Komentarze
Slova
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- 27
- 28
- 29
- 30
- 31
- 32
- 33
- 34
- 35
- 36
- 37
- 38
- 39
- 40
- 41
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- 51
- 52
- 53
- 54
- 55
- 56
- 57
- 58
- 59
- 60
- 61
- 62
- 63
- 64
- 65
- 66
- 67
- 68
- 69
- 70
- 71
- 72
- 73
- 74
- 75
- 76
- 77
- 78
- 79
- 80
- 81
- 82
- 83
- 84
- 85
- 86
- 87
- 88
- 89
- 90
- 91
- 92
- 93
- 94
- 95
- 96
- 97
- 98
- 99
- 100
- 101
- 102
- 103
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- 27
- 28
- 29
- 30
- 31
- 32
- 33
- 34
- 35
- 36
- 37
- 38
- 39
- 40
- 41
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- 51
- 52
- 53
- 54
- 55
- 56
- 57
- 58
- 59
- 60
- 61
- 62
- 63
- 64
- 65
- 66
- 67
- 68
- 69
- 70
- 71
- 72
- 73
- 74
- 75
- 76
- 77
- 78
- 79
- 80
- 81
- 82
- 83
- 84
- 85
- 86
- 87
- 88
- 89
- 90
- 91
- 92
- 93
- 94
- 95
- 96
- 97
- 98
- 99
- 100
- 101
- 102
- 103
Tu masz kalendarz publikacji [link]/Warsaw
Re: Pytanie
Re: Rysunki autora
Re: Szacunek dla Slovy
Re: Szacunek dla Slovy
ZNOWUTOSAMO.JPG
Wyjaśnij, czym jest dla Ciebie recenzencki obiektywizm. Bo akurat co do rzetelności mojego tekstu nie mam żadnej wątpliwości.
Re: Szacunek dla Slovy
Każda. Te same argumenty pisałem od początku emisji na różnych forach.
Bo to śmieszne. Initial D to anime i manga powszechnie znane nie tylko w Japonii, ale też na zachodzie. To był gag oczywisty, mrugnięcie okiem do fanów. Ta seria traktuje o przemyśle anime – aluzje do tegoż są jak najbardziej w jej stylu.
Wtedy akcja musiałaby się dziać chyba w Korei.
Ponadto shouneny nie są ani zabawne, ani śmieszne, za to nabijanie się z tak uwielbianych moe panienek – owszem. Już sama osoba reżysera wiele mówi o odbiorcach takich serii. I to to tu chodziło.
Prawa do marki są tak rozdrobnione, że zazwyczaj jest to gra niewarta świeczki.
Nie znasz się na muzyce elektronicznej – nie wypowiadaj się. To dobra rada.
Nie mam pojęcia skąd takie wnioski. Tradycyjna animacja nie oferuje niczego, czego nie oferowałaby komputerowa. Tak dyskutując możemy równie dobrze cofnąć się w przeszłość i toczyć dysputę, czy lepszy był montaż analogowy, czy cyfrowy, czy kolorowanie na klatkach było lepsze od komputerowego. Ostatecznie i tak wszystko rozbija się o wyobraźnię animatorów.
Jak to nie? W USA już dawno się przestawili na CG. I źle na tym nie wyszli (poza brakiem tradycyjnych animatorów, którzy czasem się przydają). Jedyne, w czym animacja tradycyjna triumfuje, to ekspresja, bowiem każda klatka jest tworzona osobno. Ale tejże ekspresji nie ma co nawet szukać w produkowanych taśmowo popularnych anime i należy sięgać do produkcji eksperymentalnych i czysto artystycznych. Wszelkie Naruto, Tytany, elfenliedy i tym podobne ToLoveRu tegoż aspektu nie posiadają. W ich przypadku CG (pomijam fakt, że się pojawiało często), nic by nie zmieniło. Jeżeli szukasz wyższości tradycyjnej animacji nad komputerową, to patrzysz nie tam, gdzie trzeba. Ta istnieje bowiem tylko w niszy oferującej bardzo specyficzne warunki i istniejącej dla samego faktu istnienia. Sztuka dla sztuki.
Właśnie, artystycznym – większość anime posiada znikomą wartość artystyczną.
Dla CG to też nic wielkiego – wystarczy zrobić więcej poly i później dobrze wygładzić.
Uważasz tak, ponieważ?
Ale widzisz te same wartości w produkowanych dla pieniędzy, reklamy i promocji pierwowzoru anime telewizyjnych, które coraz mniej się od siebie różnią i są coraz gorzej dofinansowane?
Przecież ten program obsługują także ludzie. To narzędzie, tak samo jak ołówek i kredki.
To tym bardziej. To CG w niczym nie ustępuje animacji tradycyjnej, a nawet ją przewyższa w ujęciach zrealizowanych w przestrzeni. Niestety, ale ludzka ręka i wyobraźnia nigdy nie dorównają imitacji ruchu w trzech płaszczyznach wygenerowanej przez komputer i tę samą ludzką wyobraźnię.
tak, przeczytałem w napisach końcowych większości popularnych i nowych anime. Dominują tam ostatnio nazwiska Tajwańczyków, Koreańczyków, Filipińczyków, a także koreańskie studia i firmy specjalizujące się we wspieraniu produkcji animacji i podkradające pracę takim samym, ale japońskim.
I, niestety, jedno jest mocno związane z drugim. Zazwyczaj ujęcia oddawane do dokończenia poza granicę Japonii cechują się gorszą jakością wykonania. A niestety coraz więcej się poza Japonię wysyła.
