Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Komentarze

Salva

  • Avatar
    Salva 29.01.2007 23:15
    Re: Żałosne
    Komentarz do recenzji "Midori no Hibi"
    „De gustibus…” Ale obejrzyj jeszcze kilka odcinków ( seria nie jest długa ) może jednak coś Ci się spodoba. Ja nie byłabym w stanie ocenić anime po jednym odcinku ( chyba że hentai… ). Nigdy nie byłam 100 % przekonana do jakiejś serii po jednym epku ( chyba że do Ouran, ale do Ouran to ja byłam przekonana jeszcze przed obejrzeniem). Jak pojawia się Takamizawa jest naprawdę sporo humoru. Mnie też zdegustowało kilka scen ( m.in. te gdzie bohaterki nie miały wierzchniej części garderoby, a było tych scen kilka, no i to o czym mówisz też było hmm niesmaczne ), ale ogółem anime nie jest złe. Seria jest krótka, jak się nudzisz co Ci zależy, przynajmniej będzie możliwość popastwić się nad anime z góry do dołu… :) Seiji i Midori nie są tacy na jakich wyglądają. Nie znosze obu typów a ich nawet trochę polubiłam.
  • Avatar
    A
    Salva 27.01.2007 19:27
    Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś z TAKĄ fabułą i tak miłego zarazem.
    Komentarz do recenzji "Karin"
    Fabuła jest koszmarnie poprowadzona. Takich luk i nieścisłości nie widziałam jeszcze w żadnym anime. Nawet nie patrząc wylewają się z ekranu. Koszmar. I to wyjątkowo głupie luki które możnaby pięknie wyjaśnić, gdyby sie tylko chciało… Najwyraźniej twórcom się NIE chciało albo przygotowali serię dla ludzi o poziomie inteligencji głównej bohaterki. Może tacy ludzie nie widzą uchybień, nie wiem. Dla mnie to była tragedia.  kliknij: ukryte  Ale…

    No właśnie. Jeśli przymknąć oko na dziury fabularne ( trzeba być naprawdę zdolnym żeby zrobić anime z takimi lukami ) seria jest naprawdę bardzo miła. Tak sympatycznego romansu jeszcze nie widziałam. Osobno główna bohaterka i Usui­‑kun byli do bani, ale razem całkiem przyjemnie ich się oglądało. Nie miałam wrażenia, że zachwoują się nielogicznie. Bardzo miło mi się śledziło rozwój ich uczuć. Szalenie przyjemny wątek, ostatnio dobijałam się coraz bardziej szukając normalnego wątku romantycznego. Tu go znalazłam. Chociaż czerwienili się trochę za dużo to jednak cholernie mi się ta para podobała.

    Ha ! Teraz przejdę do najlepszego ( a przy okazji obrobię jeszcze duet Ren­‑Anju, pod koniec zaczęli nawet nieźle i skutecznie współpracować… ) Czyli do Bge­‑kuna i Winnera. Dwie najwspanialsze postaci serii. Bge­‑kun mnie wprawiał w zachwyt za każdym razem jak się odzywał, albo chociażby plątał po ekranie. Na bishonena nadaje się jak matka Usui do pracy, ale mogłam na niego patrzeć bez końca, jego tasak był ... uroczy… Najwspanialsza postać, rozsądny, sarkastyczny. Przede wszystkim posiadał coś takiego jak rozum, czego brakowało wszystkim innym bohaterom. Ot pech, że dostał go akurat lalek… Dla mnie fantastyczna postać, szaleńczo mi się podoba. Co do Winnera powiem tylko jedno. Tamaki. Posiada dokładnie te same cechy co Tamaki. Urok też ma ten sam. Podobieństwo jest uderzające, od róż przez ...hmm… specyficzne zachowanie… po kolor oczu. Tylko seiyuu jest inny, acz nie mniej interesujący ( chociaż słuchając go dłużej odnosiło się wrażenie, że ten facet robi wszystko żeby z siebie ten głos wydusić, a mu nie wychodzi…). Ren mnie odrzucał. Mimo że był atrakcyjnie narysowany ( oczy, lubiłam patrzeć na jego oczy ). Obrzydzał mnie. Bardzo go nie lubiłam. Był w jakiś sposób nielogiczny dla mnie. Tak samo jak Anju, sympatycznie skonstruowana postać, aczkolwiek też trochę nielogiczna. Taka… niewiarygodna. Interesująca ale niewiarygodna. Główna bohaterka była znośniejsza od tradycyjnych głównych bohaterek, była kretynką naprawdę imponującą, ale w jakiś sposób nie była odpychająca. Nie przeszkadzała mi, chociaż miałam ochotę ją ubić parę razy.

