Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

tamakara

  • Avatar
    tamakara 6.01.2017 14:45
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Dużo tych mrocznych pieczar musi być w Japonii, bo w końcu rejet i kyoani też jakieś zajmują (ta rejetowa ma jeszcze tańczące po ścianach płomienie), jedno jest pewne – wszyscy ostro liczą kasę xD
    Śmiech jest tu bardzo wskazany, ale jednak trochę śmiech przez łzy…
    Z jednej strony wesoło, że przekroczona została granica przekazu podprogowego i nie sposób zanegować, że „coś się dzieje”, z drugiej smutno, że odbywa się to w takiej atmosferze. I śmieszno­‑smutne jest to, że to anime (chciałabym wierzyć, że świadomie a wręcz bezczelnie) obnaża pewien problem fandomowy – zwracanie uwagi na homoseksualne podteksty w produkcjach „nie­‑jaoj” jest tabu i automatycznie wprowadza taką osobę w szeregi zboczeńców. Nie mówię to u fazowym szipowaniu, to inna sprawa. Stwierdzenie, że „Bohater A wykazuje zainteresowanie bohaterem B wykraczające poza kumplostwo” albo „scena x jest podszyta dwuznacznością”, czy że twórcy wstawili jakieś oczywiste wabiki… może się skończyć linczem, podczas gdy zauważanie, że między jakimiś dziewczynami chyba jest „coś więcej” dyskutuje się całkiem otwarcie i na „legalu”. Tak samo męski fanserwis jest złem i obrazą, żeński natomiast to rzecz naturalna.
    Chciałabym dożyć takich czasów na tanuku, kiedy samo zauważanie, że autorzy otwierają pole do nieheteronormatywnej interpretacji postaci płci męskiej/relacji postaci płci męskiej nie czyniło z autora takiego stwierdzenia zaślinionego zepsuciem osobnika.
  • Avatar
    tamakara 5.01.2017 11:48
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    nie wiem, czy to tło jest wyrażeniem poglądów, czy raczej obrazuje czyjeś poczucie estetyki, ale ja tu tylko puszczam oko :D

    ogólnie ten spór wydaje mi się szalenie zabawny, stoję bowiem na stanowisku, ze obecność lub brak pocałunku nie determinuje charakteru relacji yuuriego i viktora, podobnie jak nie ma znaczenia natężenie fanserwisu. vaka bardzo ładnie opisała to nieco niżej. ze wszystkim można się kłócić, bo ktoś zdecydował się nie tagować anime w określony sposób. i dochodzimy do tak kuriozalnej sytuacji, że coś, co powinno pomagać, ostatecznie zaciemnia obraz.
  • Avatar
    tamakara 5.01.2017 09:32
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    jak możesz dawać linka do strony z takim tłem? od razu widać, że autor tekstu jest stronniczy!! ;D

  • Avatar
    A
    tamakara 31.12.2016 10:50
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    recenzja napisał(a):
    Yuzuru Hanyu [...] Nie da się ukryć, że stał się on inspiracją do stworzenia postaci Yuuriego

    *wywraca oczami*
    skąd taki pomysł?
    yuuri nie jest inspirowany hanyu, hanyu ma zupełnie inny styl, zupełnie inny charakter i zupełnie inną historię. ich się nawet porównać nie da :D już jj ma więcej wspólnego z hanyu niż yuuri.
    ja wiem, że ignorancja, ale bosz xp nóż się w kieszeni otwiera…
  • Avatar
    tamakara 27.12.2016 15:23
    Komentarz do recenzji "Watashi ga Motete Dousunda"
    wróć! jak ktoś CHCE się do czegoś przyczepić… zwłaszcza na naszym cudownym portalu, oby żył wiecznie ;p

    Recenzentka ciągle obstaje przy swoim, zwłaszcza, że jak zostało zauważone – forma jest poprawna. Na dodatek uważa, że właśnie nie mogła uzyskać takiego samego tonu za pomocą „definiuje”.
  • Avatar
    tamakara 27.12.2016 12:15
    Komentarz do recenzji "Watashi ga Motete Dousunda"
    Można było, ale, jak zechcą panowie i panie puryści zauważyć, problematyczne słowo zostało wzięte w cudzysłów, czym recenzentka pokazuje, że doskonale zdaje sobie sprawę, że nie jest to forma poprawna, ale zdecydowała się na jej użycie, by nadać wypowiedzi lżejszy, bardziej bezpośredni a może nawet dosadny ton.

    jak się nie ma czego czepić…
  • Avatar
    A
    tamakara 21.12.2016 20:18
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Mogłam napisać recenzję „pełnoprawną”? Mogłam, ale zrezygnowałam z tego z dwóch powodów. Po jeden: poszłaby jako alternatywa i doczekałabym się publikacji za jakieś pół roku, a nie chcę czekać. Tu i teraz utopię swój rant w komentarzach. Pewnie błyskawicznie przykryje go morze pokwiczeń, ale trudno. Po dwa: nie ma mowy, by tekst przeszedł przez sito naczelnej w tej formie, w jakiej zamierzam to z siebie wypluć :D a jest to jedyna słuszna forma! no to jadę…

    Oczekiwałam anime o łyżwiarstwie figurowym od spektakularnych zwycięstw Hanyu w 2014 (oczywiście nie jest to pierwszy wspaniały japoński łyżwiarz, ani pierwsze zwycięstwo Yuzu, ale wtedy świat doznał objawienia i zrobił się prawdziwy szał! „nieco” wkurzający szał, ale słusznie umotywowany *_* aaah, osobny elaborat można napisać *powstrzymuje się siłą*). Nastroje podgrzewał cudowny Uno (do poziomu wrzenia, obawiam się. Boże, jaki on jest niesamowicie cudowny!) i jeszcze mały Yamamoto, z którego może wyrosnąć coś ciekawego… No ludzie! Japonia wymiata, anime musi być! To tylko kwestia czasu… I oto stało się! Pierwszy trailer wywołał ekstazę, otworzyło się niebo, what's air? i te sprawy. Mój ukochany sport! Lepszy niż wszystkie inne~ wreszcie mogę się powymądrzać pod jakąś sportówką.

