Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

Szatanowa

  • Avatar
    Szatanowa 1.03.2014 20:30
    Re: T_T
    Komentarz do recenzji "Służąca Przewodnicząca"
    Jak bym się czuła? Sądzę, że normalnie, bo akurat moje ulubione serie mają tyle samo przeciwników, co i wielbicieli, więc umiejętność przyjęcia krytyki odnośnie czegoś, co lubię, na klatę, nie jest mi obca.
  • Avatar
    Szatanowa 25.05.2013 15:04
    Re: Słodkie, że aż mdli?
    Komentarz do recenzji "Strawberry Panic!"
    Miałam na myśli j­‑pop. Do muzyki klasycznej, która występowała, nic nie mam absolutnie. Moja wina, że źle ujęłam.
  • Avatar
    A
    Szatanowa 20.09.2012 17:02
    Nigdy więcej...
    Komentarz do recenzji "Służąca Przewodnicząca"
    Prawdę mówiąc, sięgając po ten tytuł nie miałam zbyt wygórowanych wymagań – kreska średnio mi się podobała, a zachwyty i pienia fanów wydawały z deka podejrzane. Jednak, jako, że nie miałam nic do roboty, postanowiłam przyjrzeć się bliżej tej serii. I co? I ledwo to przeżyłam.
    Od momentu, gdy po raz pierwszy zostałam zbita z tropu przez masakryczny opening aż do ostatnich sekund finałowego odcinka miałam w głowie tylko jedną myśl „po co ja to oglądam?!”. Czy to miała być zabawna seria? Ba, sądząc po wszechobecnym na każdej stronie tagu „komedia”. Szkoda, że ja zaśmiałam się może trzy razy na te dwadzieścia sześć odcinków. Czy miało być romantycznie? W założeniu. W praktyce ta teoria leży i kwiczy, skoro Pan Idealny Takumi łazi za dziewczyną, która wyzywa go w kółko od zboczeńców, zwyrodnialców et cetera i zastanawia się, czego on od niej chce ( kliknij: ukryte ). A ponoć taka inteligentna ta przewodnicząca… Ogólnie rzecz biorąc, niepojętym jest dla mnie fenomen, jaki główna bohaterka stanowiła dla przedstawicieli płci przeciwnej. Ja rozumiem, walory estetyczne (choć dla mnie to ona wyglądała jak chłopak), ale czy naprawdę żadnemu z jej adoratorów albo ogólnie facetów, na których się wydzierała, nie przyszło na myśl choć raz zamknąć jej jadaczkę brutalnymi metodami? I jeśli ona tak cały czas się zachowywała, to jakim cudem została przewodniczącą, skoro dziewczęta to w tej szkole niewielki procent?
    Mogłabym jeszcze długo rozwodzić się i pluć jadem na nielogiczność i beznadziejność tego anime w moich oczach, jednak ujmę to najkrócej jak mogę: fabuła poniżej przeciętnej, schemat goni schemat i schematem nadrabia, a od siebie dorzuca tsundere w tym stopniu, w którym już nikt normalny nie wytrzyma towarzystwa takiej damy. Muzyka – Boże, zlituj się nade mną, ja byłam dobrym człowiekiem. Kreska – paskudna, niedbała, o tłach to ja nawet nie wspomnę. Postaci – większość spaliłabym na stosie za herezję, jaką jest pojawienie się w tak marnej produkcji.
    Rozczarowałam się tym tytułem i to potężnie.
  • Avatar
    A
    Szatanowa 27.01.2012 18:48
    Słodkie, że aż mdli?
    Komentarz do recenzji "Strawberry Panic!"