    Do krwi nie żywię specjalnej abominacji dlatego ten aspekt anime zupełnie mi nie przeszkadzał. Ładnie pokazane zostały krwotoki z nosa Karin, to mi się podobało. Muzyka tylko raz mi przeszkodziła ( to były wspomnienia Winnera w pewnym momencie gdy byli pokazani na moście została puszczona bardzo wesoła jak na nastrój chwili muzyka, to było w którymś z ostatnich odcinków bodaj w 22 ? ), przez resztę czasu jej nie zauważałam. Openind obejrzałam raz, wyszłam z szoku i nie obejrzałam więcej. Nie lubię fanserwisu… Chociaż piosenka nawet mi się podobała.

    Wspaniały był humor tej serii. M.in. przez Bge­‑kuna właśnie ( tylko raz rozśmieszyła mnie do łez matka Usui, kiedy zamknęła się w szafie i machała tą chorągiweką… ). To był duży plus.

    Ja bym serię poleciła komuś kto szuka fajnego romansu, dobrego humoru i ma żelazną odporność ( większą od miłości Winnera ) na dziury fabularne… Polecam chociażby dla Bge­‑kuna…
  • Avatar
    A
    Salva 25.01.2007 13:01
    Niezbyt adekwatny do nastroju serii komentarz.
    Komentarz do recenzji "Utawarerumono"
    Miałam napisać wzniosły i patetyczny komentarz. Chciałam pięknie podsumować serię ( przed chwilą skończyłam oglądać). Ale mi nie wyszło i nie wyjdzie. Dlaczego ? Bo obejrzałam odcinki specjalne. I nie mogę się przestać śmiać. Pierwszy był zaskoczeniem, chociaż nie mogłam sie od śmiechu powstrzymać ( Oboro jako tarcza mnie powalił). Drugi odcinek był lepszy ( zachowanie mojego ulubionego Benawiego i plucie herbatą Hakuoro, ewentualnie to co robiła Kamyu ze swoim nauczycielem… ) Ale to nic. Dopóki nie zobaczyłam 3 odcinka… Do teraz nie mogę sie powstrzymać. „Hello !! I'm Hakuoro­‑kun” doprowadziło mnie do łez. „Circle transformation” tylko przedłużyło przeszło 5 minutową przerwę na wyśmianie się. Zresztą cały ten odcineczek oglądałam około 20 minut przez robienie koniecznych przerw bo przez łzy kiepsko widać. „Glue transformation i RETREAT” powaliło mnie na ziemię. Dobił mnie Oboro, kiedy lalce odpadły nóżki. Sam dźwięk i to w jaki sposób te nóżki odpadły. Nie mogę się przestać śmiać. To co potem zrobiła z Oboro Touka było już tylko okrutne. Biedna Touka… taki cios…

    Słowem nie jestem w stanie normalnie ocenić tej serii, ale warto było przeżyć 26 epów chociażby dla 8, 17 i tych 3 odcinków specjalnych. Ale nie tylko to dla mnie się liczy w tej serii.

     kliknij: ukryte  To plus dla serii. Bardzo też podobał mi się jej ogólny nastrój, muzyka ( ending, endging, prześliczny ending ), kreska ( byłam zachwycona płomieniami, krajobrazami dla mnie bomba ! ), bohaterowie. Zwłaszcza ulubiony Benawi, który moją sympatię zyskał zaraz po pojawieniu się, a ugruntował w 8 odcinku " Again sire?” i w 17 jak został wrobiony przez swojego emperora i rozwalił pióro, uroczy facet. Hakuoro drewniany trochę ale też był znośny. Urutori cały czas przypominała mi Filię i może dlatego też ją lubiłam. Karura jest w ogóle poza skalą bo była zdecydowanie najlepsza z całego haremu otaczającego Hakuoro. kliknij: ukryte  Ogólnie seria dosyć mi się podobała mimo faktycznie ominięcia wątków pobocznych i nieroziązania paru rzeczy pod koniec. Wrócić to pewnie do niej już nie wrócę, ale cieszę się, że sięgnęłam po ten typ, spodobał mi się o co się sama nie podejrzewałam.
  • Avatar
    A
    Salva 21.01.2007 23:11
    Niby wszystko w porządku, a jednak czegoś brak.
    Komentarz do recenzji "Midori no Hibi"
    Zainteresowałam się tym anime bo bardzo spodobał mi się pomysł, zaskoczył mnie. Obejrzałam całość w jeden dzień ( co nie jest wyczynem bo seria stosunkowo krótka, i uważam że to jeden z jej plusów). Jakie są atuty tej serii ?

    Jak dla mnie przede wszystkim bohaterowie. Zarówno Seiji jak i Midori wydali mi się bardzo sympatyczni. Zazwyczaj ani pierwszego typu ( zbuntowany młody gniewny, który wszystko rozwiązuje siłą ) ani drugiego ( cicha, skromna, ułożona, potulna, dobra i słodka panienka)żywiołowo nie cierpię. Tutaj postacie nie były skrajne. Tzn Seiji okazał się całkiem sympatyczny i naprawdę go polubiłam. Midori za to wcale nie była aż tak nieśmiała i okazało się że miała charakter, a że zakochana była i świata poza Seijim nie widziała ? Nie jej wina. Dla mnie bardzo sympatycznie zrobione postacie.

