x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Nudy
Jak słyszałam po raz setny, że ta magiczna szata Rinne uniemożliwia zwykłym ludziom zobaczenie go, albo inne w kółko powtarzane teksty to miałam ochotę kogoś uderzyć. Nie wiem po co to, przecież nikt nie zaczyna oglądać od 5 czy 10 odcinka, żeby nie słyszeć jak pierwszy raz było to wyjaśniane. Odcinki w sumie można oglądać w dowolnej kolejności i nic nie zaskoczy. W każdym bądź razie, jak już jeden odcinek tygodniowo mnie nudzi to znaczy, że nie jest dobrze.
Wady: Okropny bohater, reszta postaci nijaka, bardzo słaba kreska.
Zalety: nie stwierdzono…
Tanuki
Ja od pierwszego odcinka tego chcę, żeby zginęli wszyscy. Zwykle powinien być ktoś w tak dużej ekipie kogo się w miarę polubi i liczy na to, że przeżyje, a tutaj po prostu nie ma osoby którą można by lubić, każda postać jest irytująca na swój sposób.
Ale tak jak napisałeś: możliwe, że „w tej serii jest ogrom rozrywki, tylko trzeba odpowiednio do niej podejść”, nie zawsze jednak się tak da. Choć chętnie posłuchałabym Twojej rady, nie widzę nadziei dla tego anime. Może się ona jednak przydać osobom, które dopiero zamierzają to obejrzeć, bo choć ciężko jest zmienić swoje nastawienie i opinię w trakcie trwania anime, będąc przygotowanym od początku na syf, z odpowiednim ostrzeżeniem może się on zmienić w w miarę sensowną rozrywkę. Są po prostu rzeczy których nie da się przeskoczyć…
Zaczęłam oglądać Kami‑sama no Inai Nichiyoubi, bo akurat pojawił mi się ładny obrazeczek z losowego anime. Myślę: nie widziałam – obejrzę. I tak ze 3 odcinki. Po drugim co prawda zaświtało, że chyba gdzieś to widziałam, ale powstaje tyle podobnych do siebie serii, że uznałam to tylko za złudzenie. I w końcu, gdy zaczął się ending w 3 odcinku dotarło do mnie, że jest to pierwsze całkowicie zapomniane przeze mnie anime. Sprawdziłam – wystawiłam 7!!! A przez 3 odcinki nie pamiętałam, że w ogóle to oglądałam. Przede wszystkich bohaterów, którzy wydają się mało ciekawi. Po wspomnianym trzecim odcinku zaglądnęłam jeszcze do dwóch ostatnich i jeżeli o postaci chodzi to nadal pustka w głowie. Samo zakończenie już sobie przypomniałam, bo mimo że było odrobinę wzruszające, to też… strasznie głupie. Chodzi mi oczywiście o to kliknij: ukryte wskrzeszenie tego chłopaka (dlaczego się udało, na jakich zasadach, jeśli tak można to czemu nie odkopała ojca itd.) W sumie to chyba powinnam zmienić ocenę, ale odpuszczę, bo chyba nie dam rady tego w całości znów obejrzeć (zwłaszcza z myślą, że prawdopodobnie i tak zapomnę niebawem). Jest to jednak seria (a wywnioskować to mogę po 3 pierwszych i 2 ostatnich odcinkach), która potrafi wzruszyć jeżeli uda się polubić postacie i ogólnie myślę, że można zobaczyć dla zabicia czasu.
Po drugim odcinku
Re: Dające nadzieje
Po przeczytaniu pierwszego akapitu tego komentarza uznałam, że nie warto tworzyć swojego własnego, skoro ten w sumie jest o mnie:D
Bo mam dokładnie to samo, bardzo zwykle jaram się anime o tematyce gier, ale gdy przychodzi co do czego, okazuje się, że jakoś mnie to nie kręci. Idealny przykład – Log Horizon, obejrzałam kilka pierwszych odcinków, które znudziły mnie niesamowicie. Mimo jakiejś tam sympatii do SAO (dzięki temu anime zagrałam w pierwszą grę online) nie chciało mi się wcale oglądać dalszych perypetii bohaterów…Zdecydowanie więc nie jestem targetem tego typu serii, ale ta była całkiem niezła.
Trochę wolno się rozkręca, na początku miałam chwile zwątpienia. Cieszę się jednak, że wytrwałam, bo zapowiada się ciekawa przygoda. Zapowiada, bo po tej serii niewiele udało się dowiedzieć o przedstawionym świecie i przeszłości bohaterów, dlatego bez ewentualnej kontynuacji jest to tylko wstęp do opowieści. Wiele pytań czeka na odpowiedzi…
A póki co moja ocena to 7/10 i czekam na rozwój wydarzeń.
