x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: ???
Ale bez pajacowania, S;G0 to najbardziej żałosny tytuł jaki MAGES. do tej pory stworzyło, wstrętne odcinanie kuponów bez krzty polotu. I anime póki co dobrze oddaje, jak bardzo słaba to jest historia.
,,Muriiiii~!'' było urocze :3 Jak najbardziej wpasowywało się w klimat i urok w jaki seria celowała.
Komentatorzy to akurat wada każdego sportu, zarówno w anime, jak i IRL, irytują tak czy siak. Z tym, że w ciągu krótkiego wyścigu ciężko opisać losy absolutnie każdej z kilkunastu dziewczyn. Wiadomo, da się, słowa komentatorów są szybsze od światła, jak w Hajime no Ippo, ale nie o to chodzi. Nigdy nie czułem, że cokolwiek było nie tak, kiedy para komentujących skupiała się na czołówce, a nie na ogonie.
Nie miałem z tym najmniejszego problemu, Special Week jest najlepszą i najbardziej lśniącą dziewczynką 👌
Aż mnie kusi by zagrać w tego stwora jakiego Cygames planuje wypuścić, na szczęście niechęć do mobage wciąż jest silniejsza.
Re: Super
Ciężko mówić o jakichś błędach logicznych kiedy całokształt arcu sprowadza się do sekwencji: wskrześ zamrażalnik -> pokoloruj zamrażalnik -> obij mordę zamrażalnikowi.
> postacie pozostały sobą
Zależy, można to też czytać jako brak chara devu, bo przecież nic się nie mogło zmienić między pokonaniem Buu, a samusieńką końcówką 10 lat później.
A wróć, przecież tym razem to Vegeta był „pajacem” jak Bils się na Ziemi rozgościł. A Gohan już siedzi pod pantoflem.
> Super jest jakby bardziej w stylu DB
No właśnie nie, całe Super, z wyłączeniem turnieju, sprowadza się do pokonywania kolejnych super‑mutantów i uber‑antagonistów.
DBZ:
-> Pokonaj międzygalaktycznego imperatora
-> Pokonaj komórkowego mutanta
-> Pokonaj starożytnego potwora
Super:
-> Pokonaj / przegoń niszczyciela światów
-> Pokonaj odgrzewanego i pozłoconego kotleta
-> Pokonaj protaga, który przeszedł na ciemną stronę mocy
> przestanie się też wiecznie porównywać Super z Zetką, to naprawdę można się dobrze bawić.
Akurat DBS jest słabe samo w sobie, nie trzeba tego do niczego porównywać. Za to fakt bycia pochodną dobrej serii potęguje rozczarowanie.
Prywatnie wolałem GT jako sequel.
Ikoma dostaje powera upa z tyłka, jest czas jest rzekomo policzony, ratuje niewiastę z opresji, która zmieniła się w potworka i wszyscy chcą jej zrobić kuku, w tandetnej finałowej walce z braciszkiem o siostrzyczkę, a formę monstrum pokonuje siła miłości.
Jakbym czytał Dra Koi.
Re: Bez żadnych wątpliwości dycha!
Przecież w typowej serii shoujo protagi całują się raz pod koniec historii, jeśli w ogóle :S
Dzieci płaczą, dowody wyskakują z powietrza (choć Nick powinien mieć wszystko pod ręką), dawni świadkowie przybiegają na pomoc, jeden wielki nakama power pokonujący straszne zło, a podobizna zmarłej Mii uśmiecha się w niebiosach. Nawet gdy w sądzie uderzyła ta pseudo‑epicka wichura, którą magicznie wywołał palec Trite'a, nie dało się czuć innych emocji niż „no wreszcie, co tak długo?”.
Eh, jeszcze kolejną sprawę sobie obejrzę (nie mogę się doczekać przedstawienia Otsuki Akio jako Manfredzia <3), a potem solidny drop.
Te podchody pewnie będą trwać do zakończenia LNki.
Re: Rozczarowanie
Co się musiało stać z twoim sercem, jeżeli współczesne wydanie bogini ogniska domowego po japońsku nie zdobyło twojej sympatii :< A tak poza tym, wiele ze sobą wspólnego nie mają. Hestia nie była w założeniu skończoną pierdołą, której świat i myśli kręcą się jedynie wokół świeżo zdobytego husbando.