    Jak się tak zastanowić ( ja nie mam obycia w komediach romantycznych dla panów ) to była to nietypowa seria, począwszy od pomysłu. Co ciekawe dzięki takiemu zabiegowi z pozoru banalny i oblatany na wszystkie strony motyw był zupełnie do przyjęcia i było w tym coś nowego.

    Jeśli chodzi o humor. Hmm dla mnie był specyficzny. Dlaczego ? Bo pierwszy raz znalazłam się w sytuacji w której coś mnie śmieszy tylko dlatego, że taka a nie inna muzyka towarzyszyła danej sytuacji ( vide w odcinku 9 około 16:30, to najlepiej zapamiętana przeze mnie sytuacja w której popłakałam się ze śmiechu tylko przez muzykę ). Ogólnie byłam zachwycona humorem. Cały odcinek 8 przekwiczałam ( no, może poza końcówką ), samo pojawianie się Takamizawy ( i zawsze identyczna reakcja Midori i Seijiego ) było absolutnie śliczne. Pomijam już drobiazgi czyli np reakcje Seijiego na wyznawanie miłości przez Midori, albo głupie pomysły w postaci filmów ( co mi przypominało pierwszy odcinek Suzumiyi ).

    Dopiero jak się dzisiaj zastanowiłam to stwierdziłam, że to anime jednak jest dokładnie takie jak to określił wa­‑totem. Mimo prostoty w gruncie rzeczy jakoś tak cieplej się robiło, jak się patrzyło na tą dwójkę. Co mnie cieszy, nie było żadnych scenek typowo romantycznych. A widać było co się między Midorim a Seiji dzieje. Nie wiem jak to określić. W każdym razie podobało mi się, że ...hmm… nie eksponowano ich miłości za pomocą pokazywania kontaktów fizycznych ( chociaż to by ciekawe było, obściskiwać się z własną prawą ręką… ).  kliknij: ukryte 

    Mimo że w zasadzie wszystko mi się podobało ( kreska ! kreska ! śliczna kreska ! chociaż Midori była trochę przesłodzona )to coś mnie powstrzymuje przed daniem 10, którą bez wahania dałabym Ouran. Ale zostanie to na pewno jednym z bardziej lubianych przeze mnie komedii tego typu.
  • Avatar
    Salva 17.01.2007 11:37
    Re: Jakie instynkty się we mnie obudziły po skończeniu Fruits Basket...
    Komentarz do recenzji "Fruits Basket"
    Lain to może ja założę w dziale M&A temacik o Fruits Basket i tam Ci odpowiem ?

    Tu tylko napiszę że Ouran powstał na bazie mangi, ale anime miało zakończenie. Które mnie doprowadziło do dziwnego stanu. Wolę brak zakończenia, i urwanie serii jak to miało miejsce w przypadku FB czy Inuyashy, bo nie ma potem gniotącego żalu że coś się skończyło.
  • Avatar
    Salva 17.01.2007 11:33
    Re: Jakie instynkty się we mnie obudziły po skończeniu Fruits Basket...
    Komentarz do recenzji "Fruits Basket"
    takemoto-kun napisał(a):
    Nie wiem jak mogła ci się nie podobać muzyka z tego anime… Jak dla mnie nie spotkałem jeszcze innego (poza haibane renmei) anime z tak genialną muzyką. Opening oglądam codziennie rano, a OST „Four Seasons” pusczam sobie zawsze przed snem.


    „De gustibus…” Mnie się nie podobała i już. Tobie może się nie podobać ending Ouran „Shissou”, na którego punkcie ja dostałam osobistego fijoła i w którym jestem zakochana bezgranicznie.

    takemoto-kun napisał(a):
    A abstrachując już od furuby, to moim zdaniem jesteś idealnym przykładem że dziewczyna nie potrafi zrozumieć tego co jest najlepsze w mangach shoujo :P


    Nie chciałam się do tego przyznawać ale bardzo żałowałam że nie pokazano więcej walk Yuki Kyo… Ja tak lubię sceny walk… hihi. A poważnie, co wg Ciebie jest w shojo najlepsze czego ja nie zauważyłam ? Wydawało mi się że jest ze mnie dziewczyna wrażliwa, subtelna ( khem ), romantyczna…
  • Avatar
    A
    Salva 16.01.2007 01:24
    Jakie instynkty się we mnie obudziły po skończeniu Fruits Basket...
    Komentarz do recenzji "Fruits Basket"
    No dobrze. Właśnie jestem po ostatnim odcinku i jeszcze nie ochłonęłam. Nie, nie z szoku jaki wywołało we mnie zakończenie, z szoku jaki wywołało kompletne rozminięcie się wyobrażeń i nomen omen rzeczywistości. Leniwa jestem więc wszystkie przemyślenia pójdą jako spoiler.