    No bo jak? Łyżwiarstwo figurowe jest w oczywisty sposób sportem wyczynowym, gdzie nie ma zmiłuj. Krew, pot, łzy i kontuzje. Eh te kontuzje =_= Sport wyczynowy, który, poza sprawnością fizyczną, wymaga od zawodników umiejętności aktorskich i gracji. To fakty. Taka kombinacja sprawia, że jest to cholernie trudne, trzeba bowiem pamiętać nie tylko o tym, żeby jechać swój program precyzyjnie i pod presją czasu, ale również o tym, jak się w trakcie tej jazdy wygląda i jeszcze kogoś (sędziów) tym wszystkim przekonać. I nawet jak się człowiek wypieprzy w trakcie, to musi wstać i zasuwać dalej. I to jest właśnie takie niesamowicie super! Na dodatek zrozumienie zasad to coś więcej niż przysłowiowa tajemnica spalonego. Tutaj fan/kibic/widz powinien ogarnąć kwestie techniczne, rozpoznawać skoki (?), wykazać jakąś wrażliwość na walory artystyczne i jeszcze skonfrontować to z tym dziwnym­‑dziwnym systemem punktowania. I to też jest super. Na dodatek patrzy się na coś, co nie ogranicza się do zaspokojenia pierwotnych instynktów stadno­‑wojennych publiki i zakazanych skłonności jej męskiej części, jak chociażby piłka nożna czy inne rugby.
    Jeśli komuś podniosło się w tym miejscu ciśnienie, zapewniam, że nie pogardzam sportami drużynowymi jako takimi, albo że emocje, jakie one wywołują, są z zasady emocjami gorszego sortu… to piękne emocje, z wyjątkiem patologii, rzecz jasna.  kliknij: ukryte 

    Wracając do meritum. Super jest również to, że wcale nie trzeba być Wielkim Znawcą, żeby czerpać przyjemność z kontaktu z łyżwiarstwem. Można spokojnie zatrzymać się na kontemplowaniu widowiska. I to też jest fajne! Skupiasz się na elementach artystycznych i ciągle możesz merytorycznie dyskutować. Jakie to jest super! T_T No dobra, do czego ja właściwie zmierzam? Ano do tego, że jeśli komuś się wydaje, że to jakaś eteryczna, wysublimowana pląsanina i pseudosport, to w oczywisty sposób nie ma racji. Poza tym łyżwiarstwo figurowe jest u mnie w pierwszej dziesiątce po Bogu i to w konkretny sposób przełożyło się na oczekiwania i wrażenia z anime.

    Pozornie mamy do czynienia z dość typową sportówką, czyli prezentowany jest nam dobrze wytarty model „od zera do bohatera”. W zestawie obowiązkowe przezwyciężanie własnych słabości i pokonywanie kolejnych etapów na ścieżce kariery tudzież „pomniejszych bossów” aż do wielkiego finału. Wszystkie sportówki działają w ten sposób i przed tym chyba nie dało się uciec. Z drugiej strony jednak nie sprzedaje się nam motywu, że tylko nasz protagonista musi trenować i boryka się z problemami, a przeciwnicy mają wpisane „wymiatanie” w definicję i stają się ludźmi „takimi jak my” dopiero po zostaniu pokonanymi. Główny nie jest de facto zerem, jest jak najdalszy od bycia zerem. To zawodnik, który zdążył osiągnąć naprawdę dużo, który nawet zdobył sławę, ale niepowodzenie wepchnęło do w depresję i ta skłonność do depresji nie spływa z niego w sposób cudowny, czyli dostajemy ciekawy twist. Kolejna sprawa to umieszczenie akcji w przestrzeni międzynarodowej. Jaka odmiana od wiecznie tych samych zawodów międzyszkolnych! Powiało wielkim światem, zderzają się kultury, no i zainteresowanie mediów wreszcie ma jakieś logiczne podstawy w odróżnieniu od sytuacji, kiedy poważni reporterzy biegają za gimbusiarską drużyną ze szkoły X. Poza tym to „pokonywanie bossów” też wygląda trochę inaczej, jeśli nie powiedzieć, że zostało wywrócone do góry nogami. Numer trzy to realizm* i nienachalne, przystępne przedstawienie zasad, którymi rządzi się łyżwiarstwo, a właściwie samo grand prix. OCzywiście wyłącznie ogólniki, bez straszenia szczegółami – jeśli komuś nie zależy, to może puścić mimo uszu. Jednocześnie położono nacisk na oczywistość żelaznej kondycji, na naukę tańca, na kwestię wpływu osobowości na kształt programu (to niby można schować pod aktorstwem, ale i tak często indywidualne cechy zwyczajnie wychodzą na jaw), rolę muzyki i to, że rozgrzewka jest ważna (kiedy ja widziałam rozgrzewkę w sportówce?) i hello? trening boli. W bonusie śmietnik jaki potrafią zrobić fani na lodowisku i tak bardzo życiowe – konieczność oglądania zawodów po streamach, bo telewizja nie pokazuje. I te wszystkie małe nawiązania i smaczki (tutaj, przede wszystkim, pudełko na chusteczki!!!). Ładnie, bardzo ładnie. Dobrze mi się na to patrzyło.
    No i chyba najważniejsze – charakter tej konkretnej dyscypliny uniemożliwia rozciąganie jednego występu na całą serię, ani nawet na jeden odcinek, więc trzeba było upchać w scenariusz różnych różności. W innych sportówkach te różne różności byłyby bonusami wpakowanymi gdzieś w przerwach wieloodcinkowych meczów, tutaj zaś „sceny z życia” są w każdym odcinku. Niestety, wszystko co było tak dobre i świeże na początku, okazało się elementami, które ostatecznie pociągnęły tę serię w dół. Głęboko.