Ale cała reszta to jakaś masakra. Zaczęła się krucjata by uratować Ako przez szponami hikineetyzmu, prawie na miarę wyzwolenia Rukii czy Nico Robin. Zamykanie się w pokoju, konsekwencje grindu, gadki szmatki o odejściu ze szkoły, rozmowa z rodzicem i błogosławieństwo nakama. Brakowało tylko niedobrego ojca, któremu można by dać w mordę. Chyba miałem dość w momencie, gdy pokazano skłonności Ako do ekshibicjonizmu. Co za przynęta, aż słuchać było oklaski z drugiej półkuli. Ciekawe ile ten chwyt zrodzi nowości na sierpniowym Comickecie.
Re: Rozczarowanie
Z prostego powodu, Ako jest słońcem wokół którego krąży wszystko co z tą serią związane. Ona ma męża, dla niej gra najwięcej znaczy, to ona ma problemy, wokół niej wszyscy latają i chcą coś z nimi zrobić. Reszta się wręcz tylko przesmradza w tle.
A po drugie, społeczeństwo cyfrowych artystów nie lubi wtórności. Kaicho i Prosiak, nawet jeśli sympatyczne, są powtórką z rozgrywki, są szablonowe do bólu. Ako, mimo totalnie naciąganej osobowości, wnosi pewien powiew świeżości, potrafi nawiązać dialog z MC, ma ataki zazdrości i yanderyzmu, używa 2chan mowy i… jest piękna, mimo, że znerdziała :P No i duży cyc, chociaż pamiętajmy, że wśród otaku nie gwarancja sukcesu!
Na dzień dzisiejszy liczby są takie same, 1girl Ako dalej stanowi 63% całości, a Świnia z kucykami 12%. Ale, żeby nie było:
Netoge i tak ma małą siłę przebicia, zainteresowanie samym anime jest na przeciętnym poziomie.
Re: Rozczarowanie
Sam jestem przerażony, podniesiono już tyle flag zwiastujących przeróżne dramy || zapychaczowe konflikty („nie mam przyjaciół”, „rodziców nie ma w domu”, „nie odróżniam wirtualnego świata od realnego”, „spotkałabym się z kimś obcym IRL”, „nie chcę by znajomki wiedziały, że gram”). W zasadzie jest więcej tego chrzanienia o linii ludzie‑gry niż samej gry. Na deserek zapewne będzie problem rozwiązania gildii || przerwania gry.
Tak na boku, jakby kogoś ciekawiło, mała statystyka popularności: Ako 62%, Maciora 12%, Kaicho 9%, Kocica 2%. Ładnie odzwierciedla jakość postaci.
Re: Ble
Przecież to się dało oglądać jedynie dlatego że tak ładnie podkreśla kobiecie kształty, wiesz, to i owo, aż ciało kostnieje. Jak to wyciąć pozostaje tylko ciach.
Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem, jak pomimo traumatycznej przeszłości, potwornej krwi w żyłach i okazjonalnych ataków berserku dalej można serwować tak nudnego i bezpłciowego MC. Albo bezczelnie udawać znaczącą dramę, a minutę później przeskoczyć do potykania się o podłogę i boob‑grabbingu, kissingu i śliningu.
Za to muszę przyznać, że faktycznie już wystarczy. W 4tym odcinku, jak pojawiła się kolejna mordka ot tak chętna na krocze MC oraz obrzydliwa kalka znanej stratosowej sceny, bufor mi się zapełnił. Nie ma miejsca na więcej. A ładniejsze i fajniejsze dziołszki są w Pixiv Fantasii.
Re: Po trzech odcinkach
Co tutaj próbuje się podkreślić jego jeszcze większymi wytrzeszczami.
W ostatnim odcinku nawet było widać, że ta sprawa to pojedynek między między obroną i prokuraturą, ale tak ciut‑ciut. Głównie Nick cisnął po Reddzie, zupełnie zabrakło czasu na te świetne przerzucanie się Sprzeciw!ami, kiedy Wright prezentuje nowe fakty, a Edgy za wszelką cenę próbuje im zaprzeczyć.
Inny mankament jaki rzucił mi się w tym odcinku to muzyka. Remiksy starszych, kilku‑bitowych kawałków niczego nie urywają i jeszcze lecą dość cicho. Pierwszy „Pursuit ~ Cornered” w animu mógłby mieć większe natężenie, za to był sprawnie wpleciony w odpowiednim momencie – 3 minuty wcześniej Redd faktycznie powiedział sprzeczny fakt, dało się zapamiętać i nawet czerpać radochę.
