x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Fatalnie nudne.
Małe rozczarowanie.
Moja ogólna ocena to 8, głównie za walory artystyczne, choć zabierając się za tę serię liczyłam na 9 lub 10.
Anime ledwo dobijające do połowy.
Trzech kwestii strawić po prostu nie mogłam, a pominęłam już fakt całkowitego braku oryginalności świata i zdarzeń nam przedstawionych (starszy brat wybił cały klan i stanął po stronie zła, ale tak naprawdę to jednak było inaczej – litości, błagam). Numer jeden – zapodany zostaje wątek, pokazany nam tylko częściowo, ani go nie rozwiną, ani nim zainteresują a już się kończy, chociaż nawet i to nie, bo końca większości wątków nie poznaliśmy. Żaden z bohaterów nie został przedstawiony solidnie, aby można się było z nim zżyć. Po prostu zrobiono wszystko, żeby wywołać u widza obojętność, choć nie myślę, aby było to celowe. Numer dwa to sentencje wygłaszane przez niektórych bohaterów – w recenzji został podany adekwatny przykład. Zdania owe najpierw wprawiały w lekkie zdumienie, a potem w lekkie zażenowanie. I fantastyczny numer trzy, postać, której znieść nie mogłam, Kumohira – sensei. Spytam tylko, o co temu facetowi chodziło, bo dojść nie doszłam. Poza ta listą denerwowało mnie jeszcze to, że tak naprawdę guzik dowiedzieliśmy się o mocy shinrabanshou, a można było to rozwinąć, a także przeszłość Yoite, o której nie dowiedzieliśmy się nic, poza tym, że była okropna. Czemu? Zresztą tak potraktowano kilka innych wątków, o czym już mówiłam. Ze szczegółów całkowitych rozbroił mnie jeden – pani, której kimono ledwo opierało się na Trzech kwestii strawić po prostu nie mogłam, a pominęłam już fakt całkowitego braku oryginalności świata i zdarzeń nam przedstawionych (starszy brat wybił cały klan i stanął po stronie zła, ale tak naprawdę to jednak było inaczej – litości, błagam). Numer jeden – zapodany zostaje wątek, pokazany nam tylko częściowo, ani go nie rozwiną, ani nim zainteresują a już się kończy, chociaż nawet i to nie, bo końca większości wątków nie poznaliśmy. Żaden z bohaterów nie został przedstawiony solidnie, aby można się było z nim zżyć. Po prostu zrobiono wszystko, żeby wywołać u widza obojętność, choć nie myślę, aby było to celowe. Numer dwa to sentencje wygłaszane przez niektórych bohaterów – w recenzji został podany adekwatny przykład. Zdania owe najpierw wprawiały w lekkie zdumienie, a potem w lekkie zażenowanie. I fantastyczny numer trzy, postać, której znieść nie mogłam, Kumohira – sensei. Spytam tylko, o co temu facetowi chodziło, bo dojść nie doszłam. Poza ta listą denerwowało mnie jeszcze to, że tak naprawdę guzik dowiedzieliśmy się o mocy shinrabanshou, a można było to rozwinąć, a także przeszłość Yoite, o której nie dowiedzieliśmy się nic, poza tym, że była okropna. Czemu? Zresztą tak potraktowano kilka innych wątków, o czym już mówiłam. Ze szczegółów całkowitych rozbroił mnie jeden – pani, której kimono ledwo opierało się na sutkach, co to miało być? I po co?
Jednak dałam 5/10. Dlaczego? Parę pozytywów było. Po pierwsze sam świat ninja, jak wspomniałam mnie pociąga, więc za to już punkt. Moja ulubiona postać – Miharu, jako jedyna zachowująca się w miarę logicznie, jako jedyna w miarę dobrze przedstawiona i dość ciekawa na tle pozostałych. Jedyna, z którą jakoś się zżyłam. I po trzecie, przyjaźń Miharu z Yoite. To z kolei jedyny wątek, który mnie zaintrygował i który pilnie śledziłam, choć rozwiązany został nieudolnie. I wcale nie chodzi mi tu o brak happy endu. Plusem kolejnym jest muzyka, która dość przypadła mi do gustu, dokładniej pierwszy, po prostu śliczny ending – Elisa „Hikari”, a także drugi ending, który jest całkiem sympatyczny.
Podsumowując, popieram autorkę recencji. To było tylko moje, całkiem subiektywne zdanie, nie krytykuję tych, którym anime się podobało, sama nie polecam, choć i nie Podsumowując, popieram autorkę recencji. To było tylko moje, całkiem subiektywne zdanie, nie krytykuję tych, którym anime się podobało, sama nie polecam, choć i nie odradzam. Dziękuję i przepraszam, że tak długo :)