    Cieszę się. Naprawdę się cieszę, że to się kończy tak jak się kończy. Nastawiłam się na Bóg wie co, tymczasem rzeczywistość okazała się jaśniejsza, lżejsza i paradoksalnie przez to dużo bardziej zaskakująca. Ale lubię być tak zaskakiwana. Jestem w nastroju bardzo radosnym po obejrzeniu Fruits Basket. Bo to co zobaczyłam, mimo nierozwiązania praktycznie wszystkich wątków, bardzo mi się spodobało. Ale żeby mi chronologia nie leżała, kwiczała i dostawała konwulsji pójdę po kolei.

     kliknij: ukryte 

    A jeszcze aporpo ogólnych wrażeń z anime. Miałam wrażenie że twórcy mieli za mało odcinków i wszystko musieli upychać na szybko. Postacie pojawiały się i w następnej chwili znikały, by mogły pojawić się nowe. Jakoś tak pusto było. Nie było żadnej kontynuacji historii tych bohaterów. Odniosłam wrażenie, że wielka Tohru uzdrowiła ich i oni dalej, nieskalani, żyli sobie długo i szczęśliwie. Co do kreski i muzyki, kreska jeszcze uszła ( na litość co oni mieli z tymi oczami, kompleks jakiś ?! ), ale muzyka była straszna. Obejrzałam tylko raz opening i ending i więcej nie dałam rady.

    Ogólnie całe anime naprawdę cholernie mi się podobało. Ulgę przyniosła mi myśl, że jednak jestem kobietą ( instynkty ). Shi­‑chan ( ja się nie mogę odzwyczaić od nazywania go tak, gdy powiedział do Kagury, że powinna go teraz nazwać Shi­‑chan you pervert i dać mu w łeb, za to co mówił ) dostarczał mi wespół z Ayame ogromnej radości, Yuki, Kyo i Tohru też, ale w mniejszym stopniu. Tohru dawała do myślenia mimo ze była dziecinna, infantylna, bezcharakterowa i rozmamłana gorzej niż Werter. Słowem naprawdę warta obejrzenia pozycja. I przepraszam po raz kolejny szanowną moderację za kłopot w postaci makabrycznie długiego komentarza ( aż mnie skręca teraz żeby wykrzyczeć coś a'la Ritsu… ).

    Mam ochotę pisać jeszcze dużo więcej i mam wrażenie że i tak sporo z tego co chciałam napisać nie napisałam, ale nie szkodzi. Już i tak tego za dużo, a korektorką radosnej twórczości własnej jestem dosyć marną.
  • Avatar
    A
    Salva 9.01.2007 18:20
    Ludu Tanuki drżyj bo nadchodzę, czyli długie będzie...
    Komentarz do recenzji "Inuyasha"
    Jak zapowiedziałam w tytule, będzie dosyć długie.

    Zacznę od tego co mnie najbardziej podgryza.

    Dlaczego do licha wszyscy uważają, że odcinki od 130 są nudne i nic nie wnoszą? Wypychacze są, nie przeczę ( vide ten z Sesshoumaru czy Kohaku, ale na Boga za takie tła jakie były w odcinku z Kohaku czy za odkrywanie kolejnej cechy Sesshoumaru mogłabym oglądać i po 5 takich odcinków ! )jednak fabuła wcale w miejscu nie stoi !  kliknij: ukryte  Ale to jest subiektywne więc ja się tylko dziwię. Dla mnie jednymi z najlepszych odcinków serii były właśnie te ostatnie ( około 40 ).


    Po tych 50 epkach znielubiłam Inuyashę. Ale zacznę od czego innego, zdałam sobie sprawę, że pary Kagome – Inuyasha po prostu nie ma. Można to podczepić pod głęboką przyjaźń, z jednostronną miłością i nic poza tym. Dla Inuyashy numerem jeden zawsze była Kikyo i ja mu nawet nie mam tego tak bardzo za złe. Teraz wreszcie zaczęłam rozumieć i jakiś tam melancholijny żal pozostanie ale ja tego narwańca już rozumiem. Można powiedzieć, że jesteśmy z Inuyashą bardzo podobni jeśli chodzi o pewne cechy charakteru, chociaż ja nie jestem aż tak skrajna ( ale i to potrafię zrozumieć u Inuyashy ). Lubiłam go na początku nawet bardzo,  kliknij: ukryte  ale po całej serii uważam, że Inuyasha JEST głupi. Ewidentnie i autentycznie, i ja go nie obrażam, ja tylko stwierdzam fakt. W porównaniu z Sesshoumaru zwłaszcza. Za to właśnie Puszka lubię, bo jest facet inteligentny, zdecydowany, ma jakiś cel. A Inuyasha ? Jestem w stanie wybaczyć dużo, ale głupoty nie… Nie łapał najprostszych rzeczy, był tak mało spostrzegawczy jak tylko się da. Nie umiał wyciągać wniosków z niczego… ( i pod ten argument można podciągnąć wszystko od niezrozumienia Kagome, po niezrozumienie Puszka i mordercze wobec niego chęci ). Nie uczył się na błędach itd. Dużo by wymieniać. To go zdyskredytowało w moich oczach. Chociaż jak książki kocham na początku bardzo go lubiłam.


