x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Rzadko czytam mangi, więc nie zetknęłam się wcześniej z tą kreską. Chociaż w sumie oglądałam anime Inuyasha, którego to tytułu pierwowzór podobno wychodził spod ręki tej samej autorki i widać oczywiście podobieństwo w projekcie postaci (choć pewnie ich animacja też co nieco zmieniła w porównaniu do oryginalnego wyglądu), innych prac autorki nie znam. Mimo wszystko uważam styl rysowania za specyficzny w porównaniu do innych tytułów, zarówno tych współczesnych, jak i nieco starszych.
Nie ukrywam, że zasmuciłaś mnie tym faktem, bo tak jak wspomniałam nie znam zbyt dobrze innych dzieł autorki. Ale nadzieja umiera ostatnia, więc nadal będę po cichu liczyć na jakiś konkretniejszy rozwój relacji między bohaterami…
Seria była dla mnie miłym zapełniaczem wolnego czasu. Oglądając ją jakoś nie odczuwałam potrzeby myślenia o niczym innym poza tym co widzę na ekranie. Mimo powtarzalności pewnych motywów podobały mi się dość często pojawiające się tutaj wątki komediowe. Właściwie to cieszę się, że nie zrobiono praktycznie wcale żadnych dramatów i traum, choć były ku temu warunki. Nawet Rinne, któremu życie wciąż podkłada kłody pod nogi nie użalał się nad sobą (pomimo krwawych łez), wykonując bez gadania swe obowiązki shinigami.
Humor humorem, głównym źródłem czerpanej przeze mnie podczas oglądania przyjemności, była sympatyczna zgraja postaci na czele z głównym bohaterem, którego polubiłam praktycznie od momentu, w którym pierwszy raz go zobaczyłam. Większy problem miałam z Sakurą, wydawała mi się zbyt zimna, bez emocji, jednak ostatecznie przyzwyczaiłam się i nawet zaczęłam ją lubić. Mimo wszystko nie jest to jedna z moich ulubionych kobiecych postaci, ale na szczęście nie irytuje zanadto. Szkoda trochę, że nie rozwinięto nieco bardziej wątku romantycznego, ale podejrzewam, że na wszystko przyjdzie pora. Czekam więc na ciąg dalszy, a na ten moment ode mnie 7/10.
Raczej słabe
Błagam twórców anime: niech się wreszcie odczepią od tej biednej przyjaciółki z dzieciństwa! Taka dziewczyna nigdy nie wygrywa, ma tylko wzbudzać współczucie, może by w końcu odpuścić. Ileż można… Ostatni odcinek miał być wzruszający, ale nie był. Gdybym chciała zliczyć ile razy widziałam coś podobnego…
Wydawało mi się, że kreska jest ładna, ale ogólnie grafikę oceniłabym dość nisko. Chwilami postacie wyglądają tak koślawie, że myślę iż nawet ja narysowałabym je lepiej. Krzywe, brzydkie i ogólnie widać oszczędność środków.
Obejrzałam, bo początek mnie wciągnął, potem zeżarły to anime schematy i pojawiła się irytacja nimi spowodowana. Niestety utrzymała się do samego końca, a ten tytuł uważam za czas raczej stracony.
Re: Le sarcastico
Re: Wspaniałość
Wspaniałość
Największą zaletą są dla mnie bohaterowie. Tenmy nie ukrywam, na początku nie polubiłam, ale w pewnym momencie przestało mi przeszkadzać jego nadmierne poczucie sprawiedliwości. Wróg nie wróg, trzeba mu pomóc, gdy ten jest ranny, podobało mi się to, że nie zmienił się nawet pod wpływem wszystkiego co mu się przydarzyło. Ogólnie postacie są dobrze skonstruowane i można w jakiś sposób zrozumieć postępowanie każdej z nich. Dawno już nie spotkałam się z takim realizmem w tej kwestii w anime. Jedną z ciekawszych postaci była dla mnie Eva, która balansując między miłością i nienawiścią do Tenmy, początkowo obwiniając jego o wszystkie złe rzeczy jakie się jej przydarzyły, tak naprawdę nie wydaje się złą osobą. Jest po prostu zranioną, ale zbyt dumną kobietą. Wymienianie wszystkich mijałoby się z celem, więc powiem tylko, że jest tu mnóstwo interesujących postaci.