    „Strawberry Panic!” z pewnością nie jest tytułem specjalnie oryginalnym czy mogącym się wybić. Ot, mamy tłum słodkich dziewczątek, które będą się rumienić, świecić za sobą oczkami i (nie)szczęśliwie się zakochiwać. Ale nie ukrywajmy – wielu niewybrednych widzów niczego więcej po shoujo – ai nie oczekuje. Niestety, muszę się przyznać, że po części zajmuje właśnie takie stanowisko, jeśli chodzi o ten tytuł. Owszem, widziałam, że animacja (przynajmniej w moim odczuciu) leży i kwiczy, muzyka to w większości (o ile przy tak wąskiej liczbie utworów można mówić o większości) kiczowate utworki, a niejedna z postaci świetnie nadawałaby się jako cel na strzelnicy, ale miałam kilka postaci, które polubiłam i którym gorąco kibicowałam, lub – w przypadku Yayi i Tamao – życzyłam, żeby w końcu przejrzały na oczy i znalazły sobie normalniejszy obiekt uczuć.
    Co do akcji, to nie przeczę, że rozwlekała się w czasie, a niektóre odcinki kompletnie nic nie wnosiły. Epizod o poszukiwaniu parasola to jeden z kilku przykładów, których nawet nie chcę komentować.
    Jednak wystawiając „Strawberry Panic!” ocenę końcową pokusiłam się aż o 7/10, ponieważ, mimo wszystko, tytuł zostawił po sobie całkiem przyjemne wrażenie. Ot, seria do jednorazowego obejrzenia i natychmiastowego zapomnienia po seansie.
  • Avatar
    A
    Szatanowa 27.01.2012 18:37
    Za mało Black Rock Shooter, za dużo Mato.
    Komentarz do recenzji "Black★Rock Shooter [2010]"
    Szczerze mówiąc, obejrzenie tej OAV­‑ki odwlekałam jak najgorsze zło. Może dlatego, że znałam podzielone opinie na temat tego tytułu. Jednak jak wiadomo nie od dziś, nuda potrafi zmusić do wszystkiego, więc i mnie w końcu przekonała do obejrzenia „BRS”. I co? No cóż, mogę powiedzieć, że rozczarowanie, jednak nie do końca. Może zacznę od tego, co mi się podobało.
    Przede wszystkim alternatywny świat, tła, jakie można tam było zobaczyć, no i projekty tamtych postaci (szczególnie mojej ulubienicy – Dead Master). Przyjemna była też muzyka, jaką można było też usłyszeć w scenach walk, które same w sobie były moim zdaniem bardzo dobre, choć specjalistką nie jestem. Ale niestety, to, co mi się najbardziej podobało w „Black Rock Shooter” pełniło tu chyba funkcję zapychacza, gdyż na główny plan przebijała się dosyć oklepana historyjka przyjaźni dwóch słodkich uczennic. Chwilami sceny z udziałem tych dwóch były tak nudne, że zasypiałam przed komputerem!
    No i jeszcze coś, co mnie dosyć zirytowało – połączenie między światami, a raczej jego brak. No przepraszam bardzo, ale Yomi kliknij: ukryte  Nie, to za dużo na moje nerwy. Żeby to chociaż miało jakieś sensowne wyjaśnienie, ale przecież po co to komu.
    Mimo to wystawiłam ocenę 8/10, właśnie za ten równoległy wymiar, który pozostawił we mnie lekki (co najmniej!) niedosyt. Oby w serii TV było więcej Black Rock Shooter, a mniej wkurzającej Mato.
    Swoją drogą, oglądając tą OAV zadawałam sobie w kółko jedno pytanie – „gdzie do licha jest piosenka, na której oparto cały film?!”.
  • Avatar
    Szatanowa 10.01.2012 07:28
    Re: O Panie, zgrzeszyłam!
    Komentarz do recenzji "Kuttsukiboshi"
    Po ponownym obejrzeniu z przekonaniem „to nie mogło być AŻ TAK złe”, daję jednak 2. Za uraz dla inteligencji i wzroku.
  • Avatar
    A
    Szatanowa 9.01.2012 14:54
    O Panie, zgrzeszyłam!