    No właśnie, Sesshoumaru, jedna z ciekawszych postaci. Nota bene jeden z moich ulubinych bohaterów. W porównaniu z „kulą energii” jak określiła trafnie Inuyashę Kagome, stoicyzm Puszka działał wręcz kojąco. Co prawda na początku ( na przekór że się nim fanki zachwycają ) byłam nastawiona negatywnie, ale w miarę poznawania go zapałałam do niego czymś w rodzaju hmm podziwu ? Nie nazwę tego sympatią bo do niego się nie da odczuwać sympatii, przynajmniej ja nie potrafię. Interesuje mnie, jestem nim zaintrygowana, podoba mi się i tyle.  kliknij: ukryte  Kagome mnie irytuje szczerze mówiąc, bo zawsze zachowuje się tak jak ja bym się nigdy nie zachowała ! ( np to co robiła z Inuyashą, czyli prawie wszystkie „osuwari”, niepowiedzenie mu co do niego czuje, a już najlepsze: liczenie na intelekt hanyou… ). Ale to już takie dosyć marginalne uwagi. Co do zakończenia jeszcze. Co ciekawe ja w ogóle nie mam wrażenia się coś skończyło. I dobrze ! Tak otwarte zakończenie, albo raczej jego brak sprawił, że nie poczułam, że już więcej Inuyashy nie obejrzę. Wręcz przeciwnie, jestem radośnie ciekawa co dalej i zgadzam się czekać nawet bardzo długo byleby się tylko druga seria ukazała.

    Podsumowując, anime towarzyszyło mi spory kawałek czasu ( pomijając tydzień w którym obejrzałam 100 odcinków… ), bardzo się do niego przywiązałam i przez Inu polubiłam naprawdę dłuuuugie serie. Naprawdę jedno z lepszych anime jakie widziałam ( co ważne na palcach jednej ręki można policzyć uchybienia fabularne ! ).
  • Avatar
    Salva 1.01.2007 17:11
    Re: Jakie instynkty się we mnie obudziły po Fruits Basket...
    Komentarz do recenzji "Fruits Basket"
    Lain napisał(a):
    Widać że kisy jeszcze nie widziałaś tę to dopiero ma się ochotę zabić, niewiadomo po co stworzone wkurzające dziecko. Chwała bogu że dużej roli nie miała.


    Ja nie wspominam o Kagurze bo naprawdę miałam ochotę zrobić coś strasznego. Najbardziej na świecie nie znoszę sytuacji właśnie takich jakie miały miejsce z Kagurą i rudym narwańcem.

    Lain napisał(a):
    Shigure to jedna z najlepszych postaci, chociaż w mandze ciekawszy oczywiście o ile się lubi postacie manipulatorów.

    Dobra rada jak lubisz Shigure nie oglądaj 25 odcinka, nie dość że zachowanie jego w tym odcinku jest kompletnie out of character w stosunku do mangi, to jest też out of character w stosunku do wcześniejszych odcinków w anime.

    Teraz jak patrzę na to scenę po przeczytaniu mangi, to muszę powiedzieć że mam jeszcze większą chęć walić głową o ścianę i zabić reżysera, przy okazji też za Akito mu się należy.


    No proszę, on mi sie spodobał od pierwszego momentu jak go zobaczyłam. Jest najnormalniejszy z nich wszystkich. No i ma poczucie humoru co biorąc pod uwagę Yukiego wydaje się wręcz konieczne żeby atmosfera nie była mdła. ( chociaż niektóre sceny są i tak dosyć męczące )

    Ja chyba nie jestem kobietą, naprawdę jedyne instynkta jakie się we mnie obudziły to te o których Tohru nie chciałaby wiedzieć. Zobaczymy jak będzie dalej, na razie (po 7 epku) coraz bardziej lubię Shigure, coraz mniej Kyo i Yukiego. Oni sa rozmamłani !!! Tak jak Thoru a ja nie lubię rozmamłanych postaci !!!