Dałam serii 7/10. Trochę zawyżone, bo w kilku momentach zastanawiałam się nawet nad jej porzuceniem, ale mimo zmarnowanego potencjału nie żałuję, że obejrzałam. Właściwie o mojej ocenie w dużej mierze zadecydowało nie do końca szczęśliwe zakończenie, czasami takie też są potrzebne.
Zabrakło wszystkiego
Główny bohater może nie jest najgorszy, ale polubić go też byłoby ciężko. Reszcie postaci (mam tu głównie na myśli dziewczęta z zespołu Tsurugiego) niby dano trochę czasu, bo każda chyba dostała odcinek jej poświęcony, ale mimo wszystko są tylko tłem. Jedyną postacią, która jako tako się wybija jest Olga, ale także jego motywacja i działania są pozbawione sensu i logiki (:D)przez co znów sprawiają wrażenie zrobionych na siłę pod głównego bohatera.
Chciałabym powiedzieć, że mogło być dobrze, ale nie wyszło. Tutaj jednak od początku nie mogło być dobrze, bo zabrakło totalnie pomysłu i chociaż tej odrobiny oryginalności, która sprawiłaby, że serię można by zapamiętać na chwilę chociaż. Nie potrafię znaleźć tak naprawdę jednej konkretnej zalety tego anime, więc 2/10 wydaje mi się odpowiednią oceną dla niego.
Najprawdopodobniejszy wybranek bohaterki też jakoś mi nie spasował, chyba po prostu jest zbyt miły jak na głównego bisha w tego typu serii xD Mimo że często mnie irytują, w tej roli jednak najlepiej sprawdzają się takie gburowate mruki.
Główna para więc jak dla mnie najsłabsza. Bardziej zainteresowały mnie pozostałe postacie żeńskie i ich historie, dlatego może jeszcze spróbuję przeboleć kilka kolejnych odcinków (przewijając „momenty” różowowłosej i blondyna). Nie sądzę jednak żeby wyszło z tego coś dobrego, a nawet średniego, byleby za bardzo nie irytowało.
Bohaterka nie wyróżnia się niczym szczególnym, bisze może i nie brzydcy, ale nieciekawi… O fabule nie wypowiem się, bo obejrzałam tylko kilka odcinków i znam tylko jej zarys, ale nie trudno się domyślić, że bohaterka jest kluczem do wszystkiego (stąd bisze wokół niej). Ze względu na muzykę porzuciłam ten tytuł, więc tutaj już chyba nic nie muszę dodawać (J‑pop mnie przeraża i drażni więc openingi i endingi w tego typu seriach są dla mnie nie do przejścia…)
Spodoba się pewnie fankom biszów, którym nie przeszkadza wałkowanie w kółko tych samych schematów (a w reverse haremach są one tak doszczętnie i chamsko wałkowane, że ja już chyba dam sobie spokój i następnemu podobnemu tytułowi podziękuję). Może jeszcze przyjemność z oglądania będą czerpać ludzie poszukujący niezamierzonej komedii, a powinni mieć niezły ubaw z piosenek, bo gdybym zabrała się za to wiedząc o tej musicalowej stronie, to może nawet wydałoby mi się to zabawne. A tak po prostu żałosne.
Nie
Skoro mowa o bohaterach, znowu nic dobrego powiedzieć się nie da. O dziewczynkach już napisałam to co miałam napisać i myślę, że jest to wystarczające by opisać każdą z nich. Brak oryginalności po prostu, gdzieś to już było, może wtedy postać miała inny kolor włosów, ale niczym innym się nie różniła od którejś z tych będących na pierwszym planie w Taimadou. Nuda straszna. Z tych rzadziej pojawiających się na ekranie postaci nie potrafię wymienić żadnej, która byłaby ciekawa. Co do głównego bohatera natomiast, nie jest najgorszy. Ale moje odczucia zapewne wynikają z fajnego głosu postaci (jest całkiem inny niż bardzo do siebie podobne głosy głównych bohaterów haremówek), całkiem fajnie też wyglądał podczas walk. Jeżeli o schematyczność jednak chodzi, niestety ściga skutecznie swoje koleżanki z drużyny.
Muszę uczciwie przyznać, że była to świadoma strata czasu, od początku widać, że nic dobrego ani ciekawego z tego nie będzie. Nawet jako zabijacz czasu wypada słabo, bo nie pozwala się zrelaksować, może co najwyżej wkurzyć albo znudzić (w moim przypadku obie opcje). Oglądałam tylko żeby odhaczyć i odhaczam z oceną 3/10. Może nieco za dużo, ale tylko dlatego, że gdybym obejrzała to jakiś czas temu (przed zobaczeniem dziesiątek podobnych serii), mogłoby mi się bardziej spodobać.
