Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

saperavi

  • Avatar
    A
    saperavi 7.07.2011 15:12
    Fatalnie nudne.
    Komentarz do recenzji "Sekai-ichi Hatsukoi"
    Tak, tak, zgadzam się z większością. Wielkie rozczarowanie. Seria nawet w połowie nie tak dobra jak Jonjou Romantica, pomimo wielkiego potencjału, bo główna para szaleńczo mi się podobała, ale.. Zero fabuły, odcinki przegadane, koniec – nie wymaga komentarza, bo go po prostu nie było. Dałam 7 za sam fakt zaistnienia i dobre chęci. Oraz, jak wspomniałam, za Ritsu i Takano, bo naprawdę mi się podobali. Pytam tylko – dlaczego? Dlaczego ktoś zmarnował tak świetnie zapowiadające się anime? Czy w gatunku yaoi naprawdę nie można mieć już żadnych, nawet najmniejszych wymagań? Z odcinka na odcinek było tylko gorzej, w połowie nawet zapomniałam, że oglądam tą serię. To na co teraz czekamy? Czy w drodze mamy jakąś zapowiedź dobrego yaoi? Może jednak któreś studio zechce nas rozpieścić? Ja proponuję ekranizację „Totally Captivated” :P Chociaż to koreańska twórczość, więc pewnie szanse marne :/ Nie załamujmy się i poczekajmy – następnym razem może będziemy wznosić peany na cześc pogromcy JR, serii tak dobrej, że stanie się naszym nowym numerem 1 ^^
  • Avatar
    A
    saperavi 21.09.2010 15:35
    Małe rozczarowanie.
    Komentarz do recenzji "Blood+"
    Seria stanowczo za długa, spodziewałam się większej dynamiki, parę rozwiązań fabularnych mi się nie podobało, to ciągłe mówienie „moja wina, moja wina” było irytujące. Jednak podpisuję się pod wymienionymi zaletami, od muzyki po „coś więcej” niż tylko siekaninę.

    Moja ogólna ocena to 8, głównie za walory artystyczne, choć zabierając się za tę serię liczyłam na 9 lub 10.
  • Avatar
    A
    saperavi 23.03.2010 22:58
    Anime ledwo dobijające do połowy.
    Komentarz do recenzji "Nabari no Ou"
    Należę do grona fanów anime o tematyce ninja, sztuk walk i tajemnych mocy. Nie doszukuję się w nich specjalnej głębi, filozofii itp. Fakt, że takie serie powtarzają między sobą różne sytuacje, typu: bohater na skraju śmierci nagle wstaje pod wpływem jakiegoś monologu o miłości i przyjaźni, i rozwala przeciwnika w drobny mak, także łykam;p Ponieważ oglądając taką serię tego właśnie szukam, chcę i pragnę – wcale nie rzeczywistości a oderwania mnie od niej. Póki anime ma to „coś”, bohaterów, których można kochać lub nienawidzić, mroczną tajemnicę odsłanianą krok po kroku, przygodową fabułę, wszystko jest w porządku. „Nabari no Ou” zawodzi w praktycznie każdym punkcie.

    Trzech kwestii strawić po prostu nie mogłam, a pominęłam już fakt całkowitego braku oryginalności świata i zdarzeń nam przedstawionych (starszy brat wybił cały klan i stanął po stronie zła, ale tak naprawdę to jednak było inaczej – litości, błagam). Numer jeden – zapodany zostaje wątek, pokazany nam tylko częściowo, ani go nie rozwiną, ani nim zainteresują a już się kończy, chociaż nawet i to nie, bo końca większości wątków nie poznaliśmy. Żaden z bohaterów nie został przedstawiony solidnie, aby można się było z nim zżyć. Po prostu zrobiono wszystko, żeby wywołać u widza obojętność, choć nie myślę, aby było to celowe. Numer dwa to sentencje wygłaszane przez niektórych bohaterów – w recenzji został podany adekwatny przykład. Zdania owe najpierw wprawiały w lekkie zdumienie, a potem w lekkie zażenowanie. I fantastyczny numer trzy, postać, której znieść nie mogłam, Kumohira – sensei. Spytam tylko, o co temu facetowi chodziło, bo dojść nie doszłam. Poza ta listą denerwowało mnie jeszcze to, że tak naprawdę guzik dowiedzieliśmy się o mocy shinrabanshou, a można było to rozwinąć, a także przeszłość Yoite, o której nie dowiedzieliśmy się nic, poza tym, że była okropna. Czemu? Zresztą tak potraktowano kilka innych wątków, o czym już mówiłam. Ze szczegółów całkowitych rozbroił mnie jeden – pani, której kimono ledwo opierało się na Trzech kwestii strawić po prostu nie mogłam, a pominęłam już fakt całkowitego braku oryginalności świata i zdarzeń nam przedstawionych (starszy brat wybił cały klan i stanął po stronie zła, ale tak naprawdę to jednak było inaczej – litości, błagam). Numer jeden – zapodany zostaje wątek, pokazany nam tylko częściowo, ani go nie rozwiną, ani nim zainteresują a już się kończy, chociaż nawet i to nie, bo końca większości wątków nie poznaliśmy. Żaden z bohaterów nie został przedstawiony solidnie, aby można się było z nim zżyć. Po prostu zrobiono wszystko, żeby wywołać u widza obojętność, choć nie myślę, aby było to celowe. Numer dwa to sentencje wygłaszane przez niektórych bohaterów – w recenzji został podany adekwatny przykład. Zdania owe najpierw wprawiały w lekkie zdumienie, a potem w lekkie zażenowanie. I fantastyczny numer trzy, postać, której znieść nie mogłam, Kumohira – sensei. Spytam tylko, o co temu facetowi chodziło, bo dojść nie doszłam. Poza ta listą denerwowało mnie jeszcze to, że tak naprawdę guzik dowiedzieliśmy się o mocy shinrabanshou, a można było to rozwinąć, a także przeszłość Yoite, o której nie dowiedzieliśmy się nic, poza tym, że była okropna. Czemu? Zresztą tak potraktowano kilka innych wątków, o czym już mówiłam. Ze szczegółów całkowitych rozbroił mnie jeden – pani, której kimono ledwo opierało się na sutkach, co to miało być? I po co?

    Jednak dałam 5/10. Dlaczego? Parę pozytywów było. Po pierwsze sam świat ninja, jak wspomniałam mnie pociąga, więc za to już punkt. Moja ulubiona postać – Miharu, jako jedyna zachowująca się w miarę logicznie, jako jedyna w miarę dobrze przedstawiona i dość ciekawa na tle pozostałych. Jedyna, z którą jakoś się zżyłam. I po trzecie, przyjaźń Miharu z Yoite. To z kolei jedyny wątek, który mnie zaintrygował i który pilnie śledziłam, choć rozwiązany został nieudolnie. I wcale nie chodzi mi tu o brak happy endu. Plusem kolejnym jest muzyka, która dość przypadła mi do gustu, dokładniej pierwszy, po prostu śliczny ending – Elisa „Hikari”, a także drugi ending, który jest całkiem sympatyczny.

    Podsumowując, popieram autorkę recencji. To było tylko moje, całkiem subiektywne zdanie, nie krytykuję tych, którym anime się podobało, sama nie polecam, choć i nie Podsumowując, popieram autorkę recencji. To było tylko moje, całkiem subiektywne zdanie, nie krytykuję tych, którym anime się podobało, sama nie polecam, choć i nie odradzam. Dziękuję i przepraszam, że tak długo :)