    Ah tak, realizm dostał gwiazdkę. Dostał gwiazdkę, ponieważ trochę sobie tutaj pozwolono. Wcale nie mam na myśli podrasowanych choreografii, ludzie w rzeczywistości potrafią jeździć niesamowite rzeczy! Nawet o wiele bardziej niesamowite. No i obawiam się, że gdyby nawet wykręcali w tym anime poczwórne axle to i tak nikt nie zauważy przegięć, skoro bohaterom nie świecą się włosy. Ale i bez tego mamy trochę cudów i dziwów. Po pierwsze i podstawowe – Choroba, a niby dlaczego Viktor nie może trenować obu Jurków jednocześnie? Pogryzą się? Toż przez pewien czas całkiem znośnie koegzystowali. Dalej. W odcinku piątym Yuuri nie wyrobił się przy lądowaniu i uderzył twarzą w bandę. Skończyło się to tylko rozbitym noskiem, nawet występu nie przerwał, a powinien tam paść przynajmniej ogłuszony :D Przy mniejszej prędkości można się przytomności pozbawić, a tutaj nic :D i wiem, pisałam we wstępie, że nie ma zmiłuj, wstajesz i zasuwasz. Ale wstajesz i zasuwasz jak „zwyczajnie” upadniesz, a nie uderzysz o coś łbem z taką siłą! Yurio  kliknij: ukryte  No pewnie! :D żem śmiechła, nie powiem. Miało to uzasadnienie punktacyjne, ale może by tak… najpierw poćwiczyć? Eemmm… I przez całą serię pytałam w duchu –  kliknij: ukryte  Ładnie za to przedstawiono interakcje samych zawodników, bo oczywiście „wszyscy wiedzą”, że to naprawdę jedna wielka zaprzyjaźniona gromada, gdzie jeden drugiego dopinguje, podziwia i za wzór bierze :D Ale zgrzytnęło mi, że dziewuch­‑łyżwiarek jest mało. Gdzieś na trzecim planie snuje się Mila. Sara natomiast pojawia się jako  kliknij: ukryte  siostra swego brata, a nie pełnoprawna zawodniczka. Wiem, że to nie o dziewuchach anime, ale nie ma wyłącznie męskich zawodów, dziewuchy (i pary) powinny się tam kręcić i integrować. A widzimy tylko jak chłopcy sobie nawzajem fanbojują. Co oczywiście jest urocze i wpisane w konwencję, no ale… Naprawdę chciałam więcej Mili…
    No i największy „ból” w tej kategorii. Oceny. Za pierzastego grzyba nie ogarniam wyników :D  kliknij: ukryte  No ale kto scenarzyście zabroni? Przecież nikt nie zwróci uwagi :D Zupełnie pominę to strasznie parcie Jureczka na najwcześniejszy możliwy debiut, kładę to na karb jego osobowości…
    Pomijając to całe licentia poetica, ogólne wrażenie jest takie, że twórcy w miarę rzetelnie podeszli do zaprezentowania samej dyscypliny jako sportu. Mieli nawet kogoś specjalnie od projektowania kostiumów! (z których ze cztery mi się podobały, ale już mniejsza z tym xp). Przy okazji realizmu dobrze też wspomnieć i to na plus, że chociaż zderzanie się kultur jest w gruncie rzeczy pozorne, to zgrabnie zasugerowano, że bohaterowie z rożnych krajów rozmawiają między sobą po angielsku i czuć bariery językowe! Czyli ogólnie doceniam. Jakoś tam, chociaż chwilami miałam ciężko, bo chociaż
    sport przedstawiono dobrze, to zawody wyglądały już fatalnie…

