x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
;)
To co bohaterowie próbują przyzwać to The Great Grail (大聖杯 Dai Seihai), czyli portal do Akashy – Mitycznej krainy wewnątrz Nasuverse (Universum stworzonym przez TYPE‑MOON na potrzeby FSN, Tsukihime, KnK itd). Jest to miejsce wyjęte spoza obiegu czasu, które jest źródłem wszystkich wydarzeń jakie dzieją się na świecie. Akasha jednocześnie jest czymś w rodzaju archiwum gdzie zapisana jest przeszłość, przyszłość i teraźniejszość świata, oraz miejscem skąd pochodzą wszystkie dusze i do którego wracają Heroic Spirits (Tak, wewnątrz Akashy znajduje się Throne of Heroes).
Problem polega na tym, że The Great Grail należy do świata duchowego, i aby go przyzwać do świata fizycznego potrzebny jest materialny „pojemnik”. Przez pierwsze trzy wojny tym pojemnikiem był The Lesser Grail (小聖杯 Shouseihai). Ten Graal faktycznie był kielichem. Jednakże został on uszkodzony podczas Trzeciego Heaven's Feel i Einzbernowie byli zmuszeni stworzyć nowy. Odeszli jednak od tradycyjnej koncepcji naczynia. Postanowili stworzyć coś zupełnie innego… kliknij: ukryte Homunculusa. Sztucznego człowieka, wewnątrz którego gromadziłyby się dusze pokonanych Servantów. Pierwszym takim Graalem była Irisviel, stworzona na wzór Lizleihi. Drugim jej córka, Ilya.
Reasumując.
Bohaterowie nie przyzywają kielicha. „Kielich” lub „pojemnik” na graal jest już obecny w świecie fizycznym i jest nim kliknij: ukryte Ilya. To co bohaterowie chcą przyzwać jest portalem do Akashy. To co bohaterowie faktycznie przyzywają do tego świata jest… tajemnicą, którą odkryjecie grając w Heaven's Feel :D
Re: Kara no Kyoukai a Tsukihime.
Kara no Kyoukai a Tsukihime.
Nim TYPE‑MOON zostało formalnie utworzone w 2000 roku jego założyciele, scenarzysta Nasu Kinoko i rysownik Takeuchi Takashi (skądinąd przyjaciele ze szkolnej ławki) prowadzili internetową stronę na której umieszczali doujiny. Na potrzeby tej strony w 1998 roku Nasu stworzył opowiadanie Kara no Kyoukai, które zostało zilustrowane przez Takeuchiego i opublikowane w formie doujina. Była to ich najwcześniejsza praca na większą skalę, jednakże nie byli z niej do końca zadowoleni i postanowili historię przerobić i wydać w formie Visual Nover. Tak w 2000 roku powstało eroge Tsukihime. Gra zawierała wszystko to co zostało ciepło przyjęte w KnK, główny protagonista odziedziczył nazwisko po głównej bohaterce KnK, tak jak ona dysponował Chokushi no Magan (Mystic Eyes of Death Perception). Nasu jednak trochę poniosła wyobraźnia i w gruncie rzeczy wyszło co wyszło. Ani Tsukihime ani późniejsze Melty Blood (2003 rok) nie powaliły na kolana. Sprawdzały się jako czysta rozrywka, ale na dłuższą metę nie zapadały w pamięć i po czasie nie wzbudzały już emocji.
Nadszedł rok 2004 i TYPE‑MOON wydało na świat kolejne (i bądź co bądź najwybitniejsze) dzieło, czyli Fate/Stay Night. Grę dziejącą się w tym samym universum co KnK i Tsukihime. Z tej też okazji postanowiono wrócić do korzeni i ponownie opublikowane zostało Kara no Kyoukai. Blask KnK został jednak przyćmiony przez Fate, stąd dopiero po kolejnych kilku latach (począwszy od roku 2007) zaczęło się ukazywać odświerzone Kara no Kyoukai w postaci papierkowej i zapalnowanych siedmiu filmów. Co prawda oryginału nie czytałem, jednakże po obejrzeniu pierwszych szesciu filmów spokojnię mogę powiedzieć, że przerobienie KnK na Tsukihime było błędem. Wyszło coś niby o vampirach, niby o zabójczych oczach, podobno z jakimś romansem w tle… Zdecydowanie KnK nigdy nie powinno zostawać poddane transformacją, chociaż kto wie, czy gdyby nie to, dziś byśmy oglądali te filmy.
Sama fabuła również jest nie równa. Twórcy rzucają nam strzępki informacji, wspominają o jakiejś interesującej kwestii kliknij: ukryte choćby w odcinku „Kto zabił biedną Alice” a potem na kilka odcinków ciągną wątek czysto komediowy. Owszem, może to i napędza apetyt widzów, którzy chcąc poznać odpowiedzi na takie pytania co tydzień grzecznie siadają przed telewizorem i oglądają w nadziei, że anime powróci do tego wątku… Sęk w tym, że w przypadku Pandora Hearts anime często nie wraca, lub wraca zbyt późno rzucają kolejne fragmenty układanki, które nijak pasują do poprzednich.
Żałować jedynie można, że twórcy postanowili zakończyć serię w taki sposób. Być może chęć prowadzenia historii zgodnej z mangą jest rozsądnym założeniem, ale widać po pierwszym Fullmetal Alchemist, można zrobić udaną serię prowadząc fabułę nieco bardziej po swojemu bez konieczności przerywania w bezsensowny sposób.