Historia jest niesamowicie wciągająca i ciekawa. Nie zliczę już ile razy ciarki przeszły mi po plecach, ile razy nerwowo odpalałam następny odcinek, żeby zobaczyć co dalej. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby historię upchnąć w mniejszej ilości odcinków. Niby niezbyt ciekawe chwilami, ale budujące napięcie i podające jakieś tam drobne szczegóły odcinki również są warte obejrzenia. Przyznam szczerze, że jedynie zakończenie mi się nie podobało. kliknij: ukryte Pomyślałam sobie: i po co było to wszystko? Po co całe gadanie o zabiciu Johana, ściganie go bez wytchnienia? Najgorsze co mogłam usłyszeć w ostatnim(czy tam przedostatnim) odcinku to jakieś tam wybaczenie ze strony Niny. Ciekawa jestem, czy rodziny tych wszystkich ludzi zabitych przez Johana lub na jego zlecenie też byłyby tak chętne do wybaczenia mu. Nieważne jednak, ważne jest to, że Nina i Tenma zostali do końca „tymi dobrymi”, co trochę mnie zirytowało, bo miałam właśnie nadzieję na „rozwiązanie” sytuacji i wtedy dopiero rozważania co bym zrobiła na ich miejscu. Zakończenie więc nie usatysfakcjonowało mnie… Zbytnie „udobrzanie” postaci nie jest dobre. Nigdy.
Kreska bardzo pasuje do tego typu historii. Chwilami twarze postaci (tych nie do końca dobrych lub złych) były zbyt powykrzywiane.Przekoloryzowane. Przesadzone. Całość jednak wypada ładnie, a Tenma w długich włosach i z zarostem jest idealnym głównym bohaterem do tego typu historii. Nie powiem jak wygląda w krótkich…
Jest to jedno z najlepszych anime jakie widziałam, a w gatunku najlepsze. Nie jestem fanką co prawda tego typu kina (nie tylko anime mam na myśli), więc moja ocena może nie być adekwatna. Jako laik jednak nie mogę dać mniej niż 10/10, bo już dawno nie widziałam czegoś tak dobrego, a długo omijałam to szerokim łukiem. Nie zrażać się więc długością i oglądać kto jeszcze nie widział i kto nie potrzebuje wybuchów czy namiętnych romansów w każdym odcinku anime:)
Zakończenie wydało mi się urocze, pomysł z kulkami i życzeniami mało odkrywczy i oryginalny, ale wyszło ładnie.
Swego czasu polubiłam w tym tytule jego lekkość, słodkość i humor. Nie ma tu zbyt wiele poza tymi niewątpliwymi zaletami, pytanie więc czy komuś wystarcza jeszcze raz to samo. Ja myślałam, że z całą moją sympatią do tej historii wystarczy, ale okazało się, że byłam w błędzie. Mimo wszystko jednak 6/10 za sentyment głównie.
Fabuła jest kiepska, bohaterowie nieskomplikowani (nawet bardzo), ale sympatyczni. Dużym plusem był też brak elementów haremu czy ecchi, które w tego typu serię można by z łatwością upchnąć.
