość jak i datę śmierci osoby na którą się patrzy. Light zaczyna wybrzydzać. Wygląda na to, że zechce opieki, czy też wsparcia innego Boga Śmierci.
„Death Note” w każdym kolejnym odcinku, począwszy od pierwszego, a zapewne będzie tak do ostatniego epizodu, gdyż w tym momencie stanąłem na 5‑tym z nich, fabuła, ba, poszczególne wątki, będą coraz bardziej tajemnicze, zazębiając się wokół istoty notatnika, wprowadzając nowe elementy, z których widz nie zdawałby sobie sprawy, że aż tak i w tym momencie może się jeszcze coś w serialu zmienić. Tak specyfika budowania fabuły, co składa się rzecz jasna, na klimatyczność produkcji, potrafi podnieść jej wartość.
"Zjadacz chleba" bez indywidualności. Izuku zrodzony z bohaterstwa
I tak trochę nieogarnięty Izuku przez prawie 9‑cio miesięczny trening zostaje fizycznie przygotowany do przejęcia kumulowanej, przekazywanej z herosa na swojego następcę mocy: One For All.
Dostanie się do Uniwersytetu Bohaterów (U.A.) okazuje się dopiero jednym z wielu bardzo ważnych kroków nie tylko dla Midoriyi, ale dla każdego obdarzonego Indywidualnością, który tu wstępuje. Boku no Hero Academia urzeka nie tylko fabułą, grafiką – w tym „złotoustym” All Mightem”, ale i faktem, iż w tej rzeczywistości, by być nazywanym bohaterem trzeba ukończyć przygotowaną do tego Akademię. Jak najbardziej, jest to rozwiązanie logiczne. Skoro 80% populacji ma tą wrodzoną moc, to byłoby zbyt dużo osób, które chciałyby od razu stać się herosami. By zrobić coś z nadwyżką uzdolnionych, w tym celu tworzy się specjalistyczny Uniwersytet, który „kształci” elitę Obrońców ludzi.
Przede mną epizod Deku vs Kacchan. Będzie epicko.!
[link][link][/link]
AKIRA - nie grajmy ,,z Bogiem w Kości". Co by było gdyby...?
Gdy AKIRA się przebudziła/o, była/o już formą czystej tkanki energii, lecz pod postacią nastoletniego chłopca. Pomyślałem, że to iż Tetsuo zyskał moc, która wychodzi po za wszelkie skale klasyfikacji poziomu energetycznego, która niekontrolowana doprowadzi do anihilacji Wszechświata, jest sprawką jego dorastania w okresie post‑apokaliptycznym. Tetsuo wychował się w napromieniowanym ,,Neo‑Tokio”, a zabiegi z serii inżynierii genetycznej na nim przeprowadzone, moim zdaniem uaktywniły uśpione w chłopaku jak i w każdym obywatelu ,,Atomowego Tokio”: dające potęgę zmutowane fragmenty DNA, czyli coś jak terragen z ,,Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.” lub gen‑x z komiksów serii ,,X‑men”
,,Akira” z 1988r. – co warte podkreślenia” – jest Anime w stylu co by było gdyby?, gdyby gatunek człowieka zagrał ,,w kości z Bogiem” i z nim wygrał? Ciężko jest wyobrazić sobie coś bardziej potężniejszego niż Moc Boga, skoro istota Boga jest miarą największej istniejącej po za czasem i przestrzenią doskonałości oraz miarą gargantuicznej Mocy. Emanacja wzrastającej
Wszech‑siły Tetsuo, a przede wszystkim jej graficzne zaprezentowanie przyszpilające oglądającego do ziemi, jest genialne, a ja sam niejednokrotnie cofałem obraz do tyłu by jeszcze raz tego doświadczyć.
Etyczno-Filozoficzny przytłaczający tłem obraz Postrzegania Życia przez Androidy
Okrutna wizja osądzania ludzi zanim cokolwiek się zrobi
Wprowadzenie przez Sibyl ,,współczynnika zbrodni” który określał jak ktoś jest zepsuty lub czy ktoś jest w stanie ,,na pewno” popełnić zbrodnię – przed jej wykonaniem postawiło społeczeństwo w ,,jednym szyku”. Ludziom, pewnie tym, którzy mają dach nad głową, ciepłą posadę za biurkiem – wydawało się, że są bezkarni i z racji ich,,pozycji w świecie” nie powinno ich się w ogóle osądzać i oskarżać o popełnienie choćby jak najmniejszej zbrodni- to bezdomnych, głodujących i tych bez grosza przy duszy powinno wsadzać się za kratki i cokolwiek im wytykać – bo oni mają ,,motyw” by taką zbrodnię popełnić. To anime aż ,,krzyczało” od ,,zepsucia” i bezsensownego celu ,,Psycho‑Passu”. Znikoma przestępczość – produkt uboczny Sibylu na ulicach Tokio nic tak naprawdę nie wniósł. Ci ludzie, którym mierzyło się czy ma zachmurzony współczynnik zbrodni czy nie czuli się pozbawieni odrobiny prywatności- byli pod ciągłą obserwacją ,,Wielkiego Brata”. To narzędzie ucisku – bo śmiało tu można mówić o ,,Dyktaturze Sibylu” tak zaburzyło poczucie relacji międzyludzkich i własnej wartości, że ludzie zamiast być posłuszni ,,jak psy” pchali się do popełniania choćby najmniejszych wykroczeń.
Sam współczynnik przestępczości nie był zbyt dobijający i zły w tym wszystkim. To najbardziej winny był ,,Sibyl” który był dosłownie wszędzie: Od nowoczesnych urządzeń nakładających jakieś hologramowe ubranie na skórę, ,,narzuconej” pracy i przyszłych szkół czy studiów na podstawie wyników wewnętrznego testu, po omawiany ,,współczynnik zbrodni”
Chaosu od połowy sezonu narobił Makishima, który okazał się być ,,Odmieńcem”-jednym z tych, których współczynnik zbrodni zawsze będzie miał taką samą barwę – nawet gdyby kogoś zabijał to w tym momencie – jego wartość nie wzrosła by nawet o trochę. Przejąłem się w tym momencie gdy Makishima współuczestniczył w tworzeniu hełmów, które potrafiły pobierać niski ,,psycho‑pass” z otoczenia i dawać go tym , u których posiadających owe kaski współczynnik był bardzo wysoki. Mogli w nich zabijać – co wydawało się okrutne ile popadnie – nawet przy obecności przejeżdżających obok i skanujących ich policyjnych dronów.
Makishima zginął – przynajmniej teraz pozostało uporać się z samą Sibylą – na razie agenci BBP muszą żyć wg. jej ,,widzimisię”, by potem niespodziewanie uderzyć w jej ,,zbiorową świadomość” tworzoną przez kilkaset umysłów ,,odmieńców”.
Teraz czas na drugi sezon.
Ciekawe jaką ja miałbym barwę ,,Psycho‑pass”