    Komentarz do recenzji "Kuttsukiboshi"
    Nie ukrywam, że jestem fanką yuri. Ba, potrafię przełknąć niemal najgorszą fabułę, jeśli będę mogła popatrzeć na ładne dziewczyny, wyznające sobie miłość (płytkie z mojej strony, ale cóż). Ale TO?! Paskudna, dziwaczna grafika, dziewczyny przypominające mi źle uszyte maskotki, ciężkostrawne pseudo­‑charaktery (nie można tu mówić o prawdziwych, gdyż prawie nic nie mówią, poświęcając swój cenny czas na… Ekhem…) i fabularny smrodek w postaci zboczonej dziewuszki dobierającej się do Bogu ducha winnej smętnej, aczkolwiek „słodkiej” innej dziewuszki, która na dodatek skrywa MROCHNĄ tajemnicę, no i jeszcze to  kliknij: ukryte  Może bym zignorowała to, gdyby dziewczyny były ładniejsze, ale w zaistniałej sytuacji wystawiam naciągane 4/10. Bo co yuri to yuri
  • Avatar
    A
    Szatanowa 7.01.2012 14:05
    Ciężkostrawne
    Komentarz do recenzji "Kämpfer: Für die Liebe"
    O ile „Kämpfer” miał parę zabawnych scen i przynajmniej jedną postać, do której czułam nić sympatii (tak, mowa o pani przewodniczącej), o tyle „Kämpfer: Für die Liebe” to już niesmaczna mieszanka fanserwisu, głupich żartów, wciąż niekumatego Natsuru i zniszczenia jeszcze bardziej (da się?) reszty postaci. Łącznie z moją kochaną Shizuku. I być może to tylko moje urojenia, ale czy pogorszeniu nie uległa także kreska?
  • Avatar
    A
    Szatanowa 10.09.2011 16:36
    Nierówna ta seria...
    Komentarz do recenzji "Jigoku Shoujo"
    „Jigoku Shoujo” poleciła mi koleżanka, której gust sobie cenię, więc przy pierwszej okazji wzięłam się do oglądania. Pierwsze odcinki były według mnie ciekawe, a niektóre z tych historii naprawdę przyprawiały mnie o dreszcz, bo nie były takie znów nieprawdopodobne, ale niestety były też odcinki tak nudne, że przed monitorem trzymała mnie tylko Ai i Piekielna Konstelacja. Skoro już o Ai mowa, muszę powiedzieć, że według mnie to bardzo ciekawa i dobrze napisana postać, a jej świta nie jest od niej gorsza. Szczególnie polubiłam Ichimoku Rena, który chwilami wydawał się dla mnie wyjęty z jakoś innego, lżejszego anime. Bo też „Jigoku Shoujo” nie jest serią lekką, przy której da się uniknąć przemyśleń. Każdy odcinek przepełnia cierpienie i czyjś wielki smutek, a historia samej Piekielnej Dziewicy jest naprawdę dosyć przejmująca. Na próżno będziemy tu szukać klimatu horrorów typu „Higurashi no naku koro ni”, ponieważ to zupełnie inna dziedzina. Ba, tej serii bliżej do dramatu psychologicznego. Jeśli chodzi o stronę wizualną, to anime zdecydowanie mnie podbiło śliczną grafiką, na którą mogłam patrzeć właściwie bez przerwy, mimo, iż zdarzyło się też parę baboli. Muzyka też prezentuje się ciekawie i choć to zaledwie kilka utworów, to bardzo przypadły mi do gustu. Podsumowując – warta obejrzenia seria o której należy wyrobić sobie własne zdanie, nie sugerując się opinia innych.