Chwilami miałam dość, przewijałam, łapałam się za głowę, ale dotrwałam do końca i ogólne wrażenie po zakończeniu serii jest raczej pozytywne. Jest to prawdopodobnie spowodowane lekkością tego tytułu. Nie byłabym jednak w stanie z czystym sumieniem go komuś polecić. Jak poniżej napisano jest to seria do szybkiego zapomnienia, bez żadnych poważniejszych zalet, ale jeżeli szuka się tylko czegoś, co pomoże się zrelaksować i wyłączyć na moment myślenie to jest to strzał może nie w 10, ale dla mnie w 6 na pewno:)
Moja krótka miłość do dram była absolutna. Zdaję sobie więc sprawę, że zwykle jest to wszystko przesadzone, przedramatyzowane, zbyt różowe… Ale nic to, bawiłam się przednio, polubiłam bohaterów i kibicowałam im, więc uważam seans za udany. O zdolnościach aktorskich nie będę się wypowiadać, bo już od dłuższego czasu uważam, że mało który Azjata takowe posiada, ale muszę wspomnieć o jednej ważnej rzeczy. Dla mnie (i podkreślam dwa pierwsze słowa tego zdania, bo wiem, że o gustach się nie dyskutuje) F4 koreańskie wyprzedza to japońskie o jakieś milion lat. Wszyscy są śliczni, a w HYD szczerze mówiąc dziwiłabym się dlaczego te wszystkie panienki tak piszczą na ich widok.
Hana Yori Dango jest ciekawą historią i przede wszystkim uroczym romansem. Ja, gdy już zaczęłam nie potrafiłam skończyć, stąd po obejrzaniu zarówno japońskiej jak i koreańskiej wersji oraz mangi wciąż było mi mało. Żeby jednak się spodobało nie można podchodzić do tego tytułu zbyt poważnie, bo jest to historia nierealna, mocno przesłodzona. Dlatego też trzeba ją potraktować z mocnym przymrużeniem oka.
Mimo wszystko uważam, że trochę przerysowano postać Takeo (dosłownie xD), przez to romantyczne momenty z maleńką, drobniutką Yamato wyglądają komicznie (pocałunek, czy trzymanie za ręce, mimo że słodkie same w sobie wyglądają karykaturalnie z powodu projektu postaci Takeo). Poza tym grafika ok. Jeżeli o muzykę chodzi, bardzo przyjemne opening i ending. Może nie słucham obu za każdym razem, ale potrafię sobie w dowolnym momencie przypomnieć ich brzmienie. Pasują do tej serii jak ulał.
Podsumowując, jeżeli w ostatnich odcinkach nie nastąpi jakaś diametralna zmiana w klimacie moja ocena dla tego tytułu to 8/10.
A mogło być tak fajnie
O fabule się nie wypowiem, bo to co obejrzałam było raczej wprowadzeniem, do pewnego momentu bardzo dobrym. Później tak naprawdę mogło się dziać wiele albo nic, seria i tak by zdobyła swoich zwolenników, bo ogólnie jest w porządku. Tzn. nie chciałabym zostać źle zrozumiana – zakładam, że dalej była jakaś fabuła poza poszukiwaniem córki, ale mogę się mylić…
Kreska jest ładna, grafika trochę się już jednak postarzała, ale muzyka jak najbardziej na plus.
Żałuję trochę, że musiałam porzucić tę serię, bo pierwsze wrażenie, dwójka głównych bohaterów i rozwój ich relacji, a także tworzenie przez nich rodziny zapowiadały się ciekawie. Wszystko popsuła jedna beznadziejna postać, która jest mimo wszystko ważna dla fabuły i nie lubiąc jej nie da się dalej czerpać przyjemności z seansu. Jakby tak nie kombinowano seria byłaby bardzo dobra, wystarczyło pozostawić to dziewczę na drugim planie (albo i dalszym – tak dla pewności).
Gdyby jeszcze jako odrębna historia było to interesujące… Niestety nic specjalnego się nie działo, za mało konkretów. Pod koniec zamiast akcja przyspieszyć, wpakowała się w typowe dla anime zapychacze typu plaża, festiwal i ogólna sielanka. Po zakończeniu poczułam się jakbym niepotrzebnie i bezpowrotnie straciła trochę czasu. Podsumowując nie podobało mi się. Moja ocena to 4/10, ale tylko dlatego, że może nie najgorzej by się oglądało gdyby zastąpić bohaterów jakimiś innymi, nowymi, a nie tworzyć jakąś kiepską seryjkę bazując na popularności zdobytej przez poprzedniczkę.