    Mam pytanko, czy faktycznie zakończenie jest batdzo nieciekawe ? ( chodzi mi o anime )Ja sie nie mogę zdecydować czy chcę je obejrzec czy nie. Po tym co doświadczyłam z Ouran, a co wg niektórych było niczym w porównaniu z FB ja sie boję.
  • Avatar
    A
    Salva 1.01.2007 12:59
    Jakie instynkty się we mnie obudziły po Fruits Basket...
    Komentarz do recenzji "Fruits Basket"
    Mordercze, bardzo mordercze… Głównie wymierzone w stronę Tohru ale rozkładające się też po reszcie. Po przeczytaniu recenzji pomyślałam sobie, że może mi się spodoba ( widząc tyle elementów wspólnych z Ouran ). Mój błąd polegał na tym, że najpierw widziałam Ouran a potem zaczęłam Fruits Basket. Wiem że trochę za wcześnie na jakiekolwiek wrażenia bo obejrzałam na razie jedynie 6 epków, ale po tych 6 epkach myślałam że mnie szlag trafi. Główna trąba.. to jest chciałam powiedzieć bohaterka jest najgorszym typem bohaterki jaki miałam okazję zobaczyć. Dostaję piany na ustach po usłyszeniu jej głosu… Nie będę się wdawać w opisywanie charakteru ale ona jest potworna. Na dodatek straszliwie mnie denerwuje jej wpływ na Yuki i Kyo. Rany boskie co oni w niej widzą ?! Już pomijam Yukiego, który jak dla mnie jest bardzo interesujący i naprawdę go polubiłam, i ewentualnie jakoś by z nią wyglądał, ale Kyo ?! Pomijam że mam ostatnio uraz na ten typ bohatera ( jak książki kocham on mi nieodparcie się kojarzy z Tasukim z Fushigi Yuugi, i wcale nie mam na myśli tylko aparycji )ale on jest straszny… dlatego Tohru jest dla mnie bezcharakterową kretynką i za cholerę nie mogę się do niej nastawić inaczej. Zaczęłam oglądać FB bo po 1 epku spadłam z krzesła ze śmiechu i od pierwszego wejrzenia polubiłam Shigure. Ale coraz bardziej się zastanawiam czy to kontynuować dalej. Jeśli już to tylko dla Shigure… i żeby zobaczyć co ten rudy kretyn będzie jeszcze wyprawiał. Mam nadzieję, że w dalszych epkach seria nie oklapnie jeśli chodzi o humor, który mi się podoba ( 6 epek był bezwzględnie genialny, to co nasza trojeczka panów tam wyprawiała doprowadziło mnie do łez ze śmiechu ).
  • Avatar
    Salva 25.12.2006 22:43
    Re: Raczej nie dla facetów...
    Komentarz do recenzji "Fruits Basket"
    Przyznam się że prawie spadłam z krzesła jak to przecztałam. Królestwo za spotkanie kogoś takiego jak autor powyższej wypowiedzi w naturze…
  • Avatar
    A
    Salva 16.12.2006 14:44
    Bohaterowie Senkaiden Houshin Engi
    Komentarz do recenzji "Łowca dusz"
    Mam jeszcze przed sobą kilka ostatnich epków Senkaiden Houshin Engi, ale już bardzo lubię to anime. Fak faktem, że aż taka rozbieżność między klimatem obydwu historii jest troszkę irytująca, ale w tym też leży urok tego anime.

    Bohaterowie mi się straszliwie podobają. Są jak dla mnie bardzo dobrze wykreowani. Pierwszy raz jestem w stanie doskonale zrozumieć dlaczego ci cholernicy robią na ekranie to co robią. Często oglądając anime miałam wrażenie, że postacie same nie bardzo wiedzą po co sie plączą, a tu tego nie ma. Za postacie dałabym 10/10. Sam Taikoubou jest wspaniale zrobiony, nie jest tępy i głupi, ani straszliwie dumny i honorowy, ani nie jest koszmarnie zdołowany swoją przeszłością. Wręcz przeciwnie jest wesołym, inteligentnym, pełnym jakiegoś czaru i uroku bohaterem ( jakoś mi głupio pisać chłopakiem, albo mężczyzną ). Do łez ze śmiechu doprowadzał mnie na początku serii, zwłaszcza numer z brzoskwinią podczas werbowania Raishinshi'ego mnie powalił na kolana. To też jest ważne, że Taikoubou zachowuje się zabawnie, ale nigdy głupio ( nawet jego hmm przemowy nie były nadęte i niestrawne, chyba że on sam był nadęty jak mu te przemowy Youzen kradł, on też zyskał moją sympatię, jest kapitalny ). Jestem Taikoubou zachwycona. Zresztą wszyscy bohaterowie mi się bardzo podobają. Nawet Dakki jest pięknie zrobiona, nigdy nie czułam tak ogromnej niechęci do jakiegoś bohatera. Żaden z nich nie jest mi obojętny. Bardzo podobała mi się też relacja Kou Hiko i Tenki. Tenki z początku uważałam za dosyć nieciekawego bohatera, ale okazało się, że też jest interesujący. Nataku i Raishinshi mi się trochę nie podobają, chociaż to już osobista awersja do charakterów tego typu, samym sposobem wykreowania tych postaci także jestem zachwycona. Bohater, który mnie wkurzał to Shinkohyo. Prawie spadłam z krzesła jak usłyszałam w jego wykonaniu „sore wa…” ( mam niemal alergię na ten zwrot, wywołuje u mnie nader nieprzyjemne doznania ), i skojarzeń z Xellosem nie potrafiłam uniknąć ( pan Akira ma charakterystyczny głos, a ja mam doskonałą pamięć do głosów i jestem na nie bardzo bardzo czuła. Poza tym postacie ogólnie charakterologicznie są dosyć podobne, ale skojarzenie nie byłoby takie oczywiste gdyby nie jeden seiyuu ). Zauważyłam tylko dwie rzeczy które ich różnią, Xellos jest inicjatorem wydarzeń, i nie robi wszystkiego tylko dla zabawy. Właśnie dlatego nasz koci jeździec tak mnie denerwował, podobnie Kibi. Nie mogłam ich obojga znieść. W pewnym momencie pomyślałam, że jeśli Shinkohyo teraz pojawi się z jednym ze swoich kretyńskich tekstów wyrzucę monitor przez okno.