Ogólnie cała sprawa, dzięki zasuwaniu na złamanie karku, wyszła jeszcze bardziej infantylnie xd
Re: Po trzech odcinkach
Re: Po trzech odcinkach
-> Mia schodzi ze sceny bardzo szybko. Nawet jeśli na scenariuszu widnieje jako wieloletnia przyjaciółka Trite'a, nie dało się do niej przywiązać w tak krótkim czasie. A są inni znajomi, którzy potem budują bardziej dramatyczne sprawy.
-> Redd White jest jednym z najsłabszych villainów w serii. Przedstawia się go jako niezwykle wpływowego i groźnego człowieka, ale jego M.O. jest na poziomie Sahwita, tak samo popełnił bezmyślną zbrodnię pod wpływem impulsu.
-> A Edgey‑poo jest kreowany na niezwykle uzdolnionego, ale wciąż młodego prokuratora. Na drodze Trite'a stoją gorsi.
-> Randomową wstawkę ze starszej sprawy Milesa.
-> Łącznie ponad minutę jeżdżenia rowerem.
-> Driftowanie w prokuratorskim stylu.
-> Herbatkę w biurze.
-> Wspomnienia o roślinie.
-> Znowu te retrosy z pedałówy.
-> Ten smutny deszcz, te smutne łzy, te smutne płatki wiśni, to smutne spojrzenie w sufit, ten już‑nie‑taki‑smutny widok plerów Nicka.
-> I na deser Objection! z dupy.
Zamiast przybliżyć sprawę morderstwa, by jakoś wciągnęła, to łącznie jakieś 1/4 – 1/3 odcinka zapchano typowymi, nic nie wnoszącymi elementami.
Jedynym momentem, w którym naprawdę poczułem, że to jest ten sam, dobry As Adwokat, była rozmowa Gumshoe, jak Wright wyciągał z niego informacje i podsumowywał je sobie w główce.
P.S. Już niedługo będę potrzebował czegoś co mi odbrzydzi słoneczniki.
Re: Jednak nie tym razem
Nawet nie chodzi o tę tanią sztuczkę z „szokowaniem widza”. W dobrym kryminale przed dokonaniem zbrodni (czy raczej lolzbrodni, bo przecież do niczego nie doszło :P) wszyscy bohaterowie powinni być równomiernie przedstawieni, nawet jeśli tylko w zarysie, a w kręgu podejrzanych być sobie równi. Tymczasem poświęcono parę odcinków na przybliżenie Adelta, Nashy i Sremi (o, to są ci główni), a resztę dodano hurtem (o, to są te randomy) tuż po zamknięciu w baraku. Najgorsze, że do Mąry i Czamo nie dało się odczuć krzty sympatii nawet przy końcówce serii. Samo Czamo było poza wszelkim podejrzeniem, bo było po prostu za głupie.
Kolejnym problemem była może nie tyle liczba dialogów, nie było nic złego w rozkminach, co brak przesłanek, które mogłyby być ukryte w naturalnych rozmowach. Do żadnego nie można powrócić i puknąć się w głowę „a więc o to chodziło!”, „a więc tutaj się machnął!”, z gatunku ludzie lubią mówić prawdę, ale nie całą prawdę. Z kolei nigdy nie widziałem tak beznadziejnie sztucznego wybuchu paniki jaką kliknij: ukryte Nasha zaprezentowała w świątyni :P Nawet jej odchyły charakteru, rzekomo ze zdrady Adelta, wypadły źle.
A szczytem kaszany była właśnie motywacja o której wspomniałaś. W dobrym kryminale może być ona prosta i dogłębnie nikczemna (chciwość, zemsta, zaborcza miłość itp.), ale ludzka i wiarygodna. RnY dawało tutaj o wiele szersze pole do popisu: podejrzani byli ludźmi, więc dlaczego człowiek próbuje zabić tych, którzy mają uratować świat, w tym jego samego? Poszlaki były bardzo subtelnie podawane np. wioska Adelta, której starszych przegadał potwór w kapelusiku i zmusił do poddania, jak również upadek królewskiej rodziny Królika. Wybranie strony potworów mogło być przymusem, mogły się z nią wiązać korzyści i nikt nie był poza podejrzeniami. Znaliśmy tylko historię Adelta, ale mogła być ona wzorcem dla potencjalnych retrosów innej postaci.
Tymczasem podano jedno wielkie „NOPE!” – motywem było najdenniejsze, najbardziej prymitywne „bo tak XD”.
Jeszcze ta końcówka. O czym to mówiono w pierwszych odcinkach? Że jest jakiś mroczny zły boss do pokonania? Przecież to już nie ma znaczenia, bo RnY to jedno wielkie Endless Seven.
Podsumowując, w pełni się zgadzam, ocena tego niewypału jak najbardziej słuszna ;)