Przede wszystkim spodziewałam się haremu, a tu niespodzianka: bohaterowie wyznają sobie uczucia już na początku serii! Nie ukrywam, że już dzięki temu seria zdobyła u mnie kilka punktów. Może związek ten nie należał do najdojrzalszych, mimo wszystko jednak polubiłam tę parę.
Kolejny plus za głównego bohatera. W porównaniu z jego odpowiednikami z tego typu serii wypada bardzo dobrze. Nie rumieni się, nie ma problemu z powiedzeniem tego co myśli i czuje, prawdziwy facet po prostu (i tutaj również dla mnie Asterisk odpadł w przedbiegach, bo tam bohater podobał mi się tylko w trakcie walk. Przez resztę czasu trudno doszukiwać się w nim jakichkolwiek cech pasujących do standardowego pojęcia męskości…)
Postać Stelli średnio mi się spodobała szczerze mówiąc, ale nawet nie potrafię powiedzieć dlaczego. Dalej uważam, że tworzyła z Ikkim fajną parę, ale dla mnie była chyba tylko właśnie takim dodatkiem dla niego. Jako że on był fajny nie wypadła najgorzej, ale z bardziej typowym bohaterem (zniewieściałym, rumieniącym się ciapą) mogłaby już irytować. I tutaj znowu nie mogę się oprzeć, żeby nie dodać, że jednak w tym przypadku to bohaterka z Asteriska wypadła lepiej (nie wspominając już o tym, że podoba mi się nawet bardziej jak została narysowana:)). I cóż, tę postać tak naprawdę uważam za jedyną udaną w Asterisk, reszta już albo działała mi na nerwy, albo nie było w nich nic takiego, co pozwoliłoby zapamiętać ich na dłużej. Być może w Cavalry też takich nie ma, ale już nie miałam problemu z irytacją w przypadku żadnej postaci.
Jeżeli o grafikę chodzi, jest ładnie. Walki są widowiskowe, co jest zasługą płynnej animacji. Choć piosenka z openingu nieszczególnie przypadła mi do gustu, zdarzało mi się go oglądać, bo był zwyczajnie ładny. Ładna animacja, fajny dobór kolorów. Kreska podoba mi się, dla mnie najważniejsze, że głównego bohatera nie można pomylić z którąś z bohaterek (a to również bolączka wielu serii jadących na tych samych schematach co Cavalry). Warto jeszcze dodać, że nie razi fanserwisem, a jeżeli już takie sceny się zdarzały były dobitnie ukazane, a nie np. stoi bohaterka w bardzo ważnej bitwie, prawi jakieś morały, a jej spódnica jest podwiewana przez wiatr i całe gacie ma na wierzchu! W takich momentach robi mi się zwykle trochę wstyd, że jestem zagorzałym fanem anime… Ale tutaj tego nie odnotowałam w takim natężeniu.
Ogólnie jestem zadowolona. Mimo kilku głupot i kosmicznych pomysłów pod koniec, wypadło dobrze. 7/10 ode mnie, bo w końcu poczułam leciutki powiew świeżości jeżeli chodzi o takie czysto rozrywkowe serie.
Kreska jest leciwa, nie ma co dyskutować w tym temacie. Postacie są jednak dość ładne, a animacja mogłaby skopać tyłek niejednej produkcji ostatnich lat. Serio, myślałam że seria sprzed kilkudziesięciu lat będzie gorzej się prezentowała, ale animacja nie razi w oczy,nie przeszkadza, a to już jest sukces biorąc pod uwagę upływ czasu.
Wiele razy się wzruszyłam, polubiłam bohaterów, a historyczne tło (nieważne jak bardzo podkolorowane) tylko sprawiło, że historię ogląda się z zapartym tchem.
Wystawiłam serii 9/10, bo chwilami miałam wrażenie, że oglądam telenowelę (trochę za mało obchodziły mnie np. rozterki sercowe Antoniny, a zachowania bohaterów wydawały mi się zbyt teatralne), ale całokształt jest naprawdę kawałem dobrego anime i bardzo się cieszę, że się z tą serią zapoznałam.
Uroczy romans
Rzadko czytam mangi, więc nie zetknęłam się wcześniej z tą kreską. Chociaż w sumie oglądałam anime Inuyasha, którego to tytułu pierwowzór podobno wychodził spod ręki tej samej autorki i widać oczywiście podobieństwo w projekcie postaci (choć pewnie ich animacja też co nieco zmieniła w porównaniu do oryginalnego wyglądu), innych prac autorki nie znam. Mimo wszystko uważam styl rysowania za specyficzny w porównaniu do innych tytułów, zarówno tych współczesnych, jak i nieco starszych.
Nie ukrywam, że zasmuciłaś mnie tym faktem, bo tak jak wspomniałam nie znam zbyt dobrze innych dzieł autorki. Ale nadzieja umiera ostatnia, więc nadal będę po cichu liczyć na jakiś konkretniejszy rozwój relacji między bohaterami…