  • Avatar
    A
    Szatanowa 5.04.2011 16:55
    Miłe zaskoczenie
    Komentarz do recenzji "Suzumiya Haruhi no Shoushitsu"
    Po bardzo, ale to BARDZO przeciętnej, żeby nie powiedzieć beznadziejnej drugiej serii, postanowiłam się jeszcze nieco pokatować przygodami Haruhi i sięgnąć po film kinowy, sądząc, że będę miała do czynienia z kolejnym odcinaniem kuponów od dobrego anime. Powiem szczerze, że byłam mile zaskoczona, gdy dałam się wciągnąć w tę fascynującą i pełną klimatu niczym z filmu psychologicznego opowieść. Co prawda, był tu nieco (dobra, więcej niż „nieco”)poważniejszy klimat niż w anime, jednak, gdy wkroczyła Haruhi, było kilka momentów, gdy parsknęłam śmiechem. Ogółem, fabuła była zgrabna, wciągająca i pełna ukochanych przeze mnie komentarzy Kyon'a, który zalicza się do moich ulubionych postaci. Kreska była śliczna, bardzo płynna i w ogóle (specjalistką nie jestem, mówię tylko to, co widziałam), jednak niestety były też drobne błędy, które nieco popsuły mi zabawę, jak na przykład śladowa ilość głównej bohaterki serii (gdyby pojawiała się nieco częściej, chyba nikt by nie urządził publicznej egzekucji twórcom), czy irytująca zmiana charakteru Nagato… Całe to jej rumienienie się i spuszczanie wzroku to, moim zdaniem, tylko powielanie charakteru Asahiny. Podobało mi się za to  kliknij: ukryte , która pod koniec wprowadziła niemałe zamieszanie działaniami rodem z „Higurashi no naku koro ni”, za co ma u mnie plusa ;) I być może na siłę szukam wątku miłosnego w tym filmie, ale czy Koizumi nie był tu zadurzony w Haruhi? (to nie spoiler, tylko moje osobiste przypuszczenia) Jeśli tak, to szkoda, że nie pociągnięto tego wątku, ponieważ Kyon okazuje jej jakieś zainteresowanie tylko wtedy, gdy Asahiny nie ma w promieniu 100 km.
    Ogółem, film warty polecenia. Czas spędzony na jego oglądaniu nie będzie czasem straconym, zwłaszcza, jeśli obejrzało się wcześniej serie odcinkowe.
  • Avatar
    Szatanowa 5.04.2011 16:18
    Re: Zakończenie
    Komentarz do recenzji "Suzumiya Haruhi no Shoushitsu"
    Mi się wydaje, że chodziło tu jedynie o pokazanie Nagato, widzącej sytuację podobną do tej, kiedy Kyon jej pomógł założyć kartę biblioteczną… A te dzieciaki przypominały mi Asahinę i tego kolegę Kyon'a, którego imienia wciąż nie mogę zapamiętać (jak się jakiejś postaci nie lubi, to się tak ma…)
  • Avatar
    A
    Szatanowa 3.04.2011 18:13
    Rozczarowanie
    Komentarz do recenzji "Suzumiya Haruhi no Yuuutsu [2009]"
    Po obejrzeniu całej serii w raptem dwa dni (ahh, choroby czas) ciśnie mi się na usta tylko jedna uwaga: co to ma być, do licha ciężkiego?! Pierwszy odcinek niewątpliwie był strzałem w dziesiątkę – wciąż ten sam klimat co w pierwszej serii,  kliknij: ukryte  Ale reszta serii to po prostu strzał między oczy dla fanów tego tytułu. Najpierw osiem odcinków pod rząd oglądamy ciąg tych samych wydarzeń i obserwujemy zmieniające się dekoracje, a potem mamy (wątpliwą) przyjemność obserwowania, jak powstawał film Brygady S.O.S. Przyznam, że sam pomysł, żeby pokazać widzowi „kulisy” kręcenia tego dzieła, był ciekawy i miał niemały potencjał, jednak doczekał się chyba najgorszego z możliwych wykonania… Zabrakło zabawnych scen czy starych, dobrych komentarzy Kyona, które nagle (moim zdaniem) stały się mocno moralizatorskie. A scena kliknij: ukryte  to już całkowite dno, ze swoim przesadzonym dramatyzmem… Krótko mówiąc, nie warto poświęcać na to czasu, bo czeka nas gorzkie rozczarowanie.