    Yuuri, nasz główny bohater, przestał być nastolatkiem i, mimo panikarstwa i skłonność do łapania doła, potrafi zachować się jak osoba dorosła. Zrobiło to na mnie szczególne wrażenie w trakcie konfrontacji z Yurio w odcinku drugim, kiedy małe ruskie dziecko rzucało się jak wesz na kołnierzu, a Yuuri po prostu się na to uśmiechnął. W tamtej chwili po raz pierwszy mi zaimponował. Ten kontrast! Jak pięknie zobaczyć MC, którego nie da się ot tak wpisać w żaden „typ”. Zachodząca w chłopaku przemiana to nie (tak bardzo shonenowe) nabijanie kolejnych leveli, ale dość kulawe odnajdywanie zgubionej pewności siebie, własnego ja na lodzie i poza nim, i (nanami, wybacz mi xD) otwieranie się na innych. Po odcinku dziesiątym należy dopisać, że  kliknij: ukryte , ale nie zostaje też magicznie uleczony i cały czas ma psychikę jak mokry papier. Viktor natomiast to zupełnie inna historia. Bożyszcze, który skradł moje serce jednym mrugnięciem. Viktor znalazł się w takim punkcie kariery, kiedy osiągnęło się już wszystko i kiedy trudno wykrzesać z siebie tyle pasji, by zaspokoić ciągle olbrzymie oczekiwania… wszystkich. Co więcej, to ekscentryk, który na dzień dobry wydajesię wyłącznie bawić i mieć wywalone na cały świat. I można odnieść wrażenie, że cały szalony projekt rzucenia wszystkiego i zostanie trenerem to dla niego zwykły kaprys, ale jest zupełnie inaczej. On naprawdę potrzebował zmiany perspektywy, a poza tym, cóż, Yuuri go zafascynował. Viktor szukał jakiegoś impulsu, inspiracji, czegoś, co go popchnie do dalszego rozwoju. Wszystko zresztą zaczęło się od tego, że szukał, czyż nie? Szukał i znalazł. Nawet więcej niż się spodziewał T_T Moja ulubiona postać.
    Pozostałe chłopaki są bardzo różnorodnym drugim planem. Yurio… cudowne małe wkurzone ruskie dziecko! Takie małe! Takie wkurzone! ТАКОЙ СЛАДКИЙ! Jakże go uwielbiałam na początku. I w środku. Na końcu miałam go dość i szczerze życzyłam mu lania na oprzytomnienie. Ta postać miała spore predyspozycje do dorastania, a ostatecznie nie został nawet pełnoprawnym „ostatnim bossem”. Taki trochę Rin z Free! :D wiecznie zły, bo go własna niepewność i ambicja gniotą, ale tylko czekać, aż się łzami zaleje. Oczywiście łzami się nie zalał, prędzej by go miłość własna zadusiła, ale w tym też był uroczy. W gruncie rzeczy straszny gówniarz z niego i zachowuje się jak gówniarz. Niby taki pewny siebie, a przecież zupełnie nieopierzony i ... no dzieciuch kompletny. Myślę, że gdyby dali mu parę latek więcej, to jednak wypadłby bardziej wiarygodnie. Z Yurio jest jeszcze taki myk, już całkiem prywatnie, że w pewnym momencie słyszymy od siostry Yuuriego, że to małe ruskie dziecko wygląda zupełnie jak jej ulubiony chłopiec z boysbandu. Co ty nie powiesz? Mój ulubiony chłopiec z boysbandy akurat wtedy wyglądał tak. *łzy w oczach* Przypadek? Pewnie, że przypadek, ale takie zbiegi okoliczności to ja lubię!
    Z pozostałych dzieci niesamowicie urocze jest też chińskie maleństwo, które mogłabym trzymać w domu i karmić naleśnikami z bitą śmietaną. Tak, bohaterowie drugoplanowi to złoto. No, większość z nich… jakaś ich część? Trojaczki! Przede wszystkim trojaczki <3 Minami, Guanghong, Leo, Phichit… są kochani. Otabek po prostu wszedł na ekran, rzucił spojrzenie, otworzył usta i po mnie. Oh, dlaczego pojawił się tak późno? :<  kliknij: ukryte  Ale ta obowiązkowa w sportówkach banda dziwaków jest naprawdę… No, taka se, chyba. Biedny Christophe, którego wykreowano na jakąś parodię hiperseksulanego geja… to było nieco przerażające. Nie lubię tego typu „dowcipów”, są wytarte, a poza tym hiperseksualizm wyjątkowo do mnie nie przemawia.  kliknij: ukryte  Jeszcze bardziej biedny Georgi, który też mnie przerażał :D JJ… Chodziło chyba o tzw. wow factor, ale w moim odczuciu wyszło mocno wszelako. Jeśli to gwiazdorzenie, jakie odstawił w SP miało robić za element artystyczny, to na miejscu sędziów obcięłabym mu punkty… Do EX z takimi szopkami lol… no ale znowu – moja opinia. Co jak co, nie można powiedzieć, że w kwestii osobowości nie jest rozrywkowo… Odnoszę jednak wrażenie, że trochę za mocno pojechano z „sensacyjnością” i niektórych wątków nie udało się zgrabnie wyprowadzić na prostą. Za dużo postaci? Za dużo pomysłów? Nagle wywieszają sztandary z jakimś dramatem i motywacjami kogoś, kogo do tej pory prezentowali jako creepa, a ja mam się tym przejmować czy coś. Natomiast ktoś, kto mógł być ciekawy, tylko mignie i znika  kliknij: ukryte  Część rewelacji z pewnością można sobie było darować, część motywów wypada słabo, jest przedstawiona po macoszemu i jedyną reakcją to „aha”  kliknij: ukryte . I tutaj wyłazi ta podstawowa wada – złe rozpalnowanie serii. Początek jest świetny, ekspozycja tych „najgłówniejszych” postaci jest bardzo w porządku i fabularnie wszystko cacy tak mniej więcej do połowy, a potem… potem ktoś… znaczy reżyser i scenarzysta, mocno się pogubiły. Zagalopowano się we własnej fazie i wyszła kicha. Zabrakło czasu! Gdzie ach gdzie przypiąć te zachwyty nad panią reżyser, które spadły na mnie przed sezonem? Tak naprawdę jedyne, co poprowadzono dobrze to to, co dzieje się między Yuurim i Viktorem.