    O rany znowu mi trochę przydługie wyszło. W każdym razie dla mnie Taikoubou jaki jest taki jest, ale na pewno nie jest sztampowym i typowym bohaterem. A może ja po prostu za mało jeszcze widziałam ?
  • Avatar
    A
    Salva 12.12.2006 09:51
    Konkluzja po zakończeniu serii : Zdecydowanie NIE komedia
    Komentarz do recenzji "Chobits"
    Zanim przejdę do potwornego panegiryku na cześć Chobits, może najpierw napiszę wrażenia ogólne.

     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Salva 9.12.2006 19:49
    "Wziąć na rogi czy nie wziąć, oto jest pytanie ?" serialu ep 2.
    Komentarz do recenzji "Inuyasha: Toki o Koeru Omoi"
    Niestety z 1­‑wszej kinówki też nie jestem zadowolona. Prz yczym moje niezadowolenie nie ma rozmiarów tak dużych jak to z powodu 2 kinówki.

    Zgadzam się po części z Zegarmistrzem, chociaż w zasadzie ja bym to oceniła dużo gorzej, ze wzgledu na kompletne zniszczenie postaci. I nie chodzi mi tu tylko o kreskę ( zauważyłam że twórcy kinówek żywią ogromną awersję do Kagome, z niejasnych przczyn, co wpływa trochę na mój do niej stosunek i co mi się bardzo nie podoba ! ) ale o charaktery. Co mogę zarzucić filmowi ?

    Ano po pierwsze za dużo postaci i zbyt duża chęć pokazania ich w skondensowanej formie. Co skończyło się fiaskiem bo w przypadku postaci tak złożonych jak bohaterowie Inuyashy tego się zrobić po prostu nie da. Chodzi mi konkretnie o, zaraz na początku  kliknij: ukryte  Humor uratował tą kinówkę i tylko przez niego być może jeszcze kiedyś ją obejrzę. Był pierwszorzędny i taki jaki w Inuyashy powinien być. Muzyka jak zwykle także świetna. Ale zmiany postaci nie wybaczę nigdy.

    Ukryto spoiler.
    Moderacja
  • Avatar
    A
    Salva 5.12.2006 22:41
    Fushigi Yuugi - "wziąść na rogi czy nie wziąść oto jest pytanie ?"
    Komentarz do recenzji "Tajemnica Przeszłości"
    Tytuł mojego komentarza, a raczej cytat pewnej krowy na której walczył niegdyś Tytus pana Chmielewskiego, jest wbrew pozorom bardzo adekwatny do tego co pragnę zrobić. Cały czas zastanawiam się czy mam być brutalna czy nie…

    Darzę anime lekkim sentymentem bo było pierwsze, wobec tego mimo wszystko nie będę aż tak straszna jak powinnam być.

    Fabuła jest nawet ciekawa i wyszłoby z tego naprawdę fajne anime gdyby nie wszechobecne wątki miłosne które wychodziły mi bokiem, uszami, nosem i czym tam jeszcze mogły… Główna bohaterka doprowadzała mnie do szału bo u niej inteligencja leżała, kwiczała i dostawała konwulsji by nie rzecz że całkiem zdechła i właścicielka chyba zapomniała że coś takiego istnieje… Na Tamahome miałam bez mała alergię. Hotochori mnie wkurzał, Nuriko w sumie też  kliknij: ukryte  Moim najulubieńszym bohaterem był Chichiri ( może dla kontrastu że nie kochał nikogo w sumie ). Strasznie podobał mi się jako bohater, Tasukiego jedynie lubiłam, m.in. za to że przypalał „przypadkiem” Tamahome. Chociaż na dobrą sprawę powinien był robić to zdecydowanie częściej. I samo Rekka Shinen wywoływało we mnie miłe uczucia, podobało mi się. Yui doprowadzała mnie tak samo do sząłu chociaż na bohaterkę główną nadawała się dużo lepiej niż jej koleżanka krety… wybitnie poszkodowana tu i ówdzie Miaka. Jedyne co mi sie podobało to zabawne sytuacje których było dosyć sporo. To był wielki plus serii np  kliknij: ukryte  jest sporo naprawdę fajnych scen, ale ogólnie chyba już do tej serii nie wrócę. Za dużo krwi napsułam sobie Miaką, Tamahome, Yui, Hotochorim i resztą. A Chichiri i Tasuki to trochę za mało.
  • Avatar
    A
    Salva 5.12.2006 21:59
    Chobits komedia czy nie ?
    Komentarz do recenzji "Chobits"
    Od razu zaznaczam że piszę z pozycji osoby która obejrzała dopiero 18 epków ( akurat właśnie jestem po 18, oglądam z lenistwa na Hyperze dlatego trochę długo mi zejdzie zanim serię skończę ) ale mam już troszeczkę wyrobione zdanie na temat tego anime.