  • Avatar
    A
    Szatanowa 25.03.2011 20:49
    Nie mam PRAWIE nic do zarzucenia
    Komentarz do recenzji "Melancholia Haruhi Suzumiyi"
    Do anime zabrałam się z ciekawości, nie wiedząc raczej, z czym będę mieć do czynienia, gdyż staram się nie psuć sobie rozrywki poznawaniem całej fabuły przed obejrzeniem serii. Początkowo sądziłam, że będzie to zwykła komedia szkolna, może z wątkiem miłosnym (przyjemności obejrzenia kilku AMV sobie nie odmówiłam), jednak gdy włączyłam odcinek pierwszy (lub zerowy, jak kto woli), osłupiałam, a moja twarz wykrzywiła się w skromne „WTF?”, jednak szybko zastąpiło go rozbawienie, które nie pojawiłoby się tam, gdyby nie Kyon, który z pewnością zalicza się do moich ulubionych postaci w tym anime. Ogółem, seria przypadła mi do gustu. Była zabawna, śliczna od strony graficznej, a muzyce również nie mam nic do zarzucenia, a w członkach Brygady SOS się po prostu zakochałam, pomijając Mikuru, która jest uosobieniem wszystkiego, czego nie cierpię w postaciach. Jak można stworzyć postać wiecznie jęczącą, dającą się dręczyć, płaczącą i po prostu irytującą swoją nieporadnością, która z pewnością w zamierzeniu autorów miała być słodka, tego nigdy nie zrozumiem. I właśnie ta „urocza” niezdara jest jedną z niewielu wad, jakie znalazłam w całej serii. Drugą jest niechronologiczny sposób opowiadania tej historii. Wiemy tylko, gdzie jest początek, ale gdzie koniec? Przecież nie w ostatnim odcinku, bo kliknij: ukryte . Sądzę, że nic by się nie stało, gdyby wydarzenia ukazywano nam chronologicznie. Ostatnim minusem serii jest jej szybki koniec. Gdy wyłączałam ostatni odcinek, czułam ogromny niedosyt i chciałam więcej Haruhi i jej szalonych pomysłów. Cóż, czas brać się za drugą serię. Oby była tak dobra, jak pierwsza.
  • Avatar
    Szatanowa 19.02.2011 19:12
    Re: Wciąż ten sam klimat...
    Komentarz do recenzji "Black Lagoon: The Second Barrage"
    Zdaję sobie z tego sprawę, a mój ośli upór wynika chyba z tego, że od tej serii jestem chyba uzależniona ;]
  • Avatar
    Szatanowa 19.02.2011 18:43
    Re: Wciąż ten sam klimat...
    Komentarz do recenzji "Black Lagoon: The Second Barrage"
    Wiem o tej serii, jednak pięć odcinków, choćby nie wiem, jak dobrych, to trochę za mało, jak dla mnie.
  • Avatar
    A
    Szatanowa 19.02.2011 18:16
    Wciąż ten sam klimat...
    Komentarz do recenzji "Black Lagoon: The Second Barrage"
    Druga seria w niczym nie ustępuje pierwszej, wciąż czuć tą atmosferę, która mnie przykuła do ekranu na czas oglądania pierwszej serii. Najlepszy był motyw  kliknij: ukryte , choć był też mocno krwawy, zwłaszcza na końcu (przyznaję, że w pewnym momencie miałam ochotę wyłączyć odcinek i zapomnieć o tym, co widziałam), ale cóż, na pewno było to lepsze od historii  kliknij: ukryte  (przyznam szczerze, że nie cierpię tej małej). Jedynym minusem były rzadsze występy Dutcha i Benny'ego, ale nie przeszkadzało mi to aż tak. Na pewno nie miałabym nic przeciwko, gdyby powstały kolejne serie.
  • Avatar
    A
    Szatanowa 19.02.2011 17:58
    Zdecydowanie polecam
    Komentarz do recenzji "Black Lagoon"
    Początkowo myślałam, że „Black Lagoon” to kolejna strzelanka, której jedynym celem jest wystrzelenie jak największej ilości amunicji i bardzo się cieszę, że tak się pomyliłam. Bardzo szybko wciągnęły mnie przygody Revy i ekipy… Skoro już przy Revy jestem, to muszę powiedzieć, że to jedna z lepszych postaci, jakie miałam okazję poznać. O miano mojej ulubionej postaci w tym anime może z nią konkurować tylko Rock (taka moja słabość do bohaterów tego typu). Jednak pomimo całego mojego zachwytu tą serią, czegoś mi tu brakowało… Ogółem, anime warte polecenia, o ile nie przeraża cię rozlew krwi.