Co nie zmienia faktu, że w wielu kwestiach CG już wyprzedziło tradycyjną animację. Nie piszę, że mi się ten stan rzeczy podoba. Po prostu akceptuję rzeczywistość.
A główny problem komputerowej animacji w anime leży w tym, że usilnie próbuje trzymać się standardów animacji rysunkowej. I przez to jest nieudana. Podlinkowany Doraemon to właśnie podejście zupełnie inne, typowe dla zachodu, gdzie animacji cyfrowej nie ogranicza się w taki sposób. Wtedy tez powstaje zadowalający efekt. Obydwie techniki rzadzą się własnymi prawami i obydwie powinny być traktowane osobno.
Przecież właśnie, w przeciwieństwie do większości CG w anime, tu postaci mają bardzo dużo detali twarzy, które nie są okrągłe, ale mają krzywizny. Animacja tak samo jest płynna i ruchy są dobrze odwzorowane. Przyjrzyj się uważnie, bo chyba przemawia przez Ciebie zwykłe uprzedzenie.
przeciętne animacje japońskie są obecnie produkowane w korei, tajwanie i gdzieś tam jeszcze. A przeciętne animacje zachodnie z kolei w Japonii. To tak gwoli uściślenia, bo chyba brak CI tej wiedzy i przez to masz takie, a nie inne spojrzenie na zagadnienia dotyczące animacji.
[link]
Nie wiem, co w tym było niemiłego, ale w żaden sposób nie zrozumiałeś tej sceny, bowiem była to aluzja do Initial D, czyli komiksu, który Fast&Furious zainspirował. Co nie zmienia faktu, że skoro nie miałeś o tym pojęcia, to rzeczywiście mogłeś nie docenić wyśmienicie zrealizowanej parodii.
Raczej kurczowo trzymająca się marzeń, bo te kopią po twarzy i nie są chętne do współpracy.
Gdybyś oglądał uważnie, to wiedziałbyś, że bohaterki tegoż dzieła są pełnoletnie. Jedna ma chyba 23 lata.
Wtedy nie mogliby zaprezentować całej palety sytuacji związanych z produkcją serialu telewizyjnego. Tu właśnie chodziło o to, by ukazać proces powstawania typowego anime i co się wiąże z pracą nad takowym.
Plakaty w studiu – dopatrzyłem się ZIpanga. Było tego znacznie więcej, ale wyleciało mi z głowy. W ostatnim odcinku aluzja do macrossa, ba, tu nawet pojawiają się autentyczni bohaterowie – Kitano = Itano, nawet wyglada identycznie. Podczas wizyty w studiu nagraniowym właściwie widzieliśmy nie wymyślone, ale podobizny prawdziwych seiyuu. reżyer i właściciel studia także są wzorowani na autentycznych postaciach.
Czego Ci jeszcze brakuje? To oczywiste, że w anime nie mogą sypać tytułami innych prac jak leci, bowiem wiąże się to z problemami z prawe. Ostatnio miał takowe Square enix, wydający mangę o grach komputerowych, gdzie pojawiały się tytuły i postaci z gier innych producentów. W efekcie manga została zawieszona z powodu groźby procesu sądowego. To jest showbiznes. Bakuman pewnie ograniczał się do tytułów, które wydawał jeden wydawca (DB i OP to przecież Jump, czyli nawet ten sam magazyn).
Nie, to nie był błąd tłumaczenia, tak miało być. Właśnie po to, żeby uniknąć późniejszego procesowania się o złote kalesony. Nie wiem, dlaczego nie rozumiesz tego z miejsca – czy to niedostatek wiedzy, czy ignorancja, ale czepiasz się szczegółu, na który autorzy mają niewielki wpływ. To, co robi Shirobako nie jest niczym niezwykłym, właśnie tak wyglądają aluzje do innych produkcji w druzgoczącej większości anime.
Przecież JEST realne. To, że nie walą Ci w twarz znanymi tytułami nie oznacza, że nie o nie właśnie chodzi. Sztuką i szczytem frajdy w oglądaniu takich anime jest właśnie rozumienie z miejsca aluzji i gagów, a nie wszystkie z nich są oczywiste i leżą na wierzchu.
Właśnie to czyni anime jeszcze bardziej realistycznym. Ponadto postać ta jest wzorowana chyba nawet na osobie reżysera, który też miał taki wkurzający epizod w życiu zawodowym.
No właśnie nie, nigdzie jednoznacznie nie powiedziano, jakie jest stanowisko, bowiem każdy z bohaterów ma inne i każdy reprezentuje jeden z poglądów na temat CG. Kitano vide Itano, sławny animator (kolejna postać nawet nie tyle wzorowana, co autentyczna, pomijając przekrecone nazwisko), słusznie to podsumował.
Projekty postaci bardzo mi się spodobały, zwłaszcza głównej bohaterki, tej rudej. Wprost ideał.
Początkowo miałem dać 7, ale druga historia była dla mnie ograna, taka oklepana. Pierwsza zaś wypadła bardziej naturalnie, przyziemnie, zwyczajnie i właśnie przez to ciekawie. Z kolei druga… cóż, ckliwe to było, moim zdaniem silenie się na sentymentalność wyszło średnio.
I owszem, bohaterki są bardzo naturalne. A te fajki w szufladzie licealistki – dzisiaj już takich rzeczy w anime nie sposób uświadczyć.