Ech, gdy już główna bohaterka ssie na całość, serię mogłaby już tylko uratować ciekawa fabuła. Tutaj jednak nie wysilono się jakoś specjalnie. Pójście do szkoły ze względu na ładną dziewczynę ze zdjęcia, zasady panujące w szkole, moce niektórych bohaterów (jak przewodnicząca kółka dziennikarskiego), kilka odcinków o niczym (typu polowanie na ducha) i można by tak długo wymieniać idiotyzmy tej serii. Humor jest na bardzo niskim poziomie, jest zorientowany głównie na zboczone zapędy głównej bohaterki, ewentualnie jej kuzyna. Bez przerwy wałkuje się te same motywy, co sprawia, że ostatecznie nie śmieszą a irytują.
Projekty postaci są ładne. I to tyle plusów jeżeli o grafikę chodzi. Najbardziej rozwaliła mnie animacja podczas walk. Tak kanciaste postaci wyglądające całkiem inaczej niż zwykle, brzydkie po prostu widziałam chyba ostatnio w „Naruto” podczas walki głównego bohatera z Painem. Walki z Mikagury co prawda nie dorastają wspomnianej przeze mnie animacji do pięt, ale twórcy starali się jak mogli, żeby wyglądało to równie żałośnie.
Jakimś cudem udało mi się dotrwać do końca. Przewijałam co prawda chwilami (zwłaszcza fragmenty, które miały niby być zabawne), bo uznałam, że oglądanie wszystkiego byłoby totalną stratą czasu. Obejrzenie całości jednak również nią było i dlatego ode mnie 2/10, jest to bardzo słaba seria.
Przeciętne
Kreska jest faktycznie dość realistyczna, ale już animacji brakuje dynamiki. Chwilami wszystko jest też bardzo niestaranne, powykrzywiane. Jakaś muzyka poza openingiem i endingiem była? Nie zauważyłam. Opening jednak przepiękny, nie przewinęłam go ani razu i myślę, że to jedyna część tego anime, do której będę czasami wracać.
Największym minusem są jednak postaci, które ciężko jest polubić. Sprawiają wrażenie lalek bez charakteru i z pewnością nie zapamiętam na dłuższą metę nikogo.
Dałam 6/10, bo chyba zbyt wiele po tym tytule oczekiwałam, dostałam natomiast przeciętną serię, z przeciętną fabułą, przeciętnymi bohaterami, przeciętną oprawą techniczną.
Dobre, ale nie wszystko
Z fabułą mam największy problem, bo jak napisałam początek nie zachwyca. Im dalej tym lepiej, ale nie do końca przypadł mi do gustu sposób prowadzenia akcji. Lubię po prostu jak odcinek zaczyna się w momencie, w którym kończy się poprzedni. Tutaj chwilami podjęty wątek urywano, a zbudowane pod koniec wcześniejszego odcinka napięcie pryskało jak bańka mydlana, gdy okazywało się, że akcja przeskakuje w całkiem inne miejsce. Sama historia jest ciekawa i również smutna niestety. Mimo wszystkich wad jakie to anime z pewnością posiada cieszę się, że wytrwałam i je obejrzałam. Zważając na całokształt daję 7/10.
Postaci są różne, jedne dają się lubić, innych się nienawidzi. Główna bohaterka jest niestety postacią dość nierówną, niby silna kobieta z charakterem, a czasami odwala takie akcje, że ma się ją ochotę walnąć w pysk, mam wrażenie, że na siłę starano się ją uwiarygodnić. Są jednak bardziej irytujące dziewoje, jak np. wiecznie potrzebująca akceptacji Salia. Ange, jeżeli chodzi o całokształt jest mimo wszystko całkiem udaną postacią.
Najgorszym momentem w anime, gdzie moja ocena zdecydowanie i natychmiastowo spadła było kliknij: ukryte uśmiercenie i bez wytłumaczenia wskrzeszenie Momoki i Tuska.Nie wiem po co, jedynym powodem była chyba chęć zagrania na emocjach widza.
Tak sobie krytykuję, ale właściwie nieźle się to ogląda. Cały czas coś się dzieje i choć trochę przekombinowano w niektórych momentach wciąga na całego.
6/10
Puchi Puri Yuushi