    Tu przechodzę do tej najbardziej drażliwej (?) kwestii. dum dum dum Fanserwis! Aluzje, sugestie, mruganie oczkiem. W tym anime miało tego nie być, praaawdaaa? Moja przedsezonowa przepowiednia, że to wszystko pewnie się jednak pojawi i to w ilościach sporych, sprawiła, że na naszym drogim portalu odsądzono mnie od czci i wiary. I co mogę teraz powiedzieć…? A, już wiem: HA HA HA Trzeba było zaufać intuicji zepsutej kobiety, ale nie zaufaliście i potem laliście krwawe łzy! Następnym razem będziecie pamiętać oooo Taka wredna mała satysfakcja nie przytrafia się na co dzień! Słodka jak brzoskwinki =__=
    Jak jest? Już chyba każdy i ich babcie wiedzą… Fanserwis wręcz wylewa się z ekranu… Zaczęło się powoli, z każdym odcinkiem jednak twórcy poczynali sobie coraz śmielej (proporcjonalnie do spadku jakości grafiki ;D) Przed rozpoczęciem sezonu zestawienie yoi z free! było profanacją. A tu free! zostało daleko z tyłu. ha ha.. Jako zadeklarowany fudzioś przyjmowałam to, rzecz jasna, z wielką uciechą. Uwielbiam puszczanie oczek, bawię się przy tym niesamowicie i w ogóle nie traktuję serio – jak długo jest to po prostu fanserwis. Szybko jednak zaczęłam mieć wątpliwości. Do czego zmierzasz, ekipo? Uprawiasz największy queerbaiting w historii sportówek, czy to jednak ma być prawdziwe? Bo jeśli ma być prawdziwe, to może bez parodii? Ale! Smyranie pod bródką, endingowe czesanie włosów, semi porno w onsenie, pożądanie kotleta jakoś tak mimochodem zmieniło się w „dla ciebie będę najgorętszą donną w mieście” i dostaliśmy taki niejako coming out w telewizji, a potem słyszmy, że „nie waż się spuszczać ze mnie wzroku”,„czy mam cię pocałować, żebyś się uspokoił?” i „chcę, żebyś był ze mną już zawsze”. Patrzyłam, słuchałam i ... no po prostu… Oczywiście wiem, że panuje tendencja do zamykania geja w „jaoju” jak w zoo, gdzie będzie uroczy i spełni rolę, a wszędzie indziej każdy jest hetero by default i musi być uzasadnienie dla innego stanu rzeczy. No i ta potrzeba dowodów. Jak się nie pocałują, to nie ma homo. I pojawią się osoby gotowe dać głowę, że w yoi dostajemy tylko wyuzdany fanserwis, a Viktor, który nie ma oporów przed publicznym zrzuceniem ciuchów, może też pocałować innego faceta i to niczego nie dowodzi :D Swoją drogą, ludzie, którzy zachłystują się gejem i sprowadzają całą historię do wątku homo są tak samo godni politowania, jak ci, którzy bronią się przed nim jak mogą. Ile % geja w geju? Oh rany… (Niektórym trzeba naprawdę strzelić niczym pięścią w twarz, bo nic subtelniejszego nie przyjmą do wiadomości.) Skąd te wszystkie wątpliwości? No bo przecież nie ma znacznika BL, który determinuje wszystko. *wzdech* No tak, rzeczywiście yoi nie jest BLem. I wiecie co? Bardzo dobrze, że nie jest. To historia o czymś innym, ale twórcy zgrabnie wpletli tu wątek uczuciowy, chowając go w fanserwisie właśnie. Nie twierdzę, że zrobili to dla idei, oczywiście przyświecała im kasa, ale nawet dla kasy nie musieli posuwać się AŻ TAK DALEKO. Na starcie nikt tego nie oczekiwał, a i „pole tolerancji” było bardzo duże, w końcu nie od dziś wiadomo, że sportówki homopodtekstami stoją… ups? I kto oczekiwał, że w jednym z flashbacków Viktor wystąpi w aranżacji jawnie nawiązującej do Johnny'ego Weira…. i kto się spodziewał,  kliknij: ukryte  Genialne jest to, że owszem, pełno tu erotyzmu, chemia między chłopakami jest niesamowita, ale nie sprowadzano ich relacji do sfery stricte okołołóżkowej i nie podporządkowano temu wszystkiego, co robią. Nie ma tu żadnych BLnych klisz, od podziału na strony dominującą i zdominowaną zaczynając.  kliknij: ukryte  I piękne jest to, że żaden nie okazał się ideałem, ale jeden pomagał drugiemu się rozwijać, że wzajemnie się dopełniali. Cóż, na ten temat napisano już dziesiątki esejów. Przeanalizowano każdy odcinek, rozwodzono się po wielokroć nad poszczególnymi scenami ilustrującymi dojrzewanie ich jako postaci i ich związku. Aż do porzygu… Nie będę tego dublować, nie będę z nimi polemizować, nie będę też budować własnych rozkmin. Rozciągnęłoby to ten rant jeszcze bardziej… (i tak to chyba mój najdłuższy tekst w historii tanuka). Na szczęście mi się nie chce! Powiem tyle, że OMG naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem i ogólnie wzruszyłam się. Długo nie ufałam twórcom, a oni ostatecznie przeszli moje najśmielsze oczekiwania. I nie mówię tu o dzieciakowatym podniecaniu się, że „ooo geje sie całujom”, tylko po prostu o możliwości zobaczenie relacji uczuciowej pokazanej jako ludzkiej relacji uczuciowej, która ma prawo wydarzyć się wszędzie a jednocześnie jest jak z jakiejś cholernej bajki T____T
    Z akcentem na bajkę jednak, w obliczu rewelacji jakoby jednym z założeń świata przedstawionego był brak homofobii (?).
    I wracając do początku akapitu – fanserwis był pierwsza klasa 8D Tak, nie zapominajcie – taplamy się w fanserwisie. Bawiłam się genialnie. Odcinek dziesiąty! Znowu! Gdzie nagle obecność całego dotychczasowego fanserwisu i w ogóle cała fabuła została uzasadniona jeszcze większą ilością fanserwisu. Mistrzostwo świata! I to mistrzostwo świata potrafi całkiem skutecznie przysłonić fakt, że inne elementy fabuły przedstawiają się słabiej w porywach do kiepsko, no ale! Nie spodziewałam się przecież niczego wybitnego. Spodziewałam się ładnych chłopców, dram i fanserwisów… i to dostałam. Dlaczego więc mam takie hmmm mieszane uczucia?