    Nie wiem kto to pisał już tu w komantarzach że humor w pierwszych odcinkach był żenujący, ale ja się zgadzam. Przez pierwsze 10 odcinków byłam przekonana, że serię oglądnę czysto masochistycznie, żeby wiedzieć czego NIE oglądać. Do mnie taka forma humoru zupełnie nie trafia. Powalił mnie odcinek pod tytułem „Chii nic nie robi”, pomijam już fakt że tytuły są w ogóle genialne, aż się słabo robi. Odcinek o majtkach też był straszny. No dzieciom to ja bym tej serii nie dała do obejrzenia ! Niemal w każdym odcinku jest trochę erotyzmu albo scen o takim zabarwieniu, których dziecko w najlepszym razie nie zrozumie. Bardzo mnie denerwują zwłaszcza sceny z pisemkami Hidekiego. Pomijając że on mnie ogólnie straszliwie irytuje, ale z tymi pisemkami i filmami to drobna przesda. Chii też jest straszliwie irytująca, chociaż winić jej nie można, jest komputerem.

    Co do fabuły. Dla mnie seria mogłaby się zacząć tak gdzieś koło 10 odcinka, gdzie się wreszcie zaczyna coś dziać. Bo faktycznie dopatrzyć się fabuły w pierwszych epkach było straszliwie trudno. Natomiast dalej mi się to dosyć podoba. Anime przestaje być makabrycznie śmieszne, a staje się czymś co interesuje i wciąga, i dopiero dzisiaj stwierdziłam, że może to nie jest aż tak fatalne jak się wydawało ( po 18 epku ! ). Jest jakaś tajemnica jest coś zaskakującego, słowem zaczyna się prawdziwe anime. Nie podejrzewałabym siebie w życiu o to że lubię serie trochę bardziej mroczne ale teraz ze zdziwieniem stwierdziłam, że dalsze epki Chobits właśnie trochę bardziej mroczne bardzo mi się podobają ( może dla kontrastu z pierwszymi ...? ). Mam mieszane uczucia co do tego anime jak na razie, zobaczymy co będzie dalej.

    Aaa, nic nie napisałam o bohaterach oprócz naszego skłonnego do nagłych krwotoków nieudacznika. Moim bezwzględnie ulubionym jest Shinbo,  kliknij: ukryte  bardzo podoba mi się jego zachowanie, charakter i głos. Moim zdaniem powinni szerzej go wykorzystać w Chobits bo jest bardzo fajnym bohaterem w przeciwieństwie do Hidekiego…
  • Avatar
    A
    Salva 5.12.2006 08:21
    Gdzie się podziały... tamte postaci ....?
    Komentarz do recenzji "Inuyasha: Kagami no Naka no Mugenjou"
    A ja się będę czepiać jak cholera „kosmetycznych” przeróbek postaci. Dla mnie to nie jest Inuyasha, Kagome czy Sesshomarou tylko jakieś dziwne nie wiadomo skąd wzięte dzieciaczki. Mogłam oglądać dowolnie kiepskie jakościowo odcinki, nie przeszkadzało mi to. Ale jak siadłam do pięknego jakościowo filmu i przyjrzałam się postaciom prawie spadłam z krzesła. Jak można im to było zrobić ?! Zresztą to samo wydarzyło się w 3 kinówce. Tragedia. Ja się bardzo przywiązuję do wyglądu i głosu postaci, i po 167 odcinkach Inuyashy chyba każdy by się przywyczaił, dla mnie nie do zniesienia jest fakt że ktoś tak zmasakrował te postacie. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu że to są dzieci i przez pomyłkę wpuszczono je na ekran, jak Miroku jak zwykle zrobił Sango to czego nie powinien zamiast ataku śmiechu poczułam się zniesmaczona… Co do fabuły itd to też mam spore zastrzeżenia. Mnie się wątek romantyczny, który się przwija nieustannie podobał właśnie dlatego że był nienachalny i związek Inu&Kagome istniał w sferze bardziej duchowej. Ich relacja mnie zachwyciła ( przypomnę że Inuyashę oglądałam po Fushigi Yuugi więc miałam mały uraz )bo nie polegała na ckliwych scenkach ( do których nawiasem mówiąc Inu nadawałby się tak samo jak do baletu… )tylko na okazywaniu sobie uczuć ( o rany, Inu i okazywanie uczuć… ) w ten sposób, że się zwyczajnie o siebie chorobliwie wręcz troszczyli ( i mam tu na mysli nawet osuwari, tzn czasami… ). Ogółem film mi się zupełnie nie podobał. Zepsuto w nim tak fantastyczne charaktery postaci, wygląd też. Dla mnie ten film nie istnieje.

    EDIT:
    Ops zapomniałam napisać, relacja Inuyasha & Kagome podobała mi się w serii nie w kinówkach !

    Scalono komentarz
    Moderacja