  • Avatar
    A
    Szatanowa 18.02.2011 22:24
    Kiedyś najlepszy, dziś odgrzewany kotlet...
    Komentarz do recenzji "Bleach"
    „Bleach” było moim pierwszym anime i zawsze będę oglądać stare odcinki z przysłowiową łezką w oku, jednak przyznam szczerze, że w przypadku tego tytułu po raz pierwszy zdarzyło mi się porzucić jakąś serię. Powodów było wiele, między innymi mnóstwo fillerów i rozwlekana już (przynajmniej moim zdaniem) walka z kliknij: ukryte  która to zalicza się chyba do najdłuższych wątków w historii tego anime. Ostatnio próbowałam wrócić do tej serii, jednak niska (przynajmniej według mnie) jakoś fabuły obecnych odcinków mnie odrzuciła. To już nawet nie kwestia fillerów, tylko po prostu braku pomysłów u Tite Kubo. To aż przykre dla mnie, patrzeć, jak jedno z ciekawszych anime, jakie miałam okazję zobaczyć, stacza się zarówno pod względem fabuły, jak i wizualnym (chyba nie tylko ja zauważyłam, jak bardzo pogorszyła się kreska w „Bleach”).
  • Avatar
    A
    Szatanowa 18.02.2011 21:28
    A ja właśnie jestem na "tak"
    Komentarz do recenzji "Umineko no Naku Koro ni"
    Na serię natknęłam się już dosyć dawno, jednak nie miałam zamiaru jej oglądać, bojąc się rozczarowania (bądź, co bądź, nie można tu uniknąć porównań z Higurashi), jednak ciekawość w końcu wzięła górę. Po pierwszym odcinku byłam nieco zniechęcona tłumem postaci, jaki tam wrzucili, jednak oglądałam dalej i… dałam się zaczarować. Owszem, fabuła w anime bywa niejasna, a czasem nawet niedorzeczna, np.: kliknij: ukryte , ale historia zawarta w grze jest naprawdę genialna i winę za spapranie tak potencjału tej serii ponosi studio DEEN, choć muszę przyznać, że o ile spaprano fabułę, o tyle ze strony wizualnej to anime należy do jednego z bardziej udanych, jakie widziałam… Szczególnie postać lady Bernkastel, oglądanie jej było czystą przyjemnością.
  • Avatar
    A
    Szatanowa 18.02.2011 20:13
    Nie było najgorzej, ale nie planuję powtórki
    Komentarz do recenzji "Kämpfer"
    Do obejrzenia tego anime namówiła mnie przyjaciółka, której bardzo przypadło do gustu. Osobiście nie przepadam za ecchi, ale dałam się nakłonić i pomimo śladowych ilości sensu nie żałuję, że to obejrzałam, czy może raczej pochłonęłam, ponieważ zajęła mi tylko dwa dni. Kreska nie jest wyjątkowa, ale nie jest też beznadziejna, po prostu miła dla oka. Fabuła, jak już pisałam, nudna, przewidywalna, pozbawiona sensu i inteligentnego humoru, ale to chyba typowe dla anime z tego gatunku (nie wiem, innych na razie nie widziałam i zobaczyć raczej nie zamierzam), a jeśli chodzi o postaci, są one raczej przeciętne na granicy z „denerwujące”. Jedyną osobą, do której poczułam coś na kształt sympatii, była Shizuku, która jako jedyna wydawała się mieć coś takiego jak mózg, pomijając fakt, że ona też straciła głowę na punkcie Natsuru. Na temat ostatniego odcinka się nie wypowiem, bo to obraza inteligencji przeciętnego widza. Jednak mimo wszystko, nie uważam tego anime za najgorsze, jakie widziałam, a sam pomysł był dobry, ale niestety realizacja gorsza. Tak więc raczej nie planuję ponownie oglądać tego anime.