    Kwestia animacji… Cóż, tu zaczynają się schody… Nie, schody były przy fabule. Tutaj stajemy nad urwiskiem :D Po fenomenalnym pierwszym odcinku nastąpił regres. Szybko stało się jasne, że budżetu starczyło tylko na pierwszy ep, a potem zdecydowano się zastosować taktykę, że „co ma być to będzie”. Wyglądało to raz lepiej, raz gorzej i właściwie mogłabym przymykać oko na rosnącą brzydotę wszystkiego, jak długo sceny łyżwiarskie byłyby ładne. Niestety, dostałam po oczach już w trzecim odcinku. Pal sześć rozlewające się rysy twarzy, ale proporcje! Proporcje kochane wyły, tak brutalnie je katowano. Za krótkie rączki, rozciągliwe sylwetki, kończyny gnące się pod dziwnym kątem… Po pierwszym ataku brzydoty można było jeszcze powiedzieć, że przynajmniej nie dostaliśmy żadnym martwych plansz czy innych zabiegów mających tuszować oszczędności, chłopaki cały czas się ruszają. Każdy krok został uczciwie odwzorowany… Pewnie, ale i tak wyglądało to paskudnie. Po tym trzecim odcinku byłam zdania, że wolałabym obejrzeć kilka plansz, zamiast tej abominacji. I co? Prosisz? Masz! Odcinek czwarty był zapchany statycznymi ujęciami, które TEŻ BYŁY BRZYDKIE! :D i jeszcze ucieczki kamery na publiczność, która też była brzydko narysowana! (ta jedna scena z klaszczącą babuszką, powtarzana gadzilion razy, nie mogłam jej zdzierżyć po prostu) XD jakieś flashbacki, recapy… no ludzie! Aż strach cokolwiek mówić, bo się spełnia… Gdyby nie to, że akurat w tym czasie naprawdę odbywały się te same zawody co w anime, dzięki czemu mogłam oglądać na żywo prawdziwe łyżwiarstwo, to nie wiem, co by ze mnie zostało ;o chwała jutubie!
    Ogólnie ze scenami łyżwiarskimi jest ten problem, że poszczególne choreografie rysowano tylko raz i eksploatowano je w nieskończoność, zmieniając jedynie (w razie potrzeby) ubranko postaci czy też, od wielkiego dzwonu, jakiś istotniejszy element. Jest to oczywiście zrozumiałe, w końcu każdy zawodnik przygotowuje jeden program na sezon a i animacją skoków można się dzielić, łatewa! nie mam pretensji o sam fakt takich sztuczek. ALE skoro animatorzy mieli o połowę… co ja gadam, o 3/4 mniej pracy, naprawdę NAPRAWDĘ powinni postarać się bardziej. Tłumaczenia, że „ale po pierwszym odcinku grafika zawsze traci na jakości” i „nie jest tak najgorzej” nie będą do mnie przemawiać, ponieważ obiecywano mi cukierek dla oka, niezapomniane wrażenia wizualne, obiecywano, że się zapowietrzę w ekstazie. Oczywiście stara mądrość ludowa słusznie naucza, że animów o sporcie nie ogląda się dla sportu, ale mi obiecywano! Co jak co, przy tej konkretnej dyscyplinie powinni naprawdę się postarać, bo strona wizualna naprawdę jest istotna =_= to nie jakaś siatkówka czy coś, gdzie piłka upadająca w konrkentym miejscu = punkt i wszystko jasne. Czy ja się czepiam? Czepiam się jak cholera, bo mi obiecywano. I powyższe jojczenie nie oznacza, że nie da się na całość patrzeć. No da się, da, jakoś. Tła bywały bardzo ładne i zbliżenia też. Tak, nawet te nieszczęsne występy czasami są w miarę znośne, tylko nierówne. Często jednak miałam ochotę zwyczajnie te potworności przewijać, bo serce mnie bolało. Albo się wkurzałam, bo cholera, nie obchodzi mnie reakcja publiczności, jasne? Chcę, do czegoś ciężkiego, wiedzieć za co te noty! Człowiek od układania choreografii zrobił swoje, znaczy chyba, nie mogłam tego należycie ocenić ani tym bardziej docenić, bo albo było TAK BRZYDKIE, albo cieli, gięli, nie pokazywali. Koślawość atakuje znienacka, podobnie jak przeróżne animatorskie kiksy i trzepią przez twarz bez litości. Piękne pozostają niezmiennie tylko dwie rzeczy. Animacja otwierająca i oczy Viktora T_T  kliknij: ukryte  Może w wydaniu płytowym zostanie to wszystko poprawione, ale jedyne, co mnie usatysfakcjonuje, to całość w jakości pierwszego odcinka. Byłoby pięknie, ale mało prawdopodobne, by się spełniło. A mogli pójść do lotte czy kose po dotację, eh! Swoją drogą te wszystkie bannery reklamowe… serio?

    Bezapelacyjnie cudownie przedstawia się za to oprawa audio. Genialnie dobrane i różnorodne utwory! Ludzie odpowiadający za tę część produkcji odwalili kawał świetnej roboty, z szczególnym akcentem na, rzecz jasna, podkłady do występów. Nie tylko ładnie odzwierciedlają osobowości chłopaków, w przypadku erosa i stand close to me stanowią świetne uzupełnienie dla fabuły. O, to drugie to nawet  kliknij: ukryte  :D Z innych kawałków bardzo podobało się muzyka Phichita, muzyka Emila, JJowa też jest świetna TT <3 i prześliczne „still alive” Leo, „the infermo” Guanghonga. Piękne T_T Idealne są też opening i ending, nie wyobrażam sobie żadnych innych piosenek, które by mogły je zastąpić, a dance battle… potraktujmy jako wyjątek xD Opening tak mi wszedł w głowę, że rozbijałam pracowe pianino, grając to w każdej wolnej chwili przez wiele tygodni. Biedne pianino… Po prostu się rozpływam z ukontentowania. A seiyuu… No, nie nachwalę się dość! Te różnice wypowiadaniu kwestii „po japońsku” i „w językach obcych”, zmiany akcentu… owacja na stojąco. Prym wiódł w tym oczywiście Suwabe. Suwabe mówiący po rosyjsku sprowadzał na mnie zgon haha… przy okazji i zupełnie niechcący zadurzyłam się w Toyonadze ;O i Hosoyan zrobił mi tak dobrze. O, jak ja go uwielbiam! Ale już Hatano jako Georgi brzmiał zwyczajnie okropnie :X Chopie, serio? Przecież potrafisz lepiej…

    Chciałam piękne anime o pięknym sporcie, dostałam ... nie­‑tak­‑piękne­‑jak­‑mogłoby­‑być anime o umiarkowanie dobrze pokazanym sporcie. Jako taka modelowa przedstawicielka targetu, co lubi i łyżwiarstwo i ładnych chłopców mających się ku sobie, i zaciesz, mam mieszanie uczucia. Eh, The Beatle napisał swego czasu na tanukowym ircu, że to anime byłoby lepsze, gdyby twórcy założyli, że nikt go nie obejrzy. Miał chłopak rację. Niby nie jestem rozczarowana całością, ale jestem rozczarowana ... Jest ta dobra część fabuły i ciekawe postacie, ale jest też ta marna część fabuły i nieciekawe postacie i co? I mam problem, bo na początku sezonu dawałam 10, ale nie mogę zostać przy tej ocenie, bo wyszłabym wtedy na wypranego z mózgu fudziosia, a myślę o sobie trochę lepiej (wbrew opiniom niektórych). Zwłaszcza, że wyraźnie widać, że twórcy gejem próbują zatuszować wszystkie braki i niedociągnięcia. Z biegiem czasu ocena spadała i spadała. No i ponieważ łyżwiarstwo jednak mnie straszyło a nie mogę tego wybaczyć, to anime naprawdę nie zasługuje na więcej. Szkoda. Boję się drugiego sezonu – jeśli naprawdę będzie. I… uff to by było na tyle.
  • Avatar
    tamakara 21.12.2016 16:35
    Re: Trudne sprawy
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    tamakara 21.12.2016 16:32
    Re: Trudne sprawy
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
     kliknij: ukryte 
    na szczęście dzisiaj koniec tych męczarni!
  • Avatar
    tamakara 12.12.2016 19:26
    Re: Poważnie, zmieńcie.
    Komentarz do recenzji "Miłość, gimbaza i kosmiczna faza"
    Może być powszechne, co nie znaczy, że należy to popierać. I spodziewam się, że ułożyli tytuł świadomie… nieświadomość lub przypadkowość chyba nie wchodzi tu w grę. Jednak mogli to zrobić lepiej/bardziej błyskotliwie. Ich wizja do mnie nie przemawia. Jednak zupełnie się nie angażuję, nie będę tego oglądać, stoję sobie ze swoją opinią z boku.
  • Avatar
    tamakara 12.12.2016 15:49
    Re: Poważnie, zmieńcie.
    Komentarz do recenzji "Miłość, gimbaza i kosmiczna faza"
    No… polski tytuł brzmi jak „fajne” tłumaczenie wersji angielskiej, to prawda, ale czy w takim układzie polska wersja -jako inwencja twórcza tłumacza na temat inwencji twórczej innego tłumacza- będzie warta chociażby splunięcia? Na szczęście to nie mój problem.
  • Avatar
    tamakara 12.12.2016 13:19
    Re: Poważnie, zmieńcie.
    Komentarz do recenzji "Miłość, gimbaza i kosmiczna faza"
    Nie, grisznaku, dosłowne tłumaczenie brzmiałoby „mam syndrom drugiej gimnazjalnej, ale i tak chcę się zakochać”. Nie wprowadzaj dezinformacji.
    No chyba, że za punkt wyjścia przyjmujemy tytuł angielski… ale chyba nie?
  • Avatar
    tamakara 10.12.2016 17:10
    Re: Sama nie wiem...
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    cóż, o tym fejsbuku wiem z drugiej ręki (tumblrowy apel o opamiętanie), bo sama praktycznie go nie używam. zakładam, ze wszelkie takie cuda zostały pousuwane.
  • Avatar
    tamakara 10.12.2016 16:27
    Re: Sama nie wiem...
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    oh dziewczyny, chyba nie jesteście fankami łyżwiarstwa jako takiego :D faza na anime to faza na anime, ale kiedy niemal pod każdym łyżwiarskim klipem na tubie jakiś juraskowy fangirl musi napisać, ze jest juraskowym fangirlem i ogląda ten klip bo juraski! Czasem chodzą stadami i muszą to napisać nawet pod klipem z występami sprzed dekady! no i oczywiście „yuuri jest wzorowany na hanyu, bo nie znam żadnego innego japońskiego łyżwiarza, więc muszę mieć rację i będę się kłócić” :D albo najlepsze „pójdę napisać na fejsbuku plushenki, że powinien sobie jakiegoś japońskiego łyżwiarza do kochania znaleźć, ale będzie fajnie”... to tak trochę eghem ;p
  • Avatar
    tamakara 8.12.2016 15:31
    Re: Sama nie wiem...
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    lol? ah te trolle. Powiedziałabym Ci, dlaczego ten fandom NAPRAWDĘ jest wkurzający, ale nie przyszłaś tu merytorycznie dyskutować :D
  • Avatar
    tamakara 8.12.2016 11:52
    Re: Sama nie wiem...
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    nie jesteś masochistką, ale oglądasz filmiki z reakcjami…
  • Avatar
    tamakara 30.11.2016 10:50
    Re: Zagwozdka XD
    Komentarz do recenzji "Watashi ga Motete Dousunda"
    ...nie, to nie jest żadne stoisko. Sama sobie odpowiedziałaś, pisząc o „kręgu znajomych interesujących się tym samym”, a potem wymyślasz. To jest właśnie krąg ludzi interesujących się tym samym i robiących to samo, rysujących dojiny, piszących fanfiki, wydających to własnym nakładem.
  • Avatar
    tamakara 18.11.2016 18:51
    Re: Odcinek 7
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    ok, zwracam honor, jednak się pocałowali 8D to oficjalne! możesz tańczyć i śpiewać, tylko odejmij historyczność :p
  • Avatar
    tamakara 17.11.2016 16:16
    Re: Odcinek 7
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Wiesz, oni są bardzo ze sobą i można śmiało wnioskować, że całowali się już wcześniej. Nic nie oznacza jednak, że całowali się akurat w TEJ chwili. Ani to, jak wyraźnie zaznaczono ich usta, ani reakcja publiki (domyślam się, ze to chciałaś pokazać, bo „no­‑hotlinking.jpg”). To piękna i romantyczna scena, nawet jeśli „tylko” się objęli _­‑_
  • Avatar
    tamakara 17.11.2016 11:48
    Re: Odcinek 7
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Pewnie nie tylko Ty, ale Lenneth ma rację, nie było pocałunku. Oczywiście tak wszystko ustawili, że można się było nabrać xp Tak w ogóle myślę, że normalność i zdrowie jakiegokolwiek związku nie polega na byciu „pełnym radości” :D Jak na moje wcale nie muszą się tutaj całować, wystarczy, ze będą ze sobą rozmawiać tak jak rozmawiają. Scena na parkingu mnie zniszczyła.
  • Avatar
    tamakara 13.11.2016 15:00
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Myślę, że punktem wyjścia dla (ironicznego w moim odczuciu) komentarza chi4ko nie jest kwestia czy anime dałoby radę bez fanserwisu, ale pytanie, czy gdyby Victor był kobietą, bulwers byłby równie mocny…

    A co do animacji… poczekamy, zobaczymy, nadzieja umiera ostatnia.
  • Avatar
    tamakara 11.11.2016 18:32
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    ojej, a w szóstym na ekspozycji jest tyłek Chrisa! :O
  • Avatar
    tamakara 11.11.2016 18:12
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    e… ok, znaczy… przecież nie dzieje się to co odcinek 8D ja już zdążyłam prawie zapomnieć.
  • Avatar
    tamakara 11.11.2016 17:57
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    aj si. Cóż, w mojej ocenie Chris to żart (czy kogoś będzie bawić, to inna sprawa), a Victor…. Victor jest skomplikowany.
  • Avatar
    tamakara 11.11.2016 17:53
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Jak można było wziąć tę uwagę o animacji na poważnie…?